niedziela, 19 marca 2017

Rozdział 96: Kłopoty przez duże "K".


Cisza panująca w celi w której znajdowała się piątka graczy Bakugan, stawała się koszmarnie nieznośna. Czarownica Karo dala się nie ocknęła, a reszta nie bardzo wiedziała czym ma się zająć. Z braku lepszych rzeczy do roboty, Elz przypatrywała się każdemu ze swoich przyjaciół.
Patrząc na ich twarze zastanawiała się o czym mogą w tej chwili myśleć.
Robiło jej się słabo, za każdym razem kiedy przypominała sobie że tam, gdzieś wysoko na górze jej bakugan, jej Centurion zwija się z bólu i walczy o życie jak zwierze w potrzasku.
Jednocześnie mając w głowie makabryczne obrazy z męczarni jakim poddawane były bakugany, dziewczyna przypomniała sobie że kiedy Dragonoidy się próbowały się wydostać, to użyły wtedy bardzo potężnej mocy. Mocy Rdzeni. I wtedy na moment serce zamarło jej w piersi. Centurion użył potęgi Rdzenia Ciszy. Rdzenia który niszczy. Który sam jeden nie czyni niczego dobrego. Nigdy, wcześniej jak długo się znają, on nie użył tej mocy. Nigdy, przenigdy. Dlatego że ta moc niszczy. Siejąc zamęt i chaos. Sama nie jest dobra. I tylko w połączeniu z Nieskończonością, jest w stanie utrzymać wszystko w całości. Te dwie siły wzajemnie się równoważące jedynie razem są silne.
"Dlaczego Centurionie? Dlaczego dopiero teraz?" - pomyślała smutno.
Brettley popatrzyła na lidera Młodych Wojowników. Patrzył smutno w podłogę.
-Nie może tak dalej być. - wymamrotał Dan. - Jezu, musimy się stąd wydostać. Nie jestem w stanie ułożyć żadnego sensownego planu. Nic, zero! Jedna wielka pustka w głowie.
-Nie wolno się poddawać. - powiedziała Mira. - Nie wszystko jeszcze jest stracone. Jeszcze mamy szanse wygrać.
-Nie twierdzę że nie, ale...sama musisz przyznać że okoliczności w których się znaleźliśmy nie są nam na rękę. Powinniśmy teraz być u Marucho, wraz z Centurionem i Drago, a nie nadal tkwić w tym miejscu. Ta wizyta u Vexosów nie tak miała się zakończyć.
-Najwyraźniej los chciał inaczej. Teraz trzeba jedynie myśleć o wydostaniu się stąd. - głos Miry trochę załamał się przy ostatnim słowie. Nabrała powietrza i wypuściła je z płuc walcząc z napływającymi do oczu łzami.
-Mira, co jest? - spytała Elz.
-Nic, nic. - szybko odpowiedziała dziewczyna.
-Łżesz. Przecież widzimy że coś jest nie tak. Chodzi o profesora, tak? - spytał Dan.
Mira drgnęła i uciekła spojrzeniem w bok. Ich ojciec...jak mógł zrobić im coś takiego? Swoim własnym dzieciom!  Własnym dzieciom do cholery!
-Dan, ja nie chcę o tym rozmawiać. Nie mam ochoty. - odparła ruda nadal na nich nie patrząc.
Czyli jednak.
-No dobrze. Jeśli nie chcesz to cię nie zmuszę do zwierzeń, ale jeśli chciałabyś o tym porozmawiać to...jesteśmy obok. - powiedział i uśmiechną się.
Fermin odwzajemniła uśmiech.
-Dzięki.

***


Mira patrzyła na Elz przytuloną do Dana. Oboje zasnęli jakieś pół godziny temu. Mogło wydawać się to śmieszne bo przecież mieli wymyślać plan ucieczki stąd, a nie spać, ale Mirze obecnie było to na rękę. Nie chciała aby Dan patrzą na nią przenikliwie. Po jego pytaniu poczuła się jeszcze gorzej. Skąd Dan wiedział że powodem jej smutku jest właśnie profesor Clay? Fermin pokręciła delikatnie głową. Skąd Dan wiedział...Wiedział bo było to oczywiste. W końcu co innego w tym pałacu mogło ją zasmucić? Z Keith'em się pogodziła, więc zostawał tylko ojciec. Dziewczyna poczuła jak łza spływa jej po policzku. Dawniej Keith wywoływał u niej łzy, a teraz ojciec. Ale przecież odzyskała Keith'a, więc może i ojca...odzyska...Nie! Keith potrafił ranić, ale jej nigdy by nie zranił! Mira ukryła twarz w kolanach. To jest kłamstwo. Keith ją zranił...ale już naprawił swój błąd. Tak. Właśnie. Naprawił. Tata też naprawi. Na pewno naprawi. Musi naprawić. Musi...
I choć Mira w tej chwili czuła ogromny żal do ojca, i w tej chwili go nienawidziła to nie potrafiła pozbyć się z serca tej jednej iskiereczki która nie pozwalała umrzeć miłości do rodziciela. To przecież jej ojciec! Jej brat też święty nie jest, też grzeszy jak każdy! Liderka Ruchu Oporu Bakugan nie wiedziała co ma zrobić. Była wściekła i jednocześnie zrozpaczona. Ma ojcu odpuścić czy może nie? Z jednej strony potraktował ich podle, tak nie postąpił by żaden rodzic...a z drugiej strony...
Keith widząc rozdarcie siostry wyszeptał jej imię. Ona wzdrygnęła się. Przez tę tułaczkę przez nieokiełznany las sprzecznych myśli zupełnie zapomniała o tym gdzie jest.
Pałac Vexosów.
Cela.
Dan.
Elz.
Keith.
Nastolatka odwróciła się w stronę brata.
-Tak?
Keith posłał jej wymowne spojrzenie.
Przysunęła się do ściany, by być bliżej niego.
-Myślisz o nim prawda? - spytał. Miał na myśli ich ojca. - Daj spokój. On już przepadł. Jest zwykłym zerem. Nic niewartym...
-Keith proszę przestań. - Mirze łzy stanęły w oczach.
Czuła do ojca nienawiść, ale mimo to...Zacisnęła dłoń w pięść. On ich źle potraktował! Ha! Źle to mało powiedziane! A skoro tak ich skrzywdził to ona teraz nie powinna reagować w ten sposób na obraźliwe słowa kierowane w kierunku ojca. Powinna zgodzić się z Keith'em. I chciała to zrobić. Bardzo. Ale jednak...coś jej nie pozwalało. Chodź bardzo chciała to nie mogła.
"Nie. Ja, ja...chcę...nie mogę teraz bronić taty! Nie mogę! On zachował się wobec nas strasznie. Wobec Keith'a i mnie! Już kiedyś nas się wyparł! Powiedział że nie ma już syna i córki więc niech tak będzie!" - postanowiła sobie w myślach. Spotęgowało to jej gniew i sprawiło że stała się nieczuła na jakiekolwiek myśli o ojcu. Przynajmniej na razie. Nie wiadomo jak długo się ten stan utrzyma.
-Przepraszam. - powiedziała. Czuła się tak jakby go zdradziła. Bo nie wyraziła aprobaty wobec słów które słał pod adres ich rodziciela. - Masz rację. On jest zwykłym zerem. - wyszeptała i oparła głowę o ramię Spectry. - Nic nie wartym śmieciem. Tak jak wszyscy Vexosi.
I choć na moment poczuła ukłucie w sercu to nie miała zamiaru wycofać tych słów.
Nie dopóki ich ojciec nie zmądrzeje. O ile to w ogóle jeszcze jest możliwe.
Mira chwyciła Keith'a za dłoń i splotła ich palce. Spectra ścisną jej dłoń tak jakby chciał oznajmić że nie ma nic przeciwko.
Matka nie żyje, a ojciec...cóż...też w pewnym sensie jest martwy. Można więc powiedzieć że teoretycznie są sierotami. I pewnie miałoby to jakieś znaczenie gdyby nie fakt że już są dorośli (no Mira prawie) i potrafią lepiej sobie radzić z takimi rzeczami.
-Keith. - głos rudowłosej brzmiał tak jakby po cichu płakała.
-Hm?
-Pamiętasz mamę?
Spectra spojrzał w jakiś punkt przed sobą jakby usiłował sobie coś przypomnieć.
-Trochę. - padła po chwili odpowiedź.
-Ja jej nie pamiętam. - przyznała cicho Mira.
-Zmarła jakiś czas po twoich narodzinach. Nie dziwne więc że jej nie pamiętasz.
-Wiem. Jaka ona była?
-Była...wspaniała. - powiedział po chwili, jakby te słowa wymagały namysłu. - Dobra. Zawsze się uśmiechała. Nawet jak sobie coś zrobiła: skaleczyła się, albo upadło to zawsze z pogodnym uśmiechem odpowiadała że nic się nie stało. Zawsze przed zaśnięciem opowiadała mi bajki, albo śpiewała kołysanki w rytm pozytywki którą zawsze miałem na szafce nocnej. - opowiadał. Nie lubił rozmawiać o matce, strasznie nie lubił. Wiedział jednak że to co w tej chwili mówi ma dla Miry znaczenie, ponieważ jej nie było dane poznać Velsorii tak jak jemu było to dane.
-A bardzo nas kochała? - spytała. Pytanie było strasznie głupie, ale Mira po prostu musiała to  usłyszeć.
-Najbardziej na świecie. - odpowiedział.
-Jak myślisz...jest z nas dumna?
Pytanie to nie spodobało się Spectrze.
-Nie wiem. - dał jej odpowiedź.
Mira przyjrzała się bratu. Nie tylko on mógł pochwalić się bezbłędnym odczytywaniem myśli, mimiki, nastrojów. W tym momencie i ona mogła wykazać się podobną zdolnością. Dziewczyna widziała że Keith'a nie zachwyciło to pytanie.
-A ja myślę że jest. - powiedziała ściskając jego dłoń. - Jest dumna z tego że ma takie dzieci.
Mira nie była pewna czy przekona tym brata. Przecież on robił rzeczy z których raczej dumnym się być nie powinno. Wiedziała jednak że nawet Keith'owi przydadzą się słowa otuchy. Słowa które choć trochę pomogą i jemu i jej samej.
-Jestem pewna że ona czuje ogromne szczęście przez fakt że ma takiego wspaniałego syna i wspaniałą córkę. - Fermin uśmiechnęła się lekko do brata.
On odpowiedział jej krótkim uśmiechem.

 
***

 
Profesor Clay siedział przed ekranem komputera. Rozmyślał o słowach które kiedyś usłyszał od Mylene. Ona i reszta Vexosów byli tamtego dnia na hali, a dokładniej w pomieszczeniu które umiejscowione było pod sufitem w hali. Niebiesko-włosa zasugerowała wtedy że metody którymi posługuje się profesor są mało skuteczne i że jeśli będzie je stosował to prędzej zabije bakugany, aniżeli wyciągnie z nich to co jest im potrzebne. I od tamtej pory zaczął myśleć nad stworzeniem urządzenia które w szybki sposób wyssie z Dragonoid'a i Centurionix'a Rdzenie. Robił to w tajemnicy przed Vexosami. Oni nie mieli o niczym pojęcia, za to król miał. Po dość niemiłych rozmowach z Zenoheldem, Clay stwierdził że musi przyśpieszyć pracę. Miał już gotowy plan owego
przyrządu brakowało mu jedynie części do zbudowania go. Długo zastanawiał się skąd mógłby skombinować potrzebne mu materiały do budowy urządzenia. Posiadał długą listę odpowiednich kontaktów: najlepsi naukowcy, technicy, rekiny biznesu, wszystko co najlepsze i co najważniejsze - wszystkie te znajomości miały spore (aczkolwiek ograniczone) wpływy. Pytanie tylko kogo poprosić o pomoc? Odkąd uciekł wraz z królem i Vexosami z Vestali nie wiedział co działo się na jego ojczystej planecie. Od swojej ucieczki nie kontaktował się też z żadnym ze swoich wpływowych znajomych. Musiał dobrze się zastanowić. Grube ryby nie robią nigdy niczego bezinteresownie. Musi zaoferować im coś w zamian za pomoc. Coś co ich przekona. Hm...ratunek od śmierci?
Po chwilowym zamyśleniu Clay doszedł do wniosku że najbezpieczniejszym wyjściem będzie zasięgnięcie rady. Rady u kogoś dobrze zorientowanego. Zaczął pisać wiadomość do tylko sobie wiadomego odbiorcy.


Potrzebuję materiałów do nowego projektu.
Wiesz kto może mi je zapewnić?

 
 Po odpowiednim zaszyfrowaniu wszystkich danych dotyczących wiadomości wcisną "Wyślij" i wiadomość poleciała w odpowiednie miejsce.
Nie musiał długo czekać na reakcję. Odpowiedź przyszła po dwóch minutach.

 
To nie mój problem.


Krótko, zwięźle i na temat. Profesor przetarł oczy dłońmi walcząc ze zmęczeniem. I jak tu teraz się dogadać? Na ekranie wyświetliła się kolejna wiadomość od tego samego adresata.


Wiesz do kogo się w takiej sytuacji
zgłosić. On zawsze ma czas.

 
Profesor szybko zaczął wystukiwać odpowiedź. Może jednak uda mu się. Może jednak.

 
A co jeśli się nie zgodzi?


Wcisną "Wyślij" i poczekał. Tym razem odpowiedź się ociągała. Co jest? Poprawił okulary na nosie i z uwagą zaczął wpatrywać się w monitor.


Jeśli twoja oferta będzie dość
atrakcyjna to na pewno się zgodzi.
Wszystko zależy od tego co mu zaoferujesz.


Aha. Czyli jeśli nie zaproponuje mu czegoś atrakcyjnego to nie będzie mógł liczyć na pomoc. Naukowiec westchną i zaczął pisać wiadomość.

 
"Dość atrakcyjna" mówisz?
To da się załatwić.
Nie interesuje cię co takiego planuję?

 
 Odpowiedź przyszła po chwili.

 
Nie bardzo. "Da się załatwić" powiadasz?
Nie sądziłam że dysponujesz środkami które
będą na tyle mocne by przekonać Cela.

 
No proszę. Ktoś tu wątpi. Przecież to oczywiste że jeśli pracuje się dla samego króla to posiada się odpowiednie środki. I nie chodziło tu tylko o środki pieniężne chociaż one niewątpliwie odgrywały tutaj znaczną rolę.

 
Dysponuję odpowiednimi środkami,
o to możesz być spokojna.
Już ja wiem jakich argumentów użyć by nakłonić
go do współpracy.

 
Konwersacja ta mogła wyglądać na miłą pogawędkę, ale wcale taka nie była. Obie strony odnosiły się do siebie z dystansem, i nawet lekką pogardą, choć w mailach nie było to wyczuwalne.

 
W takim razie, tę rozmowę uważam
za zakończoną.


Profesor zmarszczył brwi. Za kogo ona się uważa żeby kończyć rozmowę?!
Clay zły patrzył na ekran. Jej bezczelność doprowadzała go do białej gorączki.
Na komputerze wyświetliła się kolejna wiadomość.

 
Swoją drogą sporo cię ominęło.


Do wiadomości dołączono również jakieś zdjęcia. Clay klikną na pierwsze z nich, a ono natychmiast się powiększyło. Było to zdjęcie jakiejś listy. Mężczyzna zmrużył oczy by móc lepiej odczytać, i zamarł. Była to lista członków rodziny królewskiej. Na samej jej górze było imię Zenoheld'a, a pod nim imię Hydrona. Oba przekreślone.
Powiększył drugie zdjęcie. To z kolei przedstawiało drzewo genealogiczne królewskiego rodu. Kilka imion było wziętych w kółko.
Klikną na trzecie.
To zdjęcie było kolejną listą. Tylko że ta lista różniła się od tej pierwszej tym że była to lista uczonych i naukowców Vestali. Tych najlepszych. Clay zauważył że wśród nazwisk na samej górze znajduje się następujące nazwisko i imię: Keith Fermin.
Błękitnooki drgną. Jego syn był na tej liście.
Naukowiec zobaczył że przy nazwisku Keith'a jest pytajnik.
I tylko przy jego nazwisku.
Pod trzema obrazkami była jeszcze krótka wiadomość:
"Królewscy dygnitarze już przeprowadzają surową selekcję. Nie tylko wśród rodziny królewskiej. Wygląda na to że twój synek dostanie twoje stanowisko królewskiego naukowca. Chociaż...ten pytajnik jest dosyć zastanawiający nieprawdaż? Wprost nie mogę się doczekać ażeby ujrzeć nowego władcę na tronie. Oraz jego nowego uczonego. Mam nadzieję że podniosłam ci tym ciśnienie. Swoją drogą paru twoich wpływowych znajomych wykitowało."
Ojciec Keith'a i Miry zamrugał zdziwiony, ale po chwili wszystko do niego dotarło i poczuł wściekłość.
Nowy władca? Nowy naukowiec? Kilku jego znajomych wykitowało?  O co w tym wszystkim chodzi do cholery?!
Pośpiesznie zaczął wystukiwać wiadomość.

 
Powiedz co się dzieje? Będą wybierać nowego władcę?
Nowego królewskiego specjalistę od technologii?
Co znaczy ten pytajnik przy imieniu mojego syna?
Kto konkretnie wykitował?

 
Tym razem czas oczekiwania na odzew był dłuższy. Znacznie dłuższy ponieważ profesor czekał na odpowiedź dobrą godzinę. Był tak zdenerwowany że nie mógł oderwać wzroku od monitora. W napięciu oczekiwał wiadomości i w tym stanie trwał właśnie przez sześćdziesiąt minut. Zastanawiał się co się dzieje. Co się wydarzyło przez ten czas na Vestali. I kiedy po godzinie otrzymał odpowiedź odczytał ją zdenerwowany.
Była ona krótka, a jej treść mocno go zdziwiła i przeraziła jednocześnie.

 
Wiesz jak jest - po trupach do celu.





 

3 komentarze:

  1. A te dwa rozdziały to już odłożę na jutro...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, moje jutro xD
      Ech...nie wytrzymuję już w tej szkole.
      Dobra! W końcu przybyłam skomentować te dwa rozdziały :D
      Właściwie to już się (jak zwykle xD) nie mogę doczekać kolejnych. Jak widać, rozdział 100 już się zbliża wielkimi krokami!


      Elajza...zastanawia mnie właśnie gdzie zabrano Legroida, Heliosa i Wildę. Wszystko się utrudnia- Wojownicy bez bakuganów siedzą uwięzieni, jeśli na pomoc przyjdzie im reszta nie powinna się rozdzielać, a przecież trzeba uwolnić i tych i tych, ze szczególnym uwzględnieniem Drago i Centuriona.
      Znając Gusa ma jakiś plan...pytanie czy dobry. Zastanawia mnie, jak zamierza to przeprowadzić, ponieważ właśnie nie powinni się rozdzielać i miejmy nadzieję, że nie będą musieli. Pewne jest, że Vexosi spodziewają się reszty i się na to przygotują.
      Teraz wszystko w rękach pozostałych Wojowników. No chyba, że jakimś cudem Elz i Elajza zmieniłyby się w Myrnę i Enigmę (nadal uważam, że oba alter ego poradziłyby sobie bez swoich Bakuganów). Kurde, ale mnie nosi! Kiedy następne rozdziały?! Naprawdę się zastanawiam, jak to rozegrasz, Elz.

      Właśnie...Rdzeń Ciszy niszczy. Miejmy nadzieję, że Centurion to przetrwa. Jest w gorszej sytuacji niż Drago...:(

      Wiesz, nie wiem czy to już pisałam czy nie, ale cieszę się, że nie zrobiłaś ze Spectry takiego wszechmocnego. Właśnie to jest fajne, on też jest człowiekiem i się myli. Wszyscy uważali, że Spectra ma plan na każdą sytuację, a tu bam! Nie ma!
      Super było przedstawić, że on też nie może wszystkiego...mimo wszystko. Teraz to on czeka na ratunek. Po raz pierwszy to on musi zaufać bezwględnie innym.

      Okoliczności są...no dość ciężkie. Ale myślę, że już niedługo.
      Ace: Szykuje się niezła bitwa!
      Nadal masz ochotę zabić Shadowa?
      Ace: Nie inaczej.

      Tak, to cholernie smutne...jakim trzeba być człowiekiem, żeby zrobić tak swoim dzieciom? To okrutne...To jest naprawdę okrutne.

      Plan ucieczki...mają obecnie jakąkolwiek możliwość? Pozbawieni bakuganów, zmęczeni, nieco ranni, uwięzieni. Ich jedyna nadzieja w reszcie Wojowników.
      Hah, jak teraz myślę, że gdyby Ace poleciał w pierwszej turze i dałby się złapać, to by tam się teraz pewnie awanturował.
      Ace: Dzięki. :|
      To tylko przypuszczenia!

      Ace: Dan widzi takie rzeczy na pierwszy rzut oka. Czasami jest to irytujące. Nie wszyscy tego chcą.
      Keith był Spectrą, Spectra jest Keithem, ale wrócił na stronę Wojowników, do swojej siostry.
      Nadzieja umiera ostatnia, prawda?
      A z drugiej strony to w końcu ich ojciec. Nic tego nie zmieni....
      Za to Spectra ma nieco więcej zdecydowania i bezwzględności w sobie niż Mira.
      Jasne, to wszystko prawda i to naprawdę okrutne, ale mimo to...to wciąż ojciec. To wciąż rodzina. Tego się nie odrzuci.

      Mama...której Mira praktycznie nie poznała. Nie doświadczyła (w sensie, że nie pamięta) tej miłości, tego wszystkiego, gdyż jej mama zmarła wkróce po jej narodzinach. W ogóle jej nie pamięta, nie zna...tylko jak już to z opowieści. Z opowieści brata, który matkę pamięta, którego jej strata zabolała najmocniej.
      Miał i utracił...nie miał na to wpływu...to tak strasznie smutne. Wolę sobie nie wyobrażać, jak się czuje Spectra, gdy myśli o mamie.
      Właśnie, nie lubi tego. Ale teraz mówi dla Miry, która nie poznała matki. A on ją poznał.
      :'( :'(
      To straszne...

      Na szczęście bakuganów i Wojowników Clay nie radzi sobie zbyt dobrze. Teraz kombinuje jakąś maszynkę śmierci, tak?
      Miejmy nadzieję, że reszta zdąży na czas...

      Ciekawi mnie, z kim on tam sobie pisze? Kto tak z nim wymienia wiadomości o o kim rozmawiają?
      Z kontekstu widać, że pisze z kobietą...Może to ta siostra Shadowa, która miała pomagać mu w planach? Albo ktoś z tych osób, które miały też mu pomagać?
      Tyle niewiadomych.


      Usuń
    2. Przekreślone imiona...czyli co? Może to podstawione klony? XD
      Nie no, żartuję. Raczej po prostu los, jaki ich czeka. Śmierć.

      Ale o co chodzi z tymi imionami królewskiego rodu? Jacyś inni przewidywani pretendenci do tronu?

      Ahaaa. Czy to oznacza, że po "skreśleniu" Hydrona i Zenohelda, na tron wejdzie osoba z "kółeczka", której naukowcem (takim jak teraz jest Clay dla Zenohelda) będzie najprawdopodobniej Keith Fermin, tak?
      Chociaż ten pytajnik może oznaczać zarówno możliwość "zdobycia" tego tytułu, jak i kwestię przeżycia- czy będzie żył czy nie.
      Ktoś bardzo dobrze zorientowany to tworzył. No i jeszcze śmierć tych "wpływowych znajomków". Ten pytajnik naprawdę może oznaczać przeżycie.
      Ale, co do Claya.
      Osoba, z którą się kontaktuje też jest dobrze zorientowana. I teraz Clay zdaje sobie sprawę, że sam jest spisany na straty...niezaleznie od tego, jak to wszystko się zakończy.
      Jesli nie uda mu się wyciągnąć Rdzeni- zostanie zabity. Po tym wszystkim, jakby Hydron i Zenoheld zginęli, a pojawiłby się nowy władca- też jest możliwość, że skarze Claya.
      Nowy władca i nowy naukowiec. I to prawdopodobnie syn.
      I ta ostatnia wiadomość: Po trupach do celu.
      No właśnie.

      Tyle, że...kto to wszystko aranżuje?

      Usuń