Volt oparł się plecami o drzwi. I co teraz? Myślał że da radę zmienić nastawienie reszty Vexosów do całej sytuacji, ale mu się nie udało.
"Nie zamierzam przykładać to tego ręki. Nie chcę krzywdzić niczemu winnych ludzi. Nie ma sensu tutaj siedzieć. Moje słowa nie wzbudziły u pozostałych takiej reakcji jaką chciałem. W ogóle ich nie obeszły. Najlepiej będzie jeśli jeszcze dziś spakuję swoje rzeczy i się stąd wyniosę."-pomyślał. Zapalił światło.
Spojrzał w stronę szafy. Podszedł do niej i otworzył jedną z trzech szuflad umieszczonych na samym dole. Znajdowała się w niej złożona torba. Wyciągną ją i otworzył drzwi szafy. Zaczął przekładać rzeczy które się w niej znajdowały do torby. Kiedy już skończył podszedł do komody na której leżał gantlet i Boriates. Schował gantlet. Wziął do ręki mechanicznego bakugana.
"Szkoda że nie jesteś Brontes'em."-zacisną palce dłoni na małej kulce.
Brontes.
Najcenniejszy bakugan jaki znalazł się w rękach Luster'a. Dla niego był najcenniejszy. Najlepszy. Jedyny w swoim rodzaju. Co prawda Volt wcześniej walczył innymi bakuganami, ale z żadnym z nich nie poczuł takiej więzi jak z Brontes'em. Może to dlatego że Brontes był chętny do rozmów? A może to dlatego że po prostu się dogadywali? Tak to na pewno to. Brontes nie był dla Volta tylko strażniczym bakuganem. Był kimś więcej. Był jego kompanem, najlepszym przyjacielem. I co?
Mylene go wyrzuciła. Potraktowała go jak nic nie wartego śmiecia. Jak rzecz bez duszy.
Luster westchną.
I czemu on się dziwi? Przecież to Mylene.
Przypomniał sobie jak znalazł Brontes'a. Było to dawno, jeszcze zanim dołączył do nich Gus.
"Wszyscy Vexosi znajdowali się w swojej głównej siedzibie w mieście Gamma.
Spectra jak zwykle wpatrywał się w wielki obraz na ścianie który przedstawiał Helios'a.
Nikt nawet nie śmiał mu przeszkadzać. Z resztą żadnego z Vexosów nie obchodziło czym zajmuje się teraz ich lider.
Volt spojrzał na Lync'a. Chłopiec wydawał się spokojny, chociaż widać było że tak jak reszta wyczuwa obecność wszechobecnej nudy. Luster przeniósł wzrok na Mylene. Dziewczyna podobnie jak Lync wydawała się spokojna, wyraźnie nad czymś myślała. Gracz Haos'a powędrował spojrzeniem w stronę Prov'a. Albinos dosłownie zasnął. Siedział po turecku na podłodze. Miał zamknięte oczy, prawą dłonią podtrzymywał głowę, równo oddychał od czasu do czasu mamrocząc coś w stylu "Bakugan bitwa!", albo "Super moc aktywacja!".
Czerwonowłosy popatrzył na ich lidera. Spectra stał do nich plecami i jak zwykle myślami był w swoim własnym świecie. Szczerze? Luster'a czasami ciekawiło o czym w tedy myślał Phantom. I na pewno nie tylko jego. Chłopak był na sto procent pewien że reszta też była tego ciekawa. O czym takim mógł myśleć ten tajemniczy, niebezpieczny, okrutny, arogancki, skryty za maską wojownik Pyrusa? Spectra był jedynym Vexosem o którym nic nie wiedzieli. No może poza tym że gra Pyrus'em, i jest najlepszym wojownikiem w Vestali.
Luster otrząsną się z zamyślenia. Ruszył w stronę wyjścia. Postanowił się przewietrzyć.
Skierował się prosto do pomieszczenia które znajdowało się trzy piętra niżej.
W pomieszczeniu tym ulokowano wszystkie statki Vexosów. Staną przed drzwiami. Wpisał kod i wszedł do pomieszczenia. Podszedł do panelu przy ścianie i zaczął wciskać właściwe przyciski. Potężne metalowe drzwi po drugiej stronie ogromnej hali otworzyły się. Volt wsiadł do statku Haos'a. Odpalił silniki i wzniósł się do góry. Jak strzała wyleciał z budynku. Opuścił miasto Gamma i rozpoczął lot po Vestroi.
Przeleciał przez pustynie i dotarł do zalesionych terenów świata bakuganów.
Wylądował.
Opuścił statek.
Przyleciał tu bo chciał choć na chwilę oderwać się od Vexosów, bitew bakuganów, zawodów, huku, oraz fanów którzy pewnie nie daliby im spokoju gdyby nie fakt że przebywali obecnie w swojej bazie.
Włożył ręce do kieszeni spodni. Szedł po lesie nieśpiesznym krokiem. Od czasu do czasu rzucał ukradkowe spojrzenia w kierunku Wontu które również spoglądały na niego ukradkiem zza kwiatów, liści, drzew. Udało mu się nawet dostrzec Jelldon'a i Atchibee które zaczęły uciekać gdy tylko go zobaczyły.
Po paru minutach dotarł do rzeki i wodospadu. Było to piękne miejsce, a patrząc na gorąc jaki panował tego dnia, można było powiedzieć że także orzeźwiające. Usiadł na ziemi. Zamkną oczy.
"Te bitwy naprawdę potrafią wykończyć."-pomyślał.
Ten hałas który robiła widownia podczas walk naprawdę był straszny głośny, wręcz nieziemsko. Dopiero teraz Luster sobie to uświadomił.
Jakiś dźwięk zaburzył tę ciszę.
Chłopak otworzył oczy. Na niewielkim kamieniu leżącym nieopodal leżała mała biało żółta kulka. Bakugan domeny Haos. Ów bakugan otworzył się nagle tylko po to by dwie sekundy później zamknąć się z powrotem.
"Musiał wejść na ten kamień. To pewnie stąd ten dźwięk."-przeszło przez myśl Luster'owi.
Bakugan ponownie się otworzył. Zaczął przyglądać się Volt'owi, a Volt jemu.
Patrzyli tak na siebie do puki z pobliskich krzaków nie doszedł ich czyjś szept.
-Brontes wracaj. Wracaj! To Vexos nie widzisz? Uciekaj zanim cię złapie!
Zarówno Volt jak i Brontes przenieśli swoje spojrzenia w te krzaki.
Kulka w barwach domeny Subterra wyjrzała ze swojej kryjówki.
Był to Verias.
-Verias przecież ten Vexos cię słyszy!-zawołał jakiś głos. Należał on do Haos Kotwicozaura.
-Twoi kumple cię wołają.-zwrócił się Volt do Brontes'a.
Bakugan spojrzał na niego nie mówiąc nic dłuższą chwile.
-Zostanę.-powiedział w końcu.-Jesteś Vexosem...
-Zgadza się.-odpowiedział Volt.
-Jak się nazywasz?
-Volt Luster.
-Miło mi. Jestem Haos Brontes."
Tak. To naprawdę miłe wspomnienie.
No nic. Trzeba się zbierać.
Zabrał torbę i wyszedł z pokoju, gasząc wcześniej światło.
Poszedł prosto do przed siebie. Wiedział dokąd ma iść. Schodził po schodach nie śpiesząc się. Parę minut i kilkadziesiąt stopni później znalazł się przed drzwiami. Wstukał kod i drzwi się otworzyły. W środku panował półmrok. Jakież było jego zdziwienie kiedy dostrzegł pośród ciemności Mylene.
-Nie bądź głupi Volt.-powiedziała Vexoska, ze splecionymi rękami na piersiach.-Oboje dobrze wiemy że ten stary dziad nigdy nie odpuszcza. Jak już się za coś weźmie to nie ma zmiłuj. Nic go wtedy nie powstrzyma.
-Mylene nie rozumiem jak możesz patrzeć tak obojętnym wzrokiem na jego poczynania. Przecież on chce zniszczyć Vestalię. Niewinni mieszkańcy mają cierpieć bo jemu zachciało się władzy?
-Nie powiedziałam że się z nim zgadzam. Ja po prostu sądzę że najlepiej będzie zostawić go w spokoju i pozwolić na to żeby dalej się staczał. Stawianie w tym momencie oporu nie ma sensu. Ten staruch napalił się strasznie na tę władzę, więc każde najmniejsze niepowodzenie potraktuje bardzo surowo. To stary wariat. Szkoda cierpieć przez kogoś takiego.
-Może i masz rację, ale ja nie zamierzam brać udziału w tym jego porąbanym planie.
-Wiesz co się stanie jeśli odejdziesz.
Luster mrukną, po czym poszedł w kierunku platformy teleportu. Staną na niej.
-Bądź czujny Volt. Teraz na każdym kroku będziesz musiał się pilnować. Dobrze ci radzę: miej oczy szeroko otwarte.
-Wiem.-odpowiedział krótko Luster i znikną.
-Powodzenia...przyjacielu.
***
(3 os. narracja)
Volt i Mylene rozmawiali i nawet nie podejrzewali że na korytarzu w mroku czai się tajemniczy podsłuchiwacz.
Volt i Mylene rozmawiali i nawet nie podejrzewali że na korytarzu w mroku czai się tajemniczy podsłuchiwacz.
Słyszał każde ich słowo. Każde.
Jednak nie usłyszał jednego: kroków Mylene zbliżających się do drzwi.
Kiedy drzwi się rozsunęły Vexoska zobaczyła odzianego w zbroję królewskiej straży mężczyznę.
-Czego tu szukasz?!-warknęła.
-N-niczego panno Farrow.-odpowiedział drżącym głosem.
-Podsłuchiwałeś?!
-N-nie, o-oczywiście że n-nie.
-Kłąmiesz!
-Nieprawda.
Nim strażnik zdążył się obejrzeć na jego szyi zacisną się elektryczny bat.
-Powiedziałam: kłamiesz.-wysyczała mu cicho do ucha Mylene.
Jej głos był tak lodowaty że mężczyzna miał wrażenie że krew zamarza mu w żyłach.
-P-prze...praszam.-wydusił strażnik próbując złapać oddech.
Mylene zabrała bat i odeszła bez słowa.
Członek królewskiej straży padł na kolana.
Złapał się za szuję.
Choć bał się Vexoski Aquos'a wiedział że nie może zataić przed królem czegoś tak ważnego jak zdradza jednego z Vexosów. Od razu gdy tylko serce odzyskało swój wcześniejszy rytm popędził do króla.
-Wasza Wysokość!-zawołał, wbiegając do sali tronowej. Uklękną przed królem.
-Czego chcesz?!-warkną król. Widać że był zdenerwowany. Rozmawiał właśnie z profesorem Clay'em.
-Ja...panie...chciałem...
Król uniósł dłoń w uciszającym geście.
-Clay uznaję tę rozmowę za zakończoną. Radzę ci zakończyć sprawę z Drago i Centurionem jak najszybciej.
-Dobrze.-odpowiedział profesor i ukłonił się.
Hologram który przedstawiał profesora Clay'a znikną.
-Więc? Czego chcesz?
-Volt Luster, jeden z Vexosów on...uciekł.-strażnik spuścił wzrok. Wiedział że tym jednym zdaniem wkurzy króla jeszcze bardziej, ale co miał zrobić?
-CO?!-zawołał król, a jego wrzask odbił się echem od pałacowych ścian.
Jego poddany który poinformował go o zdradzie Vexos'a spuścił głowę przestraszony. Powinien jeszcze wspomnieć o tej rozmowie Volt'a i Mylene. O tym że Farrow wie że Volt ich zdradził. O tych wszystkich złych słowach którymi określali króla Zenoheld'a. Tylko...czy wyjdzie mu to na dobre jeśli to powie? Mylene od samego początku budziła grozę, jednak nie tak wielką jak Spectra Phantom, ale odkąd Spectra i ten jego piesek zdradzili Vexos to ona przejęła brożkę najstraszniejszej. Gdyby powiedział o tym wszystkim królowi to Mylene na pewno by się wkurzyła. Jest przebiegła - i co najgorsze - mściwa więc, na pewno znalazła by jakiś sposób by zemścić się na nim. Chociaż z drugiej strony jeśli on nie powie o tym królowi to...to tak jakby sam dopuścił się zdrady. Ponieważ zataił przed swoim władcą, informację o Vexos'ach obrażających go za jego plecami.
-Jaki z niego głupiec.-głos króla sprawił że strażnik podniósł głowę i przestał rozmyślać o konsekwencjach które go czekają jeśli wyśpiewa królowi coś jeszcze. -Panie...ja...
Zenoheld spojrzał na niego.
-Możesz odejść. Hydron!
Książę stojący u dołu schodów prowadzących do tronu staną przed królem.
-Tak ojcze?
-Masz załatwić tego zdrajcę.
-Dobrze.-blondyn skłonił się.
***
(Volt)
Vestalia.
Mój dom.
Wróciłem.
Nareszcie.
Zacząłem iść przed siebie. Szedłem przez teren który był takim złomowiskiem. Slumsy były ulokowane na samym dole. Na samym dnie. Zostały zepchnięte jak jakieś śmieci do dziury. A mieszkający w nich ludzie podzielili ich los. Vestalian którzy tu mieszkali nikt nie traktował z szacunkiem. Znaczy...znalazłoby się kilka pojedynczych jednostek którzy nie żałowali pomocy tym ludziom, ale cała reszta...
Potrząsnąłem głową próbując pozbyć się tych myśli. Muszę myśleć pozytywnie. W końcu wyrwałem się z tego piekła, którym był pałac Vexosów. Taaaa Vexosów. Ja już nim nie jestem. Od teraz jestem po prostu Volt. Volt Luster. Nie Vexos domeny Haos'u Volt Luster, ale po prostu Volt. Mogę zacząć wszystko od nowa. Mogę naprawić to co zniszczyłem. Mam czystą kartę. Zaczynam nowe życie.
Stanąłem w progu prawie zawalonego budynku.
Dom. Mój dawny dom.
~~~~~~~~~~~~
Eh...wreszcie coś dodaję.
Dan: No, masz refleks powiem ci. Dodajesz rozdział tak późno.
Elz: Późno jakie tam późno?^^"
Dan: -,-
Hmm...no i co by tu...początek w liceum za mną, szkoła puki co fajna, to samo tyczy się klasy i profesorów, zobaczymy jak to będzie dalej ^^. Się okaże czy tę szkołę pokocham czy może znienawidzę :). Jeszcze wstawię dwa rozdziały z Voltem, zginie dopiero w 70, ale cóż...to co ja mam tam jeszcze do napisania jeśli chodzi o notki? Hmm...najpierw zabiję mięśniaka, potem będą Wojownicy, potem pozbędę się tego różowego gówniarz...
Lync: Ej!
...a potem coś tam coś tam.^^
A jak tam u was po wakacjach? :)
Pozdrawiam kochani :**
Vestalia.
Mój dom.
Wróciłem.
Nareszcie.
Zacząłem iść przed siebie. Szedłem przez teren który był takim złomowiskiem. Slumsy były ulokowane na samym dole. Na samym dnie. Zostały zepchnięte jak jakieś śmieci do dziury. A mieszkający w nich ludzie podzielili ich los. Vestalian którzy tu mieszkali nikt nie traktował z szacunkiem. Znaczy...znalazłoby się kilka pojedynczych jednostek którzy nie żałowali pomocy tym ludziom, ale cała reszta...
Potrząsnąłem głową próbując pozbyć się tych myśli. Muszę myśleć pozytywnie. W końcu wyrwałem się z tego piekła, którym był pałac Vexosów. Taaaa Vexosów. Ja już nim nie jestem. Od teraz jestem po prostu Volt. Volt Luster. Nie Vexos domeny Haos'u Volt Luster, ale po prostu Volt. Mogę zacząć wszystko od nowa. Mogę naprawić to co zniszczyłem. Mam czystą kartę. Zaczynam nowe życie.
Stanąłem w progu prawie zawalonego budynku.
Dom. Mój dawny dom.
~~~~~~~~~~~~
Eh...wreszcie coś dodaję.
Dan: No, masz refleks powiem ci. Dodajesz rozdział tak późno.
Elz: Późno jakie tam późno?^^"
Dan: -,-
Hmm...no i co by tu...początek w liceum za mną, szkoła puki co fajna, to samo tyczy się klasy i profesorów, zobaczymy jak to będzie dalej ^^. Się okaże czy tę szkołę pokocham czy może znienawidzę :). Jeszcze wstawię dwa rozdziały z Voltem, zginie dopiero w 70, ale cóż...to co ja mam tam jeszcze do napisania jeśli chodzi o notki? Hmm...najpierw zabiję mięśniaka, potem będą Wojownicy, potem pozbędę się tego różowego gówniarz...
Lync: Ej!
...a potem coś tam coś tam.^^
A jak tam u was po wakacjach? :)
Pozdrawiam kochani :**