***
Z dołu do moich uszu dobiegło czyjeś wołanie. To ciocia Melinda. Otworzyłam oczy i podniosłam się do siadu. Głośno ziewnęłam. Która godzina? Mój wzrok padł na zegar ścienny. Ósma trzydzieści. Czyli spałam jakieś trzy i pół godziny. Mięśnie nie bolały mnie już tak bardzo jak kilka godzin temu, ale i tak nie jestem zachwycona. Będę miała straszne zakwasy. Oj straszne.
-Wyspałaś się?
-To ma być żart Centurionie?
-Nie. Nadal cię wszystko boli?
-Tak, ale już nie tak strasznie jak wcześniej. Jak to dobrze że nie mam dziś żadnej walki. Współczuję Belfrze.
-Grać będziesz dopiero jutro. Tak jak mówił Marucho podczas przerwy między waszymi walkami.
-I się z tego cieszę. Wiesz co? Chyba dzisiaj znowu użyję Karty Teleportacji.
-Leniuch z ciebie. W tej sytuacji akuratnie powinnaś się trochę poruszać. Zakwasy by ci wtedy minęły.
-Miną mi jak będę szukała Dana. Pewnie znowu się gdzieś ukryje.
-Dziwisz mu się?
-Nie. Ja wiem że muszą wraz z Drago zapanować nad tą mocą, ale to nie powód żeby unikać całego świata.
-Przecież ustaliliście coś. Na czas Igrzyska Bakuganów...
-Tak wiem. Będziemy udawać że wszystko jest okej.
Wstałam i zeszłam na śniadanie. Cioci zachciało się jeść tak wcześnie?
Kiedy już znalazłam się w kuchni usiadłam przy bacie i zaczęłam mieszać herbatę którą wcześniej ciocia postawiła na nim. Granit był zimny, bardzo.
-Reszta jeszcze śpi?-zapytałam.
-Tak.-powiedziała i postawiła przede mną miskę z płatkami i mleko.
-Jak było na ceremonii otwarcia?-zapytała.-Dobrze się bawiliście?
-A dobrze.-zaczęłam nalewając jednocześnie mleka do miski.-Tylko jestem trochę zmę...Co?! Ciociu skąd o tym wiesz?
-Naprawdę Elz?-ciocia Melinda spojrzała na mnie jak na idiotkę i uśmiechnęła się.-Ty i Dan czekaliście na te zawody od sześciu miesięcy. Dobrze wiem że nie odpuściłabyś sobie takiego wydarzenia.
-No to...jaką karę dostanę?
-Elz. Masz już siedemnaście lat. Nie jesteś już małym dzieckiem które ciągle trzeba karać.
-To dlaczego zabroniłyście mi iść na to otwarcie?
-To nie była kara. To była nauczka.
-Wielka mi różnica.
-No, ale dobra. Jak było?-ciocia usiadła po drugiej stronie blatu z kubkiem herbaty w ręce.
-W sumie dobrze. Belfra się prawie spóźniła, walki nawet były okej. Generalnie to cały czas praktycznie walczyliśmy. To były oczywiście takie pokojowe walki. A tak to nic praktycznie nie było.
-No, a czego można się spodziewać po tego typu zawodach? Wielkiej imprezy otwarcia z bankietem i nie wiadomo czym jeszcze?
-Wiem, wiem. Ale dobra. Może następna imprezka otwarcia igrzysk będzie lepsza.
-A kiedy będą następne Igrzyska Bakugana?
-Za pięć lat.
-No. To się naczekasz.
-Za to wiem jak wykorzystam te następne lata. Będę trenować i trenować.
-Jakbym słyszała Daniela. Ale co? Wszystko jest już między wami dobrze?
-Tak. Wszystko jest już w porządku.
Jak tak dalej pójdzie to będę większą kłamczuchą niż Belfra.
-Masz dzisiaj jakieś walki?
-Nie. Ja nie.
-A kto dziś będzie walczył z Młodych Wojowników? No bo chyba ktoś będzie od was toczył dzisiaj bitwy.
-Tak. Belfra.
-Przeciwko?
-Jack'owi Punt'owi. Z Zespołu Anubiasa. To ten niski o blond włosach.
-Wiem który, wiem. A Anubias i Sellon? Mają dzisiaj jakieś walki?
-Nie. Z tego co mówił Marucho to nie. Dobra to ja się zaraz zbieram. Tylko skoczę pod prysznic, przebiorę się i wychodzę. Mam się spotkać z Belfrą i Danem.
-Nie tknęłaś śniadania.
-A tam. I tak bym chyba nie była w stanie nic przełknąć. Belfra to mocna zawodniczka, ale jakby jednak taki Jack ją pokonał...No to by wesoło nie było.
-Co okryłaby hańbą Legendarnych Wojowników?
-Tak, ale nie tylko dlatego.-wtrącił się Centurion.
Wiedziałam dobrze co ma na myśli. Belfra podobnie jak Dan nie cierpi przegrywać. A jakby jeszcze pokonał ją taki Jack to by się mocno wnerwiła. Mogłaby go nawet postrzelić, że o zabiciu nawet nie wspomnę.
Pobiegłam do swojego pokoju.
-Oby Belfra wygrała.-zagadnęłam.
-Na pewno wygra. W końcu to Belfra.
-No wiem, ale...
-Ale co? Zapomniałaś dla kogo ona pracowała? Chyba nie myślisz że Maskarad podejmował jakieś lekkomyślne decyzje jeśli chodzi o wybór swoich ludzi?
-Jasne że nie. Ale wiesz. Anubias też byle kogo do swojej ekipy nie przyjmował. A jakby jednak jakimś cudem Belfra przegrała? Wkurzyłaby się i jeszcze by go postrzeliła. Albo nawet zabiła.
-Z tym zabijaniem to chyba przesadziłaś. Ja wiem że Belfra ma dość...specyficzne podejście do swoich "ofiar", ale jestem pewien że nie byłaby w stanie zabić Jack'a. Ani nikogo innego. Zranić owszem, ale nie zabić.
-Chyba masz rację.
Wzięłam potrzebne rzeczy i wyszłam do łazienki. Kidy już wykonałam wszystkie poranne czynności, ubrałam się i wyszłam z domu. Przeteleportowałam się do BayView.
-Czyli na boisko?
-Tak, na boisko.-odpowiedziałam na pytanie Centuriona.
To właśnie na nim mieliśmy się spotkać. Boisko do futbolu. Miejsce wybrał Dan, a jakże by inaczej?
Nie wiem dlaczego akurat tam chciał żebyśmy się spotkali, ale niech mu będzie.
-Ciekawe co tam u nich. Mam nadzieję że Dan się nie spóźni.
-Po takiej nocy nie oczekuj od chłopaka punktualności.
-Wiesz jak to zabrzmiało?-zaśmiałam się.
-Wiem, ale taka prawda.
-Oj już nie przesadzaj.
Poczułam wibracje w prawej kieszeni spodni. Telefon.
Wyjęłam komórkę. Na wyświetlaczu pisało: Belfra. Odebrałam.
-Gdzie jesteś?-usłyszałam pytanie dziewczyny. W tle słychać było warkot silnika motocyklowego. Harley? Chyba tak. Belfra ma takie cacko.
-Jestem już w BayView. Zaraz będę.
-Dobra.-różowowłosa rozłączyła się.
Przyśpieszyłam kroku który z czasem zmienił się w bieg. Po paru minutach dobiegłam do boiska. Tuż przed jego wejściem stało czarne bmw i8 o którego maskę opierał się Dan(jak się łatwo domyślić ta bm'ka nie była jego tylko Belfry), a tuż obok niego stał motocykl Harley o który opierała się Belfra.
-Niezłe cacko Dan, ile dałeś?-zapytałam na żarty, kiedy już znalazłam się przy nich.
Szatyn zaśmiał się.
-Wiesz gdyby to faktycznie był mój wóz to bym ci powiedział.
-Co wam się na takie jeżdżenie z samego rana zebrało?
-A tak jakoś.-odpowiedziała Belfra.
-O której ty masz właściwie te walkę?-zapytałam dziewczynę.
-O dziesiątej.-powiedziała oglądając swoje zielone pasemko.-Nie chce mi się z nim walczyć.
-Boisz się?-zaśmiał się Dan.
-Takiego krasnala? Żartujesz? Wolałabym po prostu żeby dobrali mi osobę która umiejętnościami choć trochę mi dorównuje i która ma więcej niż metr pięćdziesiąt wzrostu. No błagam.-westchnęła znudzona.
-Ale wiesz. Przynajmniej masz pewność że ta bitwa nie potrwa długo.-pocieszyłam ją. Belfra uśmiechnęła się lekko.-A tak w ogóle to jak się czujecie po wczorajszym?
-Źle.-odpowiedział Dan.-Jestem strasznie śpiący.
-Nie najlepiej, ale tragicznie nie jest.-powiedziała Belfra i spojrzała na telefon.-Dobra ja już będę jechać.
-Ale walkę masz dopiero za godzinę.-zauważyłam.
-Nawet więcej niż godzinę.-dodał Dan.
-Wiem, ale Marucho prosił żebym przyszła wcześniej bo...-sięgnęła do kieszeni spodni i znieruchomiała.-Cholera.
-Co jest?-zapytałam.
Dziewczyna sięgnęła jeszcze raz do kieszeni i wyjęła z niej scyzoryk, zapalniczkę(nie wiem po kiego jej ona skoro nie pali, ale w końcu to Belfra), kluczyki i kilka drobniaków. Włożyła wszystko z powrotem. Sięgnęła do drugiej kieszeni, ale tam najwyraźniej nic nie było bo nic z niej nie wyciągnęła.
-Niech to! Zapomniałam pendrive'a! A miałam go wziąć!
-Po co?-zapytał Dan.
-Właśnie.-dodał Drago.
-Miałam na nim coś ważnego, ale o tym powiem wam kiedy indziej. Mniejsza. Dan, Elz skoczylibyście do mnie do domu po tego pendrive'a? Powinien być w moim pokoju. To ważne. Ja muszę już jechać, Marucho na mnie czeka.
-Jasne.-odpowiedzieliśmy z Danem jednocześnie.
-Okej dzięki.-na ustach Belfry pojawił się uśmiech. Ponownie sięgnęła do kieszeni i wyjęła z niej mały pilot który oczywiście był kluczem do auta i rzuciła go Danowi.
-Tylko mi go nie zarysuj.-zaśmiała się.
-Spoko.
Omega wsiadła na Harley'a i już po chwili odjechała.
-Wskakuj.-Dan otworzył drzwi samochodu.
Wsiadłam do pojazdu, na przednie siedzenie tuż obok kierowcy. Po chwili Dan również znalazł się w bmw, tyle że on siedział na miejscu kierującego.
-Umiesz prowadzić?-zapytałam.
-Przecież zrobiłem prawko trzy miesiące temu.-uśmiechną się.
-Ale mnie nie o to chodziło głupku. Miałam na myśli czy poradzisz sobie z prowadzeniem takiego drogiego samochodu.
-Jeśli Belfra umie prowadzić tę bm'ke to ja tym bardziej.
-Już nie przesadzaj Danielu.-odezwał się Drago.
-Jasne że potrafię. Przecież gdybym nie potrafił to nie dostałbym prawa jazdy.
-No wiesz ja tam nie wiem kto cię oceniał.-rzuciłam z uśmiechem zapinając pasy. Dan zrobił to samo.
-Może na osiemnastkę dostanę od rodziców samochód.-powiedział.
-O ty świnio. Żerujesz na rodzicach? Nie chce ci się dupy ruszyć i samemu zarobić?
Kuso parskną śmiechem. Włączył Lost Cause Imagine Dragons w telefonie i odpalił samochód. Z piskiem opon wyjechaliśmy spod wejścia na boisko.
Otworzyłam szeroko oczy przypomniawszy coś sobie.
-Dan, Belfra nie dała nam kuczy do domu.
-Są tutaj.-chłopak podał mi klucze na smyczy.
-Uf.-wypuściłam powietrze z ulgą.
Zapadła chwila milczenia podczas której podziwiałam panoramę BayView. Po kilku minutach dojechaliśmy do miasta.
-Trzeba skręcić w jakąś mniej ruchliwą uliczkę.-przerwał ciszę Kuso.
Nie odpowiedziałam. Wyłączyłam muzykę i wróciłam do gapienia się w szybę.
-Elz? Co jest?-odwróciłam się do szatyna. Ten patrzył na mnie wyczekując odpowiedzi.
-Patrz na drogę.-rzuciłam. Mój głos nie wyrażał żadnych emocji.
Dan zatrzymał samochód.
-Co się dzieje?-zapytał.
-Nic.
-Smarku. Znamy się od czterech lat. I ja dobrze wiem że jak masz taką minę to coś jest nie tak. No?
-To udawanie już mnie męczy.
-Udawanie?
-Dan dlaczego my udajemy że wszystko między nami jest w porządku? Wojownicy mają problem. Musimy to po prostu głośno przyznać.
Kuso westchną i odwrócił wzrok.
-Ty jako nasz przywódca powinieneś jako pierwszy wyskoczyć z inicjatywą naprawienia naszej sytuacji.
-Sugerujesz że jestem złym liderem?
-Nie, ale chodzi mi o to że przez tego Mag Mel'a oddaliłeś się od nas. Ciągle się wkurzasz, nie panujesz nad mocą...
-Więc to moja wina?!-zawołał chłopak.
-Bredzisz. To nie twoja wina.
-To czemu mówisz że moja?!
-Ja nie mówię że twoja!
-No cóż...ja inaczej odebrałem twoje słowa!
-Nie krzycz na mnie!
-Oboje przestańcie!-nasze bakugany stanęły między nami.
-Nie możecie się ze sobą kłócić!-zawołał Drago.
-Jej to powiedz!-zawołał Kuso.-To ona zaczęła!
-Spieprzaj! Zachowujesz się jak jakiś gówniarz! Szukasz problemów tam gdzie ich nie ma! Nie potrafisz normal...
-PRZESTAŃCIE!-krzyknęli jednocześnie Centurion i Drago.
Ja i Dan zamilkliśmy. Wkurzył mnie. Bardzo.
Siedzieliśmy tak nie wiem ile. Minuty mijały, i myślałam że trwamy tak już wieki.W końcu Dan odezwał się, ale jego głos był beznamiętny:
-Jest już dziewiąta dwadzieścia siedem. Musimy jechać.
I nie pytając mnie o nic odpalił auto i ruszył z piskiem opon.
Przejechaliśmy przez miasto prosto nad przedmieścia. Dojechaliśmy do równolegle położonych do siebie domów. Wszystkie były takie same. Różniły się jedynie numerem.
-Dwieście trzy, dwieście cztery, dwieście pięć-mamrotał pod nosem Dan.-dwieście sześć, dwieście siedem, dwieście osiem! Jest!
Kuso zaparkował na podjeździe tuż przed domem z numerem dwieście osiem.
Otworzył drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz.
Szatyn otworzył drzwi i weszliśmy do środka.
Przywitała nas ciemność.
~~~~~~~~~~~~~
Dan: Elz. Shot miał być krótki. -,-
Elz: No wiem >-<
Shadow: Następny będzie krótszy?
Elz: Może...ale naprawdę muszę pisać krótsze te shoty. Bo wiem że trudno jest czytać coś tak mega długiego.
Anubias: Elz, gdzie w tym domu macie to coś do gaszenia ognia?
Elz: Chodzi ci o gaśnicę?
Anubias: Tak.
Elz: A na co ci ona?
Shadow: Chcesz zrobić Jessie prezent? ^^
Anubias: Chce żeby zapchała się tą dziwną białą pianą która jest w tym dziwnym czerwonym-metalowym czymś.
Dan: Czemu ty jej tak nienawidzisz?
Anubias: Wkurwia mnie. Strasznie. Mam ci jeszcze jakiś powód podać?
Shadow: A wiesz Anubias że między nienawiścią, a miłością jest cienka granica? ^^
Dan: Czyli ty jednak kochasz Sellon o.O
Anubias: Kiedy już skończę z tą wnerwiającą pyskatą amatorką to zabiorę się za was dwóch.
Dan: Jess nie jest amatorką!
Anubias: I tak cię zabiję, wesz o tym?
Elz: Przestańcie!
Lync: Yyy...panuje tutaj chwilowy chaos. Jess w imieniu Elz bardzo przepraszam za Anubiasa. No to ten moi drodzy czytelnicy...Pozdrawiamy^^"
Ja: Wiedz, że tu byłam i przeczytałam ale konkretnej skomentuje jak się ogarnę *patrzy na bajzel w pokoju*
OdpowiedzUsuńJessie: Serio gaśnica *unosi brew do góry* Może jeszcze wykałaczka do kompletu? :)
Shadow: Przybij pione Angel! Ja też mam bajzel na łóżku :D
UsuńAnubias:...
Elz: Nic nie mów. Tylko palniesz coś głupiego, a nie lubie jak nam tu Jess obrażasz.
Shadow: Też nie wiem o co mu chodzi z tą gaśnicą.
Dan: A ja wolę tego nie wiedzieć.
Shadow: Czemu wykałaczka?
Jessie: Bo jak gaśnica może mi tyle kurde zrobić co nic.
UsuńJa: *przybija pionę* Znalazłam moje notatki do rozdziałów...Cały mój pokój wygląda jak wysypisko makulatury.
Dan: A skończyłaś rysunek i polski?
Ja: yyyyyyyyy
Jessie: Spoko Elz wysłuchajmy pana okres *rzuca mu podpaski* Gusowi się udało.
Elz!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńLetty; nie drzyj sie tak.
Ja: Ile ja mam do nadrabiania. Ale super ze dodajesz... eh jutro cala matma orzejdzie na czytanie... nie to ze nazekam xD jest bardzo fajnie. A teraz dobra noc.
Ten kom nie ma sensu. Juz nie kontaktuje.
Dan: Vanesso nie trać czasu lekcyjnego na czytanie tych głupot. Matma jest przedmiotem ważnym, a matury z niej wychodzą najsłabiej.
UsuńShadow: To wy już o maturze gadacie?
Elz: No^^. Już jest po egzaminach gimnazjalnych, więc trzeba się teraz za maturę.:)
Dan: Elz następną notkę doda w większym odstępie czasowym, bo musi skończyć rozdział 56, a nie pisać jakieś shoty.
Shadow: Ty wiesz Vanessa że ja dzisiaj też nie kontaktuje?
Dan: Ty nigdy nie kontaktujesz Prove. Szczerze powiedziawszy to ci się nie dziwię Vanesso-jest już w końcu późno, i o tej godzinie to chyba każdy jest padnięty :)
Ale ja wole czytać twego one shota niż sluchac co mowi Kraken. :) Ona moze ma jakas wiedze ale nie umie jej przekazac. Czy mowilam juz ze uwielbiam polozenie mojej szatni? Cudowne darmowe szkolne wifi... Bd czytac na przerwach... A nie wtedy musze opowiadenie przyjaciolki przeczytac bo wreszcie udalo mi sie ja ublagac ^^ A glowna bohaterka ma na imie Laura ^^ Wiec fajnie sie czyta swoje imie w opowiadaniu... Dobra powracam do nauki histroii. Powodzenia w tym tygodniu w szkole i we wszystkim :**
UsuńJa: Stwierdziłam iż ten film ktory ogladamy teraz na polskim jest jak dla mnie zbyt brutalny. Dlatego zajęłam się czytaniem one shota. Teraz doszłam do wniosku że to była słuszna decyzja ^^
UsuńKelly: Ej Cole stracilismy smoki to moze idź na prawko. W końcu masz osiemnastke.
Cole: Chyba właśnie zaspojlerowałaś
Ja: Kelly...
Kelly: Upsik. No ale to dobry pomysł
Cole: Ciekawe skad weźmiesz forse.
Kelly; *oywiera buzie
Cole: Sensei nam nie da
Kelly: To nie wiem.
Ja: Drużyna się rozpada ? O.O (wiem że to w one shocie no ale i tak)
Kelly: To u nas jeszcze tak fatalnie nie jest.
Ja: Wiesz mam jeszcze 4 czesci...
Kelly: Aha super. Czyli chcesz nas rozdzielic? Ja ci nie dam!
Ja: Już spokojnie.
Ness:*ziewa* Moze przejdziecie do rzeczy, co?
Kelly: Spałaś??
Ness: Zdrzemnełam się. W końcu ktoś musi siedzieć z Vanessą na tych rehabilitacjach
Ja: Aaaa DPS-y! *chowa sie do szafy* nie lubie byc kanapką!
Letty: A przypinaba pasami do stolu?
Ja: Też nie. Nie wyjde *po chwili* Ee da mi ktos notatki z geo?
Letty: *wywraca oczami wklada notatki przez szpare do szafy
Ja: Dziena! A tak kończą to fajne te shoty.
Kelly: Belfra zalatwilas tego Dylana czy jak mu bylo? A i powodzenia na zawodach.
Ja: Znam to jak jakis fragment w rozdziale idzie ci opoooornie. Albo wogóle. Uos trza kończyć. Za 1h na rehabilitacje. Ej a wiecie ze jeszcze tylko 10 razy jade ? :D
Kelly: Tak! Wreszcie!
Letty: Co wreszcie?
Kelly: Bedzie miała czas na pisanie.
Ja: No to my pozdrawiamy. Oporny fragment palnij patelnia albo gasnica. Czekamy na nexty :)
Ha jestem z siebie dumna ze napisalam ten kom przed poźną starością xD 😂😂