wtorek, 23 maja 2017
Coś nowego.
Cóż... świętowałam na tym blogu 15 urodziny, świętowałam 16...
Dan: A wcale że nie, bo 16 nie świętowałaś.
To że nie było notki w 23 maja 2016 roku wcale nie świadczy o tym że ich nie świętowałam.
Dan:...
Wracając. Świętowałam 15, 16 więc przyszła pora świętować i 17 urodziny.
Shadow: STOOOOOOOO LATTTTTTTTTTTT!
Dan: NIECHAJ ŻYJE NAM! ZDROWIA SZCZĘŚCIA, POMYŚLNOŚCI...
Cicho chłopaki.
Shadow: :(
Dan: T^T
Wiem że ostatnimi czasy nic się tu nie pojawiło...a to dlatego że wpadłam w jakiś dołek i straciłam chęci do tego opowiadania. Mam napisany rozdział 101 i część 102, ale nie opublikuję żadnego z nich w najbliższym czasie. Na razie nie będę udzielać się na tym blogu, ale w ramach rekompensaty mam dla Was nowe opowiadanie o Bakugan. Jeśli wrócą mi chęci do tego to coś wrzucę (na nowym blogu będę Was informować o nowym rozdziale który się tutaj pojawi), a tymczasem zapraszam (na nowym blogu już są prolog i rozdział 1 ^,^):
sobota, 29 kwietnia 2017
Rozdział 100: Rezultat nieprzewidziany.
Profesor siedział właśnie przed komputerem kompletnie nie mogąc skupić się na pracy.
Myślał o ostatniej konwersacji odbytej z nią, a także o tym jak przekona pewną vestaliańską szychę do sfinansowania jego najnowszego projektu. Życie to dość kusząca oferta, ale...czy na pewno zadziała?
Zamkną okno z planami Alternatywnej Broni i wszedł w folder podpisany jako U.S.P.B.R.
Wyświetlił mu się projekt oraz jego nazwa: Uniwersalny System Pozbawiający Bakugany Rdzeni.
"Wiesz do kogo się w takiej sytuacji zgłosić. On zawsze ma czas." - w głowie zadźwięczały mu słowa wiadomości, wypowiadane przez jej głos. Oczyma wyobraźni widział jak dziewczyna siedzi przed komputerem i wypowiada na głos pisane przez siebie słowa, a jej usta wykrzywia grymas znudzenia. Choć była to tylko wyimaginowana sytuacja, to jednak zdołała podziałać na mężczyznę jak kubeł zimnej wody.
"Gówniara." - pomyślał Clay i po chwili ciężkie westchnięcie opuściło jego usta.
Może i gówniara, ale głupio nie pisała.
Człowiek któremu miał zaproponować ów atrakcyjną ofertę nazywa się Richard Lermay i jest jednym z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w Vestalii. Miał wielu sprzymierzeńców, ale i wrogów. Przez swoich przeciwników nazywany był Celem ponieważ większość z nich zamierzała pozbyć się go w taki czy inny sposób. A że był ich celem toteż nadali mu takie właśnie przezwisko.
Wziąwszy kilka głębokich wdechów zaczął pisać wiadomość. Gdy już była skończona, odpowiednio ją zakodował i wysłał.
Tu Clay. Jest sprawa.
To pilne. Znajdziesz wolną chwile
by się ze mną spotkać?
Czego chcesz?
To nie jest coś co można przekazać drogą mailową.
Nie mam czasu na zgadywanki.
Mów o co chodzi, albo nie zawracaj mi głowy.
Powtarzam: Mail nie jest odpowiednim sposobem
na przekazanie tej wiadomości.
Bo?
Bo ktoś mógłby ją przechwycić i włamać
się do archiwum tej konwersacji.
Dobra. Mam wolny termin jutro o szóstej wieczorem.
Będziesz miał dziesięć minut na wyjaśnienie mi wszystkiego.
Więc widzimy się o szóstej.
-Matko, czuję się tak jakbym spał tydzień. - Ace przetarł zaspane oczy. - Ostatnie co pamiętam to Shun i Gus próbujący mnie przytrzymać i kłujący ból w ręce. To pilne. Znajdziesz wolną chwile
by się ze mną spotkać?
Vestalianin miał nadzieję że mężczyzna szybko mu odpowie, choć podejrzewał że są na to marne szanse. W końcu Lermay na pewno był teraz bardzo zajęty. Clay jednak łudził się że Cel jest akurat zajęty przed komputerem i że zobaczy maila od niego. Ku zaskoczeniu naukowca odpowiedź przyszła niemal natychmiast.
Czego chcesz?
Błękitnooki odpisał.
To nie jest coś co można przekazać drogą mailową.
Po kilku minutach na ekranie wyświetlił się komunikat o nowej wiadomości:
Nie mam czasu na zgadywanki.
Mów o co chodzi, albo nie zawracaj mi głowy.
Fermin przetarł oczy. Czy on serio nie rozumie że naprawdę nie może mu tego napisać?
Powtarzam: Mail nie jest odpowiednim sposobem
na przekazanie tej wiadomości.
Czekając w napięciu na wiadomość od Cela, profesor zastanawiał się kiedy w końcu ich rozmowa wkroczy na tory biznesu, a zboczy z torów bezsensownej pisaniny.
Bo?
Krótkie pytanie i Clay od razu się ożywił.
Bo ktoś mógłby ją przechwycić i włamać
się do archiwum tej konwersacji.
Wcisną klawisz i wiadomość poszła, gdzie pójść miała. Odzew jednak nie przychodził.
Mężczyzna obawiał się że będzie tak jak przy pisemnej rozmowie z poprzednim adresatem.
Na pewno za chwilę zobaczy coś nieprzyjemnego, co wywróci jego organy wewnętrzne do góry nogami.
Dobra. Mam wolny termin jutro o szóstej wieczorem.
Będziesz miał dziesięć minut na wyjaśnienie mi wszystkiego.
Kąciki ust Clay'a na moment uniosły się w górę.
Więc widzimy się o szóstej.
Drzwi do laboratorium otworzyły się i stanął w nich Shadow. Profesor szybko zamkną pocztę.
-Reszta tej hałastry zatęskniła za przyjaciółmi. Są tutaj. - uśmiechną się Prove.
-Więc co tu jeszcze robisz? Czemu ich nie łapiesz? Jeśli uwolnią swoich przyjaciół...
-Spokojnie. Mylene się nimi zajęła.
-W takim razie czemu zawdzięczam twoją wizytę? - spytał naukowiec z nutą pogardy w głosie nie odwracając się do chłopaka.
Nie chciał żeby ktoś mu przeszkadzał, a szczególnie Shadow Prove.
-Ooooo jaki niemiły. No nic. Przyszedłem tutaj z informacją wartą krocie, ale jeśli nie chcesz jej wysłuchać - zbliżył się do drzwi. - to nic tu po mnie.
Profesor wywrócił oczami, westchną...i zatrzymał chłopaka nim ten zdążył wyjść:
-Niech stracę. Mów.
-Kiedy zszedłem do naszych gości usłyszałem o czym rozmawiają. Mówili o drodze ucieczki z pałacu. O tym że ta ruda ma Kartę Teleportacji i o tym że teleport ma także Spectra, na swoim statku.
-Bez urazy, ale skoro Wojownicy wydali nam siebie jak na talerzu, to te informacje nie są nam potrzebne. Poza tym, zapomniałeś że teleport na statku Spectry został skasowany tak jak cały jego system dzięki wirusowi który zafundował mu Lync, i choćby chcieli, nie skorzystają z teleportera. - Clay zmrużył oczy wpatrując się w ekran i wpisując coś w czarnym polu które wyświetliło się na monitorze.
-Nie wszyscy Wojownicy są tutaj. Trójka z nich została Na Ziemi.
-Którzy dokładnie?
-Runo Misaki, Julie Makimoto i Ace Grit.
-Oni nie są żadnym zagrożeniem. Dobra, zajmę się wszystkim, a teraz wyjdź.
-A i mówili też coś o teleporcie doktora Michaela.
Palce profesora zamarły nad klawiaturą.
-Doktora Michaela powiadasz. - wymamrotał mężczyzna nadal nie patrząc na Vexos'a.
-Co?
-Nic, wyjdź.
Prove zmierzył profesora krytycznym wzrokiem i wyszedł.
-Doktor Michael...czy to przypadkiem nie ten naukowiec w którego systemie teleportu między wymiarowego powstała awaria i przez którego bakugany pojawiły się w Vestalii i na Ziemi? Tak, to na pewno on. Te dwie Wojowniczki nie są niebezpieczne, Ace tak samo, ale realne zagrożenie stwarza ten teleport. Jeśli Wojownikom którzy są w pałacu udałoby się w jakiś sposób skontaktować się z tymi z Ziemi to tamci mogliby wykorzystać ten teleporter, aby pomóc im w ucieczce, a na to pozwolić nie można. Gdyby udało się zakłócić sygnał teleportu...
Pomysł ten zawitał w jego głowie nagle niczym niespodziewana wizyta przyjaciela którego z wielką radością przyjmuje się do domu. Nie tracąc czasu przystąpił do namierzenia teleportu. Zajęło mu to trochę czasu, ale gdy tylko się udało włamał się do systemu i wgrał specjalne kombinacje które sprawią że sygnał teleportu zostanie zaburzony tuż po jego uruchomieniu.
-No to mamy ich z głowy. - uśmiechną się delikatnie.
***-Reszta tej hałastry zatęskniła za przyjaciółmi. Są tutaj. - uśmiechną się Prove.
-Więc co tu jeszcze robisz? Czemu ich nie łapiesz? Jeśli uwolnią swoich przyjaciół...
-Spokojnie. Mylene się nimi zajęła.
-W takim razie czemu zawdzięczam twoją wizytę? - spytał naukowiec z nutą pogardy w głosie nie odwracając się do chłopaka.
Nie chciał żeby ktoś mu przeszkadzał, a szczególnie Shadow Prove.
-Ooooo jaki niemiły. No nic. Przyszedłem tutaj z informacją wartą krocie, ale jeśli nie chcesz jej wysłuchać - zbliżył się do drzwi. - to nic tu po mnie.
Profesor wywrócił oczami, westchną...i zatrzymał chłopaka nim ten zdążył wyjść:
-Niech stracę. Mów.
-Kiedy zszedłem do naszych gości usłyszałem o czym rozmawiają. Mówili o drodze ucieczki z pałacu. O tym że ta ruda ma Kartę Teleportacji i o tym że teleport ma także Spectra, na swoim statku.
-Bez urazy, ale skoro Wojownicy wydali nam siebie jak na talerzu, to te informacje nie są nam potrzebne. Poza tym, zapomniałeś że teleport na statku Spectry został skasowany tak jak cały jego system dzięki wirusowi który zafundował mu Lync, i choćby chcieli, nie skorzystają z teleportera. - Clay zmrużył oczy wpatrując się w ekran i wpisując coś w czarnym polu które wyświetliło się na monitorze.
-Nie wszyscy Wojownicy są tutaj. Trójka z nich została Na Ziemi.
-Którzy dokładnie?
-Runo Misaki, Julie Makimoto i Ace Grit.
-Oni nie są żadnym zagrożeniem. Dobra, zajmę się wszystkim, a teraz wyjdź.
-A i mówili też coś o teleporcie doktora Michaela.
Palce profesora zamarły nad klawiaturą.
-Doktora Michaela powiadasz. - wymamrotał mężczyzna nadal nie patrząc na Vexos'a.
-Co?
-Nic, wyjdź.
Prove zmierzył profesora krytycznym wzrokiem i wyszedł.
-Doktor Michael...czy to przypadkiem nie ten naukowiec w którego systemie teleportu między wymiarowego powstała awaria i przez którego bakugany pojawiły się w Vestalii i na Ziemi? Tak, to na pewno on. Te dwie Wojowniczki nie są niebezpieczne, Ace tak samo, ale realne zagrożenie stwarza ten teleport. Jeśli Wojownikom którzy są w pałacu udałoby się w jakiś sposób skontaktować się z tymi z Ziemi to tamci mogliby wykorzystać ten teleporter, aby pomóc im w ucieczce, a na to pozwolić nie można. Gdyby udało się zakłócić sygnał teleportu...
Pomysł ten zawitał w jego głowie nagle niczym niespodziewana wizyta przyjaciela którego z wielką radością przyjmuje się do domu. Nie tracąc czasu przystąpił do namierzenia teleportu. Zajęło mu to trochę czasu, ale gdy tylko się udało włamał się do systemu i wgrał specjalne kombinacje które sprawią że sygnał teleportu zostanie zaburzony tuż po jego uruchomieniu.
-No to mamy ich z głowy. - uśmiechną się delikatnie.
Julie popatrzyła na Runo.
-Mówiłam że ta dawka powali nawet konia. - Wojowniczka domeny światła wzruszyła ramionami. Najwyraźniej zdążyła już zapomnieć że jeszcze przed chwilą miała zamiar dać upust swojej złości.
-Gdzie Shun, Gus, Baron, Marucho i Alice? - głowa Ace'a szybko okręcała się na boki.
-W pałacu. - odpowiedziała ze spokojem Makimoto.
Ace przysfajał sobie tę krótką informację przekazaną mi przez Wojowniczkę Subterry.
-Nie no. - Grit z ciężkim westchnieniem opadł na kanapę.
-Jesteś spokojny. Leki zadziałały. - Julie usiadła obok niego.
-Nigdy więcej mi żadnego świństwa nie wstrzykujcie, dobra?
-Jeśli będziesz grzeczny i nas do tego nie zmusisz to nie będziemy. - odpowiedziała chłodno Runo. Nadal była zła na szarookiego. Kompan Percivala zdziwił się nieco słysząc niemiły ton głosu dziewczyny. Nie miał pojęcia co ją ugryzło.
-Hm. - mrukną tylko i zwrócił się do Julie. - Jeśli Alice z nimi poleciała to oznacza że nie mamy Karty Teleportacyjnej.
-No coś ty. Nie gadaj. - Runo udała dziwienie.
-Dobrze się czujesz? - spytał ją Grit.
-Wyśmienicie, a ty? - Runo z fałszywym uśmieszkiem usiadła na kanapie naprzeciwko i założyła nogę na nogę.
-Też dobrze, dziękuję za troskę. - Vestalianin odpowiedział jej podobnym udawanym uśmieszkiem.
-Śmiem w to wątpić. - z twarzy dziewczyny znikną uśmiech, a zastąpił go ponury wyraz. Powróciła złość. - Gdybyś się dobrze czuł to nie musielibyśmy ci podawać środków uspokajających. - na jej usta wkroczył złośliwy uśmieszek.
Ziemianka była na niego naprawdę wkurzona...delikatnie mówiąc. W końcu to przez niego nie poleciała do pałacu. Przez niego nie mogła teraz pomóc Danowi.
-Odłóżcie sprzeczki na później. Teraz musimy wykombinować jak dostać się do pałacu. - wtrąciła srebrnowłosa jeszcze zanim Ace zdołał cokolwiek powiedzieć.
-Co tu kombinować? Spectra ma na statku teleport. - Grit splótł ręce na klatce piersiowej.
-A ty skąd to wiesz? - spytała Runo.
-Bo to oczywiste. Jak niby przemieszczaliby się między wymiarami i robili te swoje wizyty bez uprzedzenia? Muszą się teleportować.
-Będziesz wiedział jak to włączyć? - spytał doktor Michael.
-Powinienem sobie poradzić. - rzekł chłopak wstając.
Dziewczyny spojrzały po sobie.
-Wpierw trzeba by się dostać na statek. - Percival zatrzepotał małymi ramionami.
-O właśnie. - ożywiła się Julie. - Gdzie jest Vestaliański Niszczyciel?
-Na górze. - Ace wskazał na sufit. - Ukryty pośród chmur.
-Na górze. Wysoko na niebie. Pięknie. Jak niby chcesz się tam dostać mądralo? - spytała Runo. - Żaden z naszych bakuganów nie potrafi latać.
-No to w takim razie sprowadzimy zabawkę Wspaniałego Spectry na ziemię. - rzucił chłopak, z kpiną wypowiadając tytuł który nadał Phantom'owi.
-Przejdź do rzeczy. - Runo uniosła do góry lewą brew.
-Wiem tylko tyle że statek ma w cholerę skomplikowany system i tylko Spectra i Gus wiedzą jak się tam dostać.
-I jak się domyślam to ty nie masz żadnej wiedzy na temat tego jego systemu? - podsunęła Julie.
-No niezupełnie. Wiem tylko tyle że gdzieś przy wejściu znajduje się czujnik który rozpoznaje linie papilarne. I jest tam jeszcze kilka jakichś niespodzianek.
-No bosko. No to Einsteinie masz jakiś pomysł? - spytała Ace'a Runo.
-Ej a czy przypadkiem Spectra zawsze nie przywoływał Niszczyciela za pomocą gantletu? - podsunęła Julie.
-Rzeczywiście. - przyznała Runo.
-Dzięki gantletowi też łączył się z teleportem na statku. - dodała Julie. - A skoro to robił to znaczy że musi istnieć jakieś hasło do systemu Niszczyciela. Jeśli je złamiemy to będziemy mogli otworzyć wejście.
-To niemożliwe. To by było zbyt proste. - osądził Ace.
-Czemu niby? Przecież żeby włamać się do systemu trzeba dostać się do głównego komputera, a jeśli nie wejdziesz do statku to się do niego nie dostaniesz, co nie? Więc nie mów że to "by było zbyt proste". - Julie spojrzała wymownie na Grit'a.
-Od zewnątrz jest ciężko się tam dostać, a co dopiero od środka!
-Doktorze możemy liczyć na pańską pomoc?
-Oczywiście. Poczekajcie chwilę, zabiorę tylko z pokoju swój laptop. - starszy mężczyzna wyszedł, a w tym czasie Julie zaczęła przyglądać się Runo.
Misaki raz się uspokajała, raz wybuchała. Pruła sobie tylko nerwy. Julie już sama nie wiedziała czy to przez Ace'a czy przez Dana. Martwiła się też tym wybuchem Ace. Chłopak był tak wściekły, że trzeba go było nafaszerować lekami, aby się uspokoił.
Srebrnowłosa wyjęła swój telefon. Żadnej nowej wiadomości.
Westchnięcie opadającej na kanapę Runo było jak ostatnie tchnienie umierającej osoby. Wojowniczka oparła głowę o tył kanapy i przymknęła oczy.
-Źle się czujesz? - Julie nachyliła się nad koleżanką. Pytanie było wręcz idiotyczne, ale dziewczynie bardziej chodziło o jej stan zdrowia aniżeli samopoczucie.
-To tylko migrena. Szybko mi przejdzie.
-Może pójdę po jakieś leki? - zaoferowała pomoc Julie.
-POWIEDZIAŁAM ŻE SZYBKO MI PRZEJDZIE! - wydarła się jej przyjaciółka.
-Wybacz, chciałam tylko...
-Nie, to ty wybacz. Za ostro zareagowałam. Ja mam już po prostu tego wszystkiego dosyć. Chcę żeby to się już skończyło. - ostatnie zdanie wyszeptała ciężko.
-A kto by nie chciał? - odezwał się szarooki.
Julie złapała Runo za nadgarstek chcąc ją powstrzymać od ewentualnego wyprucia wnętrzności chłopaka. Makimoto mogłaby przysiąc że poczuła jak krew w żyłach Runo wre na sam dźwięk głosu Vestalianina. Nastolatka spojrzała tylko ostro na Ace i skinęła głową na Runo. Ten w odpowiedzi wzruszył ramionami jakby chciał jej dać do zrozumienia że nie obchodzą go humory dziewczyny Kuso. Julie posłała mu jeszcze jedno wrogie rozłoszczone spojrzenie i objęła Runo ramieniem.
-Dziadek Alice zaraz przyniesie laptop i włamie się do systemu statku Spectry, a gdy tylko to zrobi natychmiast polecimy im pomóc. - pocieszała smutną Runo. - Wiesz, a może jednak pójdę po jakieś leki przeciwbólowe, co? Z migreną trochę trudno będzie zrobić cokolwiek, nie uważasz?
-Nie, doktor Michael zaraz wróci. Szkoda tracić czas z powodu jakiegoś głupiego bólu głowy.
I rzeczywiście, naukowiec z Rosji wrócił niedługo po tym jak obie dziewczyny zakończyły swoją rozmowę.
Zasiadłszy na kanapie otworzył laptop i energicznie sunąc palcami po klawiaturze, zaczął szukać tylko sobie wiadomej rzeczy. Przez około trzy godziny naukowiec w skupieniu wpatrywał się w ekran, ale kiedy najwyraźniej zrobił to co miał zrobić, mina mu nieco złagodniała. Troje nastolatków w tym czasie zaczynało się już nieco denerwować.
-Co pan teraz robi doktorze? - spytała Julie, spoglądając na ekran ponad ramieniem doktora. Był on pełen vestaliańskich cyfr które z zawrotną prędkością zbiegały z góry na dół zmieniając się jak w kalejdoskopie.
-Szuka pan furtki do systemu Niszczyciela? - spytał Ace uważnie obserwując ekran.
-Tak.
-Jakiej furtki? - spytała Runo.
-Widzisz te cyfr na monitorze? To jest taki jakby to powiedzieć...o już wiem. Jest to Vestaliański Niszczyciel w formie cyfr. Każda część systemu statku jest tutaj zapisana w formie pięciu symboli. Na przykład o ten. - Ace wskazał na pięć cyfr, a doktor szybko zaznaczył je kursorem myszką i cały ekran zamarł.
-Te cyfry na przykład odpowiadają za ogrzewanie statku. Łapiesz? Wszystkie komendy, każdy przycisk, cały system ma taki zapis. Tutaj na przykład jest numer odpowiadający za włączanie światła na korytarzach. - wskazał palcem na inne symbole.
-Ale po co to jest? - spytała Julie.
-To jest po to, aby w razie jakiejś awarii, zamiast rozbierać wszystko na części to można naprawić szwankującą część systemu tutaj. Jak jest na przykład ten zaznaczony przez doktora zapis - wskazał na ekran. - który odpowiada za ogrzewanie...Jeśli ogrzewanie by się zepsuło to kod który za nie odpowiada byłby w jakiś sposób zmodyfikowany, więc wtedy na początku i na końcu tej komendy czyli tego kodu - ponownie wskazał na zaznaczone cyfry. - trzeba wpisać odpowiedni kod naprawczy i...wtedy wszystko gra.
-Ale odlot. - skomentowała Julie. - Czyli wy właściwie nie musicie się bawić w rozmontowywanie tego wszystkiego tylko wystarczy że znajdziecie uszkodzony kod i wprowadzicie znaki które go naprawią.
-Tak, aczkolwiek taki system ma też swoje minusy.
-Jakie na przykład? - spytała podejrzliwie Runo.
-Ponieważ wszystko masz tu zapisane za pomocą cyfr, a nie liter. Czyli nie masz na przykład czegoś takiego że tutaj dajmy na to - wskazał znowu na zaznaczone cyfry. - "To jest kod na ogrzewanie" tylko zamiast liter masz cyfry. I właśnie wadą tego zapisu systemu w formie cyfr jest to że wszystko ma tutaj inną kombinację cyfr. Inne są do otwierania poszczególnych drzwi, inne do klimatyzacji i takie tam. Sztuką jest po prostu zapamiętanie która kombinacja jest do czego i znalezienie jej potem. Widzicie przecież jak to się wszystko szybko przewija. I weź tu znajdź to co ci odpowiada.
-Aha, po postu za dużo pieprzenia jest z tym wszystkim. - Julie pokiwała głową ze zrozumieniem.
-Dokładnie.
-To po co to jest skoro za wiele z tym roboty? - spytał Gorem.
-To jest właśnie na takie sytuacje. Kiedy nie możesz naprawić systemu bo nie masz możliwości by się do niego bezpośrednio dostać. No i też żeby nie pieprzyć się z tymi wszystkimi narzędziami i innymi pierdołami. Ja wiem że wam się wydaje to trochę pogmatwane, ale wierzcie mi na słowo - czy naprawisz w ten sposób, czy przy bezpośrednim kontakcie z zepsutym mechanizmem - na jedno wychodzi. Na serio. I przy jednym i przy drugim o wkurzasz się tak samo. - zaśmiał się pod koniec.
-Ale momencik. Wszystko fajnie i pięknie, ale ten cyfrowy zapis systemu musi być chyba jakoś chroniony prawda? - spytała Runo.
-I jest. - zamiast Ace'a odpowiedział jej doktor Michael. - Przez ostatnie trzy godziny próbowałem złamać dostęp do tego zapisu...i się udało.
-Jak? - głos zabrała Tigrerra.
-Pomógł mi pokój Spectry i wiedza zgłębiona dzięki gantletowi Lync'a. - doktor zjechał kursorem na kawałek czarnego tła i klikną w niego dwa razy co poskutkowało tym że wiązki znaków znów zaczęły płynąć jak rwący nurt rzeki.
-Yyyy...to z gantletem to rozumiem, chodzi panu o to jak Lync mieszkał u pana bo nie mógł wrócić do Vestroii z powodu popsutego teleportu...ale to z pokojem Spectry... - zmieszała się nieco Makimoto.
-Powiedzmy że trochę naruszyłem jego prywatność. Nie zagłębiajmy się w szczegóły. - sprostował Michael.
-Nie zamierzam. - odparła srebrnowłosa.
-Nie czuję się z tym najlepiej, ale sytuacja mnie do tego zmusiła. No, to teraz musze tylko znaleźć kod który odpowiada za otwieranie i zamykanie drzwi wejściowych. - przez chwilę mężczyzna wodził wzrokiem po kodach przelatujących mu przed oczami. - Nie ten kod jest od drzwi do łazienki w pokoju, ten jest od drzwi do kuchni, a ten od drzwi do jadalni. - mamrotał pod nosem, wywołując tym samym zaciekawienie Wojowniczki Subterry.
-To każde drzwi mają inny kod? Każde, ale to każde? - spytała.
-Tak. Inny kod mają drzwi do pokoju Spectry, inny kod jest do drzwi pokoju Gus'a, inny do drzwi od głównej sterowni. Jest ich milion. - wyjaśnił Grit.
-No to ja się nie dziwię że tyle się z tym trzeba bawić. - przyznała Runo.
-Życie. - Ace wzruszył ramionami.
-A właściwie Ace to skąd ty wiesz jaki kod w systemie Niszczyciela odpowiada czemu? - spytała Tigrerra.
-Wiesz bo ten zapis systemu jest u nas na Vestalii powszechny. Wszystko co skomputeryzowane, wszystko co łączy się z technologią ma taki zapis. A że kody są podobne do siebie w wielu systemach to...po prostu wiem. - szarooki wzruszył ramionami.
-Wielka szkoda że nie ma kodu na ubrania. Jakby mi się na przykład jakaś bluzka zniszczyła to, mogłabym ją przywrócić do stanu sprzed zakupu. - rozmarzyła się Julie.
-Wszystko co jest skomputeryzowane Julie. - powiedziała Runo unosząc prawą brew do góry i kładąc nacisk na "skomputeryzowane".
-No, ale sama przyznaj że to by było odlotowe.
-Julie dość biadolenia, mamy ważniejsze sprawy na głowie.
-Dan jest twoim priorytetem prawda? - wymamrotała jej koleżanka, z lekkim uśmiechem na ustach.
Runo dobrze ją usłyszała, ale mimo to spytała:
-Coś mówiłaś?
-Nie nic. - Makimoto pokręciła głową.
Doktor Michael wydał z siebie niezadowolone mruknięcie, skupiając tym samym na sobie uwagę wszystkich.
-Co się stało? - spytała Runo.
-Tu jest jakiś błąd, duży błąd. Błąd którego nie przewidziałem. - odpowiedział.
Trójka graczy nachyliła się by lepiej widzieć. Cyfry nie śmigały w dół, niczym samochód po drodze. Zatrzymały się w miejscu choć doktor nie zaznaczył żadnej z nich i co najdziwniejsze - niektóre z nich były miały uciętą górną część, a inne świeciły czerwonym światłem pulsując ostrzegawczo.
-Jaki błąd? Da się go naprawić? - pytała Julie.
-Nie wiem. Coś w systemie statku jest nie tak.
-Bosko. - skomentowała smętnie Misaki.
-I co teraz? - spytała Julie.
Doktor Michael odpowiedział jej dopiero po paru minutach:
-Polecimy do Rosji i skorzystamy z teleportu w moim laboratorium.
Witam wszystkich po (prawie)
miesięcznej nieobecności!
Z dumą, radością i niedowierzaniem
ogłaszam że oto ten blog doczekał się
setnego rozdziału! :D
Jest to dla mnie nie lada zaskoczenie,
ponieważ na samiutkim początku sądziłam
że to opowiadanie (to jest ta część) będzie miała
20 ileś rozdziałów, max 30, a tu proszę! ^-^
Serce się cieszy i dusza raduje kiedy widzi się
tę piękną trzy cyfrową liczbę. :))
Z całego serca chciałabym podziękować wszystkim
czytelnikom i każdemu z osobna, za to że byliście,
jesteście i (mam nadzieję) będziecie! :)
Bo to właśnie dzięki wam dziś z radością
mogę opublikować ten setny rozdział historii. ;)) :))
Niestety nie wymienię tu konkretnych osób którym
chciałabym podziękować bo nie lubię
nikogo faworyzować,
ale chciałabym abyście wiedzieli że każdy
z was Drodzy czytelnicy
przyczynił się do tego iż ta opowieść
ma już tyle rozdziałów
ile ma i że gdyby nie wy to tego
bloga jak i tego opowiadania
by nie było. :))) :*** ❤❤❤
Naprawdę jesteście wspaniali,
i dziękuję Wam za wszystko!
❤💜💖💝❣💕💞💓💘💗💟
Naprawdę chciałabym
napisać jakąś długą
i piękna przemowę,
ale nie potrafię znaleźć słów
które byłyby w stanie wyrazić moją
radość i wdzięczność.
Więc może powiem tylko:
Uwielbiam was!💖💖💖
A i jeszcze jedno:
Pamięta ktoś może
one-shot pt.:"Evolution-revolution Tournament"
który pisałam w maju zeszłego roku?
(Linki do części shota: część 1 , część 2 , część 3 )
Jeśli tak to informuję iż zawieszam
tego shota. Zawieszam go
ponieważ już dawno temu zdecydowałam
iż czwarta część opowiadania będzie rozgrywać
się właśnie w czwartym sezonie anime "Bakugan"
(czy wspominałam już o tym że
czwarta część
opowiadania będzie o mechtoganach? Bo nie pamiętam. ;/).
Mam niestety słabą pamięć więc nie pamiętam
czy pisałam już o tym że zawieszam tego shot'a
i że będzie 4 część opisywać 4 sezon anime. ;/
Na koniec życzę Wam miłej nocy i jeszcze raz dziękuję
😘 ❤🌙🌟
niedziela, 2 kwietnia 2017
Rozdział 99: Donosy i szepty.
Po zakrzyknięciu: "Gantlet wystrzał mocy!" i wyrzuceniu karty otwarcia przez Mylene, Gus wyrzucił Vulcan'a na pole bitwy. Chwilę po nim to samo uczyniła Mylene.
Vexosi zaprowadzili Wojowników do dużej sali. Tam właśnie zamierzali rozegrać bitwę. Wszyscy Wojownicy chcieli w tym czasie pójść poszukać pozostałej części drużyny, ale Prove i Volan im to uniemożliwili. Tak więc musieli obserwować bitwę.
Shadow który puścił Alice chwilę po tym jak Gus wyzwał Mylene do walki, teraz wpatrywał się w pole bitwy znudzonym wzrokiem.
-Co jest Shadow? Myślałem że cieszysz się z faktu że coś się dzieje. - zagadną Lync.
-Cieszyłbym się gdyby to ktoś inny grał przeciwko Mylene. Ten piesek Spectry to żadne wyzwanie. To starcie zapowiada się naprawdę nudno. - odpowiedział znudzony.
-Już nie wybrzydzaj. Powinieneś się cieszyć że coś się wydarzyło. Normalnie włóczyłbyś się bez celu po pałacu, a tak to masz przynajmniej rozrywkę. - Volan wzruszył ramionami.
Shadow wykonał gest jakby zjadł coś obrzydliwego i wywalił język w akcie odrazy.
-Idę sprawdzić co tam u naszych więźniów bo tutaj nie ma nic do oglądania.
Jak powiedział tak też zrobił.
Lync westchną tylko i wrócił do obserwowania bitwy.
***
Elz leżała na ziemi przytulona do Dana i patrzyła na jego buty. Przebudziła się jakieś dwie minuty temu, z czego nie bardzo się cieszyła bo jej myśli znowu powędrowały ku Centurionie.
Bała się tego co może się z nim stać. Mocno była z nim związana. Tak samo jak inni Wojownicy ze swoimi bakuganami.
Jeśli on umrze to ona...
-Te twoje mroczne myśli przygnębiają nawet mnie, co jest w gruncie rzeczy niedorzeczne bo przecież lubię mrok i wszystko co złe. - powiedziała Myrna.
-A o czym innym mam myśleć?
-O ucieczce na przykład. - wyszeptała Myrna, tak jakby powierzała jej jakiś sekret. - Wiem jak uciec z pałacu. Tylko musisz się we mnie zmienić.
-Dobra. - powiedziała cicho tak, aby nikt jej nie usłyszał i już chciała przywołać maskę Myrny kiedy ta krzyknęła:
-Nie! - ten krótki sprzeciw rozniósł się echem po umyśle Elizabeth. - Dopiero kiedy wydostaniecie się z celi.
-Czemu?
-Bo jeśli będziecie tu siedzieć, to mój plan nie zadziała.
-Rozumiem.
Myrna już więcej się nie odezwała. Za to głos zabrał ktoś inny.
-Hm? Co jest? - Dan powoli przetarł owładnięte snem oczy. - Elz? Już nie śpisz?
-Już nie, chociaż...bardzo bym chciała.
-To przez Centuriona? Mnie śnił się Drago. To był jakiś koszmar. Był z Werną, jako duch. Mówili coś do mnie. Oboje, jednak ja ich nie słyszałem.
-Ja nie pamiętam co mi się śniło, ale może to nawet lepiej. - mruknęła mimowolnie próbując sobie wyobrazić sen Daniela. Widok swojego kompana jako ducha...Elz wzdrygnęła się na tę myśl.
-Zimno ci? - spytał ją Dan.
-Nie, po prostu spróbowałam sobie wyobrazić twój sen.
-Yhm.
Milczeli tak przez chwilę dopóki do ich uszu nie dobiegł głos Miry.
-Obudziliście się. - szepnęła stwierdzeni, a oni podnieśli na nią swoje spojrzenia.
-Ta. - odparł krótko Dan.
-Myślałam że...ym...nie ważne. Mam nadzieję że szybko się stąd wydostaniemy. Mam już dosyć tego miejsca. - powiedziała. - Najgorsze jest to że nie wiemy co się dzieje na ziemi. Czy reszta już się zorientowała że jesteśmy zamknięci.
-Na pewno. - wtrącił szybko Dan.
-W takim razie...czemu po nas tutaj nie przyszli?
-Może przyszli tylko my o tym nie wiemy? - odpowiedział pytaniem, na pytanie Dan.
-A jakim cudem by się tu dostali? - Mira zadała kolejne pytanie.
-Dzięki Karcie Teleportacji Maskarada którą ma Alice. - Kuso przejechał dłonią w włosach.
-Mają tylko jedną Kartę Teleportacji bo nasze zabrali Vexosi, a to oznacza że mają tylko jedną drogę ucieczki w razie jakichkolwiek kłopotów. - Elz popatrzyła po kolei na Dana, Mirę i Spectrę.
-Nie. Zawsze przecież jest teleport na statku Keith'a. A i doktor Michael ma swój. I w gantletach też jest teleport. - rzucała opcjami Mira. - Są więc jeszcze trzy możliwości.
-Dwie.
Spojrzeli na Spectrę.
-Są dwie możliwości. - kontynuował widząc że skupili na nim uwagę. - Teleport na statku i w Rosji. Dlatego że między wymiarowy teleport w gantletach Vexosów był połączony bezpośrednio z tym teleportem pałacu, tudzież w miastach.
-W takim razie jak ty z Gus'em...
-Zmieniliśmy ustawienia tak aby teleport w naszych gantletach był połączony z tym na Vestaliańskim Niszczycielu. - Keith przerwał siostrze.
-A...Elz? Co jest? - pomiędzy brwiami Daniela pojawiła się zmarszczka.
Wojowniczka Darkus'a patrzyła z uwagą na coś przed sobą.
Lider Wojowników podążył za spojrzeniem jej fiołkowych tęczówek i zmrużył swoje oczy.
Wkoło dłoni Elajzy zaczęło się coś tworzyć. Ciemna, powiększająca się powoli plama.
Danielowi oczy rozszerzyły się i serce zaczęło szybciej bić.
Chwycił owinięty materiałem nadgarstek nieprzytomnej dziewczyny i natychmiast go puścił.
Był mokry. Mokry od krwi.
-Boże... - Kuso ze strachem wpatrywał się w powiększającą się szkarłatną kałużę. - Trzeba coś zrobić!
Na kolanach doczołgał się do Karo nie zważając na to że spodnie przesiąkają mu jej krwią. Złapał za skrawek bluzki Elz którym owinięty był przegub wiedźmy i rozwiązał go. Zaczął go wiązać na nowo, mocno zaciskając supły i przepraszając w myślach Elajzę za otarcia. - To gówno daje! No co się z nią dzieje?!
-Pewnie coś nie tak z jej magią. - odpowiedział Keith.
-Jak to z magią? - spytał Kuso choć wiedział że Keith mu nie odpowie, bo choć wiedzę posiadał dużą, nie znał się niestety na magii. Wrócił do tamowania krwotoku.
-Czy mi się zdawało czy Elajza przed chwilą mrugnęła? - spytała Mira przybliżając się do Dana. - Tak, chyba tak! O matko ona się chyba wybudza!
Krew stopniowo lała się coraz szybciej, aż w końcu z ust Elajzy dało się usłyszeć ciche mruknięcie.
-Elajza, Elajza! - Dan potrząsną delikatnie jej ramieniem. W końcu jednak rozwiązał wcześniej założony przez siebie opatrunek, ścisną z całej siły nadgarstek dziewczyny i podniósł jej krwawiącą dłoń do góry. Spectra zbliżył się i podniósł Elajzę tak by jej głowa spoczywała mu na ramieniu.
Po kilku minutach krwotok zaczął ustawać. - Jest. W końcu. Jak to dobrze że nie zapomniałem co należy robić w takich sytuacjach.
-Yyyy Dan, ja nie jestem pewna czy to aby na pewno twoja zasługa.
-Czemu? - Kuso spojrzał na Elz.
Ta tylko wskazała na kałużę krwi która nagle zaczęła zachowywać się tak jakby ktoś przewiną film do tyłu.
-CHWILA MOMENT! Jak to możliwe że jej krew wraca do żył?! - wystraszył się Kuso. - Elajzo co się dzieje? - zwrócił się do czarownicy, jednak ta nie odpowiedziała. Znowu straciła kontakt ze światem. - Elajzo.
Szatyn westchną.
-Ona już była z nami, już. Co się stało do cholery? - spytał bezradnym głosem.
-Nie mam pojęcia, może to znowu jakaś reakcja jej ciała. A może to przez magię...nie wiem naprawdę. - Elizabeth położyła mu dłoń na ramieniu. - Ważne że ten nagły wylew został powstrzymany, jej nic nie grozi.
-Na razie. - odpowiedział smętnie Kuso.
Tego mu jeszcze brakowało żeby przyjaciółka wykrwawiła się na ich oczach.
***
Shadow zszedł na poziom zero, kiedy usłyszał rozmowę Wojowników.
-Może przyszli tylko my o tym nie wiemy? - mówił Dan.
-A jakim cudem by się tu dostali? - spytała Mira.
-Dzięki Karcie Teleportacji Maskarada którą ma Alice. - odezwał się znowu Dan.
Prove nasłuchiwał uważnie, szczęśliwy że jeszcze jest na schodach - dzięki temu tamci go nie widzieli.
-Mają tylko jedną Kartę Teleportacji bo nasze zabrali Vexosi, a to oznacza że mają tylko jedną drogę ucieczki w razie jakichkolwiek kłopotów. - głos zabrała Brettley.
-Nie. Zawsze przecież jest teleport na statku Keith'a. A i doktor Michael ma swój. I w gantletach też jest teleport. Są więc jeszcze trzy możliwości. - głos Miry dotarł do jego uszu.
Albinos oparł się plecami o ścianę. Pozostali członkowie ich bandy są w pałacu, wiec na nic mu teraz takie informacje. Chociaż...Chłopak zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć ilu Wojowników przyłapali na korytarzu. Pięcioro. Brakowało jeszcze trójki. Ten rozkrzyczanej nerwuski, laski od Subterry i tego całego Grit'a.
Hm...oni raczej nie powinni stanowić zagrożenia...Jednakże...przezorny zawsze ubezpieczony. Teleport na statku Phantom'a został rozbrojony wraz ze zniszczeniem systemu Vestaliańskiego Niszczyciela przez ten dziwny program czy co to tam było, który Clay kazał wgrać Lync'owi. Ale ten teleport u Michaela...warto by poinformować o tym profesorka, bo potem jeszcze będzie miał jakieś wąty i nie wiadomo co jeszcze.
Czerwonooki dyskretnie wycofał się na górę, a potem poszedł poszukać Clay'a.
***
Runo stała napięta niczym struna i wpatrywała się w czarny ekran. Julie czuła że Wojowniczka Haosu zaraz wybuchnie. -Runo... - powiedziała cicho.
-Nie nic nie mów Julie. Czy...czy my przed chwilą straciłyśmy z nimi łączność?
-Niestety tak.
Misaki westchnęła.
-Mój Boże to się nie dzieje naprawdę. - wzięła kilka głębokich wdechów.
Julie zatroskana spoglądała na przyjaciółkę.
-Po...pomożemy im. - pocieszyła ją Julie.
Zielonooka zacisnęła palce na materiale kamizelki jak gdyby znowu miała za chwilę się wściec, i pewnie by to zrobiła gdyby nie głos Ace:
-Chol...era.
Obie dziewczyny jak i doktor Michael, podniosły na niego oczy.
Grit właśnie podnosił się zdezorientowany z kanapy.
Rozdział 98: Odwet
-Więc działamy nie? - spytała Runo, gdy tylko przestali wpatrywać się w czarny obraz nieaktywnej kamerki.
Gus przez dłuższą chwilę nie odpowiadał.
-Jasne. - odpowiedział w końcu na pytanie Misaki, zmarszczywszy wcześniej brwi. Myślał nad czymś w skupieniu z uwagą wpatrując się w podłogę jakby ona miała mu podsunąć jakiś pomysł czy przysłużyć się radą.
-No to co my tu jeszcze robimy? Ruszajmy! - Julie wystrzeliła dłoń zwiniętą w pięść do góry. Ona i Runo podeszły do Alice. Chłopcy ani drgnęli.
-Zaczekajcie. - zatrzymał je Gus. - Ktoś musi zostać tutaj z Ace'am. - wskazał na Grita leżącego na kanapie.
-Ale doktor Michael może z nim zostać, prawda? - Runo popatrzyła z nadzieją na starszego mężczyznę. Wiedziała bowiem że jeśli ten się nie zgodzi to obowiązek czuwania przy szarookim spadnie na nią i na Julie i Alice, a tego bardzo nie chciała.
-A co jak Ace się obudzi i zechce polecieć za nami? - spytał Gus. - Ktoś musi go powstrzymać w razie czego.
-Gus chyba nie sądzisz że my będziemy w stanie go powstrzymać? - spytała Julie. - Przecież ledwo tobie i Shun'owi się to udało!
-Dostał leki więc nerwy mu nie puszczą. - przypomniała Runo.
-Działanie środków uspokajających w końcu minie, ale chęci Ace'a do podążenia za wami nie! Nie powstrzymamy go kiedy się dowie że polecieliście tam aby ich ratować bez niego! - głos srebrnowłosej był nieco podniesiony.
-Ale Mistrzyni, może udałoby się wam w jakiś sposób przekonać go że... - Baron nie dokończył. Nie wiedział za dobrze co ma powiedzieć.
-Jasne. Wyperswaduj takiemu Ace'owi cokolwiek z głowy kiedy jest przejęty. - Runo przewróciła oczami. Czuła na nowo wzbierającą w sobie złość.
Gus próbował im w delikatny sposób powiedzieć że muszą zostać! Przecież też mogły się przydać!
"Nic z tego Gus. Ja tu nie zostanę. Nie będę tutaj siedziała bezczynnie ze świadomością że Dan jest w pałacu Vexosów w niebezpieczeństwie." - spojrzała na swoje buty gdy tylko pomyślała o Danielu.
-Nie martw się. - poczuła dłoń Julie na lewym ramieniu. - Dan to wspaniały i odważny Wojownik. Nic mu nie będzie. - rzekła cicho, bezbłędnie odgadując myśli Runo.
-W to akurat nie wątpię. - odparła dziewczyna. - I nie martwię się o niego, co to to nie. - dodała.
-Oczywiście. - Makimoto objęła ją ramieniem.
-Tak czy siak nie ma mowy. My tu nie zostaniemy! - Runo ostatnie słowo prawie że wykrzyczała.
-A może to...nie taki zły pomysł? - spytała niepewnie Tigrerra.
-Ja chyba się przesłyszałam! Tigrerro! - niebiesko-włosa gniewnie tupnęła nogą obutą w pantofelek.
-Popilnowalibyśmy Ace'a, to też jest jakaś pomoc. - wtrącił szybko Gorem.
-Runo nie denerwuj się tak. Jak mus to mus. - Julie zdążyła się już pogodzić z tym że zostaje w domu.
Runo zwinęła obie dłonie w pięści.
Nie usłyszawszy żadnych innych słów sprzeciwu ze strony zielonookiej Julie odezwała się prędko, wykorzystując okazję która równie dobrze za sekundę mogła jej przemknąć koło nosa.
-To ruszajcie szybko. - powiedziała.
-Ale, jak będzie można utrzymywać ze sobą stały kontakt? No jeśli mówisz Gus że czasami coś w pałacu szwankuje zakłócając przy tym wszelkie sygnały to... - Alice nie czuła się komfortowo z myślą że może ich czekać powtórka z rozrywki. -Komórka? - podsunęła Julie. - Chociaż nie w pałacu może nie być sygnału. - szybko się zreflektowała.
-Wiecie to wszystko od czegoś zależy. Jeżeli wszystko będzie dobrze działać i jeżeli nie znajdziemy się nie wiadomo na jak niskim poziomie w pałacu...
-...to wszystko będzie grać. - dokończyła za Gus'a Julie. - W miarę. - dodała.
-Dokładnie. - potwierdził Gus.
-No to wy lećcie, a my tu zostaniemy i popilnujemy Ace'a. - Wojowniczka Subterry zwróciła się do Gus'a, Shun'a, Barona, Marucho i Alice.
-Będziemy starali się utrzymywać z wami kontakt tak długo i często jak tylko się da. - zwrócił się do nich doktor Michael.
- Tylko postarajcie się nie wpaść w kłopoty. - poprosiła na końcu Julie.
-Postaramy się. - zapewnił ją Gus.
Gehabich wyjęła Kartę Teleportacji i już po chwili ich nie było.
-Eh...nieźle nas uziemiłeś. Wielkie dzięki Ace. - fuknęła Runo w stronę nieprzytomnego chłopaka.
Julie pokręciła głową z politowaniem, po czym wyjęła telefon z kieszeni i weszła w kontakty. Gdy tylko znalazła numer Shun'a od razu go wybrała.
-Jesteście tam? - spytała tylko po to, aby upewnić się czy ją słyszą.
-Tak. - usłyszała odpowiedź Kazami'ego.
-To świetnie. Czekaj Shun, będziemy mówić przez wideo-rozmowę. - Makimoto rozłączyła się, i wybrała opcję rozmowy za pomocą kamerki. - No za dużo to tam nie widać. - przyznała.
Korytarz którym szli Wojownicy był pogrążony w półmroku. Makimoto zdołała wyłapać swoimi atramentowymi tęczówkami jedynie kontury sylwetek kolegów i Alice.
-Przykro mi, ale nie włączę na razie latarki. - ton głosu Shun'a był spokojny.
-Wiem. Skoro gantlet Spectry jest w laboratorium Clay'a to gdzie jest jego właściciel i Mira? - spytała Julie.
-Na najniższym poziomie. - odpowiedział Gus. - Tam też najpewniej są Dan i Elz. Najpierw pójdziemy po gantlety, a potem po Wojowników.
Julie, Runo i doktor Michael usłyszeli jak reszta mu przytakuje mruknięciami.
-Ja pierdole. - mruknęła ni z tego ni z owego Runo.
Nadal była zezłoszczona. Makimoto w tym czasie wyjęła kabel USB podpięła go do telefonu, a drugi jego koniec do komputera Marukury. Na dużym ekranie wbudowanym w ścianę pojawił się obraz ciemnego korytarza, chłopaków oraz Alice.
-Teleportowałaś nas w dobre miejsce Alice. - pochwalił ją Gus. - Stąd już nie daleko do laboratorium.
-Pomyślałam o ostatnim miejscu do którego się teleportowałam, to wszystko. - odparła Alice, choć nie było to potrzebne.
Szli prowadzeni przez Gus'a, nic nie mówiąc. Dwie Wojowniczki i rosyjski naukowiec też się nie odzywali. Patrzyli w napięciu na to co dzieje się w pałacu. Żadne z nich nie śmiało się odezwać. Podobnie jak gracze wykonujący w tym czasie misję.
Z nagła przytłumiony nieco trzask jakiejś średnio mocnej materii, zmącił ciszę zasianą przez strach.
Baron spojrzał na swoje stopy. Uniósł prawą nogę i zobaczył małe roztrzaskane urządzenie.
-Czy to nie jest... - Baron podniósł odłamki i spojrzał na Gus'a. - wasz szpieg?
-Tak, to on. - odrzekł Gus wpatrując się w zniszczoną kamerkę.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało, naprawię go. - Grav schował do kieszeni to co zostało z robocika. - To robota Shadow'a i...to tutaj.
Shun, Alice i Marucho podnieśli na niego wzrok.
-Naprawdę? Nie gadaj! - Preyas odezwał się zbyt głośno, za co został zbesztany przez Elfin.
Niebiesko-włosy obrócił się w bok i wskazał na drzwi przed nimi.
-To właśnie stąd pochodził obraz z kamery nim zjawił się Shadow. To on najprawdopodobniej wyłączył kamerkę, ale ostatecznie żywot szpiega zakończył Baron. - wyjaśnił Gus.
Na twarzy Leltoy'a pojawiła się mieszanina strachu i wstydu.
-Nie mam do ciebie o to żalu, nie mam nawet do tego prawa. - dodał Gus.
-Jak otworzymy drzwi? - spytała Alice.
Gus podszedł do drzwi i wpisał jakiś kod. Klawiatura panelu do wpisywania hasła podświetliła się na czerwono. Hasło było błędne. Chłopak pomyślał chwilę, i spróbował znowu. Tym razem wpisał nieco więcej znaków używając najwyraźniej bardziej skomplikowanych kombinacji.
Klawiatura podświetliła się na zielono i drzwi się otworzyły.
Weszli do pomieszczenia.
-Widzę że Clay zmienił pracownię. - spostrzegł Gus, rozglądając się wkoło.
Pokój nie był duży, mieścił w sobie jedynie stolik przy nim dwa krzesła, oraz komputer przy którym również było krzesło, no i jeszcze blat który ciągną się od komputera wzdłuż całego pomieszczenia.
-Więc to nie jest laboratorium w którym zazwyczaj przesiaduje? - spytała Alice.
-Nie.
-To ile on ma takich pomieszczeń? - spytał Nemus.
-Sporo. Samych hal do testów ma przynajmniej z pięć.
-Zaskakujące. I to wszystko pomieściło się w tym pałacu? - spytał Nemus.
-Wiesz, nie jest on mały, więc to żaden problem.
-Nie sądziłem że tak łatwo pójdzie nam złamanie hasła. Musiało być bardzo łatwe. - przyznał Baron.
-Bo było. Z początku użyłem starego hasła, chcąc sprawdzić czy przypadkiem nie będzie pasowało, ale okazało się że zostało ono zmienione.
-I zmienili akuratnie na takie łatwe? Co za idioci! - stwierdziła Elfin.
-Kurczę, chyba nikt nie ma łatwiejszych zabezpieczeń od nich! - zawtórował jej Preyas. - Co za frajerzy, nawet na porządne zabezpieczenia się nie wysilili.
-Nie do końca. O trudności hasła decyduje jego zastosowanie. To hasło było tylko do otwarcia tudzież zamknięcia drzwi, więc aż tak trudne nie było. Przynajmniej dla mnie. - szybko przygasił ich hejterskie zapędy Gus.
-Ale te drzwi są od laboratorium w którym Clay może przechowywać ważne informacje! - Elfin położyła wyraźny nacisk na "laboratorium", "ważne" i "informacje".
-Tak, ale wszystkie te ważne informacje przechowywane są w komputerze. Bez niego to laboratorium jest tak naprawdę bezużyteczne. - zielonooki podszedł do blatu.
-No to w takim razie po co zabezpieczać drzwi skoro wszystko to co istotne znajduje się w jakimś pececie? - spytał Preyas.
Gus mimowolnie pokierował swe oczy do góry w geście zirytowania i jednoczesnej pobłażliwości. Pytanie bakugana Aquos'a wydało mu się niemądre. Zdawał sobie jednak sprawę z tego że momentami te dwa bakugany lubią być dociekliwe, a przynajmniej tak słyszał od Marucho.
-Dla dodatkowej ochrony. - odparł.
-Ta ochrona nie jest za dobra, tak delikatnie mówiąc. Ja na ich miejscu użyłbym bardziej skomplikowanych sposobów bezpieczeństwa. Na przykład połączyłbym skomputeryzowany mechanizm drzwi z jakimś przenośnym urządzeniem albo komputerem, albo użyłbym zabezpieczeń na DNA, wiecie odciski palców i tym podobne. Skuteczne byłoby także zabezpieczenie przy użyciu kodu binarnego, albo chociaż wyrazów od tyłu.
Gus na moment uśmiechną się lekko słuchając wywodów Preyas'a. Widać że to bakugan Marucho.
-Niestety tutaj hasło mogła składać się jedynie z cyfr. - odpowiedział. Zbliżył dłoń do ściany po stukał w nią. Szedł i stukał w nią tak długo aż nie usłyszał charakterystycznego dla metalu dźwięku.
- Tutaj. - szepną do siebie i wcisną mały kwadratowy przycisk zakamuflowany tak, aby wyglądał jak część ściany. Po chwili większa część ściany o tym samym kształcie przesunęła się w bok.
Wnętrze tej kryjówki było ciemne, ale mimo to Grav dostrzegł jej zawartość: cztery gantlety, dwie Karty Teleportacji i trzy bakugany w małych, szklanych komorach kriogenicznych w kształcie walców.
Wyjął je i położył na stoliku.
-Wilda! Helios! Legroid! - zakrzykną trzy razy Baron.
-A to gantlety Miry, Dana, Spectry i Elz. - zauważył Shun.
Były Vexos zaczął wciskać kilka klawiszy u spodu obu komór. Nie upłynęło nawet kilka chwil, a ich metalowe wieka otworzyły się z sykiem. Będące w nich bakugany przestały się unosić i spadły na ich dno.
Gus wyjął je. Baron zabrał gantlety, a Alice karty.
-Co...co się dzieje? - spytał Wilda otwierając się.
Helios i Legroid wydali z siebie mruknięcie typowe dla kogoś kogo obudzono i także się rozwiną.
-Uratowaliśmy was. Powiedzcie co się stało? - spytał szybko Kazami.
-Nie ma tu ani Drago, ani Centuriona, co było z resztą do przewidzenia. - powiedziała Ingram.
-Pewnie Clay je ma. - odezwał się Gus. - Dobra, lecimy.
Skierował się go wyjścia i już miał opuścić pokój kiedy czyjaś ręka go zatrzymała. Odwrócił się i zobaczył trzymającą go za nadgarstek Alice.
-A może...sprawdzimy ten komputer? - spytała. - Być może natrafimy na coś ciekawego jak na przykład plany tej Alternatywnej Broni.
-Nie mamy na to czasu, a poza tym tylko Clay zna hasło. Złamanie kodu dostępu do drzwi to pestka w porównaniu z tym. - wskazał na monitor komputera. - Żeby dostać się do zawartości jego dysku musiałbym tu posiedzieć trochę dłużej, a na to nie mogę sobie teraz pozwolić.
-Przy pomocy Marucho na pewno... - Gehabich nie dokończyła.
-Dosyć gadania, lećmy. - zaordynował Legroid.
Humorek mu dopisywał. Jak zwykle z resztą.
-Innym razem. - odpowiedział Gus do Rosjanki.
Wyszli z laboratorium.
-Może przeteleportujemy się tam? - zaproponowała Alice wyjmując swoją Kartę Teleportacji.
-Julie jesteście tam? - spytał Shun i uniósł telefon na wysokość twarzy.
-Tak, a...UWAŻAJ! - wrzasnęła Julie.
Kazami odskoczył unikając w ten sposób batu Mylene, czego niestety nie można było powiedzieć o telefonie. Elektryczny sprzęt roztrzaskał komórkę na kawałki.
-Kiedy Shadow powiedział mi o twoim szpiegowskim urządzeniu od razu wiedziałam co się święci. - rzekła Vexoska.
-Aaaaaa! - zapiszczała Alice.
Shadow ścisną ją za nadgarstki. Stojący obok niego Lync pozbawił rudowłosej wszystkich trzech kart. Gehabich w jednej chwili się przeraziła.
-I co masz teraz zamiar zrobić Mylene? - spytał dziewczynę Gus zakładając gantlet.
-No jak to co? Wtrącimy was do więzienia tak jak piątkę waszych przyjaciół.
-Ja pytałem co masz zamiar zrobić teraz. - Grav położył nacisk na ostatnie słowo.
-Chcesz walczyć tak? No więc dobrze, w takim razie walczmy. Sprawię że będziesz mnie błagał o litość tak jak twój Mistrz! - Farrow od razu zrozumiała o co mu chodzi.
Gracz domeny ziemi uśmiechną się. Wiedział że dziewczyna blefuje.
-Łżesz. - odparł z pewnym siebie uśmieszkiem.
Jeśli ona miała zamiar go wkurzyć to słabo jej to wyszło.
Mistrz był w celi tak?
Pora wziąć na niej odwet za Mistrza Spectrę.
niedziela, 19 marca 2017
Rozdział 97: Przewrotny los.
-...i od razu wracaj. - skończył mówić Gus.
Alice skinęła głową. Właśnie skończyli powtarzać plan który Alice miała zrealizować. Wszyscy mieli już serdecznie dość tego natłoku spraw, a samo słowo "plan" nie wywoływało u nich pozytywnych reakcji. Musieli się dowiedzieć co stało się z Mirą i Keith'em.
Julie siedziała na kanapie i wystukiwała smsa na swoim smartfonie firmy BlackBerry. Kolejnego już tego wieczoru. Ace nadal nieprzytomny leżał na drugiej kanapie. Makimoto wypuściła powietrze ustami i po wysłaniu smsa włożyła telefon do tylnej kieszeni spodenek.
-I nie stresuj się. - Gus uśmiechną się pokrzepiająco i położył dłoń na ramieniu rudowłosej.
Rosjanka odpowiedziała mu uśmiechem.
-Wiesz obecnie jest to dość trudne zadanie. - przyznała.
-Wiem, ale musisz spróbować.
-Jak tak dalej pójdzie to nie zginiemy od broni Zenohelda, tylko od nadmiaru stresu. - przyznała Julie.
-Stres zabija. Faktycznie coś w tym jest. - zgodziła się Runo.
Alice odetchnęła głęboko i spojrzała na wszystkich Wojowników i na swojego dziadka.
-Jestem gotowa. - powiedziała w końcu. Wyjęła Kartę Teleportacji Maskarada i posłała przyjaciołom ostatnie spojrzenie nim zniknęła.
***
Alice rozejrzała się. Była w jakimś ciemnym korytarzu. Ścisnęła robota-szpiega którego trzymała w lewej dłoni. Szybko go włączyła modląc się w duchu, aby nikt nie pojawił się na korytarzu. Dłonie lekko jej się trzęsły, ale jakoś zdołała je opanować. Nie miała ochoty, zostawać w tym miejscu dłużej niż to było konieczne. Kiedy owad się włączył, zaczął z zawrotną prędkością poruszać małymi skrzydełkami i uniósł się w powietrze. Alice odetchnęła głęboko patrząc jak robocik kołysze się nieco jak to zwykle robił owady. Uśmiechnęła się i wróciła do Wardington.
***
-Świetnie, teraz nasz szpieg namierzy gantlet Mistrza Spectry. - powiedział Gus. Na ogromnym monitorze w jeszcze większym pomieszczeniu w którym znajdowało się tylko biurko przy którym zawsze Marucho rozmawiał z Wojownikami na czacie, obserwował pałacowy korytarz z perspektywy mechanicznego owada. W pałacu było ciemno więc robot przełączył się na tryb nocny.
-Noktowizor, kontakt...rany co to urządzenie jeszcze w sobie ma? - spytała Julie.
Gus uśmiechną się.
-Wydaje mi się że wszystko. - powiedział. - A przynajmniej wszystko co jest niezbędne do szpiegowania.
-Mam tylko nadzieję że gantlet Spectry będzie na ramieniu swojego właściciela. I że to samo będzie z gantletem Miry. - głos Misaki był nieco zaniepokojony.
-Ja też. - przyznał Marucho.
-Za niedługo pewnie przekonamy się jak jest. - Gus skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na dotykowe urządzenie wielkości telefonu komórkowego. Sprzęt pokazywał trasę którą przemierzał robot - owad. Poszczególne pomieszczenia na ekranie były podpisane. Było to coś w rodzaju GPS-u. Tylko że to urządzenie pokazywało im nie to gdzie oni teraz są, ale to gdzie jest szpieg.
W pewnym momencie robocik zatrzymał się przed jakimiś drzwiami.
-Hm? - zareagował Gus.
-Co jest? - spytała Julie.
-Coś nie tak? - dodała pytanie Alice.
-Yyy...cóż...wszystko wskazuje na to że gantlet Mistrza jest w laboratorium profesora Clay.
-Nie słychać żadnych głosów z wewnątrz. - wyszeptała Julie tak jakby ktoś kto znajdował się po drugiej stronie ekranu mógł ich usłyszeć.
Niebiesko-włosy zamyślił się przez chwilę.
-Chyba wiem jak możemy się przekonać o tym czy ktoś jest w środku. - Gus wziął do ręki dotykowe urządzenie i zaczął coś na nim robić. Efekty jego poczynań były widoczne na ekranie. W pewnym momencie ekran stał się czarny, w następnym noktowizor się wyłączył, a jeszcze w następnym stał się niebieski, a przy krawędziach był fioletowy. Na moment monitor stał się czarny, ale już po chwili był znowu niebiesko-fioletowy z tym że po środku było widać plamę kolorów: pomarańczowego, żółtego i czerwonego. W pewnej odległości od tego obiektu mieniącego się ciepłymi barwami, znajdował się punkt który pulsował na biało.
-Gus co ty właśnie zrobiłeś? - spytała Julie. - To jakieś połączenie kamery termowizyjnej z urządzeniem które pozwala widzieć przez ściany?
-Tak. - odpowiedział jej.
-Nie przesadzałeś kiedy mówiłeś że ten sprzęt ma wszystko co potrzebne jest do szpiegowania. - oczy Julie przypominały teraz dwa spodki. - Tyle opcji w tak małym wynalazku. To zadziwiające, a jednocześnie straszne.
-Dobra czyli w środku ktoś jest. - zaczęła Runo. - Wiemy to doskonale, ale co to jest to białe? To które pulsuje.
-To gantlet Mistrza. - oznajmił smutno Gus.
Na jakąkolwiek reakcję ze strony reszty trzeba było poczekać parę dobrych chwil ponieważ wszyscy oniemieli.
-Czyli...to już pewne? Oni zostali schwytani? - spytała Runo.
-Najwyraźniej tak. - odparł były Vexos.
-Ale...gdzie w takim razie jest gantlet Miry? Czemu to nie pokazuje i jej gantletu? - spytała Alice.
-Szpieg miał znaleźć tylko gantlet Mistrza. Sądziłem że to logiczne że skoro namierzy gantlet Pyrus'a to wiadome będzie że jest tam też i gantlet Subterry. - wyznał zielonooki.
-No dobrze, ale pomyślmy co dalej. Wszystko wskazuje na to że i oni zostali chwytani. Musimy więc ich stamtąd wydostać. Jak więc to zrobimy? - spytał Shun.
-Mistrz Shun ma rację. - zgodził się Baron.
-Może... - zaczął doktor Michael, ale jakiś głośny rechot przerwał mu w połowie.
Twarze wszystkich skierowały się na monitor.
Zobaczyli twarz Shadow'a. Śmiał się i jak zwykle miał wywalony jęzor.
-O, a co my tu mamy? Czy to przypadkiem nie jest Gus'a? - zapytał albinos śmiejąc się. - No, no, no. Ktoś tu przyleciał na przeszpiegi tak? - spytał prosto w oko kamerki. - Nic z tego Wojownicy.
-O kurwa, tylko nie to. - Makimoto zasłoniła sobie usta dłonią obserwując obraz który rozgrywał się przed ich oczami.
Prove zasłonił obiektyw kamerki, a potem przez ekran przeszedł blask informujący o wyłączeniu się kamerki.
-Nie no to jest chyba jakiś żart. - wymamrotała Runo starając się zachować spokojnie.
Rozdział 96: Kłopoty przez duże "K".
Cisza panująca w celi w której znajdowała się piątka graczy Bakugan, stawała się koszmarnie nieznośna. Czarownica Karo dala się nie ocknęła, a reszta nie bardzo wiedziała czym ma się zająć. Z braku lepszych rzeczy do roboty, Elz przypatrywała się każdemu ze swoich przyjaciół.
Patrząc na ich twarze zastanawiała się o czym mogą w tej chwili myśleć.
Robiło jej się słabo, za każdym razem kiedy przypominała sobie że tam, gdzieś wysoko na górze jej bakugan, jej Centurion zwija się z bólu i walczy o życie jak zwierze w potrzasku.
Jednocześnie mając w głowie makabryczne obrazy z męczarni jakim poddawane były bakugany, dziewczyna przypomniała sobie że kiedy Dragonoidy się próbowały się wydostać, to użyły wtedy bardzo potężnej mocy. Mocy Rdzeni. I wtedy na moment serce zamarło jej w piersi. Centurion użył potęgi Rdzenia Ciszy. Rdzenia który niszczy. Który sam jeden nie czyni niczego dobrego. Nigdy, wcześniej jak długo się znają, on nie użył tej mocy. Nigdy, przenigdy. Dlatego że ta moc niszczy. Siejąc zamęt i chaos. Sama nie jest dobra. I tylko w połączeniu z Nieskończonością, jest w stanie utrzymać wszystko w całości. Te dwie siły wzajemnie się równoważące jedynie razem są silne.
"Dlaczego Centurionie? Dlaczego dopiero teraz?" - pomyślała smutno.
Brettley popatrzyła na lidera Młodych Wojowników. Patrzył smutno w podłogę.
-Nie może tak dalej być. - wymamrotał Dan. - Jezu, musimy się stąd wydostać. Nie jestem w stanie ułożyć żadnego sensownego planu. Nic, zero! Jedna wielka pustka w głowie.
-Nie wolno się poddawać. - powiedziała Mira. - Nie wszystko jeszcze jest stracone. Jeszcze mamy szanse wygrać.
-Nie twierdzę że nie, ale...sama musisz przyznać że okoliczności w których się znaleźliśmy nie są nam na rękę. Powinniśmy teraz być u Marucho, wraz z Centurionem i Drago, a nie nadal tkwić w tym miejscu. Ta wizyta u Vexosów nie tak miała się zakończyć.
-Najwyraźniej los chciał inaczej. Teraz trzeba jedynie myśleć o wydostaniu się stąd. - głos Miry trochę załamał się przy ostatnim słowie. Nabrała powietrza i wypuściła je z płuc walcząc z napływającymi do oczu łzami.
-Mira, co jest? - spytała Elz.
-Nic, nic. - szybko odpowiedziała dziewczyna.
-Łżesz. Przecież widzimy że coś jest nie tak. Chodzi o profesora, tak? - spytał Dan.
Mira drgnęła i uciekła spojrzeniem w bok. Ich ojciec...jak mógł zrobić im coś takiego? Swoim własnym dzieciom! Własnym dzieciom do cholery!
-Dan, ja nie chcę o tym rozmawiać. Nie mam ochoty. - odparła ruda nadal na nich nie patrząc.
Czyli jednak.
-No dobrze. Jeśli nie chcesz to cię nie zmuszę do zwierzeń, ale jeśli chciałabyś o tym porozmawiać to...jesteśmy obok. - powiedział i uśmiechną się.
Fermin odwzajemniła uśmiech.
-Dzięki.
***
Mira patrzyła na Elz przytuloną do Dana. Oboje zasnęli jakieś pół godziny temu. Mogło wydawać się to śmieszne bo przecież mieli wymyślać plan ucieczki stąd, a nie spać, ale Mirze obecnie było to na rękę. Nie chciała aby Dan patrzą na nią przenikliwie. Po jego pytaniu poczuła się jeszcze gorzej. Skąd Dan wiedział że powodem jej smutku jest właśnie profesor Clay? Fermin pokręciła delikatnie głową. Skąd Dan wiedział...Wiedział bo było to oczywiste. W końcu co innego w tym pałacu mogło ją zasmucić? Z Keith'em się pogodziła, więc zostawał tylko ojciec. Dziewczyna poczuła jak łza spływa jej po policzku. Dawniej Keith wywoływał u niej łzy, a teraz ojciec. Ale przecież odzyskała Keith'a, więc może i ojca...odzyska...Nie! Keith potrafił ranić, ale jej nigdy by nie zranił! Mira ukryła twarz w kolanach. To jest kłamstwo. Keith ją zranił...ale już naprawił swój błąd. Tak. Właśnie. Naprawił. Tata też naprawi. Na pewno naprawi. Musi naprawić. Musi...
I choć Mira w tej chwili czuła ogromny żal do ojca, i w tej chwili go nienawidziła to nie potrafiła pozbyć się z serca tej jednej iskiereczki która nie pozwalała umrzeć miłości do rodziciela. To przecież jej ojciec! Jej brat też święty nie jest, też grzeszy jak każdy! Liderka Ruchu Oporu Bakugan nie wiedziała co ma zrobić. Była wściekła i jednocześnie zrozpaczona. Ma ojcu odpuścić czy może nie? Z jednej strony potraktował ich podle, tak nie postąpił by żaden rodzic...a z drugiej strony...
Keith widząc rozdarcie siostry wyszeptał jej imię. Ona wzdrygnęła się. Przez tę tułaczkę przez nieokiełznany las sprzecznych myśli zupełnie zapomniała o tym gdzie jest.
Pałac Vexosów.
Cela.
Dan.
Elz.
Keith.
Nastolatka odwróciła się w stronę brata.
-Tak?
Keith posłał jej wymowne spojrzenie.
Przysunęła się do ściany, by być bliżej niego.
-Myślisz o nim prawda? - spytał. Miał na myśli ich ojca. - Daj spokój. On już przepadł. Jest zwykłym zerem. Nic niewartym...
-Keith proszę przestań. - Mirze łzy stanęły w oczach.
Czuła do ojca nienawiść, ale mimo to...Zacisnęła dłoń w pięść. On ich źle potraktował! Ha! Źle to mało powiedziane! A skoro tak ich skrzywdził to ona teraz nie powinna reagować w ten sposób na obraźliwe słowa kierowane w kierunku ojca. Powinna zgodzić się z Keith'em. I chciała to zrobić. Bardzo. Ale jednak...coś jej nie pozwalało. Chodź bardzo chciała to nie mogła.
"Nie. Ja, ja...chcę...nie mogę teraz bronić taty! Nie mogę! On zachował się wobec nas strasznie. Wobec Keith'a i mnie! Już kiedyś nas się wyparł! Powiedział że nie ma już syna i córki więc niech tak będzie!" - postanowiła sobie w myślach. Spotęgowało to jej gniew i sprawiło że stała się nieczuła na jakiekolwiek myśli o ojcu. Przynajmniej na razie. Nie wiadomo jak długo się ten stan utrzyma.
-Przepraszam. - powiedziała. Czuła się tak jakby go zdradziła. Bo nie wyraziła aprobaty wobec słów które słał pod adres ich rodziciela. - Masz rację. On jest zwykłym zerem. - wyszeptała i oparła głowę o ramię Spectry. - Nic nie wartym śmieciem. Tak jak wszyscy Vexosi.
I choć na moment poczuła ukłucie w sercu to nie miała zamiaru wycofać tych słów.
Nie dopóki ich ojciec nie zmądrzeje. O ile to w ogóle jeszcze jest możliwe.
Mira chwyciła Keith'a za dłoń i splotła ich palce. Spectra ścisną jej dłoń tak jakby chciał oznajmić że nie ma nic przeciwko.
Matka nie żyje, a ojciec...cóż...też w pewnym sensie jest martwy. Można więc powiedzieć że teoretycznie są sierotami. I pewnie miałoby to jakieś znaczenie gdyby nie fakt że już są dorośli (no Mira prawie) i potrafią lepiej sobie radzić z takimi rzeczami.
-Keith. - głos rudowłosej brzmiał tak jakby po cichu płakała.
-Hm?
-Pamiętasz mamę?
Spectra spojrzał w jakiś punkt przed sobą jakby usiłował sobie coś przypomnieć.
-Trochę. - padła po chwili odpowiedź.
-Ja jej nie pamiętam. - przyznała cicho Mira.
-Zmarła jakiś czas po twoich narodzinach. Nie dziwne więc że jej nie pamiętasz.
-Wiem. Jaka ona była?
-Była...wspaniała. - powiedział po chwili, jakby te słowa wymagały namysłu. - Dobra. Zawsze się uśmiechała. Nawet jak sobie coś zrobiła: skaleczyła się, albo upadło to zawsze z pogodnym uśmiechem odpowiadała że nic się nie stało. Zawsze przed zaśnięciem opowiadała mi bajki, albo śpiewała kołysanki w rytm pozytywki którą zawsze miałem na szafce nocnej. - opowiadał. Nie lubił rozmawiać o matce, strasznie nie lubił. Wiedział jednak że to co w tej chwili mówi ma dla Miry znaczenie, ponieważ jej nie było dane poznać Velsorii tak jak jemu było to dane.
-A bardzo nas kochała? - spytała. Pytanie było strasznie głupie, ale Mira po prostu musiała to usłyszeć.
-Najbardziej na świecie. - odpowiedział.
-Jak myślisz...jest z nas dumna?
Pytanie to nie spodobało się Spectrze.
-Nie wiem. - dał jej odpowiedź.
Mira przyjrzała się bratu. Nie tylko on mógł pochwalić się bezbłędnym odczytywaniem myśli, mimiki, nastrojów. W tym momencie i ona mogła wykazać się podobną zdolnością. Dziewczyna widziała że Keith'a nie zachwyciło to pytanie.
-A ja myślę że jest. - powiedziała ściskając jego dłoń. - Jest dumna z tego że ma takie dzieci.
Mira nie była pewna czy przekona tym brata. Przecież on robił rzeczy z których raczej dumnym się być nie powinno. Wiedziała jednak że nawet Keith'owi przydadzą się słowa otuchy. Słowa które choć trochę pomogą i jemu i jej samej.
-Jestem pewna że ona czuje ogromne szczęście przez fakt że ma takiego wspaniałego syna i wspaniałą córkę. - Fermin uśmiechnęła się lekko do brata.
On odpowiedział jej krótkim uśmiechem.
***
Profesor Clay siedział przed ekranem komputera. Rozmyślał o słowach które kiedyś usłyszał od Mylene. Ona i reszta Vexosów byli tamtego dnia na hali, a dokładniej w pomieszczeniu które umiejscowione było pod sufitem w hali. Niebiesko-włosa zasugerowała wtedy że metody którymi posługuje się profesor są mało skuteczne i że jeśli będzie je stosował to prędzej zabije bakugany, aniżeli wyciągnie z nich to co jest im potrzebne. I od tamtej pory zaczął myśleć nad stworzeniem urządzenia które w szybki sposób wyssie z Dragonoid'a i Centurionix'a Rdzenie. Robił to w tajemnicy przed Vexosami. Oni nie mieli o niczym pojęcia, za to król miał. Po dość niemiłych rozmowach z Zenoheldem, Clay stwierdził że musi przyśpieszyć pracę. Miał już gotowy plan owego
przyrządu brakowało mu jedynie części do zbudowania go. Długo zastanawiał się skąd mógłby skombinować potrzebne mu materiały do budowy urządzenia. Posiadał długą listę odpowiednich kontaktów: najlepsi naukowcy, technicy, rekiny biznesu, wszystko co najlepsze i co najważniejsze - wszystkie te znajomości miały spore (aczkolwiek ograniczone) wpływy. Pytanie tylko kogo poprosić o pomoc? Odkąd uciekł wraz z królem i Vexosami z Vestali nie wiedział co działo się na jego ojczystej planecie. Od swojej ucieczki nie kontaktował się też z żadnym ze swoich wpływowych znajomych. Musiał dobrze się zastanowić. Grube ryby nie robią nigdy niczego bezinteresownie. Musi zaoferować im coś w zamian za pomoc. Coś co ich przekona. Hm...ratunek od śmierci?
Po chwilowym zamyśleniu Clay doszedł do wniosku że najbezpieczniejszym wyjściem będzie zasięgnięcie rady. Rady u kogoś dobrze zorientowanego. Zaczął pisać wiadomość do tylko sobie wiadomego odbiorcy.
Potrzebuję materiałów do nowego projektu.
Wiesz kto może mi je zapewnić?
Po odpowiednim zaszyfrowaniu wszystkich danych dotyczących wiadomości wcisną "Wyślij" i wiadomość poleciała w odpowiednie miejsce.
Nie musiał długo czekać na reakcję. Odpowiedź przyszła po dwóch minutach.
To nie mój problem.
Krótko, zwięźle i na temat. Profesor przetarł oczy dłońmi walcząc ze zmęczeniem. I jak tu teraz się dogadać? Na ekranie wyświetliła się kolejna wiadomość od tego samego adresata.
Wiesz do kogo się w takiej sytuacji
zgłosić. On zawsze ma czas.
Profesor szybko zaczął wystukiwać odpowiedź. Może jednak uda mu się. Może jednak.
A co jeśli się nie zgodzi?
Wcisną "Wyślij" i poczekał. Tym razem odpowiedź się ociągała. Co jest? Poprawił okulary na nosie i z uwagą zaczął wpatrywać się w monitor.
Jeśli twoja oferta będzie dość
atrakcyjna to na pewno się zgodzi.
Wszystko zależy od tego co mu zaoferujesz.
Aha. Czyli jeśli nie zaproponuje mu czegoś atrakcyjnego to nie będzie mógł liczyć na pomoc. Naukowiec westchną i zaczął pisać wiadomość.
"Dość atrakcyjna" mówisz?
To da się załatwić.
Nie interesuje cię co takiego planuję?
Odpowiedź przyszła po chwili.
Nie bardzo. "Da się załatwić" powiadasz?
Nie sądziłam że dysponujesz środkami które
będą na tyle mocne by przekonać Cela.
No proszę. Ktoś tu wątpi. Przecież to oczywiste że jeśli pracuje się dla samego króla to posiada się odpowiednie środki. I nie chodziło tu tylko o środki pieniężne chociaż one niewątpliwie odgrywały tutaj znaczną rolę.
Dysponuję odpowiednimi środkami,
o to możesz być spokojna.
Już ja wiem jakich argumentów użyć by nakłonić
go do współpracy.
Konwersacja ta mogła wyglądać na miłą pogawędkę, ale wcale taka nie była. Obie strony odnosiły się do siebie z dystansem, i nawet lekką pogardą, choć w mailach nie było to wyczuwalne.
W takim razie, tę rozmowę uważam
za zakończoną.
Profesor zmarszczył brwi. Za kogo ona się uważa żeby kończyć rozmowę?!
Clay zły patrzył na ekran. Jej bezczelność doprowadzała go do białej gorączki.
Na komputerze wyświetliła się kolejna wiadomość.
Swoją drogą sporo cię ominęło.
Do wiadomości dołączono również jakieś zdjęcia. Clay klikną na pierwsze z nich, a ono natychmiast się powiększyło. Było to zdjęcie jakiejś listy. Mężczyzna zmrużył oczy by móc lepiej odczytać, i zamarł. Była to lista członków rodziny królewskiej. Na samej jej górze było imię Zenoheld'a, a pod nim imię Hydrona. Oba przekreślone.
Powiększył drugie zdjęcie. To z kolei przedstawiało drzewo genealogiczne królewskiego rodu. Kilka imion było wziętych w kółko.
Klikną na trzecie.
To zdjęcie było kolejną listą. Tylko że ta lista różniła się od tej pierwszej tym że była to lista uczonych i naukowców Vestali. Tych najlepszych. Clay zauważył że wśród nazwisk na samej górze znajduje się następujące nazwisko i imię: Keith Fermin.
Błękitnooki drgną. Jego syn był na tej liście.
Naukowiec zobaczył że przy nazwisku Keith'a jest pytajnik.
I tylko przy jego nazwisku.
Pod trzema obrazkami była jeszcze krótka wiadomość:
"Królewscy dygnitarze już przeprowadzają surową selekcję. Nie tylko wśród rodziny królewskiej. Wygląda na to że twój synek dostanie twoje stanowisko królewskiego naukowca. Chociaż...ten pytajnik jest dosyć zastanawiający nieprawdaż? Wprost nie mogę się doczekać ażeby ujrzeć nowego władcę na tronie. Oraz jego nowego uczonego. Mam nadzieję że podniosłam ci tym ciśnienie. Swoją drogą paru twoich wpływowych znajomych wykitowało."
Ojciec Keith'a i Miry zamrugał zdziwiony, ale po chwili wszystko do niego dotarło i poczuł wściekłość.
Nowy władca? Nowy naukowiec? Kilku jego znajomych wykitowało? O co w tym wszystkim chodzi do cholery?!
Pośpiesznie zaczął wystukiwać wiadomość.
Powiedz co się dzieje? Będą wybierać nowego władcę?
Nowego królewskiego specjalistę od technologii?
Co znaczy ten pytajnik przy imieniu mojego syna?
Kto konkretnie wykitował?
Tym razem czas oczekiwania na odzew był dłuższy. Znacznie dłuższy ponieważ profesor czekał na odpowiedź dobrą godzinę. Był tak zdenerwowany że nie mógł oderwać wzroku od monitora. W napięciu oczekiwał wiadomości i w tym stanie trwał właśnie przez sześćdziesiąt minut. Zastanawiał się co się dzieje. Co się wydarzyło przez ten czas na Vestali. I kiedy po godzinie otrzymał odpowiedź odczytał ją zdenerwowany.
Była ona krótka, a jej treść mocno go zdziwiła i przeraziła jednocześnie.
Była ona krótka, a jej treść mocno go zdziwiła i przeraziła jednocześnie.
wtorek, 14 marca 2017
Rozdział 95: Niepokój.
W Wardington w domu Marukury od jakiegoś czasu panowała jedna, niezmienna napięta atmosfera. Z początku była ona spowodowana porażką Wojowników w Delcie, teraz jednak powodem było milczenie rodzeństwa Fermin i Elajzy. Nie odezwali się odkąd przenieśli się do pałacu Vexosów.
Młodzi Wojownicy powoli zaczęli już snuć różnorakie domysły odnośnie tego co mogło im się tam przytrafić. Fakt, całej trójce mogło trochę zająć odnalezienie tego czego szukać mieli, ale przecież był z nimi Spectra przed którym nic się nie ukryje. Dodatkowo wiedział on przecież co gdzie jest w pałacu, więc sprawa powinna być prosta i powinni szybko się odezwać do swoich kompanów na Ziemi. Ci jednak milczeli.
Julie już po raz dziesiąty wybrała numer komórki Elajzy.
Ace mimowolnie uśmiechną się. Wiedział że w tej sytuacji było to nie na miejscu, ale po prostu nie mógł się powstrzymać.
-Powiesz co cię tak bawi? - spytała Runo która zdenerwowana nie mogła usiedzieć na miejscu. - Śmieszy cię sytuacja w której się znaleźliśmy tak?
-Nie. Po prostu teraz już wiem że miałem rację. Posyłanie Miry na tą misję było najgłupszym zagraniem na jakie było stać Spectrę! A wy jeszcze nie protestowaliście!
Gus wstał.
-Sugerujesz że Mistrz nie wie co robi? - spytał, ze złością patrząc na Grit'a.
-Tak. Jakim idiotą trzeba być żeby zabierać na misję ranną dziewczynę?! W ogóle jakąkolwiek kontuzjowaną osobę!
Błekitnowłosy podszedł do Ace na tyle blisko że prawie stykali się nosami.
-Jesteś pewien że wszystko już z tobą w porządku? - spytał Grav.
Ace słysząc to zacisną dłoń w pięść wkurzony.
-Tak jestem pewien. A ty? Biedny Gus. Taki smutny bo okazało się że jego wszechmocny pan, wcale nie jest takim ideałem za jaki uchodzi.
Gus odsuną się od niego.
Ace uśmiechną się.
-Co jest? Nie zamierzasz się odgryźć?
-Ja nie bawię się w żadne słowne przepychanki, w porównaniu do ciebie dzieciaku. - odparł gracz Subterry.
-Idź się utop! - wrzasną Grit.
-Właśnie o tym mówię. - Gus posłał mu pełne zniesmaczenia spojrzenie, jakby patrzył na krzykliwego bachora.
Mina zrzedła nieco Ace'owi bo wyszedł na jakiegoś gówniarza lubiącego słowne zaczepki, a przecież miał już te szesnaście lat i należało zachowywać się dojrzale.
Należało reprezentować sobą postawę dorosłego Vestalianina, odpowiedzialnego, z głową na karku, a nie jakiegoś bachora który uwielbia sprzeczać się ze wszystkimi, który lubuje się w słownych docinkach, i prymitywnych odzywkach.
Ace posłał Gus'owi rozgniewane spojrzenie swych szarych tęczówek.
-Martwię się o nich po prostu. Bo wszystko wskazuje na to że zostali złapani. - wyznał Ace. Rzeczą oczywistą było że kiedy mówił "nich" miał tak naprawdę na myśli Mirę.
Misaki tymczasem mruczała wkurzona jakieś niecenzuralne słowa.
-Runo opanuj się. Złość w niczym nam nie pomorze. - Julie spojrzała na dziewczynę Dana.
-Mi akurat pomaga. Niech no ja go tylko dorwę! Pożałuje że się urodził! Dureń, kretyn, łoś, imbecyl, cwel, idiota!
Tigrerra westchnęła. Wiedziała że Runo tak tylko mówi, a tak na serio myśli inaczej. Chce się wkurzać bo wie, że tylko w ten sposób będzie wstanie zagłuszyć targające nią uczucia troski i strachu o Daniela.
-Runo spokojnie. - Alice dotknęła delikatnie ramienia Misaki.
-Co spokojnie?! Wszystko się schrzaniło! Wszystko szlag trafił!
-RUNO! - podniesiony ton Tigrerry sprawił że dziewczyna zamilkła na moment, ale po chwili znów wznowiła rozpoczęła maglowanie w kółko jednych i tych samych obraźliwych słów pod adresem lidera.
Poza wkurzoną Runo nie było słychać nikogo. Każdy snuł domysły co też takiego mogło przytrafić się dzieciom profesora Clay'a.
-Proponuję... - zaczął Gus.
-Co proponujesz? Wyjedziesz z równie tandetnym planem co twój Mistrz? - zawołał Ace.
-Może zamiast zachowywać się jak pięciolatek, dasz mi dojść do słowa i w spokoju wysłuchasz tego co mam do powiedzenia?
Czując że w powietrzu wisi konflikt, Julie postanowiła wkroczyć do akcji.
-Wo, wo, wo. Panowie spokojnie. Ace siadaj, Gus mów.
-Tak to ty możesz mówić do tego pieska Spectry! - krzykną miętowo-włosy wskazując na Gus'a.
-Ace, opanuj się! - zawołał Percival.
-Co się opanuj? Oni mogą tam zginąć!
Julie szepnęła coś do Alice. Rosjanka skinęła głową, wstała i wyszła.
-Więc Gus? Jaki masz pomysł? - spytała srebrnowłosa zwracając się do byłego Vexos'a.
-Osobiście uważam, że to mogło być zwykłe przerwanie łączności i niekoniecznie musiała być to sprawka Vexosów. Podobno niekiedy zdarzało się że coś nie łączyło w pałacu, wiecie za dużo sprzętów i trochę fale wytwarzane przez nie czasami wpadały w drobną kolizję ze sobą co powodowało chwilowe problemy z łącznością. Oczywiście nie wiem jak to dokładnie było, ponieważ nie mieszkałem tam jak inni Vexosi, ale z tego co słyszałem od innych Vexosów to zdarzały się takie sytuacje.
-Czyli sugerujesz że na razie nie mamy się nie martwić tak? - spytał Ace. W jego głosie pobrzmiewał lekki wyrzut.
-Ja tylko mówię co wiem. Puki nie dowiemy się co dokładnie się stało, nie ma sensu wprowadzać zbędnego zamieszania. Sugeruję więc, abyśmy wysłali do pałacu naszego szpiega - tu wyją z kieszeni płaszcza małego robota przypominającego owada - w celu zorientowania się w sytuacji. Co wy na to?
-Jak dla mnie to świetny pomysł! - Julie poderwała się z siedzenia ucieszona faktem że mają jakiś plan. Marucho, Baron, doktor Michael i Shun jej przytaknęli. Jedynymi osobami które nie wyraziły aprobaty była Runo zbyt zajęta narzekaniem na Daniela, Ace który wściekał się niemiłosiernie i Alice która gdzieś wyszła.
-Jeśli Mistrz Spectra i Mira będą mieli kłopoty, od razu polecimy im z odsieczą, a jeśli wszystko będzie w porządku zostaniemy na miejscu i będziemy czekać na nich. - dokończył swój plan Gus i zaczął zmieniać ustawienia owada szpiegującego tak aby służył im za kamerę. - Trzeba tylko jeszcze wysłać go do pałacu.
-O, Alice to zrobi. Przeteleportuje się tam z nim, a potem wróci do nas. - Julie uśmiechnęła się.
-Jeśli tylko się zgodzi. - Gus także się uśmiechną.
Akurat w tym momencie drzwi do salonu otworzyły się i weszła przez nie Alice ze szklanką wody i jakimś opakowaniem. Podeszła do Ace'a i podała mu pudełeczko.
-Co to jest? - fukną chłopak.
-Leki uspokajające. - powiedziała. - Musisz się...opanować. - ostatnie słowo wypowiedziała nieco ciszej i postawiła szklankę na stoliczku.
-Nie mam zamiaru brać jakichś prochów. - prychną.
-Ale musisz. - powiedziała z naciskiem Alice.
-Nic nie muszę! - wrzasną.
-Musisz stary. - dołączył się Baron.
-To ci pomoże. - dodał Marucho.
-Jeśli tego nie wypijesz to nie polecisz z nami. - oświadczyła Julie.
-Nie ma sprawy. I tak nie zamierzałem brać udziału w tym beznadziejnym pomyśle. Zobaczycie on was zgubi tak samo jak ten jego Mistrz zgubił Mirę. - powiedział i wstał kierując się jednocześnie w stronę drzwi.
-Mistrz Spectra nie zgubił Miry. - odparł spokojnie Gus.
-Doprawdy?! Zabrał ją w ciężkim stanie na misję ile jeszcze razy mam wam to powtarzać?! Zgubił nie tylko ją, ale i Dana, Elz, Drago, Centuriona i nas wszystkich! Oto jaki cudowny jest ten twój pieprzony Mistrz! Chrzanisz mi tu o tym że mam się zachowywać dojrzale, a sam nie jesteś lepszy! Popierasz te jego durne pomysły które mogą zaszkodzić nam wszystkim! - wydarł się Grit.
-Ace! - ucięła ostro Julie. - Nie gadaj głupstw! Pleciesz i tyle! Weź te leki na pewno ci pomogą!
-Gówno mi pomogą! Majestat Spectry aż tak was zaślepił? Za niedługo będziecie tacy jak on! - wrzasną i wskazał na niebiesko-włosego. - Myślicie że Phantom jest taki idealny tak? Niepokonany pan wszechrzeczy którego potęga przyćmiewa wszystko inne! Tak uważała kiedyś cała Vestalia! Taką opinię świętych bóstw wyrobili sobie wszyscy Vexosi! Każdy dzieciak chciał być jak oni! I co? Wszyscy się pomylili! Bo ta zgraja okazała się jedną wielką ściemą! Im tak na serio nie zależało na społeczeństwu Vestalian! Mieli na nas tak samo wyjebane jak Zenoheld! A wszyscy ich tak wielbili, matko rzygać mi się chce jak sobie to przypomnę!
-Ace...myślisz że Mira byłaby szczęśliwa wysłuchując jakie rzeczy opowiadasz o jej bracie? - spytał Shun.
Grit zaśmiał się krótko patrząc na Shun'a.
-No tak, a jakże mógłbym zapomnieć o Wielkim Kazami'm? O tobie i twojej potędze też co nieco usłyszałem od Wojowników. Numer pierwszy w rankingu. No, no, no nieźle! Wiesz co, Dan chyba się ostro przeliczył kiedy stwierdził że jesteś mistrzem nad mistrzami. Ty też przegrałeś! A z kim? Z jakąś bandą zamaskowanych frajerów! Oni strącili cię z piedestału!
Julie i Alice zachłysnęły się powietrzem. Runo przystanęła obok nich. Odkąd Ace zaczął ten swój teatrzyk, przestała wyklinać Dana i teraz stała wraz z pozostałymi Wojowniczkami i przysłuchiwała się całemu zajściu.
-Przeszłe sprawy Wojowników ciebie nie dotyczą, więc bądź łaskaw nie wtrącać w nie nosa. - odrzekł chłodno Shun.
-Bo co mi zrobisz? Staniesz ze mną do bitwy? Gwarantuję ci że przegrasz. Ja nie jestem jakimś amatorem.
-ACE DO CHOLERY! - oburzył się Percival.
-To nie czas na twoje fochy Ace. - rzucił ze spokojem w głosie Kazami.
-Kolejna oaza niezmąconego spokoju! - zakpił Ace.
Twarz Shun'a nie wyrażała, ani jednej emocji. Ace parskną śmiechem. Kazami niespodziewanie pchną go mocno na ścianę. Po krótkiej chwili Wojownik Ventusa już stał przy Ace'sie. Przygwoździł go do ściany.
-Można mu podać te leki dożylnie? - spytał zerkając na dziewczyny.
-Chyba tak już pobiegnę. - powiedziała Alice. - Chodźcie dziewczyny.
Trzy nastolatki wybiegły.
Gus pomógł Kazami'emu ku wyraźnemu protestowi Ace'a. Marucho, Baron i doktor Michael którzy do tej pory niewiele się odzywali (a doktor Michael wcale) również włączyli się w pomoc, asystując chłopaków w razie czego.
Wojowniczki na szczęście wróciły szybko. Gus podwiną rękaw bluzy Ace'a, i Alice wbiła mu igłę strzykawki w odpowiednie miejsce. Lek powoli zaczął wpływać do żył chłopaka. Z czasem szarooki przestał się szarpać. Uspokoił się. Gus i Shun zanieśli go na kanapę. Świat który Ace obserwował znad wpół przymkniętych powiek, zaczęła powoli ogarniać ciemność.
-To na pewno lek uspokajający? - spytał Marucho poprawiając okulary.
-To mocna dawka, zdolna powalić nawet konia. - wyjaśniła Runo.
-Za ile się obudzi? - spytał doktor Michael.
-Za niedługo. - odpowiedziała krótko Runo.
-Nie zachował się za dobrze wobec was. - Julie zwróciła się przepraszającym tonem do graczy domeny ziemi i domeny wiatru.
-Martwi się o Mirę. To przez to. - Percival wskoczył na stolik.
-To go nie usprawiedliwia. Wszyscy się martwimy. I nie tylko o nią. O Spectrę, Dana, Elz, Drago i Centuriona też. - rzekła Julie spoglądając na nieprzytomnego Ace'a.
-Skoro przez jakiś czas będzie spał, to...Alice zdradzę ci nasz nowy plan. - Grav zwrócił się do Rosjanki.
Ta skinięciem głowy oświadczyła że słucha. Kiedy już wszystko zostało objaśnione, i Gus zapytał ją czy nie poleciałaby na moment do pałacu aby zostawić tam kamerkę dzięki której wdrożą swój plan w życie, ta odpowiedziała:
-Tak, zrobię to. - rzekła zdecydowanym tonem.
Na twarzach wszystkich pojawiły się delikatne uśmiechy.
Pora się przekonać czy ich obawy są słuszne, czy też Keith'owi i Mirze nic nie grozi.
Wreszcie, na reszcie rozdziały :).
Jest w końcu je napisałam.^^
Pewnie większość się spodziewała
że Spectra wyskoczy z jakimś
genialnym planem i ich stamtąd wyciągnie,
ale nie, ja zrobiłam inaczej! :)
W tym rozdziale natomiast Ace trochę się
wkurzył, delikatnie rzecz ujmując. ^^"
genialnym planem i ich stamtąd wyciągnie,
ale nie, ja zrobiłam inaczej! :)
W tym rozdziale natomiast Ace trochę się
wkurzył, delikatnie rzecz ujmując. ^^"
Lync: To przez to że się tak o Mirę martwi.
No widzisz. xD
Dobra. Jest już późno więc czas się pożegnać
i powiedzieć dobranoc (wiem, w porę ^-^").
PS. Na komentarze pod poprzednim
rozdziałem postaram się odpowiedzieć jutro. :)
A teraz...Nox!
PS2. Swoją drogą jak wam miną Dzień Kobiet? :3
Ja swój miałam nieco spóźniony bo 10 marca w
Dzień Mężczyzn, ale nie narzekam ^^.
Subskrybuj:
Posty (Atom)