-Proszę państwa to niewiarygodne! Volt Luster wygrywa kolejną bitwę! Ten chłopak wspina się coraz wyżej! Czy właśnie na naszych oczach rodzi się kolejna legenda Bakugana?!-zawołał rozemocjonowany komentator.
Volt patrzył jak jego przeciwnik osuwa się na kolana. Opuścił arenę. Zdjął gantlet po czym go schował. Był już zmęczony. Tymi ciągłymi walkami...Mimo wszystko musiał przyznać że one się opłaciły. Figuruje na trzecim miejscu w vestalskim rankingu. Zaczął iść korytarzem kiedy zobaczył dwóch członków królewskiej straży. W dodatku uzbrojonych.
-Volt Luster?-zapytał jeden z nich.
-Tak.-odpowiedział ze spokojem chłopak.
-Proszę z nami.
-A...o co chodzi jeśli mogę wiedzieć?-zapytał.
-Książę Hydron chce pana widzieć.
To jedno zdanie wywołało u Volta nie lada zdziwienie. Czego mógł od niego chcieć syn króla Vestali?
Chłopak westchną cicho. Zaraz się dowie. Nie ma po co zadawać sobie teraz pytania, bo i tak puki co nie dostanie na nie odpowiedzi.
Straż zaprowadziła go do jakiegoś pomieszczenia. Okazało się że była to ta loża z której książę zawsze obserwował wszystkie walki podczas zawodów. W środku znajdowało się jeszcze dwóch innych strażników którzy także byli uzbrojeni.
-Witaj Volt.-książę Hydron odwrócił się w stronę nowo przybyłego.
-Wasza Wysokość.-Luster uklękną przed księciem. Ten nakazał graczowi Haos'a żeby wstał.
-Zapewne zastanawiasz się po cię tutaj wezwałem.-powiedział książę przechadzając się po pomieszczeniu z uśmiechem pełnym zadowolenia.
-Yyy...tak.
-Obserwowałem twoje walki podczas tegorocznych zawodów. Jesteś naprawdę dobry Volt. Trzecia pozycja w rankingu? Nieźle.
-Dziękuję Wasza Wysokość.
-Z tego co mi wiadomo pochodzisz z biednej rodziny. Mieszkasz w vestaliańskich slumsach czyż nie?
-Tak.
-Zadziwiające jak ktoś z takiego rynsztoku mógł wznieść się tak wysoko.
Volt nie podniósł wzroku na księcia. Cały czas wpatrywał się w podłogę. Wiedział że książę się uśmiecha. Nie wiedzieć czemu, Volt miał nieodparte wrażenie że książę wypowiedział to zdanie...z kpiną w głosie? Zacisną zęby. To było wredne. To że nie wychowuje się w pałacu tak jak Hydron nie oznacza że jest gorszy. Czerwonowłosy postanowił się nieco rozluźnić. Nie chciał żeby książę zobaczył jego zdenerwowanie. Jeszcze zapytał by o powód tej złości, a tego Luster nie chciał. Milczał, czekając aż książę ponownie zabierze głos.
-Chciałbym coś ci zaproponować.
Te słowa sprawiły że wojownik spojrzał na blondyna.
-Mój ojciec szuka najpotężniejszych graczy Bakugana do organizacji o nazwie Vexos. Jeśli byłbyś zainteresowany zapraszam do pałacu królewskiego, jutro na godzinę dwudziestą pierwszą.
-Więc ja miałbym...
-Dołączyć do Vexosów?-zapytał książę i upił łyk jakiegoś napoju który znajdował się w srebrnym kielichu który właśnie trzymał w prawej dłoni.-Tak. Wypadało by w końcu jakoś nagrodzić najlepszych graczy.-na jego usta wkroczył tajemniczy uśmiech.
-Jestem zaszczycony taką propozycją.
-Należy ci się to. Zasłużyłeś. Wolno ci się oczywiście zastanowić. Masz do tego prawo zanim podejmiesz decyzję. Jednak jeśli przystaniesz na tę ofertę to zapraszam. Jutro w pałacu. Dwudziesta pierwsza. Możesz odejść.
Niebieskooki skłonił się i poszedł w stronę drzwi.
-Tak propozycja to nie tylko szansa na zyskanie sławy, ale także szansa na lepsze życie, dla ciebie i twojej rodziny.-powiedział jeszcze Hydron zanim Luster wyszedł.
To totalnie wbiło młodego Luster'a w ziemię. Po chwili jednak otrząsną się. Postanowił wrócić do domu.
Powrót do domu nie zajął mu dużo czasu. Po trzydziestu minutach staną przed drzwiami do domu.
-Volt wróciłeś!-dziewczynka o jasno różowych włosach i zielonych oczach rzuciła się bratu na szyję.
-Cześć Ayano.-Luster pogłaskał swoją młodszą siostrę po włosach.
-Volt!-czterej chłopcy wbiegli do przedpokoju.
Byli to młodsi bracia Volt'a. Chłopak uśmiechną się. Cieszył go fakt że wrócił do domu i że może pobyć z rodziną. Przez ostatnie tygodnie bardzo skupiał się na walkach w turnieju. Jednak wczoraj wszystko się zmieniło...
-Chodźcie, przygotowałam obiad.-Ayano pobiegła do kuchni.
Jej bracia natomiast skierowali się do jadalni.
Kiedy już wszyscy usiedli przy stole, zapadło milczenie które bardzo zdziwiło Ayano i Lucas'a - najmłodszego brata Volt'a. Zazwyczaj podczas posiłków cała szósta toczyła ze sobą ożywione rozmowy. A dziś? Co mogło być przyczyną tego milczenia? Może to...
-Volt czy coś się stało?-Ayano zwróciła się do brata.
-Hm?-czerwonowłosy spojrzał na młodą Luster.
-Nic nie mówisz...
-Ma to jakiś związek z turniejem?-zadał pytanie Garrett-drugi najmłodszy z braci.
-Właśnie! Jak ci tam idzie?! W telewizji mówią ciągle o tych zawodach, ale jakoś nie przeprowadzają żadnych wywiadów z tymi najlepszymi. Jak już to z tymi średnimi graczami.-ożywił się chłopiec o szarych oczach.
-Jesteś numerem trzecim w rankingu.-zaczęła jego siostra.-Ale jak dla mnie umiejętnościami dorównujesz numerowi pierwszemu.-dokończyła z uśmiechem.
-Dokładnie! Dobrze mówisz siostrzyczko.-zgodził się Lucas.-Nikt nie ma z tobą szans Volt.
-Dziękuję.-Volt uśmiechną się. Czuł się naprawdę szczęśliwy.
-Na pewno wespniesz się na szczyt!-zawołał Justin.
-Miło mi że tak mówicie, ale pamiętajcie że są lepsi ode mnie.-powiedział najstarszy z rodzeństwa.
-Ach...wiem, ta dziewczyna która gra Aquos'em...jak ona się nazywa?-Ayano zastanowiła się.-Ach już wiem. Farrow. Mylene Farrow.
-A kto jest numerem jeden?-zapytał Maresuke.
-Jakiś tajemniczy wojownik.-odpowiedziała Ayano z powagą na pytanie brata.-Gra domeną ognia, i budzi strach wśród najlepszych graczy.
-A jak ma na imię?- Lucas.
Ayano wzruszyła bezradnie ramionami.
-Jego imię jest tajemnicą.-powiedziała i wzięła łyk soku.
-To trochę dziwne nie uważacie?-zagadną Garrett. Reszta spojrzała na niego.
-Co takiego?-zapytał Volt.
-Gość jest najlepszym graczem w Vestali, a nikt nie wie jak się nazywa. To dziwne.
-Nawet bardzo.-Ayano zamyśliła się.-No, ale nie ważne jak bardzo ten numer jeden jest dobry, Volt'a nie pokona.-na jej usta wrócił uśmiech.
Po skończonym obiedzie Ayano poszła zmywać naczynia, a Lucas poszedł jej pomóc.
Volt poszedł do pokoju który zajmował razem z Maresuke i Justin'em. Ayano, Garrett i Lucas mieli pokój tuż za ścianą.
Chłopak usiadł na łóżku. Wyjął z kieszeni Freezer'a. Dzięki tej grze może zapewnić jakiś byt swojej rodzinie. Dawali sobie ledwo radę. Jeśli chodzi o finanse to bywało nieraz naprawdę źle, ale zawsze jednak jakoś udawało im się przeżyć. Jednak Volt nie chciał żeby jego rodzeństwo wychowywało się w złych warunkach. To była szansa której nie mógł zmarnować. Dar od losu. Promień nadziei.
-Hej Volt jesteś zajęty?-zapytał Maresuke wpadając do pokoju.
-Nie.-odparł z uśmiechem Volt i schował Freezer'a do kieszeni.-A coś się stało?
-Pomyślałem że jeśli nie jesteś zajęty to moglibyśmy rozegrać małą bitwę, co ty na to?-zapytał chłopiec ściskając w dwóch palcach bakugana domeny wiatru.
-Ym...pewnie...czemu nie, ale...może nie dziś dobrze? Jestem trochę zmęczony.
-...No dobrze.-Maresuke położył dłoń na klamce.-Volt?
-Tak?
-Czy, alby na pewno wszystko w porządku?
-Tak, dlaczego pytasz?
-Odkąd wróciłeś do domu, zachowujesz się dziwnie. Jesteś zamyślony. Czy jest coś o czym powinniśmy wiedzieć?
Najstarszy Luster spuścił wzrok.
-Nic się nie stało, naprawdę.
-A ja sądzę coś innego. Volt. Jesteśmy twoim rodzeństwem, możesz nam zawsze o wszystkim mówić.
Westchnięcie które wydobyło się z ust Volt'a sprawiło że Maresuke był już niemal pewien że coś jest nie tak.
-Hm...to ja pójdę zobaczyć czy Ayano i Lucas zmyli już naczynia.-to mówiąc chłopiec opuścił pomieszczenie.
Volt zacisną dłoń w pięść.
Czemu nie powiedział Maresuke o propozycji którą dostał od księcia? Czemu? To przecież nic złego, wręcz przeciwnie. To coś wspaniałego.
Powie im. Musi im powiedzieć.
Wyszedł z pokoju. Reszta jego rodzeństwa siedziała w małym, skromnie urządzonym salonie. Ayano czytała swoim braciom jakąś książkę. Już miał wejść kiedy usłyszał pytanie Maresuke.
-Zauważyliście że z Volt'em dzieje się coś dziwnego?
-Dziwnego?-spytał Lucas.
Wszyscy spojrzeli na Maresuke. W jego szarych oczach dostrzegli powagę.
-Faktycznie, wyjątkowo mało mówi. Ciekawe o co chodzi.-zamyśliła się Ayano.
-Może chodzi o zawody? Może przegrał jakąś walkę?-zadawał pytania Garrett.
-Niemożliwe.-Ayano pokręciła przecząco głową.-W telewizji nic o tym nie mówili.-powiedziała wskazując przed siebie. Na przeciwko kanapy na której siedzieli stał telewizor. Nie był on najnowszy, ale spokojnie im wystarczał.
Gracz domeny światła, postanowił wejść do salonu.
-Hej, o czym tam rozmawiacie?-zapytał.
Jego rodzeństwo wymieniło się spojrzeniami.
Garrett i Justin wstali z podłogi na której siedzieli i podeszli do Volt'a. Justin chwycił go za lewą dłoń, a Garrett za prawą.
-Chodź.-poprowadzili go w stronę kanapy.-Siadaj.-powiedzieli jednocześnie.
Volt usiadł obok Ayano.
-A teraz mów o co chodzi. Ewidentnie coś jest nie tak, i chcielibyśmy wiedzieć co.-powiedział Garrett.
Chłopak westchną.
-Nie dacie mi spokoju jeśli wam nie powiem?-spytał.
Całą piątka skinęła twierdząco głowami.
-Dzisiaj po mojej ostatniej już walce, zatrzymało mnie dwóch królewskich strażników. Powiedzieli że książę Hydron chce mnie widzieć.
-Naprawdę?!-zawołał Lucas.
-Tak. Zaprowadzili mnie do niego. Książe powiedział że ma dla mnie propozycję. Zaproponował mi dołączenie do tzw. Vexosów.
-Vexosów?-Justin zmarszczył brwi.-Dziwna nazwa.
-Książę powiedział że jego ojciec chce zwerbować do Vexosów najlepszych vestalskich graczy Bakugan. Powiedział że dzięki temu będę sławny i że, dzięki temu będę mógł poprawić naszą sytuację. Mam przyjść jutro do pałacu o dwudziestej pierwszej.
-To wspaniała propozycja!-ucieszyła się Ayano.
-I pójdziesz tam? Pójdziesz?-dopytywał Justin.
-Nie wiem.
-Powiem tyle...Volt nie rób tego dla nas, ale zrób to przede wszystkim dla siebie.-powiedziała Ayano z pogodnym uśmiechem.
-Właśnie braciszku!-zwołał uradowany Lucas.
-Więc pójdę tam jutro.-Volt uśmiechną się.
Jak powiedział, tak też zrobił.
Kiedy wybiła dwudziesta dwadzieścia osiem następnego dnia chłopak poszedł do pałacu. Nie chciał się spóźnić. Wolał być punktualny. Spóźnienie mogłoby źle wyglądać w oczach innych graczy, a co ważniejsze - w oczach króla. Noc była przecudowna. Volt'owi zdawało się że tej nocy księżyc i gwiazdy lśnią piękniej niż zwykle, a atramentowe niebo ma jeszcze bardziej intensywny kolor.
Na początku martwił się trochę czy strażnicy go wpuszczą, jednak na jego szczęście przy wejściu stał jeden z tych strażników którzy poprzedniego dnia zaprowadzili go do księcia więc został od razu rozpoznany. Zaprowadzono go na czwarte piętro do jakiegoś dość szerokiego korytarza. Gdyby nie światło księżyca wpadające przez wielkie okna, pewnie nie zdołałby dostrzec dziewczyny o błękitnych włosach, dobrze zbudowanego albinosa ani też chłopca o różowych włosach.
-Masz czekać tutaj z resztą.-rzucił do niego strażnik.
Cisza która ogarnęła wszystkich dała Luster'owi czas do dokładniejszego przyjrzenia się pozostałym.
-To ty jesteś tym najlepszym graczem Haos'a?-zapytał albinos.
-Tak.
-Shadow Prove. Darkus.-przedstawił się jego rozmówca.
-Lync Volan. Ventus.-rzucił chłopiec o różowych włosach.
-Mylene Farrow. Aquos.- głos dziewczyny był beznamiętny.
-Volt Luster.-Volt przedstawił się.
-Nie chcę się czepiać, ale...-zaczął albinos.-domen jest sześć, a nas jest tylko czwórka.
Volt drgną słysząc to zdanie. Z resztą nie tylko on. Mylene i Lync'a tak samo jak jego ruszyło to co powiedział chłopak. Shadow ma oko. Luster omiótł wzrokiem nowych znajomych. Darkus, Ventus, Aquos, no i Haos. Cztery z sześciu domen.
-Nie słyszałem żeby jakiś gracz Subterry został zaproszony do pałacu.-powiedział Lync.
-Ponoć jeszcze go nie wybrano.-odpowiedziała Mylene.
-Wciąż szukają Subeterry? Nieźle. Tylko że w takim razie brakuje nam jednej domeny nie licząc żywiołu ziemi której jeszcze nie znaleziono.-mrukną Shadow zakładając ręce za głowę.
Chłopak dobrze mówił. Brakowało jednej osoby. Osoby walczącej domeną...
-Ognia.-szepną Volt.
-Hm?-Lync spojrzał na niego, podobnie jak pozostała dwójka.
-Brakuje osoby walczącej domeną ognia.-wyjaśnił.
I wtedy jak na zawołanie, z cienia nieśpiesznie wyłoniła się postać. Postać chłopaka odzianego w długi czerwony płaszcz. Jego twarz zakrywała maska z jednym okiem które błysnęło czerwienią gdy tylko zobaczyło resztę graczy. Kolory te dziwnie kontrastowały z blond włosami i odcieniem skóry.
Volt wpatrywał się w niego oniemiały. Podejrzewał że z pozostałymi jest tak samo. Numer jeden. Najlepszy gracz Vestali stoi tu oto przed nimi. Nie mógł w to uwierzyć. Od blondyna biła władcza a jednocześnie niebezpieczna i straszna aura. Chłopak budził respekt już przy pierwszym spojrzeniu.
-Najlepszy vestaliański gracz Pyrus'a.-rzuciła chłodno Mylene.
-Jak się nazywasz?-zapytał chłopaka Volt.
-Phantom. Spectra Phantom.-rzucił chłopak.
Tak oto poznali imię tego który budzi grozę wśród najodważniejszych. Tego który napawa lękliwych jeszcze większym strachem. Tego którego nawet sam diabeł mógłby się przestraszyć.
Spectra Phantom. Tak on się nazywa."
Volt staną w progu zniszczonego domu.
Tu właśnie mieszkał.
Właśnie.
Mieszkał.
Zacisną dłoń w pięść. To wspomnienie było dla niego ważne. Dlaczego? Dlatego że właśnie wtedy ostatni raz widział swoją rodzinę.
-Zamiast mojej rodziną mieszkają tu duchy. Dołączając do Vexos popełniłem największy błąd swojego życia. Szkoda że tak późno zdałem sobie z tego sprawę. Ostatni raz coś takiego miało miejsce. Ostatni raz.
I rozdział jest. ^^
Dan: Z ponad miesięcznym opóźnieniem >.>
Nie powinieneś się mnie aż tak czepiać.
Sam nic nie robisz całymi dniami.
Dan: Nie ma to jak pisać o bohaterze tuż
przed jego śmiercią. >.>
Nie jego jednego tak urządzę, więc spokojnie.
Dan: Bosko.
Wstawię za chwilę jeszcze rozdział 70.
Wiem że trochę dużo tego czytania, mam
nadzieję że mi to wybaczycie(ja serio mam
taką nadzieję), ale chciałam już na dobre
zakończyć sprawę z Volt'em i skupić się
na Wojownikach. Gdzieś między wierszami
wepchnę też profesorka.
Elz! Wróciłaś! :D :D Już miałam do Ciebie pisać, czy żyjesz, czy co z Tobą, bo się martwiłam. Tak długo Cię nie było...ale jesteś, żyjesz i napisałaś dwa rozdziały <3
OdpowiedzUsuńAce: Ech, spokojnie.
Przestań udawać. Czekasz na swoją rolę w 71 tak samo jak ja.
Ace: Oczywiście.
Heh, jaki skromny.
Ace: Ja chcę wygrać jakąś porządną bitwę z trudnym przeciwnikiem.
Przystopuj z tymi życzeniami. Uspokój się, ten rozdział dotyczy Volta.
Jesse: Przypomina mi się Requiem dla Wojownika...Volt to taki porządny człowiek. Szkoda, że taki wojownik jak on musiał polec.
Ej, a Rena to gdzie zgubiłeś?
Ace: Kazałaś mi się zająć Voltem, a sama gadasz nie na temat? No wiesz Ty co...
Przymknij się na chwilę.
Jesse: Nie mam bladego pojęcia, gdzie mógł się podziać nasz przyjaciel.
Ech. Dobra. Powrót. Volt.
Ładnie to opisałaś. Zaczęłaś od świetnego momentu, w którym Volt wygrywa bitwę i zostaje zaproszony do księcia Hydrona.
Ace:Pfu.
Tak, to była kpina. Hydron chyba serio uważa się za lepszego, bo się wychowywał w pałacu a Volt w slumsach. Jednak tu jestem zdania Volta- wcale nie jest przez to gorszy. W sumie Hydron od początku miał co chciał, bo jest księciem, a Volt musiał sam do wszystkiego dojść, sam się musiał wybić i to się mu chwali.
Vexosi...kto w sumie nie poszedłby na to? Sam książę proponuje Ci dołączenie do organizacji najlepszych graczy (tak serio to zawsze się zastanawiałam jakim cudem Shadow i Lync tam trafili?)...
Ace: Hahahahahahahahahaha.
...i jak tu nie odmówić skoro to może poprawić warunki własne i rodziny. Właśnie, rodziny. Niby Volt miał to zrobić dla siebie, ale zapewne częściowo zrobił to dla rodziny, tyle że...
Ace: "To wspomnienie było dla niego ważne. Dlaczego? Dlatego że właśnie wtedy ostatni raz widział swoją rodzinę."
A no właśnie. Wtedy ostatni raz ich widział. Odszedł. Co się z nimi stało? Cholera, jego śmierć będzie taka smutna *płacze*
Ace: Czy Tobie właśnie jest żal jednego z Vexosów?
Zamknij się, Ace.
Ach, ten Shadow. xD Czemu mnie nie dziwi, że lubi imprezy i alkohol? A Lync jest twardy. Chwileczkę...skoro od "zabrania" Volta minęło 5 lat (tak, już przeczytałam 70) to on miał 14 wtedy, więc analogicznie...Lync miał 8?! A Shadow...12...co za pijak! XD
Fajne Volt ma rodzeństwo.
Ace: Pfy. Czuję się dobrze, będąc jedynakiem.
Zależy w którym wariancie. W niektórych masz siostrę.
Ace: Ale nie w oryginalnym. Najlepiej jest tak jak mam teraz.
W sumie...rodzeństwo potrafi być wkurzające. Mówi Wam to doświadczony człowiek.
Ace: Wracając do Volta...
No tak. Lubię go. Zawsze był honorowy i widać, że dba o rodzeństwo. Może to, że odszedł nie było do końca dobre,ale zrobił to w dobrej wierze.
Ace: To lecimy do 70.
No, wyjątkowo ma rację. Widzimy się za parę minut! ;)
Ps. Ja tam się cieszę, że jest dużo czytania :D