-Wyśpij się teraz i widzimy się za dwie godziny. - szepną Dan kiedy stanęliśmy w progu wieżowca Marucho.
-Dobra. Ty też. - szepnęłam.
Przepuścił mnie przodem.
-Mam nadzieję że reszta już śpi. - powiedział i przystaną gwałtownie tak jakby nagle sobie coś przypomniał. - O ranyyyyyyyy. Zapomniałem że doktor Michael przyleciał. Czyli... - powiedział zbyt głośno. Szybko zasłoniłam mu usta dłońmi co poskutkowało tym że Kuso nie dokończył tego co chciał powiedzieć. - Zapomniałem że mam być cicho. - wymamrotał przez moje palce.
Zabrałam ręce.
-A więc jednak istnieje ryzyko że możemy natknąć się na resztę. Kurwa. A myślałem że wszystko pójdzie jak z płatka.
Zastanowiłam się przez chwilę. Dan miał rację. Dziadek Alice przybył, więc pozostali pewnie będą mu towarzyszyć przy pracy, a to oznacza że przez całą noc będą na nogach. To niedobrze...Zmarszczyłam brwi, nagle coś sobie uświadamiając. Zaśmiałam się cicho. Dan posłał mi pytające spojrzenie, na co ja tylko zasłoniłam usta dłonią kryjąc tym samym uśmiech rozbawienia.
-No? Mów. - ponaglił mnie chłopak kiedy szliśmy korytarzem. Dobrze wiedział że powiem mu o co chodzi.
-Nie uważasz że to trochę zabawne? Mamy gotowy plan działania, a tu nagle ŁUP! Coś nam ten plan psuje. To taki przedziwny schemat. Co nie?
-Rzeczywiście. - mrukną szatyn kiedy dotarły do niego moje słowa. - Dobra smarku idź spać. Zostały ci już niecałe dwie godziny. - rzucił kiedy weszliśmy na piętro z pokojami dziewczyn. - I może na wszelki wypadek przebierz się w piżamę. Jakby wiesz...dziewczyny chciały sprawdzić czy już wróciliśmy. Trzeba sprawiać pozory. Musimy zachować sto procent bezpieczeństwa.
-Wiem. I vice versa smarku. - odpowiedziałam nim zniknęłam za drzwiami. - Do potem.
-Do potem. - zdążyłam usłyszeć odpowiedź nim drzwi się zamknęły.
Nie zapalałam światła. Od razu pobiegłam po piżamę i równie szybko się w nią przebrałam. Położyłam ubrania we właściwe miejsce i wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni. Momentalnie znalazłam się w łóżku. Ustawiłam sobie budzik na za dwie godziny i odłożyłam urządzenie na szafeczkę. Ciekawe od jak dawna doktor Michael jest już tutaj. I ciekawe co teraz robi reszta Wojowników. Zapewne pomagają mu w pracy. Zaczęłam zastanawiać się nad naszą misją, która bądźmy szczerzy rozpocznie się za niecałe dwie godziny. Przyznam że z lekka się stresuję. Czy wraz z Danem wzięliśmy pod uwagę ewentualne niepowodzenie tego planu oraz jego niepożądane konsekwencje? Nie wiem. Nie pamiętam. To popołudnie minęło stanowczo za szybko. Najpierw kłótnia z Wojownikami, potem Legendarni. Jedna strona wykazuje dezaprobatę, druga popiera ten plan. Takie dwa światy z odmiennymi zdaniami. To nieco komplikuje całą sprawę ponieważ zarówno Wojownicy jak i Starożytni mają rację. Jednak ja i Dan wybraliśmy tę drugą stronę. I bez porozumienia z tą pierwszą wyruszymy na spotkanie z czyhającym na nas niebezpieczeństwem. Odlot. Wyskoczyłam z łóżka i podeszłam do okna. Otworzyłam je i usiadłam na parapecie. Spojrzałam w niebo. Stąd też widać gwiazdę Myrny. Może to jakiś znak?
-A może w głowie ci się coś poprzestawiało? - usłyszałam jej głos.
-O co ci chodzi?
-Czy ciebie do reszty pogięło? Kuso ci chyba coś powiedział.
-Runo, Julie i pozostali na pewno są zajęci pomaganiem dziadkowi Alice.
-Tylko się nie zdziw jak się tu zjawią i zaczną zadawać pytania.
-Jakie na przykład? - spytałam.
-No na przykład...Gdzie byliście? Czemu tak długo nie wracaliście? Dojdziemy do jakiegoś porozumienia?...Mam wymieniać dalej?
-Nie.
-Więc wracaj do łóżka. Nic mi z twojego wyczerpanego ze wszystkich sił ciała. - w jej głosie pobrzmiewała złość i poirytowanie.
-Czy ty właśnie powiedziałaś mi że nam pomożesz? - spytałam z niepewnym uśmiechem na ustach.
-Może, chyba, prawdopodobnie. Mniejsza. Wiesz co robić.
-Oczywiście że wiem.
Myrna jest dzisiaj trochę wkurzona. Zachowuje się zupełnie jak Legroid. Może ona w ten sposób wyraża zestresowanie?
-No to już cię tu nie ma. Chcę wrócić do gry, a nie zrobię tego bez bakugana.
Dobra cofam to.
-Już idę, już. - zeskoczyłam z parapetu i wróciłam pod ciepłą kołdrę.
Włączyłam telefon. Na ekranie startowym jako tapetę umieściłam zdjęcie moje i Centuriona. Przycisnęłam komórkę do piersi.
-Nie martw się przyjacielu. Już niedługo znów będziemy razem. - wyszeptałam z zamkniętymi oczami.
***
Na dużym płaskim ekranie wyświetlało się kilka obrazów. Jeden przedstawiał pustynny teren Vestroi który na samym środku wyglądał co najmniej dziwnie, tak jakby był wypalony. Sadza i popiół osadzały się na skałach nadając miejscu nienaturalny wygląd. Zdjęcie to przedstawiało dokładnie to co zostało po zniszczeniu miasta Delta. Drugi obraz przedstawiał łańcuch DNA Drago. Na kolejnym widać było plan Zestawu Bojowego. Trzy ostatnie przedstawiały zdjęcia z jakimiś obliczeniami tudzież napisami w języku rosyjskim.
W pomieszczeniu znajdowało się tylko dziewięć osób, z czego tylko cztery były pochłonięte pracą. Doktor Michael, Marucho, Alice i Gus pochylali się nad jakimiś zapiskami i szkicami dotyczącymi Zestawu Bojowego Dragonoida.
-Myślicie że Dan i Elz już wrócili? - spytała Julie podnosząc wzrok znad swojego telefonu.
-Dochodzi pierwsza więc chyba tak. - odpowiedziała jej Runo.
-Pójdę zobaczyć czy już są u siebie. - Julie podniosła się z kanapy i poprawiła spodenki. - No? Ktoś jest chętny przejść się ze mną? - spytała z uśmiechem. - Nikt? No cóż, wygląda na to że będziemy musieli pójść sami Gorem.
-Zaczekaj. - Runo szybko poderwała się na równe nogi.
Obie nastolatki wyszły.
Baron patrzył chwilę na drzwi po czym sam pobiegł za nimi.
-Mistrzynie zaczekajcie! - zawołał.
-Ciekawe czy przemyśleli sobie wszystko dokładnie. Nieźle się zdziwią kiedy dowiedzą się jaką podjęliśmy decyzję w sprawie tego ich szalonego pomysłu. - zastanawiała się na głos Julie.
-Może obmyślimy jakąś strategię i ewentualny plan B? - zaproponowała Runo. - Co myślicie?
-To świetny pomysł Mistrzyni Runo! - zawołał ucieszony chłopiec.
-Proponuję jednak najpierw skonsultować to z pozostałymi. - wtrąciła Tigrerra.
-Zgadzam się z Tigrerrą. Niedopracowane pomysł to ostatnia rzecz jakiej nam potrzeba. - zawtórował jej Gorem.
Znaleźli się na piętrze na którym pokoje miały wszystkie Młode Wojowniczki.
Podeszli do drzwi pokoju Brettley.
Makimoto zapukała w nie. Odpowiedziała jej cisza.
-Elz? Już wróciłaś? - szept Julie rozproszył ciszę panującą w sypialni Wojowniczki.
Srebrnowłosa powoli otworzyła szerzej drzwi i weszła do pokoju.
Białowłosa leżała w swoim łóżku otulona kołdrą.
-Wygląda na to że Mistrzyni wróciła. - szepną Baron wchodząc do pokoju za Mistrzynią Subterry.
-Więc i Dan także już jest. - zauważyła Runo.
-Chodźmy, nie budźmy jej. - zaproponował Nemus.
I jak powiedział bakugan tak też zrobili.
-A może nie ma po co iść do Daniela? - zastanowiła się Julie. - Nie to że się o niego nie martwię czy coś, ale skoro Elz wróciła to on pewnie też...
-Ja wolę się jednak upewnić. - Runo szybko ruszyła przodem. Musiała...po prostu musiała zobaczyć czy i Dan jest u siebie. Starając się nie dać po sobie poznać że przejęła się nieobecnością swojego chłopaka, zwolniła nieco. Było to jednak daremne, bo Julie i tak wiedziała co takiego siedzi w sercu Misaki. Kiedy znaleźli się tam gdzie ulokowana była męska część zespołu nie czekali ani chwili dłużej. Kilkoma krokami pokonali odległość dzielącą ich od sypialni Wojownika Pyrusa.
-Puk, puk...Dan? - i tym razem to Julie otworzyła drzwi.
Kuso leżał w łóżku i spał spokojnie.
-I co? Jest? - spytał Baron próbując zajrzeć do środka.
-Jest. - na twarzy Makimoto pojawił się pełen zadowolenia uśmiech.
Zamknąwszy za sobą drzwi, dziewczyna odwróciła się do Misaki i Leltoy'a.
-Możemy być o nich spokojni. - oznajmiła i klasnęła w dłonie.
-Ciiiiiiiiiiiii.- zarówno Runo jak i Baron przyłożyła palec do ust.
-Trochę ciszej Julie. - odezwała się Misaki.
Ich przyjaciółka zapomniała że należy być cicho. Nie chcieli przecież obudzić szatyna.
-Ups. - tylko to wymsknęło się z jej ust. - To jak? Wracamy? Trzeba pomóc pozostałym.
Błekitnowłosa i chłopiec zgodnie skinęli głowami na "tak".
Wrócili do salonu.
W pomieszczeniu znajdowało się tylko dziewięć osób, z czego tylko cztery były pochłonięte pracą. Doktor Michael, Marucho, Alice i Gus pochylali się nad jakimiś zapiskami i szkicami dotyczącymi Zestawu Bojowego Dragonoida.
-Myślicie że Dan i Elz już wrócili? - spytała Julie podnosząc wzrok znad swojego telefonu.
-Dochodzi pierwsza więc chyba tak. - odpowiedziała jej Runo.
-Pójdę zobaczyć czy już są u siebie. - Julie podniosła się z kanapy i poprawiła spodenki. - No? Ktoś jest chętny przejść się ze mną? - spytała z uśmiechem. - Nikt? No cóż, wygląda na to że będziemy musieli pójść sami Gorem.
-Zaczekaj. - Runo szybko poderwała się na równe nogi.
Obie nastolatki wyszły.
Baron patrzył chwilę na drzwi po czym sam pobiegł za nimi.
-Mistrzynie zaczekajcie! - zawołał.
-Ciekawe czy przemyśleli sobie wszystko dokładnie. Nieźle się zdziwią kiedy dowiedzą się jaką podjęliśmy decyzję w sprawie tego ich szalonego pomysłu. - zastanawiała się na głos Julie.
-Może obmyślimy jakąś strategię i ewentualny plan B? - zaproponowała Runo. - Co myślicie?
-To świetny pomysł Mistrzyni Runo! - zawołał ucieszony chłopiec.
-Proponuję jednak najpierw skonsultować to z pozostałymi. - wtrąciła Tigrerra.
-Zgadzam się z Tigrerrą. Niedopracowane pomysł to ostatnia rzecz jakiej nam potrzeba. - zawtórował jej Gorem.
Znaleźli się na piętrze na którym pokoje miały wszystkie Młode Wojowniczki.
Podeszli do drzwi pokoju Brettley.
Makimoto zapukała w nie. Odpowiedziała jej cisza.
-Elz? Już wróciłaś? - szept Julie rozproszył ciszę panującą w sypialni Wojowniczki.
Srebrnowłosa powoli otworzyła szerzej drzwi i weszła do pokoju.
Białowłosa leżała w swoim łóżku otulona kołdrą.
-Wygląda na to że Mistrzyni wróciła. - szepną Baron wchodząc do pokoju za Mistrzynią Subterry.
-Więc i Dan także już jest. - zauważyła Runo.
-Chodźmy, nie budźmy jej. - zaproponował Nemus.
I jak powiedział bakugan tak też zrobili.
-A może nie ma po co iść do Daniela? - zastanowiła się Julie. - Nie to że się o niego nie martwię czy coś, ale skoro Elz wróciła to on pewnie też...
-Ja wolę się jednak upewnić. - Runo szybko ruszyła przodem. Musiała...po prostu musiała zobaczyć czy i Dan jest u siebie. Starając się nie dać po sobie poznać że przejęła się nieobecnością swojego chłopaka, zwolniła nieco. Było to jednak daremne, bo Julie i tak wiedziała co takiego siedzi w sercu Misaki. Kiedy znaleźli się tam gdzie ulokowana była męska część zespołu nie czekali ani chwili dłużej. Kilkoma krokami pokonali odległość dzielącą ich od sypialni Wojownika Pyrusa.
-Puk, puk...Dan? - i tym razem to Julie otworzyła drzwi.
Kuso leżał w łóżku i spał spokojnie.
-I co? Jest? - spytał Baron próbując zajrzeć do środka.
-Jest. - na twarzy Makimoto pojawił się pełen zadowolenia uśmiech.
Zamknąwszy za sobą drzwi, dziewczyna odwróciła się do Misaki i Leltoy'a.
-Możemy być o nich spokojni. - oznajmiła i klasnęła w dłonie.
-Ciiiiiiiiiiiii.- zarówno Runo jak i Baron przyłożyła palec do ust.
-Trochę ciszej Julie. - odezwała się Misaki.
Ich przyjaciółka zapomniała że należy być cicho. Nie chcieli przecież obudzić szatyna.
-Ups. - tylko to wymsknęło się z jej ust. - To jak? Wracamy? Trzeba pomóc pozostałym.
Błekitnowłosa i chłopiec zgodnie skinęli głowami na "tak".
Wrócili do salonu.
***
Dan otworzył oczy dokładnie w chwili w której drzwi do jego pokoju zamknęły się. Powoli podniósł się do siadu i nasłuchiwał. Zacisnął dłoń na kołdrze gotów w każdej chwili wrócić do poprzedniej pozycji. Nie mógł przecież pozwolić żeby Julie zastała go przytomnego gdyby znów zechciała go "odwiedzić". Wiedział też że równie dobrze mógł wejść tu Baron. Z tego co słyszał był z Julie na korytarzu. I chyba był tam ktoś jeszcze. Wydawało mu się że słyszy jeszcze jeden głos. Jednak nie był do końca pewny. Przez zamknięte drzwi niewiele mógł usłyszeć, ale wydawało mu się że to Runo.
Opadł z powrotem na poduszki. Przetarł twarz rękami i spojrzał na telefon podłączony do ładowarki.
"Ciekawe czy byli też u Elz."
Nie czekał na niczyją odpowiedź, bo niby kto miałby mu jej udzielić? Okno? Szafa? Kurtka?
Przykrył się dokładniej kołdrą chcąc wykorzystać czas który mu pozostał na drzemkę.
Kolejny rozdział skończony.
Już niedługo ukaże się 80, chociaż to nie jest
jakieś wielkie zaskoczenie bo skoro na 79 rozdziale
historia się nie skończyła to logiczne że będzie trwać
dalej i kolejne rozdziały będą się pojawiać.
Rozdział wyszedł tak jak chciałam.
Jest nieco dłuższy niż poprzedni i chyba więcej
się w nim dzieje, ale mogę się mylić :P
Wybaczcie mój mało radosny ton, ale jakoś
wszystkie iskierki starałam się przelać na post z
życzeniami ^^".
Nie za fajne w tym roku będę miała święta,
a fakt że nadal nie wiem co wychodzi mi z matmy
wcale nie polepsza mi humoru.
~Matma zmorą humanistów.~
Chociaż może to nawet lepiej że nie wiem...
Życzenia złożyłam wam już w poście wyżej,
więc jedyne co mi pozostaje to ponownie
życzyć wam Wesołych Świąt Bożego Narodzenia! :)
Pozdrawiamy :) :***