czwartek, 12 maja 2016

One-shot #4: Evolution-revolution Tournament: Impreza otwarcia i "ucieczka" z domu.

 

W Warnington tak jak w BayView słońce już dawno zaczęło znikać za horyzontem. Wracałam do domu. Była gdzieś za dziesięć ósma. Muszę przyznać że znalazłam się w dość głupiej sytuacji...niestety na własne życzenie. Gdybym zadzwoniła do ciotek pięć godzin wcześniej i powiedziała im o ceremonii otwarcia BakuIgrzysk oraz o tym że ceremonia ta rozpocznie się o dwudziestej pierwszej trzydzieści to może wtedy jeszcze by mnie puściły, ale teraz? Do ich otwarcia została jakaś godzina i czterdzieści minut. Nie żebym miała w planach jakoś specjalnie się na tę okazję szykować, bo nie mam, chłopaki i Elajza zresztą też nie, ale ciotki mogłyby się pogniewać że nie poinformowałam je wcześniej.
-Plan jest taki Centurionie. Powiem ciotkom że to dziś rozpoczyna się największe wydarzenie roku, a potem dodam o której godzinie się ono rozpoczyna.
-Wiesz że jest duże prawdopodobieństwo że twoje ciotki nie pozwolą ci wyjść o takiej godzinie?
-Wiem i dlatego przygotowałam plan B. A raczej Dan go przygotował.
-Masz na myśli tę ucieczkę z domu na ceremonie?
-Tak. Wyjdę przez okno niezauważona, a potem wrócę niezauważona.
-A jak zejdziesz na dół? A jak z powrotem wejdziesz do domu? Bo chyba mi nie powiesz że zamierzasz korzystać z drzwi.
-Oczywiście że nie. Zejdę po drewnianej pergoli na pnące róże. I później wrócę tą samą drogą. Zostawię otwarte okno.
-Jak chcesz.
-Mimo wszystko mam nadzieję że ciotki pozwolą mi wyjść.
Weszłam do domu.
-Cześć kochanie.-przywitała mnie ciocia Melinda kiedy weszłam do kuchni. Smażyła coś na patelni. Jakieś mięso.
-Hej.
-Cześć Elz.-do kuchni weszła ciocia Sophie, a za nią ciocia Clara.
-Słuchajcie, jak pewnie wiecie dzisiaj rozpoczynają się BakuIgrzyska i chodzi o to że ceremonia ich rozpoczęcia odbędzie się o wpół do dziesiątej i chciałam was zapytać czy mogę iść.-zacisnęłam powieki oczekując na wyrok.
Wszystkie trzy milczały przez chwile po czym padła odpowiedzi:
-Nie.
Otworzyłam oczy. "Nie", i tyle. To niesamowite jak jedno słówko może zawarzyć na twoim dalszym życiu, może pogrzebać twoje plany, zmieszać z błotem twoje cele.
-Ale jak to nie?
-Nie. Po prostu. Dlaczego nie powiedziałaś nam o tym wcześniej? Przygotowałybyśmy ci jakiś strój, i oswoiłybyśmy się z sytuacją. Wiedziałybyśmy że będziesz w nocy poza domem, a tak to.-ciocia Clara wzruszyła ramionami.
-Ale na to otwarcie nie trzeba żadnego specjalnego stroju.
-Bzdura. Na takie okazje zawsze trzeba się ładnie ubrać.
-Ale reszta Wojowników będzie ubrana normalnie. Naprawdę. To mogę iść? Proszę.
-Nie Elz.-tym razem głos zabrała ciocia Sophie.
-No, ale...
-Żadnych ale.-ucięła ciocia Clara. W jej głosie nie słychać było złości, jednak dało się wyczuć stanowczość. Lekką bo lekką, ale jednak.
-A jak obiecam że się ładnie ubiorę?-próbowałam iść z nimi na ugodę.
-Nie.
Popatrzyłam na ciocię Melindę.
-Kochanie uznaj to za karę. Nie powiedziałaś nam o której dokładnie się to odbywa. Więc niestety sama sobie zaszkodziłaś.
-Ale Wojownicy mają obowiązek stawić się na ceremonii otwierającej Igrzyska.-wtrącił się Centurion.
-Życie.-ciocia Clara ponownie wzruszyła ramionami.
Ciotki nie są złe. One po prostu uważają że należy płacić za swoje czyny i uczyć się je później naprawiać. Ale chociaż ten jeden raz mogły mnie puścić.
Zacisnęłam pięść i bez słowa poszłam do pokoju.
-Nie zjesz kolacji? Podgrzałam ci.-zawołała ciocia Melinda kiedy już byłam na schodach.
-Nie!-zawołałam w odpowiedzi.-Jakoś nie mam apetytu.-dodałam szeptem.
Kiedy weszłam do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko. Nie zapaliłam światła jak to ja zresztą.
-No to co? Plan B?-zapytał Centurion, a ja się uśmiechnęłam.
Zabrałam potrzebne rzeczy z szafy i szuflad i poszłam do łazienki. Kiedy już umyłam się i ubrałam usiadłam przy biurku i zaczęłam wycierać mokre włosy ręcznikiem. Zegar w telefonie pokazywał 20:20.
Ziewnęłam cicho.
Przydałaby się kawa. Nie mogę zasnąć na imprezie. Gdybym tam ucięła sobie drzemkę to potem wypominałabym to sobie do końca życia. Albo przynajmniej do następnych Igrzysk. W końcu te są wyjątkowe bo pierwsze. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym w takiej sytuacji(choć mam nadzieję że takowa się nie zajdzie i że będę miała energię na całą imprezę) nie ochrzaniła Dan.
-Tylko tam nie zaśnij.
-Spoko. Najwyżej dostanie się Danowi.
-Jak zawsze?
-Na kogoś w końcu trzeba zwalić.
Kiedy już krzesło zrobiło się niewygodne przerzuciłam się na łóżko. Leżałam na nim dobre dwadzieścia minut co chwilę sprawdzając godzinę.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.-powiedziałam ziewając.
Drzwi otworzyły się i do pokoju weszła ciocia Melinda. Zapaliła światło.
-Cześć słonko. Przyniosłam ci herbatę.
-Dzięki.
Ciocia położyła kubek z napojem na mojej szafce nocnej i usiadła na skraju łóżka.
-Elz, nie bocz się już.
-Jak przestanę to pozwolisz mi iść na ceremonię?
-Nie.
Prychnęłam.
-A jakie jeszcze sławy będą na tej imprezce.-ciocia zaśmiała się i figlarnie szturchnęła mnie łokciem.
-Poza nami? Nikt.-zaśmiałam się.
-A tak na poważnie?
-Zespół Anubiasa będzie i zespół Sellon.
-I jak myślisz? Kto okaże się lepszy? Bo ja obstawiam że Zespół Anubiasa.-zażartowała ciotka.
Ponownie prychnęłam.
-Nie zachowuj się jak małe dziecko!
-Ja się wcale nie zachowuję jak małe dziecko!
-No ja jestem innego zdania.
Miła atmosfera minęła. Ciocia chce odwrócić moją uwagę od właściwego celu. Ale ja się nie dam.
-Zawsze mnie wszędzie puszczałyście z Młodymi Wojownikami. Puśćcie mnie i na to. Błagam. Wszyscy tam będą. A Młodzi Wojownicy Bakugan to już w ogóle muszą tam być! Jeśli tam nie pójdę to zyskam miano największej frajerki na świecie!
-Owszem pozwalałyśmy ci latać na misje z przyjaciółmi, ale wtedy chodziło o czyjeś dobro. O dobro świata, bakuganów i Neathii. A teraz? Kogo ratujecie?
-Swój honor.
Ciocia przewróciła oczami.
-I tylko tyle?-uśmiechnęła się lekko.
-Ale ty nic nie rozumiesz ciociu.
-No to pozwól mi zrozumieć. Od jakiegoś czasu zachowujecie się strasznie dziwnie.
-My?
-Ty i Dan. Z resztą mam wrażenie że z Shunem i Marucho też za dobrze nie jest. Macie jakieś kłopoty. Co takiego dzieje się między wami że zachowujecie się tak dziwnie?
My się rozpadamy. Tak. To prawda. I w sumie mogłabym jej to powiedzieć. Na pewno by zrozumiała...Nie! Nawet ciocia Melinda by tego nie zrozumiała. To są problemy Wojowników Bakugan i sami musimy się z nimi rozprawić. Sami...sami...
Zacisnęłam pięści i przymknęłam oczy.
-Nic się nie dzieje. Wszystko jest w porządku.-powiedziałam na powrót otwierając oczy. Spojrzałam na ciocię. Jej mina nic nie wyrażała. Po prostu patrzyła na mnie, z nadzieją że w końcu się otworzę i powiem jej co mi na sercu leży. Jednak kiedy dotarło do niej że nie może na to liczyć wstała i podeszła do drzwi.
-Tylko nie siedź za długo. Musisz się wyspać.-powiedziała i wyszła. Jej głos był bezbarwny, ale dało się wyczuć w nim lekki smutek.
Westchnęłam i zaczęłam okładać poduszkę pięściami. Musiałam wyładować się na czymś. Najchętniej na Paige, ale że jej tu nie ma no to...cóż muszę zadowolić się Bogu ducha winną poduszką. Ewentualnie poza Paige zostaje mi Robin. Albo najlepiej cały Zespół Anubiasa.
-Elz nie denerwuj się tak.-chciał uspokoić mnie Centurion.-Za niedługo musisz wyjść bo inaczej nie zdążysz.
-Zdążę, zdążę.
Upiłam kilka łyków herbaty z cytryną położyłam się na łóżku i przykryłam się kocem.

***
 
Otworzyłam oczy. W pokoju panował półmrok. Któraś z cioć musiała zgasić światło kiedy zobaczyła że śpię. Musiałam zasnąć bo kompletnie straciłam poczucie czasu. ZARAZ?! CO?!
Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej i zerknęłam na telefon. Godzina 21:14. A niech cie szlag Morfeuszu!
-Centurionie? Śpisz?
-Teraz już nie.
Bakugan przeturlał się na koniec stolika nocnego. Jedynym źródłem światła był księżyc.
Odgarnęłam kołdrę, włożyłam buty, zabrałam mój BakuColar i Centuriona po czym podeszłam do okna i je otworzyłam. Świeże nocne powietrze wdarło się do pokoju. Niesamowite. Ono potrafi ożywić szybciej niż dziesięć kaw. Ale drzemka która chwilę wcześniej została przerwała także zrobiła swoje. Weszłam na parapet i spojrzałam w dół. Lekko zakręciło mi się w głowie. Ok-ej. Miło.
Tuż obok parapetu stała oparta o ścianę  drewniana pergola prawie już niewidoczna z pod zasłony pnącej róży. Powoli przedostałam się na nią. Ostrożnie zaczęłam schodzić na dół. Bałam się że spadnę.
Kiedy już poczułam pod stopami grunt odetchnęłam z ulgą.
Pobiegłam szybko przez trawnik. Światło w kuchni się paliło, w salonie włączony był tylko telewizor. Przemknęłam się pod oknami i wyszłam od razu na podjazd. Kiedy już małe białe kamyczki którymi wyściełany był podjazd zagrzechotały pod moimi butami puściłam się biegiem. Gdy już byłam pewna że żadna z ciotek mnie nie zauważy, wyjęłam Kartę Teleportacji i przeniosłam się do...poczekalni. To zawsze w niej gracze oczekiwali na swoje walki. Reszta moich przyjaciół już tam była...no dobra prawie reszta. Nie było Belfry. Zespół Anubiasa i Zespół Sellon także już tam czekali.
-Wow, jak ty tu...-zaczął Rafe, na co Elajza się zaśmiała.
-I jak?-Dan podszedł do mnie.- Ciotki cię puściły czy zwiałaś?
-Zwiałam.
-Tak też myślałem.-Dan uśmiechną się. Jednak w jego oczach było coś takiego...no nie potrafię powiedzieć co to było. Dan wyglądał tak jakby próbował coś ukryć. Jakby próbował ukryć to co tak naprawdę czuje.
-A wiadomo może już coś o jutrzejszych walkach?-zapytałam.
-Tak.-osobą która mi odpowiedziała wcale nie był jeden z Wojowników. Ta osoba była z Zespołu Anubiasa. A konkretnie tą osobą był Ben.-Jutro walczy Jack przeciwko Belfrze i Robin przeciwko Chris. Oprócz tych dwóch walk zostaną rozegranie rozegranych jeszcze kilka innych bitew, ale one już nie są za bardzo interesujące. Sami amatorzy będą brali w nich udział.
-Uważaj Ben, bo jeszcze taki amator ci dokopie. W końcu jakby nie patrzeć przez następnych kilkanaście dni wszyscy będą żyli tylko Igrzyskami i tylko bitwy związane z nimi będą rozgrywane na arenach. A wiadomo jakie tryby dla was przygotowano?
-Dla mnie i dla tej waszej słabeuszki przygotowano  tryb walki ulicznej, a dla Robina i Chris tryb walki leśnej.-odpowiedział Jack.
-Dżungla i miasto. Świetnie.-powiedziałam.
-Tylko nie napalajcie się zbytnio na zwycięstwo. Zostaniecie wyeliminowani szybciej niż myślicie.-rzucił Anubias z wrednym uśmieszkiem.
-Oczywiście. I mam rozumieć że kiedy już przegramy to ty zostaniesz nowym Królem BakuPrzestrzeni, tak?-zapytałam.
-A co liczyłaś na inny scenariusz?-zapytał, a wredny uśmieszek nie zszedł mu z ust nawet na chwilę.
Zaprzestałam dalszej rozmowy z tym przeklętym dupkiem i podeszłam do Dana.
-Musisz to wygrać Kuso. Nie pozwól żeby Anubias sprzątną ci koronę z przed nosa.-wyszeptałam mu na ucho.
-Wiem. Wygram to. Nie mogę przecież wkopać nas w jeszcze większe bagno.
-Skąd ta pewność że to wy wygracie?-zapytała Chris.
-Jest mało prawdopodobne żebyś mnie pokonała w jutrzejszej walce.-zwrócił się do niej Robin.
-Żebyś się nie zdziwił.
Wszyscy zamilkli.
-Gdzie jest Belfra?-zapytał Dan.-Spóźni się na otwarcie.
-A zostały do niego jakieś dwie minuty.-dorzucił Marucho.
-Nie przyszła to ma problem. Wyjdziemy bez niej.-powiedział Ben.
-Poszukamy jej.-odezwał się jak do tej pory milczący Rafe.-W końcu i tak nie wchodzimy na arenę.
-Serio?-zdziwiła się Elajza.
Chłopak skiną głową.
-Nie jesteśmy Wojownikami więc nie mamy prawa wyjść tam razem z wami.
I w tym właśnie momencie gdy Rafe skończył mówić do pomieszczenia weszła Belfra. Ona także nie ubrała się jakoś specjalnie. Czarny gorset z zawiązywanymi z tyłu paskami i ozdobami w kształcie krzyży, czarne spotnie z czarnym paskiem przy prawym udzie, czarny pas i czarne kozaki, do tego jeszcze czarne rękawiczki bez palców przyozdobione złotymi ćwiekami.
-Zdążyłaś w samą porę.-rzucił Shun do Omegi.
-Sorry za spóźnienie. Musiałam dorwać takiego jednego szczura.
-Witam wszystkich na ceremonii otwarcia pierwszych BakuIgrzysk!-komentator który normalnie relacjonował przebieg bitew teraz witał wszystkich graczy.
-Idziemy.-zwrócił się do nas Dan.
Wyszliśmy na korytarz i już po parunastu krokach byliśmy na arenie. Młodzi Wojownicy szli z przodu, a Zespoły Anubiasa i Sellon za nami.
-A oto i Młodzi Wojownicy Bakugan! Za nimi na arenę wchodzą Zespół Anubiasa i Zespół Sellon!
Konfetti sypało się tonami na nasze głowy i na arenę oraz trybuny. Powitały nas głośnie wiwaty, oklaski, krzyki, piski. Większość niestety była kierowana do Zespołu Anubiasa i Zespołu Sellon. Na świecie istniały już nieliczne osoby które nadal wierzyły w Wojowników. To przez to co się dzieje z Danem. Przez to co się dzieje z Wojownikami. Nasza przyjaźń zanika. Jedynie na czas Igrzysk postanowiliśmy udawać że wszystko jest w porządku. Niestety.
-Czas na pierwszy punkt programu Centurionie.-zwróciłam się do bakugana.
Tym pierwszym punktem miała być prezentacja. Mało zaskakujące bo każdy już zna nas i nasze bakugany.
Drugim punktem otwierającym ma być taka przyjacielska walka jak to ujął Marucho. Wszystkie te trzy najsłynniejsze drużyny mają stoczyć ze sobą walkę. Taką pokojową. Zwykłą. Kolejność kto z kim będzie walczyć już dawno została ustalona. Ja mam walczyć z Soon. Nie wiem czy sobie poradzę. Dawno nie grałam, a Soon jest dobra. W końcu Sellon nie wybrałaby do swojej drużyny byle kogo. Anubias zresztą też nie.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No hej :) I oto druga część.
Shadow: Ale długa. o.O
Dan: No właśnie, nie za długa? o>o
Elz: Nie. -,-
Fakt przyznaję że trochę się zapędziłam, ale już wolę pisać jedną część tego shota taką długą niż rozkładać go niepotrzebnie na jeszcze więcej części. Zważywszy że dopracowałam go no i ten...Nie wiem ile on będzie miał części, ale sądzę nie pożałujecie(a przynajmniej mam taką nadzieję^^")
Przyznam się bez bicia że nie chciało mi się opisywać całej tej ceremonii. Poza tym ona składać się miała praktycznie z samych bitew. Podejrzewam też że i wam nie chciałoby się czytać takiej bitwy która właściwie nic konkretnego nie wnosi do Igrzysk. Kurczę za bardzo nadużywam słowa "Igrzyska" no nie wiem. Jakoś tak mi pasuje bo inne słówko brzmiało by mniej widowiskowo? Mocarnie? Mniej fajniej, ładniej? Brzmiałoby jakoś blado? No nie wiem. Tak czy tak następna część tego shota będzie krótsza. Wiem że wolelibyście rozdział(ja też bym go w sumie wolała), ale wnerwia mnie ta walka Dana, Elz, Mylene i Hydrona. No po prostu jakoś nie mam siły do tego by ją skończyć.
Shadow: Trochę się ogadałaś.
Elz: Wam też by to nie zaszkodziło. moglibyście teraz wy przejąć pałeczkę bo mnie już zaczyna suszyć przez ten monolog.
Shadow: A to moja wina żeś się tyle ogadała?
Elz: Tak.
Shadow: A mogę wiedzieć kiedy się z powrotem pojawię?
Elz: Nie.
Shadow: +_+
Elz: No nie smuć się.
Shadow: Jakoś mało w tej części było...
Dan: Ciebie...tak wiemy.
Shadow: Nie chodziło mi o to...znaczy o to też...Chciałem powiedzieć że mało w tej części było Anubiasa i Sellon. Ich też tak strasznie nienawidzisz Elz?
Elz: Ja ich nie nienawidzę. Właściwie to jeśli chodzi o te dwójkę to mam co do nich mieszane uczucia. Raz ich lubię, a raz nie. Właściwie to Anubiasa wręcz uwielbiam ^.^
<3 br="">Shadow: Ale Spectry nie przebije co? :3
Elz: Oczywiście że nie ^^
Shadow*czyta shota*: Ha, ha spoko Kuso królem...ZARAZ CO?! Kuso królem ciebie całkiem już fantazja poniosła?!
Elz: Nie poniosła, taka prawda.
Shadow: Serio? Od kiedy?
Elz: Od zawsze. Jak mi nie wierzysz to obejrzyj anime.
Shadow: No, ale ja chcę wiedzieć jakim cudem on jest królem?! Przecież to niemożliwe żeby ten frajer był królem!
Elz: Możliwe. Oczywiście ten tytuł "król" został użyty w dwóch znaczeniach.
Shadow: Niemożliwe, pleciesz głupoty.
Elz: Nie pletę taka prawda. Przedstawię ci nawet kilka dowodów. Na przykład w 1 odcinku Mechtoganów Anubias powiedział takie słowa: "Przygotuj się Kuso nadchodzi nowy Król."
Albo w 2 odcinku Mechtoganów, ten koleś z drużyny Anubiasa Jack podczas walki z Marucho powiedział: "Ja nie mogę, ale lipa myślałem że powalczę z wielkim Królem Kuso, a muszę użerać się z leszczem."
Shadow: I jak mniemam ty te słowa Jack'a w następnej części shota wykorzystasz?
Elz: Oczywiście że tak ^^, tylko wypowie je do innej osoby. Dobra, nie próbuj zejść z tematu. W 6 natomiast odcinku komentator BakuPrzestrzeni powiedział coś takiego: "Czy Anubias jest w stanie zdetronizować niepokonanego Dana Kuso i zostać Królem BakuPrzestrzeni?"
Shadow: No dobra. To mnie już więcej nie musisz przekonywać.
Elz: ^-^
Dan: No nic. To my pozdrawiamy.^^





2 komentarze:

  1. Ja: Dzień dobry! *z radosnym uśmiechem tłucze głową w stół*
    Spectra: A tobie co znowu?
    Ja: Mam większą sklerozę niż moja babcia! Nie zauważyłam ile mam nominacji do LBA!
    Spectra: *otwiera swój notatnik* Skleroza, huśtawka nastrojów, psychiczny śmiech, radar w mózg...A to dopiero początek. Czytać dalej?
    Ja: *bawi się ostrym nożem*
    Spectra: Grozisz mi na każdym kroku.
    Jessie: Może lubi.
    Ja: Dobra ja idę po taczki bo Shadowa gdzieś wypierdoliło.
    Spectra: A nauka?
    Ja: Przedstawienie a tak to same zastępstwa ^^ Luz.
    Spectra: Ja cię i tak potem do książek zagonię!
    Ja: Weź nie pieprz o mojej edukacji tylko ładnie komentuj durniu farbowany!
    Spectra: To już nie jestem twoim bishem?
    Ja: Keith jest! *wychodzi z głośnym trzaskiem*
    Jessie: Widać, ze moja matka . Dobra co do wyboru czy rozdział czy dalsza część tego to nam jest to obojętne ^^ Byle by Elz dokopała przeciwnikowi :D
    Shadow: *z kotem* Gdzie Angel?
    Dan: Przeklina na cały blok i próbuje nie spaść ze schodów.
    Lync: Gdy nie masz ochoty opisywać walki walnij jakiś niespodziewany zwrot akcji albo wizję. Taktyka leniwca zwanego Angel.
    Ja: *z piwnicy* Grabisz sobie!
    Lync: Tak, tak. Jak zawsze.
    Jessie: *bawi się w deszczu na dworze*
    Spectra: Coś się mało ostatnio udziela.
    Shadow: Ooo *pada rażony zabójczym spojrzeniem Spectry*
    Dan: Ej pomordujcie się nawzajem. Będzie mi to na rękę.
    Jessie: *zmokła jak pies* Nie znam cię Anubias ale wkurzasz mnie -.- Paige nie może wejść na arenę? Pewnie w celach bezpieczeństwa. Jeszcz by kogoś pogryzła :P
    Ja: *z taczką i nietęgą miną* To my się żeg *grzmot za oknem* Pranie!!! Ja pieprzę! Gus!
    Gus: Co ja Kopciuszek?
    Ja: Masz fartuszek -.- mam go wszystkim pokazać?
    Gus: Już idę!
    Jessie: To my pozdrawiamy i weny życzymy ^^
    Ja: To moja kwestia!
    Jessie: Wypowiadasz ją raz na ruski rok
    Ja: Ale jest moja.
    Jessie: Gadasz jak Spectra...*wali głową w kaloryfer* Nienawidzę-cię-pierdolony-mózgu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli ogarnę wszystko to Kom bedzie jutro :]
    Ness: Czemu przeczytałas tylko niecale podsumowanie?
    Ja: Bo tak ^^
    Nesz: Aha. Dobra idziemy spac .
    Ja: Ale..
    Ness: JUŻ!
    Ja: *wpełza migiem pod koldre*Jednak masz to coś dzieki czemu...
    Ness: *nakrywa glowe Vanessy poduszka* Bez spojlerow. I tak juz nie tylko Elz umiera z ciekawosci
    Kelly: Ale narazie nie dajemy jej zalozyc nowegi bloga. Musi wydobrzec i nabrac sil.
    Ja: Ej nie jestem malym dzieckiem
    Kelly: Cichaj.
    Ness: Nie chcemy zebys na zeszla. Ej miekismy juz to skonczyc!
    Kelly: Dobranoc wszystkim!
    Ja: *spod koldry* Dobrej nocki :**

    OdpowiedzUsuń