Dwójka gracz siedziała na ziemi skryta w ciemności. Żadne z nich nie odezwało się nawet słowem od chwili w której ich tam zamknięto. Zarówno Danem jak i Elz targało uczucie gniewu. Oboje nie czuli się najlepiej ze świadomością, że gdzieś tam na górze właśnie umierają ich bakugany.
Żadne z nich nie miało ochoty na rozmowę.
Usilnie próbowali skupić myśli na czymś innym. Bezskutecznie.
Ostatnie wydarzenia nadal buzowały w nich niczym lawa w wulkanie.
Zabrano im bakugany. Pozbawiono ich gantletów i ewentualnego ratunku jakim była Karta Teleportacji. A niedługo pewnie pozbawią ich też życia.
Elz po raz dwudziesty zerknęła na ekran swojej komórki. Brak zasięgu. Wyciągnęła rękę z telefonem przed siebie i zaczęła wymachiwać nim powoli. Światło płynące z ekranu działało jak latarka: oświetlało pomieszczenie dzięki czemu Elz mogła pooglądać tytanowe ściany celi które teraz stanowiły ich...ekhm...dom.
Cela była pusta jeśli nie liczyć jej i Daniela.
Przygnębiająca, pusta i cicha.
Brettley popatrzyła na Kuso.
Siedział tak jak ona - oparty o ścianę - i oddychał głęboko. Miał zamknięte oczy, chyba spał.
Obserwując uważnie jego twarz Elizabeth zastanawiała się o czym teraz mógł myśleć. O rychłej śmierci - to na pewno, ale może też coś innego zaprzątało jego myśli. Może myślał o Runo? Albo o rodzicach?
W tym momencie Elz pomyślała o swoich.
Od ich śmierci minęło trzynaście lat - wystarczająco dużo aby zdążyła ich zapomnieć. Mamę pamiętała jedynie z wyglądu, ojca wcale.
Cóż jeśli Vexosi wygrają to znowu zobaczy rodziców.
"To, ani trochę mnie nie pociesza."
Znów skierowała swe fiołkowe spojrzenia na Dana. Nie zmienił pozycji. Nie ruszył się nawet o milimetr. Nie drgną, ale musiał wyczuć że Elz go obserwuje bo powiedział:
-Coś się stało? - powoli otworzył oczy i spojrzał na Elizabeth.
-Nie. Po prostu...tak sobie myślałam.
-O czym?
-O moich rodzicach. Eh...chciałabym żeby okazało się że to tylko zły sen.
-Ja też. Może spróbuj zasnąć? Szybciej czas ci upłynie.
-Nie będę w stanie zasnąć.
-Chociaż spróbuj siostra. No? - Dan wyprostował nogi i poklepał się lekko po udzie. - Kładź się.
Położyła się, opierając głowę o jego brzuch. Zamknęła oczy. Daniel zaczął głaskać ją delikatnie po włosach.
Po upłynięciu kilku minut zasnęła.
***
Po upłynięciu wyznaczonego czasu wszyscy spotkali się w salonie. Keith, Mira i Elajza byli już gotowi. Przez te sto osiemdziesiąt minut postarali się uzgodnić parę spraw jak i dodać kilka szczegółów do planu ratunkowego.
-To misja ratunkowa więc uważajcie, abyście i wy nie wpadli w żadne tarapaty. - poprosiła Runo.
-Postaramy się. - Mira posłała jej uśmiech na dodanie otuchy.
-W razie jakichś niepowodzeń jesteśmy w kontakcie. - Julie postukała w swój gantlet i w swój telefon.
-Jak już znajdziecie Drago i Centuriona to dajcie nam znać o ich stanie. - poprosił Michael.
-Dobrze. - Karo skinęła głową.
-Jeśli okaże się że schwytali Dana i Elz to też nas o tym powiadomcie. - poprosiła Runo.
-A jeśli to was schwytają i wyjdzie że jednak oni są wolni to spróbujcie się z nimi jakoś skontaktować. - dodała Julie.
-Uważajcie na siebie, proszę. - Alice posłała im delikatnie zmartwione spojrzenie.
-Będziemy, bądź spokojna. - powiedziała Mira.
-W razie czego dzwońcie. - wtrącił jeszcze szybko Marukura.
Ostatni raz spojrzeli na trójkę graczy. Ci szybko przenieśli się do pałacu.
***
Zaczęli cicho poruszać się na przód.
Dwie dziewczyny wiedzione sylwetką Spectry idącego przodem, zmierzały w stronę laboratorium ponieważ to tam musiały być dwa bakugany wyglądem przypominające smoki i to tam najpewniej byli teraz ich przyjaciele. Elajza czujnie nasłuchiwała jakiegokolwiek obcego dźwięku i próbowała wypatrzeć czyjejkolwiek obecności: czy to straży, czy Vexosów. Jak na razie wszystko szło dobrze. Nikt niepożądany nie staną im na drodze, ani też nie wykrył ich obecności.
Całą trójką zgodnie stwierdzili iż najlepiej będzie sprawdzić miejsce najbardziej prawdopodobne i najbardziej przewidywalne czyli laboratorium.
Podczas trzygodzinnych przygotowań wzięli pod uwagę każdą możliwą opcję: od tej najłagodniejszej czyli od pochwycenia Dana i Elz przez Vexosów, aż po tę najstraszniejszą czyli śmierć ich przyjaciół. Opcji było wiele (Ace naliczył się ich ponad dwudziestu), ale tylko jedna, ewentualnie dwie z nich mogły się sprawdzić. Mogliby tak gdybać cały dzień, ale nie mieli na to czasu.
W pewnym momencie dotarli do rozwidlenia. Phantom wyjrzał zza rogu na korytarz. Dziewczyny podeszły bliżej, ale ten szybko cofną się nakazując im to samo.
Karo przywarła plecami do ściany, czując jak szybko bije jej serce.
Nie minęła nawet minuta a królewska straż przebiegła korytarzem.
Czarownica spojrzała ostrożnie w lewo na ostatnich biegnących strażników.
Nie zauważyli ich.
Spectra skiną na nie dłonią.
Skręcili w lewo.
"Widzę że strażnicy w pełnej gotowości. Pewnie się nas spodziewają. A może...nie? Może oni biegli do Dana i Elz? Yh...opcji jest multum." - pomyślała czarownica.
Uszli tak z dziewięćset metrów kiedy dotarli do kolejnego rozwidlenia.
Keith odezwał się:
-Jeśli pójdziesz tą drogą... - wskazał w prawo. - to dotrzesz do komnat Vexosów. W mojej komnacie za szafą jest tajne przejście do starego laboratorium. W nim pod podłogą jest inne przejście które zaprowadzi cię do właściwego laboratorium profesora Clay'a, a potem to już wiesz co robić. Spotkamy się później na miejscu. - zwrócił się do Elajzy. Ta skinęła głową i pobiegła w tamtą stronę.
Spectra i Mira pobiegli w stronę przeciwną.
Dwie dziewczyny wiedzione sylwetką Spectry idącego przodem, zmierzały w stronę laboratorium ponieważ to tam musiały być dwa bakugany wyglądem przypominające smoki i to tam najpewniej byli teraz ich przyjaciele. Elajza czujnie nasłuchiwała jakiegokolwiek obcego dźwięku i próbowała wypatrzeć czyjejkolwiek obecności: czy to straży, czy Vexosów. Jak na razie wszystko szło dobrze. Nikt niepożądany nie staną im na drodze, ani też nie wykrył ich obecności.
Całą trójką zgodnie stwierdzili iż najlepiej będzie sprawdzić miejsce najbardziej prawdopodobne i najbardziej przewidywalne czyli laboratorium.
Podczas trzygodzinnych przygotowań wzięli pod uwagę każdą możliwą opcję: od tej najłagodniejszej czyli od pochwycenia Dana i Elz przez Vexosów, aż po tę najstraszniejszą czyli śmierć ich przyjaciół. Opcji było wiele (Ace naliczył się ich ponad dwudziestu), ale tylko jedna, ewentualnie dwie z nich mogły się sprawdzić. Mogliby tak gdybać cały dzień, ale nie mieli na to czasu.
W pewnym momencie dotarli do rozwidlenia. Phantom wyjrzał zza rogu na korytarz. Dziewczyny podeszły bliżej, ale ten szybko cofną się nakazując im to samo.
Karo przywarła plecami do ściany, czując jak szybko bije jej serce.
Nie minęła nawet minuta a królewska straż przebiegła korytarzem.
Czarownica spojrzała ostrożnie w lewo na ostatnich biegnących strażników.
Nie zauważyli ich.
Spectra skiną na nie dłonią.
Skręcili w lewo.
"Widzę że strażnicy w pełnej gotowości. Pewnie się nas spodziewają. A może...nie? Może oni biegli do Dana i Elz? Yh...opcji jest multum." - pomyślała czarownica.
Uszli tak z dziewięćset metrów kiedy dotarli do kolejnego rozwidlenia.
Keith odezwał się:
-Jeśli pójdziesz tą drogą... - wskazał w prawo. - to dotrzesz do komnat Vexosów. W mojej komnacie za szafą jest tajne przejście do starego laboratorium. W nim pod podłogą jest inne przejście które zaprowadzi cię do właściwego laboratorium profesora Clay'a, a potem to już wiesz co robić. Spotkamy się później na miejscu. - zwrócił się do Elajzy. Ta skinęła głową i pobiegła w tamtą stronę.
Spectra i Mira pobiegli w stronę przeciwną.
No i mamy dwa rozdziały. :)
Shadow: No i trzeba jeszcze skończyć 88 i zacząć 89.
No fakt, przydałoby się. ^^
Jak na razie zawiesiłam się na tym 88.
Muszę przyznać ze z pozoru łatwo to
napisać, ale jak brak odpowiedniej motywacji...
co innego tyczy się 89, tutaj sytuacja jest jasna
bo wiem że jego będzie mi się przyjemnie pisało.
A przynajmniej taką mam nadzieję. >.>
Shadow: Przebrniesz, przebrniesz.
Muszę :D
Mam nadzieję że rozdziały się wam spodobały.
Pozdrawiam ciepło i dobrej nocy życzę :**