niedziela, 5 lutego 2017

Rozdział 87: Cisza przed burzą.


Dwójka gracz siedziała na ziemi skryta w ciemności. Żadne z nich nie odezwało się nawet słowem od chwili w której ich tam zamknięto. Zarówno Danem jak i Elz targało uczucie gniewu. Oboje nie czuli się najlepiej ze świadomością, że gdzieś tam na górze właśnie umierają ich bakugany.
Żadne z nich nie miało ochoty na rozmowę.
Usilnie próbowali skupić myśli na czymś innym. Bezskutecznie.
Ostatnie wydarzenia nadal buzowały w nich niczym lawa w wulkanie.
Zabrano im bakugany. Pozbawiono ich gantletów i ewentualnego ratunku jakim była Karta Teleportacji. A niedługo pewnie pozbawią ich też życia.
Elz po raz dwudziesty zerknęła na ekran swojej komórki. Brak zasięgu. Wyciągnęła rękę z telefonem przed siebie i zaczęła wymachiwać nim powoli. Światło płynące z ekranu działało jak latarka: oświetlało pomieszczenie dzięki czemu Elz mogła pooglądać tytanowe ściany celi które teraz stanowiły ich...ekhm...dom.
Cela była pusta jeśli nie liczyć jej i Daniela.
Przygnębiająca, pusta i cicha.
Brettley popatrzyła na Kuso.
Siedział tak jak ona - oparty o ścianę - i oddychał głęboko. Miał zamknięte oczy, chyba spał.
Obserwując uważnie jego twarz Elizabeth zastanawiała się o czym teraz mógł myśleć. O rychłej śmierci - to na pewno, ale może też coś innego zaprzątało jego myśli. Może myślał o Runo? Albo o rodzicach?
W tym momencie Elz pomyślała o swoich.
Od ich śmierci minęło trzynaście lat - wystarczająco dużo aby zdążyła ich zapomnieć. Mamę pamiętała jedynie z wyglądu, ojca wcale.
Cóż jeśli Vexosi wygrają to znowu zobaczy rodziców.
"To, ani trochę mnie nie pociesza."
Znów skierowała swe fiołkowe spojrzenia na Dana. Nie zmienił pozycji. Nie ruszył się nawet o milimetr. Nie drgną, ale musiał wyczuć że Elz go obserwuje bo powiedział:
-Coś się stało? - powoli otworzył oczy i spojrzał na Elizabeth.
-Nie. Po prostu...tak sobie myślałam.
-O czym?
-O moich rodzicach. Eh...chciałabym żeby okazało się że to tylko zły sen.
-Ja też. Może spróbuj zasnąć? Szybciej czas ci upłynie.
-Nie będę w stanie zasnąć.
-Chociaż spróbuj siostra. No? - Dan wyprostował nogi i poklepał się lekko po udzie. - Kładź się.
Położyła się, opierając głowę o jego brzuch. Zamknęła oczy. Daniel zaczął głaskać ją delikatnie po włosach.
Po upłynięciu kilku minut zasnęła.


***

Po upłynięciu wyznaczonego czasu wszyscy spotkali się w salonie. Keith, Mira i Elajza byli już gotowi. Przez te sto osiemdziesiąt minut postarali się uzgodnić parę spraw jak i dodać kilka szczegółów do planu ratunkowego.
-To misja ratunkowa więc uważajcie, abyście i wy nie wpadli w żadne tarapaty. - poprosiła Runo.
-Postaramy się. - Mira posłała jej uśmiech na dodanie otuchy.
-W razie jakichś niepowodzeń jesteśmy w kontakcie. - Julie postukała w swój gantlet i w swój telefon.
-Jak już znajdziecie Drago i Centuriona to dajcie nam znać o ich stanie. - poprosił Michael.
-Dobrze. - Karo skinęła głową.
-Jeśli okaże się że schwytali Dana i Elz to też nas o tym powiadomcie. - poprosiła Runo.
-A jeśli to was schwytają i wyjdzie że jednak oni są wolni to spróbujcie się z nimi jakoś skontaktować. - dodała Julie.
-Uważajcie na siebie, proszę. - Alice posłała im delikatnie zmartwione spojrzenie.
-Będziemy, bądź spokojna. - powiedziała Mira.
-W razie czego dzwońcie. - wtrącił jeszcze szybko Marukura.
Ostatni raz spojrzeli na trójkę graczy. Ci szybko przenieśli się do pałacu.

 
***

 
Zaczęli cicho poruszać się na przód.
Dwie dziewczyny wiedzione sylwetką Spectry idącego przodem, zmierzały w stronę laboratorium ponieważ to tam musiały być dwa bakugany wyglądem przypominające smoki i to tam najpewniej byli teraz ich przyjaciele. Elajza czujnie nasłuchiwała jakiegokolwiek obcego dźwięku i próbowała wypatrzeć czyjejkolwiek obecności: czy to straży, czy Vexosów. Jak na razie wszystko szło dobrze. Nikt niepożądany nie staną im na drodze, ani też nie wykrył ich obecności.
Całą trójką zgodnie stwierdzili iż najlepiej będzie sprawdzić miejsce najbardziej prawdopodobne i najbardziej przewidywalne czyli laboratorium.
Podczas trzygodzinnych przygotowań wzięli pod uwagę każdą możliwą opcję: od tej najłagodniejszej czyli od pochwycenia Dana i Elz przez Vexosów, aż po tę najstraszniejszą czyli śmierć ich przyjaciół. Opcji było wiele (Ace naliczył się ich ponad dwudziestu), ale tylko jedna, ewentualnie dwie z nich mogły się sprawdzić. Mogliby tak gdybać cały dzień, ale nie mieli na to czasu.
W pewnym momencie dotarli do rozwidlenia. Phantom wyjrzał zza rogu na korytarz. Dziewczyny podeszły bliżej, ale ten szybko cofną się nakazując im to samo.
Karo przywarła plecami do ściany, czując jak szybko bije jej serce.
Nie minęła nawet minuta a królewska straż przebiegła korytarzem.
Czarownica spojrzała ostrożnie w lewo na ostatnich biegnących strażników.
Nie zauważyli ich.
Spectra skiną na nie dłonią.
Skręcili w lewo.
"Widzę że strażnicy w pełnej gotowości. Pewnie się nas spodziewają. A może...nie? Może oni biegli do Dana i Elz? Yh...opcji jest multum." - pomyślała czarownica.
Uszli tak z dziewięćset metrów kiedy dotarli do kolejnego rozwidlenia.
Keith odezwał się:
-Jeśli pójdziesz tą drogą... - wskazał w prawo. - to dotrzesz do komnat Vexosów. W mojej komnacie za szafą jest tajne przejście do starego laboratorium. W nim pod podłogą jest inne przejście które zaprowadzi cię do właściwego laboratorium profesora Clay'a, a potem to już wiesz co robić. Spotkamy się później na miejscu. - zwrócił się do Elajzy. Ta skinęła głową i pobiegła w tamtą stronę.
Spectra i Mira pobiegli w stronę przeciwną.
 

No i mamy dwa rozdziały. :)
Shadow: No i trzeba jeszcze skończyć 88 i zacząć 89.
No fakt, przydałoby się. ^^
Jak na razie zawiesiłam się na tym 88.
Muszę przyznać ze z pozoru łatwo to
napisać, ale jak brak odpowiedniej motywacji...
co innego tyczy się 89, tutaj sytuacja jest jasna
bo wiem że jego będzie mi się przyjemnie pisało.
A przynajmniej taką mam nadzieję. >.>
Shadow: Przebrniesz, przebrniesz.
Muszę :D
Mam nadzieję że rozdziały się wam spodobały.
Pozdrawiam ciepło i dobrej nocy życzę :**


sobota, 4 lutego 2017

Rozdział 86: Zbyt późno.


-Marucho, Shun i Alice już o tym wiedzą? - spytała Elajza kiedy wraz z resztą szybkim krokiem przemierzali korytarz.
-Jeszcze nie. - odpowiedziała jej Runo.
-Czy ktoś mi do cholery powie co takiego się działo kiedy byliśmy nieprzytomni?! - zawołał Ace.
-Nie drzyj się. - wyszeptała ostro Elajza.
-Nie. Bardzo dobrze że Ace się drze! - powiedziała głośno Misaki. - Co im kurwa do tych czerepów strzeliło żeby spieprzać spod naszego czujnego oka?!
-Ha, czujnego oka, dobre sobie. - zakpił Legroid.
Błękitnowłosa wojowniczka Haos'u spojrzała na niego z mordem w oczach.
-No dobra, może przesadziłam, ale jestem wkurzona tym ich dziecinnym zachowaniem! - zawołała Runo. Oczywiście wiadome było że te wszystkie wypowiedziane w napływie gniewu słowa tyczyły się głównie Kuso.
-Spokojnie. W obecnej sytuacji gniew nie jest wskazany, choć dobrze cię rozumiem Runo bo sama ledwo trzymam nerwy na wodzy. - uspokoiła ją Elajza.
-Ej, a co jak im się coś stało? - podsunęła Julie. - Bo najprawdopodobniej oni uciekli w nocy co nie? Więc chyba do tej pory powinni byli już wrócić co nie? A skoro nie wrócili to znaczy że coś musiało pójść nie tak...
-O kurde, Julie ma rację. - przyznała lekko wystraszona Runo.
-No to...jaki mamy plan? - spytał Baron.
Karo zastanowiła się przez chwilę. Jeśli ich przyjaciele rzeczywiście maja kłopoty...
-Zawiadamiamy doktora, chłopaków i Alice o całym zajściu, a potem lecimy do pałacu. - rzuciła zdecydowanym głosem Elajza.
-Nie sądzę żeby to był dobry pomysł. - chłodny głos Spectry zatrzymał całe towarzystwo.
-Czemu? - spytała Elajza.
-Plan który właśnie poddałaś Elajzo, jest pochopny, a to oznacza że istnieje małe prawdopodobieństwo że zakończy się on sukcesem. Z resztą...w obecnej sytuacji, proponuję wykorzystać element zaskoczenia, bądź plan który z góry nie jest skazany na porażkę. Nie przeczę że nie można go wykorzystać, ale trzeba by go nieco obrobić. - wyjaśnił Phantom.
-Spectra ma rację. Poza tym ten pomysł za bardzo kojarzy mi się z pomysłem Dana. Wiecie, to taki cholernie przewidywalny niewypał. - powiedziała Julie. - Totalnie nie dorobiony i nieprzemyślany...bez urazy.
-Spoko, nic się nie stało. Faktycznie...jakby się tak nad tym zastanowić to...to rzeczywiście niewypał.
Julie pokiwała głową. Elajza nie miała w zwyczaju wymyślanie naprędce planów. Przeważnie starała się analizować sytuacje, a teraz? Makimoto nie mogła jednak mieć żadnych pretensji i w sumie ich nie miała. Obecna sytuacja niestety zmuszała ich do życia w pośpiechu co odbijało się i na ich samopoczuciu i na planach które wymyślali. Rzadko się zdarza aby wymyślony na poczekaniu plan wyszedł komuś na dobre. Daniel i Elizabeth byli tego przykładem: polecieli sami, nic nie mówiąc przyjaciołom i tylko Bóg jeden wie co się teraz z nimi działo.
-A więc nie traćmy czasu. - Spectra ruszył przodem.
Musieli jak najszybciej powiadomić pozostałych o zniknięciu Kuso i Brettley.


***

Marucho z doktorem Michaelem przebywali właśnie w centrum dowodzenia BakuPrzestrzeni i przeglądali właśnie dane widmowe i plany Zestawu Bojowego Drago. Zaczęli od razu po przybyciu Marucho, Shun'a i Alice. Kiedy weszli do pomieszczenia zastali doktora Michaela na przeszukiwaniu tychże danych.
-Można by doktorze... - Marucho przerwał odgłos otwierających się drzwi.
Całe towarzystwo zgromadzone w centrum spojrzało w tamtą stronę.
Zobaczyli Młodych Wojowników.
-Obudziliście się. To wspaniale! - ucieszyła się Alice na widok Miry i Ace'a. - Jak się czujecie?
-Gdybyś zadała mi to pytanie parę minut temu, odpowiedziałbym że dobrze, ale teraz... - Ace spojrzał na resztę.
-Elz i Dan zniknęli! - powiedziała Julie.
-Co? - spytał Marucho.
Shun drgną, a Alice spojrzała najpierw na Julie, a potem na Runo.
-Ale dlaczego? Jak to? Kiedy? - pytała.
-Najprawdopodobniej w nocy po tym spacerze. Wrócili do swoich pokoi, wiem to bo byliśmy u nich, ale spali. A kiedy dziś rano Runo, ja i Baron poszliśmy do nich, to już ich nie było. - powiedziała Julie.
-Może poszli do jadalni? Albo włóczą się gdzieś po domu. - poddała propozycje Alice.
-Też tak myśleliśmy, dopóki Julie nie powiedziała że zabrali ze sobą gantlety. - odpowiedział Gus.
-Skoro je zabrali to znaczy że...
-...że polecieli do Vexosów. - dokończył za doktora Michaela Marucho.
-Yhhhh. - warknęła pod nosem Runo. - Jaki z niego łoś! No nie mogę!
-Trzeba było się od razu zgodzić na ten ich plan. Nie byłoby teraz problemu. - głos zabrał jak zwykle podirytowany Legroid.
-Ty się akuratnie w tym temacie powinieneś najmniej odzywać.
-Co masz na myśli? - warknął bakugan w stronę swojej wojowniczki.
-To ty mówiłeś że "trzeba im załatwić leczenie psychiatryczne" i że "do reszty zwariowali". - rozwinęła temat Elajza.
-I co z tego? A nawet jakbym poparł ich pomysł to co? Zgodzilibyście się? Nie. - bakugan Darkus'a jak zwykle umiał wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
Elajza zamilkła i spojrzała na doktora i Marucho. Legroid warkną cicho podirytowany.
-Mamy jakiś plan? - spytał Marucho.
-Elajza wymyśliła żeby polecieć za nimi do pałacu. - odparła Julie.
-Ym...to trochę... - Marucho zakłopotany zaczął poprawiać okulary. - taki...mało...dobry plan. Powiedz...Elajzo ile nad nim myślałaś?
-Spokojnie Marucho. Poczekaj. Keith uznał że ten plan można by wykorzystać. Tylko trzeba go przerobić. - pośpiesznie dodała Julie.
-Wymaga dopracowania, ale istnieje cień szansy na jego powodzenie. - dodał chłodno Spectra.
-Więc jak mamy go obrobić? - spytał Marucho.
Spectra zastanowił się przez chwilę.
-Proponuję wysłać do pałacu kogoś na przeszpiegi, żeby zorientować się w sytuacji. Jest też jednak druga opcja: niech grupa złożona z maksimum trzech osób poleci do Vexosów i odbije stamtąd Dana i Elizabeth. Co wybieracie?
Wojownicy popatrzyli po sobie po czym zaczęli się zastanawiać nad tym co powiedział Keith.
-Bo moim zdaniem najodpowiedniejsza wydaje się druga opcja.
Pierwszy zabrał głos Marukura.
-Podzielam twoje zdanie Keith.
-Ja też. - powiedziały Runo i Alice jednocześnie.
-I ja. - dołączyła się Julie.
-Też jestem tego zdania. - dodała Elajza.
-Ja tak samo. - Mira spojrzała na brata. Ten odwzajemnił na moment spojrzenie i po chwili zwrócił swe oczy na pozostałych którzy jeszcze się nie zadeklarowali.
-A wy chłopaki? - Marucho zwrócił się do reszty.
-A mam inne wyjście? - spytał Ace wzruszając ramionami a na jego ustach zawitał lekki uśmieszek.
-To jedyne co mamy, więc czemu by nie spróbować. - odezwał się Shun.
-Każdy pomysł w obecnej sytuacji jest dobry. - rzekł Baron.
-Mistrzu Spectra wiesz że mnie o nic nie musisz pytać. - powiedział Gus i staną obok swego Mistrza.
-A więc postanowione. - rzekł Phantom.
-A kto poleci do Vexosów? - spytał Ace.
Phantom ponownie się zastanowił. W tym czasie Runo, Julie, Baron i Marucho patrzyli na niego w oniemieniu. Proszę...wystarczyło że Mira się obudziła i Spectra powrócił do życia. Świat na nowo nabrał dla niego sensu...
-Może niech jedną z tych trzech osób będzie Elajza? - zaproponował jak dotąd milczący doktor Michael. - Ona ma Kartę Teleportacji Enigmy więc w razie jakichś kłopotów szybko się stamtąd ulotnicie.
-Dobry pomysł doktorze. - pochwaliła Runo.
-Zgadzasz się Elajzo? - Rosjanin zwrócił się do czarownicy. - W tym czasie ja, Alice i Marucho będziemy kontynuować naprawę JetKor'a.
Spectra spojrzał na mężczyznę co nie umknęło jego uwadze.
-Pozwoliłem sobie przejrzeć dane dotyczące Zestawu Bojowego. Jak i dane widmowe. Mam nadzieję że nie masz nic przeciwko. - zwrócił się do dziewiętnastolatka doktor.
-Nie, nie mam. - odpowiedział krótko Phantom.
-Ja mogę lecieć z Elajzą. - powiedział Ace.
-Ani mi się waż. - zabroniła Elajza. - Dopiero co wstałeś. Nie jesteś jeszcze gotów na...
-Chcesz powiedzieć że sobie nie poradzę tak?! - zawołał. - Kuso jakoś dał radę walczyć ze Spectrą kiedy ten zabrał mu Drago! - szarooki przywołał sytuację sprzed kilku miesięcy.
-Ace... - szepnęła Mira, patrząc lekko wystraszonym wzrokiem na chłopaka. Dlaczego musiał przywoływać te złe chwile, akurat teraz? Przecież jej brat jest już po ich stronie. Rudowłosa nie chciała wracać do spraw minionych. Do tych czasów kiedy ona i Keith byli po przeciwnych stronach barykady. Teraz znowu są razem i to się dla niej liczyło.
Słowa Ace'a ją zasmuciły.
Grit spojrzał na dziewczynę, a widząc jej przestraszone spojrzenie powiedział:
-Przepraszam, poniosło mnie.
Elajza powiodła wzrokiem od rodzeństwa na Ace'a, i stwierdziła że trzeba skierować rozmowę na właściwe tory.
-To nie ma nic do rzeczy Ace. Nie jesteś słabszy od Dana. - powiedziała wyczuwszy co chłopak miał na myśli. - Jesteś tak samo silny jak on, ale na razie musisz poczekać. Dopiero co się wybudziłeś. Twoje rany się jeszcze nie zagoiły. Bądź cierpliwy Ace.
Grit westchną.
-Niech ci będzie. No to co z trzecią osobą.
-Ja polecę. - odezwała się Mira.
-Nie ma mowy! - zaprotestował gwałtownie Ace. Nie chciał żeby Mira sobie coś zrobiła. Ona też przecież jeszcze paręnaście minut temu leżała nieprzytomna.
-Chcę polecieć. - powiedziała Mira. Nie patrzyła na Ace'a, ale na Spectrę.
-Ale...nie możesz... - zaczął Ace.
-Dlaczego nie? - spytała Mira w końcu spoglądając na chłopaka.
-Bo...bo ja... - bełkotał Ace jednak kiedy napotkał spojrzenie Spectry od razu zamilkł i odwrócił wzrok. - Nie ważne.
-To jak? Mogę? - rudowłosa znów spojrzała na brata. "Dam sobie radę. Zaufaj mi." - mówiło jej spojrzenie.
Keith westchną cicho i powiedział:
-Tak.
Zgodził się tylko dlatego żeby się z nią nie kłócić.
Grit starał się nie dać po sobie poznać targających nim uczuć.
Elajza uniosła pytająco jedną brew i spojrzała na niego pytająco.
"Co jest?" - pytały jej oczy.
Chłopak popatrzył na nią, a jego spojrzenie zdawało się mówić: "Co jest? Pytasz co jest? Jak to co? Ja iść nie mogę, ale Mirę to już puszczacie tak?"
Elajza spojrzała na niego wzrokiem: "Ona chce być przy swoim bracie."
Szarooki zmrużył delikatnie oczy: "Szkoda że on przy niej nie chce być."
Czarownica cicho westchnęła: "Chce, i skończ wreszcie."
"Chce. Zabawne. Jakoś wcześniej nie chciał. Miał ją gdzieś. Ona w ogóle go nie obchodziła. W głowie mu była tylko władza i Rdzeń Vestroi." - kolejne wściekłe spojrzenie gracza Darkus'a.
"Chcesz wrócić do gry czy nie?" - z oczu Elajzy łatwo można było wywnioskować że to definitywny koniec ich bitwy na spojrzenia.
-Okej. Spectra, Mira i Elajza lecą odbić naszych przyjaciół z rąk wroga. Pytanie - kiedy? - Julie przejechała wzrokiem po wszystkich.
-Nooooo wypadałoby jak najszybciej... - Marucho przeciągną samogłoskę.
-Trochę się boję. - przyznała Rosjanka.
-Czego Alice? - spytała ją Julie.
-Tak szybko wymyśliliśmy plan. Zbyt szybko. A co jak się nie powiedzie? - spytała z nutką przestrachu w głosie.
-Rozumiem twoje obawy Alice, ale teraz nie mamy za bardzo czasu...musimy postawić wszystko na jedną kartę. - Runo dla dodania otuchy koleżance położyła jej dłoń na ramieniu.
-Szkoda że wcześniej tak nie rwaliście się do roboty. - zakpił bakugan Elajzy. - Mieliście mnóstwo czasu. Trzeba było go dobrze wykorzystać, ale nie no bo po co? Świat sam się uratuje.
-Lepiej późno niż wcale. - Misaki wzruszyła ramionami.
Nikomu nie było do śmiechu, nikt nawet nie obraził się za to co powiedział ten arogancki bakugan bo...miał rację.
-Moment. - Ace odezwał się. - Co myśmy przegapili? - spytał uważnie przyglądając się każdemu.
-Coś. To kiedy wyruszamy?
-Za trzy godziny. Może być? - poddał szybko Spectra.
Elajza i Mira skinęły głowami, na znak że się zgadzają.
-Kiedy my będziemy u Vexosów to reszta ci wszystko wyjaśni, a Mira dowie się wszystkiego po powrocie. - Karo zwróciła się do Ace'a.
-Trzeba się przygotować. - powiedział do dziewczyn Phantom.
-Mira musi coś zjeść i to natychmiast. - Julie pociągnęła młodą Fermin w kierunku drzwi.
-I ty Ace też. - Runo postąpiła podobnie z Ace'em.
W tym czasie Marucho prezentował Keith'owi to co do tej pory zrobili razem z doktorem Michael'em.
Elajza patrząc na to zaczęła się zastanawiać co też może się teraz dziać z Elz i Danem. O której dokładnie godzinie mogli się ulotnić i pójść walczyć z nieprzyjacielem. Czarownicę przeszyła okropna myśl że mogło się coś stać, nie wiedziała jednak co.
"Tyle ich nie ma. To już będzie parę godzin...Długo. Stanowczo za długo."
-Wszystko dobrze? - usłyszała pytanie Gus'a.
-Tak...ym...to znaczy nie. Mam złe przeczucia Gus...bardzo złe. - ostatnie dwa zdania wypowiedziała szeptem.
Poczuła jego dłoń na ramieniu. Spojrzała na niego. Grav tylko uśmiechną się, nic nie powiedział. Mają tylko trzy godziny na przygotowania, a to niewiele. Czas zdecydowanie nie jest po ich stronie.

 

niedziela, 29 stycznia 2017

Rozdział 85: Komplikacje, komplikacje.


Dochodziła ósma rano kiedy Wojownicy jak co dzień zebrali się w jadalni by zjeść wspólnie śniadanie.
-To była naprawdę pracowita noc. - powiedział Preyas.
-Czy ja wiem... - Marucho przetarł oczy. - Zdążyliśmy tylko przejrzeć dane widmowe.
-I znaleźliście coś? - spytała Julie smarując tost dżemem brzoskwiniowym.
-O dziwo tak. Dokopaliśmy się do informacji do których Keith dojść nie zdążył. Co prawda jeszcze nie skończyliśmy ich rozszyfrowywać, ale jesteśmy na dobrej drodze. Nie mniej jednak sądzę że pomoc Spectry i tak by nam się przydała.
-A gdzie doktor Michael? - spytała Runo omiatając wzrokiem Wojowników zgromadzonych przy stole. - Nie przyjdzie na śniadanie.
-Pewnie jeszcze śpi. - uśmiechnęła się Alice.
-No i dobrze. Musicie mieć siłę obydwaj. - powiedziała Julie. - Hm. Ciekawe czy nasze śpiące królewny się już obudziły...
-Masz na myśli Ace i Mirę? - zagadnęła Runo.
-Nie, Dana i Elz.
-Mam nadzieję że podczas tego nocnego spaceru zdążyli się już uspokoić. - Marucho przetarł szkła okularów ściereczką.
-Och, nie mogę się doczekać jak im powiemy że zgadzamy się na ten ich pomysł. - zaśmiała się Makimoto.
-Żeby tylko nie byli na nas źli że tak późno...no wiecie. - powiedziała Elajza.
-Może nie będą. Przecież...my chcieliśmy dobrze. - powiedziała Runo.
-No to niech już przyjdą. - powiedziała srebrnowłosa.
-Julie, niech się wyśpią. Tyle emocji towarzyszyło im wczorajszego wieczoru. Muszą trochę odetchnąć i pomyśleć. - próbował bronić graczy Gorem.
-Jak nie przyjdą na śniadanie to pójdziemy do nich, co wy na to? - zaproponowała Australijka.
-To dobry pomysł Mistrzyni Julie. - ucieszył się Baron.
-Oby tylko chcieli z wami gadać. - rzucił chłodno Shun.
-Na pewno będą chcieli! - zawołała Julie.
-To akuratnie można by poddać pod dyskusje. - wtrąciła Ingram.
-Świetnie się składa. Ja i Gus pójdziemy z wami. Maści już przyszły, a i Mira i Ace czują się już lepiej. - powiedziała Elajza.
-Serio już przyszły? - spytała Tigrerra.
-Tak. Poszłam je odebrać przed śniadaniem o siódmej.
-A oni się już obudzili? - spytała wojowniczka Tigrerry, mając na myśli dwóch rannych graczy.
-Nie, ale już wyglądają lepiej.
Kwadrans później kiedy już wszyscy skończyli jeść, Julie wstała od stołu.
-Okej. Nie przyszli, więc my przejdziemy się do nich.
Runo i Baron również wstali. Tak samo jak Gus i Elajza.
-My pójdziemy zobaczyć co tam u naszych rannych.
Cała piątka wyszła.
-Ja pójdę zanieść herbatę i coś do jedzenia dziadkowi. Może już się obudził.
-A może on już jest w centrum dowodzenia? - spytał Marucho. - Pójdźmy tam, może go tam zastaniemy.
Pozostali również wyszli, uprzednio zostawiając po sobie porządek.


***

Gus i Elajza udali się prosto do Miry i Ace'a.
Spectra prawie że nie odchodził od swojej siostry. Wychodził z pokoju tylko po to aby wykonać standardowe czynności odnośnie higieny, lub żeby się czegoś napić, tak więc jego widok wcale nie zdziwił Grav'a i Karo.
-Ona...w krótce się obudzą. Zobaczysz. - powiedziała Elajza do Spectry.
-Zbyt długo leży już nie przytomna.
Phantom jak zwykle zajął się zmienianiem opatrunku Miry, a Elajza i Gus zajęli się Ace'em.
W pewnym momencie kiedy Elajza spojrzała na Spectrę zauważyła że wpatruje się on w Mirę w bezruchu. Nie wiedziała o co chodzi więc podeszła do łóżka rudowłosej. To co zobaczyła wprawiło ją w osłupienie.
Mira patrzyła na Keith'a z wpół przymkniętych powiek.
-Keith... - jej szept był ledwo dosłyszalny.
-Ym...co się dzieje? Gdzie ja jestem? - spytał rozkojarzony Ace i rozejrzał się po sali.
-O matko! Obudziliście się! - zawołała uradowana czarownica.
Keith jednak zdawał się nie słyszeć okrzyków radości wydobywających się z ust Karo. Wpatrywał się w Mirę i nie mógł uwierzyć że jego siostra się obudziła.
-Mira, nic ci nie jest? Wszystko w porządku?  - spytał Ace podnosząc się z łóżka.
-Ym...co? - spytała rudowłosa gdy oprzytomniała.
-Wszystko w porządku? - powtórzył.
-W najlepszym. - odpowiedziała powoli, niepewnie patrząc na Spectrę.
-Moglibyście...zostawić nas na chwilę samych? - spytał blondyn.
-Jasne. Ace, jesteś w stanie...
-Jestem. - odpowiedział na niedokończone pytanie Elajzy. Zabrał Percival'a który "otworzył" się na dźwięk głosu swojego przyjaciela, i wyszedł wraz z Gus'em i Elajzą.
-Keith ja... - Mira zawiesiła się na moment, aby łzy mogły spłynąć po jej policzkach. - Ja cię tak strasznie przepraszam. Nie powinnam w ogóle poruszać tematu ojca, wtedy w pałacu. Nie powinnam w ogóle chcieć się z nim spotkać. Przepraszam cię. - mówiła przez łzy.
-Ciiiiiii - Spectra szeptał i starł łzy z jej policzków. - Nic nie mów. To ja powinienem cię przeprosić. Nie potrzebnie się zezłościłem, a przecież ty nie zrobiłaś nic złego.
-Och Keith. - Fermin rzuciła się bratu na szyję.
Spectra objął ją czule i wtulił się w nią, a ona w niego.
-Drugi raz cię straciłam. - szepnęła.
-I drugi raz mnie odzyskałaś. - odszepną jej. - Tyle czasu który mogliśmy spędzić razem, zostało zmarnowane, ale nadrobimy to. Obiecuję. - wyszeptał i ujął jej dłonie w swoje.
-Naprawdę? - spytała z uśmiechem dziewczyna odrywając się od niego. Patrzyła prosto w maskę blondyna, zupełnie tak jakby chciała prześwietlić ją na wylot i spojrzeć mu w oczy. Nie kłamał. Młodsza Fermin po chwili zastanowienia skarciła siebie samą w myślach. Czy ona naprawdę przed chwilą chciała upewnić się że jej brat nie kłamie? Aż tak się od siebie oddalili że zaczęła wątpić w prawdziwość jego słów? Kiedyś wierzyła i ufała mu bezgranicznie, ale po tych wszystkich wydarzeniach w Nowej Vestroi to zaufanie z lekka się skruszyło, z czego Mira nie zdawała sobie sprawy. Bywało tak że jej podświadomość wysyłała jej sygnały ostrzegawcze informujące że Spectra kłamie, ale bywało też i tak że miała wrażenie że mówi prawdę. Przez to Mirze ciężko było stwierdzić kiedy Vexos kłamie, a kiedy mówi prawdę. Całą sprawę komplikowała także maska Spectry która skutecznie zakrywała nie tylko oblicze blondyna, ale i jego uczucia. Jednak zawsze kiedy rudowłosa czuła że Spectra kłamie, odzywało się takie dziwne uczucie które zaprzeczało temu pierwszemu. Nie był to ani głos rozsądku, ani szept podświadomości, ani też karcący krzyk sumienia. O nie. To było coś innego. Coś co nie zawsze jest dobre. To był głos serca. Ilekroć w Mirze odzywał się głos podświadomości mówiący o kłamstwach Spectry, to zawsze odzywało się razem z nim serce. Serce które szeptało że Spectra mówi prawdę. Ono zawsze wiedziało co powiedzieć. I zawsze prowadziło ją do brata.
Ono nie pozwalało przestać kochać ojca.
Ono nie przestawała wierzyć w odnalezienie Keith'a.
Ono nie pozwoliło jej o nim zapomnieć.
Ono zawsze pomagało podjąć jej decyzję.
Chociażby wtedy kiedy dołączyła do Spectry zdradzając tym samym przyjaciół i częściowo samą siebie. Wtedy Mira w głębi duszy wiedziała że robi źle. Wiedziała że to nie jest dobre, tak wystawiać przyjaciół, nawet jeśli kierowały nią dobre intencje: chęć uratowania drogiego brata.
"Serio w niego zwątpiłam? Przecież on nigdy we mnie nie wątpił, a ja w niego, aż do teraz...zawsze starałam się mu wierzyć i choć momentami bywało to trudne to...nigdy nie przestałam mu ufać."
Spectra skinął głową twierdząco, a kąciki jego ust delikatnie uniosły się do góry. Jednak widząc zamyślenie Miry ściągną brwi, czego nie było widać przez maskę.
-Mira. Co jest? - spytał unosząc lekko jej podbródek.
-Nic, tak tylko się...trochę...zamyśliłam. To naprawdę nic. - odparła z uśmiechem. Szybko uciekła wzrokiem w bok. Kto jak kto, ale Keith zawsze wiedział kiedy ona kłamie, a kiedy nie. Szkoda że w odwrotną stronę to nie działało. Spectra zbyt dobrze potrafił ukrywać uczucia. Nie lubił ich okazywać, co nie znaczyło że nie trafiały się wyjątki. Takim wyjątkiem była na przykład Mira. Ten jego chłód momentami smucił jego siostrę, ale z drugiej strony co począć? Taka była jego natura. Chłodna. Beznamiętna. Arogancka. Niebezpieczna.
-Kłamiesz. - stwierdził Spectra bez ogródek, a ton jego głosu stał się chłodny.
-Nieprawda. Ja serio się zamyśliłam.
Phantom westchną. Nie chciał, aby wybuchła między nimi jakaś sprzeczka.
-A powiesz mi o czym myślałaś? - spytał już nieco spokojniejszym tonem.
Mira spuściła głowę zawstydzona. Co miała mu odpowiedzieć? Nie mogła mu wyjawić swoich myśli. Przecież one dotyczył właśnie niego. A ściślej mówiąc tego czy nadal mówi prawdę.
-Nie. - wyszeptała przytulając się mocno do niego. - To moja tajemnica.
Blondyn ponownie westchną i również sam się do niej przytulił. Postanowił nie drążyć tematu. Mira ma prawo do własnych tajemnic. W końcu on sam miał ich przed nią tak wiele. I nadal kilka ma. Zmarszczył brwi coś sobie uświadamiając. Właśnie okazywał uczucia. Robił coś niezgodnego ze swoją naturą. Jednak dla Miry było warto. Tylko tak mógł zasypać przepaść która między nimi powstała. Dzięki wzajemnej miłości, wsparciu i zaufaniu. W końcu od tego ma się rodzinę.
-Wspomniałeś coś o nadrabianiu zmarnowanego czasu. - zaczęła temat.
Spectra roześmiał się krótko na co na twarzy Miry wykwitł jeszcze większy uśmiech. Tak długo nie słyszała tego dźwięku. Tak długo nie słyszała śmiechu Keith'a, ze już niemal zapomniała jak on brzmi.
-Więc? - brnęła naprzód.
-Co powiesz na...ten piątek?
-Za trzy dni? Dobrze. Spędzimy go tylko my?
-Tak. I kto wie...może nawet zawalczymy jak za dawnych czasów.
-Naprawdę? - ucieszyła się Mira. Tak dawno z nim nie walczyła. Tak dawno nie grała z nim w Bakugan. Ostatni raz wtedy kiedy...przeszła na jego stronę. W tedy kiedy zdradziła przyjaciół.
Niebieskooka potrząsnęła lekko głową, próbując przegnać tę myśl. To było kiedyś. To już jest przeszłość, a teraz trzeba skupić się na teraźniejszości i przyszłości.
-Znowu się zamyśliłaś. - powiedział Keith tym samym wyrywając ją z jej osobistego kącika rozmyślań. - Teraz też myślałaś o tym o czym wcześniej zaprzątałaś sobie głowę, a o czym nie chcesz mi powiedzieć?
-Powiedzmy.
Ponownie się do niego przytuliła.
-Tak bardzo mi ciebie brakowało. - szepnęła.
-Mi ciebie też.
Mira jeszcze chwilę trwała tak, przytulona do brata, po czym spojrzała na Wildę.
-Wilda, a z tobą wszystko dobrze? - spytała bakugana.
-Tak. Martwiłem się o ciebie. Nic cię już nie boli?
Mira spojrzała z uśmiechem na brata. On również się uśmiechał.
-Teraz już nie. - szepnęła.
-Ym...wybaczcie że przeszkadzam, ale... - do pokoju weszła Elajza. - trzeba by wyleczyć w końcu te rany, nie uważasz Mira? - spytała z uśmiechem machając jakimś pudełeczkiem. - To maść która pomoże w gojeniu ran. Ace też ją dostał. Zaleca się używanie jej rano i wieczorem. - podała Vestaliance pudełko.
-A jesteś pewne że ona poskutkuje? - spytał z powątpieniem Grit wpatrując się w swoje pudełeczko z maścią. - Nie sądzę żeby się sprawdziła.
-Weź nie pierdol, tylko bierz jak dają. - rzucił jak zwykle zirytowany Legroid.
Szarooki posłał mu gniewne spojrzenie, ale bakugan ciemności nic sobie z tego nie zrobił.
-Jeszcze nawet nie zacząłeś jej stosować. - rzekła Elajza spokojnie.
-No ale...ja uważam...
-Elajza zarwała całą noc, żeby znaleźć ten lek. - powiedział Gus.
Ace lekko zaczerwienił się ze wstydu. Nic już nie powiedział.
-EJ LUDZIE! - zawołała zdyszana Julie wpadając do pomieszczenia. Za nią przybiegli Runo i Baron.
-Matko, Julie co się stało? - zapytała Elajza.
-Coś z Danem i Elz? - spytał srebrnowłosą Gus.
-Jakbyś zgadł. Zniknęli. - wydyszała.
-Jak to?! - zawołała Elajza.
-Poszliśmy najpierw do Dana, ale nie zastaliśmy go w pokoju, potem poszliśmy do Elz, ale jej pokój też był pusty. - wytłumaczyła Runo.
-A co jak polecieli do pałacu Vexosów? - zapytał Baron.
-No właśnie! - poparła Leltoy'a Julie.
-Spokojnie, to że ich nie było w tym czasie w pokojach wcale nie świadczy o tym że polecieli do Vexosów. - próbował uspokoić ich Gus.
-Zabrali gantlety. - powiedziała Julie, powoli łapiąc oddech.
Wszyscy spojrzeli po sobie.


No i moje ferie dobiegły końca.
Dan: Trzeba wrócić do szkoły. :'(
Trzeba nauczyć się łaciny :'(
Shadow: Oj już tak nie beczcie.
Aż tak źle nie będzie.
No fakt.
I w końcu nastąpił ten cudowny
moment kiedy to Ace i Mira się przebudzili.
Tak. Oto po 22 rozdziałach w końcu się
ocknęli.
Dan: Z naciskiem na "22".
No, może z małym.
Dan: =="
Niedziela ładna, ale ten mróz już
niezbyt.

I choć jest zimno to muszę przyznać
że ciężko mi się pogodzić z faktem że
to już prawie luty, a co za tym idzie -
zima się kończy, wolno, ale jednak.
Dan: Ciekaw jestem kiedy będą
te odwilże o których tak wszyscy mówią.
Shadow: Chyba ich nie dożyjemy.
Dan: Nom.
W sumie nie wiem co mogłabym tu
jeszcze napisać więc...
Pozdrawiamy i miłej (kończącej się)
niedzieli życzymy^^.






Rozdział 84: Niewypał.

 
-Dan, nic ci nie jest? - spytała Elz podbiegając do przyjaciela.
Ten zmarszczył brwi i zaczął masować sobie plecy, a dokładniej odcinek lędźwiowy kręgosłupa.
-Eh...jakoś przeżyję...to cud że żyjemy, ale...O MATKO GDZIE NASZE BAKUGANY?! - w jednej chwili chłopak poderwał się na równa nogi i zaczął nerwowo rozglądać się dookoła.
Elizabeth również omiotła wzrokiem całą przestrzeń.
-Tutaj jesteśmy. - powiedział Drago i wdrapał się na ramię Daniela.
Centurion zrobił podobnie.
-Co się stało? Dlaczego wy... - Dan chwycił Elz za rękę i zaczął biec korytarzem, co spowodowało że Elz nie mogła dokończyć tego co zaczęła mówić.
-Później o tym pogadamy! Na razie musimy zgubić ten ogon! - zawołał Dan nadal trzymając Elizabeth i biegnąc ile sił w nogach przez pałacowy korytarz. Białowłosa obejrzała się za siebie. Kilkunastu strażników goniło ich.
-Uroczo. - mruknęła Elz.
-Musimy ich szybko zgubić. - szatyn przyśpieszył.
Stopniowo strażnicy zaczęli znikać z oczu dwójce uciekinierów. Wojownicy oddalali się, z czego niewątpliwie się cieszyli.
-I w którą teraz... - Elz spojrzała najpierw w lewo, potem w prawo.
Podczas swojej ucieczki natrafili na rozwidlenie dróg.
-Wszystko jedno, byle tylko się stąd wydostać. - Kuso oparł się o ścianę próbując złapać oddech.
-Szybko wybierzcie kierunek. - Drago poruszył skrzydłami.
-Poczekaj chwilę. - Dan powachlował się dłonią.
-Nie chcę się wtrącać, ale...MAMY TOWARZYSTWO! - zawołał Centurion.
Elizabeth i Daniel odwrócili się. Mężczyźni w zbrojach królewskiej świty w bardzo szybkim tempie zbliżali się do nich.
-Biegniemy w prawo. - zarządził Dan.
-Trzeba znaleźć jakąś kryjówkę. Nie możecie tak biegać bez końca. - poddał pomysł Drago.
-No serio? Kolejne rozwidlenie? - Dan szybko spojrzał w jedną i drugą stronę, chcąc jak najszybciej zdecydować którędy mają biegnąć.
-Ej, Dan, może teraz...
I po raz kolejny ktoś przerwał Elz.
-EJ! Chodźcie tutaj. - Hydron wyłonił się z prawej strony rozwidlenia.
-Nie? - odpowiedział mu Dan.
-Ludzie, Kuso nie odstawiaj scen. Chcę wam pomóc, no już!
-Dlaczego niby mamy ci wierzyć? Jesteś Vexos'em! - Dan posłał mu mało przyjazne spojrzenie.
-Dlatego że innego wyboru nie macie!
Dan wymienił z Elz spojrzenia. Nie był pewien czy może zaufać Vexos'owi. W podobnej sytuacji była Elz. Po tym co zobaczyła i usłyszała od Hydrona parę minut temu, nie była pewna jak ma odebrać tę nagłą pomoc ze strony Vexos'a Subterry.
"Najpierw obraża, a teraz pomaga. Eh...a to ponoć kobiety są trudne do ogarnięcia." - Elz ściągnęła brwi na tę myśl.
Kroki straży były coraz głośniejsze. Zbliżali się.
-No na co wy czekacie? - spytał Hydron.
Wojownicy po raz ostatni wymienili się spojrzeniami. Co tam. Raz kozie śmierć.
Pobiegli za księciem. Zdecydowali się mu zaufać, jednak nadal musieli być czujni. Kto wie czy nie jest to jakaś pułapka.
Po przebiegnięciu kilku korytarzy nareszcie mogli zwolnić.
-Dlaczego właściwie nam pomogłeś? - zapytał blondyna Dan.
Ten zerkną na Elz, czego Dan nie zauważył, ale nie można było powiedzieć tego o Elizabeth.
-Mam swoje powody. - odpowiedział książę.
-Słuchaj no. - Dan ni z tego ni z owego przygwoździł chłopaka do ściany i trzymał go mocno, ciskając przy tym w niego swojego gniewne spojrzenia. - Odpowiedź w tej chwili dobrze ci radzę. - rzucił przez zaciśnięte zęby.
Los całego wszechświata ułożony na szali wojny przechyla się raz w jedną, a raz w drugą stronę, a to książątko sobie z nimi pogrywa!
-Ha! - parskną Hydron. - I co mi niby zrobisz?
-Hydron! - zawołała Elz. - Przestań. Chciałeś nam chyba pomóc, co nie?
-I pomogę. Tylko powiedz swojemu liderowi że ma mnie puścić.
Kuso już przymierzał się do sprzedania porządnego ciosu blondynowi kiedy Elz powiedziała:
-Nie warto Dan. Naprawdę.
-Grzeczny chłopiec. - Hydron posłał Danowi kpiący uśmieszek kiedy ten go puścił.
Dan sprzedał blondyn'owi porządny cios w nos.
-Ty cwelu! - wychrypiał książę trzymając się za nos z którego pociekła krew.
-Trzymaj. - Elz podała mu paczkę chusteczek.
Fiołkowooki posłał jej zdziwione spojrzenie w którym kryło się banalne i przewidywalne pytanie: Dlaczego?
-Bo ja w porównaniu do ciebie wiem co to znaczy być człowiekiem. - odparła beznamiętnie.
Hydron otarł krew i zrobił sobie z chusteczki opatrunek.
-A jeśli już skończyłeś. - odezwała się dziewczyna. - To chcielibyśmy wrócić do domu.
Dom...
To krótkie słówko wepchnęło Hydron'a w ocean uczuć. Do domu. Spojrzał na dwójkę graczy. Oni mają dokąd wracać. A on nie...dlatego że tu jest jego dom.
-J-jasne. - Hydron zaczął ich dokądś prowadzić.
Nie wiedzieli dokąd, ale musieli mu zaufać bo innego wyjścia nie mają.
-Po co wy właściwie to robicie? - zapytał nagle takim jakimś ni to smutnym ni obojętnym tonem.
-Co niby? - spytał Kuso.
-Po co walczycie? Przecież i tak to mój ojciec wygra.
-Zabawne. Mówisz to tak jakoś bez przekonania, tak jakbyś wątpił w swoje słowa. - jako pierwszy zareagował Centurion.
-Walczymy o życie osób nam bliskich, ale też i tych obcych. Walczymy o spokojną przyszłość dla bakuganów, ziemian i was - vestalian. - odpowiedział księciu Drago.
-O spokojną przyszłość. - parskną smutno pod nosem Hydron.
-A myślałeś że czego chcemy? Władzy? - spytała Elz. - My mamy dla kogo walczyć. A twój ojciec nie wygra.
-Skąd ta pewność?
-Spójrz. - dziewczyna wskazała na dwa bakugany z gatunku dragonoida. - Oni są z nami.
-Na naszym terenie. - syn Zenoheld'a zrobił wyraźny nacisk na słowo "naszym".
-Z którego ty nas zaraz wyprowadzisz. - Elz również położyła nacisk na słowo.
Hydron tylko warkną cicho pod nosem.
Szli tak gdzieś z dobrych dwadzieścia minut co zaniepokoiło Wojowników. Dan i Elz postanowili trzymać się w pewnej odległości od Hydron'a.
-Słuchaj. Wyjmij Kartę Teleportacji i zmywamy się stąd. Serio nie wiem czemu w ogóle za nim poleźliśmy. Przecież wystarczyło się teleportować. - wyszeptał w jej stronę cały czas uważnie obserwując księcia.
-Dan, dobrze wiesz jak to jest w stresie. Człowiek nie myśli co robi. - odpowiedziała mu dziewczyna. Ona też patrzyła na Hydron'a.
Musieli się upewnić że vestalianin ich nie słyszy.
Był jednak inaczej. Hydron słyszał każde ich słowo. Nie odwrócił się, tylko westchną cicho. Musiał być dla nich wredny. I nie mógł przeprosić Elizabeth. Gdyby nie było tu Kuso to byłoby lepiej. Mógłby ją przeprosić, wyjaśnić to i owo, ale nie. Szedł na przód wgapiając się w czubki butów.
"Tak właściwie to nie wiadomo czy on by mi wybaczyła, nawet jeśli nie byłoby tu Dana."
-No to co my tu jeszcze robimy. Dawaj. Czas się stąd ulotnić. - zachęcał szatyn.
-Dobra. - Brettley sięgnęła do kieszeni skórzanej kurtki, aby wyjąć kartę. Jednak kieszeń była pusta. - Co jest? Nie ma...
-Tego szukasz? - w korytarzu rozbrzmiał głos Mylene. Trzymała ona w prawej dłoni Kartę Teleportacji Myrny, a na jej twarzy kwitł pełen zadowolenia uśmiech. Wraz z nią byli też i pozostali Vexosi.
-Moja karta!
-Dobra robota Hydron. - niebieskowłosa zwróciła się do blondyna.
Wojowniczka Darkusa i Wojownik Pyrusa spojrzeli na księcia.
-Ty...ty nas oszukałeś. - rzucił Dan.
-Oj, nie mów mi że cię to dziwi. - zacmokała Mylene. - Przecież to Vexos.
-Ja...ja nie chciałem, serio... - bełkotał Vexos.
-A my ci zaufaliśmy. Poszliśmy za tobą wierząc że nas stąd wyprowadzisz. - oczy Dana ciskały pioruny nienawiści prosto w Hydrona.
-Naprawdę chciałem wam pomóc.
-Zakuć ich. - Mylene zwróciła się do dwóch strażników. - I zaprowadzić do celi.
Dwaj mężczyźni spojrzeli na nią niepewni.
-To rozkaz króla debile! - warknęła Vexos'ka.
Zrobili jak kazała. Zakuli ich w kajdany. Dodatkowo zabrali im jeszcze gantlety i oddali je Lync'owi i Shadow'owi.
-A to - tu Mylene zgarnęła z ich ramion bakugany. - oddajcie profesorowi. Albo nie. Sama mu je oddam. - dziewczyna posłała wredny uśmieszek dwójce swoich wrogów.
Ci mogli jedynie rzucać gniewne spojrzenia jej i Hydron'owi.
Dwóch przedstawicieli królewskiej gwardii zaprowadziło Wojowników na najniższe piętro pałacu.



 

sobota, 21 stycznia 2017

Rozdział 83: Bo kiedy chce się odzyskać swój ogień i swoją ciemność trzeba liczyć się z rychłymi konsekwencjalmi.


Czołgali się i czołgali na przekór zmęczeniu i strachowi który narastał im bardziej zbliżali się do swojego celu. Wiedzeni rozpaczliwymi rykami swoich kompanów, starali się nie ponieść złości i rozpaczy która mimo ich sprzeciwom wpychała do ich oczu niepożądane łzy.
-Elz widzisz to? - spytał Dan który czołgał się z przodu.
Dziewczyna podniosła głowę na tyle wysoko na ile pozwalał jej na to tunel. Nieopodal nich w dolnej części tunelu jaśniało jakieś światło. Zawodzenia dwóch bakuganów z gatunku dragonoid'a były coraz głośniejsze.
-To przerażające wycie... - Elz nie była w stanie dokończyć. Miała nadzieję że nie jest to, to o czym myśli.
Z jeszcze większą determinacją posuwali się na przód. Strach który wprawiał w szaleńcze kołatanie ich serca starali się zmienić na adrenalinę. Kiedy tylko dotarli do otworu, spojrzeli przez niego.
Dostrzegli dwa bakugany  - domeny ognia i ciemności - miotające się na wszystkie strony pod wielkim kloszem, a wokół nich tańczyły wiązki białego prądu. Drago i Centurion ze wszystkich sił próbowali wydostać się ze szklanego więzienia. Oczy obojgu graczy rozszerzyły się z przerażenia.
-Trzeba to przerwać, bo jeszcze trochę, a się uwolnią! - krzykną jakiś naukowiec.
-Nie można! - odpowiedział mu inny. - Nie bez pozwolenia profesora Clay'a!
-A gdzie on w ogóle jest?! - zapytał ten pierwszy.
-Został wezwany do króla. - odpowiedział mu inny naukowiec.
-Więc co zrobimy?!
-Niech ktoś prędko biegnie do króla i profesora!
Dan uderzył pięścią w kratki.
-DRAGO!!! - zawołał. Nie spodziewał się że jego bakugan usłyszy go przez zgiełk panujący w laboratorium. Ku zaskoczeniu chłopaka i dziewczyny bakugan Pyrus'a podniósł potężny smoczy łeb do góry usłyszawszy wołanie swojego wojownika.
-Daniel. - odkrzykną mu i spojrzał na podwładnych naukowców biegających po laboratorium. Żaden z nich go nie usłyszał.
-Elizabeth!
-Centurionie! - krzyknęła Elz.
-Uwolnimy was, zobaczycie! - powiedział Dan. Załadował kartę z mieczem i wyciął im drogę ucieczki. Elz poczyniła to samo co on. Zeskoczyli na ziemię.
-Wojownicy! - zawołał któryś z mężczyzn.
-Uważajcie! - ryknął Centurion.
Zrazu otoczeni zostali przez królewskie straże jednak te rozpierzchły się niczym mrówki gdy tylko usłyszały ryki smoczych bakuganów za plecami Wojowników.
-Dorwiemy ich jak tylko te bestie przestaną wyć, ale na razie wezwijcie posiłki! - powiedział dowódca straży, gdy tylko schronił się za urządzeniami zgromadzonymi w laboratorium. Jeden z jego podwładnych cichaczem wymkną się z pomieszczenia i pobiegł po wsparcie.
-Trzeba to szybko przerwać! - zawołała Elz obserwując wiązki prądu rozchodzące się po ciałach bakuganów.
-Tylko jak?! - Dan gorączkowo rozglądał się wokół, czując jak adrenalina przyśpiesza bicie serca. I wtedy spojrzał na swój miecz, a potem na panel sterujący tym całym piekłem które właśnie przeżywały ich bakugany. - Elz.
Dziewczyna podniosła na niego wzrok.
-Musimy uszkodzić panel kontrolny.
Białowłosa skinęła głową rozumiejąc o co chodzi liderowi.
-Na trzy. - powiedział Kuso kiedy podbiegli do urządzenia.
-Raz. - zaczął odliczać chłopak kiedy główne drzwi do laboratorium zaczęły się otwierać, a po chwili zaczęli wbiegać przez nie strażnicy. - Dwa, TRZY!
Brettley i Kuso wbili ostrza mieczy w panel. Uszkodzili go, i zamieszanie pod kopułą pod którą były bakugany zaczęło cichnąć, ale niestety wiązki prądu teraz zaczęły razić ich.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - wyrwało się dwójce graczy.
-NIE! - zakrzyknęli w tym samym momencie Drago i Centurion.
I choć zmęczenie mocno dawało się im we znaki, postanowili wykorzystać ostatnie zasoby energii, aby uratować swoich partnerów. Kryształ na torsie Dragonoid'a zaczął mienić się tęczowym światłem wprowadzając podłożę w ruch. To samo było z Centurionem, tyle że w jego przypadku ta energia nie była tęczowa, ale fioletowa i wypływała ona również ze środka torsu, mimo że nie znajdował się tam żaden kryształ.
-Trzęsienie ziemi! - zawołał któryś z członków straży.
-To przez te bakugany! One próbują zniszczyć pałac! - wykrzyczał drugi.
-Nie! One próbują się wydostać! Nie są aż tak głupie żeby zniszczyć budynek w którym znajdują się ich wojownicy! - dołączył się trzeci głos.
Szklana szyba więzienia dwóch bakuganów pękła dokładnie w momencie gdy do laboratorium wpadł profesor Clay.
-Co tu się dzieje do cholery?! - zagrzmiał błękitnooki.
Centurion wymienił spojrzenie z Drago po czym obaj zgarnęli swoich ludzkich towarzyszy i wzbili się w powietrze. Obaj użyli najsilniejszych ataków na jakie było ich stać i zrobili dziurę w ścianie. Wylecieli prosto na otwartą kosmiczną przestrzeń.
Chwilę po profesorze do pomieszczenia wbiegli także Vexosi.
-No co tak stoicie?! - zawołał profesor w stronę Vexosów. - Łapcie ich bo nam uciekną!
Ci w odpowiedzi wyrzucili swoje bakugany które po chwili przybrały prawdziwe formy.
-Super moc aktywacja! Szabla Barrakudy!
Wzrost poziomu mocy Macubass'a o 300 punktów.
Macubass ruszył na Wojowników. Centurion i Drago zawinęli się w kokon ze swoich skrzydeł tym samym chroniąc swoich partnerów przed atakiem mechanicznego bakugana Aquos'a.
-Trzeba się jakoś odpłacić tej kupie złomu. - powiedział Centurion spoglądając na Drago.
-Jestem tego samego zdania przyjacielu. - odpowiedział mu Dragonoid.
-Nie możecie, jesteście zbyt osłabieni. - zaprotestowała Elz.
-Nie możemy dać się pokonać jakiejś maszynie! - zawołał Centurion.
-Byłaby to zmaza na honorze, a my nie po to narażaliśmy się dla Vestroi, i dla waszego świata żeby teraz pokonały nas jakieś podróbki bakuganów! - dodał Drago.
-Ale...jesteście pewni że dacie radę walczyć? - spytał Dan.
-Nie martw się Danielu. Mamy jeszcze siły. - odpowiedział Wojownikowi Drago.
-Naprawdę? - spytała Elz.
-Tak. Bo wy tu jesteście. Wy jesteście naszą siłą. - powiedział Centurionix.
Na dźwięk tych słów na policzki Elz wkroczyły delikatne rumieńce.
-To jak Elz? - Dan zwrócił się do Brettley. - Walczymy?
-Jak na Młodych Wojowników przystało. - powiedziała Elizabeth, a te słowa były jednocześnie odpowiedzią twierdzącą na pytanie Dana.
-Teraz jest o tyle łatwiej że znamy ich strategie. - powiedział Dan.
-I nie mają nas czym zaskoczyć. - dodała białowłosa.
-Pogadaliście już sobie? - spytał Shadow. - Super moc aktywacja! Igła Tarantuli!
Wzrost poziomu mocy MAC Spider'a o 400 punktów. Spadek poziomu mocy Drago o 300 punktów. Spadek poziomu mocy Centuriona o 300 punktów. 
-Ja zajmę się Mylene i Shadow'em, a ty weź Hydron'a i Lync'a. - zwrócił się do dziewczyny Daniel.
Ta w odpowiedzi skinęła głową.
-No dawaj smarkaczu, zaskocz nas czymś. - Elz zwróciła się do Lync'a kiedy wraz z Centurion'em stanęli na przeciwko niego.
-Jak mnie nazwałaś?! Osz ty! Popamiętasz mnie!
-No dajesz. - na ustach dziewczyny wykwitł pełen kpiny, a jednocześnie pewności siebie, uśmiech.
-Super moc aktywacja! Armata Dory!
Wzrost poziomu mocy Aluze'a o 400 punktów.
-Banał. - oceniła Elz. - Super moc aktywacja! Husaria Cienia!
Wzrost poziomu mocy Centuriona o 500 punktów. Spadek poziomu mocy Aluze'a o 400 punktów.
Atak Centuriona sprawił że Aluze'a odrzuciło w dół więc na razie Elz i Centurion mieli Lync'a z głowy. Niestety na drodze Wojowniczki pojawił się ktoś inny...książę walczący domeną ziemi.
-Gotowa na powtórkę z rozrywki Elz? - na jego ustach pojawił się taki sam kpiący uśmieszek jak ten u Elz którym nie tak dawno dziewczyna obdarzyła Volan'a. Hydron miał oczywiście na myśli wydarzenia z miasta Delta.
Elz usłyszawszy to lekko się zdziwiła. Już zdążyła się przekonać jakim Hydron potrafi być sukinsynem, ale teraz przekroczył wszelkie granice.
-Przegiąłeś. - powiedziała, spoglądając na niego uważnie, a jednocześnie próbując otrząsnąć się z lekkiego szoku. W kącikach jej ust czaił się delikatny uśmieszek kiedy wypowiedziała to słowo.
-No to teraz pokaż mi jak bardzo cię rozwścieczyłem. - na ustach vestalskiego księcia pojawił się pełen zadowolenia uśmiech.
-Nie ma sprawy. Już po tobie. SYNTEZA SUPER MOCY AKTYWACJA! KRÓLEWSKA SMOCZA HUSARIA!
Wzrost poziomu mocy Centuriona o 600 punktów.
Bakugan Darkus'a z całą mocą jaka mu pozostała natarł na bakugana Subterry. Nim jednak dosięgną celu musiał się spotkać z przykrą sprawą a mianowicie powrotem do formy kulistej.
-Co? - Elz mocno zdziwiła się kiedy zobaczyła że nie stoi już na swoim bakuganie, ale leci prosto w dół. Kątem oka dostrzegła że z Danem jest podobnie: jego Drago też przybrał z powrotem formę kulki, a sam Daniel również zmierzał ku ziemi. Karta Teleportacji wypadła dziewczynie z kieszeni i poleciała gdzieś między stertę gruzu.
Spojrzała na Dana który również na nią spojrzał.
"Co jest grane?" - zdążyła jeszcze zadać sobie to jedno pytanie nim zderzyła się z ziemią.



Publikuję dwa rozdziały
które są takimi swego rodzaju
przeprosinami za długą nieobecność.
A w ramach zadość uczynienia postaram się
publikować regularnie notki.
Mam napisany rozdział 84, 85, 86 się pisze
więc jeśli nie będzie żadnych przeszkód
(a naprawdę mam nadzieję że żadne nie wystąpią >.>)
to wstawie 84 w następny piątek.
W końcu akcja ruszyła że tak powiem.
Na pewno będzie ciekawiej niż w poprzednich
rozdziałach (a przynajmniej postaram się).
Zarzucę jeszcze delikatnym spamem mam
nadzieje że mi to wybaczycie - przebudzenie
Ace'a i Miry nastąpi w 85 rozdziale i jest to
pewniak bo jest on już przecież napisany.
Cytaty mi coś nawalają. U.U
Dobra, potem to naprawie.
Nowy rok oznacza też nowy nagłówek bloga ^.^.
Ciekawe na jak długo ten nowy zagości...hm...
Nigdy wcześniej nie zadawałam pytań odnośnie wydarzeń
w rozdziałach następnych, ale jestem ciekawa
waszych przemyśleń, a więc o to i pytanie:
Co według was wydarzy się w rozdziale 84?
Życzę miłej nocy i cudnych snów :**

Rozdzał 82: Pogoń za ogniem i ciemnością.


Odgłos kroków rozbrzmiał w pomieszczeniu napawając nas strachem.
Na moment one ucichły, ale chwilę potem znów było je słychać. Ich dźwięk narastał z każdą chwilą, zupełnie tak jakby osoba zbliżała się do garderoby. Złota klamka delikatnie się poruszyła, a ja i Dan mało nie dostaliśmy zawału. Oboje wstrzymaliśmy oddech, czekając na to co zaraz nastąpi. I wtedy zdarzył się cud. Opatrzność musiała nad nami czuwać bo w pokoju profesora otworzyły się drzwi i ktoś się odezwał:
-Profesorze Clay, król Zenoheld chce pana widzieć.
Po głosie rozpoznałam że był to Lync.
-Dobrze, już idę.
Usłyszeliśmy odgłos oddalających się kroków, i zamykanych drzwi. Wypuściliśmy powietrze z płuc dokładnie w tym samym momencie.
-Mało brakowało. - odetchnął Dan.
-I to jak mało.
-Boże dzięki ci. - Kuso złapał się za lewą pierś i osunął się na ziemię. - Myślałem że dostanę zawału.
-Może najpierw uratujmy, nasze bakugany, a najwyżej potem wrócimy tu i sprawdzimy czy Clay ma na laptopie jakieś plany Zenoheld'a. - powiedziała przenosząc wzrok na urządzenie.
-Nie. Trzeba wykorzystać okazję. Drago i Centurion nie mogą czekać to fakt, ale jeśli jest to ostatnia szansa na dokładniejsze poznanie planów wroga...to nie możemy odpuścić. Hm...Zadzwoniłbym do Marucho, gdyby nie fakt...
-...że oni nie wiedzą że tutaj jesteśmy. - dokończyłam za niego.
-Dobra, wymyślmy coś dobrego. Mamy mało czasu, a nie zapominajmy po co tu tak naprawdę przyszliśmy.
-Próbowaliśmy już kombinacji z jego imieniem i nazwiskiem, z nazwą jego planety, z imionami jego dzieci, nawet wymyśliliśmy hasło które zawiera imię Zenoheld'a. Ymmmmm...gdybyśmy tylko wiedzieli jak miała na imię jego żona. Ciekawe którego on się urodził!
-Ja wiem. Mira mi kiedyś mówiła.
-Serio?
-Tak, ale to było jeszcze zanim dołączyłyście do nas z Elajzą, w sensie do misji i Ruchu Oporu Bakugan.
Spojrzałam na ekran.
-"ClayFermin45"? - przeczytałam.
-No co? To hasło ma wszystko co powinno mieć. Duże litery, imię i nazwisko, liczby.
-Dobra to daj zatwierdź.
-Co? - spytał Kuso kiedy po raz już enty tego dnia wyświetlił się na ekranie czerwony komunikat, informujący że hasło jest niepoprawne.
Oparłam się o kremową ścianę pokoiku i podciągnęłam nogi do siebie. Zaczęłam zastanawiać się jakie hasło może tu pasować, kiedy doznałam olśnienia. Popatrzyłam na Dana, on też wyglądał jakby coś wymyślił.
-Wpadłeś na coś?
-Tak, a ty?
-Też.
-No to dajemy na trzy cztery.
-Daty urodzin Keith'a i Miry! - powiedzieliśmy w tym samym momencie. Staraliśmy się wypowiedzieć to głośno, aczkolwiek nie za głośno.
Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni. Wymyśliliśmy to samo.
-Wiesz kiedy mają urodziny? - zapytałam.
-Tak. - gracz domeny ognia szybko wpisał to co miał wpisać i ku naszej radości hasło było poprawne.
-Pecieciku mój kochany, pokaż nam Zenousia plany. - mamrotał z uśmiechem Dan, na co ja się zaśmiałam i nachyliliśmy się nad komputerem.
-Panie Kuso nie ładnie tak grzebać w cudzych rzeczach. - rzuciłam z uśmiechem.
Może jeśli zdobędziemy dokładne plany Alternatywnego Systemu Zniszczenia to zdołamy jakoś w ten sposób pomóc naszym bakuganom i reszcie wszechświata przy okazji.
-Panno Brettley nie ładnie tak naigrywać się ze swojego lidera. - zaśmiał się. Sprzedałam mu przyjacielskiego kuksańca.
-No dobra, zobaczmy co to maleństwo ma w sobie. - Dan wszedł w dokumenty, jednak nic w nich nie był, a przynajmniej nic co dotyczyłoby planów zagłady wszechświata.
Wszedł do folderu ze zdjęciami. Tu też nie było nic ciekawego. Chociaż...
Kuso wszedł w jeden z folderów. Znajdowały się w nim zdjęcia Keith'a i Miry. Dan klikną na jedno zdjęcie. Przedstawiało ono Keith'a i Mirę jako maleńkie dzieci. Keith wyglądał na sześć lat, a Mira na trzy. Leżeli na fiołkowym kocyku. Keith miał lekko kręcone włosy w kolorze eozyny oraz nosił błękitną podkoszulkę i beżowe spodenki, a Mira miała ładne rude loczki i ubrana była w różową sukienkę. Poczułam jakieś dziwne ukłucie w środku.
-Słuchaj Dan może lepiej przestańmy oglądać ich zdjęcia. To jest naruszenie cudzej prywatności. - powiedziałam przypomniawszy sobie jak niegdyś ciocia Melinda przeglądała mojego własnego laptopa.
-Teoretycznie nie robimy nic złego. Może on ma gdzieś zdjęcia jakichś planów, bądź projektów. - odpowiedział. - Z resztą, Keith i Mira nie zabiją nas chyba za to że przeglądamy ich zdjęcia...co nie?
-Noooo teoretycznie nie powinni. - odpłaciłam mu się tym samym.
Krótki chichot wydobył się z gardła chłopaka.
Wojownik Dragonoid'a klikną na inne zdjęcie. Przedstawiało Keith'a jak trzyma Mirę która  zdmuchuje świeczki na urodzinowym torcie. Kolejne przedstawiało Keith'a i Mirę pośród krzaków róż. Na następnym widać było park i ławkę. Na ławce siedział Keith (na oko mógł mieć trzynaście lat) z przyciągniętymi kolanami pod brodę, uśmiechał się delikatnie. Na ziemi siedziała roześmiana Mira, i w sumie nie byłoby w tym zdjęciu nic dziwnego gdyby nie to że obok Spectry siedziała jakaś dziewczyna. Siedziała ona w identyczny sposób jak on i stykała się z nim plecami. Na jej ustach również był uśmiech. Miała różowe oczy i długie sięgające za kolana włosy w kolorze delikatnego fioletu z różem.
-Co to za dziewczyna? - spytał Dan.
-Czekaj najedź na to zdjęcie. - wskazałam obrazek.
Dan otworzył je. Na tym zdjęciu widać było jedynie Keith'a i tę dziewczynę. I też w parku, pośród różanych krzaczków.
-"Keith i Gwen". Tak podpisane jest to zdjęcie. - przeczytał Daniel.
-Ciekawe kim jest ta dziewczyna. - zastanowiłam się ku własnemu zdziwieniu czując delikatne ukłucie w sercu. Nie byłam ze Spectrą blisko, ledwo udaje mi się z nim dogadać przez to jego chłodne podejście w stosunku do mnie, a mimo to patrząc na to zdjęcie czuję coś jakby...zazdrość? Tylko czemu? Jak już wcześniej wspomniałam nie jestem z nim blisko. Imponuje mi swoimi umiejętnościami w grze, i swoim dojrzałym podejściem do sytuacji, i chciałabym w sumie żeby traktował mnie na równi z innymi, ale naprawdę tylko tyle wystarczy żebym poczuła się zazdrosna o kogoś kogo nie znam? - Ciekawe, nie powiem.
-W folderze jest pełno zdjęć tej dziewczyny z Keith'em jak i zdjęć jego samego z Mirą. - powiedział Dan.
Spojrzałam na ekran chcąc jeszcze przez chwilę przyjrzeć się zdjęciu Gwen, kiedy zauważyłam że tym razem Dan wyświetlił inny obraz. Widniał na nim wizerunek kobiety o długich rudych włosach i niebieskich oczach w takim samym odcieniu jak oczy Miry oraz...profesor Clay. Obejmował on kobietę. Oboje byli uśmiechnięci, a patrząc na rudowłosą dostrzegłam delikatnie zaokrąglony brzuszek.
-Ta kobieta to mama Miry i Keith'a. - wymamrotał Dan. Fotografia ta podpisana była jako: "Velsoria i Clay". Kolejne zdjęcie zrobione zostało w szpitalu. Ta sama rudowłosa kobieta siedziała na łóżku i trzymała w objęciach maleńkie dzieciątko, a obok Velsorii siedział Keith i patrzył radosnym wzrokiem na dziecko którym musiała być Mira. Pod obrazem był podpis: "Dzieci z mamą".
Potem było jeszcze kilka zdjęć, ale na wszystkich widniała mama rodzeństwa, trzyletni Keith i Mira która różniła się zaledwie tym że miała kilka miesięcy. Jedna fotografia szczególnie przykuła uwagę Dana. Nie różniła się niczym od poprzednich poza ubiorami osób przedstawionych na niej i scenerią, a także napisem zamieszczonym pod nią: "Ostatnie zdjęcie Miry i Keith'a z matką".
-O matko. - wyrwało się mi i Danowi.
Nie byliśmy w stanie nic więcej powiedzieć.
Przecież Mira na tym zdjęciu wyglądała na kilka miesięcy, a Keith na trzy latka. Więcej bym im nie dała.
-W niedługim czasie po zrobieniu tego zdjęcia ich mama musiała...umrzeć. - wymamrotał Dan.
I kiedy wpatrywałam się tak w to zdjęcie, a po głowie chodziły mi słowa Dana w uszach zaczęło mi dźwięczeć jedno słowo: śmierć.
Śmierć.
Śmierć.
Śmierć.
Śmierć.
ŚMIERĆ.
ŚMIERĆ.
ŚMIERĆ
.
ŚMIERĆ.
Ś m i e r ć.
Ś m i e r ć.
Ś m i e r ć
.
Ś M I E R Ć.
Ś M I E R Ć.
To jedno słowo przypomniało mi o czymś. Jednak z początku nie wiedziałam o czym, nie musiała się długo zastanawiać, bo dość szybko dotarło do mnie co to jest to "coś".
Drago i Centurion.
-Drago i Centurion. - wyszeptałam patrząc na Dana.
On z początku nie wiedział o co mi chodzi, po chwili jednak wszystko do niego dotarło. Zostawił laptop nawet go nie wyłączając i nie odkładając na miejsce. Zerwaliśmy się na równe nogi i szybko wdrapaliśmy się z powrotem do tunelu. Staraliśmy się szybko przemieszczać, ale niestety rozmiary szybu wentylacyjnego znacznie nam to utrudniały. Zużywaliśmy przy tym potrzebne siły i nerwy.
Po kilku z trudem przebytych metrach zatrzymaliśmy się, a żeby odsapnąć i nabrać sił.
-Mam tylko nadzieję że kiedy odnajdziemy nasze bakugany, to w ich pobliżu nikt nie będzie się kręcił. - powiedział Dan.
-Również na to liczę.
-Coś mi jednak mówi że tak się nie stanie.
-Módlmy się by jednak twoje przypuszczenia były mylne, i obyśmy zastali ich samych. - powiedziałam.
-Oby bo inaczej ciężko będzie nam...
Dwa potężne rozdzierające przestrzeń, przesiąknięte bólem i cierpieniem ryki dobiegły do uszu naszej dwójki, i tym samym sprawiły że słowa zamarły na ustach Dana.
Drago i Centurion.


Na początek chciała bym powitać
was w nowym roku 2017. :)
No teoretycznie mogę mówić że mam 17 lat.
Dan: Jeszcze jakieś 4 miesiące...jakoś tak.
Nie było mnie tu jakieś 22 dni, co daje nam prawie
miesiąc.
Ferie mi trwają, i staram się nie myśleć o szkole,
ale jak sobie pomyślę co mnie czeka
po powrocie to...ble.
Na półrocze oceny w miarę dobre, z samopoczuciem gorzej.

W prawdzie nie mam żadnego zagrożenia
(tak, sytuacja z
matematyki opanowana ^^, przynajmniej na razie >.>)
ale mam wrażenie że mogłam się bardziej postarać...
przynajmniej z tych przedmiotów które mam na
poziomie rozszerzonym >.>
Tak się zastanawiam czy nie miałam dodać czegoś
jeszcze do rozdziału...Nie, chyba jest wszystko.
Dobra, nie będę gadać o szkole, są ferie,
trza korzystać.
W sumie wypadałoby wyjaśnić tak długą nieobecność.
Nie publikowałam nic ponieważ miałam
problemy z Internetem.
A dokładniej z jego brakiem.
No, ale na całe szczęście przyszli mili panowie
i oddali mi mój Internet.
I niech mi go więcej nie zabierają, dobrze im radzę >.>
~Dalsza część podsumowania pod rozdziałem 83
bo pod tym mi się już nie chce.~
Nie no żart :D Oczywiście że mi się chce pisać ^.^

piątek, 30 grudnia 2016

Rozdział 81: Treści zatajone.


Zgarnęłam szybko ubrania i weszłam do łazienki. Szybko zaczęłam doprowadzać się do jakiegoś ładu, a kiedy już prawie kończyłam myć twarz wodą do pokoju ktoś wszedł.
-Hej gotowa?  - spytał szeptem Dan.
-Już prawie skończyłam. - powiedziałam wycierając twarz ręcznikiem.
-Słuchaj, byli u ciebie może Julie, Runo i Baron?
-Nie...nie wiem, a co? spytałam ubierając na prawą rękę długą czarną rękawiczkę bez palców, a potem drugą taką samą tyle że fioletową na lewą rękę.
-Tak pytam, bo mi złożyli wizytę.
-Naprawdę? A spałeś wtedy?
-Udawałem, ale jak tylko zobaczyli że śpię to zamknęli drzwi.
-Ja nie pamiętam żeby u mnie byli, ale to bardzo możliwe. - powiedziałam poprawiając krótki rękaw topu, po czym naciągnęłam go nieco bardziej na pas swobodnie opadający mi na biodra.
-Musimy to szybko załatwić. Bo inaczej...wiesz co się stanie.
-Niestety tak. Dobra jestem gotowa. - powiedziałam zabierając kurtkę i gantlet i wyjmując z kurtki Kartę Teleportacji.
Chwilę po tym jak pochłonął nas tęczowy blask, wylądowaliśmy w ciemnym korytarzu.
-A tak swoją drogą to powiemy reszcie o tej wizycie Starożytnych? - zagadnęłam cicho kiedy przemierzaliśmy korytarz jednocześnie nasłuchując i rozglądając się na boku. Z tym drugim był lekki problem bo było strasznie ciemno. Jeszcze jakbyśmy znali pałac to może tak trudno by nie było...
-Powiemy im jeśli będziemy musieli. Nie wprowadzajmy zbędnego zamieszania. Już wystarczy że tu przylecieliśmy bez ich wiedzy.
-Tak pytałam bo myślałam że jeśli im powiemy to...no może inaczej podejdą do całej sprawy.
-A co jeśli nie? Wolę nie ryzykować. Sytuacja jest i tak napięta, a wolę nie pogarszać stosunków z drużyną. O tej wizycie Starożytnych nie wspomnimy im ani słowem, a przynajmniej nie na razie.
Skinęłam głową na znak że się zgadzam.
-Jak myślisz gdzie oni trzymają Drago i Centuriona? - spytałam. - W sali tronowej Zenoheld'a czy w laboratorium Clay'a?
-Wiesz, w obecnej sytuacji wszystkie opcje są możliwe. Najpierw może sprawdźmy w laboratorium.
-Szkoda że za pomocą gantletów nie można włamać się do ich systemu. - powiedziałam podwijając rękaw skórzanej kurtki.
-Można, ale trzeba by go przeprogramować, a na to nie mamy czasu.
-Dużo by nam to ułatwiło. Moglibyśmy zhakować ich zabezpieczenia. Wtedy bez problemu znaleźlibyśmy nasze bakugany.
Na korytarzu rozległ się jakiś głuchy trzask. Jak uderzenie metalowej pokrywki od garnka o posadzkę.
-To pewnie Vexosi co robimy? -spytałam najciszej jak tylko potrafiłam.
Kuso zaczął się rozglądać w poszukiwaniu jakiejś kryjówki.
-Ciekawe z której strony nadchodzą. -zastanowiłam się. Uniosłam głowę do góry. Jakieś dziwne kratki zamajaczyły mi przed oczami. Zastanowiłam się przez chwilę. - Podrzucisz mnie do góry?
-Po co?
-Przygotuję nam kryjówkę. - szepnęłam prędko słysząc zbliżające się kroki.
Załadowałam kartę do gantletu. Po chwili z urządzenia wysuną się miecz.
Kuso wziął mnie na ręce po czym podrzucił mnie góry.
Gdy już bliżałam się ku sufitowi wyciągnęłam do góry prawą rękę i złapałam się nią kratek. Mieczem zaczęłam szybko wycinać otwór, a kiedy jego krawędzie zaczęły się żarzyć zawołałam do Kuso:
-Złap się moich nóg.
Ten zrobił jak poleciłam. Trochę mi zajęło, zanim go porzuciłam, ale gdy tylko mi się to udało, sama wskoczyłam do środka szybu.
Założyłam kratkę z powrotem.
-Marnotrawstwo miecza, czasu i energii. - stwierdził Kuso.
-Niezupełnie. Spójrz. Jesteśmy teraz w szybie wentylacyjnym pałacu Vexosów. - powiedziałam uśmiechając się.
-I? -spytał lekko poddenerwowany, zerkając w dół przez kratkę od tunelu.
-Nie potrzebne nam żadne hakowanie ich systemu. Stąd mamy dostęp do każdego pomieszczenia w ich pałacu. -odpowiedziałam.
Dan spojrzał na mnie, a po chwili kąciki jego ust zaczęły się unosić.
-Sprytne.
-No i jednocześnie możemy się tu ukryć. - dodałam z uśmiechem.
-To teraz tylko wystarczy znaleźć laboratorium profesora. Jak myślisz w którą to stronę?
Wzruszyłam bezradnie ramionami.
-Tak czy owak jest dobrze. Przynajmniej na chwilę obecną. Chodźmy.
Wysunęłam kartę z mieczem, już ją wykorzystałam więc na nic mi się nie zda i zaczęłam czołgać się za Danem.
Kiedy po kilkunastu minutach dotarliśmy do kolejnej kratki usłyszeliśmy czyjeś głosy. Lync'a i Shadow'a. A kiedy zerknęliśmy na dół ujrzeliśmy Volan'a, Prove i Farrow.
-Mówiłem ci, że kogoś słyszałem! Nie kłamię naprawdę. - zarzekał się Lync.
-Pieprzysz. - mrukną Prove. -Ja nic nie słyszałem.
-To już twój problem. Słyszałem czyjeś głosy i koniec! To pewnie Wojownicy. Przyszli po swoje bakugany. Tak! Na pewno! Trzeba zawiadomić Clay'a i króla. - powiedział Lync.
-Oj już ty nie bądź mu tak dozgonnie wierny. - mruknęła Mylene.
Lync oczami wskazał w bok.
Dwóch członków królewskiej straży szło korytarzem i szybko zbliżało się w ich stronę.
Czyżby Lync próbował ostrzec Mylene, i jednocześnie przekazać jej żeby uważała na słowa? To trochę dziwne, ale tak to wyglądało. Kiedy Farrow spojrzała na mijających ich strażników ci przyśpieszyli kroku, a kiedy zniknęli z ich pola widzenia Vexoska skinęła lekko głową w stronę Volana.
-Skończmy ten temat. Przesłyszałeś się Volan i tyle. - uciął Shadow.
Cała trójka odeszła.
-Czy ja dobrze widziałem? Lync ostrzegł Mylene przed nadchodzącymi strażnikami? - Dan popatrzył na mnie.
-Dobrze widziałeś.
-Ciekawe tylko, czemu to zrobił. Może i dla nich nastały ciężkie czasy w których już lepiej jednoczyć się z "wrogiem" niż narazić się na gniew Zenoheld'a.
-Każdy chce uratować swój własny tyłek, i jednocześnie marzy o chwili spokoju w tym nieustającym chaosie. - powiedziałam.
Przechodziliśmy przez wiele zakrętów i wiele razy natrafialiśmy na rozgałęzienia tunelu, ale koniec końców znaleźliśmy coś co wprawdzie nie do końca spełniało nasze oczekiwania, ale mogło być jedną z potencjalnych kryjówek Drago i Centuriona. Pokój profesora Clay'a.
-Zajrzymy? - spytałam patrząc na Dana.
-A co nam szkodzi. Otwieraj.
Wyjęłam z włosów wsuwkę. Zaczęłam nieco manipulować nią przy śrubach którymi kraty przytwierdzone były do reszty tunelu. Gdy już się z nimi uporałam wyjęłam ją i zeskoczyliśmy na dół do jego pokoju.
-Zgaduję że wcześniej nie użyłaś wsuwki bo za mało czasu mieliśmy, a mieczem szybciej było. - zauważył Dan przeglądając szuflady w pokoju ojca Miry i Keith'a. 
-Mhm. - mruknęłam i otworzyłam drzwi do garderoby. Nic poza ubraniami tam nie było. Chociaż...na górnej półce pod równo ułożonym stosikiem ubrań zabłysnęła mi na moment przed oczami jakaś rzecz. Wzięłam mały taboret który akuratnie stał w małym pomieszczeniu i weszłam na niego. Wyjęłam ów przedmiot który okazał się być laptopem o smukłej budowie. Wyszłam z pokoiku.
-Hej popatrz co Clay trzyma w garderobie. - powiedziałam machając uniesionym do góry na wysokości głowy laptopem.
-To jego laptop. - Kuso podszedł do mnie. - Ciekawe czemu trzyma go w ukryciu.
-Pewnie ma tam jakieś ważne rzeczy.
-Może trzyma tam plany Alternatywnej Broni. - powiedział szatyn i wziął urządzenie. - Kurde potrzebne jest hasło dostępu. - rzucił wnerwiony kiedy zobaczył co wyświetliło się na ekranie komputera.
Zastanowiłam się chwilę.
-No to w takim razie spróbujmy je złamać. - powiedziałam.
-Ok.
Usiedliśmy przy stoliku zaczęliśmy wstukiwać różne kombinacje.
-Dobra, to już na serio było nietrafione. Może ona za hasło ma same litery?
-No to co mam wpisać? Elz czy ty to widzisz?! To vestaliańskie litery!
-Przecież takie same masz na swoim gantlecie! I chyba umiesz odczytać to co się na nim wyświetla!
-Tyle że gantlet to nie jest pecet jakiegoś stukniętego naukowca! Teraz ty spróbuj.
-Ja?
-No chyba umiesz odczytać to co jest napisane na TWOIM GANTLECIE, co nie?
-No umiem.
-No więc z tym sobie też pewnie poradzisz.
Posłałam mu tylko mordercze spojrzenie i zaczęłam wpisywać hasła które przyszły mi do głowy. Walczy ze mną moją własną bronią. Po wpisaniu około dziesięciu niepasujących haseł, wstałam z krzesła i zaczęłam przeszukiwać szuflady.
-Co ty robisz? Nie ładnie tak grzebać w cudzych rzeczach. - skarcił mnie Dan.
-Nie pieprz tylko mi pomórz. Może Clay zapisał sobie gdzieś to hasło...
Dan parskną śmiechem.
-Na serio w to wierzysz? - spytał nie przestając się śmiać.
-No co? On na co dzień musi tyle danych zapamiętać, więc może niektóre z nich gdzieś sobie zapisuje. Ja chyba bym schizy dostała jakbym musiała spamiętać tyle rzeczy.
-Przekonałaś mnie. - szatyn zaczął mi pomagać.
Minęło kilkanaście minut. Byłam w trakcie przeszukiwania ostatniej szuflady kiedy Kuso nagle zamkną ją, a mnie samą wraz z laptopem wepchnął do garderoby, a potem sam do niej wszedł i zatrzasną drzwi.
-Co ty wyrabia... - nie skończyłam mówić bo Kuso zasłonił mi usta dłonią.
Zaczął uważnie wpatrywać się w drzwi, ja z resztą też.
I wtem bez jakiegokolwiek uprzedzenia drzwi otworzyły się, ale nie te od garderoby, ale te od pokoju. Ktoś wszedł środka...


Nie wiem czemu,
ale dziś wyjątkowo nie wiem co miałabym
napisać w podsumowaniu ^^".
Nie wiem, naprawdę.
Mira i Keith: Ej co wy robicie?
Mira: To własność prywatna, Dan zostaw tego
laptopa.
Dan: Nie, musimy znaleźć plany, a
ty przypadkiem nie miałaś leżeć i być nieprzytomna?
Mira:...
Chociaż nie...wiem co mogłabym
tutaj napisać...życzenia na nowy rok :))
Z racji tego że już niedługo Sylwester chciałabym
Wam życzyć wraz z wszystkimi Wojownikami i Vexosami
miłej i cudownej zabawy w noc Sylwestrową. Wybawcie się,
spędźcie miło czas w gronie najbliższych i najfajniejszych osób
i z uśmiechem oraz odwagą wkroczcie w 2017 rok ;))) :***
🎉🎈🎶🍸🍻
Oby czekało w nim na was więcej przyjemności i radości niż
w 2016 roku ^^
Dan: Standardowo także pozdrawiamy i miłej nocki życzymy.
Dobranoc🌙🌟⭐✨✴