czwartek, 10 listopada 2016

Rozdział 72: Ego ad te inveniet amicum.*


Słońce powoli znikało za horyzontem kiedy Wojownicy siedzieli w salonie. Rzecz jasna nie wszyscy.
W pomieszczeniu panowała trudna do zniesienia cisza.
-A może... - zaczęła niepewnie Runo. - Polecimy do Vexosów i odzyskamy Drago i Centurion'a? W końcu trzeba ich uratować, nie?
-Runo czy ty sama siebie słyszysz? - zapytała dziewczynę Tigrerra.
-Wiem że to głupi plan, ale po prostu... - w tym momencie dziewczyna zawiesiła się i spuściła głowę. - Nie lubię jak jest taki smutny. - dokończyła szeptem.
-Jak dla mnie Runo ma rację. Musimy im pomóc. Jaką my mamy pewność że Drago i Centurion...jeszcze żyją? Żadną. - powiedział Gorem.
-Ale przecież Vexosi nie zabrali ich po to żeby ich zabić tylko po to żeby zabrać im Rdzenie. - powiedziała Elajza nieco nieprzytomnym głosem.
-Tak, ale jak już zabiorą im je to na pewno ich nie wypuszczą, tylko zabiją. - wyjaśniła jej Julie.
-Rzeczywiście... - Elajza przetarła sobie ręką oczy. - zapomniałam o tym.
-Poza tym gdyby oni już nie żyli to zjawiliby się tu Starożytni co nie? - podsunął Preyas.
-Mam tylko nadzieję że uda nam się uratować Centuriona i Drago zanim Vexosi...odbiorą im Rdzenie. W ogóle to jestem ciekawa co takiego tym razem wymyślił profesor Clay że aż potrzebny mu Rdzeń Vestroi. - zastanawiała się Julie.
-Warto też dodać że Rdzeń Ciszy będzie miał w podwójnej dawce. - dorzuciła Tigrerra.
Drzwi do salonu otworzyły się i do środka weszli Alice i Marucho.
-Słuchajcie mam dobre wieści. - zaczęła Alice. - Mój dziadek za niedługo skończy pracę nad swoim projektem i przyjedzie tu do nas żeby pomóc przy naprawie JetKor'a.
-Naprawdę? - Elajza wstała z kanapy.
-Nic nam z JetKor'a jeśli nie będzie miał go kto używać. - mruknęła Runo.
-A i bez Spectry Zestaw Bojowy Drago się nie naprawi. - zauważyła Elajza. - W końcu to on go stworzył i on najlepiej wie jak go naprawić.
-Puki Mira się nie obudzi, nie mamy co na niego liczyć. - burkną Legroid.
-Przestań Legroidzie. - Karo zmarszczyła brwi.
-Właśnie, a co z Mirą i Ace'em? - zapytał Marucho.
-Wszystko dobrze. Jeszcze się nie obudzili, ale na to po prostu trzeba poczekać. Właściwie to...chyba powinnam do nich zajrzeć. Nie odwiedziłam ich rano bo Spectra zasną w sali i nie chciałam go budzić. A może powinnam zobaczyć co u Elz?
-Lepiej nie. Nie wiadomo czy oni...no wiesz...choć trochę ochłonęli. - zwróciła się do dziewczyny Gehabich.
-A moim zdaniem, powinno się w końcu do nich zajrzeć. Najwyraźniej twoja ostatnia przemowa Elajzo im nie pomogła. Więc trzeba im dać jasno do zrozumienia że... - Runo skrzyżowała ręce na piersiach i podeszła do drzwi.
-Więc pójdę z tobą.
Misaki i Karo wyszły.


***

Dziewczyny szły korytarzem nic nie mówiąc.
-Trzeba ich w końcu ogarnąć. - burknęła Runo.
Elajza dobrze wiedziała że Wojowniczka tak tylko gada, a w rzeczywistości strasznie martwi się o przyjaciół.
-Ja pójdę do Elz, a ty do Dana. - zaproponowała czarownica.
-Dobra.
-Tylko jeszcze zajrzę do Miry i Ace'a.
-To do zobaczenia potem. - zielonooka weszła na schody.
-Do zobaczenia.
I tutaj się rozdzieliły.
Elajza przyśpieszyła kroku. Ostatnie dwa metry drogi do pokoju który robił za salę szpitalną przebiegła.
Otworzyła drzwi.
Zaskoczył ją fakt że nie ma w pomieszczeniu Spectry. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła szybkim krokiem do łóżka Miry. Na szafeczce nocnej zobaczyła Helios'a.
-Ym...Helios...gdzie jest Spectra?
-Poszedł wziąć prysznic. Powiedział żebym tu został i czuwał przy Mirze.
-A oni? - wskazała na dwójkę nieprzytomnych graczy. - Ani razu nie odzyskali przytomności?
-Nie.
-A miałam nadzieję... - wojowniczka Legroid'a wpatrywała się na zmianę to w Ace'a to w Mirę.
W pewnej chwili dostrzegła jak Ace delikatnie ruszył dłonią. Tak jakby chciał ją zacisnąć.
-Mira...-wymamrotał chłopak.
Karo podeszła do niego licząc że powie coś więcej, a może nawet się obudzi.
Ten jednak zamilkł.
Dziewczyna westchnęła.
-A Percival i Wilda? Odezwali się może?
-Nie.
-Ani razu?
-Ani razu.
-To ja przyjdę tu jeszcze potem. - masując sobie skronie, Elajza podeszła do drzwi i wyszła przez nie.
Idąc do pokoju Brettley dziewczyna zastanawiała się co białowłosa robi.
Zapukała dwa razy, jednak nie otrzymała odpowiedzi. Weszła do pokoju. Zobaczyła Elz siedzącą na parapecie i wpatrującą się w okno.
-Cześć. - przywitała się.
-Hej. - mruknęła Elizabeth.
-Zgaduję że nie wychodziłaś dziś z pokoju, co nie?
W odpowiedzi Elz powoli pokiwała twierdząco głową.
-Oj Elz. Powinnaś gdzieś wyjść. Musicie się oboje z Danem wziąć w garść. Bo bez was to my nie uratujemy Drago i Centurion'a.
-Nie...-wymamrotała w odpowiedzi.
-W tej chwili powinnam wymyślić jakąś motywującą przemowę, ale nie. Już jedną wygłosiłam. W dodatku nie podziałała.
Fiołkowo-oka obróciła głowę w stronę koleżanki. Była blada, oczy miała napuchnięte i czerwone od płaczu, a na ustach malował jej się grymas bezradności.
-Skąd masz pewność że oni...żyją?
-A objawił ci się Apollonir? - rzucił poirytowany Legroid.
-Zamkniesz się w końcu? - zapytała go Elajza. Nie krzyczała, ale dało się czuć złość w jej głosie.
-Nie. - odpowiedziała Elz na pytanie Legroid'a.
-No to widzisz. Puki nie odwiedzą nas Apollonir wraz z resztą możemy mieć pewność że oni żyją.
-A...po co Apollonir, Lars Lion, Oberon, Clayf, Frosch i Exedra mieliby nas odwiedzać? - biało-włosa Wypowiadała słowa powoli tak jakby się bardzo nudziła.
-A chociażby po to żeby poinformować nas o ich śmierci.
Oczy Brettley zaszkliły się. Dziewczyna energicznie pokręciła głową w celu pochamowania łez.
-Czyli...nie chcesz nigdzie wyjść?
-Nie. - Wojowniczka Darkusa pociagnęła kolana pod brodę.
-Dobra. Jak chcesz, ale siedząc tutaj nie pomożesz Centurionowi.
Elajza bez słowa wyszła z pokoju dziewczyny.

***

-Uratuję cię Centurionie. Zobaczysz.
Siedząc tutaj nie pomożesz Centurionowi.
-Pomogę...pomogę. - szepnęła. - Znajdę sposób żeby cię odzyskać przyjacielu.
Patrzyła przez okno na ostatnie tego dnia promienie słońca.

 
* - tłumacząc z języka łacińskiego
na język polski: "Znajdę sposób żeby cię odzyskać
przyjacielu."

No i mamy 72. :)
Wow, zostało jeszcze osiem rozdziałów
będzie osiemdziesiąty.
Dan: Przypominam ci że jeszcze
nawet nie opublikowałaś tych pozostałych
ośmiu.
Szczegół Dan.
Dan: No czy ja wiem czy takie szczegół <.<
Szczegół.
Dan: -,-  





Rozdział 71: Skazany na wieczną tułaczę. Książę sędzią, Vexos winnym.


Hydron zaczął przeglądać swoje karty rozpaczliwie szukając super mocy która pomogłaby mu wyjść z tej trudnej sytuacji.
-Grrrr.-warkną.-Synteza super mocy aktywacja! Podwójny miecz!
Dryoid przystąpił do ofensywy.
-Synteza super mocy aktywacja! Geki Bariera Pyłu!
Spadek poziomu mocy Boriates'a o 300 punktów. Wzrost poziomu mocy Dryoid'a o 300 punktów.
-Twoje ataki nic ci nie dają. Marnujesz tylko kolejne karty i nic więcej. Super moc aktywacja! Strzał Boltu!
Spadek poziomu mocy Dryoid'a o 200 punktów.
Atak Boriates'a sprawił że Dryoid przeleciał dość dużą odległość i z trzaskiem uderzył o betonową ścianę.
-Dryoid wstawaj!-krzykną Hydron w stronę swojego bakugana. Ten usłuchał rozkazu i podniósł się.
-Synteza super mocy aktywacja! Mega Poskramiacz!
Spadek poziomu mocy Dryoid'a o 200 punktów. Wzrost poziomu mocy Boriates'a o 200 punktów.
-
Super moc aktywacja! Miecz Transu!
Ta super moc sprawiła że Boriates nie był w stanie zaatakować bakugana przeciwnika. Jego ruchy były tak powolne jak w zwolnionym tempie, za to ruchy Dryoid'a wręcz przeciwnie. Jego ataki były szybkie i niezwykle precyzyjne. Wydawać by się mogło że los tej rundy był już przesądzony kiedy nagle Volt aktywował super moc.
-Tarcza Odyna!
Anulowanie super mocy Dryoid'a.
-
Szlag!-warkną pod nosem Hydron.-Nie mogę go teraz atakować!
-Super moc aktywacja! Mistrz Lancy!
Spadek poziomu mocy Dryoid'a o 200 punktów.
Dryoid wrócił do swojego wojownika.
Wskaźnik życia Hydron'a - 20%.
-
Twój los jest już przesądzony Hydron.
-Zatkaj się.-wysyczał książę.
Volt ze stoickim spokojem wyrzucił przed siebie kartę, a potem bakugana.
Blondyn również nie czekał długo. Zaraz za Volt'em włączył do gry swojego Dryoid'a.
Poziom mocy Boriates'a - 700. Poziom mocy Dryoid'a - 700.
Luster ponownie zmienił ustawienia swojego bakugana.
-Super moc aktywacja! Ostrze Murasame!
Wzrost poziomu mocy Dryoid'a o 300 punktów.
-Super moc aktywacja! Armata Prometeusza!
Spadek poziomu mocy Dryoid'a o 300 punktów. Wzrost poziomu mocy Boriates'a o 300 punktów.
Dryoid unikną ciosu Boriates'a i wyskoczył wysoko w powietrze przymierzając się do ataku.
-Synteza super mocy aktywacja! Płochliwa Ważka!
Spadek poziomu mocy Boriates'a o 200 punktów. Bakugan Subterry zacisną dłoń na rękojeści miecza. Już miał zaatakować, jednak ubiegł go Boriates.
-Super moc aktywacja! Armata Olimpu!
Podwojenie poziomu mocy. -CO?!- Hydron z niedowierzaniem wpatrywał się w swój gantlet. - Tysiąc sześćset punktów mocy?! Nie mój Dryoid!
Rozbłysło jasne światło, a po chwili Dryoid jako kulka leciał już w stronę Hydron'a. Syn Zenoheld'a zacisną palce na małej brązowej kuleczce.
Wskaźnik życia Hydron'a - 0%.
Książe ze zdziwieniem spostrzegł że jego bakugan wrócił do niego, ale Boriates...nie wrócił do Volt'a.
-Dlaczego po bitwie on się nie zmienił...w formę kulistą? - fiołkowo-oki wpatrywał się z nie małym zdziwieniem w bakugana Luster'a.
-Musisz się jeszcze dużo nauczyć Hydron. Zmieniłem ustawienia Boriates'a podczas walki.
Nastolatek mocniej zacisną dłoń na Dryoidzie.
-Przeczuwałem że coś jest nie tak.
-Kiedy mój program jest aktywny, automatycznie odbiera moc przeciwnikowi i nawet po skończonej bitwie mój bakugan nie wraca do formy kulistej.
-TO NIE FAIR!
-Powiedział ten który zawsze gra uczciwie.-rzucił spokojnie Volt.
Boriates zamachną się pięścią na księcia. Kiedy Hydron już myślał że zaraz zginie, Boriates uderzył pięścią w miejsce tuż obok księcia. Potężny tuman kurzu wzbił się w powietrze, a serce podeszło niedoszłemu dziedzicowi tronu do gardła. Bakugan Haosu wrócił do formy małej kulki. Gracz domeny ziemi wpatrywał się z nieukrywanym strachem w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się pięść Boriates'a.
-Wynoś się stąd. Nie chce cię już nigdy w życiu widzieć na oczy.- to powiedziawszy Luster odwrócił się na pięcie i zaczął odchodzić.
Fioletowo-oki trzymał dłoń tam gdzie powinno znajdować się serce i oddychał ciężko. Jednak z czasem jego oddech zaczął zwalniać, wracać do normalnego tempa, a strach przerodził się w złość. Sięgną do kieszeni i wyją z niej kulę którą dostał od profesora Clay'a jakiś czas temu. Rzucił nią w stronę Vexos'a Haosu. Ta gdy tylko zatrzymała się u stóp niebiesko-okiego rozbłysła błękitnym światłem. Volt odskoczył do tyłu. Potężny fioletowo czarny wir rósł z każdą chwilą.
-O NIE!-krzykną Volt.
-O tak.-Hydron uśmiechną się z zadowoleniem.
Wir z Kuli Pułapki wciągał Volt'a jak ruchome piaski.
-Jednak te zabaweczki profesora czasami się na coś przydają.-książę zaczął bawić się kosmykiem włosów.- Kula Pułapka - genialny wynalazek. Skazuje cię na wieczną tułaczkę Volt. Po najdalszych zakątkach naszego wymiaru.
-I kto tu jest niby tchórzem co?! Nie daruję ci. Trafisz tam razem ze mną!- chłopak złapał blondyna za kostkę. - I jak co ty na to Hydron?!
Teraz i książę był wchłaniany przez Kulę.
-Puść mnie! To rozkaz! Masz mnie puścić!
Kopnięciami Hydron próbował się uwolnić, jednak Vexos trzymał go mocno. W końcu jednak chłopak wymierzył jednego celnego kopniaka Volt'owi co poskutkowało rozluźnieniem uścisku, a następny kopniak spowodował że Luster puścił jego kostkę.
Były władca Nowej Vestroi czym prędzej odsuną się tak by być jak najdalej od tego przeklętego wiru.
-To jeszcze nie koniec Hydron. Obiecuję że pewnego dnia zapłacisz za wszystko co zrobiłeś niewinnym ludziom ze wszystkich wymiarów.
-Cisza!
-A i jeszcze jedno: nie staraj się nawet. Ona nigdy nie będzie twoja Hydron.
-ZAMKNIJ SIĘ!
Po tych słowach Volt został już całkowicie pochłonięty przez Kulę Pułapkę.

***

W Nowej Vestroi słoneczna i piękna pogoda trwała w najlepsze. Bakugany chętnie korzystały z chłodnych kąpieli i cienia rzucanego przez drzewa w lesie.
Verias i Kotwicozaur leżeli na trawie rozkoszując się pięknem dnia.
-A jemu co? - zagadną Verias Kotwicozaur'a i wskazał na Brontes'a.
Ich kumpel stał w pewnej odległości od nich i spoglądał w niebo.
-Nie wiem przyjacielu. Zapytajmy go.
Dwa bakugany podniosły się i podeszły do bakugana Haos'u.
-Brontes co jest? - Verias szturchną Brontes'a w ramię.
-Wszystko w porządku? - Kotwicozaur również zagadał bakugana.
Jednak Brontes im nie odpowiedział. Wciąż wpatrywał się w niebo. Jego przyjaciele czuli że coś jest nie tak. Że coś się stało.
-Volt...-odezwał się cicho Brontes.
Bakugan Subterry i bakugan Haos'u spojrzeli na niego.
Już wszystko wiedzieli.
Volt Luster - ten Vexos którego Brontes był strażniczym bakuganem. To o niego chodziło. To z jego powodu Brontes tak milczał. Coś musiało mu się stać. I to na pewno nie było nic dobrego.


Tak, wiem że obiecałam że
nie będzie już nigdy dwóch (lub więcej)
rozdziałów na dzień. Stwierdziłam jednak że
pewnie macie już dość czytania o Volcie ^^".
Więc postanowiłam unieważnić tamtą obietnicę.
Tak, wiem jak to o mnie świadczy, i wiem że
stawia mnie to w złym świetle, ale jak
raz coś takiego zrobię to nic się nie stanie, prawda?
Dan: Stanie. <.<
Nie słucham cię Dan.
Dan: -.- 

 Ogólnie to mam puki co wenę i chęci (i kilka
rozdziałów napisanych do przodu), wiec sądzę
że przez jakiś czas będę publikować po dwa
rozdziały. ^^
Dan:...
72 będzie już o Wojownikach...na całe szczęście.
Wiem że trochę dużo było tego Volt'a, ale...
Dan: Trochę dużo?! Dziewczyno, ty
potrzebowałaś aż czterech rozdziałów, powtarzam
CZTERECH ROZDZIAŁÓW, żeby go uśmiercić.
Cicho Dan.
Także ten...pozdrawiam kochani ^^


niedziela, 30 października 2016

One-shot #6: "Szczęśliwy dzień Ace'a."


-Wygrałem! - Ace z uśmiechem złapał Percival'a.
-No nieeeeee... - zajęczała Elz podnosząc z ziemi swojego bakugana.
-Czekaj...które to już moje zwycięstwo dzisiaj? Piąte? Chyba tak. - Ace podszedł do białowłosej i oboje uścisnęli sobie dłonie.
-Następnym razem nie wygrasz bo użyję takiej super mocy że padniesz już w pierwszej rundzie!
-Jasne, jasne.
Mira, Julie i Elajza przyglądały się sprzeczce Wojowników z pobłażliwymi uśmiechami na twarzach.
-Eh...dzień bez kłótni, dniem straconym. - powiedziała Julie ze śmiechem.
-Muszę przyznać - zaczęła Elajza z uśmiechem. - że Ace ma dziś naprawdę dobrą passę. Wygrał już pięć bitew. Warto dodać że nie byli to byle jacy przeciwnicy, ale sami następcy Starożytnych.
- To fakt. - przyznała Mira również się uśmiechając. Patrzyła na Ace i przypominała sobie poprzednie jego starcia. Walczył z Runo, Julie, Marucho, Elajzą, a teraz z Elz. Fakt faktem Tigrerra i Gorem może nie mieli tyle punktów mocy co Percival, ale i tak liczyło się to zwycięstwo. Jakby nie patrzeć oni kiedyś byli najpotężniejszymi bakuganami ze swoich domen.
-To kto następny? - spytał Ace.
-Ty tak nie szarżuj z tymi bitwami nasz Wojowniku bo ci żyłka pęknie. - zaśmiała się Elajza.
-Może Kazami zechce stanąć do bitwy. - zastanawiał się Ace.
-Może lepiej nie.
-A to niby czemu? - zapytał Ace, Brettley.
-Bo wiesz...Shun ma większe doświadczenie w bitwach bakuganów, był w końcu kiedyś numerem jeden i...
-I chcesz powiedzieć że nie dam sobie z nim rady?
-Nie to miałam namyśli. Chodzi o to że skoro Shun jest tak dobry to...możesz się poważnie zawieść na tej bitwie. Wiemy że masz nadzieję go pokonać i że myślisz że ci się to uda, ale...z Shunem nie jest tak łatwo wygrać. Wiem co mówię. Kiedyś ja, Runo i Marucho stanęliśmy do bitwy w trójkę przeciwko niemu jednemu i przegraliśmy.
-Naprawdę Shun pokonał całą waszą trójkę? - zapytała Mira ze zdziwieniem. Wiedziała że Kazami jest dobry, ale nie wiedziała że aż tak.
-Yhym. - przytaknęła fiołkowo-oka.
-No bez przesady. Na pewno aż tak dobry nie jest. Musiał go ktoś kiedyś pokonać. - powiedział Ace.
-No...był taki jeden... - odparła Elz z wahaniem.
-Kto?
-Maskarad.
Ace załamał ręce. Miał nadzieję że Elz wypowie imię jakiegoś innego Wojownika. Co prawda nie znał Maskarada i nie stoczył z nim ani jednej bitwy, ale z tego co o nim słyszał mógł śmiało wywnioskować że koleś był naprawdę dobry. Ba! Dobry to mało powiedziane.
-A ktoś inny z nim wygrał?
-Chyba Dan...przynajmniej tak mi się wydaje. Wiesz oni mieli tyle spin ze sobą że licho wie. - powiedziała Julie.
-I tak stanę z nim do walki.
I jak Ace powiedział, tak też zrobił. Wyszli z BakuPrzestrzeni i całą piątką zaczęli szukać ninji.
Nie mogli go jednak nigdzie znaleźć.
-I gdzie on jest? - Grit się coraz bardziej niecierpliwił.
-Spokojnie Ace. - Percival próbował załagodzić złość swojego partnera. 
-Hej co jest? - Dan zjawił się na korytarzu na którym obecnie stał Ace i dziewczyny. - Czemu jesteś taki zły?
-Ace chce znaleźć Shun'a żeby stanąć z nim do walki. - wyjaśniła Elz.
Dan zareagował na to śmiechem.
-A myślałem że już ci przeszło. Ta akcja w Alfie to już przeszłość stary. Poza tym...z tego co słyszałem to miałeś dziś dobrą passę jeśli chodzi o bitwy...
-I? - szarooki spojrzał na szatyna.
-I nie szkoda ci tego przerywać?
Ace otworzył szeroko oczy. Wiedział dobrze co Dan chciał przez to powiedzieć. Kuso chodziło o to że Grit najzwyczajniej w świecie mógłby przegrać starcie z Shun'em tym samym "przerywając swoją dobrą passę".
-O rany! Przecież ten koleś nie jest niepokonany! - zwołał miętowo-włosy.
-Owszem nie jest, ale na pewno jest jednym z najmocniejszych graczy jakich znam. - powiedziała Elizabeth.
-To prawda. - zgodził się Dan. - Nie wiesz nawet jak trudno było mi z nim wygrać. Dużo bitew z nim rozegrałem więc wiem co mówię. 
-Niejednokrotnie Dan przegrał z Shun'em. - dopowiedziała Julie.
-Ale on też nie miał ze mną łatwo. - rzucił Wojownik Pyrusa.
-Też prawda. - przyznała Julie.
Grit zacisną dłoń w pięść.
-Mówcie sobie co chcecie. Ja i tak z nim wygram. - oświadczył i ruszył przed siebie zostawiając Wojowników samych na korytarzu.

***

-Ochłoń. - Percival zwrócił się do swojego gracza. - Przecież nikt ci nie każe walczyć z Shun'em jeszcze dzisiaj.
-Wiem. - warkną przez zaciśnięte zęby.
-Czemu aż tak bardzo chcesz wygrać z Shun'em? Złość na niego ci jeszcze nie przeszła?
-Trochę przeszła, ale po tym co dzisiaj mi powiedzieli...wiesz Elz, Dan i dziewczyny...no wkurzyłem się i muszę z nim stoczyć bitwę żeby odreagować i się uspokoić.
Chłopak zaprzestał jednak dalszych poszukiwań Kazami'ego w domu. Wyszedł na zewnątrz mając nadzieję że natknie się gdzieś na Wojownika Ventus'a.
Kiedy słońce powoli zachodziło postanowił poszukać chłopaka na mieście chodź wiedział że to głupie bo Shun'a na sto procent tam nie ma. Chodził tak bez celu kilkanaście minut. W końcu postanowił wejść do jakiegoś baru. Panował w nim mały ruch. W środku znajdowało się jedynie kilku klientów. Radio stojące za ławą barową na szafce pełnej butelek z alkoholem grało właśnie utwór Donny Summer Hot Stuff. Szarooki gracz Darkus'a usiadł przy barze. Stojąca za barowym blatem barmanka czyściła kieliszki i spoglądała na niego z ciekawością.
-Co podać? - spytała przesuwając się w jego kierunku.
-A co proponujesz?
-Coś bezalkoholowego. - zaśmiała się. Była ubrana w koszulę w granatowo-białą kratę i zwykłe dżinsowe rurki. - Nie widziałam cię tutaj nigdy wcześniej. - powiedziała przecierając szklankę szmatką.
-No to teraz już mnie widzisz. - chłopak odwzajemnił uśmiech dziewczyny.
-Polecam colę, albo sok wiśniowo-jabłkowy.
Ace sięgną do kieszeni spodni w nadziei że znajdzie w niej portfel. Jednak go tam nie było. No super! Jak już raz wiedział jak posługiwać się ziemskimi pieniędzmi i miał okazję żeby ich użyć to nie wziął portfela!
-Wiesz co...może innym razem. Zapomniałem kasy.
Jakiś mężczyzna podszedł do lady. Widać było że był już po kilku mocnych drinkach.
-Hej laleczko! Jeszcze dwa razy to samo poproszę. - wybełkotał i postawił dwa kieliszki na blacie.
Dziewczyna przewróciła oczami i zabrała kieliszki. Kiedy facet odszedł Ace spojrzał na nią zaskoczony.
-Pozwalasz im się tak nazywać? Nie przeszkadza ci to?
-Przeszkadza, ale co poradzę na to że koleś jest nieźle najebany?
-No w sumie nic. Jak masz na imię?
-Harper. A ty?
-Ace.
-Miło poznać. - dziewczyna wyciągnęła do chłopaka dłoń. Ten uścisną ją.
Harper zabrała się za robienie drinków. Kiedy już skończyła, zagwizdała. Koleś który złożył zamówienie chwiejnym krokiem podszedł do baru i zabrał kieliszki.
-Dzięki skarbie. - już miał odejść kiedy Ace złapał go za ramię. Mężczyzna mało co nie wylał swojego zamówienia.
-Ej koleś...coś ci nie pasuje? - zapytał napity gość.
-Tak. Nie pasuje mi to jak zwracasz się do tej dziewczyny. Może okazałbyś jej trochę szacunku? Zważywszy że dziewczyna stoi sama za barem.
-Ace zostaw go. Nie pierwszy raz mi się coś takiego zdarza.
Grit puścił pijaka który odszedł do swojego stolika przy którym siedzieli jego kumple.
-Nowym znajomym trzeba pomagać, wiesz? - zapytał dziewczynę.
Ta w odpowiedzi postawiła przed nim szklankę coli i talerzyk z szarlotką z lodami.
-Wiem. - puściła do niego oko. - Na koszt firmy.
Chłopak uśmiechną się. Kto by pomyślał że nowa znajoma poprawi mu humor.
-A tak w ogóle to co cię tu sprowadza o tak późnej porze? - zapytała wróciwszy do czyszczenia szklanek.
Gracz zdziwił się nieco. Późna pora? Wyjrzał przez okno. Rzeczywiście. Na zewnątrz było już ciemno.
Piosenka Donny Summer się skończyła i zaczęła grać następna. Tym razem Glorii Gaynor I will survive. -Lubię tę piosenkę. - powiedziała barmanka.
-Gustujesz w starszych piosenkach?
-Tak. Bardzo je lubię. - powiedziała odgarniając z twarzy długie brązowe włosy. W pewnym momencie kichnęła i włosy znowu znalazły się na jej twarzy. Ace na ten widok roześmiał się.
-I co cię tak bawi co? - zaśmiała się dziewczyna.
-Twoja mina. - Ace powoli zaczął się uspokajać.
-A wracając do mojego pytania. Co tutaj robisz o takiej godzinie?
-Spędzam miło czas w towarzystwie nowej znajomej.
Tym razem to Harper się zaśmiała.
-A tak na serio?
Mina Ace'a nagle się zmieniła. Kąciki ust opadły a z oczu zniknęły iskierki radości.
-Hej co jest? - zapytała dziewczyna i szturchnęła go łokciem mając nadzieje że chłopak się roześmieje.
-Grałaś kiedyś...w Bakugana? - spytał. Cała jego radość zniknęła.
-Tak, ale to było kiedyś.
-A miałaś tak że...-upił łyk coli. - chciałaś z kim zawalczyć, ale nie mogłaś bo ten ktoś znikną ci z oczu?
-Nie. Nigdy.
-A ja tak właśnie mam. Chce zawalczyć z jednym gościem. Wszyscy twierdzą że jest mega dobry, ale ja chcę pokazać że jest inaczej.
-A co to za "gość" jeśli mogę wiedzieć?
-Shun Kazami. - Grit ponownie napił się coli.
-Żartujesz?
-Słyszałaś o nim?
-Czy słyszałam? Człowieku on był kiedyś najlepszym graczem na świecie, puki z tego miejsca...
-Nie wykopał go Maskarad. - dokończył za nią Ace i znowu się napił. - Ile ty w ogóle masz lat? Sorry że tak pytam, ale z tego co słyszałem to o Bakuganie wiedziały kiedyś tylko dzieciaki.
-Teraz? Mam osiemnaście.
-Nie wyglądasz na tyle.
-Serio?
-Mhm. Dałbym ci szesnaście.
-Dlatego że sam masz tyle?
-Skąd wiesz?
-Nie wyglądasz na osiemnaście. - puściła do niego oko.
Wojownik Percival'a roześmiał się głośno. Brunetka po krótkiej chwili dołączyła do niego.
-A więc w czym rzecz się ma? Kazami odmówił ci pojedynku czy po prostu nie wie że chcesz go na niego wyzwać?
-No właśnie nie wie że chcę z nim walczyć. Szukałem go, ale nigdzie nie znalazłem.
-Wiesz, siedzisz tu już długo więc...może teraz go znajdziesz?
-Aż taki jestem nieznośny, że chcesz się mnie pozbyć?
-Nie coś ty. Spoko koleś z ciebie, serio.
-Hmm...Może rzeczywiście już wrócił, gdziekolwiek był...Dobra. Dzięki. Na razie.
Członek Ruchu wstał z krzesła i podszedł do drzwi.
-Na razie. Wpadaj kiedy chcesz. - dziewczyna uśmiechnęła się do niego na pożegnanie.
Ace pomachał jej na "do widzenia" i opuścił lokal.
Teraz pora znaleźć ninje.

***
 
Wszyscy Wojownicy zgromadzeni w BakuPrzestrzeni z niedowierzaniem patrzyli na arenę.
Ace odniósł swoje szóste tego dnia zwycięstwo.
Pokonał Shun'a Kazami'ego.
Młodzi Wojownicy zbiegli na pole bitwy żeby pogratulować obydwóm graczom.
-No, Ace zaszalałeś dzisiaj. - przyznała Elajza.
-I to ostro. - zawtórowała jej Elz.
-Dzięki.
-Ale przyznaj że łatwo niebyło. - powiedział Dan.
-No niebyło. - odparł Ace patrząc na Shun'a. Gracz Ventus'a uśmiechał się lekko i wyglądał tak jakby się tą porażką wcale nie przejął. Uśmiech ten jednak nie był wcale wredny, tylko taki szczery i radosny.
-Nieźle ci poszło. - przyznał Shun. - Ale nie licz, że następnym razem dam ci wygrać.
-CO? Więc ty mi celowo dałeś wygrać?
-Może.
-No nie!
-Ogarnij się. Wygrałeś uczciwie. - ninja położył dłoń na ramieniu Grit'a.
-Dzięki.
***

Vestalianin o miętowych włosach stał na balkonie i wpatrywał się w nocne niebo. Nadal nie mógł w to uwierzyć. Tyle wygranych bitew. Aż sześć. Jednego dnia. To naprawdę niesamowite. Uśmiechną się do siebie. Niesamowite.
-Nie śpisz? - chłopak odwrócił się na dźwięk głosu Miry.
-Nie. Wciąż przeżywam ostatnie walki. - uśmiechną się do dziewczyny.
-Wcale się nie dziwię. - odwzajemniła uśmiech.
-Ciekaw jestem kogo następnym razem pokonam. Może Dana? Albo Spectrę? - mrugną porozumiewawczo do rudowłosej vestalianki.
-Zapomnij, Keith'a nigdy nie pokonasz.
-No, ale serio. Kto jest lepszy w Bakugana? Ja czy on?
-Obydwaj. - zaśmiała się.
-A ja sądzę że to ja jestem ten lepszy. - odrzekł figlarnie chłopak.
Mira zaśmiała się, ale wcale nie złośliwie. Grit również się roześmiał.
- Wiesz...w sumie to ja...nie pogratulowałam ci tych dzisiejszych zwycięstw. - rzekła Mira, po czym nachyliła się w stronę chłopaka.
Wojownik wiedząc co się zaraz stanie, objął ją w tali. Ich usta złączyły się w słodkim pocałunku.
-Takie gratulacje mógłbym przyjmować codziennie. - wyszeptał kiedy już oderwali się od siebie.
Clay słysząc te słowa zaśmiała się.



One-shot ten został napisany
z okazji wczorajszych urodzin
drogiej Joanne Isbell ;)
Kochana, chciałabym Ci złożyć
serdeczne życzenia(w końcu to nie byle
jakie urodziny^^). Przede wszystkim dużo, dużo,
dużo zdrowia, bo zbliża się zima i o chorobę nie
trudno w czasie tej pory roku. Szczęścia i
radości bo trzeba czymś przeganiać smutne,
i złe chwile :).
Jak najlepszych ocen i już teraz chciałabym
Ci życzyć powodzenia na egzaminie
zawodowym i maturze ;)).
Spełnienia najskrytszych marzeń i
bardzo, bardzo dużo uśmiechu :D.
Na koniec jeszcze kartka urodzinowa(przepraszam
za słabą jakość^^"):


Jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego!!! 💖💖💖
Ps. Na pozostałe komentarze pod rozdziałem 70
odpowiem w najbliższym czasie i postaram
się też nadrobić zaległe notki na waszych blogach ;) 
Tak w ogóle to jeszcze chciałabym wam
życzyć kochani szczęśliwego Halloween. ^^

 

sobota, 22 października 2016

Rozdział 70: Ziemia przeciwko światłu.

Volt szedł przed siebie nieśpiesznym krokiem. Rozglądał się dookoła.
"Nic się tu nie zmieniło. Nic a nic."-pomyślał.
Od czasu do czasu dostrzegł między budynkami dzieciaki biegające za piłką. A niekiedy też i dorosłych wracających do domu na obiad po ciężkim dniu pracy.
Myślał nad tym co się wydarzyło przez ostatnie pięć lat. Nie musiał się długo zastanawiać nad odpowiedzią. No cóż...dużo się wydarzyło.
"Ta sława, te przyjemności...to wszystko przysłoniło mi oczy. Zaślepiło mnie i zamąciło w głowie. Jak mogłem być taki głupi? Jak? Powinienem już dawno temu odejść. Ba! Ja w ogóle nie powinienem przyjmować propozycji Hydrona. Nigdy."
Jednak Volt musiał przyznać że ta popularność byłą miła. Ku własnemu zdziwieniu lekko uśmiechną się wspominając te wszystkie chwile sławy. Po inwazji na Nową Vestroię Vexosi rozpoczęli swoje działania. Rzecz jasna musieli robić wszystko by lud Vestali nigdy nie zorientował się po co tak naprawdę Vexosi zostali stworzeni. W tym celu członkowie Vexos musieli "brać czynny udział w życiu ludu" jak to nieraz mówił Zenoheld. Vexosów chętnie zapraszano na różnego rodzaju przyjęcia.
Sami też chodzili do klubów na imprezy. Czasami chodzili bo chcieli, a czasami bo "tak należało".
Shadow'a nie trzeba było dwa razy prosić. On chyba jako jedyny z Vexosów był wielkim fanem imprez. Chodził na każdą, żadnej okazji do zabawy nie przepuszczał. U Lync'a to było różnie. Raz chciał a raz nie chciał. Wszystko zależało od tego o której odbywała się takowa impreza, ile alkoholu na niej było i kto miał robić za jego niańkę. Jednak trzeba było przyznać że dzieciak miał głowę na karku. Jak proponowano mu alkohol to odmawiał. Shadow wtedy zawsze śmiał się z niego i mówił: "Nie bądź głupi, jak dają to bierz." Jednak on nigdy nie brał. Mylene na początku chodziła tylko na niektóre imprezy. Twierdziła że z Shadow'em nie idzie się nigdzie pokazać. Potem jednak musiała chodzić na każdą zabawę. Jeśli chodzi o Spectrę to...cóż Spectra chodził bo musiał. Nie interesowały go zbytnio imprezy ani też dziewczyny które niejednokrotnie zalecały się do niego. Phantom'owi w głowie były jedynie bitwy. Zwykle wypijał jedną szklankę alkoholu i na tym impreza się kończyła.  A Volt? Czy jemu podobały się te imprezy w klubach, oraz bankiety dla snobów jak to nieraz Shadow określał przyjęcia dla dorosłych ze wspaniałymi tańcami, dojrzałą rozrywką i stosownym żartem. Cóż...Luster nie przeczył że miło jest się czasami zabawić, ale wszystko ma swoje granice. I nawet Vexosi musieli czasami odpocząć od swoich fanów i tych wszystkich przyjemności. Jednak niezaprzeczalny był fakt że bycie Vexosem miało też czasami swoje plusy. Te wszystkie rozrywki...ta sława...ten przepych panujący w pałacu...Vexosi wiedli życie o jakim niektórzy mogli tylko pomarzyć. Piastowali najwyższe pozycje w rankingach graczy, mieli wszystko czego chcieli, mogli spokojnie trenować i nie martwić się o to że ktoś sprzątnie im tytuły mistrzów sprzed nosa. Vexosi - królowie wśród królów Bakugana, dzielni obrońcy Vestali - jedna wielka bzdura. Zenoheld chciał aby integrowali się ze swoimi fanami. To po to była ta cała sława. Te wszystkie zabawy, i inne miłe rzeczy. W ten sposób król budował wielki mur oddzielający vestaliański lud od prawdy.
Luster przysiadł na jednym z rozbitych samochodów.
"Nigdy więcej nie popełnię już takiego błędu. Nidy więcej."
Jakiś przedmiot zatrzymał się przy stopach chłopaka. Volt podniósł go. Była to piłka. Gracz Haos'a usłyszał odgłos stup uderzających o betonową nawierzchnię. Podniósł wzrok znad piłki.
Mały chłopiec o niesfornej czuprynie zatrzymał się przed nim.
-To twoje?-zapytał malca Vexos.
-Tak moje.
Volt rzucił mu piłkę.
-Czy pan nie jest jednym z Vexosów? Volt prawda?
-Poznajesz mnie?
-Oczywiście. Mało kto uchowany w slumsach osiąga taki poziom jak ty. Jesteś najlepszym ze wszystkich Vexosów!
-A masz w ogóle pojęcie czym się zajmujemy?
-A kogo to obchodzi? I tak jesteś najlepszy!
Słowa chłopca wprawiły Volt'a w niemałe zdziwienie.
-Wróciłeś do domu prawda? Masz zamiar zostać tu dłużej?
-No jasne.
-To super. Nauczyłbyś mnie grać?
-W Bakugana?
-Tak. Gdy dorosnę chcę być tak dobry jak ty. Pomożesz mi w tym?
-Jasne, dlaczego nie.
-Mówisz serio? Obiecujesz?
-Tak, obiecuję, ale teraz wracaj lepiej do domu. Twoja mama na pewno zastanawia się gdzie jesteś.-chłopak dostrzegł ruch między stertą złomu, a potem lok blond włosów migną mu przed oczami.
-Dobrze.
Chłopiec pobiegł w swoją stronę. Czerwono-włosy usłyszał jeszcze jak dzieciak woła do swoich kolegów: "Volt powiedział że nauczy mnie grać w Bakugana! Słyszycie chłopaki? Volt nauczy mnie grać!"
Kiedy były Vexos miał już pewność że malec wraz kolegami oddalili się, spojrzał jeszcze raz na stertę złomu i powiedział:
-Możesz już stamtąd wyjść Hydron.
Rozległo się klaskanie, a po chwili z cienia wyłonił się wspomniany blondyn.
-Piękne, piękne. Odegrałeś na tej scenie wzruszające przedstawienie. Szkoda że ten dzieciak nie wie jakim tchórzem jest jego idol.
-Nie jestem tchórzem.
-Uciekłeś.
-Bo nie chciałem brać udziału w tym chorym planie Zenohelda. Hydron czy ty tego nie widzisz? Ten pomysł upadł jeszcze zanim powstała koncepcja stworzenia go. Jego plan jest jednym wielkim gwoździem do trumny. Dlaczego niby inni mają przez niego cierpieć?
-Jesteś głupszy niż myślałem Volt.
Książe wyczekiwał jakiejś reakcji ze strony "kolegi" z drużyny.
-Nie powinieneś mówić przez sen.
-Hm?-księcia zaskoczyła ta nagła zmiana tematu.
Volt nie zareagował. Wciąż wpatrywał się w Hydrona.
"To pewnie jakaś sztuczka. Chce zmienić temat żeby uciec od prawdy. Od prawdy która mówi jasno że jest tchórzem."-nie wiedzieć czemu ta myśl zdenerwowała Hydron'a.
-O co ci chodzi?! - krzykną w stronę Luster'a.
-O nic.
-Rozkazuję ci w tej chwili odpowiedzieć na moje pytanie.-Hydron mówił wolno i spokojnie, choć było wyraźnie widać że jest wściekły.-Radzę ci dobrze, nie pogrywaj sobie ze mną.
-Twoje groźby mnie nie ruszają Hydron. Do ciebie naprawdę nie dociera to w jakiej sytuacji my się znajdujemy. Twój ojciec chce...
-STARCZY JUŻ TEGO!-blondyn założył gantlet.
-Naprawdę chcesz ze mną walczyć? Dobra, niech będzie, ale gwarantuję ci że pożałujesz tej decyzji.
Gantlet aktywacja.
-
GANTLET WYSTRZAŁ MOCY!
-Karta otwarcia start!-Hydron wyrzucił kartę.-Bakugan bitwa! Bakugan start! Subterra Dryoid!
-Bakugan bitwa! Bakugan start! Haos Boriates!
Poziom mocy Dryoid'a - 700. Poziom mocy Boriates'a - 700.
-Super moc aktywacja! Armata Prometeusza!
 Spadek poziomu mocy Dryoid'a o 300 punktów. Wzrost poziomu mocy Boriates'a o 300 punktów.
-
Ha! I tylko tyle? -Hydron nic sobie nie zrobił z ataku Volt'a.- Super moc aktywacja! Ostrze Murasame!
Wzrost poziomu mocy Dryoid'a o 300 punktów.
Dryoid zwinnie i z gracją odpierał mieczem każdy strzał z Armaty Prometeusza.
Na ten widok Hydron uśmiechną się z zadowoleniem i zaczął nawijać na palec kosmyk włosów.
-Synteza super mocy aktywacja! Płochliwa ważka!
Spadek poziomu mocy Boriates'a o 200 punktów. Wzrost poziomu mocy Dryoid'a o 200 punktów.
Ostrze Murasame zmieniło kolor na błękitny i wydłużyło się.
Boriates'owi udało się jednak zablokować ruch Dryoid'a.
-Nieźle.-ocenił Hydron.- Ale to i tak ci nic nie da. Synteza super mocy aktywacja! Podwójny miecz!
Wzrost poziomu mocy Dryoid'a o 600 punktów.
Dryoid jednym celnym cięciem miecza przywrócił bakugana Volta do formy kulistej.
Wskaźnik życia Volt'a - 60%.
-I co ty na to Volt?
-Jeszcze nie wygrałeś. Ta bitwa trwa nadal i nie pozwolę ci jej wygrać. To że zwyciężyłeś w jednej rundzie wcale nie...
-Oj zamknij się już i walcz.-Hydron przerwał Volt'owi. Zaczął ponownie bawić się włosami. Nudziła go ta bitwa. Bardzo.
Czerwono-włosy zmarszczył brwi.
-Karta otwarcia start! Bakugan bitwa! Bakugan start! Naprzód Haos Boriates!
-Bakugan bitwa! Bakugan start! Dryoid! Super moc aktywacja! Ostrze Płomienia!
Wzrost poziomu mocy Dryoid'a o 200 punktów.
-Takimi słabymi atakami nigdy nie wygrasz tej bitwy.
-Coś ty powiedział?!-Hydron mocno się już wściekł.-Synteza super mocy aktywacja! Światło Wściekłości!
Wzrost poziomu mocy Dryoid'a o 400 punktów.
-To i tak za mało.-Volt nadal stał opanowany i mierzył Hydron'a wzrokiem.-Super moc aktywacja. Tarcza Odyna!
Anulowanie super mocy Dryoid'a.
-CO JEST DO CHOLERY?! - wykrzyczał Hydron widząc jak Tarcza Odyna odpycha Dryoid'a. Bakugan Subterry wylądował parę metrów od pola bitwy i zrobił dość duże wgłębienie w ziemi.
-Zapomniałeś Hydron że nie jestem już tym samym dzieciakiem którego zabrałeś stąd wiele lat temu.
Hydron jeszcze przez chwilę wpatrywał się w swojego strażniczego bakugana po czym przeniósł wzrok na Volt'a.
-Fakt. Przyznaję że przez te pięć lat nieźle podszlifowałeś swoje umiejętności. Jednak...ty także zapomniałeś o jednej ważnej rzeczy Volt...
Dryoid podniósł się z ziemi gotów do wykonania kolejnego ataku.
-Ym? - oczy Volt'a rozszerzyły się w lekkim zdumieniu.
-Zapomniałeś że ja tak łatwo nie odpuszczam!-Hydron dokończył swoją wypowiedź i aktywował następną super moc.-Super moc aktywacja! Strzała Murasame!
Spadek poziomu mocy Boriates'a o 300 punktów.
Volt uśmiechną się.
-Nic z tego. Super moc aktywacja! Gun Durance!
Spadek poziomu mocy Dryoid'a o 650 punktów.
-
O nie! Dryoid ma teraz tylko sześćset pięćdziesiąt punktów mocy.
-Super moc aktywacja! Topór Ognia!
Spadek poziomu mocy Dryoid'a o 300 punktów. Wzrost poziomu mocy Boriates'a o 300 punktów.
-
Hydron zrozum w końcu że twój ojciec i tak przegra. Pójdzie na dno a ty razem z nim. No chyba że się opamiętasz. Nie toczmy już dłużej tej walki.
-Nie chcesz walczyć, a co właśnie robisz? - Hydron rozejrzał się dookoła. - Wreszcie wróciłeś do domu. Cieszysz się prawda? Wiesz co mnie dziwi? To jak okazujesz lojalność Volt. To ja cię stąd zabrałem, a ty tak mi się odpłacasz?
-Jestem wdzięczny za wszystko co dla mnie zrobiłeś, ale nie oznacza to że będę tobie bezgranicznie oddany. Poza tym to ty pierwszy zacząłeś tę bitwę.
Boriates pokonał Dryoid'a który wylądował u stóp księcia.
Wskaźnik życia Hydron'a - 40%.
Hydron westchną.
-Naprawdę nudzi mnie już ta bitwa. Karta otwarcia start! Bakugan bitwa! Bakugan start! Super moc aktywacja! Ostrze Murasame!
Wzrost poziomu mocy Dryoid'a o 300 punktów.
Volt zaczął klikać coś na swoim gantlecie.
Wprowadzono zmiany w standardowym trybie walki.
Wzrost poziomu mocy Boriates'a o 300 punktów.
Ostrze Murasame zderzyło się z twardą mechaniczną ręką Boriates'a, ale nic poza tym. Dryoid nic nie zrobił Boriates'owi. Jego atak na niego nie zadziałał...
-Co jest grane?!-zawołał zdziwiony Hydron.
Volt uśmiechną się z zadowoleniem.

Siedemdziesiąty już jest.
Ten rozdział miał być ostatnim z
udziałem Volt'a. ;-;
No właśnie. Miał. Ale najwyraźniej nie będzie.
Przepraszam was za to.
Ja naprawdę nie przypuszczałam
że to mi wyjdzie aż tak długie.
Serio.
Jak zobaczyłam na podglądzie jaki ten
rozdział długi to aż się przeraziłam.
Zazwyczaj wstawiam rozdziały
których długość jest w sam raz(przynajmniej
według mnie), a tu taki
długi wyszedł że aż musiałam podzielić go na pół.
Ja wam obiecuję że to ostatni raz kiedy
wstawiam aż tyle rozdziałów naraz.
Naprawdę.
Nie bijcie proszę ;-;






Rozdział 69: "Ostatni raz."

"Jasne światło rozbłysło na arenie. Wszyscy zostali przez nie oślepieni. Kiedy blask znikną wszyscy ujrzeli zwycięzcę. Był nim Volt Luster.
-Proszę państwa to niewiarygodne! Volt Luster wygrywa kolejną bitwę! Ten chłopak wspina się coraz wyżej! Czy właśnie na naszych oczach rodzi się kolejna legenda Bakugana?!-zawołał rozemocjonowany komentator.
Volt patrzył jak jego przeciwnik osuwa się na kolana. Opuścił arenę. Zdjął gantlet po czym go schował. Był już zmęczony. Tymi ciągłymi walkami...Mimo wszystko musiał przyznać że one się opłaciły. Figuruje na trzecim miejscu w vestalskim rankingu. Zaczął iść korytarzem kiedy zobaczył dwóch członków królewskiej straży. W dodatku uzbrojonych.
-Volt Luster?-zapytał jeden z nich.
-Tak.-odpowiedział ze spokojem chłopak.
-Proszę z nami.
-A...o co chodzi jeśli mogę wiedzieć?-zapytał.
-Książę Hydron chce pana widzieć.
To jedno zdanie wywołało u Volta nie lada zdziwienie. Czego mógł od niego chcieć syn króla Vestali?
Chłopak westchną cicho. Zaraz się dowie. Nie ma po co zadawać sobie teraz pytania, bo i tak puki co nie dostanie na nie odpowiedzi.
Straż zaprowadziła go do jakiegoś pomieszczenia. Okazało się że była to ta loża z której książę zawsze obserwował wszystkie walki podczas zawodów. W środku znajdowało się jeszcze dwóch innych strażników którzy także byli uzbrojeni.
-Witaj Volt.-książę Hydron odwrócił się w stronę nowo przybyłego.
-Wasza Wysokość.-Luster uklękną przed księciem. Ten nakazał graczowi Haos'a żeby wstał.
-Zapewne zastanawiasz się po cię tutaj wezwałem.-powiedział książę przechadzając się po pomieszczeniu z uśmiechem pełnym zadowolenia.
-Yyy...tak.
-Obserwowałem twoje walki podczas tegorocznych zawodów. Jesteś naprawdę dobry Volt. Trzecia pozycja w rankingu? Nieźle.
-Dziękuję Wasza Wysokość.
-Z tego co mi wiadomo pochodzisz z biednej rodziny. Mieszkasz w vestaliańskich slumsach czyż nie?
-Tak.
-Zadziwiające jak ktoś z takiego rynsztoku mógł wznieść się tak wysoko.
Volt nie podniósł wzroku na księcia. Cały czas wpatrywał się w podłogę. Wiedział że książę się uśmiecha. Nie wiedzieć czemu, Volt miał nieodparte wrażenie że książę wypowiedział to zdanie...z kpiną w głosie? Zacisną zęby. To było wredne. To że nie wychowuje się w pałacu tak jak Hydron nie oznacza że jest gorszy. Czerwonowłosy postanowił się nieco rozluźnić. Nie chciał żeby książę zobaczył jego zdenerwowanie. Jeszcze zapytał by o powód tej złości, a tego Luster nie chciał. Milczał, czekając aż książę ponownie zabierze głos.
-Chciałbym coś ci zaproponować.
Te słowa sprawiły że wojownik spojrzał na blondyna.
-Mój ojciec szuka najpotężniejszych graczy Bakugana do organizacji o nazwie Vexos. Jeśli byłbyś zainteresowany zapraszam do pałacu królewskiego, jutro na godzinę dwudziestą pierwszą.
-Więc ja miałbym...
-Dołączyć do Vexosów?-zapytał książę i upił łyk jakiegoś napoju który znajdował się w srebrnym kielichu który właśnie trzymał w prawej dłoni.-Tak. Wypadało by w końcu jakoś nagrodzić najlepszych graczy.-na jego usta wkroczył tajemniczy uśmiech.
-Jestem zaszczycony taką propozycją.
-Należy ci się to. Zasłużyłeś. Wolno ci się oczywiście zastanowić. Masz do tego prawo zanim podejmiesz decyzję. Jednak jeśli przystaniesz na tę ofertę to zapraszam. Jutro w pałacu. Dwudziesta pierwsza. Możesz odejść.
Niebieskooki skłonił się i poszedł w stronę drzwi.
-Tak propozycja to nie tylko szansa na zyskanie sławy, ale także szansa na lepsze życie, dla ciebie i twojej rodziny.-powiedział jeszcze Hydron zanim Luster wyszedł.
To totalnie wbiło młodego Luster'a w ziemię. Po chwili jednak otrząsną się. Postanowił wrócić do domu.
Powrót do domu nie zajął mu dużo czasu. Po trzydziestu minutach staną przed drzwiami do domu.
-Volt wróciłeś!-dziewczynka o jasno różowych włosach i zielonych oczach rzuciła się bratu na szyję.
-Cześć Ayano.-Luster pogłaskał swoją młodszą siostrę po włosach.
-Volt!-czterej chłopcy wbiegli do przedpokoju.
Byli to młodsi bracia Volt'a. Chłopak uśmiechną się. Cieszył go fakt że wrócił do domu i że może pobyć z rodziną. Przez ostatnie tygodnie bardzo skupiał się na walkach w turnieju. Jednak wczoraj wszystko się zmieniło...
-Chodźcie, przygotowałam obiad.-Ayano pobiegła do kuchni.
Jej bracia natomiast skierowali się do jadalni.
Kiedy już wszyscy usiedli przy stole, zapadło milczenie które bardzo zdziwiło Ayano i Lucas'a - najmłodszego brata Volt'a. Zazwyczaj podczas posiłków cała szósta toczyła ze sobą ożywione rozmowy. A dziś? Co mogło być przyczyną tego milczenia? Może to...
-Volt czy coś się stało?-Ayano zwróciła się do brata.
-Hm?-czerwonowłosy spojrzał na młodą Luster.
-Nic nie mówisz...
-Ma to jakiś związek z turniejem?-zadał pytanie Garrett-drugi najmłodszy z braci.
-Właśnie! Jak ci tam idzie?! W telewizji mówią ciągle o tych zawodach, ale jakoś nie przeprowadzają żadnych wywiadów z tymi najlepszymi. Jak już to z tymi średnimi graczami.-ożywił się chłopiec o szarych oczach.
-Jesteś numerem trzecim w rankingu.-zaczęła jego siostra.-Ale jak dla mnie umiejętnościami dorównujesz numerowi pierwszemu.-dokończyła z uśmiechem.
-Dokładnie! Dobrze mówisz siostrzyczko.-zgodził się Lucas.-Nikt nie ma z tobą szans Volt.
-Dziękuję.-Volt uśmiechną się. Czuł się naprawdę szczęśliwy.
-Na pewno wespniesz się na szczyt!-zawołał Justin.
-Miło mi że tak mówicie, ale pamiętajcie że są lepsi ode mnie.-powiedział najstarszy z rodzeństwa.
-Ach...wiem, ta dziewczyna która gra Aquos'em...jak ona się nazywa?-Ayano zastanowiła się.-Ach już wiem. Farrow. Mylene Farrow.
-A kto jest numerem jeden?-zapytał Maresuke.
-Jakiś tajemniczy wojownik.-odpowiedziała Ayano z powagą na pytanie brata.-Gra domeną ognia, i budzi strach wśród najlepszych graczy.
-A jak ma na imię?- Lucas.
Ayano wzruszyła bezradnie ramionami.
-Jego imię jest tajemnicą.-powiedziała i wzięła łyk soku.
-To trochę dziwne nie uważacie?-zagadną Garrett. Reszta spojrzała na niego.
-Co takiego?-zapytał Volt.
-Gość jest najlepszym graczem w Vestali, a nikt nie wie jak się nazywa. To dziwne.
-Nawet bardzo.-Ayano zamyśliła się.-No, ale nie ważne jak bardzo ten numer jeden jest dobry, Volt'a nie pokona.-na jej usta wrócił uśmiech.
Po skończonym obiedzie Ayano poszła zmywać naczynia, a Lucas poszedł jej pomóc.
Volt poszedł do pokoju który zajmował razem z Maresuke i Justin'em. Ayano, Garrett i Lucas mieli pokój tuż za ścianą.
Chłopak usiadł na łóżku. Wyjął z kieszeni Freezer'a. Dzięki tej grze może zapewnić jakiś byt swojej rodzinie. Dawali sobie ledwo radę. Jeśli chodzi o finanse to bywało nieraz naprawdę źle, ale zawsze jednak jakoś udawało im się przeżyć. Jednak Volt nie chciał żeby jego rodzeństwo wychowywało się w złych warunkach. To była szansa której nie mógł zmarnować. Dar od losu. Promień nadziei.
-Hej Volt jesteś zajęty?-zapytał Maresuke wpadając do pokoju.
-Nie.-odparł z uśmiechem Volt i schował Freezer'a do kieszeni.-A coś się stało?
-Pomyślałem że jeśli nie jesteś zajęty to moglibyśmy rozegrać małą bitwę, co ty na to?-zapytał chłopiec ściskając w dwóch palcach bakugana domeny wiatru.
-Ym...pewnie...czemu nie, ale...może nie dziś dobrze? Jestem trochę zmęczony.
-...No dobrze.-Maresuke położył dłoń na klamce.-Volt?
-Tak?
-Czy, alby na pewno wszystko w porządku?
-Tak, dlaczego pytasz?
-Odkąd wróciłeś do domu, zachowujesz się dziwnie. Jesteś zamyślony. Czy jest coś o czym powinniśmy wiedzieć?
Najstarszy Luster spuścił wzrok.
-Nic się nie stało, naprawdę.
-A ja sądzę coś innego. Volt. Jesteśmy twoim rodzeństwem, możesz nam zawsze o wszystkim mówić.
Westchnięcie które wydobyło się z ust Volt'a sprawiło że Maresuke był już niemal pewien że coś jest nie tak.
-Hm...to ja pójdę zobaczyć czy Ayano i Lucas zmyli już naczynia.-to mówiąc chłopiec opuścił pomieszczenie.
Volt zacisną dłoń w pięść.
Czemu nie powiedział Maresuke o propozycji którą dostał od księcia? Czemu? To przecież nic złego, wręcz przeciwnie. To coś wspaniałego.
Powie im. Musi im powiedzieć.
Wyszedł z pokoju. Reszta jego rodzeństwa siedziała w małym, skromnie urządzonym salonie. Ayano czytała swoim braciom jakąś książkę. Już miał wejść kiedy usłyszał pytanie Maresuke.
-Zauważyliście że z Volt'em dzieje się coś dziwnego?
-Dziwnego?-spytał Lucas.
Wszyscy spojrzeli na Maresuke. W jego szarych oczach dostrzegli powagę.
-Faktycznie, wyjątkowo mało mówi. Ciekawe o co chodzi.-zamyśliła się Ayano.
-Może chodzi o zawody? Może przegrał jakąś walkę?-zadawał pytania Garrett.
-Niemożliwe.-Ayano pokręciła przecząco głową.-W telewizji nic o tym nie mówili.-powiedziała wskazując przed siebie. Na przeciwko kanapy na której siedzieli stał telewizor. Nie był on najnowszy, ale spokojnie im wystarczał.
Gracz domeny światła, postanowił wejść do salonu.
-Hej, o czym tam rozmawiacie?-zapytał.
Jego rodzeństwo wymieniło się spojrzeniami.
Garrett i Justin wstali z podłogi na której siedzieli i podeszli do Volt'a. Justin chwycił go za lewą dłoń, a Garrett za prawą.
-Chodź.-poprowadzili go w stronę kanapy.-Siadaj.-powiedzieli jednocześnie.
Volt usiadł obok Ayano.
-A teraz mów o co chodzi. Ewidentnie coś jest nie tak, i chcielibyśmy wiedzieć co.-powiedział Garrett.
Chłopak westchną.
-Nie dacie mi spokoju jeśli wam nie powiem?-spytał.
Całą piątka skinęła twierdząco głowami.
-Dzisiaj po mojej ostatniej już walce, zatrzymało mnie dwóch królewskich strażników. Powiedzieli że książę Hydron chce mnie widzieć.
-Naprawdę?!-zawołał Lucas.
-Tak. Zaprowadzili mnie do niego. Książe powiedział że ma dla mnie propozycję. Zaproponował mi dołączenie do tzw. Vexosów.
-Vexosów?-Justin zmarszczył brwi.-Dziwna nazwa.
-Książę powiedział że jego ojciec chce zwerbować do Vexosów najlepszych vestalskich graczy Bakugan. Powiedział że dzięki temu będę sławny i że, dzięki temu będę mógł poprawić naszą sytuację. Mam przyjść jutro do pałacu o dwudziestej pierwszej.
-To wspaniała propozycja!-ucieszyła się Ayano.
-I pójdziesz tam? Pójdziesz?-dopytywał Justin.
-Nie wiem.
-Powiem tyle...Volt nie rób tego dla nas, ale zrób to przede wszystkim dla siebie.-powiedziała Ayano z pogodnym uśmiechem.
-Właśnie braciszku!-zwołał uradowany Lucas.
-Więc pójdę tam jutro.-Volt uśmiechną się.
Jak powiedział, tak też zrobił.
Kiedy wybiła dwudziesta dwadzieścia osiem następnego dnia chłopak poszedł do pałacu. Nie chciał się spóźnić. Wolał być punktualny. Spóźnienie mogłoby źle wyglądać w oczach innych graczy, a co ważniejsze - w oczach króla. Noc była przecudowna. Volt'owi zdawało się że tej nocy księżyc i gwiazdy lśnią piękniej niż zwykle, a atramentowe niebo ma jeszcze bardziej intensywny kolor.
Na początku martwił się trochę czy strażnicy go wpuszczą, jednak na jego szczęście przy wejściu stał jeden z tych strażników którzy poprzedniego dnia zaprowadzili go do księcia więc został od razu rozpoznany. Zaprowadzono go na czwarte piętro do jakiegoś dość szerokiego korytarza. Gdyby nie światło księżyca wpadające przez wielkie okna, pewnie nie zdołałby dostrzec dziewczyny o błękitnych włosach, dobrze zbudowanego albinosa ani też chłopca o różowych włosach.
-Masz czekać tutaj z resztą.-rzucił do niego strażnik.
Cisza która ogarnęła wszystkich dała Luster'owi czas do dokładniejszego przyjrzenia się pozostałym.
-To ty jesteś tym najlepszym graczem Haos'a?-zapytał albinos.
-Tak.
-Shadow Prove. Darkus.-przedstawił się jego rozmówca.
-Lync Volan. Ventus.-rzucił chłopiec o różowych włosach.
-Mylene Farrow. Aquos.- głos dziewczyny był beznamiętny.
-Volt Luster.-Volt przedstawił się.
-Nie chcę się czepiać, ale...-zaczął albinos.-domen jest sześć, a nas jest tylko czwórka.
Volt drgną słysząc to zdanie. Z resztą nie tylko on. Mylene i Lync'a tak samo jak jego ruszyło to co powiedział chłopak. Shadow ma oko. Luster omiótł wzrokiem nowych znajomych. Darkus, Ventus, Aquos, no i Haos. Cztery z sześciu domen.
-Nie słyszałem żeby jakiś gracz Subterry został zaproszony do pałacu.-powiedział Lync.
-Ponoć jeszcze go nie wybrano.-odpowiedziała Mylene.
-Wciąż szukają Subeterry? Nieźle. Tylko że w takim razie brakuje nam jednej domeny nie licząc żywiołu ziemi której jeszcze nie znaleziono.-mrukną Shadow zakładając ręce za głowę.
Chłopak dobrze mówił. Brakowało jednej osoby. Osoby walczącej domeną...
-Ognia.-szepną Volt.
-Hm?-Lync spojrzał na niego, podobnie jak pozostała dwójka.
-Brakuje osoby walczącej domeną ognia.-wyjaśnił.
I wtedy jak na zawołanie, z cienia nieśpiesznie wyłoniła się postać. Postać chłopaka odzianego w długi czerwony płaszcz. Jego twarz zakrywała maska z jednym okiem które błysnęło czerwienią gdy tylko zobaczyło resztę graczy. Kolory te dziwnie kontrastowały z blond włosami i odcieniem skóry.
Volt wpatrywał się w niego oniemiały. Podejrzewał że z pozostałymi jest tak samo. Numer jeden. Najlepszy gracz Vestali stoi tu oto przed nimi. Nie mógł w to uwierzyć. Od blondyna biła władcza a jednocześnie niebezpieczna i straszna aura. Chłopak budził respekt już przy pierwszym spojrzeniu.
-Najlepszy vestaliański gracz Pyrus'a.-rzuciła chłodno Mylene.
-Jak się nazywasz?-zapytał chłopaka Volt.
-Phantom. Spectra Phantom.-rzucił chłopak.
Tak oto poznali imię tego który budzi grozę wśród najodważniejszych. Tego który napawa lękliwych jeszcze większym strachem. Tego którego nawet sam diabeł mógłby się przestraszyć.
Spectra Phantom. Tak on się nazywa."

Volt staną w progu zniszczonego domu.
Tu właśnie mieszkał.
Właśnie.
Mieszkał.
Zacisną dłoń w pięść. To wspomnienie było dla niego ważne. Dlaczego? Dlatego że właśnie wtedy ostatni raz widział swoją rodzinę.
-Zamiast mojej rodziną mieszkają tu duchy. Dołączając do Vexos popełniłem największy błąd swojego życia. Szkoda że tak późno zdałem sobie z tego sprawę. Ostatni raz coś takiego miało miejsce. Ostatni raz.


I rozdział jest. ^^
Dan: Z ponad miesięcznym opóźnieniem >.>
Nie powinieneś się mnie aż tak czepiać.
Sam nic nie robisz całymi dniami.
Dan: Nie ma to jak pisać o bohaterze tuż
przed jego śmiercią. >.>
Nie jego jednego tak urządzę, więc spokojnie.
Dan: Bosko.
Wstawię za chwilę jeszcze rozdział 70.
Wiem że trochę dużo tego czytania, mam
nadzieję że mi to wybaczycie(ja serio mam
taką nadzieję), ale chciałam już na dobre
zakończyć sprawę z Volt'em i skupić się
na Wojownikach. Gdzieś między wierszami
wepchnę też profesorka.

 

piątek, 9 września 2016

Rozdział 68: Kolejny zdrajca korony.


Volt oparł się plecami o drzwi. I co teraz? Myślał że da radę zmienić nastawienie reszty Vexosów do całej sytuacji, ale mu się nie udało.
"Nie zamierzam przykładać to tego ręki. Nie chcę krzywdzić niczemu winnych ludzi. Nie ma sensu tutaj siedzieć. Moje słowa nie wzbudziły u pozostałych takiej reakcji jaką chciałem. W ogóle ich nie obeszły. Najlepiej będzie jeśli jeszcze dziś spakuję swoje rzeczy i się stąd wyniosę."-pomyślał. Zapalił światło.
Spojrzał w stronę szafy. Podszedł do niej i otworzył jedną z trzech szuflad umieszczonych na samym dole. Znajdowała się w niej złożona torba. Wyciągną ją i otworzył drzwi szafy. Zaczął przekładać rzeczy które się w niej znajdowały do torby. Kiedy już skończył podszedł do komody na której leżał gantlet i Boriates. Schował gantlet. Wziął do ręki mechanicznego bakugana.
"Szkoda że nie jesteś Brontes'em."-zacisną palce dłoni na małej kulce.
Brontes.
Najcenniejszy bakugan jaki znalazł się w rękach Luster'a. Dla niego był najcenniejszy. Najlepszy. Jedyny w swoim rodzaju. Co prawda Volt wcześniej walczył innymi bakuganami, ale z żadnym z nich nie poczuł takiej więzi jak z Brontes'em. Może to dlatego że Brontes był chętny do rozmów? A może to dlatego że po prostu się dogadywali? Tak to na pewno to. Brontes nie był dla Volta tylko strażniczym bakuganem. Był kimś więcej. Był jego kompanem, najlepszym przyjacielem. I co?
Mylene go wyrzuciła. Potraktowała go jak nic nie wartego śmiecia. Jak rzecz bez duszy.
Luster westchną.
I czemu on się dziwi? Przecież to Mylene.
Przypomniał sobie jak znalazł Brontes'a. Było to dawno, jeszcze zanim dołączył do nich Gus.
"Wszyscy Vexosi znajdowali się w swojej głównej siedzibie w mieście Gamma.
Spectra jak zwykle wpatrywał się w wielki obraz na ścianie który przedstawiał Helios'a.
Nikt nawet nie śmiał mu przeszkadzać. Z resztą żadnego z Vexosów nie obchodziło czym zajmuje się teraz ich lider.
Volt spojrzał na Lync'a. Chłopiec wydawał się spokojny, chociaż widać było że tak jak reszta wyczuwa obecność wszechobecnej nudy. Luster przeniósł wzrok na Mylene. Dziewczyna podobnie jak Lync wydawała się spokojna, wyraźnie nad czymś myślała. Gracz Haos'a powędrował spojrzeniem w stronę Prov'a. Albinos dosłownie zasnął. Siedział po turecku na podłodze. Miał zamknięte oczy, prawą dłonią podtrzymywał głowę, równo oddychał od czasu do czasu mamrocząc coś w stylu "Bakugan bitwa!", albo "Super moc aktywacja!".
Czerwonowłosy popatrzył na ich lidera. Spectra stał do nich plecami i jak zwykle myślami był w swoim własnym świecie. Szczerze? Luster'a czasami ciekawiło o czym w tedy myślał Phantom. I na pewno nie tylko jego. Chłopak był na sto procent pewien że reszta też była tego ciekawa. O czym takim mógł myśleć ten tajemniczy, niebezpieczny, okrutny, arogancki, skryty za maską wojownik Pyrusa? Spectra był jedynym Vexosem o którym nic nie wiedzieli. No może poza tym że gra Pyrus'em, i jest najlepszym wojownikiem w Vestali.
Luster otrząsną się z zamyślenia. Ruszył w stronę wyjścia. Postanowił się przewietrzyć.
Skierował się prosto do pomieszczenia które znajdowało się trzy piętra niżej.
W pomieszczeniu tym ulokowano wszystkie statki Vexosów. Staną przed drzwiami. Wpisał kod i wszedł do pomieszczenia. Podszedł do panelu przy ścianie i zaczął wciskać właściwe przyciski. Potężne metalowe drzwi po drugiej stronie ogromnej hali otworzyły się. Volt wsiadł do statku Haos'a. Odpalił silniki i wzniósł się do góry. Jak strzała wyleciał z budynku. Opuścił miasto Gamma i rozpoczął lot po Vestroi.
Przeleciał przez pustynie i dotarł do zalesionych terenów świata bakuganów.
Wylądował.
Opuścił statek.
Przyleciał tu bo chciał choć na chwilę oderwać się od Vexosów, bitew bakuganów, zawodów, huku, oraz fanów którzy pewnie nie daliby im spokoju gdyby nie fakt że przebywali obecnie w swojej bazie.
Włożył ręce do kieszeni spodni. Szedł po lesie nieśpiesznym krokiem. Od czasu do czasu rzucał ukradkowe spojrzenia w kierunku Wontu które również spoglądały na niego ukradkiem zza kwiatów, liści, drzew. Udało mu się nawet dostrzec Jelldon'a i Atchibee które zaczęły uciekać gdy tylko go zobaczyły.
Po paru minutach dotarł do rzeki i wodospadu. Było to piękne miejsce, a patrząc na gorąc jaki panował tego dnia, można było powiedzieć że także orzeźwiające. Usiadł na ziemi. Zamkną oczy.
"Te bitwy naprawdę potrafią wykończyć."-pomyślał.
Ten hałas który robiła widownia podczas walk naprawdę był straszny głośny, wręcz nieziemsko. Dopiero teraz Luster sobie to uświadomił.
Jakiś dźwięk zaburzył tę ciszę.
Chłopak otworzył oczy. Na niewielkim kamieniu leżącym nieopodal leżała mała biało żółta kulka. Bakugan domeny Haos. Ów bakugan otworzył się nagle tylko po to by dwie sekundy później zamknąć się z powrotem.
"Musiał wejść na ten kamień. To pewnie stąd ten dźwięk."-przeszło przez myśl Luster'owi.
Bakugan ponownie się otworzył. Zaczął przyglądać się Volt'owi, a Volt jemu.
Patrzyli tak na siebie do puki z pobliskich krzaków nie doszedł ich czyjś szept.
-Brontes wracaj. Wracaj! To Vexos nie widzisz? Uciekaj zanim cię złapie!
Zarówno Volt jak i Brontes przenieśli swoje spojrzenia w te krzaki.
Kulka w barwach domeny Subterra wyjrzała ze swojej kryjówki.
Był to Verias.
-Verias przecież ten Vexos cię słyszy!-zawołał jakiś głos. Należał on do Haos Kotwicozaura.
-Twoi kumple cię wołają.-zwrócił się Volt do Brontes'a.
Bakugan spojrzał na niego nie mówiąc nic dłuższą chwile.
-Zostanę.-powiedział w końcu.-Jesteś Vexosem...
-Zgadza się.-odpowiedział Volt.
-Jak się nazywasz?
-Volt Luster.
-Miło mi. Jestem Haos Brontes."

Tak. To naprawdę miłe wspomnienie.
No nic. Trzeba się zbierać.
Zabrał torbę i wyszedł z pokoju, gasząc wcześniej światło.
Poszedł prosto do przed siebie. Wiedział dokąd ma iść. Schodził po schodach nie śpiesząc się. Parę minut i kilkadziesiąt stopni później znalazł się przed drzwiami. Wstukał kod i drzwi się otworzyły. W środku panował półmrok. Jakież było jego zdziwienie kiedy dostrzegł pośród ciemności Mylene.
-Nie bądź głupi Volt.-powiedziała Vexoska, ze splecionymi rękami na piersiach.-Oboje dobrze wiemy że ten stary dziad nigdy nie odpuszcza. Jak już się za coś weźmie to nie ma zmiłuj. Nic go wtedy nie powstrzyma.
-Mylene nie rozumiem jak możesz patrzeć tak obojętnym wzrokiem na jego poczynania. Przecież on chce zniszczyć Vestalię. Niewinni mieszkańcy mają cierpieć bo jemu zachciało się władzy?
-Nie powiedziałam że się z nim zgadzam. Ja po prostu sądzę że najlepiej będzie zostawić go w spokoju i pozwolić na to żeby dalej się staczał. Stawianie w tym momencie oporu nie ma sensu. Ten staruch napalił się strasznie na tę władzę, więc każde najmniejsze niepowodzenie potraktuje bardzo surowo. To stary wariat. Szkoda cierpieć przez kogoś takiego. 
-Może i masz rację, ale ja nie zamierzam brać udziału w tym jego porąbanym planie.
-Wiesz co się stanie jeśli odejdziesz.
Luster mrukną, po czym poszedł w kierunku platformy teleportu. Staną na niej.
-Bądź czujny Volt. Teraz na każdym kroku będziesz musiał się pilnować. Dobrze ci radzę: miej oczy szeroko otwarte.
-Wiem.-odpowiedział krótko Luster i znikną.
-Powodzenia...przyjacielu.

***

(3 os. narracja)
Volt i Mylene rozmawiali i nawet nie podejrzewali że na korytarzu w mroku czai się tajemniczy podsłuchiwacz.
Słyszał każde ich słowo. Każde.
Jednak nie usłyszał jednego: kroków Mylene zbliżających się do drzwi.
Kiedy drzwi się rozsunęły Vexoska zobaczyła odzianego w zbroję królewskiej straży mężczyznę.
-Czego tu szukasz?!-warknęła.
-N-niczego panno Farrow.-odpowiedział drżącym głosem.
-Podsłuchiwałeś?!
-N-nie, o-oczywiście że n-nie.
-Kłąmiesz!
-Nieprawda.
Nim strażnik zdążył się obejrzeć na jego szyi zacisną się elektryczny bat.
-Powiedziałam: kłamiesz.-wysyczała mu cicho do ucha Mylene.
Jej głos był tak lodowaty że mężczyzna miał wrażenie że krew zamarza mu w żyłach.
-P-prze...praszam.-wydusił strażnik próbując złapać oddech. 
Mylene zabrała bat i odeszła bez słowa.
Członek królewskiej straży padł na kolana.
Złapał się za szuję.
Choć bał się Vexoski Aquos'a wiedział że nie może zataić przed królem czegoś tak ważnego jak zdradza jednego z Vexosów. Od razu gdy tylko serce odzyskało swój wcześniejszy rytm popędził do króla.
-Wasza Wysokość!-zawołał, wbiegając do sali tronowej. Uklękną przed królem.
-Czego chcesz?!-warkną król. Widać że był zdenerwowany. Rozmawiał właśnie z profesorem Clay'em.
-Ja...panie...chciałem...
Król uniósł dłoń w uciszającym geście.
-Clay uznaję tę rozmowę za zakończoną. Radzę ci zakończyć sprawę z Drago i Centurionem jak najszybciej.
-Dobrze.-odpowiedział profesor i ukłonił się.
Hologram który przedstawiał profesora Clay'a znikną.
-Więc? Czego chcesz?
-Volt Luster, jeden z Vexosów on...uciekł.-strażnik spuścił wzrok. Wiedział że tym jednym zdaniem wkurzy króla jeszcze bardziej, ale co miał zrobić?
-CO?!-zawołał król, a jego wrzask odbił się echem od pałacowych ścian.
Jego poddany który poinformował go o zdradzie Vexos'a spuścił głowę przestraszony. Powinien jeszcze wspomnieć o tej rozmowie Volt'a i Mylene. O tym że Farrow wie że Volt ich zdradził. O tych wszystkich złych słowach którymi określali króla Zenoheld'a. Tylko...czy wyjdzie mu to na dobre jeśli to powie? Mylene od samego początku budziła grozę, jednak nie tak wielką jak Spectra Phantom, ale odkąd Spectra i ten jego piesek zdradzili Vexos to ona przejęła brożkę najstraszniejszej. Gdyby powiedział o tym wszystkim królowi to Mylene na pewno by się wkurzyła. Jest przebiegła - i co najgorsze - mściwa więc, na pewno znalazła by jakiś sposób by zemścić się na nim. Chociaż z drugiej strony jeśli on nie powie o tym królowi to...to tak jakby sam dopuścił się zdrady. Ponieważ zataił przed swoim władcą, informację o  Vexos'ach obrażających go za jego plecami.
-Jaki z niego głupiec.-głos króla sprawił że strażnik podniósł głowę i przestał rozmyślać o konsekwencjach które go czekają jeśli wyśpiewa królowi coś jeszcze.  -Panie...ja...
Zenoheld spojrzał na niego.
-Możesz odejść. Hydron!
Książę stojący u dołu schodów prowadzących do tronu staną przed królem.
-Tak ojcze?
-Masz załatwić tego zdrajcę.
-Dobrze.-blondyn skłonił się.

 
***
(Volt)
Vestalia.
Mój dom.
Wróciłem.
Nareszcie.
Zacząłem iść przed siebie. Szedłem przez teren który był takim złomowiskiem. Slumsy były ulokowane na samym dole. Na samym dnie. Zostały zepchnięte jak jakieś śmieci do dziury. A mieszkający w nich ludzie podzielili ich los. Vestalian którzy tu mieszkali nikt nie traktował z szacunkiem. Znaczy...znalazłoby się kilka pojedynczych jednostek którzy nie żałowali pomocy tym ludziom, ale cała reszta...
Potrząsnąłem głową próbując pozbyć się tych myśli. Muszę myśleć pozytywnie. W końcu wyrwałem się z tego piekła, którym był pałac Vexosów. Taaaa Vexosów. Ja już nim nie jestem. Od teraz jestem po prostu Volt. Volt Luster. Nie Vexos domeny Haos'u Volt Luster, ale po prostu Volt. Mogę zacząć wszystko od nowa. Mogę naprawić to co zniszczyłem. Mam czystą kartę. Zaczynam nowe życie.
Stanąłem w progu prawie zawalonego budynku.
Dom. Mój dawny dom.



~~~~~~~~~~~~
Eh...wreszcie coś dodaję.
Dan: No, masz refleks powiem ci. Dodajesz rozdział tak późno.
Elz: Późno jakie tam późno?^^"
Dan: -,-
Hmm...no i co by tu...początek w liceum za mną, szkoła puki co fajna, to samo tyczy się klasy i profesorów, zobaczymy jak to będzie dalej ^^. Się okaże czy tę szkołę pokocham czy może znienawidzę :). Jeszcze wstawię dwa rozdziały z Voltem, zginie dopiero w 70, ale cóż...to co ja mam tam jeszcze do napisania jeśli chodzi o notki? Hmm...najpierw zabiję mięśniaka, potem będą Wojownicy, potem pozbędę się tego różowego gówniarz...
Lync: Ej!
...a potem coś tam coś tam.^^
A jak tam u was po wakacjach? :)
Pozdrawiam kochani :**

 

niedziela, 14 sierpnia 2016

Rozdział 67: Tortur ciąg dalszy.


"Ile ja bym oddał żeby ktoś ich teraz zabił."-pomyślał profesor.
Vexosi znowu przyszli go męczyć i przeszkadzać w pracy.
-Nie zna pan jakiegoś innego sposobu na zabranie im tych jakże ważnych skupisk energii? Bo ten prawdę mówiąc robi się już nudny.-Lync uśmiechną się wrednie.
-Lync jest już grubo po północy. Nie powinieneś być teraz w łóżku?
-A pan nie powinien już dawno temu zakończyć tego zadania?
-Alternatywny System Bojowy jest już gotowy. Wystarczy tylko naładować go Rdzeniami żeby zaczął działać.
-Mówiąc "zadanie" miałem na myśli odebranie Centurionowi i Drago Rdzenia Vestroi. Nie chodziło mi o całe zadanie, tyko o jego część.
Naukowiec westchną.
-Odwal się Lync.-wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Uuuuu ktoś tu się wkurzył.-Shadow zaśmiał się psychopatycznie.
"Jeszcze chwila, a zapłacę komuś w zamian za pozbycie się tych wkurzających gówniarzy."
Mylene podeszła do profesora i spojrzała na dwa leżące i skulone bakugany z gatunku Dragonoid.
-Od kilku godzin próbuje profesor odebrać im te energie, i ani razu nie przyszło panu do głowy to że w ten sposób może pan ich zabić. Proponuje najpierw pozbawić ich Rdzenia Nieskończoności i Rdzenia Ciszy, a dopiero potem się ich pozbyć.
Błękitnooki drgną na słowa dziewczyny.
-Wspominał pan że stare metody sprawdzają się najlepiej, najwyraźniej mylił się pan.-Farrow uśmiechnęła się z zadowoleniem. Wiedziała że wkurzyła tym profesora i była z tego faktu naprawdę uradowana.
-Bredzisz Mylene.-ojciec Miry i Spectry przeniósł z niej wzrok z powrotem na bakugany.
-Doprawdy? Jakby ten sposób faktycznie był skuteczny to już wieki temu wszystko byłoby gotowe.
-Nie macie nic ciekawszego do roboty?!-krzykną Clay.
-No tak się składa że nie.-tymi słowami Shadow wprawił profesora w jeszcze większą złość.
-Przeszkadzając mi tylko odwlekacie to co nieuniknione. Myślałem że chcecie jak najszybciej zniszczyć Vestalię...
-Tak, tak wiemy.-Prove przerwał mu.
-Pierdole nie będę się z nim użerać.-Mylene podeszła do drzwi.
-Co racja to racja.-Lync dołączył do niej.
Vexosi wyszli zostawiając profesora samego. Ten tymczasem zastanawiał się nad słowami dziewczyny.
"Może ona ma rację? Nie może, ale na pewno. Cholera. Nie wierzę że to ona na to wpadła. Mi nawet to do głowy nie przyszło. No nic trzeba wymyślić coś innego."
-Przerwijcie to.-rozkazał.
Naukowcy pracujący dla niego wykonali polecenie. Prąd przestał razić dwa smocze bakugany.
Clay wszedł do windy i zjechał nią na dół. Drzwi rozsunęły się i mógł wyjść.
-Profesorze dlaczego przerwaliśmy?-jeden z naukowców podbiegł do niego.
Mężczyzna o włosach w kolorze eozyny bez słowa podszedł do panelu kontrolnego który zamontowany był wraz z głównym komputerem laboratorium tuż przy "więzieniu ze szklanego klosza" w którym uwiezione były bakugany.
-Długo walczycie, zawzięte bestie.
-Nigdy...nie oddamy ci ich. N-nigdy.-wyszeptał Drago.
-Jeszcze się przekonamy. Dziwię się że tak szybko opadłeś z sił Drago. Najpotężniejszy Dragoinoid we wszechświecie powinien być chyba bardziej wytrzymały, prawda? To samo tyczy się ciebie Centurionie. I ja się dziwiłem że ty z nim przegrałeś.
-O czym ty mówisz?-zapytał go Centurion.
-O bitwie twojej i Myrny przeciwko Drago i Danowi.
-Skąd wiesz o Myrnie?
-Daj spokój. Wszyscy słyszeli przecież o Młodych Wojownikach Bakugan. Jednak tylko kilka osób wie o tym że walczyli z takimi graczami jak Maskarad, Myrna i Enigma. No nieważne.
Drago zamachną ogonem który uderzył w szklaną ścianę, ale jej nie zbił.
W pysku Centuriona zabłysną ciemno fioletowy ogień, który po chwili zgasł.
Nie mieli już siły. Obaj z powrotem padli. Zmienili się w kulki.
-Już niedługo...-profesor patrzył na dwa bakugany zamknięte w kulistych formach unoszące się w powietrzu pod kloszem.

***
 
-Jeszcze trochę, a profesorek popadnie w jakąś totalną psychozę.-Lync szedł wraz z resztą korytarzem.
-I dobrze mu tak. Taki z niego ekspert od technologii a nawet nie wpadł na to że może istnieć inna metoda.-rzuciła Mylene.
-Szkoda że nie zobaczył swojej miny jak mu o tym powiedziałaś.-zaśmiał się białowłosy.
-Nudą tu wieje odkąd Alternatywna Broń została ukończona. Chętnie bym sobie powalczył.-mrukną Lync.
-Możemy przenieść się na Ziemię do Wojowników i ich trochę pomęczyć.-zaproponował Shadow.
-To beznadziejny pomysł.-Volan, Prove i Luster spojrzeli na Mylene.
-A to niby czemu?-zapytał Lync.
-Dlatego że król nie wydał nam takiego rozkazu, i dlatego że nie możemy sobie dla własnego kaprysu latać na planetę Wojowników.
-No i nie wiemy która jest u nich godzina.-zajęczał Shadow.- I nie wiemy czy u nich jest dzień czy noc. Nie wiem jak ty, ale ja wolałbym walczyć z przytomnymi, a nie z zaspanymi Wojownikami.
-A co, boisz się że istnieje duże prawdopodobieństwo że ze śpiącymi Wojownikami też byś przegrał?-zaśmiał się Lync.
-Odczep się.-albinos zmarszczył brwi.
Mylene ze znudzeniem przyglądała się kłótni tych dwóch, co jakiś czas rzucając przelotne spojrzenie Luster'owi.
"Nie rozumiem go. Chciał nas przekonać żebyśmy odpuścili. Żebyśmy nie niszczyli tych planet. Wykazał się przy tym taką głupotą. Mówiąc to wszystko na głos postąpił bardzo nierozsądnie. Wszyscy w pomieszczeniu go słyszeli. Powiedział tyle złych słów o tym starym chuju. Czy on nie wie że ci konfidenci go wydadzą? Wydał na siebie wyrok. Chociaż...niechętnie to przyznaje, ale jestem dla niego nawet pełna podziwu. Nie spodziewałam się że którykolwiek z Vexosów będzie miał na tyle odwagi żeby powiedzieć coś takiego na głos. Jednak muszę przyznać mu rację. Dobrze mówił. Myślałam że tylko ten pieprzony Spectra jest na tyle powalony żeby igrać z ogniem."-pomyślała wojowniczka Aquosa.
Weszli na piętro gdzie znajdowały się pokoje wszystkich Vexosów.
-W ogóle, widział ktoś Hydrona?-zapytał Lync.
Książę nie pokazał się im na oczy od kilku godzin.
-Obstawiam że siedzi w swoim pokoju. A z resztą co nas to obchodzi.-mrukną Shadow.
Volan wzruszył ramionami.
Volt bez słowa wszedł do swojego pokoju.
Mylene, Shadow i Lync zdążyli tylko zobaczyć jak znika za drzwiami.
-Co mu się stało?-zapytał Lync.
-Może się trochę podłamał? Zobaczył że nas nie przekona i wiecie...-powiedział Shadow.
-Może i masz rację Shadow.-Mylene nie spuszczała wzroku z drzwi pokoju Volta.
W końcu wszyscy troje zniknęli za drzwiami swoich komnat.


~~~~~~~~~~
Elz:*skrada się cicho jak myszka, w kierunku drzwi*
Dan:*staje w drzwiach ze skrzyżowanymi rękami na piersiach i miną:" A dokąd to?"* Ekhm.
Elz: ^^"
Dan: Rozdział pisać, ale już.
Elz: Już go napisałam.
Dan: Rozdział 68.
Elz: Nie kładź takiego nacisku na "Rozdział 68" bo czuję się jakbyś mi przypominał o pracy domowej >=<
Dan: Są wakacje.
Elz: O pracy domowej w roku szkolnym.
Dan: I kto tu niby kładzie nacisk, hm?
Elz: ^^"
Rany...za 17 dni zacznie się rok szkolny O.O
Zostały dwa tygodnie i trzy dni.
Dan: Taaaa, a potem śmierci przybywaj i zakończ te męki.
Shadow: Nie przesadzajcie to tylko liceum.
Dan: I mówi to koleś który powtarza 3 klasę gimnazjum.
Shadow: Oby zjadły cię tam szczury -,-
Dan: Sorry, ale w tym liceum nie ma szczurów.
Shadow: Jeszcze.
Elz: Shadow co ty kombinujesz?
Shadow:*uśmiecha się* Nic.
Elz: Brother zmieniamy szkołę.
Dan: Spytka Ligęzy?
Elz: To ja już wolę szczury.
Dan: Ok-ej.