piątek, 9 września 2016

Rozdział 68: Kolejny zdrajca korony.


Volt oparł się plecami o drzwi. I co teraz? Myślał że da radę zmienić nastawienie reszty Vexosów do całej sytuacji, ale mu się nie udało.
"Nie zamierzam przykładać to tego ręki. Nie chcę krzywdzić niczemu winnych ludzi. Nie ma sensu tutaj siedzieć. Moje słowa nie wzbudziły u pozostałych takiej reakcji jaką chciałem. W ogóle ich nie obeszły. Najlepiej będzie jeśli jeszcze dziś spakuję swoje rzeczy i się stąd wyniosę."-pomyślał. Zapalił światło.
Spojrzał w stronę szafy. Podszedł do niej i otworzył jedną z trzech szuflad umieszczonych na samym dole. Znajdowała się w niej złożona torba. Wyciągną ją i otworzył drzwi szafy. Zaczął przekładać rzeczy które się w niej znajdowały do torby. Kiedy już skończył podszedł do komody na której leżał gantlet i Boriates. Schował gantlet. Wziął do ręki mechanicznego bakugana.
"Szkoda że nie jesteś Brontes'em."-zacisną palce dłoni na małej kulce.
Brontes.
Najcenniejszy bakugan jaki znalazł się w rękach Luster'a. Dla niego był najcenniejszy. Najlepszy. Jedyny w swoim rodzaju. Co prawda Volt wcześniej walczył innymi bakuganami, ale z żadnym z nich nie poczuł takiej więzi jak z Brontes'em. Może to dlatego że Brontes był chętny do rozmów? A może to dlatego że po prostu się dogadywali? Tak to na pewno to. Brontes nie był dla Volta tylko strażniczym bakuganem. Był kimś więcej. Był jego kompanem, najlepszym przyjacielem. I co?
Mylene go wyrzuciła. Potraktowała go jak nic nie wartego śmiecia. Jak rzecz bez duszy.
Luster westchną.
I czemu on się dziwi? Przecież to Mylene.
Przypomniał sobie jak znalazł Brontes'a. Było to dawno, jeszcze zanim dołączył do nich Gus.
"Wszyscy Vexosi znajdowali się w swojej głównej siedzibie w mieście Gamma.
Spectra jak zwykle wpatrywał się w wielki obraz na ścianie który przedstawiał Helios'a.
Nikt nawet nie śmiał mu przeszkadzać. Z resztą żadnego z Vexosów nie obchodziło czym zajmuje się teraz ich lider.
Volt spojrzał na Lync'a. Chłopiec wydawał się spokojny, chociaż widać było że tak jak reszta wyczuwa obecność wszechobecnej nudy. Luster przeniósł wzrok na Mylene. Dziewczyna podobnie jak Lync wydawała się spokojna, wyraźnie nad czymś myślała. Gracz Haos'a powędrował spojrzeniem w stronę Prov'a. Albinos dosłownie zasnął. Siedział po turecku na podłodze. Miał zamknięte oczy, prawą dłonią podtrzymywał głowę, równo oddychał od czasu do czasu mamrocząc coś w stylu "Bakugan bitwa!", albo "Super moc aktywacja!".
Czerwonowłosy popatrzył na ich lidera. Spectra stał do nich plecami i jak zwykle myślami był w swoim własnym świecie. Szczerze? Luster'a czasami ciekawiło o czym w tedy myślał Phantom. I na pewno nie tylko jego. Chłopak był na sto procent pewien że reszta też była tego ciekawa. O czym takim mógł myśleć ten tajemniczy, niebezpieczny, okrutny, arogancki, skryty za maską wojownik Pyrusa? Spectra był jedynym Vexosem o którym nic nie wiedzieli. No może poza tym że gra Pyrus'em, i jest najlepszym wojownikiem w Vestali.
Luster otrząsną się z zamyślenia. Ruszył w stronę wyjścia. Postanowił się przewietrzyć.
Skierował się prosto do pomieszczenia które znajdowało się trzy piętra niżej.
W pomieszczeniu tym ulokowano wszystkie statki Vexosów. Staną przed drzwiami. Wpisał kod i wszedł do pomieszczenia. Podszedł do panelu przy ścianie i zaczął wciskać właściwe przyciski. Potężne metalowe drzwi po drugiej stronie ogromnej hali otworzyły się. Volt wsiadł do statku Haos'a. Odpalił silniki i wzniósł się do góry. Jak strzała wyleciał z budynku. Opuścił miasto Gamma i rozpoczął lot po Vestroi.
Przeleciał przez pustynie i dotarł do zalesionych terenów świata bakuganów.
Wylądował.
Opuścił statek.
Przyleciał tu bo chciał choć na chwilę oderwać się od Vexosów, bitew bakuganów, zawodów, huku, oraz fanów którzy pewnie nie daliby im spokoju gdyby nie fakt że przebywali obecnie w swojej bazie.
Włożył ręce do kieszeni spodni. Szedł po lesie nieśpiesznym krokiem. Od czasu do czasu rzucał ukradkowe spojrzenia w kierunku Wontu które również spoglądały na niego ukradkiem zza kwiatów, liści, drzew. Udało mu się nawet dostrzec Jelldon'a i Atchibee które zaczęły uciekać gdy tylko go zobaczyły.
Po paru minutach dotarł do rzeki i wodospadu. Było to piękne miejsce, a patrząc na gorąc jaki panował tego dnia, można było powiedzieć że także orzeźwiające. Usiadł na ziemi. Zamkną oczy.
"Te bitwy naprawdę potrafią wykończyć."-pomyślał.
Ten hałas który robiła widownia podczas walk naprawdę był straszny głośny, wręcz nieziemsko. Dopiero teraz Luster sobie to uświadomił.
Jakiś dźwięk zaburzył tę ciszę.
Chłopak otworzył oczy. Na niewielkim kamieniu leżącym nieopodal leżała mała biało żółta kulka. Bakugan domeny Haos. Ów bakugan otworzył się nagle tylko po to by dwie sekundy później zamknąć się z powrotem.
"Musiał wejść na ten kamień. To pewnie stąd ten dźwięk."-przeszło przez myśl Luster'owi.
Bakugan ponownie się otworzył. Zaczął przyglądać się Volt'owi, a Volt jemu.
Patrzyli tak na siebie do puki z pobliskich krzaków nie doszedł ich czyjś szept.
-Brontes wracaj. Wracaj! To Vexos nie widzisz? Uciekaj zanim cię złapie!
Zarówno Volt jak i Brontes przenieśli swoje spojrzenia w te krzaki.
Kulka w barwach domeny Subterra wyjrzała ze swojej kryjówki.
Był to Verias.
-Verias przecież ten Vexos cię słyszy!-zawołał jakiś głos. Należał on do Haos Kotwicozaura.
-Twoi kumple cię wołają.-zwrócił się Volt do Brontes'a.
Bakugan spojrzał na niego nie mówiąc nic dłuższą chwile.
-Zostanę.-powiedział w końcu.-Jesteś Vexosem...
-Zgadza się.-odpowiedział Volt.
-Jak się nazywasz?
-Volt Luster.
-Miło mi. Jestem Haos Brontes."

Tak. To naprawdę miłe wspomnienie.
No nic. Trzeba się zbierać.
Zabrał torbę i wyszedł z pokoju, gasząc wcześniej światło.
Poszedł prosto do przed siebie. Wiedział dokąd ma iść. Schodził po schodach nie śpiesząc się. Parę minut i kilkadziesiąt stopni później znalazł się przed drzwiami. Wstukał kod i drzwi się otworzyły. W środku panował półmrok. Jakież było jego zdziwienie kiedy dostrzegł pośród ciemności Mylene.
-Nie bądź głupi Volt.-powiedziała Vexoska, ze splecionymi rękami na piersiach.-Oboje dobrze wiemy że ten stary dziad nigdy nie odpuszcza. Jak już się za coś weźmie to nie ma zmiłuj. Nic go wtedy nie powstrzyma.
-Mylene nie rozumiem jak możesz patrzeć tak obojętnym wzrokiem na jego poczynania. Przecież on chce zniszczyć Vestalię. Niewinni mieszkańcy mają cierpieć bo jemu zachciało się władzy?
-Nie powiedziałam że się z nim zgadzam. Ja po prostu sądzę że najlepiej będzie zostawić go w spokoju i pozwolić na to żeby dalej się staczał. Stawianie w tym momencie oporu nie ma sensu. Ten staruch napalił się strasznie na tę władzę, więc każde najmniejsze niepowodzenie potraktuje bardzo surowo. To stary wariat. Szkoda cierpieć przez kogoś takiego. 
-Może i masz rację, ale ja nie zamierzam brać udziału w tym jego porąbanym planie.
-Wiesz co się stanie jeśli odejdziesz.
Luster mrukną, po czym poszedł w kierunku platformy teleportu. Staną na niej.
-Bądź czujny Volt. Teraz na każdym kroku będziesz musiał się pilnować. Dobrze ci radzę: miej oczy szeroko otwarte.
-Wiem.-odpowiedział krótko Luster i znikną.
-Powodzenia...przyjacielu.

***

(3 os. narracja)
Volt i Mylene rozmawiali i nawet nie podejrzewali że na korytarzu w mroku czai się tajemniczy podsłuchiwacz.
Słyszał każde ich słowo. Każde.
Jednak nie usłyszał jednego: kroków Mylene zbliżających się do drzwi.
Kiedy drzwi się rozsunęły Vexoska zobaczyła odzianego w zbroję królewskiej straży mężczyznę.
-Czego tu szukasz?!-warknęła.
-N-niczego panno Farrow.-odpowiedział drżącym głosem.
-Podsłuchiwałeś?!
-N-nie, o-oczywiście że n-nie.
-Kłąmiesz!
-Nieprawda.
Nim strażnik zdążył się obejrzeć na jego szyi zacisną się elektryczny bat.
-Powiedziałam: kłamiesz.-wysyczała mu cicho do ucha Mylene.
Jej głos był tak lodowaty że mężczyzna miał wrażenie że krew zamarza mu w żyłach.
-P-prze...praszam.-wydusił strażnik próbując złapać oddech. 
Mylene zabrała bat i odeszła bez słowa.
Członek królewskiej straży padł na kolana.
Złapał się za szuję.
Choć bał się Vexoski Aquos'a wiedział że nie może zataić przed królem czegoś tak ważnego jak zdradza jednego z Vexosów. Od razu gdy tylko serce odzyskało swój wcześniejszy rytm popędził do króla.
-Wasza Wysokość!-zawołał, wbiegając do sali tronowej. Uklękną przed królem.
-Czego chcesz?!-warkną król. Widać że był zdenerwowany. Rozmawiał właśnie z profesorem Clay'em.
-Ja...panie...chciałem...
Król uniósł dłoń w uciszającym geście.
-Clay uznaję tę rozmowę za zakończoną. Radzę ci zakończyć sprawę z Drago i Centurionem jak najszybciej.
-Dobrze.-odpowiedział profesor i ukłonił się.
Hologram który przedstawiał profesora Clay'a znikną.
-Więc? Czego chcesz?
-Volt Luster, jeden z Vexosów on...uciekł.-strażnik spuścił wzrok. Wiedział że tym jednym zdaniem wkurzy króla jeszcze bardziej, ale co miał zrobić?
-CO?!-zawołał król, a jego wrzask odbił się echem od pałacowych ścian.
Jego poddany który poinformował go o zdradzie Vexos'a spuścił głowę przestraszony. Powinien jeszcze wspomnieć o tej rozmowie Volt'a i Mylene. O tym że Farrow wie że Volt ich zdradził. O tych wszystkich złych słowach którymi określali króla Zenoheld'a. Tylko...czy wyjdzie mu to na dobre jeśli to powie? Mylene od samego początku budziła grozę, jednak nie tak wielką jak Spectra Phantom, ale odkąd Spectra i ten jego piesek zdradzili Vexos to ona przejęła brożkę najstraszniejszej. Gdyby powiedział o tym wszystkim królowi to Mylene na pewno by się wkurzyła. Jest przebiegła - i co najgorsze - mściwa więc, na pewno znalazła by jakiś sposób by zemścić się na nim. Chociaż z drugiej strony jeśli on nie powie o tym królowi to...to tak jakby sam dopuścił się zdrady. Ponieważ zataił przed swoim władcą, informację o  Vexos'ach obrażających go za jego plecami.
-Jaki z niego głupiec.-głos króla sprawił że strażnik podniósł głowę i przestał rozmyślać o konsekwencjach które go czekają jeśli wyśpiewa królowi coś jeszcze.  -Panie...ja...
Zenoheld spojrzał na niego.
-Możesz odejść. Hydron!
Książę stojący u dołu schodów prowadzących do tronu staną przed królem.
-Tak ojcze?
-Masz załatwić tego zdrajcę.
-Dobrze.-blondyn skłonił się.

 
***
(Volt)
Vestalia.
Mój dom.
Wróciłem.
Nareszcie.
Zacząłem iść przed siebie. Szedłem przez teren który był takim złomowiskiem. Slumsy były ulokowane na samym dole. Na samym dnie. Zostały zepchnięte jak jakieś śmieci do dziury. A mieszkający w nich ludzie podzielili ich los. Vestalian którzy tu mieszkali nikt nie traktował z szacunkiem. Znaczy...znalazłoby się kilka pojedynczych jednostek którzy nie żałowali pomocy tym ludziom, ale cała reszta...
Potrząsnąłem głową próbując pozbyć się tych myśli. Muszę myśleć pozytywnie. W końcu wyrwałem się z tego piekła, którym był pałac Vexosów. Taaaa Vexosów. Ja już nim nie jestem. Od teraz jestem po prostu Volt. Volt Luster. Nie Vexos domeny Haos'u Volt Luster, ale po prostu Volt. Mogę zacząć wszystko od nowa. Mogę naprawić to co zniszczyłem. Mam czystą kartę. Zaczynam nowe życie.
Stanąłem w progu prawie zawalonego budynku.
Dom. Mój dawny dom.



~~~~~~~~~~~~
Eh...wreszcie coś dodaję.
Dan: No, masz refleks powiem ci. Dodajesz rozdział tak późno.
Elz: Późno jakie tam późno?^^"
Dan: -,-
Hmm...no i co by tu...początek w liceum za mną, szkoła puki co fajna, to samo tyczy się klasy i profesorów, zobaczymy jak to będzie dalej ^^. Się okaże czy tę szkołę pokocham czy może znienawidzę :). Jeszcze wstawię dwa rozdziały z Voltem, zginie dopiero w 70, ale cóż...to co ja mam tam jeszcze do napisania jeśli chodzi o notki? Hmm...najpierw zabiję mięśniaka, potem będą Wojownicy, potem pozbędę się tego różowego gówniarz...
Lync: Ej!
...a potem coś tam coś tam.^^
A jak tam u was po wakacjach? :)
Pozdrawiam kochani :**

 

niedziela, 14 sierpnia 2016

Rozdział 67: Tortur ciąg dalszy.


"Ile ja bym oddał żeby ktoś ich teraz zabił."-pomyślał profesor.
Vexosi znowu przyszli go męczyć i przeszkadzać w pracy.
-Nie zna pan jakiegoś innego sposobu na zabranie im tych jakże ważnych skupisk energii? Bo ten prawdę mówiąc robi się już nudny.-Lync uśmiechną się wrednie.
-Lync jest już grubo po północy. Nie powinieneś być teraz w łóżku?
-A pan nie powinien już dawno temu zakończyć tego zadania?
-Alternatywny System Bojowy jest już gotowy. Wystarczy tylko naładować go Rdzeniami żeby zaczął działać.
-Mówiąc "zadanie" miałem na myśli odebranie Centurionowi i Drago Rdzenia Vestroi. Nie chodziło mi o całe zadanie, tyko o jego część.
Naukowiec westchną.
-Odwal się Lync.-wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Uuuuu ktoś tu się wkurzył.-Shadow zaśmiał się psychopatycznie.
"Jeszcze chwila, a zapłacę komuś w zamian za pozbycie się tych wkurzających gówniarzy."
Mylene podeszła do profesora i spojrzała na dwa leżące i skulone bakugany z gatunku Dragonoid.
-Od kilku godzin próbuje profesor odebrać im te energie, i ani razu nie przyszło panu do głowy to że w ten sposób może pan ich zabić. Proponuje najpierw pozbawić ich Rdzenia Nieskończoności i Rdzenia Ciszy, a dopiero potem się ich pozbyć.
Błękitnooki drgną na słowa dziewczyny.
-Wspominał pan że stare metody sprawdzają się najlepiej, najwyraźniej mylił się pan.-Farrow uśmiechnęła się z zadowoleniem. Wiedziała że wkurzyła tym profesora i była z tego faktu naprawdę uradowana.
-Bredzisz Mylene.-ojciec Miry i Spectry przeniósł z niej wzrok z powrotem na bakugany.
-Doprawdy? Jakby ten sposób faktycznie był skuteczny to już wieki temu wszystko byłoby gotowe.
-Nie macie nic ciekawszego do roboty?!-krzykną Clay.
-No tak się składa że nie.-tymi słowami Shadow wprawił profesora w jeszcze większą złość.
-Przeszkadzając mi tylko odwlekacie to co nieuniknione. Myślałem że chcecie jak najszybciej zniszczyć Vestalię...
-Tak, tak wiemy.-Prove przerwał mu.
-Pierdole nie będę się z nim użerać.-Mylene podeszła do drzwi.
-Co racja to racja.-Lync dołączył do niej.
Vexosi wyszli zostawiając profesora samego. Ten tymczasem zastanawiał się nad słowami dziewczyny.
"Może ona ma rację? Nie może, ale na pewno. Cholera. Nie wierzę że to ona na to wpadła. Mi nawet to do głowy nie przyszło. No nic trzeba wymyślić coś innego."
-Przerwijcie to.-rozkazał.
Naukowcy pracujący dla niego wykonali polecenie. Prąd przestał razić dwa smocze bakugany.
Clay wszedł do windy i zjechał nią na dół. Drzwi rozsunęły się i mógł wyjść.
-Profesorze dlaczego przerwaliśmy?-jeden z naukowców podbiegł do niego.
Mężczyzna o włosach w kolorze eozyny bez słowa podszedł do panelu kontrolnego który zamontowany był wraz z głównym komputerem laboratorium tuż przy "więzieniu ze szklanego klosza" w którym uwiezione były bakugany.
-Długo walczycie, zawzięte bestie.
-Nigdy...nie oddamy ci ich. N-nigdy.-wyszeptał Drago.
-Jeszcze się przekonamy. Dziwię się że tak szybko opadłeś z sił Drago. Najpotężniejszy Dragoinoid we wszechświecie powinien być chyba bardziej wytrzymały, prawda? To samo tyczy się ciebie Centurionie. I ja się dziwiłem że ty z nim przegrałeś.
-O czym ty mówisz?-zapytał go Centurion.
-O bitwie twojej i Myrny przeciwko Drago i Danowi.
-Skąd wiesz o Myrnie?
-Daj spokój. Wszyscy słyszeli przecież o Młodych Wojownikach Bakugan. Jednak tylko kilka osób wie o tym że walczyli z takimi graczami jak Maskarad, Myrna i Enigma. No nieważne.
Drago zamachną ogonem który uderzył w szklaną ścianę, ale jej nie zbił.
W pysku Centuriona zabłysną ciemno fioletowy ogień, który po chwili zgasł.
Nie mieli już siły. Obaj z powrotem padli. Zmienili się w kulki.
-Już niedługo...-profesor patrzył na dwa bakugany zamknięte w kulistych formach unoszące się w powietrzu pod kloszem.

***
 
-Jeszcze trochę, a profesorek popadnie w jakąś totalną psychozę.-Lync szedł wraz z resztą korytarzem.
-I dobrze mu tak. Taki z niego ekspert od technologii a nawet nie wpadł na to że może istnieć inna metoda.-rzuciła Mylene.
-Szkoda że nie zobaczył swojej miny jak mu o tym powiedziałaś.-zaśmiał się białowłosy.
-Nudą tu wieje odkąd Alternatywna Broń została ukończona. Chętnie bym sobie powalczył.-mrukną Lync.
-Możemy przenieść się na Ziemię do Wojowników i ich trochę pomęczyć.-zaproponował Shadow.
-To beznadziejny pomysł.-Volan, Prove i Luster spojrzeli na Mylene.
-A to niby czemu?-zapytał Lync.
-Dlatego że król nie wydał nam takiego rozkazu, i dlatego że nie możemy sobie dla własnego kaprysu latać na planetę Wojowników.
-No i nie wiemy która jest u nich godzina.-zajęczał Shadow.- I nie wiemy czy u nich jest dzień czy noc. Nie wiem jak ty, ale ja wolałbym walczyć z przytomnymi, a nie z zaspanymi Wojownikami.
-A co, boisz się że istnieje duże prawdopodobieństwo że ze śpiącymi Wojownikami też byś przegrał?-zaśmiał się Lync.
-Odczep się.-albinos zmarszczył brwi.
Mylene ze znudzeniem przyglądała się kłótni tych dwóch, co jakiś czas rzucając przelotne spojrzenie Luster'owi.
"Nie rozumiem go. Chciał nas przekonać żebyśmy odpuścili. Żebyśmy nie niszczyli tych planet. Wykazał się przy tym taką głupotą. Mówiąc to wszystko na głos postąpił bardzo nierozsądnie. Wszyscy w pomieszczeniu go słyszeli. Powiedział tyle złych słów o tym starym chuju. Czy on nie wie że ci konfidenci go wydadzą? Wydał na siebie wyrok. Chociaż...niechętnie to przyznaje, ale jestem dla niego nawet pełna podziwu. Nie spodziewałam się że którykolwiek z Vexosów będzie miał na tyle odwagi żeby powiedzieć coś takiego na głos. Jednak muszę przyznać mu rację. Dobrze mówił. Myślałam że tylko ten pieprzony Spectra jest na tyle powalony żeby igrać z ogniem."-pomyślała wojowniczka Aquosa.
Weszli na piętro gdzie znajdowały się pokoje wszystkich Vexosów.
-W ogóle, widział ktoś Hydrona?-zapytał Lync.
Książę nie pokazał się im na oczy od kilku godzin.
-Obstawiam że siedzi w swoim pokoju. A z resztą co nas to obchodzi.-mrukną Shadow.
Volan wzruszył ramionami.
Volt bez słowa wszedł do swojego pokoju.
Mylene, Shadow i Lync zdążyli tylko zobaczyć jak znika za drzwiami.
-Co mu się stało?-zapytał Lync.
-Może się trochę podłamał? Zobaczył że nas nie przekona i wiecie...-powiedział Shadow.
-Może i masz rację Shadow.-Mylene nie spuszczała wzroku z drzwi pokoju Volta.
W końcu wszyscy troje zniknęli za drzwiami swoich komnat.


~~~~~~~~~~
Elz:*skrada się cicho jak myszka, w kierunku drzwi*
Dan:*staje w drzwiach ze skrzyżowanymi rękami na piersiach i miną:" A dokąd to?"* Ekhm.
Elz: ^^"
Dan: Rozdział pisać, ale już.
Elz: Już go napisałam.
Dan: Rozdział 68.
Elz: Nie kładź takiego nacisku na "Rozdział 68" bo czuję się jakbyś mi przypominał o pracy domowej >=<
Dan: Są wakacje.
Elz: O pracy domowej w roku szkolnym.
Dan: I kto tu niby kładzie nacisk, hm?
Elz: ^^"
Rany...za 17 dni zacznie się rok szkolny O.O
Zostały dwa tygodnie i trzy dni.
Dan: Taaaa, a potem śmierci przybywaj i zakończ te męki.
Shadow: Nie przesadzajcie to tylko liceum.
Dan: I mówi to koleś który powtarza 3 klasę gimnazjum.
Shadow: Oby zjadły cię tam szczury -,-
Dan: Sorry, ale w tym liceum nie ma szczurów.
Shadow: Jeszcze.
Elz: Shadow co ty kombinujesz?
Shadow:*uśmiecha się* Nic.
Elz: Brother zmieniamy szkołę.
Dan: Spytka Ligęzy?
Elz: To ja już wolę szczury.
Dan: Ok-ej.

wtorek, 26 lipca 2016

Rozdział 66: Szarość

Elajza podniosła się do pozycji siedzącej i ziewając przeciągnęła się. Spojrzała w okno. Niebo było szare, zasnute smutnymi chmurami, deszcze bębnił o parapet. Lało.
-Czy mi się wydaje czy już w nocy nie zaczęło przypadkiem lać?-zapytała powoli nie spuszczając wzroku z kropli spływających po szybie.
-Nie wydaje ci się.-odpowiedział Legroid który siedział na szafeczce nocnej.
-Która jest?
-Pięć po siódmej.
-Wcześ...nie.-ziewnęła i z powrotem się położyła. Wpatrywała się w sufit jakby tam miała znaleźć odpowiedzi na pytania które dręczyły chyba wszystkich Wojowników.
-Myślisz że co oni teraz robią?-wolno zadała pytanie.
-Kto?
-No Vexosi. Czy już pozbyli się Dragonoida i Centurionix'a? A może wolą z tym zaczekać bo myślą że przyjdziemy w najmniej odpowiednim momencie i obrócimy ich plany w popiół?
-Drago i Centurion to twardzi zawodnicy. Byle czym się ich nie pozbędziesz. Ty powinnaś o tym najlepiej wiedzieć.
-No właśnie nie wiem. Wie to Enigma.-powiedziała mając oczywiście na myśli walkę Dana i Enigmy. Tą po której Enigma został zdemaskowany. Ona tego nie pamiętała, ale pamiętał ją Enigma. Na pewno ją pamiętał. W końcu jak mógłby zapomnieć swojej pierwszej przegranej bitwy?
-Na pewno pamięta.-wyszeptała.
-Co?
-Nic, nic. Trzeba sprawdzić co u Miry i Ace'a. No i czy Spectra został przy Mirze czy może wrócił do swojego pokoju. Bo jak wczoraj wychodziłam to nadal przy niej był.
-Dziwisz mu się?
-Nie.
Odgarnęła kołdrę i szybkim krokiem podreptała do łazienki.


***

(Elz)
Rytmiczne stukanie o szybę wybudziło mnie ze snu. Otworzyłam oczy. W półmroku panującym w pokoju niedużo mogłam zobaczyć.
Ziewnęłam, zakrywając przy tym usta dłonią.
-Centurionie która godzina?-spytałam, patrząc z na wpół przymkniętych powiek na szafkę obok łóżka.-Centurionie?-zapytałam. Z moich ust wydobyło się kolejne ziewnięcie. Zaczęłam wodzić dłonią po meblu. Szafeczka była pusta. No prawie: byłą tam tylko lampa, ale mojego bakugana już tam nie było. I wtedy uderzyło mnie wspomnienie dwóch bakuganów lecących w formach kulistych prosto w dłonie Mylene i Hydrona. Oczy mi się zaszkliły. No już. Przestań. Nie dołuj się z samego rana. Podeszłam do okna i rozsunęłam zasłony. Deszcz. Więc to stąd to stukanie. Normalnie pewnie bym się cieszyła że jest taka deszczowa pogoda, ale w obecnej sytuacji...
Popatrzyłam na drzwi od łazienki. Trzeba by się doprowadzić do porządku.


***
 
(Dan)
Drago.
Przyjacielu.
Jak to możliwe że przegrałem?
Jak to możliwe że cię straciłem.
Jak?
Pokonałem najpotężniejszych graczy Bakugana na świecie, a nie dałem rady dwójce Vexosów?
Eh...sięgnąłem po telefon. Zegar na wyświetlaczu pokazywał 7:08. Taka wczesna godzina.
Jest tutaj tak pusto bez niego. Czuję się tak jakby zabrano mi go wieki temu. A przecież straciłem go wczoraj. I mam wrażenie że go już nie odzyskam. Znaczy...chce go odzyskać, niczego innego nie pragnę, ale za każdym razem kiedy wyobrażam sobie tą akcję ratunkową pojawia się strach że ona się nie powiedzie i że go już nie uratuje. Powinienem się ogarnąć. Wykąpać, ubrać, doprowadzić do stanu normalnego funkcjonowania i pójść na śniadanie. No dobrze. To od czego by tu...a tak, prysznic.


***

Elajza przeszła korytarz. Zeszła ze schodów. Znów przeszła przez korytarz i stanęła przed drzwiami pokoju. Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Mira i Ace nie zmienili pozycji od wczoraj co oznaczało że żadne z nich się nie obudziło. Keith siedział na krześle tuż przy łóżku siostry. Czyli jednak został w sali na noc. Prawą nogę miał założoną na lewą, ręce splecione na klatce piersiowej głowę miał spuszczoną. Zdjął także maskę którą położył na niskiej szafce obok łóżka. Postanowiła że potem obejrzy graczy Subterry i Darkus'a. Nie chciała budzić Spectry i oczywiście Heliosa, Wildy, Percivala...
Wycofała się najciszej jak potrafiła. Zamknęła drzwi.
-Cześć Elajzo.-głos Gus'a sprawił że Elajza aż podskoczyła.
-Gus. Matko, ale mnie przestraszyłeś. Nie spodziewałam się zobaczyć kogoś tutaj o takiej godzinie.
-Prawdę mówiąc ja też nie. Przyszedłem bo chciałem zobaczyć co u Mistrza, ale jak zobaczyłem że wchodzisz a po chwili wychodzisz z pokoju, wywnioskowałem że Mistrz Spectra jeszcze śpi, mam rację?
-Tak. Zastanawiam się...budzić go na śniadanie?
-Nie. Niech śpi. I tak raczej by nic nie zjadł.
-To niezdrowe.
-Wiem, Mistrz też o tym wie.
-Dziwię się że nie widać po nim takich rzeczy.
-Hm?-Grav spojrzał na dziewczynę zdumiony. Zmierzali razem w stronę jadalni.
-No wiesz...chodzi mi o to że nie widać po Spectrze tego że nie jadł od...yyy odkąd wróciliśmy z Delty?
-Tak właściwie to on nie jadł jeszcze za nim Vexosi zabrali nas do tego przeklętego miasta.-sprostował Vulcan.
-To jeszcze lepiej. Jak wy to w ogóle robicie że nie widać po was takiego wyczerpania? Nawet po Vexosach. Ciągle nam się naprzykrzają, a mimo to nie mają żadnych oznak zmęczenia. W pałacu pewnie też mają ręce pełne roboty. Zenoheld na stówę ich nie oszczędza.
-Jeśli mówisz o oznakach wyczerpania...to chodzi ci o jakieś konkretne?
-Tak. Takie typu cienie pod oczami, wychudzona twarz, cera w złym stanie...wiesz zwykłe wyczerpanie.
-To pewnie zależy od stanu fizycznego. Jeśli chce się być najlepszym to trzeba trenować. I nie chodzi mi tu tylko o walki Bakugan, ale też o trening fizyczny. Trzeba wyrobić sobie formę, zarówno tą fizyczną jak i psychiczną. I tak jak już wcześniej wspomniałem - trzeba trenować. To właśnie dzięki treningom Vexosi dotarli tak daleko, dzięki temu zostali wybrani na członków tej elitarnej grupy. Oczywiście mieli też specjalne treningi już po przyjęciu do Vexos.
Czarownica uderzyła się w czoło z otwartej dłoni.
-Ja nie mogę. Taka banalna odpowiedź. Nie mogę uwierzyć że zastanawiałam się nad czymś tak oczywistym.
Gus zaśmiał się cicho.
-Cześć.-Runo dołączyła do nich.
-Idziesz na śniadanie?-zapytała Elajza.
-Tak.
-Nie sądzę żeby pojawiło się na nim dużo osób.-powiedział Gus.
Doszli do jadalni. Gus otworzył je i przepuścił dziewczyny przodem po czym sam wszedł do pomieszczenia.
Przy stole siedzieli tylko Julie, Baron, Marucho i...no i właściwie tyle.
-Yyyy a gdzie reszta?-spytała Elajza spoglądając na przyjaciół.
-Nie wiemy.-powiedziała Julie.-Shun poszedł potrenować, Alice siedzi w kuchni i od piętnastu minut rozmawia z kimś przez telefon, a Dan i Elz...
-Szkoda mi ich.-powiedziała Elajza i razem z Gus'em i Runo usiadła przy stole.-Kiedy byliśmy w Delcie myślałam że odżyły w nich siły, że wzięli się w garść, ale chyba moja przemowa nie miała w sobie tyle mocy. Nie umiem tak przemawiać.-dziewczyna kręciła łyżką w misce płatków śniadaniowych.
-To nie twoja wina Elajzo że tej dwójce nie chce się spiąć czterech liter i zrobić coś ze sobą.- głos Runo brzmiał tak jakby dziewczyna miała focha, był jednocześnie niewzruszony. Wszyscy jednak dobrze wiedzieli że dziewczyna martwi się o Dana i Elz, w szczególności o Kuso, ale nie potrafi się do tego przyznać.-Dan...-Misaki wpatrywała się smutno w filiżankę herbaty.
-Wszyscy się o nich martwimy.-powiedziała Julie.
Zapadło milczenie.
Cisza jest naprawdę niesamowita. Ona potrafi rozwiązać wiele problemów w łatwy sposób, postępuje inaczej niż jej brat krzyk.
Szkoda tylko że nie potrafi rozwiązać akuratnie problemu Wojowników...


~~~~~~~~~~~~~~~
Ja chyba nigdy wcześniej nie opublikowałam dwóch rozdziałów w ciągu jednego dnia...a może opublikowałam tylko tego nie pamiętam? o.O
Dan: Trzeba by cię z tej sklerozy wyleczyć.
Taaaaa :O
Szczerze powiedziawszy to ta piosenka nie pasuje do rozdziału, ale że ją uwielbiam to wstawiłam xD 💝
Z resztą od początku planowałam do rozdziału 65 lub 66 wstawić jakąś piosenkę, ale nie każdej mi się miło słuchało pisząc ten rozdział.
Wstawiam dwa rozdziały bo ostatnio wstawiam wyjątkowo krótkie rozdziały więc pomyślałam że dziś wstawię dwa rozdziały.
Shadow:*zawodzi, to znaczy śpiewa^^"* "Związane oczy mam, nie widzę naszych błędów. Nie wiem jak mam iść pośród życia zakrętów. Myślałam, że mam wszystko, kiedy mam Ciebie. Czy nasza miłość przetrwa? Nikt tego nie wie." Ty wiesz fajna piosenka :D
Anubias: Shadow znowu będzie nas dręczył w nocy? -_-
Dan: Raczej tak.
Shadow: Będę śpiewał tę piosenkę całą noc! :D
Lync: I nie dasz nam spać?
Shadow: Nie.
Anubias: Kur***. A mówiłem żeby się go pozbyć jak była okazja. Ale nie! Bo te nocne śpiewy to tylko stan przejściowy! To teraz macie. Jak to dobrze że mam zatyczki od Jenny. Zawsze jeszcze pozostają słuchawki i telefon.
Shadow: NAWET NIE POCZUJĘ, GDY NAD PRZEPAŚCIĄ STANĘ! ZROBIĘ KROK I ZNIKNĘ TAM, ŻEGNAJ KOCHANIE!
Dan, Lync, Anubias: Zamknij się już!!!
Dan: Od teraz nie słuchamy przy Shadow'le żadnych piosenek, ok?
Lync: Ok.
Elz: No to pozdrawiamy^^

 

Rozdział 65: Szkarłat i ten jeden pamiętny dzień.


Elajza podeszła do Miry z tacą na której znajdowała się miska z wodą, a obok niej czysty, biały ręcznik, bandaż i gaza. Kiedy Dan, Spectra i Gus przenieśli Ace'a i Mirę do wcześniej przygotowanej sali Karo od razu rozpoczęła opatrywanie rannych i sprawdzanie czy nie mają jeszcze jakichś obrażeń. Na całe szczęście skończyło się tylko na zadrapaniach co nieco polepszyło humor czarownicy i sprawiło że mogłą odetchnąć z ulgą.
-Ja to zrobię.-rzekł Spectra, kiedy Elajza zbliżyła wilgotną gazę do dłoni Miry.
Elajza była zaskoczona, ale mimo to skinęła głową i pozostawiła Spectrze opatrywanie Miry.
"Odezwał się pierwszy raz odkąd przenieśli Mirę i Ace'a do tej sali."-pomyślała.
Wzięła drugą tacę z miską wody, ręcznikiem, bandażem i gazą i podeszła do Ace. Zaczęła przemywać jego rany, co jakiś czas zerkając w kierunku Spectry. Obserwowała z jaką delikatnością chłopak przemywał prawą dłoń Miry, brudząc tym samym koniuszki śnieżnobiałej rękawiczki szkarłatną cieczą.
Zerknęła na ramię Ace'a. Krew która z niego ciekła nieco ubrudziła jej nadgarstek.
Kiedy skończyła przemywać zranione miejsce wzięła się za nakładanie opatrunku.
-Legroidzie i co z Percival'em?-zapytała swojego bakugana któy wskoczył jej na ramię.
-Wszystko dobrze.-odpowiedział oschle.
Dziewczyna pomyślała że wywrócenie w tym momencie oczami byłoby jak najbardziej najlepszą reakcją na ton jakim Legroid udzielił jej odpowiedzi. Rzuciła szybkie spojrzenie na towarzysza Ace'a który teraz leżał zwinięty w kulkę na szafeczce obok jego łóżka.
-Helios, a co z Wildą?-zapytał Spectra.
-W porządku.-odpowiedział krótko bakugan.
Wilda tak samo jak Percival nie był chętny do rozmowy i tak jak strażniczy bakugan szarookiego, leżał na szafce przy łóżku Miry zwinięty i smutny.


***
 

-Ja nie mogę!-krzykną Shadow.-Czemu czterooki tak się wlecze!?
-Czemu nas się o to pytasz?-zapytał spokojnie Lync z uśmieszkiem wzruszając ramionami.-Zapytaj się jego.
-Kto wie może to zadanie go najzwyczajniej w świecie przerasta.-zastanawiała się na głos Mylene.
-Jak dla mnie to mógłby się pośpieszyć.-naburmuszony Shadow usiadł po turecku na jednym z komputerów.
Siedzieli w centrum dowodzenia, z czego nie byli zadowoleni pracujący tam strażnicy, ale nie można im się dziwić. Wrzaski i głupawka Prove'a naprawdę potrafił wykończyć człowieka psychicznie.
-Aż tak ci śpieszno do końca świata?-zapytała Mylene.
-NO BA!-Shadow zaczął obrzydliwie rechotać przyprawiając tym samym strażników o osłabienie i konieczność zaopatrzenia się w dodatkowe opakowanie leków na ból głowy.-Wiesz jak zajebiście będzie wyglądać widok Ziemi i Vestali wybuchających na drobne kawałeczki?
-Nie zapominaj o Nowej Vestroi.-rzucił Lync z zamkniętymi oczami zakładając ręce za głowę.
-Tylko czy to właściwe?-pytanie które zadał Luster sprawiło że Mylene, Shadow i Lync przenieśli na niego wzrok.
-Co masz na myśli Volt?-zapytała błękitnooka.
-Pomyślcie. Co my będziemy mieli z tego że niczemu winne planety zostaną zniszczone?
-No nie wiem...-Shadow udał że się zastanawia.- Może władzę?-wypalił unosząc brwi do góry.
-Władzę nad czym?-dopytał Volt.
-O co ci chodzi?!-Prove poderwał się z komputera na równe nogi.
-Jeśli Ziemia, Vestalia i Nowa Vestroia zostaną zniszczone...to nie będzie czym władać.
-Będzie. Są przecież jeszcze inne wymiary.-ziewną Lync. Była już dwudziesta trzecia i chłopiec robił się senny.-A poza tym musimy zniszczyć te trzy...-ponownie ziewną.-przeklęte planety za to co nam zrobiły.
-Chciałeś powiedzieć: za to co zrobiły naszemu królowi. Nam mieszkańcy tych planet nic nie zrobili.
-Czyżbyś zapomniał o upokorzeniu którego doznaliśmy w Nowej Vestroi kiedy Wojownicy uwolnili bakugany, a nas pokonali?-spytała Mylene splatając ręce na klatce piersiowej i rzucając znaczące spojrzenie Voltowi.
-Nie zapomniałem, ale czy wiesz przez kogo zostaliśmy tak upokorzeni?
-No oczywiście że tak. Przez Wojowników.-odparła Farrow. 
-Nie. Nie przez nich.
-Co ty pieprzysz?! Przecież to oni nas tak urządzili!-zawołał Shadow.
-Powtórzę: to nie przez nich.
-No to przez kogo? Oświeć nas mądralo.-Lync uchylił lekko powieki żeby spojrzeć na gracza Haosa znudzonym wzrokiem.
-Przez Zenohelda.-słowa te chłopak wypowiedział z kamienną twarzą.
Kilku naukowców i strażników zwróciło ku Vexosom zaciekawione twarze. Lync poderwał się z ziemi i w osłupieniu wpatrywał się w Luster'a. Na twarzy Shadow'a zdziwienie zastygło na kilka chwil. Chłopak wyglądał jakby musiał sobie przyswoić to co chwilę wcześniej powiedział jego "kolega" z drużyny.
-Jak tak możesz zwalać winę na naszego króla?!-zawołała Mylene i obejrzała się przez ramię na pracowników centrum dowodzenia.-Na co się gapicie idioci?!
Zimne niczym lód spojrzenie dziewczyny sprawiło że naukowcy szybko wrócili do przerwanych zajęć.
-Zastanówcie się. Gdyby nasz król nie odkrył Nowej Vestroi i nie kazał nam jej najechać to nic by się nie stało. A wcześniej czy później i tak by nas wybrał na członków Vexos. W końcu Vestali byliby potrzebni najlepsi gracze. Gdyby nie zachciało mu się podbijać Vestroi nic by się nie wydarzyło.
-Nawet jeśli dobrze mówisz to i tak nic nie zmieni. Przysięgliśmy wierność królowi.-rzuciła spokojnie wojowniczka Aquosa.
-I Vestali.-dodał Volt.
-Hm?
-Przyrzekaliśmy wierność nie tylko królowi, ale też i Vestali...ale teraz kiedy chcemy ją zniszczyć ta przysięga już nie istnieje. Została przerwana. Tak samo jak nasza przysięga wobec króla. Poza tym on też tak jak my ślubował wierność planecie kiedy był koronowany na króla.
-Tylko że to było trzydzieści lat temu. Wtedy Zenoheld został królem Vestali. Kiedy miał dwadzieścia lat.-powiedział Lync. Patrząc na Vexosów.
-Fakt, może i minęło od tego wydarzenia te trzydzieści lat, ale jego przysięga nie zmieniła się. Nadal go obowiązuje, aż do śmierci. To znaczy...obowiązywała bo już jest nieaktualna skoro Zenoheld chce zniszczyć...nasz dom.-czerwonowłosy nałożył nacisk na słowo "dom" bo chciał w ten sposób uświadomić resztę że mimo wszystko Vestalia jest planetą na której się urodzili, na której żyli...i którą opuścili i którą chcą teraz zniszczyć. A to wszystko przez jakąś głupią przysięgę wierności wobec starego dziada, która powiedzmy sobie szczerzę...przestała się już liczyć. To co ślubowali przed Zenoheldem kiedy mianował ich na członków Vexos...przestało istnieć.
Cała czwórka mimowolnie wróciła wspomnieniami do tego pamiętnego dnia. Nawet Mylene i Shadow, choć z niechęcią.
"Przyklękli na jedno kolano. Spectra na środku, a za nim po jego prawej stronie Mylene, za nią o jeden stopień niżej klęczał Lync. Po lewej stronie Phantoma na równi z Mylene znajdował się Volt, za nim Shadow na równi z Volanem. Każde z nich miało spuszczoną głowę, jak to przy pokłonach.
-Jako członkowie Vexos zobowiązujecie się wiernie służyć mi, ale przede wszystkim Vestali. Czy przysięgacie chronić Vestalię przed wszelkimi zagrożeniami?
-Przysięgamy.-odpowiedzieli jednocześnie.
-A czy przysięgacie oddanie mi i naszej ojczyźnie?
-Przysięgamy.-odpowiedzieli.
Król uśmiechną się.
Wstał z tronu.
-Tak więc powstańcie Vexosi -najdzielniejsi i najsilniejsi vestalscy wojownicy- i powitajcie swojego lidera.-to powiedziawszy król wskazał dłonią na Spectre."

Tak. Tego dnia żadne z nich nigdy nie zapomni. To właśnie wtedy Volt wydostał się ze slumsów w których mieszkał. Wtedy Lync opuścił dom dziadków. Tamtego dnia Shadow opuścił poprawczak. Dzięki temu Mylene mogła przestać wałęsać się po domach rodzin zastępczych których w swoim życiu odwiedziła już dość sporo i dzięki temu mogła zacząć nienawidzić Spectre. W dzień ich wstąpienie w jeszcze niezapełnione szeregi Vexos, Mylene poczuła nienawiść do blondyna która wzbierała w niej z każdym dniem i wciąż wzbiera. Nie rozumiała wtedy dlaczego to jego ich król wybrał na lidera i w sumie nadal nie rozumie. Może to po prostu przez to że Spectra wzbudzał większy respekt niż inni Vexosi i był bardziej niebezpieczny od nich? Cóż...teraz jest już za późno by dostać odpowiedź na to pytanie.
Żaden z Vexosów już nigdy się nie dowie dlaczego to właśnie Spectra Phantom został ich liderem.
-No już nieważne. Skupmy się teraz na robocie i zostawmy tę sprawę w spokoju. Nikt w dzisiejszych czasach nie dotrzymuje danego słowa, więc nie wiem po co robić tyle szumu.-głos albinosa wyrażał szczere znudzenie.
-Tak też myślałem. Nie dałeś się przekonać.-Volt założył ręce na klatę.
-Dobra starczy tego smęcenia.-ciszę przerwał Volan odwracając wzrok od reszty. Luster sprawił że wszyscy utonęli się we własnych myślach. Rozmyślali o swoim dawnym życiu i tym nowym.-Idziecie ze mą podręczyć Clay'a?-rzucił przez ramię kiedy był już przy drzwiach.
-W sumie to nie mam nic ciekawszego do roboty więc z chęcią wyniszczę mu resztki psychiki.-Shadow wzruszył ramionami i ruszył w stronę Lync'a. Mylene i Volt ruszyli za nim w milczeniu.


~~~~~~~~~~~~
Ohayo :)
Lync: Wiesz tego wspomnienia nie musiałaś tutaj dawać. -,- Przypominanie nam o tym dniu nie było konieczne i uwierz że nie zaczerpnęliśmy z tego radości ==
Mylene: Musze się z nim zgodzić.
Shadow: To idziemy do Clay'a?
Ace: Powiedz mi kiedy ja się obudzę? ==
Elz: Jak będę chciała, a teraz leż i sprawiaj pozory nieprzytomnego.
Ace: SPRAWIAJ POZORY?! Ja na serio jestem nieprzytomny...w opowiadaniu.
Elz: No i nadal masz być. Przynajmniej do czasu kiedy Elajza nie uwarzy lekarstwa.
Ace: Eh...-,-
Elz: ^^

 

poniedziałek, 18 lipca 2016

Rozdział 64: Domek z kart.


Profesor Clay stał za szybą małego pomieszczenia z którego nadzorował całą pracę. Miał przed oczyma najpiękniejszy widok na świecie: dwa na wskroś wyczerpane bakugany. Potężne laboratorium z swego rodzaju kloszem po środku. Pod kloszem tym znajdowali się Drago i Centurion, a potężne wiązki prądu raziły ich co chwila. W ten sposób właśnie profesor Clay chciał wydobyć z nich Rdzenie.
-Tak chcesz od nich wydobyć te Rdzenie?!-zapytał oburzony Shadow Prove.-Równie dobrze mógłbyś ich POPROSIĆ żeby ci je oddali!
-Nikt ci nie mówił że stare metody sprawdzają się najlepiej?-zapytał go profesor nie odrywając wzroku od bakuganów. Shadow już go jednak nie słuchał. Przeniósł swoje spojrzenie na nowe ofiary które będzie mógł zadręczać swoją paplaniną.
-I mówi to koleś który uważa że najlepiej iść z postępem.-wymamrotała Mylene.
-Hm, tak z innej beczki to co z Deltą?-zapytał Lync.
Profesor Clay w odpowiedzi wcisną jakiś przycisk na pilocie który trzymał w kieszeni. Z sufitu wysuną się ekran na którym wyświetliła się Nowa Vestroia. Vexosi skierowali swój wzrok na urządzenie. Na pustynnym obszarze domu bakuganów znajdowała się duża dziura. Poza nią nigdzie nie było widać żadnych zniszczeń.
-Myślałem że ten wybuch narobi więcej zniszczeń.-mrukną cicho Lync.
-A tak w ogóle to co wam to tak długo zeszło?-zwrócił się do Mylene i Hydron'a.- Gdybym to ja staną do walki przeciwko Wojownikom to załatwiłbym ich w niecałe dwie minuty!
-Wiesz gdybyś rzeczywiście był taki świetny jak mówisz to mój ojciec wybrałby ciebie do tej misji.-zgasił albinosa Hydron.
-Uspokójcie się. Nie jesteście tu chyba po to żeby się kłócić?-zapytał dwóch Vexosów Volt.
-Zachowujecie się jak małe dzieci. Spoważnielibyście chociaż na chwilę.-na usta Lync'a wpełz złośliwy uśmiech.
-Coś ty powiedział?!-Hydron zamachną się żeby uderzyć Volan'a, jednak jego pięść zatrzymała się tuż przed nosem różowowłosego. Zaskoczony książę powędrował wzrokiem na swój nadgarstek który trzymany był przez Luster'a.
Mężczyzna westchną ciężko. Nie dość że musi jak najszybciej załatwić sprawę z Rdzeniem Nieskończoności i Rdzeniem Ciszy to jeszcze musi wysłuchiwać kłócących mu się za plecami Vexosów. Trzeba by ich jakoś uciszyć. Clay ma mocne nerwy, ale każdy gdzieś ma swoje granice.
-Zdajecie sobie sprawę z tego że jeśli nie ukończę pracy na czas to wy za to odpowiecie?-spytał ze spokojem.
Vexosi przestali się kłócić i spojrzeli na naukowca.
-Król was ukaże jeśli się dowie że przeszkadzaliście mi w pracy.-powiedział. Miał nadzieję że dotrze to do nich i że będą już cicho. Zenoheld chciał jak najszybciej otrzymać informację o pomyślnym zakończeniu przygotowywania Alternatywnej Broni.
-Wkręca nas.-szepną Shadow ze złością wpatrując się w naukowca.
-Jasne, oczywiście. My odwaliliśmy najtrudniejszą robotę, ale to on zbierze wszystkie laury.-rzuciła cicho Mylene przez zaciśnięte zęby. Ona również nie obdarzyła profesora przyjaznym spojrzeniem. Wkurzyło ją to jak ich traktował. To że oni nie zajmowali się konstruowaniem broni dla Zenohelda nie oznaczało że profesorek może sobie nimi podłogę zamiatać.
-Mogę wiedzieć kiedy zajmie się pan naszymi bakuganami?-warknęła mając na myśli Macubass'a i Dryoid'a.- Po ostatniej bitwie przydałby im się przegląd, nie uważa pan?
Ciężkie teatralne westchnięcie profesora dało dziewczynie jasno do zrozumienia że może się pożegnać z odpowiedzią na swoje pytanie.
W końcu mężczyzna był teraz bardzo zajęty. Wgapianiem się w dwa cierpiące bakugany. No bo przecież od tego czy on będzie na nie patrzył zależy powodzenie tego zadania. A przecież to zadanie było takie trudne. Bo zabranie Rdzeni dwóm ledwo żywym bakuganom to przecież zadanie cholernie skomplikowane, a poziom jego trudności wykracza poza normę!
-Kurwa.-syknęła Mylene.- Nie będę dłużej stała tu jak jakaś idiotka. Jeśli nie chce pan dokonać przeglądu naszych bakuganów to pana problem, ale ostrzegam: w razie przegranej z Wojownikami to pan będzie świecił oczami przed królem. 
Clay tylko poprawił okulary na nosie i nie odrywał wzroku od tego co działo się przed nim na dole.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, Farrow prychnęła i wyszła z laboratorium.
Kilka minut po niej pozostali Vexosi również opuścili pomieszczenie.
Każdy z nich skierował się do swojej komnaty.
Książę Hydron zamkną za sobą drzwi i padł na łóżko.
Na reszcie.
Teraz w zaciszu swej komnaty mógł spokojnie pomyśleć.
Mógł sobie pozwolić na okazywanie swoich prawdziwych uczuć. Po raz pierwszy odkąd wrócili z miasta Delta nie musiał maskować tego co czuł. Szczerze to robiło się to męczące, ale co może zrobić? Jeśli chodziłby ze zmartwioną miną w towarzystwie pozostałych, wydałoby się to podejrzane. Reszta Vexosów zaczęłaby się zastanawiać i zadawać pytania albo co gorsza- zaczęłaby węszyć. Hmmm...jakby się nad tym dłużej zastanowić to może jednak by go olali.
No bo tak na serio. Widok Vexosów przejmujących się kimkolwiek innym niż oni sami...Takie zachowanie zdecydowanie do nich nie pasowało.
Sięgną do kieszeni i wyciągną z niej medalion.
Przyglądał mu się przez chwilę.
"Jeśli mam go jej dać to muszę ją najpierw przeprosić."-pomyślał.
Tylko że...to może być trudne...nawet bardzo.
Ona może mu nie wybaczyć. Jest to bardzo prawdopodobne.
A może wybaczy?
Fiołkowooki wstał z łóżka. Musi się przekonać. Tylko czy to nie za szybko? Może jeszcze nie ochłonęła? Nie zdążyła uspokoić myśli.
To za szybko. Na razie nie pójdzie. Nie teraz kiedy...tak się wszystko posypało. Jak domek z kart.


~~~~~~~~~~~
Ile to już? ^^"
Dan: Dziesięć dni.
Tak. Chciałam wrzucić rozdział w piątek wiecie żeby było tak równo tydzień po 63, ale stresowałam się bo przecież w piątek 15 miały się ukazać w szkołach średnich listy przyjętych.
Dan: Tak. Jesteśmy usatysfakcjonowani.
To prawda. Dostaliśmy się do wymarzonego liceum.^^
Dan: 6 LO górą!
Shadow: Przecież jeszcze nawet do niego nie chodzicie ==
Dan: Jesteś zazdrosny bo my jesteśmy już w liceum(ciul że jeszcze nieoficjalnie), a ty nadal musisz się kisić w gimnazjum mimo że masz już 17 lat.
Shadow: A to moja wina że nie przeszedłem?
Dan i Elz: Tak. `<`
Hmmm...nie chce mi się pisać tego podsumowania. ;-;
Dan: Leń.
:d
Dan: To kończmy już to.
Ok. To...pozdrawiamy^^


piątek, 8 lipca 2016

Rozdział 63: Ranni

 

Całe miasto zaczęło się trząść.
Spectra i Gus wbiegli na arenę.
Kolejno bakugany Wojowników zaczęły wracać do form kulistych.
-To trzęsienie ziemi?-zapytał Dan lądując na ziemi.
-Mogę się mylić, ale poprzednie Kontrolery nie robiły nam niespodzianek w postaci trzęsienia ziemi co nie?-mówiąc to Marucho poprawił okulary na nosie.
-Spectra o co chodzi?!-zawołał Dan do blondyna.
-Najwyraźniej Vexosi wzbogacili system zabezpieczeń miasta Delta o dodatek w postaci opcji samo zniszczenia.-rzekł Phantom spokojnie.
-To czemu nas nie ostrzegliście?!-krzykną w jego stronę Ace który nadal stał z Mirą na tej dziwnej kolumnie na środku pola gry.
Spectra tylko westchną. Najwyraźniej uznał że nie warto odpowiadać na tak idiotyczne pytanie.
-Jak mieliśmy to niby zrobić skoro już nie należymy do Vexos?-odpowiedział Grit'owi Gus.
-Ej, nie chcę przerywać tej fascynującej kłótni, ale...-Elajza zrobiła uskoczyła w bok żeby nie dostać ciężkim kawałkiem marmuru który zlatywał z wyższych pięter schodów.-Schody lecą nam na głowy!
Ziemia coraz bardziej się trzęsła. Fragmenty marmuru i szkła spadały w dół prosto na nas.
-Mira, Ace chodźcie tutaj!-zawołała Runo.
-Dobra!-odkrzykną jej Ace.
I już mieli wskoczyć na trybuny kiedy spory kawał szklanego sufitu spadł pomiędzy nich.
-Nic ci nie jest Mira?-zapytał Ace dziewczynę.
Ta ciężko oddychając pokiwała głową przeczący.
-Chodźmy.-odpowiedziała mu. Zrobiła tylko jeden krok kiedy część kolumny na której stali osunęła się. Mira zleciała w dół i...zatrzymała się. Ace uchronił ją przed bolesnym i śmiertelnym zderzeniem z podłożem. Trzymał ją mocno za rękę. Zaczął ją powoli wciągać. I wtedy i od nim grunt się osuną. Oboje zlecieli, a na nich spora część marmurowych odłamków.
-MIRA! ACE!-zawołały dziewczyny.
Dwójka vestalian spadała coraz szybciej. Oboje próbowali złapać się kolumny, ale poskutkowało to tylko otarciami. Zobaczyłam jak odłamek skały metamorficznej zadrasną ramię Ace'a, a kolejny wbił się Mirze w dłoń.
-Mira!-zawołał Wilda.
-Ace trzymaj się.-Percival próbował złapać swojego wojownika za koszule. Jednak będąc w formie kulistej niewiele mógł zdziałać.
Wszyscy patrzyliśmy na nich z przestrachem o oczach. Byli coraz bliżej ziemi.
-Bakugan bitwa! Bakugan start! Pyrus Helios MK2!
Bakugan Spectry złapał Mirę i Ace.
Zbiegliśmy do nich z trybun. Ziemia nadal się trzęsła, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Troska o przyjaciół sprawiła że byliśmy w stanie zachować równowagę. Szczęście w nieszczęściu co nie?
-Boże Mira, Ace!-zawołał Julie.
Spectra bez słowa wziął delikatnie siostrę na ręce. Była nieprzytomna podobnie jak Ace.
Baron i Dan zajęli się Ace'em.
-Spadajmy stąd.-powiedziała Elajza trzymając w dłoni Kartę Teleportacji.
Kiedy ona zdążyła po nią pobiec?
Jedna sekunda i już staliśmy w korytarzu w domu Marucho.
-Trzeba ich szybko zanieść do jakiegoś pokoju.-powiedział Marucho.
-Pójdę po Kato.-rzuciła szybko Elajza i pobiegła gdzieś.
Juli zajrzała do jednego z pokoi. Podeszłam do niej. Pokój był pusty i nie należał do żadnego z Wojowników. Jednak było tam tylko jedno osobowe łóżko, a nam potrzebne jest albo dwuosobowe łóżko, albo dwa osobne łóżka.
-Tutaj!-zawołała Runo.
Weszliśmy do pokoju w którym się znajdowała. Stało tam dwuosobowe łóżko.


***



Phantom podszedł powoli do łóżka i ostrożnie położył na nim siostrę.
Dan i Baron to samo zrobili z Ace'em.
Blondyn stał i patrzył bez słowa na Mirę. Miała kilka zadrapań. Najbardziej poraniona była prawa dłoń.
-To my już pójdziemy. Sprawdzimy gdzie jest Elajza.-Kuso poczuł się dość niezręcznie. Nie wiedział czy ma się odezwać czy może wypadałoby raczej zachować milczenie.
-Mistrzu...-rzekł cicho Gus.
-Chcę być teraz sam Gus.-odpowiedział Spectra nie spuszczając wzroku z Miry.


***
 

-Nie jest dobrze. Straciliśmy Drago i Centuriona, Mira i Ace są ranni, a z Keith'em jest coraz gorzej.-szepnęła Runo.
-Spectra zamkną się we własnym świecie to fakt, ale nie możemy mówić że jest z nim coraz gorzej. Przecież Mira żyje i to jest najważniejsze. Jestem pewna że kiedy się obudzi to wszystko sobie wyjaśnią.
-Skąd możesz wiedzieć że tak się stanie?-zapytał Shun.
-No bo zawsze tak jest. Wiem to z własnego doświadczenia. Myślicie że ja i Daisy żyłyśmy ze sobą w nieustannej zgodzie?
-No tak zapomniałem o twojej starszej siostrze.-powiedział Shun.
-Musimy być dobrej myśli.-głos Barona był cichy.
-Właśnie. Teraz musimy się trzymać razem. Musimy się wspierać jeszcze bardziej niż wcześniej.-przytaknęła słowom Barona Alice.
Cała piątka obejrzała się za siebie.
Dan wlókł się kilkanaście kroków za nimi. Szedł powoli. W ogóle mu się nie śpieszyło. Trzymał ręce w kieszeniach spodni i wpatrywał się w swoje buty. Na jego twarzy widać było przygnębienie, chociaż wyglądał tak jakby chciał udawać obojętnego.
Elz nigdzie nie było, najpewniej ulotniła się do swojego pokoju.
Stanęli przed otwartymi drzwiami. W środku Elajza i Kato przygotowywali dwa łóżka.
Czarownica wygładziła białe prześcieradło.
-Dajcie nam jeszcze chwilę.
-Pomóc wam?-spytał Shun.
-Nie trzeba paniczu. Już prawie skończyliśmy z panienką Elajzą przygotowywać pokój.-poinformował chłopaka Kato.
-Poczekamy. Za chwilę w końcu trzeba będzie tutaj przenieść Mirę i Ace'a.-powiedział ninja.
-Z tego co widziałam, są tylko trochę poobijani i nieprzytomni, ale nie badałam ich jeszcze więc nie jestem w stanie stwierdzić w jakim dokładnie są stanie. I szczerze powiedziawszy nie jestem pewna czy to aby na pewno ja powinnam ich zbadać.
-Czemu?-zapytała Julie.
-Słabo znam się na medycynie.
-Ale wiesz co trzeba robić w takich sytuacjach?-Julie zadała kolejne pytanie.
-Wiem
-Elajzo poradzisz sobie.-Runo położyła dłoń na ramieniu czarownicy.-A w razie jakby się coś działo to Marucho może skombinować tutaj bardzo dobrą opiekę medyczną.


~~~~~~~~~~~~
Cześć! :)
Jak tam wam wakacje mijają? Nam dobrze, chociaż dzisiaj nie wiem czemu popadłam w taki jakiś nostalgiczny nastrój. Ale dobra^^. Wzbogaciłam nieco design bloga :). Mam nadzieję że wszystko jest u was widoczne, bo zawsze się w takich chwilach cykam że jednak coś u kogoś się nie wyświetli.
Zmieniłam mało, jedynie wyjustowałam niektóre rzeczy typu data, komentarz  dodałam cienie w gadżetach, zaokrągliłam rogi u postów, obrazków. I dodałam tło posta :)



Ja osobiście jak do tej pory to leniuchuje i coś czuję że tak mi miną całe wakacje. :)
Shadow: Czyli tak jak zawsze. ^^
Dan: Nie. Robisz coś. Oglądasz Lego Ninjago :)
Elz: Fakt. Ostatni raz oglądałam to jakieś trzy może dwa lata temu, a może wcześniej nie wiem nie pamiętam, i jak przeczytałam 36 rozdział u Vanessy to jakoś tam mnie natchnęło na oglądanie.^^  Lloyd 💖 . I w sumie jak mam być szczera to ciekawi mnie jedna rzecz, a mianowicie ile oni mają lat? o.O No bo tak oglądam, oglądam i jakoś tak mi ciągle to po głowie chodzi. o.O
Kai nie wiem czemu ty się tak Lorda Garmadona czepiasz. Wzór ojca jak dla mnie. A przynajmniej pod niektórymi względami. Zobaczymy jak ty się będziesz zachowywał jak będziesz miał swoje dzieci, he, he^^. Ale tak na poważnie Kai. Odpuść ojcu Lloyd'a. Jeździsz po nim jak po świeżym asfalcie, no naprawdę.
Shadow: Teraz to ty jeździsz po Kai'u. ;-;
Elz: Oł...yyyy...ktoś podrzuci jakiś temat bo zrobiło się niezręcznie ^^"
Dan: Nie.
Shadow: <.<
Lync: Mnie w to nie mieszaj.
Anubias:*ignoruje*
Elz: Dzięki. -,-
Dan: No dobra. Kończ to.
Shadow: A gdzie ci się tak śpieszy? >.>
Dan: Nigdzie.
Elz: To my pozdrawiamy^^. Wow jeszcze tylko 7 rozdziałów i będzie 70! :)
Dan: Tak, a potem będziesz chciała dobić do 80 >.>
Elz: No ba. ^^
Shadow: Ty wiesz co ci powiem? Ambitny tytuł ma ten rozdział. Taki oryginalny i pomysłowy.
Elz: No wiem. ^^*udaje że nie wyczuła ukrytego sarkazmu*


 

sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 62: Ucieczka przed goryczą porażki i miastem Delta.

 

-Najpierw zastanówmy się nad zachowaniem Vexosów, a potem spróbujmy to połączyć z bitwą.-zaproponował Dan. Nerwowo zaciskał pięści kiedy tylko wspominał o Vexosach. Ja starałam się z całych sił wstrzymywać łzy. Nawet starałam się nie myśleć o płaczu.-Czy w ich zachowaniu było coś nienaturalnego?-zapytał.
Wszyscy siedzieliśmy w takim kółeczku, chociaż ja bym tego kółeczkiem nie nazwała.
-Poza tym że na początku przegrana ich nie wzruszała to chyba wszystko było w porządku.-zastanawiała się Alice.
-Właśnie. Oni się uśmiechali kiedy ich pokonaliście.-zauważyła Julie.-I właśnie te uśmieszki zdradzały że coś jest na rzeczy.
-Te uśmieszki to nie schodziły im z ust przez całą bitwę.-rzuciła Runo. Ona też z trudem powstrzymywała złość.
-Czyli to potwierdza teorię iż Vexosi mieli jakiś plan.-Elajza przeczesała swoje czarno-białe włosy.
-Mam wrażenie że oni nie traktowali tej bitwy na poważnie.-oznajmiła Alice.
-Co przez to rozumiesz?-zagadnęła Julie.
-Ciągle się uśmiechali i używali dość słabych ataków. To tak jakby im wcale nie zależało na zwycięstwie, albo jakby wiedzieli że wygrają.-wyjaśniła rudowłosa.
-WŁAŚNIE!-zawołał Dan i gwałtownie wstał.
-Mistrzu Danie co się stało?-zapytał Baron.
-Najsłabsze ataki!-Kuso z powrotem usiadł.
-Co "najsłabsze ataki"?-spytała Runo.
-Na samym początku bitwy używali najsłabszych ataków, podczas gdy my rozkręcaliśmy się aktywując co silniejsze super moce. To był ich plan! Chcieli żebyśmy zużyli jak najwięcej mocy. Tylko że...to nadal nie wyjaśnia dlaczego nasze bakugany ledwo stały na nogach po każdym nawet najsłabszym ataku...
-Może to ma jakiś związek z tymi światłami?-zastanawiałam się obserwując jak Ingram, Wilda, Elfin i Percival zderzają się ze sobą.
-Jakimi światłami?-Dan był autentycznie zdziwiony.
-No tymi które pojawiały się na arenie podczas bitwy. Jak aktywowaliśmy super moce.-wyjaśniłam, ale zdziwienie nie zeszło z twarzy Dana nawet na chwilę.-Za każdym razem kiedy używaliśmy jakiejś super mocy przez arenę przelatywała taka błyszcząca smuga, a chwilę potem nasze bakugany ledwo poruszały się z wyczerpania. Te rzeczy są ze sobą powiązane.
-To pewnie to o czym mówił Shun.-ożywiła się Alice.
-"To"?-zapytałam.
-Shun podczas bitwy powiedział że arena wysysa moc z waszych bakuganów i oddaje ją bakuganom Vexosów.
-To by wyjaśniało te światła i nagłe zmęczenie naszych bakuganów.-zastanowił się Dan.

 
***
Spectra od kilkunastu minut przekopywał system zabezpieczeń miasta Delta szukając tej jednej furtki która akuratnie była mu potrzeba. A chodzi właśnie o zabezpieczenie wyjść z miasta. Musi je złamać. Wtedy będą mogli się wydostać. Jak na razie jednak nie znalazł tego czego chciał. Albo to zabezpieczenie zostało dobrze ukryte, albo najzwyczajniej w świecie informacje o nim zostały usunięte z komputera Delty tak by uniemożliwić im ewentualne jej znalezienie. Wyjątkowo wkurzająca była także bariera która blokowała działanie teleportu w gantletach. Ekstra.
-Kto by pomyślał że Vexosi nie są aż tacy głupi. Ukryli kod do zabezpieczeń wejść do miasta Delta.-rzekł Gus patrząc na duży ekran komputera który wyświetlał długie wiązki vestaliańskich znaków.
-Nie ważne gdzie ukryli ten kod. Ja i tak go znajdę.-Phantom uśmiechną się.

 
***


-Super moc aktywacja! Kula Aresa!-zawołała Mira.
-Podwójna super moc aktywacja! Miecz Pioruna+ Kanonier Di-or!-krzykną Ace.
Oba te bakugany ruszyły na Ingram, Elfin i Preyas'a.
-Może im pomożemy?-Julie zadała pytanie Runo.
Misaki rzuciła przelotne spojrzenie Danowi po czym odmówiła.
-Poradzą sobie.-szepnęła Elajza i spojrzała w górę. Powędrowałam za nią wzrokiem.
Mocne i wyraziste wyładowania mknęły prosto ku Kontrolerowi. Kiedy już tam dotarły rozległ się syk.
-Ja nie mogę! Mistrzowie słyszeliście to?!-zawołał Baron.
Wszyscy z wrażenia aż wstaliśmy.
-To znak że już są blisko zniszczenia kontrolera.-powiedziała Tigrerra. Jej wojowniczka z uśmiechem spojrzała na naszych przyjaciół walczących na arenie.
Poczułam ukłucie w środku. Oni walczą. Ich bakugany są z nimi.
A mojego tu nie ma.
Bo został zabrany przez tych...Vexosów.
I teraz smutek ustąpił miejsca gniewowi i goryczy.
Poczułam gniew bo pozbawili mnie mojego przyjaciela i będą zadawać mu cierpienie i gorycz bo dałam się pokonać. Nie zauważyłam tego ich banalnego planu. Bo nie potrafiłam pomóc Centurionowi wtedy kiedy jeszcze mogłam to zrobić.
Podciągnęłam kolana pod brodę i ukryłam w nich twarz.
-Hej nie smućcie się.-usłyszałam nad uchem głos Karo. Podniosłam na nią wzrok. Elajza uśmiechała się.
-Musicie przestać wyglądać tak posępnie. Spójrzcie tylko na Shun'a, Marucho, Mirę i Ace'a. Oni się nie załamali tą porażką.
-Bo oni nie stracili bakuganów.-burkną Dan w rękaw kurtki.
-Tu się z tobą zgodzę, ale to i tak nie zmienia faktu że dzielnie walczą. Ta wasza porażka ich podładowała. Stała się napędem do jeszcze szybszych działań. Oni nie siedzą i nie czekają na cud jednocześnie użalając się nad swoim smutnym losem. Oni coś robią! A to przecież wy powinniście jako pierwsi rwać się do roboty! Wam najbardziej powinno zależeć na wydostaniu się z miasta i jak najszybszym spotkaniu z Vexosami!
W miarę jak Elajza się rozkręcała, miałam wrażenie że czuję się jeszcze gorzej niż przed tą jej przemową.
Serio.
Poczułam się jak jakaś frajerka która gówno w życiu umie zrobić, i która jest za słaba żeby uratować swojego bakugana.
Westchnęłam.
-Szczerze? Nie poprawiłaś mi tym humoru.-powiedziałam i na powrót schowałam twarz w kolanach.
-Muszę się zgodzić.-przyznał Dan.
-NIE MUSIAŁABYM WAM POPRAWIAĆ HUMORY GDYBYŚCIE OD RAZU PO UCIECZCE MYLENE I HYDRONA RUSZYLI DUPY I NAM POMOGLI!-wydarła się.
Spojrzałam na nią. Z resztą nie ja jedyna. Wszyscy na nią patrzyliśmy. Nawet Shun, Marucho, Mira i Ace stojący na polu gry wpatrywali się w Elajzę zaciekawieni skąd u niej nagle taki wybuch. I mogę się założyć że Spectra i Gus też ją usłyszeli. Spodziewałam się że czarownica będzie wkurzona, ona jednak uśmiechała się do nas promiennie.
-To jak? Podniesiecie się i zawalczycie o swoich partnerów czy może macie zamiar nadal się mazgaić?-zapytała.
I o dziwo to mnie podniosło na duchu. Dana też.
-I ty się jeszcze pytasz?!-zawołał z uśmiechem na ustach.
-No to co? Za długo już tkwimy w tym miejscu.-chwyciłam bakugana pułapkę w dwa palce.-Dan, Runo, Julie gotowi?
-Jasne!-zawołali.
-My też Mistrzyni!-na ustach Barona pojawił się szeroki uśmiech.
-Ja i Hydranoid również pomożemy.-Alice uśmiechnęła się. Odpowiedziałam jej tym samym.
-W końcu chodzi tu o los nas wszystkich.-dodał Hydranoid.
-Więc bierzmy się do roboty.-Elajza złapała Legroid'a który wskoczył prosto do jej dłoni.
-BAKUGAN BITWA!-zawołaliśmy.
-Bakugan start! Teraz Haos Szablo Tigrerra!
-Naprzód Subterra Młoto Gorem!
Z uśmiechem patrzyłam jak Dan, Elajza i Baron wyrzucają w powietrze swoje bakugany.
-To jak Alice? Gotowa?-spojrzałam na nią.
Odpowiedziała mi twierdzącym skinięciem głowy.
-Bakugan start! Oto Darkus Alpha Hydranoid!
Już miałam wezwać bakugana pułapkę kiedy ryk Hydranoida rozniósł się echem po arenie. W jednym momencie w oczach stanęły mi świeczki bo przypomniał mi się ryk Centuriona pełen bólu kiedy Dryoid ranił go ostrzem Murasame. Dobra. Elz ogarnij się.
-Naprzód bakugan pułapka! Darkus Darksnajder!
-Czy mi się wydaje czy zrobiło się tu nagle trochę tłoczno?-zapytał Preyas kiedy pojawiliśmy się obok reszty na arenie.
-Wiesz jeśli nie chcecie pomocy...-zaśmiała się czarownica.
-Coś ty Elajzo! Jasne że chcemy.-poprawił się Preyas.

 
***

 
Na twarzy Spectry pojawił się pełen zadowolenia uśmiech. Znalazł już kod i właśnie kończył się włamywać do systemu tego jednego najbardziej im w tym momencie potrzebnego zabezpieczenia.
I...udało się. Teraz wszystkie wyjścia zostały otwarte.
-Mistrzu udało się!-Gus uśmiechną się lekko uradowany faktem że są już wolni.
Dokładnie w chwili kiedy zabezpieczenie zostało złamane tuż nad ich łowami rozległ się odgłos tłuczonego szkła. Phantom znał go bardzo dobrze. Słyszał go już trzy razy w życiu. A był to dźwięk pękającego i rozpadającego się na milion kawałeczków kryształu który emitował fale zmieniające bakugany w kulki zwanego Kontrolerem Wymiaru.
Czyli oba plany się powiodły.
Złamali zabezpieczenia i uwolnili bakugany.


~~~~~~~~~~~~~
Część :) ♡
Dan: Witajcie :D Jak tam u was? Cieszycie się że już wakacje? Nam jest jeszcze smutno po rozstaniu z klasą, ale jednocześnie jesteśmy szczęśliwi że już będzie wolne :D.
Shadow: I z czego ty się cieszysz? To tylko dwa miesiące, a nie wieczność.
Dan: Ale grunt że wolne^^
Elz: No jeszcze zostało jakieś 8 rozdziałów do 70 :)
Shadow: Dasz radę?
Elz: Nie, nie dam. Poddam się na pół metku. No ba że dam! Jestem już bliska skończenia tej części opowiadania! :)
Shadow: To ile ci rozdziałów do końca zostało?
Elz: Nie wiem. To zależy. Muszę sobie to wszystko dobrze rozłożyć.
Dan: I zgaduję że trochę ci to zajmie.
Elz: Cicho tam xD.
Dan: Tak więc nie przedłużając...Mamy nadzieję że rozdział wam się choć trochę podobał. ;)
Elz: Pozdrawiamy^^