niedziela, 19 marca 2017

Rozdział 97: Przewrotny los.


-...i od razu wracaj. - skończył mówić Gus.
Alice skinęła głową. Właśnie skończyli powtarzać plan który Alice miała zrealizować. Wszyscy mieli już serdecznie dość tego natłoku spraw, a samo słowo "plan" nie wywoływało u nich pozytywnych reakcji. Musieli się dowiedzieć co stało się z Mirą i Keith'em.
Julie siedziała na kanapie i wystukiwała smsa na swoim smartfonie firmy BlackBerry. Kolejnego już tego wieczoru. Ace nadal nieprzytomny leżał na drugiej kanapie. Makimoto wypuściła powietrze ustami i po wysłaniu smsa włożyła telefon do tylnej kieszeni spodenek.
-I nie stresuj się. - Gus uśmiechną się pokrzepiająco i położył dłoń na ramieniu rudowłosej. 
Rosjanka odpowiedziała mu uśmiechem.
-Wiesz obecnie jest to dość trudne zadanie. - przyznała.
-Wiem, ale musisz spróbować.
-Jak tak dalej pójdzie to nie zginiemy od broni Zenohelda, tylko od nadmiaru stresu. - przyznała Julie.
-Stres zabija. Faktycznie coś w tym jest. - zgodziła się Runo.
Alice odetchnęła głęboko i spojrzała na wszystkich Wojowników i na swojego dziadka.
-Jestem gotowa. - powiedziała w końcu. Wyjęła Kartę Teleportacji Maskarada i posłała przyjaciołom ostatnie spojrzenie nim zniknęła.


***

 
Alice rozejrzała się. Była w jakimś ciemnym korytarzu. Ścisnęła robota-szpiega którego trzymała w lewej dłoni. Szybko go włączyła modląc się w duchu, aby nikt nie pojawił się na korytarzu. Dłonie lekko jej się trzęsły, ale jakoś zdołała je opanować. Nie miała ochoty, zostawać w tym miejscu dłużej niż to było konieczne. Kiedy owad się włączył, zaczął z zawrotną prędkością poruszać małymi skrzydełkami i uniósł się w powietrze. Alice odetchnęła głęboko patrząc jak robocik kołysze się nieco jak to zwykle robił owady. Uśmiechnęła się i wróciła do Wardington.

 
***

 
-Świetnie, teraz nasz szpieg namierzy gantlet Mistrza Spectry. - powiedział Gus. Na ogromnym monitorze w jeszcze większym pomieszczeniu w którym znajdowało się tylko biurko przy którym zawsze Marucho rozmawiał z Wojownikami na czacie, obserwował pałacowy korytarz z perspektywy mechanicznego owada. W pałacu było ciemno więc robot przełączył się na tryb nocny.
-Noktowizor, kontakt...rany co to urządzenie jeszcze w sobie ma? - spytała Julie.
Gus uśmiechną się.
-Wydaje mi się że wszystko. - powiedział. - A przynajmniej wszystko co jest niezbędne do szpiegowania.
-Mam tylko nadzieję że gantlet Spectry będzie na ramieniu swojego właściciela. I że to samo będzie z gantletem Miry. - głos Misaki był nieco zaniepokojony.
-Ja też. - przyznał Marucho.
-Za niedługo pewnie przekonamy się jak jest. - Gus skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na dotykowe urządzenie wielkości telefonu komórkowego. Sprzęt pokazywał trasę którą przemierzał robot - owad. Poszczególne pomieszczenia na ekranie były podpisane. Było to coś w rodzaju GPS-u. Tylko że to urządzenie pokazywało im nie to gdzie oni teraz są, ale to gdzie jest szpieg.
W pewnym momencie robocik zatrzymał się przed jakimiś drzwiami.
-Hm? - zareagował Gus.
-Co jest? - spytała Julie.
-Coś nie tak? - dodała pytanie Alice.
-Yyy...cóż...wszystko wskazuje na to że gantlet Mistrza jest w laboratorium profesora Clay.
-Nie słychać żadnych głosów z wewnątrz. - wyszeptała Julie tak jakby ktoś kto znajdował się po drugiej stronie ekranu mógł ich usłyszeć.
Niebiesko-włosy zamyślił się przez chwilę.
-Chyba wiem jak możemy się przekonać o tym czy ktoś jest w środku. - Gus wziął do ręki dotykowe urządzenie i zaczął coś na nim robić. Efekty jego poczynań były widoczne na ekranie. W pewnym momencie ekran stał się czarny, w następnym noktowizor się wyłączył, a jeszcze w następnym stał się niebieski, a przy krawędziach był fioletowy. Na moment monitor stał się czarny, ale już po chwili był znowu niebiesko-fioletowy z tym że po środku było widać plamę kolorów: pomarańczowego, żółtego i czerwonego. W pewnej odległości od tego obiektu mieniącego się ciepłymi barwami, znajdował się punkt który pulsował na biało.
-Gus co ty właśnie zrobiłeś? - spytała Julie. - To jakieś połączenie kamery termowizyjnej z urządzeniem które pozwala widzieć przez ściany?
-Tak. - odpowiedział jej.
-Nie przesadzałeś kiedy mówiłeś że ten sprzęt ma wszystko co potrzebne jest do szpiegowania. - oczy Julie przypominały teraz dwa spodki. - Tyle opcji w tak małym wynalazku. To zadziwiające, a jednocześnie straszne.
-Dobra czyli w środku ktoś jest. - zaczęła Runo. - Wiemy to doskonale, ale co to jest to białe? To które pulsuje.
-To gantlet Mistrza. - oznajmił smutno Gus.
Na jakąkolwiek reakcję ze strony reszty trzeba było poczekać parę dobrych chwil ponieważ wszyscy oniemieli.
-Czyli...to już pewne? Oni zostali schwytani? - spytała Runo.
-Najwyraźniej tak. - odparł były Vexos.
-Ale...gdzie w takim razie jest gantlet Miry? Czemu to nie pokazuje i jej gantletu? - spytała Alice.
-Szpieg miał znaleźć tylko gantlet Mistrza. Sądziłem że to logiczne że skoro namierzy gantlet Pyrus'a to wiadome będzie że jest tam też i gantlet Subterry. - wyznał zielonooki.
-No dobrze, ale pomyślmy co dalej. Wszystko wskazuje na to że i oni zostali chwytani. Musimy więc ich stamtąd wydostać. Jak więc to zrobimy? - spytał Shun.
-Mistrz Shun ma rację. - zgodził się Baron.
-Może... - zaczął doktor Michael, ale jakiś głośny rechot przerwał mu w połowie.
Twarze wszystkich skierowały się na monitor.
Zobaczyli twarz Shadow'a. Śmiał się i jak zwykle miał wywalony jęzor.
-O, a co my tu mamy? Czy to przypadkiem nie jest Gus'a? - zapytał albinos śmiejąc się. - No, no, no. Ktoś tu przyleciał na przeszpiegi tak? - spytał prosto w oko kamerki. - Nic z tego Wojownicy.
-O kurwa, tylko nie to. - Makimoto zasłoniła sobie usta dłonią obserwując obraz który rozgrywał się przed ich oczami.
Prove zasłonił obiektyw kamerki, a potem przez ekran przeszedł blask informujący o wyłączeniu się kamerki.
-Nie no to jest chyba jakiś żart. - wymamrotała Runo starając się zachować spokojnie.



Nie mam dziś niestety weny
na podsumowanie, więc tylko zostawię was
 z rozdziałami bez mojej końcowej przemowy :*.





Rozdział 96: Kłopoty przez duże "K".


Cisza panująca w celi w której znajdowała się piątka graczy Bakugan, stawała się koszmarnie nieznośna. Czarownica Karo dala się nie ocknęła, a reszta nie bardzo wiedziała czym ma się zająć. Z braku lepszych rzeczy do roboty, Elz przypatrywała się każdemu ze swoich przyjaciół.
Patrząc na ich twarze zastanawiała się o czym mogą w tej chwili myśleć.
Robiło jej się słabo, za każdym razem kiedy przypominała sobie że tam, gdzieś wysoko na górze jej bakugan, jej Centurion zwija się z bólu i walczy o życie jak zwierze w potrzasku.
Jednocześnie mając w głowie makabryczne obrazy z męczarni jakim poddawane były bakugany, dziewczyna przypomniała sobie że kiedy Dragonoidy się próbowały się wydostać, to użyły wtedy bardzo potężnej mocy. Mocy Rdzeni. I wtedy na moment serce zamarło jej w piersi. Centurion użył potęgi Rdzenia Ciszy. Rdzenia który niszczy. Który sam jeden nie czyni niczego dobrego. Nigdy, wcześniej jak długo się znają, on nie użył tej mocy. Nigdy, przenigdy. Dlatego że ta moc niszczy. Siejąc zamęt i chaos. Sama nie jest dobra. I tylko w połączeniu z Nieskończonością, jest w stanie utrzymać wszystko w całości. Te dwie siły wzajemnie się równoważące jedynie razem są silne.
"Dlaczego Centurionie? Dlaczego dopiero teraz?" - pomyślała smutno.
Brettley popatrzyła na lidera Młodych Wojowników. Patrzył smutno w podłogę.
-Nie może tak dalej być. - wymamrotał Dan. - Jezu, musimy się stąd wydostać. Nie jestem w stanie ułożyć żadnego sensownego planu. Nic, zero! Jedna wielka pustka w głowie.
-Nie wolno się poddawać. - powiedziała Mira. - Nie wszystko jeszcze jest stracone. Jeszcze mamy szanse wygrać.
-Nie twierdzę że nie, ale...sama musisz przyznać że okoliczności w których się znaleźliśmy nie są nam na rękę. Powinniśmy teraz być u Marucho, wraz z Centurionem i Drago, a nie nadal tkwić w tym miejscu. Ta wizyta u Vexosów nie tak miała się zakończyć.
-Najwyraźniej los chciał inaczej. Teraz trzeba jedynie myśleć o wydostaniu się stąd. - głos Miry trochę załamał się przy ostatnim słowie. Nabrała powietrza i wypuściła je z płuc walcząc z napływającymi do oczu łzami.
-Mira, co jest? - spytała Elz.
-Nic, nic. - szybko odpowiedziała dziewczyna.
-Łżesz. Przecież widzimy że coś jest nie tak. Chodzi o profesora, tak? - spytał Dan.
Mira drgnęła i uciekła spojrzeniem w bok. Ich ojciec...jak mógł zrobić im coś takiego? Swoim własnym dzieciom!  Własnym dzieciom do cholery!
-Dan, ja nie chcę o tym rozmawiać. Nie mam ochoty. - odparła ruda nadal na nich nie patrząc.
Czyli jednak.
-No dobrze. Jeśli nie chcesz to cię nie zmuszę do zwierzeń, ale jeśli chciałabyś o tym porozmawiać to...jesteśmy obok. - powiedział i uśmiechną się.
Fermin odwzajemniła uśmiech.
-Dzięki.

***


Mira patrzyła na Elz przytuloną do Dana. Oboje zasnęli jakieś pół godziny temu. Mogło wydawać się to śmieszne bo przecież mieli wymyślać plan ucieczki stąd, a nie spać, ale Mirze obecnie było to na rękę. Nie chciała aby Dan patrzą na nią przenikliwie. Po jego pytaniu poczuła się jeszcze gorzej. Skąd Dan wiedział że powodem jej smutku jest właśnie profesor Clay? Fermin pokręciła delikatnie głową. Skąd Dan wiedział...Wiedział bo było to oczywiste. W końcu co innego w tym pałacu mogło ją zasmucić? Z Keith'em się pogodziła, więc zostawał tylko ojciec. Dziewczyna poczuła jak łza spływa jej po policzku. Dawniej Keith wywoływał u niej łzy, a teraz ojciec. Ale przecież odzyskała Keith'a, więc może i ojca...odzyska...Nie! Keith potrafił ranić, ale jej nigdy by nie zranił! Mira ukryła twarz w kolanach. To jest kłamstwo. Keith ją zranił...ale już naprawił swój błąd. Tak. Właśnie. Naprawił. Tata też naprawi. Na pewno naprawi. Musi naprawić. Musi...
I choć Mira w tej chwili czuła ogromny żal do ojca, i w tej chwili go nienawidziła to nie potrafiła pozbyć się z serca tej jednej iskiereczki która nie pozwalała umrzeć miłości do rodziciela. To przecież jej ojciec! Jej brat też święty nie jest, też grzeszy jak każdy! Liderka Ruchu Oporu Bakugan nie wiedziała co ma zrobić. Była wściekła i jednocześnie zrozpaczona. Ma ojcu odpuścić czy może nie? Z jednej strony potraktował ich podle, tak nie postąpił by żaden rodzic...a z drugiej strony...
Keith widząc rozdarcie siostry wyszeptał jej imię. Ona wzdrygnęła się. Przez tę tułaczkę przez nieokiełznany las sprzecznych myśli zupełnie zapomniała o tym gdzie jest.
Pałac Vexosów.
Cela.
Dan.
Elz.
Keith.
Nastolatka odwróciła się w stronę brata.
-Tak?
Keith posłał jej wymowne spojrzenie.
Przysunęła się do ściany, by być bliżej niego.
-Myślisz o nim prawda? - spytał. Miał na myśli ich ojca. - Daj spokój. On już przepadł. Jest zwykłym zerem. Nic niewartym...
-Keith proszę przestań. - Mirze łzy stanęły w oczach.
Czuła do ojca nienawiść, ale mimo to...Zacisnęła dłoń w pięść. On ich źle potraktował! Ha! Źle to mało powiedziane! A skoro tak ich skrzywdził to ona teraz nie powinna reagować w ten sposób na obraźliwe słowa kierowane w kierunku ojca. Powinna zgodzić się z Keith'em. I chciała to zrobić. Bardzo. Ale jednak...coś jej nie pozwalało. Chodź bardzo chciała to nie mogła.
"Nie. Ja, ja...chcę...nie mogę teraz bronić taty! Nie mogę! On zachował się wobec nas strasznie. Wobec Keith'a i mnie! Już kiedyś nas się wyparł! Powiedział że nie ma już syna i córki więc niech tak będzie!" - postanowiła sobie w myślach. Spotęgowało to jej gniew i sprawiło że stała się nieczuła na jakiekolwiek myśli o ojcu. Przynajmniej na razie. Nie wiadomo jak długo się ten stan utrzyma.
-Przepraszam. - powiedziała. Czuła się tak jakby go zdradziła. Bo nie wyraziła aprobaty wobec słów które słał pod adres ich rodziciela. - Masz rację. On jest zwykłym zerem. - wyszeptała i oparła głowę o ramię Spectry. - Nic nie wartym śmieciem. Tak jak wszyscy Vexosi.
I choć na moment poczuła ukłucie w sercu to nie miała zamiaru wycofać tych słów.
Nie dopóki ich ojciec nie zmądrzeje. O ile to w ogóle jeszcze jest możliwe.
Mira chwyciła Keith'a za dłoń i splotła ich palce. Spectra ścisną jej dłoń tak jakby chciał oznajmić że nie ma nic przeciwko.
Matka nie żyje, a ojciec...cóż...też w pewnym sensie jest martwy. Można więc powiedzieć że teoretycznie są sierotami. I pewnie miałoby to jakieś znaczenie gdyby nie fakt że już są dorośli (no Mira prawie) i potrafią lepiej sobie radzić z takimi rzeczami.
-Keith. - głos rudowłosej brzmiał tak jakby po cichu płakała.
-Hm?
-Pamiętasz mamę?
Spectra spojrzał w jakiś punkt przed sobą jakby usiłował sobie coś przypomnieć.
-Trochę. - padła po chwili odpowiedź.
-Ja jej nie pamiętam. - przyznała cicho Mira.
-Zmarła jakiś czas po twoich narodzinach. Nie dziwne więc że jej nie pamiętasz.
-Wiem. Jaka ona była?
-Była...wspaniała. - powiedział po chwili, jakby te słowa wymagały namysłu. - Dobra. Zawsze się uśmiechała. Nawet jak sobie coś zrobiła: skaleczyła się, albo upadło to zawsze z pogodnym uśmiechem odpowiadała że nic się nie stało. Zawsze przed zaśnięciem opowiadała mi bajki, albo śpiewała kołysanki w rytm pozytywki którą zawsze miałem na szafce nocnej. - opowiadał. Nie lubił rozmawiać o matce, strasznie nie lubił. Wiedział jednak że to co w tej chwili mówi ma dla Miry znaczenie, ponieważ jej nie było dane poznać Velsorii tak jak jemu było to dane.
-A bardzo nas kochała? - spytała. Pytanie było strasznie głupie, ale Mira po prostu musiała to  usłyszeć.
-Najbardziej na świecie. - odpowiedział.
-Jak myślisz...jest z nas dumna?
Pytanie to nie spodobało się Spectrze.
-Nie wiem. - dał jej odpowiedź.
Mira przyjrzała się bratu. Nie tylko on mógł pochwalić się bezbłędnym odczytywaniem myśli, mimiki, nastrojów. W tym momencie i ona mogła wykazać się podobną zdolnością. Dziewczyna widziała że Keith'a nie zachwyciło to pytanie.
-A ja myślę że jest. - powiedziała ściskając jego dłoń. - Jest dumna z tego że ma takie dzieci.
Mira nie była pewna czy przekona tym brata. Przecież on robił rzeczy z których raczej dumnym się być nie powinno. Wiedziała jednak że nawet Keith'owi przydadzą się słowa otuchy. Słowa które choć trochę pomogą i jemu i jej samej.
-Jestem pewna że ona czuje ogromne szczęście przez fakt że ma takiego wspaniałego syna i wspaniałą córkę. - Fermin uśmiechnęła się lekko do brata.
On odpowiedział jej krótkim uśmiechem.

 
***

 
Profesor Clay siedział przed ekranem komputera. Rozmyślał o słowach które kiedyś usłyszał od Mylene. Ona i reszta Vexosów byli tamtego dnia na hali, a dokładniej w pomieszczeniu które umiejscowione było pod sufitem w hali. Niebiesko-włosa zasugerowała wtedy że metody którymi posługuje się profesor są mało skuteczne i że jeśli będzie je stosował to prędzej zabije bakugany, aniżeli wyciągnie z nich to co jest im potrzebne. I od tamtej pory zaczął myśleć nad stworzeniem urządzenia które w szybki sposób wyssie z Dragonoid'a i Centurionix'a Rdzenie. Robił to w tajemnicy przed Vexosami. Oni nie mieli o niczym pojęcia, za to król miał. Po dość niemiłych rozmowach z Zenoheldem, Clay stwierdził że musi przyśpieszyć pracę. Miał już gotowy plan owego
przyrządu brakowało mu jedynie części do zbudowania go. Długo zastanawiał się skąd mógłby skombinować potrzebne mu materiały do budowy urządzenia. Posiadał długą listę odpowiednich kontaktów: najlepsi naukowcy, technicy, rekiny biznesu, wszystko co najlepsze i co najważniejsze - wszystkie te znajomości miały spore (aczkolwiek ograniczone) wpływy. Pytanie tylko kogo poprosić o pomoc? Odkąd uciekł wraz z królem i Vexosami z Vestali nie wiedział co działo się na jego ojczystej planecie. Od swojej ucieczki nie kontaktował się też z żadnym ze swoich wpływowych znajomych. Musiał dobrze się zastanowić. Grube ryby nie robią nigdy niczego bezinteresownie. Musi zaoferować im coś w zamian za pomoc. Coś co ich przekona. Hm...ratunek od śmierci?
Po chwilowym zamyśleniu Clay doszedł do wniosku że najbezpieczniejszym wyjściem będzie zasięgnięcie rady. Rady u kogoś dobrze zorientowanego. Zaczął pisać wiadomość do tylko sobie wiadomego odbiorcy.


Potrzebuję materiałów do nowego projektu.
Wiesz kto może mi je zapewnić?

 
 Po odpowiednim zaszyfrowaniu wszystkich danych dotyczących wiadomości wcisną "Wyślij" i wiadomość poleciała w odpowiednie miejsce.
Nie musiał długo czekać na reakcję. Odpowiedź przyszła po dwóch minutach.

 
To nie mój problem.


Krótko, zwięźle i na temat. Profesor przetarł oczy dłońmi walcząc ze zmęczeniem. I jak tu teraz się dogadać? Na ekranie wyświetliła się kolejna wiadomość od tego samego adresata.


Wiesz do kogo się w takiej sytuacji
zgłosić. On zawsze ma czas.

 
Profesor szybko zaczął wystukiwać odpowiedź. Może jednak uda mu się. Może jednak.

 
A co jeśli się nie zgodzi?


Wcisną "Wyślij" i poczekał. Tym razem odpowiedź się ociągała. Co jest? Poprawił okulary na nosie i z uwagą zaczął wpatrywać się w monitor.


Jeśli twoja oferta będzie dość
atrakcyjna to na pewno się zgodzi.
Wszystko zależy od tego co mu zaoferujesz.


Aha. Czyli jeśli nie zaproponuje mu czegoś atrakcyjnego to nie będzie mógł liczyć na pomoc. Naukowiec westchną i zaczął pisać wiadomość.

 
"Dość atrakcyjna" mówisz?
To da się załatwić.
Nie interesuje cię co takiego planuję?

 
 Odpowiedź przyszła po chwili.

 
Nie bardzo. "Da się załatwić" powiadasz?
Nie sądziłam że dysponujesz środkami które
będą na tyle mocne by przekonać Cela.

 
No proszę. Ktoś tu wątpi. Przecież to oczywiste że jeśli pracuje się dla samego króla to posiada się odpowiednie środki. I nie chodziło tu tylko o środki pieniężne chociaż one niewątpliwie odgrywały tutaj znaczną rolę.

 
Dysponuję odpowiednimi środkami,
o to możesz być spokojna.
Już ja wiem jakich argumentów użyć by nakłonić
go do współpracy.

 
Konwersacja ta mogła wyglądać na miłą pogawędkę, ale wcale taka nie była. Obie strony odnosiły się do siebie z dystansem, i nawet lekką pogardą, choć w mailach nie było to wyczuwalne.

 
W takim razie, tę rozmowę uważam
za zakończoną.


Profesor zmarszczył brwi. Za kogo ona się uważa żeby kończyć rozmowę?!
Clay zły patrzył na ekran. Jej bezczelność doprowadzała go do białej gorączki.
Na komputerze wyświetliła się kolejna wiadomość.

 
Swoją drogą sporo cię ominęło.


Do wiadomości dołączono również jakieś zdjęcia. Clay klikną na pierwsze z nich, a ono natychmiast się powiększyło. Było to zdjęcie jakiejś listy. Mężczyzna zmrużył oczy by móc lepiej odczytać, i zamarł. Była to lista członków rodziny królewskiej. Na samej jej górze było imię Zenoheld'a, a pod nim imię Hydrona. Oba przekreślone.
Powiększył drugie zdjęcie. To z kolei przedstawiało drzewo genealogiczne królewskiego rodu. Kilka imion było wziętych w kółko.
Klikną na trzecie.
To zdjęcie było kolejną listą. Tylko że ta lista różniła się od tej pierwszej tym że była to lista uczonych i naukowców Vestali. Tych najlepszych. Clay zauważył że wśród nazwisk na samej górze znajduje się następujące nazwisko i imię: Keith Fermin.
Błękitnooki drgną. Jego syn był na tej liście.
Naukowiec zobaczył że przy nazwisku Keith'a jest pytajnik.
I tylko przy jego nazwisku.
Pod trzema obrazkami była jeszcze krótka wiadomość:
"Królewscy dygnitarze już przeprowadzają surową selekcję. Nie tylko wśród rodziny królewskiej. Wygląda na to że twój synek dostanie twoje stanowisko królewskiego naukowca. Chociaż...ten pytajnik jest dosyć zastanawiający nieprawdaż? Wprost nie mogę się doczekać ażeby ujrzeć nowego władcę na tronie. Oraz jego nowego uczonego. Mam nadzieję że podniosłam ci tym ciśnienie. Swoją drogą paru twoich wpływowych znajomych wykitowało."
Ojciec Keith'a i Miry zamrugał zdziwiony, ale po chwili wszystko do niego dotarło i poczuł wściekłość.
Nowy władca? Nowy naukowiec? Kilku jego znajomych wykitowało?  O co w tym wszystkim chodzi do cholery?!
Pośpiesznie zaczął wystukiwać wiadomość.

 
Powiedz co się dzieje? Będą wybierać nowego władcę?
Nowego królewskiego specjalistę od technologii?
Co znaczy ten pytajnik przy imieniu mojego syna?
Kto konkretnie wykitował?

 
Tym razem czas oczekiwania na odzew był dłuższy. Znacznie dłuższy ponieważ profesor czekał na odpowiedź dobrą godzinę. Był tak zdenerwowany że nie mógł oderwać wzroku od monitora. W napięciu oczekiwał wiadomości i w tym stanie trwał właśnie przez sześćdziesiąt minut. Zastanawiał się co się dzieje. Co się wydarzyło przez ten czas na Vestali. I kiedy po godzinie otrzymał odpowiedź odczytał ją zdenerwowany.
Była ona krótka, a jej treść mocno go zdziwiła i przeraziła jednocześnie.

 
Wiesz jak jest - po trupach do celu.





 

wtorek, 14 marca 2017

Rozdział 95: Niepokój.


W Wardington w domu Marukury od jakiegoś czasu panowała jedna, niezmienna napięta atmosfera. Z początku była ona spowodowana porażką Wojowników w Delcie, teraz jednak powodem było milczenie rodzeństwa Fermin i Elajzy. Nie odezwali się odkąd przenieśli się do pałacu Vexosów.
Młodzi Wojownicy powoli zaczęli już snuć różnorakie domysły odnośnie tego co mogło im się tam przytrafić. Fakt, całej trójce mogło trochę zająć odnalezienie tego czego szukać mieli, ale przecież był z nimi Spectra przed którym nic się nie ukryje. Dodatkowo wiedział on przecież co gdzie jest w pałacu, więc sprawa powinna być prosta i powinni szybko się odezwać do swoich kompanów na Ziemi. Ci jednak milczeli.
Julie już po raz dziesiąty wybrała numer komórki Elajzy.
Ace mimowolnie uśmiechną się. Wiedział że w tej sytuacji było to nie na miejscu, ale po prostu nie mógł się powstrzymać.
-Powiesz co cię tak bawi? - spytała Runo która zdenerwowana nie mogła usiedzieć na miejscu. - Śmieszy cię sytuacja w której się znaleźliśmy tak?
-Nie. Po prostu teraz już wiem że miałem rację. Posyłanie Miry na tą misję było najgłupszym zagraniem na jakie było stać Spectrę! A wy jeszcze nie protestowaliście!
Gus wstał.
-Sugerujesz że Mistrz nie wie co robi? - spytał, ze złością patrząc na Grit'a.
-Tak. Jakim idiotą trzeba być żeby zabierać na misję ranną dziewczynę?! W ogóle jakąkolwiek kontuzjowaną osobę!
Błekitnowłosy podszedł do Ace na tyle blisko że prawie stykali się nosami.
-Jesteś pewien że wszystko już z tobą w porządku? - spytał Grav.
Ace słysząc to zacisną dłoń w pięść wkurzony.
-Tak jestem pewien. A ty? Biedny Gus. Taki smutny bo okazało się że jego wszechmocny pan, wcale nie jest takim ideałem za jaki uchodzi.
Gus odsuną się od niego.
Ace uśmiechną się.
-Co jest? Nie zamierzasz się odgryźć?
-Ja nie bawię się w żadne słowne przepychanki, w porównaniu do ciebie dzieciaku. - odparł gracz Subterry.
-Idź się utop! - wrzasną Grit.
-Właśnie o tym mówię. - Gus posłał mu pełne zniesmaczenia spojrzenie, jakby patrzył na krzykliwego bachora.
Mina zrzedła nieco Ace'owi bo wyszedł na jakiegoś gówniarza lubiącego słowne zaczepki, a przecież miał już te szesnaście lat i należało zachowywać się dojrzale.
Należało reprezentować sobą postawę dorosłego Vestalianina, odpowiedzialnego, z głową na karku, a nie jakiegoś bachora który uwielbia sprzeczać się ze wszystkimi, który lubuje się w słownych docinkach, i prymitywnych odzywkach.
Ace posłał Gus'owi rozgniewane spojrzenie swych szarych tęczówek.
-Martwię się o nich po prostu. Bo wszystko wskazuje na to że zostali złapani. - wyznał Ace. Rzeczą oczywistą było że kiedy mówił "nich" miał tak naprawdę na myśli Mirę.
Misaki tymczasem mruczała wkurzona jakieś niecenzuralne słowa.
-Runo opanuj się. Złość w niczym nam nie pomorze. - Julie spojrzała na dziewczynę Dana.
-Mi akurat pomaga. Niech no ja go tylko dorwę! Pożałuje że się urodził! Dureń, kretyn, łoś, imbecyl, cwel, idiota!
Tigrerra westchnęła. Wiedziała że Runo tak tylko mówi, a tak na serio myśli inaczej. Chce się wkurzać bo wie, że tylko w ten sposób będzie wstanie zagłuszyć targające nią uczucia troski i strachu o Daniela.
-Runo spokojnie. - Alice dotknęła delikatnie ramienia Misaki.
-Co spokojnie?! Wszystko się schrzaniło! Wszystko szlag trafił!
-RUNO! - podniesiony ton Tigrerry sprawił że dziewczyna zamilkła na moment, ale po chwili znów wznowiła rozpoczęła maglowanie w kółko jednych i tych samych obraźliwych słów pod adresem lidera.
Poza wkurzoną Runo nie było słychać nikogo. Każdy snuł domysły co też takiego mogło przytrafić się dzieciom profesora Clay'a.
-Proponuję... - zaczął Gus.
-Co proponujesz? Wyjedziesz z równie tandetnym planem co twój Mistrz? - zawołał Ace.
-Może zamiast zachowywać się jak pięciolatek, dasz mi dojść do słowa i w spokoju wysłuchasz tego co mam do powiedzenia?
Czując że w powietrzu wisi konflikt, Julie postanowiła wkroczyć do akcji.
-Wo, wo, wo. Panowie spokojnie. Ace siadaj, Gus mów.
-Tak to ty możesz mówić do tego pieska Spectry! - krzykną miętowo-włosy wskazując na Gus'a.
-Ace, opanuj się! - zawołał Percival.
-Co się opanuj? Oni mogą tam zginąć!
Julie szepnęła coś do Alice. Rosjanka skinęła głową, wstała i wyszła.
-Więc Gus? Jaki masz pomysł? - spytała srebrnowłosa zwracając się do byłego Vexos'a.
-Osobiście uważam, że to mogło być zwykłe przerwanie łączności i niekoniecznie musiała być to sprawka Vexosów. Podobno niekiedy zdarzało się że coś nie łączyło w pałacu, wiecie za dużo sprzętów i trochę fale wytwarzane przez nie czasami wpadały w drobną kolizję ze sobą co powodowało chwilowe problemy z łącznością. Oczywiście nie wiem jak to dokładnie było, ponieważ nie mieszkałem tam jak inni Vexosi, ale z tego co słyszałem od innych Vexosów to zdarzały się takie sytuacje.
-Czyli sugerujesz że na razie nie mamy się nie martwić tak? - spytał Ace. W jego głosie pobrzmiewał lekki wyrzut.
-Ja tylko mówię co wiem. Puki nie dowiemy się co dokładnie się stało, nie ma sensu wprowadzać zbędnego zamieszania. Sugeruję więc, abyśmy wysłali do pałacu naszego szpiega - tu wyją z kieszeni płaszcza małego robota przypominającego owada - w celu zorientowania się w sytuacji. Co wy na to?
-Jak dla mnie to świetny pomysł! - Julie poderwała się z siedzenia ucieszona faktem że mają jakiś plan. Marucho, Baron, doktor Michael i Shun jej przytaknęli. Jedynymi osobami które nie wyraziły aprobaty była Runo zbyt zajęta narzekaniem na Daniela, Ace który wściekał się niemiłosiernie i Alice która gdzieś wyszła.
-Jeśli Mistrz Spectra i Mira będą mieli kłopoty, od razu polecimy im z odsieczą, a jeśli wszystko będzie w porządku zostaniemy na miejscu i będziemy czekać na nich. - dokończył swój plan Gus i zaczął zmieniać ustawienia owada szpiegującego tak aby służył im za kamerę. - Trzeba tylko jeszcze wysłać go do pałacu.
-O, Alice to zrobi. Przeteleportuje się tam z nim, a potem wróci do nas. - Julie uśmiechnęła się.
-Jeśli tylko się zgodzi. - Gus także się uśmiechną.
Akurat w tym momencie drzwi do salonu otworzyły się i weszła przez nie Alice ze szklanką wody i jakimś opakowaniem. Podeszła do Ace'a i podała mu pudełeczko.
-Co to jest? - fukną chłopak.
-Leki uspokajające. - powiedziała. - Musisz się...opanować. - ostatnie słowo wypowiedziała nieco ciszej i postawiła szklankę na stoliczku.
-Nie mam zamiaru brać jakichś prochów. - prychną.
-Ale musisz. - powiedziała z naciskiem Alice.
-Nic nie muszę! - wrzasną.
-Musisz stary. - dołączył się Baron.
-To ci pomoże. - dodał Marucho.
-Jeśli tego nie wypijesz to nie polecisz z nami. - oświadczyła Julie.
-Nie ma sprawy. I tak nie zamierzałem brać udziału w tym beznadziejnym pomyśle. Zobaczycie on was zgubi tak samo jak ten jego Mistrz zgubił Mirę. - powiedział i wstał kierując się jednocześnie w stronę drzwi.
-Mistrz Spectra nie zgubił Miry. - odparł spokojnie Gus.
-Doprawdy?! Zabrał ją w ciężkim stanie na misję ile jeszcze razy mam wam to powtarzać?! Zgubił nie tylko ją, ale i Dana, Elz, Drago, Centuriona i nas wszystkich! Oto jaki cudowny jest ten twój pieprzony Mistrz! Chrzanisz mi tu o tym że mam się zachowywać dojrzale, a sam nie jesteś lepszy! Popierasz te jego durne pomysły które mogą zaszkodzić nam wszystkim!  - wydarł się Grit.
-Ace! - ucięła ostro Julie. - Nie gadaj głupstw! Pleciesz i tyle! Weź te leki na pewno ci pomogą!
-Gówno mi pomogą! Majestat Spectry aż tak was zaślepił? Za niedługo będziecie tacy jak on! - wrzasną i wskazał na niebiesko-włosego. - Myślicie że Phantom jest taki idealny tak? Niepokonany pan wszechrzeczy którego potęga przyćmiewa wszystko inne! Tak uważała kiedyś cała Vestalia! Taką opinię świętych bóstw wyrobili sobie wszyscy Vexosi! Każdy dzieciak chciał być jak oni! I co? Wszyscy się pomylili! Bo ta zgraja okazała się jedną wielką ściemą! Im tak na serio nie zależało na społeczeństwu Vestalian! Mieli na nas tak samo wyjebane jak Zenoheld! A wszyscy ich tak wielbili, matko rzygać mi się chce jak sobie to przypomnę!
-Ace...myślisz że Mira byłaby szczęśliwa wysłuchując jakie rzeczy opowiadasz o jej bracie? - spytał Shun.
Grit zaśmiał się krótko patrząc na Shun'a.
-No tak, a jakże mógłbym zapomnieć o Wielkim Kazami'm? O tobie i twojej potędze też co nieco usłyszałem od Wojowników. Numer pierwszy w rankingu. No, no, no nieźle! Wiesz co, Dan chyba się ostro przeliczył kiedy stwierdził że jesteś mistrzem nad mistrzami. Ty też przegrałeś! A z kim? Z jakąś bandą zamaskowanych frajerów! Oni strącili cię z piedestału!
Julie i Alice zachłysnęły się powietrzem. Runo przystanęła obok nich. Odkąd Ace zaczął ten swój teatrzyk, przestała wyklinać Dana i teraz stała wraz z pozostałymi Wojowniczkami i przysłuchiwała się całemu zajściu.
-Przeszłe sprawy Wojowników ciebie nie dotyczą, więc bądź łaskaw nie wtrącać w nie nosa. - odrzekł chłodno Shun.
-Bo co mi zrobisz? Staniesz ze mną do bitwy? Gwarantuję ci że przegrasz. Ja nie jestem jakimś amatorem.
-ACE DO CHOLERY! - oburzył się Percival.
-To nie czas na twoje fochy Ace. - rzucił ze spokojem w głosie Kazami.
-Kolejna oaza niezmąconego spokoju! - zakpił Ace.
Twarz Shun'a nie wyrażała, ani jednej emocji. Ace parskną śmiechem. Kazami niespodziewanie pchną go mocno na ścianę. Po krótkiej chwili Wojownik Ventusa już stał przy Ace'sie. Przygwoździł go do ściany.
-Można mu podać te leki dożylnie? - spytał zerkając na dziewczyny.
-Chyba tak już pobiegnę. - powiedziała Alice. - Chodźcie dziewczyny.
Trzy nastolatki wybiegły.
Gus pomógł Kazami'emu ku wyraźnemu protestowi Ace'a. Marucho, Baron i doktor Michael którzy do tej pory niewiele się odzywali (a doktor Michael wcale) również włączyli się w pomoc, asystując chłopaków w razie czego.
Wojowniczki na szczęście wróciły szybko. Gus podwiną rękaw  bluzy Ace'a, i Alice wbiła mu igłę strzykawki w odpowiednie miejsce. Lek powoli zaczął wpływać do żył chłopaka. Z czasem szarooki przestał się szarpać. Uspokoił się. Gus i Shun zanieśli go na kanapę. Świat który Ace obserwował znad wpół przymkniętych powiek, zaczęła powoli ogarniać ciemność.
-To na pewno lek uspokajający? - spytał Marucho poprawiając okulary.
-To mocna dawka, zdolna powalić nawet konia. - wyjaśniła Runo.
-Za ile się obudzi? - spytał doktor Michael.
-Za niedługo. - odpowiedziała krótko Runo.
-Nie zachował się za dobrze wobec was. - Julie zwróciła się przepraszającym tonem do graczy domeny ziemi i domeny wiatru.
-Martwi się o Mirę. To przez to. - Percival wskoczył na stolik.
-To go nie usprawiedliwia. Wszyscy się martwimy. I nie tylko o nią. O Spectrę, Dana, Elz, Drago i Centuriona też. - rzekła Julie spoglądając na nieprzytomnego Ace'a.
-Skoro przez jakiś czas będzie spał, to...Alice zdradzę ci nasz nowy plan. - Grav zwrócił się do Rosjanki.
Ta skinięciem głowy oświadczyła że słucha. Kiedy już wszystko zostało objaśnione, i Gus zapytał ją czy nie poleciałaby na moment do pałacu aby zostawić tam kamerkę dzięki której wdrożą swój plan w życie, ta odpowiedziała:
-Tak, zrobię to. - rzekła zdecydowanym tonem.
Na twarzach wszystkich pojawiły się delikatne uśmiechy.
Pora się przekonać czy ich obawy są słuszne, czy też Keith'owi i Mirze nic nie grozi.



Wreszcie, na reszcie rozdziały :).
Jest w końcu je napisałam.^^
Pewnie większość się spodziewała
że Spectra wyskoczy z jakimś
genialnym planem i ich stamtąd wyciągnie,
ale nie, ja zrobiłam inaczej! :)
W tym rozdziale natomiast Ace trochę się
wkurzył, delikatnie rzecz ujmując. ^^"

Lync: To przez to że się tak o Mirę martwi.
No widzisz. xD
Dobra. Jest już późno więc czas się pożegnać
i powiedzieć dobranoc (wiem, w porę ^-^").
PS. Na komentarze pod poprzednim
rozdziałem postaram się odpowiedzieć jutro. :)
A teraz...Nox!
PS2. Swoją drogą jak wam miną Dzień Kobiet? :3
Ja swój miałam nieco spóźniony bo 10 marca w
Dzień Mężczyzn, ale nie narzekam ^^.  



Rozdział 94: Like birds in a cage.


Dywan skutecznie pochłaniał wszystkie dźwięki, nie ważne czy byłby to jakiś przedmiot uderzający o niego czy też stukot butów ludzi przemierzających pałacowe korytarze. Potrafił świetnie zagłuszyć niepożądane hałasy, dlatego też nikt nie słyszał kroków Miry i Keith'a otaczanych przez hordę straży. Mężczyźni odziani w zbroje i otaczający ich ze wszystkich stron z pewnością nie daliby im tak łatwo uciec. Jednak ani Keith, ani jego siostra nie myśleli o ucieczce, a przynajmniej nie teraz. Mira próbowała uporządkować myśli, a idący tuż za nimi Shadow i Lync niosący Elajzę wcale jej tego nie ułatwiali. Keith natomiast zaprzątał sobie głowę Heliosem, którego zabrał jego ojciec razem z Wildą i Legroid'em. Bez bakugana będzie trudniej zrobić tu cokolwiek, nie tylko uciec, ale też uratować tamte bakugany. Bo jeśli nadal ich torturowano...to mogą długo nie wytrzymać tych męczarni.
I pomyśleć że gdyby nie Shadow i Lync, to oni teraz byliby z powrotem na Ziemi.
Tuż po tym jak dwaj Vexosi zjawili się wraz z ich nieprzytomną przyjaciółką na sali do walki, Mylene rozpoczęła swój szantaż. Zagroziła że jeśli oni się nie poddadzą to Elajza zginie na ich oczach. I Keith pewnie zbytnio by się nie przejął takimi pogróżkami gdyby nie fakt że Shadow demonstracyjnie przejechał mieczem gantletu po nadgarstku dziewczyny przecinając go w miejscu gdzie były żyły. To ostatecznie zmusiło w tamtym momencie Spectrę do porzucenia wszelkich prób ucieczki. Nie znaczyło to jednak że się poddał. To że nie wszczął na nowo walki wcale nie świadczyło o jego kapitulacji. Po tym jak Shadow zranił Elajzę, jemu, Mirze i Elajzie odebrano gantlety i bakugany. A potem w asyście królewskich strażników zaczęli zmierzać na sam dół pałacu.
Keith zlustrował uważnie swoimi błękitnymi oczami nadgarstek czarownicy. Regularnie sącząca się z niego krew znaczyła przebytą przez nich drogę. Nie spływała ona strumieniami, ani spokojnymi strumyczkami, ale pojedynczymi kroplami, co lekko zdziwiło blondyna, ponieważ nie była to normalna reakcja organizmu. Jej żyły zostały przecięte, więc krew nie powinna sączyć się tak wolno. Chłopak zinterpretował to w ten sposób że najwyraźniej organizm Elajzy użył jej mocy do obrony wytwarzając najwyraźniej coś co spowalniało ubywanie szkarłatnej cieczy.
-Ej mała rusz się! - Shadow popchną Mirę która straciła równowagę i poleciała na podłogę.
-Zostaw ją. - surowy głos Keith'a przeciął przestrzeń niczym miecz przeciwnika.
-To niech przyśpieszy bo przez nią wleczemy się jak woły! - zawołał Prove.
-Jest w ciężkim stanie więc ją zostaw. - wycedził spokojnie Spectra. Stwierdził że nie warto wdawać się w kłótnie z kimś takim jak Shadow Prove, zważywszy że mieli teraz inne problemy na głowie.
Mira spojrzała przerażona na brata. A więc on wiedział! Wiedział że bolą ją mięśnie! On widział jak źle się czuła podczas bitwy. Tylko czemu nic nie powiedział? poziom jej przerażenia gwałtownie wzrósł kiedy spostrzegła pięść Shadow'a lecącą prosto w jej stronę.
-Mówiłem że masz się ruszyć! Nie dotarło?
Mira zacisnęła powieki. Jednak cios nie nastąpił. Otworzyła ostrożnie oczy. Zobaczyła rękę Keith'a odzianą w białą rękawiczkę która trzymała albinosa za nadgarstek.
-Co jest?! - zdziwił się białowłosy i spojrzał na Spectrę.
-Powiedziałem, że masz ją zostawić. - wycedził blondyn.
-Bo co mi zrobisz co? Nie masz bakugana, nie masz gantletu, nie masz przy sobie tego swojego przydupasa, więc gówno mi możesz zrobić! - zawył i znów zamachną się pięścią, ale tym razem na blondyna. Keith odchylił się unikając w ten sposób ciosu. Shadow próbował go kopnąć, ale i tym razem jego atak został zablokowany przez byłego lidera Vexos.
-Yh...nie ruszaj się! - warkną Prove i znowu wymierzył cios.
Tym razem Spectra nie odpowiedział obroną, ale atakiem. Podciął chłopakowi nogi i przygwoździł go do ziemi nogą.
-Uważaj Keith! - krzyknęła Mira. Jeden ze strażników przyłożył ostrze włóczni pod gardło chłopaka.
-Odsuń się od niego. - rozkazał.
Phantom powoli odsuną się od Shadow'a, a gdy wyczuł odpowiedni moment chwycił włócznię i wyrwał ja gwałtownie tak że strażnik poleciał na ziemie. Zamachną się i powalił trzech którzy zaryzykowali zbliżenie się do niego. Niestety jednemu z nich udało się "podarować" Spectrze ranę na ramieniu z pomocą włóczni. Spectra na moment zacisną dłoń na krwawiącej ręce, ale już po chwili był gotów do potyczki. Dwóch ostatnich strażników ruszyło na Keith'a. Chłopak już miał ich pokonać kiedy usłyszał krótkie jęknięcie.
Ponad ramieniem jednego ze strażników zobaczył Mirę przy której szyi znajdowało się fioletowe ostrze miecza. Dziewczyna patrzyła przestraszonymi oczyma na brata. Shadow który ją unieruchomił uśmiechał się wariacko.
-No i co teraz zrobisz? Jedna twoja przyjaciółka już jest nieprzytomna, drugą też mamy załatwić? - zarechotał Prove. - No? - spytał i zbliżył ostrze do szyi rudowłosej. Ta odchyliła głowę chcąc znaleźć się od ostrza na tyle daleko na ile było to możliwe. Zamknęła oczy bojąc się że jeszcze chwila, a zobaczy własną krew, albo co gorsza - poczuje jak staje jej serce.
Spectra uśmiechną się.
-Może zamiast droczyć się ze mną, staniesz do bitwy, co Shadow? - spytał.
Prove'owi w jednej chwili mina zrzedła. Dobrze pamiętał przecież te czasy kiedy Spectra był na szczycie w hierarchii Vexosów.
Kiedy wszyscy się go bali.
Kiedy nikt nie odważył się mu przeciwstawić.
Kiedy był najlepszym z najlepszych.
Albinos przegryzł wargę. Spectra dołączył do Wojowników to fakt, ale nie oznaczało to że nagle przestał być mistrzem. Nadal był najlepszym graczem Bakugan w Vestalii i właśnie przez wzgląd na ten fakt nie należało go lekceważyć.
-Żebyś mógł uciec? Pomarz sobie! - Shadow chciał ze wszystkich sił ukryć wahanie w głosie. Wiedział dobrze że Spectra nie miał na myśli ucieczki podczas bitwy. Phantom zaproponował mu pojedynek bo świetnie zdawał sobie sprawę z tego że Prove z nim nie wygra. A porażka ze Spectrą była równie irytujaca dla niego jak i dla Mylene. Biało-włosy też nie lubił Phantoma. A świadomość że jest od niego gorszy wkurzała go niemiłosiernie. Zupełnie jak Mylene.
Spectra Phantom - najbardziej tajemniczy i najlepszy ze wszystkich Vexosów! Zawsze triumfuje nigdy nie przegrywa. Nigdy! Zawsze niepokonany.
Shadow poczuł jak krew mi w wże na te ponure, irytujące, a zarazem prawdziwe myśli. Od razu zrodziło się w nim pragnienie przyjęcia propozycji Spectry. Gdyby staną z nim do walki pokazałby mu że wcale nie jest taki niepokonany.
-Czyżbyś bał się stanąć że mną do walki? - spytał gracz domeny ognia.
-W życiu! Gdybym chciał, z łatwością pokazałbym ci że wcale nie jesteś taki dobry! Jesteś tyllo zwykłym amatorem!
Jedyne oko Spectry jakie było widoczne pod maską zabłysło czerwienią i Shadow'a płatną strach który ze wszystkich sił starał się zameldować. Prove patrzył jak Spectra uśmiecha się pod nosem. Blondyn widział że Shadow się boi. I to wkurzyła jeszcze bardziej albonosa.
-Widać że nie wiesz z kim rozmawiasz. - wychrypiała Mira. Sama dobrze pamiętała przecież jak wielki strach i respekt budził jej brat w innych.
-Zamknij mordę! - wrzasną chłopak i zbliżył jeszcze bardziej ostrze miecza do jej szyi.
-W takim razie pokaż. - zareagował Spectra z chłodem w głosie. 
Shadow spędził się lekko.
Rzucił przelotne spojrzenie Lync'owi który nadal trzymał nieprzytomną Elajzę, a potem przeniósł wzrok na dwóch strażników którzy stali obok Spectry.
-A wy co tak stoicie?! Łapcie go idioci!
Ci jakby nagle ożyli i rzucili się na byłego lidera Vexosów. Ten z łatwością pokonał ich obu na ziemię.
-Widzę że sam muszę cię nakłonić do ustępstwa. - to powiedziawszy Shadow przejechał powoli dwa razy mieczem po ramieniu Miry. 
Tak zadrżała i zacisnęła usta, starając się powstrzymać krzyk, ale i tak zdążył się z nich wydobyć krótki jęk. - I jak? Podziałało?
Wyraz twarzy Spectry wyrażał niewzruszenie, jednak kiedy dwóch strażników z trudem podniosło się i unieruchomiło go, ten nie próbował się wyrywać.
Nie może przecież ryzykować życia Miry i Elajzy.
Nie może.

***

 
-Powiesz o co chodziło Hydronowi? - spytał szatyn.
Elz objęła ramionami swoje kolana i zmarszczyła brwi. Minęło jakieś dziesięć minut odkąd Hydron znikną im z oczu, ale dopiero teraz Dan zdecydował się na zadanie tego pytania. Przyłożyła dłoń do policzka w który uderzył ją Hydron i myślała przez chwilę nad odpowiedzią. Rozważała wszystkie za i przeciw. Co jeśli jej odpowiedź będzie brzmiała "nie"? A co jeśli jednak zdecyduje się opowiedzieć o wszystkim Danowi? Czy czekają na nią jakieś przykre konsekwencje? Czy w ogóle czekają na nią jakieś konsekwencje? Dan się zezłości kiedy usłyszy o wszystkim? Każe jej spadać? Powie że nie ma już czego szukać u Młodych Wojowników? Będzie smutny? Zawiedziony? Wyrozumiały? Trudno powiedzieć.
Ciężko było przewidzieć reakcję szatyna, głównie przez wzgląd na fakt że nigdy wcześniej żadne z nich nie znalazło się w takiej sytuacji. I to pomimo tego że znali się już dwa lata, a tak dokładniej mówiąc to już ponad dwa lata.
Dziewczyna wzięła wdech, a potem powoli wypuściła powietrze.
-Tak. - odpowiedziała krótko.
Przez cały czas jak opowiadała chłopakami o tych wszystkich rzeczach związanych z Hydron'em, nie spuszczała z niego wzroku. Na próżno jednak było jej szukać w wyrazie jego twarzy jakichkolwiek uczuć. Chłopak patrzył na nią po prostu i słuchał uważnie, a kiedy już skończyła milczał dłuższą chwilę.
-Sukinsyn. - odezwał się w końcu. W tym jednym słowie zawarte było jedyne uczucie jakie nim teraz targało - gniew.
-Wybacz że wcześniej ci nie powiedziałam, że nie powiedziałam nikomu...poza Elajzą oczywiście.
-Jednego tylko nie rozumiem...Czemu nic nie powiedziałaś?
-Nie mówiłam nic z tego samego powodu z jakiego nie powiedziałam innym o Myrnie.
-To przez strach? Elz nie żartuj. My jesteśmy przyjaciółmi. Młodzi Wojownicy Bakugan są jak rodzina. Nie odrzucają swoich, choćby nie wiem co się stało.
-Wiem, ale...strach był silniejszy.
-Więc musisz nauczyć się nad nim panować, żeby nikt przypadkiem nie wykorzystał go przeciwko tobie. - rzekł z uśmiechem.
-Mówisz o Vexosach?
-Na przykład.
Drzwi do ich celi otworzyły się. Oboje odwrócili oczy w tamtym kierunku.
Jakaś postać została wepchnięta do ich więzienia, a zaraz za nią druga. Na końcu ktoś rzucił czymś jak jakimś przedmiotem. Jednak dźwięk który usłyszeli gdy ten ostatni obiekt uderzył o ziemię, przypominał odgłos ciała uderzającego o nawierzchnię. Nie był jakiś szczególnie głośny...
Dan i Elz wymienili spojrzenia skryci w ciemności. Dwa ciemne kształty które jako jedyne były dolne do ruchu nie drgnęły. Co to mogło być? Czy może raczej: kto?
Elizabeth i Daniel znów spojrzeli na siebie, a potem zaczęli powoli wyczołgiwać się ze swojej ciemnej kryjówki.
Ich oczom ukazała się postać blondwłosego chłopaka w czerwonym płaszczu który oglądał ramię rudowłosej dziewczyny.
Keith i Mira!
Dwójka Wojowników spojrzała na trzecią postać. Była to nieprzytomna Elajza.
Kuso i Brettley znowu wymienili się spojrzeniami.
O co chodzi do diabła?
-Mira, Keith co wy tu robicie? - spytał Dan. Doskonale zdawał sobie sprawę z głupoty tego pytania, ale w chwili obecnej był zbyt zdziwiony by wymyślić coś lepszego.
-Przyszliśmy po was. - odpowiedziała mu Mira.
-Dlaczego Elajza jest nieprzytomna? - spytała szybko Elz.
Mira i Keith przystąpili do wyjaśnień. Chociaż więcej musiał wyjaśniać Spectra. Po kilku minutach sprawa stała się jasna.
-Jednak nie wiemy co doprowadziło Elajzę do takiego stanu. - dokończyła Mira.
-W porę się zgodziliście. - prychną smutny Dan.
Nie zraziło to rudowłosej.
-Ja o niczym nie wiedziałam. O części z tych informacji dowiedziałam się właśnie w tej chwili. - broniła się Fermin.
-Wiem, ale pozostali...
-To wy zawczasu podjęliście decyzję. - uciął spokojnym tonem Spectra.  Chłód jego głosu sprawił że temperatura w pomieszczeni spadła o parę dobrych stopni, a przynajmniej tak wydawało się Danowi i Elz.
-Mogliście się zgodzić. - odparł równie chłodno Dan. I choć w jego oczach odbijał się zimny upór, to wszyscy wiedzieli że nie jest aż taki zły, a przynajmniej nie w tej chwili.
Białowłosa zmarszczyła brwi dostrzegając coś niepokojącego na ciele Spectry i na ciele Miry.
-Czy wy...krwawicie? - spytała mrużąc oczy, aby lepiej upewnić się czy to co zobaczyła przypadkiem jej się nie przywidziało. Półmrok panujący w celi mógł równie dobrze płatać jej figle przed oczami.
-A to... - siostra Phantom'a złapała się odruchowo za ramie, chcąc zasłonić ślad po mieczu gantletu Shadow'a, chociaż było to nie potrzebne bo i tak ta rana się wydała. - to nic takiego.
-Czemu nam o tym nie powiedzieliście? - złość Dana uleciała gdzieś w jednej chwili.
-To tylko...rana. Nie boli już tak bardzo. - Wojowniczka Subterry spojrzała na swoje kolana.
-Szkoda że nie mamy niczego czym można by to opatrzyć. - zastanowił się Dan.
-Może na razie wystarczy tylko to że zatrzymamy krwotok? - zaproponowała Elz.
-Ale czym? - spytał Dan.
Elizabeth pomyślała chwilę po czym rozdarła swoją koszulkę.
-Może tym? - zapytała unosząc w dłoniach trzy paski materiału które udało jej się urwać. Teraz porwany czarny top prawie odsłaniał jej czarny stanik, ale nic innego zrobić nie mogła. - Nie jest to co prawda jałowy opatrunek, ale lepsze to niż powolne wykrwawianie się.
Dan pomógł jej obwiązać rany rodzeństwa i nieprzytomnej Elajzy. Po skończonej pracy wszyscy czworo zaczęli wpatrywać się bez celu w podłogę lub sufit celi. Dan podłożył wciąż nieobecnej Elajzie pod głowę swoją kurtkę.
-Więc co teraz? - spytał Dan, przerywając tym samym ciszę.
-Gdyby Elajza była przytomna, mogłaby nas stąd wydostać. - wzrok córki profesora padł na czarownicę.
-Właśnie. Gdyby była. - powtórzył szeptem Dan.



Shadow: No co? Tu też na cwela wychodzę? ;-;
Tak.
Lync: Odlot. Coś jeszcze?
Nie, na razie nie.
Shadow: Ej no...
Przepraszam ja ciebie, ale czyżbyś zapomniał
o naszej umowie? Na samym jej końcu tuż
nad miejscem na podpis było napisane
drobnym druczkiem:
"Podpisujesz na własną odpowiedzialność."
Więc nie rozumiem czemu masz teraz do
mnie wąty >>
 Wiedziałeś co cię czeka. >.>
Shadow:...




sobota, 4 marca 2017

Rozdział 93: Gorycz porażki.


Mira próbowała skupić się na bitwie. Jak na razie oni nie stracili, żadnych punktów życia, za to Mylene tak. Jednak myśli dziewczyny krążyły wokół czegoś innego. Przelatywały do ojca, a potem cofały się z powrotem do planu brata zataczając w jej umyśle okrąg. Ze wszystkich sił próbowała się powstrzymywać od patrzenia na ojca i Keith'a. Nie wiedziała co jej brat wymyślił. Nie pojmowała także jak ich ojciec, ICH OJCIEC, może z takim spokojem przyglądać się cierpieniu własnych dzieci. Mira trzęsła się za każdym razem kiedy przestrzeń przeszywały wrzaski dwóch Dragonoidów.
"Jak dobrze że to nie Wilda." - pomyślała.
Dłoń ściskająca kartę super mocy zamarłą jej tuż nad gantletem.
"Każda aktywowana przez was super moc tylko wzmacnia ich cierpienie."
Dziewczyna przegryzła dolną wargę. I co teraz?
Obróciła głowę w stronę Spectry. On też nie aktywował żadnej super mocy. Stał po prostu z założonym rękami w skupieniu obserwując jak Helios odpiera ataki Macubass'a. Wydawał się taki spokojny. Z obojętną miną, z nie wzruszonym spojrzeniem, z niezachwianą pewnością siebie i wiarą we własne możliwości...sprawiał że Mira czuła się spokojna, bezpieczna. Widok typowego Spectry naprawdę ją uspokajał i przywracał sercu normalny, równy rytm. No i to ją z lekka zdziwiło. Była święcie przekonana że gdy tylko zobaczy wyraz obojętności na jego twarzy, pęknie jej serca, a tu nagle stało się odwrotnie.
-Co się stało Spectra? Aż tak się przestraszyłeś, że boisz się nas zaatakować? - spytała Mylene.
Na ustach Spectry pojawił się pełen kpiny uśmieszek. Nie odpowiedział jednak dziewczynie. Mylene nieco zaniepokoił ten jego uśmiech, ale nie dała tego po sobie poznać. Przecież i tak wiedziała do czego Spectra jest zdolny.
-Mira! - zawołał Wilda, osłaniając dziewczynę przed atakiem bakugana Vexoski. Zaraz przy nim pojawił się także Helios gotów bronić swego wojownika.
-Oooooo jakie to urocze, bronicie swoich panów, tak? - spytała Mylene.
W odpowiedzi Helios zamachną się ogonem na jej bakugana i zmiótł go tym samym na drugi koniec sali. Jej mechaniczny towarzysz szybko pozbierał się, a sama niebieskowłosa aktywowała super moc.
-Super moc aktywacja! Mobil Niszczyciel!
Wzrost poziomu mocy Macubass'a o 400 punktów.
Helios i Wilda dzielnie stawiali opór przeciwnikowi, jednak kiedy Mylene użyła następnej super mocy - Promiennego Szponu - nie mogli już dłużej opierać się jej i zmienili się w kulki.
Wskaźnik życia Spectry - 80%.
Wskaźnik życia Miry - 80%.

-Bez super mocy nie jesteśmy w stanie długo stawiać opór, wybaczcie. - powiedział Wilda, ciężko dysząc.
-Nic się nie stało.
-Mam już serdecznie dość tej głupiej bitwy. Wolę walczyć z kimś na poziomie. - wychrypiał Helios znudzonym głosem. - Niech się prędko przyznają bo przysięgam, jak jeszcze raz ta jej głupia puszka odważy się mnie tak poniżyć, to nie ręczę za siebie.
-Cierpliwości Heliosie, cierpliwości. - mrukną Spectra, a jego twarz znów przybrała niewzruszony wyraz. Mira spojrzała na Mylene. W tym samym czasie Keith szepną coś do swojego bakugana.
Ten słysząc słowa swojego gracza westchną i pozwolił ponownie wystawić się do walki.
-Keith wypadałoby poinformować pozostałych Wojowników o sytuacji. - szepnęła Mira do brata.
-Wiem. Niech Wilda załatwi nam zasłonę. Nie możemy pozwolić by zauważyli cokolwiek.
-Dobra. Wilda gotowy?
-Jak zawsze. - zwiną się w kulkę.
Mira wyrzuciła go na pole bitwy. Wilda w trybie ekspresowym dołączył do walczącego z Macubass'em Heliosa. Starał się zasłonić rodzeństwo Fermin.
Mira już zamierzała zacząć pisać wiadomość kiedy coś sprawiło że poleciała na ścianę. Z resztą nie tylko ona. Spectra również podzielił jej los.
Fermin stęknęła z trudem podnosząc się z ziemi. Całe plecy okropnie ją bolały. Miała już dosyć walki chociaż wiedziała że nie może się teraz poddać. Na moment zakręciło jej się w głowie więc postanowiła oprzeć się o ścianę. Najgorszy poza bólem był jednak fakt że nie wiedziała co planuje Keith. Nie miała pojęcia co wymyślił i to powoli zaczęło wprowadzać ją w niepokój. Ufała bratu, ale nie potrafiła powstrzymać uczucia strachu. Po Spectrze można było spodziewać się wszystkiego.
I to było straszne. Ta niepewność kiedy nie wiedziało się co on zamierza...
-Wszystko w porządku? - spytał zatroskany Wilda.
-W najlepszym. - odpowiedziała przyciskając dłonie do boku tak jakby złapała kolkę. -Długo tak nie wytrzymają. - rzekła do brata.
-Spokojnie. Wytrzymają.
-Keith powiedz co zamierzasz.
-Dowiesz się w swoim czasie.
-Czyli wtedy kiedy będzie już po fakcie. Keith to naprawdę nie jest dobry pomysł żebyś to przede mną ukrywał.
-Zaufaj mi, będzie dobrze.
-Ale...
-Po prostu mi zaufaj! - warkną, ale po chwili dodał już ciszej. - Nic więcej.
Niebieskooka głośnio wypuściła powietrze próbując stłumić ból i powiedziała:
-Dobrze. Zaufam.
Spectra patrząc prosto przed siebie uśmiechną się lekko.
-Teraz, super moc aktywacja! Błękitna Siła!
Spadek poziomu mocy Helios'a o 300 punktów. Spadek poziomu mocy Wildy o 300 punktów.
Macubass wymierzył jeden celny cios w stronę bakuganów.
Wilda zmienił się w kulkę. Mira pochwyciła go jeszcze zanim zdążył dotknąć jej dłoni. Spectra to samo zrobił z Helios'em.
Wskaźnik życia Miry - 50%.
Wskaźnik życia Spectry - 50%.

-Jednak nie jesteście tacy mocni. - usta Vexoski wykrzywił uśmiech. Tę uwagę kierowała głównie czy może raczej, przede wszystkim do Phantom'a.
-Stul mordę. Spectra wykończmy ją. - Helios odwrócił się w stronę swojego wojownika.
Blondyn wyrzucił kartę otwarcia, a zaraz za nią Helios'a.
Poziom mocy Heliosa - 800.
-
Jak niby chcesz mnie wykończyć skoro twój wojownik boi się użyć jakiejkolwiek super mocy? Stoczyłeś się na samo dno Spectra. Dobrze pamiętam czasy kiedy miałeś gdzieś czyjekolwiek życie. Kiedy nie przejmowałeś się niczyim losem, a teraz? Zmiękłeś.
Kącik ust blondyna drgną lekko w górę, ale tylko na moment.
-Helios!
Bakugan Pyrus'a ruszył na Macubass'a. Przygwoździł go do ściany, a kiedy ten próbował się wyrwać, Helios zamachną się na niego ogonem i tym samym sprawił że mechaniczny bakugan Aquos'a jeszcze mocniej został przyparty do muru.
Bakugan Vexoski cały czas toczył dzielną walkę z wrogiem. O dziwo Mylene nie aktywowała żadnej super mocy. Mira spojrzała na nią zaintrygowana. Zobaczyła jak Mylene pochyla się nad swoim gantletem. Stała tak dłuższą chwilę, po czym podniosła wzrok i spojrzała prosto na rudowłosą.
-Podwójna super moc aktywacja! Bicz Łowcy plus Atak Tsunami!
Spadek poziomu mocy Heliosa o 200 punktów. Spadek poziomu mocy Helios'a o 400 punktów.
Przez tę kartę Helios nie mógł się ruszyć.
-Zakończ to Macubass! - zagrzmiała Mylene.
-NIE! - Mira usłyszała swój własny głos. Szybko wyrzuciła Wildę który przyjął cios przeznaczony dla Heliosa na siebie. Atak był tak mocny że przywrócił bakugana Subterry do postaci kulki.
Wskaźnik życia Miry - 0%.
-
Nie musiałaś tego robić. - ton głosu Spectry nie wyrażał żadnych emocji.
-Wiem, ale chciałam. Nie mogłam pozwolić byś przegrał. Nie mogłam dać jej tej satysfakcji. - powiedziała.
Spectra uśmiechną się do siostry.
-Teraz cała nasza nadzieja w tobie Keith.
Farrow która nie słyszała rozmowy rodzeństwa, zaczynała mocno się niecierpliwić.
-Zechcecie wrócicie łaskawie do bitwy? Czy może raczej powinnam powiedzieć: czy zechcesz łaskawie wrócić do bitwy. - ostatnie zdanie wypowiedziała patrząc na Phantoma. - To było naprawdę głupie posunięcie dziewczyno.
-Tylko ty tak uważasz. - Mira popatrzyła jej prosto w oczy.
-Przecież wy i tak przegracie i dołączycie do swoich przyjaciół. - błękitnowłosa zignorowała ją. Obok ekranu przedstawiającego bakugany domeny ciemności i ognia, pojawił się drugi ekran tym razem z Danem i Elz w jakiejś celi.
Na ten widok Spectra drgną i kolejny krótki uśmieszek zagościł na jego ustach podczas tej bitwy.  Już wiedział gdzie są Wojownicy.
-Wiesz co ci powiem? Zdecydowanie za dużo gadasz, pora zamknąć ci jadaczkę. - powiedział Helios.
-Helios! Super moc aktywacja! Działo Raganroka!
Wzrost poziomu mocy Heliosa o 600 punktów. Spadek poziomu mocy Macubass'a o 600 punktów.
Mira słysząc tę komendę o mało nie zachłysnęła się powietrzem. Przecież każda użyta przez nich super moc zwiększa ból Dragonoidów!
-Teraz Helios! - zawołał Spectra.
Helios wycelował działo prosto...na profesora Clay'a.
Serce podskoczyło Mirze aż do gardła. Otworzyła szeroko pełne strachu i zdziwienia oczy.
Profesor Clay widząc co się dzieje odskoczył w bok, a pilot którym sterował narzędziem tortur bakuganów ciemności i ognia wyleciało w powietrze i zostało zniszczone przez promień z Działa Raganroka. Teraz profesor nie mógł skrzywdzić Dragonoida i Centurionix'a. A przynajmniej nie dopóki bitwa się nie skończy i czas znowu nie ruszy. Na tym jednak atak się nie skończył. Promień pomkną dalej prosto na Macubass'a. Bakugan oberwał solidnie i wylądował u stóp swojej właścicielki jako kulka. Pod wpływem potęgi ataku ziemia na moment zadrżała, a cyfrowe ekrany zniknęły.
Wskaźnik życia Mylene - 0%.
Farrow warknęła pod nosem wściekła. Nie z powodu samej przegranej bitwy, ale przez fakt że przegrała ją z nim. Przegrała. Przegrała z nim. Mierząc się spojrzeniem z tym przeklętym chłopakiem, przeklinała w myślach siarczyście.
-Więc to był twój plan Keith. - ucieszyła się Mira patrząc jak Keith łapie Heliosa i rozumiejąc wszystko. Plan Keith'a był prosty, ale cholernie dobry. Spectra zaplanował że gdy tylko dowiedzą się gdzie podziewają się Daniel i Elizabeth to zniszczy urządzenie profesora Clay'a żeby nie przeszkodziło mu w pokonaniu Mylene.
"Teraz twój ruch Elajzo." - pomyślał blondyn z uśmiechem zadowolenia.
-Powie mi ktoś z czego ona się cieszy? - spytał Wilda.
Rodzeństwo spojrzało na Farrow. Chwilę temu kipiała gniewem, a teraz wyglądała na zadowoloną. Cieszyła się z porażki ze Spectrą? Czy to w ogóle możliwe?
-Nie wyglądasz na przejętą tą porażką Mylene. - odezwała się do niej Mira.
-Za to wy cieszycie się ze zwycięstwa. Dlaczego? - jej pytanie wydawało się strasznie głupie.
-Powiedzmy że mamy małego asa w rękawie. Element zaskoczenia który cierpliwie wyczekiwał odpowiedniej chwili. - odpowiedział Spectra.
Takie zagranie mogłoby się wydawać lekkomyślne, wszak właśnie wydał jej na talerzu informacje o obecności Elajzy w pałacu, ale Spectra zbytnio się tym nie przejął. Bo teraz Wojownicy mieli zostać uratowani.
-O tym elemencie zaskoczenia mówisz? - ni stąd ni zowąd za ich plecami odezwał się Shadow.
Mira i Spectra odwrócili się. Shadow i Lync stali przy wejściu na halę i trzymali za ramiona nieprzytomną Elajzę.
Liderka Ruchu Oporu zadrżała. Mylene pochylająca się nad gantletem przez chwilę. Mylene spokojna po porażce. To się ze sobą łączyło. Ona wiedziała! Najwyraźniej Shadow i Lync musieli ją poinformować o obecności Karo i dlatego ona tak szybko się opanowała.
-Idąc pałacowym korytarzem przez przypadek natknęliśmy się na tego intruza w laboratorium profesora. - wyjaśnił Shadow szczerząc się wariacko.
-No i co teraz zrobicie? - spytała Mylene z zadowoleniem wymalowanym na twarzy.
Rodzeństwo spojrzało na nią, a potem na niewzruszonego ojca.
No to koniec.
 
 

Witam po prawie dwutygodniowej nieobecności. :)
Dziś rozdziały trochę dłuższe. :)
Nie skracałam ich, ani nic z tych rzeczy bo chciałam
umieścić te wydarzenia w tych dwóch konkretnych
rozdziałach, więc w sumie jest git. Ogólnie jestem
zadowolona z tych rozdziałów, chociaż nie...
jest jeden mały wyjątek. Nie pasi mi scena
z Hydron'em, Danem i Elz w 92 rozdziale.
Mam wrażenie że w tym przypadku nie podołałam
zadaniu. No cóż...bywa.

Powoli zbliżamy się do 100 rozdziału co
z jednej strony mnie dziwi, z drugiej cieszy,
a z trzeciej przeraża.
Muzyka przy obydwu notkach jak można
się domyślić jest soundtrack'iem 
z nowego filmu "Logan" który swoją premierę
miał wczoraj. Matko...tak czekałam na niego.
Zaczęłam odświeżać sobie poprzednie części X-Men'a
i nadrabiać te których nie dane mi było obejrzeć.

Dodatkowo odświeżam sobie również kreskówkę
X-Men: Ewolucja.
Boże jak sobie teraz wspominam
te czasy kiedy leciał X-Men z 1992.
Matko, aż się łezka w oku kręci.
Do dziś pamiętam muzykę z intra
(przypomniałam ją sobie lepiej,
kiedy obejrzałam czołówkę
na YouTubie jakiś czas temu).
Eh...cudne wspomnienia. :')

Dan: Bez retrospekcji proszę.
Dobrze, już dobrze.
Matko nie mogę się doczekać aż
"Logan" będzie dostępny na cda.
Dan: Poprawnie powinnaś powiedzieć
"na Internecie" bo nie wiadomo przecież
czy jakiś wspaniałomyślny człowiek
wrzuci go na cda <.<
No wiem, mój błąd.
Dobrze, więc koniec wspominek
teraz czas na spanie. Tak więc
pozdrawiam i życzę miłej nocy. ^^🌙🌟🌓💫





Rozdział 92: Wolna wola...bez uprzedzenia...potrafi zabić sumienie.


-Hej, Hydron! - zawołał Lync do zamkniętych drzwi komnaty księcia.
-Czego? - padła krótka, niezadowolona odpowiedź.
-Coś taki nerwowy, chcemy tylko pogadać. - Shadow zmarszczył brwi.
Hydron nie odpowiedział. Po chwili otworzyły się przed nimi drzwi i staną w nich fiołkowooki.
-O czym? - spytał.
-Widać że ci się nudzi. Proponujemy ci spacer, zainteresowany? - spytał Lync.
-Z wami dwoma? W życiu.
-Oj daruj już sobie. Nudzi nam się. Wojowników mamy już w garści, więc nie mamy z kim walczyć. Clay jak zwykle zajęty, a Mylene zajęła się Wojownikami.
-Co?! Jak to? Więc uciekli? - spytał zaskoczony.
-Nie. Wpadli ich kumple. - mrukną w odpowiedzi Shadow. Hydron mocno zdziwił fakt że nie albinos nie śmieje się tym typowym dla siebie śmiechem psychopaty, ani nawet nie uśmiecha się kpiąco. Cóż...najwyraźniej nuda dawała mu się mocno we znaki.
-Czyli że...tamci są nadal w celi?
-Mhm. Byliśmy u nich niedawno. Siedzą grzecznie na miejscu. - głos Lync'a był znudzony.
-Byliście u nich?!
-No i co się tak spinasz?  Tak, byliśmy. - odpowiedział mu Shadow. - Kurwa, to nie fair. Mylene się teraz zabawia, a my tu umieramy z powodu braku zajęć! - wrzasną. - To co może jednak chcesz iść? - zapytał nagle, już uspokojony.
Oczy Hydron rozszerzyły się w zdumieniu. Czy to miała być jakaś próba spoufalania się? Nawiązywania relacji nieco innych niż te które zazwyczaj ich łączyły...czyli czy Shadow i Lync właśnie proponowali mu spacer? Towarzystwo? Normalnie coś takiego można by zinterpretować jako próba zakolegowania się z drugim człowiekiem, ale u Vexosów? Vexosi nawiązujący koleżeńskie relacje? Vexosi chcący przebywać w swoim wzajemnym towarzystwie? Z własnej woli?
W Vexos jest to niemalże herezja!
-Znaczy...wy chcecie...no...żebyśmy przebywali... - słowa Hydron'a ledwo opuszczały jego gardło, tak bardzo był zdziwiony.
Shadow najwyraźniej poprawnie zinterpretował jego zachowanie bo szybko powiedział:
-To nie to o czym myślisz. Nie mamy zamiaru się z tobą kumplować. To ma być tylko zwykła przechadzka, bez zobowiązań. Nie będziemy przez to przyjaciółmi, czy coś. I nie patrz tak na mnie leszczu. - warkną pod koniec swojej wypowiedzi Prove.
Hydron szybko otrząsną się i chcąc wyjść z twarzą z niezręcznej sytuacji powiedział:
-Co ty Shadow ocipiałeś? Nie miałem tego na myśli durniu!
-Czyli nie. Dobra jak chcesz, miłego wdychania kurzu i gapienia się w sufit. - bąkną Prove i oddalił się wraz z Lync'iem.
Hydron stał jeszcze w miejscu przez parę minut. Potrząsną głową, załamany własną głupotą i wrócił do pokoju.
Jak on mógł pomyśleć o czymś takim? W Vexos panowała jedna zasada: Zero spoufalania się. Mieli wiedzieć o sobie tylko tyle ile potrzeba, nic więcej, no chyba że chcieli wyjawić reszcie jakiś szczegół ze swojego życia, ale to była już kwestia indywidualna. Oczywiście bywały przypadki w których Vexosi współpracowali ze sobą poza strefą walk, ale były to pojedyncze przypadki. Sojusze związywano tylko wtedy kiedy miało się pewność że się na tym skorzysta. Przykładem takiej niespisanej umowy była chociażby współpraca Spectry i Gus'a z Lync'iem.
Pokręcił głową, uświadomiwszy sobie że najzwyczajniej w świecie błędnie odczytał zachowanie Vexosów i wrócił do pokoju.
"Byliśmy u nich niedawno. Siedzą grzecznie na miejscu."
-
Shadow i Lync poszli do nich. Byli na dole i pewnie rozmawiali z nimi. A ja? Nie odwiedziłem Elizabeth. Nie wyjaśniłem jej mojego zachowania. Może...nie, na pewno jest na mnie wściekła. Jednakże spróbować zawsze można. - wyszeptał do siebie i spojrzał na drzwi o które opierał się plecami.



***


Elajza siedziała w laboratorium z głównym komputerem i spoglądała na holograficzny ekran. To co przedstawiał z pewnością nie był wspaniałym widokiem wywołującym uśmiech na jej twarzy. Keith i Mira nadal nie dowiedzieli się gdzie są teraz Dan i Elz.
Mogłaby w sumie namierzyć ich gantlety, jednak logiczne było iż zostali ich pozbawieni. Mogła też w sumie przeszukać komputer profesora w poszukiwaniu planów Zenoheld'a gdyby nie fakt że wykorzystała ten pomysł już pięć minut temu i jak nie trudno zgadnąć, zakończył się on fiaskiem.  Hasło zostało starannie obmyślone co niestety nie było dobrą nowiną. Nie znała nawet żadnego dobrego zaklęcia które by jej jakoś pomogło. Z westchnieniem stwierdziła że najlepiej będzie powrócić do właściwego zadania.
-Prędzej Zenoheld skapituluje niż ta sucz łaskawie raczy wyjawić potrzebne nam informacje. - Legroid ze zniecierpliwienie oraz typową dla siebie irytacją obserwował scenę toczącą się przed nimi.
-Spokojnie. Może się w końcu rozkręci i wymsknie się jej jakieś dwa słówka na wiadomy temat. - głos Elajzy był spokojny co z jednej strony wkurzało Legroid'a, a z drugiej strony dzięki temu nieznacznie opadał jego gniew. Starała się nie spuszczać wzroku z ekranu. Nic istotnego nie mogło umknąć jej uwadze.


***

 
Dwaj Vexosi których domenami był Darkus i Ventus szli pałacowym korytarzem. Od kilku godzin właśnie tak spędzali swój czas. Ciągle tylko korytarze. Wyjątkiem były "odwiedziny" Hydrona przed trzydziestoma minutami, ale poza tym nic.
-O ranyyyyyy. - zajęczał Shadow Prove. - No nie mogę. Tu jest tak cholernie nudno!
-Przecież wiem, ale co poradzisz? Mylene jest zajęta Wojownikami, Hydron nie wyłazi ze swojej komnaty.
-Z niego jest jeszcze większy frajer niż zawsze myślałem. On serio myślał że chciałbym się z nim za kumplować? Przecież Vexosi się ze sobą nie spoufalają!
-Ale on o tym nie wie. Nie zapominaj Shadow, że on nie był jednym z nas od samego początku. - Volan wzruszył ramionami.
-Brzmisz tak jakbyś szukał dla niego usprawiedliwienia.
-Chyba tylko ty to tak odbierasz.
-Dobra nie zmieniaj tematu. Nie musisz mi o tym przypominać, wiem o tym doskonale, no, ale Gus też nie był z nami od samego początku powstania Vexos, a jakoś wiedział że nie należy się przywiązywać. Chociaż...jakby tak trzeźwo na to spojrzeć to przywiązał się do Spectry.
-Gus'a zaznajomił z naszymi zasadami Spectra.
-No dobrze, ale Hydron powinien się skapnąć o wszystkim. Powinien wiedzieć że średnio za sobą przepadamy, że działamy razem bo musimy, a z resztą co ja gadam? On i tak nic o nas nie wie.
-My też o sobie na wzajem nic nie wiemy. Fakt faktem jest że jakby ktoś poinformował Hydrona o tym że my nie angażujemy się w żadne przyjaźnie, to teraz on by nie szukał sobie wśród nas kumpli.
-Taaa. - mrukną Prove.
-A wiesz co ja sądzę Shadow?
-No?
-Sądzę że on po prostu nas źle zrozumiał.
-Może masz rację. - albinos wzruszył ramionami i włożył dłonie do kieszeni spodni.
Kiedy tak szli przez korytarz, to w pewnym momencie zobaczyli że drzwi do laboratorium profesora Claya nie zostały do końca zamknięte.
Shadow spojrzał wymownie na Lync'a. Ten wyciągną z kieszeni krótki metalowy kij. Gdy go włączył natychmiast pojawiły się dwa pierścienie z prądu, o chłodnym, błękitnym odcieniu. Prove przyłożył palec do ust i uśmiechną się psychopatycznie. Podeszli ostrożnie do drzwi. W środku zobaczyli dziewczynę o czarno-białych włosach. Siedziała na krześle i obserwowała cyfrowy obraz wyświetlający pole bitwy.
"No proszę czyli jest was tutaj więcej. Wyśmienicie. A już bałem się że grozi mi tutaj śmierć z braku zajęć." - Shadow uśmiechną się szerzej, słysząc własne myśli.
-A kuku! - uśmiech na twarzy czerwonookiego powiększył się jeszcze bardziej.
Karo podskoczyła na krześle wystraszona.
-Vexosi! - wydusiła. Nim zdążyła jakkolwiek jeszcze zareagować, poczuła prąd rozchodzący się po ciele. Sylwetki wrogów zaczęły tracić na wyrazistości i mimowolnie przymknęła powieki.
-ELAJZA! - zawołał jej bakugan, chociaż w jego głosie wcale nie było słychać zatroskania o los Wojowniczki, czy też strachu. Ton jego głosu był bardziej wkurzony, a niżeli wystraszony.
-Ucisz się. - Lync zbliżył do bakugana broń. Nim ta jednak go dosięgła, Legroid zdążył jeszcze powiedzieć:
-Zapłacisz za to.
A potem upadł na ziemię zwinięty w kulkę.
-Rusz się. - zakomenderował Shadow. - Musimy zabrać ją do Mylene, ale będzie widowisko. Już nie mogę się doczekać. - zarechotał podnosząc nieprzytomną dziewczynę za ramiona.
Lync zgarną jej bakugana i pomógł Shadow'owi.
-Może najpierw uprzedzimy Mylene o tym prezencie? - zaproponował Volan spoglądając na Elajzę ze złośliwym uśmieszkiem.
Shadow'owi oczy zabłysły na myśl o wydarzeniach które miały nadejść. Z całym szacunkiem teraz nie mogli powiedzieć że im się nudzi.


***

 
Hydron schodził powoli po schodach. Za chwilę ujrzy ciąg pustych cel, z jednym małym wyjątkiem. Za chwilę będzie musiał stawić czoło temu co nieuniknione i będzie musiał zachować zimną krew.
Musi się bardzo mocno postarać, by nie ulec emocjom. Gdy tylko zszedł z ostatniego stopnia od razu staną jak wryty. Serce z nerwów powiększyło swoją wielkość. Przez chwilę błądził wzrokiem po niezajętych celach, ale w końcu jego fioletowe oczy napotkały dwie postaci patrzące na niego nieprzychylnym spojrzeniem.
-Ciebie też tutaj przywiało? Daj nam spokój! Shadow i Lync już tu byli by nas odwiedzić więc daruj sobie. - od razu odezwał się Daniel.
-Wiem że tu byli. - odpowiedział mu książę zbliżając się do ich więzienia.
-To po co ty tutaj przyszedłeś skoro wiesz że oni byli tu przed tobą? - spytała białowłosa.
-Chcę porozmawiać.
-Nie mamy o czym. - odparła.
-Owszem, mamy. Chcę żebyś wiedziała...
-Czy do ciebie nie dociera to że ja nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę z tobą? - dziewczyna pochyliła się w jego stronę. - Bo jeśli jakimś cudem jednak to do ciebie dotarło to spieprzaj stąd. - wyszeptała.
-Elz, ja naprawdę nie chciałem żeby tak to wszystko wyszło, naprawdę.
-Nie chciałeś? Czy ty siebie człowieku w ogóle słyszysz? Zabrałeś nam bakugany, przyczyniłeś się do tego że jesteśmy tu gdzie jesteśmy, a teraz pieprzysz nam tu że nie chciałeś żeby tak wyszło?
-Tak. Mówię to bo to czysta prawda. Mówię to...bo mi na tobie zależy. - powiedział patrząc jej prosto w oczy.
-Jesteś zwykłym dupkiem. Masz niezły tupet. Przyłazisz tu i kłamiesz mi w żywe oczy.
-Nie okłamałbym cię nie rozumiesz! Nie rozumiesz że nasza przyjaźń...
-Nasza przyjaźń jest skończona! - wykrzyczała, a jej naładowany negatywnymi uczuciami głos odbił się echem od pustych ścian.
-Jaka przyjaźń? O co chodzi Elz? - spytał Dan.
-Nie wtrącaj się Kuso! - zawołał Hydron.
-Zamknij się Hydron! Jakim prawem uciszasz Dana?! Jakim prawem w ogóle tutaj przychodzisz?!
-Elizabeth ja...
-Zatkaj się. - do kłótni włączył się Dan. - To przez ciebie Drago i Centurion...
-Trzeba było lepiej walczyć! Nie chciałem tego wygrać! Nie chciałem zwyciężyć w tej bitwie wtedy w Delcie, nie rozumiecie?!
-Skoro nie chciałeś to dlaczego to zrobiłeś?! - wkurzył się lider Młodych Wojowników.
-Bo ojciec mi kazał! Dlatego!
-To ty nie masz wolnej woli? Nie masz sumienia? - spytał Dan.
-Mam. - warkną Hydron.
-Jakbyś miał to nie zrobiłbyś tego wszystkiego! Nie rozumiem jak ja mogłam uważać cię za przyjaciela! Byłam naprawdę głupia, ale spokojnie ten błąd się już nigdy więcej nie powtórzy. - oczy Brettley miotały złowieszcze iskry prosto w Hydrona.
-Bredzisz w gniewie. - słowa księcia brzmiały teraz łagodnie.
-Nie bredzę. Za to ty tak. Zapamiętaj sobie raz na wieki wieków że nasza przyjaźń jest już skończona.
-Daj mi chociaż...
-NIE! Nie dotarło to jeszcze do ciebie?! Nie chcę cię nigdy więcej widzieć na oczy! Niczemu winne światy zostaną zniszczone bo ty nie potrafisz... - z oczu dziewczyny mimowolnie zaczęły spływać łzy, i głos zaczął jej się załamywać. - nie potrafisz...postawić się ojcu, który i tak nie ważne co zrobisz, zawsze będzie traktował cię jak nic nie warte...nic nie...warte... - tym razem głos załamał się mocniej. Elz zacisnęła dłonie w pięść, przegryzła wargę. - JEŚLI ONI PRZEZ CIEBIE ZGINĄŁ TO OSOBIŚCIE DOPILNUJĘ, ABY TWOJA ŚMIERĆ NIE BYŁA ŁAGODNA! - wydarła się.
-Elz, proszę, nie mów tak. Musisz ochłonąć. Ja naprawdę cię... - Hydron włożył rękę przez przestrzeń między laserowymi kratami i dotkną ramienia Elz.
 -NIE, SPIEPRZAJ! ZOSTAW NAS W SPOKOJU! WYNOŚ SIĘ STĄD! TO WSZYSTKO TWOJA WINA! MIAŁEŚ NAM POMÓC SIĘ STĄD WYDOSTAĆ, A CO ZROBIŁEŚ?! WPĘDZIŁEŚ NAS W PUŁAPKĘ! JESTEŚ ZDRAJCĄ, TO TY JESTEŚ ODPOWIEDZIALNY ZA ZAKOŃCZENIE NASZEJ PRZYJAŹNI! TY! NIE DZIWIĘ SIĘ ŻE ZENOHELD CIĘ TAK TRAKTUJE! JESTEŚ NAJZWYKLEJSZYM W ŚWIECIE SUKINSYNEM! I NIE DZIWI MNIE TEŻ FAKT  ŻE TWOJĄ MATKĘ OTRUTO! GDYBYM JA MIAŁA TAKIE DZIECKO TO PEWNIE SAMA BYM SIĘ ZABIŁA, BEZ NICZYJEJ POMOCY! - wykrzyczała wściekła odpychając jednocześnie dłoń Hydrona.
Patrzyła na niego morderczym spojrzeniem i dyszała ciężko.
Hydron wytrzeszczył oczy ze strachu. Nigdy wcześniej nie pomyślał że Elizabeth może się tak na niego wkurzyć, delikatnie rzecz ujmując. Dziewczyną targał gniew przysłaniający jej oczy, zatruwający jej umysł, serce i cały organizm.
Młody książę w jednej chwili poczuł jak pęka mu serce. Jej słowa je rozdarły na pół. Krwawiło rozpaczliwie wołając o ukojenie. A potem przesycił je gniew. Blondyna napełniła złość.
Zależało mu na niej, zależało! A ona go tak potraktowała! Takich słów nie usłyszał nawet od ojca.
To co powiedziała o jego matce, te wszystkie gorzkie i nasączone furią słowa sprawiły że Hydron po prostu wpadł w złość. Patrząc na Elizabeth nie widział już swojej przyjaciółki którą obdarzył głębszym uczuciem. Widział jedynie wroga, nieprzyjaciela.
"To ty nie masz wolnej woli? Nie masz sumienia?"
Słowa Dana odbiły się echem w jego umyśle. No tak. A jakżeby inaczej. Święty Daniel Kuso. Ideał nad ideały. Nieustraszony przywódca pieprzonych Wojowników Bakugan - bandy frajerów którzy chełpią się swymi zwycięstwami nad Legendarnymi bakuganami.
"Tak się składa cwelu że mam wolną wolę!" - wykrzyczał w myślach Hydron.
-Jak śmiesz mówić takie rzeczy zdziro?! - wysyczał Hydron i uderzył Elz w twarz. Ta upadła i natychmiast dotknęła dłonią policzka który teraz piekł od łez i ciosu.
Nigdy wcześniej nie uderzył kobiety. Nigdy. A teraz kiedy stał przed celą Młodych Wojowników, przepełniony okropnym gniewem, zdał sobie sprawę że to zrobił. A co najgorsze - w ogóle się tym nie przejął. Zupełnie tak jakby ta nerwica zabiła mu do reszty sumienie. Poczuł jednocześnie dziwną ulgę. Nie dość że wyładował swój gniew to w dodatku zrobił coś sam. Coś czego nikt z góry mu nie narzucił. To nie był rozkaz jego ojca. To była jego - Hydrona - wolna wola. Zrobił to co chciał. I nikt mu tego nie zabronił.
-Jesteś już trupem Hydron. - wycedził Dan.
-Nie ja, ale wasze bakugany. - powiedział i uśmiechną się kpiąco.
Na koniec odwrócił się na pięcie i odszedł.