niedziela, 15 maja 2016

One-shot #5: Evolution-revolution Tournament: Kłopoty w drużynie i czarna bm'ka.- czyli Dan i Elz w trasie!

 
Była piąta rano. Słońce zaczynało wschodzić. Właśnie wracałam do domu. Po tylu bitwach jestem wyczerpana. Ledwo miałam siły żeby wdrapać się na pergolę. Kiedy już poczułam pod stopami dywan od razu rzuciłam się na podłogę. Nie miałam nawet siły by wejść do łóżka. Mięśnie mnie bolały od biegu, uników itp. W gardle natomiast czułam ogień. Bolało mnie od ciągłego krzyku. Najchętniej napiłabym się gorącej herbaty. Niby zostało mi trochę tej wczorajszej, ale nie mam siły żeby wstać, a co dopiero podejść do biurka. Podejrzewam że reszta jest w podobnej sytuacji co ja.

***

Z dołu do moich uszu dobiegło czyjeś wołanie. To ciocia Melinda. Otworzyłam oczy i podniosłam się do siadu. Głośno ziewnęłam. Która godzina? Mój wzrok padł na zegar ścienny. Ósma trzydzieści. Czyli spałam jakieś trzy i pół godziny. Mięśnie nie bolały mnie już tak bardzo jak kilka godzin temu, ale i tak nie jestem zachwycona. Będę miała straszne zakwasy. Oj straszne.
-Wyspałaś się?
-To ma być żart Centurionie?
-Nie. Nadal cię wszystko boli?
-Tak, ale już nie tak strasznie jak wcześniej. Jak to dobrze że nie mam dziś żadnej walki. Współczuję Belfrze.
-Grać będziesz dopiero jutro. Tak jak mówił Marucho podczas przerwy między waszymi walkami.
-I się z tego cieszę. Wiesz co? Chyba dzisiaj znowu użyję Karty Teleportacji.
-Leniuch z ciebie. W tej sytuacji akuratnie powinnaś się trochę poruszać. Zakwasy by ci wtedy minęły.
-Miną mi jak będę szukała Dana. Pewnie znowu się gdzieś ukryje.
-Dziwisz mu się?
-Nie. Ja wiem że muszą wraz z Drago zapanować nad tą mocą, ale to nie powód żeby unikać całego świata.
-Przecież ustaliliście coś. Na czas Igrzyska Bakuganów...
-Tak wiem. Będziemy udawać że wszystko jest okej.
Wstałam i zeszłam na śniadanie. Cioci zachciało się jeść tak wcześnie?
Kiedy już znalazłam się w kuchni usiadłam przy bacie i zaczęłam mieszać herbatę którą wcześniej ciocia postawiła na nim. Granit był zimny, bardzo.
-Reszta jeszcze śpi?-zapytałam.
-Tak.-powiedziała i postawiła przede mną miskę z płatkami i mleko.
-Jak było na ceremonii otwarcia?-zapytała.-Dobrze się bawiliście?
-A dobrze.-zaczęłam nalewając jednocześnie mleka do miski.-Tylko jestem trochę zmę...Co?! Ciociu skąd o tym wiesz?
-Naprawdę Elz?-ciocia Melinda spojrzała na mnie jak na idiotkę i uśmiechnęła się.-Ty i Dan czekaliście na te zawody od sześciu miesięcy. Dobrze wiem że nie odpuściłabyś sobie takiego wydarzenia.
-No to...jaką karę dostanę?
-Elz. Masz już siedemnaście lat. Nie jesteś już małym dzieckiem które ciągle trzeba karać.
-To dlaczego zabroniłyście mi iść na to otwarcie?
-To nie była kara. To była nauczka.
-Wielka mi różnica.
-No, ale dobra. Jak było?-ciocia usiadła po drugiej stronie blatu z kubkiem herbaty w ręce.
-W sumie dobrze. Belfra się prawie spóźniła, walki nawet były okej. Generalnie to cały czas praktycznie walczyliśmy. To były oczywiście takie pokojowe walki. A tak to nic praktycznie nie było.
-No, a czego można się spodziewać po tego typu zawodach? Wielkiej imprezy otwarcia z bankietem i nie wiadomo czym jeszcze?
-Wiem, wiem. Ale dobra. Może następna imprezka otwarcia igrzysk będzie lepsza.
-A kiedy będą następne Igrzyska Bakugana?
-Za pięć lat.
-No. To się naczekasz.
-Za to wiem jak wykorzystam te następne lata. Będę trenować i trenować.
-Jakbym słyszała Daniela. Ale co? Wszystko jest już między wami dobrze?
-Tak. Wszystko jest już w porządku.
Jak tak dalej pójdzie to będę większą kłamczuchą niż Belfra.
-Masz dzisiaj jakieś walki?
-Nie. Ja nie.
-A kto dziś będzie walczył z Młodych Wojowników? No bo chyba ktoś będzie od was toczył dzisiaj bitwy.
-Tak. Belfra.
-Przeciwko?
-Jack'owi Punt'owi. Z Zespołu Anubiasa. To ten niski o blond włosach.
-Wiem który, wiem. A Anubias i Sellon? Mają dzisiaj jakieś walki?
-Nie. Z tego co mówił Marucho to nie. Dobra to ja się zaraz zbieram. Tylko skoczę pod prysznic, przebiorę się i wychodzę. Mam się spotkać z Belfrą i Danem.
-Nie tknęłaś śniadania.
-A tam. I tak bym chyba nie była w stanie nic przełknąć. Belfra to mocna zawodniczka, ale jakby jednak taki Jack ją pokonał...No to by wesoło nie było.
-Co okryłaby hańbą  Legendarnych Wojowników?
-Tak, ale nie tylko dlatego.-wtrącił się Centurion.
Wiedziałam dobrze co ma na myśli. Belfra podobnie jak Dan nie cierpi przegrywać. A jakby jeszcze pokonał ją taki Jack to by się mocno wnerwiła. Mogłaby go nawet postrzelić, że o zabiciu nawet nie wspomnę.
Pobiegłam do swojego pokoju.
-Oby Belfra wygrała.-zagadnęłam.
-Na pewno wygra. W końcu to Belfra.
-No wiem, ale...
-Ale co? Zapomniałaś dla kogo ona pracowała? Chyba nie myślisz że Maskarad podejmował jakieś lekkomyślne decyzje jeśli chodzi o wybór swoich ludzi?
-Jasne że nie. Ale wiesz. Anubias też byle kogo do swojej ekipy nie przyjmował. A jakby jednak jakimś cudem Belfra przegrała? Wkurzyłaby się i jeszcze by go postrzeliła. Albo nawet zabiła.
-Z tym zabijaniem to chyba przesadziłaś. Ja wiem że Belfra ma dość...specyficzne podejście do swoich "ofiar", ale jestem pewien że nie byłaby w stanie zabić Jack'a. Ani nikogo innego. Zranić owszem, ale nie zabić.
-Chyba masz rację.
Wzięłam potrzebne rzeczy i wyszłam do łazienki. Kidy już wykonałam wszystkie poranne czynności, ubrałam się i wyszłam z domu. Przeteleportowałam się do BayView.
-Czyli na boisko?
-Tak, na boisko.-odpowiedziałam na pytanie Centuriona.
To właśnie na nim mieliśmy się spotkać. Boisko do futbolu. Miejsce wybrał Dan, a jakże by inaczej?
Nie wiem dlaczego akurat tam chciał żebyśmy się spotkali, ale niech mu będzie.
-Ciekawe co tam u nich. Mam nadzieję że Dan się nie spóźni.
-Po takiej nocy nie oczekuj od chłopaka punktualności.
-Wiesz jak to zabrzmiało?-zaśmiałam się.
-Wiem, ale taka prawda.
-Oj już nie przesadzaj.
Poczułam wibracje w prawej kieszeni spodni. Telefon.
Wyjęłam komórkę. Na wyświetlaczu pisało: Belfra. Odebrałam.
-Gdzie jesteś?-usłyszałam pytanie dziewczyny. W tle słychać było warkot silnika motocyklowego. Harley? Chyba tak. Belfra ma takie cacko.
-Jestem już w BayView. Zaraz będę.
-Dobra.-różowowłosa rozłączyła się.
Przyśpieszyłam kroku który z czasem zmienił się w bieg. Po paru minutach dobiegłam do boiska. Tuż przed jego wejściem stało czarne bmw i8 o którego maskę opierał się Dan(jak się łatwo domyślić ta bm'ka nie była jego tylko Belfry), a tuż obok niego stał motocykl Harley o który opierała się Belfra.
-Niezłe cacko Dan, ile dałeś?-zapytałam na żarty, kiedy już znalazłam się przy nich.
Szatyn zaśmiał się.
-Wiesz gdyby to faktycznie był mój wóz to bym ci powiedział.
-Co wam się na takie jeżdżenie z samego rana zebrało?
-A tak jakoś.-odpowiedziała Belfra.
-O której ty masz właściwie te walkę?-zapytałam dziewczynę.
-O dziesiątej.-powiedziała oglądając swoje zielone pasemko.-Nie chce mi się z nim walczyć.
-Boisz się?-zaśmiał się Dan.
-Takiego krasnala? Żartujesz? Wolałabym po prostu żeby dobrali mi osobę która umiejętnościami choć trochę mi dorównuje i która ma więcej niż metr pięćdziesiąt wzrostu. No błagam.-westchnęła znudzona.
-Ale wiesz. Przynajmniej masz pewność że ta bitwa nie potrwa długo.-pocieszyłam ją. Belfra uśmiechnęła się lekko.-A tak w ogóle to jak się czujecie po wczorajszym?
-Źle.-odpowiedział Dan.-Jestem strasznie śpiący.
-Nie najlepiej, ale tragicznie nie jest.-powiedziała Belfra i spojrzała na telefon.-Dobra ja już będę jechać.
-Ale walkę masz dopiero za godzinę.-zauważyłam.
-Nawet więcej niż godzinę.-dodał Dan.
-Wiem, ale Marucho prosił żebym przyszła wcześniej bo...-sięgnęła do kieszeni spodni i znieruchomiała.-Cholera.
-Co jest?-zapytałam.
Dziewczyna sięgnęła jeszcze raz do kieszeni i wyjęła z niej scyzoryk, zapalniczkę(nie wiem po kiego jej ona skoro nie pali, ale w końcu to Belfra), kluczyki i kilka drobniaków. Włożyła wszystko z powrotem. Sięgnęła do drugiej kieszeni, ale tam najwyraźniej nic nie było bo nic z niej nie wyciągnęła.
-Niech to! Zapomniałam pendrive'a! A miałam go wziąć!
-Po co?-zapytał Dan.
-Właśnie.-dodał Drago.
-Miałam na nim coś ważnego, ale o tym powiem wam kiedy indziej. Mniejsza. Dan, Elz skoczylibyście do mnie do domu po tego pendrive'a? Powinien być w moim pokoju. To ważne. Ja muszę już jechać, Marucho na mnie czeka.
-Jasne.-odpowiedzieliśmy z Danem jednocześnie.
-Okej dzięki.-na ustach Belfry pojawił się uśmiech. Ponownie sięgnęła do kieszeni i wyjęła z niej mały pilot który oczywiście był kluczem do auta i rzuciła go Danowi.
-Tylko mi go nie zarysuj.-zaśmiała się.
-Spoko.
Omega wsiadła na Harley'a i już po chwili odjechała.
-Wskakuj.-Dan otworzył drzwi samochodu.
Wsiadłam do pojazdu, na przednie siedzenie tuż obok kierowcy. Po chwili Dan również znalazł się w bmw, tyle że on siedział na miejscu kierującego.
-Umiesz prowadzić?-zapytałam.
-Przecież zrobiłem prawko trzy miesiące temu.-uśmiechną się.
-Ale mnie nie o to chodziło głupku. Miałam na myśli czy poradzisz sobie z prowadzeniem takiego drogiego samochodu.
-Jeśli Belfra umie prowadzić tę bm'ke to ja tym bardziej.
-Już nie przesadzaj Danielu.-odezwał się Drago.
-Jasne że potrafię. Przecież gdybym nie potrafił to nie dostałbym prawa jazdy.
-No wiesz ja tam nie wiem kto cię oceniał.-rzuciłam z uśmiechem zapinając pasy. Dan zrobił to samo.
-Może na osiemnastkę dostanę od rodziców samochód.-powiedział.
-O ty świnio. Żerujesz na rodzicach? Nie chce ci się dupy ruszyć i samemu zarobić?
Kuso parskną śmiechem. Włączył Lost Cause Imagine Dragons w telefonie i odpalił samochód. Z piskiem opon wyjechaliśmy spod wejścia na boisko.
Otworzyłam szeroko oczy przypomniawszy coś sobie.
-Dan, Belfra nie dała nam kuczy do domu.
-Są tutaj.-chłopak podał mi klucze na smyczy.
-Uf.-wypuściłam powietrze z ulgą.
Zapadła chwila milczenia podczas której podziwiałam panoramę BayView. Po kilku minutach dojechaliśmy do miasta.
-Trzeba skręcić w jakąś mniej ruchliwą uliczkę.-przerwał ciszę Kuso.
Nie odpowiedziałam. Wyłączyłam muzykę i wróciłam do gapienia się w szybę.
-Elz? Co jest?-odwróciłam się do szatyna. Ten patrzył na mnie wyczekując odpowiedzi.
-Patrz na drogę.-rzuciłam. Mój głos nie wyrażał żadnych emocji.
Dan zatrzymał samochód.
-Co się dzieje?-zapytał.
-Nic.
-Smarku. Znamy się od czterech lat. I ja dobrze wiem że jak masz taką minę to coś jest nie tak. No?
-To udawanie już mnie męczy.
-Udawanie?
-Dan dlaczego my udajemy że wszystko między nami jest w porządku? Wojownicy mają problem. Musimy to po prostu głośno przyznać.
Kuso westchną i odwrócił wzrok.
-Ty jako nasz przywódca powinieneś jako pierwszy wyskoczyć z inicjatywą naprawienia naszej sytuacji.
-Sugerujesz że jestem złym liderem?
-Nie, ale chodzi mi o to że przez tego Mag Mel'a oddaliłeś się od nas. Ciągle się wkurzasz, nie panujesz nad mocą...
-Więc to moja wina?!-zawołał chłopak.
-Bredzisz. To nie twoja wina.
-To czemu mówisz że moja?!
-Ja nie mówię że twoja!
-No cóż...ja inaczej odebrałem twoje słowa!
-Nie krzycz na mnie!
-Oboje przestańcie!-nasze bakugany stanęły między nami.
-Nie możecie się ze sobą kłócić!-zawołał Drago.
-Jej to powiedz!-zawołał Kuso.-To ona zaczęła!
-Spieprzaj! Zachowujesz się jak jakiś gówniarz! Szukasz problemów tam gdzie ich nie ma! Nie potrafisz normal...
-PRZESTAŃCIE!-krzyknęli jednocześnie Centurion i Drago.
Ja i Dan zamilkliśmy. Wkurzył mnie. Bardzo.
Siedzieliśmy tak nie wiem ile. Minuty mijały, i myślałam że trwamy tak już wieki.W końcu Dan odezwał się, ale jego głos był beznamiętny:
-Jest już dziewiąta dwadzieścia siedem. Musimy jechać.
I nie pytając mnie o nic odpalił auto i ruszył z piskiem opon.
Przejechaliśmy przez miasto prosto nad przedmieścia. Dojechaliśmy do równolegle położonych do siebie domów. Wszystkie były takie same. Różniły się jedynie numerem.
-Dwieście trzy, dwieście cztery, dwieście pięć-mamrotał pod nosem Dan.-dwieście sześć, dwieście siedem, dwieście osiem! Jest!
Kuso zaparkował na podjeździe tuż przed domem z numerem dwieście osiem.
Otworzył drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz.
Szatyn otworzył drzwi i weszliśmy do środka.
Przywitała nas ciemność.

~~~~~~~~~~~~~
Dan: Elz. Shot miał być krótki. -,-
Elz: No wiem >-<
Shadow: Następny będzie krótszy?
Elz: Może...ale naprawdę muszę pisać krótsze te shoty. Bo wiem że trudno jest czytać coś tak mega długiego.
Anubias: Elz, gdzie w tym domu macie to coś do gaszenia ognia?
Elz: Chodzi ci o gaśnicę?
Anubias: Tak.
Elz: A na co ci ona?
Shadow: Chcesz zrobić Jessie prezent? ^^
Anubias: Chce żeby zapchała się tą dziwną białą pianą która jest w tym dziwnym czerwonym-metalowym czymś.
Dan: Czemu ty jej tak nienawidzisz?
Anubias: Wkurwia mnie. Strasznie. Mam ci jeszcze jakiś powód podać?
Shadow: A wiesz Anubias że między nienawiścią, a miłością jest cienka granica? ^^
Dan: Czyli ty jednak kochasz Sellon o.O
Anubias: Kiedy już skończę z tą wnerwiającą pyskatą amatorką to zabiorę się za was dwóch.
Dan: Jess nie jest amatorką!
Anubias: I tak cię zabiję, wesz o tym?
Elz: Przestańcie!
Lync: Yyy...panuje tutaj chwilowy chaos. Jess w imieniu Elz bardzo przepraszam za Anubiasa. No to ten moi drodzy czytelnicy...Pozdrawiamy^^"


7 komentarzy:

  1. Ja: Wiedz, że tu byłam i przeczytałam ale konkretnej skomentuje jak się ogarnę *patrzy na bajzel w pokoju*
    Jessie: Serio gaśnica *unosi brew do góry* Może jeszcze wykałaczka do kompletu? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shadow: Przybij pione Angel! Ja też mam bajzel na łóżku :D
      Anubias:...
      Elz: Nic nie mów. Tylko palniesz coś głupiego, a nie lubie jak nam tu Jess obrażasz.
      Shadow: Też nie wiem o co mu chodzi z tą gaśnicą.
      Dan: A ja wolę tego nie wiedzieć.
      Shadow: Czemu wykałaczka?

      Usuń
    2. Jessie: Bo jak gaśnica może mi tyle kurde zrobić co nic.
      Ja: *przybija pionę* Znalazłam moje notatki do rozdziałów...Cały mój pokój wygląda jak wysypisko makulatury.
      Dan: A skończyłaś rysunek i polski?
      Ja: yyyyyyyyy
      Jessie: Spoko Elz wysłuchajmy pana okres *rzuca mu podpaski* Gusowi się udało.

      Usuń
  2. Elz!!!!!!!!!!!!
    Letty; nie drzyj sie tak.
    Ja: Ile ja mam do nadrabiania. Ale super ze dodajesz... eh jutro cala matma orzejdzie na czytanie... nie to ze nazekam xD jest bardzo fajnie. A teraz dobra noc.
    Ten kom nie ma sensu. Juz nie kontaktuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dan: Vanesso nie trać czasu lekcyjnego na czytanie tych głupot. Matma jest przedmiotem ważnym, a matury z niej wychodzą najsłabiej.
      Shadow: To wy już o maturze gadacie?
      Elz: No^^. Już jest po egzaminach gimnazjalnych, więc trzeba się teraz za maturę.:)
      Dan: Elz następną notkę doda w większym odstępie czasowym, bo musi skończyć rozdział 56, a nie pisać jakieś shoty.
      Shadow: Ty wiesz Vanessa że ja dzisiaj też nie kontaktuje?
      Dan: Ty nigdy nie kontaktujesz Prove. Szczerze powiedziawszy to ci się nie dziwię Vanesso-jest już w końcu późno, i o tej godzinie to chyba każdy jest padnięty :)

      Usuń
    2. Ale ja wole czytać twego one shota niż sluchac co mowi Kraken. :) Ona moze ma jakas wiedze ale nie umie jej przekazac. Czy mowilam juz ze uwielbiam polozenie mojej szatni? Cudowne darmowe szkolne wifi... Bd czytac na przerwach... A nie wtedy musze opowiadenie przyjaciolki przeczytac bo wreszcie udalo mi sie ja ublagac ^^ A glowna bohaterka ma na imie Laura ^^ Wiec fajnie sie czyta swoje imie w opowiadaniu... Dobra powracam do nauki histroii. Powodzenia w tym tygodniu w szkole i we wszystkim :**

      Usuń
    3. Ja: Stwierdziłam iż ten film ktory ogladamy teraz na polskim jest jak dla mnie zbyt brutalny. Dlatego zajęłam się czytaniem one shota. Teraz doszłam do wniosku że to była słuszna decyzja ^^
      Kelly: Ej Cole stracilismy smoki to moze idź na prawko. W końcu masz osiemnastke.
      Cole: Chyba właśnie zaspojlerowałaś
      Ja: Kelly...
      Kelly: Upsik. No ale to dobry pomysł
      Cole: Ciekawe skad weźmiesz forse.
      Kelly; *oywiera buzie
      Cole: Sensei nam nie da
      Kelly: To nie wiem.
      Ja: Drużyna się rozpada ? O.O (wiem że to w one shocie no ale i tak)
      Kelly: To u nas jeszcze tak fatalnie nie jest.
      Ja: Wiesz mam jeszcze 4 czesci...
      Kelly: Aha super. Czyli chcesz nas rozdzielic? Ja ci nie dam!
      Ja: Już spokojnie.
      Ness:*ziewa* Moze przejdziecie do rzeczy, co?
      Kelly: Spałaś??
      Ness: Zdrzemnełam się. W końcu ktoś musi siedzieć z Vanessą na tych rehabilitacjach
      Ja: Aaaa DPS-y! *chowa sie do szafy* nie lubie byc kanapką!
      Letty: A przypinaba pasami do stolu?
      Ja: Też nie. Nie wyjde *po chwili* Ee da mi ktos notatki z geo?
      Letty: *wywraca oczami wklada notatki przez szpare do szafy
      Ja: Dziena! A tak kończą to fajne te shoty.
      Kelly: Belfra zalatwilas tego Dylana czy jak mu bylo? A i powodzenia na zawodach.
      Ja: Znam to jak jakis fragment w rozdziale idzie ci opoooornie. Albo wogóle. Uos trza kończyć. Za 1h na rehabilitacje. Ej a wiecie ze jeszcze tylko 10 razy jade ? :D
      Kelly: Tak! Wreszcie!
      Letty: Co wreszcie?
      Kelly: Bedzie miała czas na pisanie.
      Ja: No to my pozdrawiamy. Oporny fragment palnij patelnia albo gasnica. Czekamy na nexty :)
      Ha jestem z siebie dumna ze napisalam ten kom przed poźną starością xD 😂😂

      Usuń