wtorek, 26 lipca 2016

Rozdział 66: Szarość

Elajza podniosła się do pozycji siedzącej i ziewając przeciągnęła się. Spojrzała w okno. Niebo było szare, zasnute smutnymi chmurami, deszcze bębnił o parapet. Lało.
-Czy mi się wydaje czy już w nocy nie zaczęło przypadkiem lać?-zapytała powoli nie spuszczając wzroku z kropli spływających po szybie.
-Nie wydaje ci się.-odpowiedział Legroid który siedział na szafeczce nocnej.
-Która jest?
-Pięć po siódmej.
-Wcześ...nie.-ziewnęła i z powrotem się położyła. Wpatrywała się w sufit jakby tam miała znaleźć odpowiedzi na pytania które dręczyły chyba wszystkich Wojowników.
-Myślisz że co oni teraz robią?-wolno zadała pytanie.
-Kto?
-No Vexosi. Czy już pozbyli się Dragonoida i Centurionix'a? A może wolą z tym zaczekać bo myślą że przyjdziemy w najmniej odpowiednim momencie i obrócimy ich plany w popiół?
-Drago i Centurion to twardzi zawodnicy. Byle czym się ich nie pozbędziesz. Ty powinnaś o tym najlepiej wiedzieć.
-No właśnie nie wiem. Wie to Enigma.-powiedziała mając oczywiście na myśli walkę Dana i Enigmy. Tą po której Enigma został zdemaskowany. Ona tego nie pamiętała, ale pamiętał ją Enigma. Na pewno ją pamiętał. W końcu jak mógłby zapomnieć swojej pierwszej przegranej bitwy?
-Na pewno pamięta.-wyszeptała.
-Co?
-Nic, nic. Trzeba sprawdzić co u Miry i Ace'a. No i czy Spectra został przy Mirze czy może wrócił do swojego pokoju. Bo jak wczoraj wychodziłam to nadal przy niej był.
-Dziwisz mu się?
-Nie.
Odgarnęła kołdrę i szybkim krokiem podreptała do łazienki.


***

(Elz)
Rytmiczne stukanie o szybę wybudziło mnie ze snu. Otworzyłam oczy. W półmroku panującym w pokoju niedużo mogłam zobaczyć.
Ziewnęłam, zakrywając przy tym usta dłonią.
-Centurionie która godzina?-spytałam, patrząc z na wpół przymkniętych powiek na szafkę obok łóżka.-Centurionie?-zapytałam. Z moich ust wydobyło się kolejne ziewnięcie. Zaczęłam wodzić dłonią po meblu. Szafeczka była pusta. No prawie: byłą tam tylko lampa, ale mojego bakugana już tam nie było. I wtedy uderzyło mnie wspomnienie dwóch bakuganów lecących w formach kulistych prosto w dłonie Mylene i Hydrona. Oczy mi się zaszkliły. No już. Przestań. Nie dołuj się z samego rana. Podeszłam do okna i rozsunęłam zasłony. Deszcz. Więc to stąd to stukanie. Normalnie pewnie bym się cieszyła że jest taka deszczowa pogoda, ale w obecnej sytuacji...
Popatrzyłam na drzwi od łazienki. Trzeba by się doprowadzić do porządku.


***
 
(Dan)
Drago.
Przyjacielu.
Jak to możliwe że przegrałem?
Jak to możliwe że cię straciłem.
Jak?
Pokonałem najpotężniejszych graczy Bakugana na świecie, a nie dałem rady dwójce Vexosów?
Eh...sięgnąłem po telefon. Zegar na wyświetlaczu pokazywał 7:08. Taka wczesna godzina.
Jest tutaj tak pusto bez niego. Czuję się tak jakby zabrano mi go wieki temu. A przecież straciłem go wczoraj. I mam wrażenie że go już nie odzyskam. Znaczy...chce go odzyskać, niczego innego nie pragnę, ale za każdym razem kiedy wyobrażam sobie tą akcję ratunkową pojawia się strach że ona się nie powiedzie i że go już nie uratuje. Powinienem się ogarnąć. Wykąpać, ubrać, doprowadzić do stanu normalnego funkcjonowania i pójść na śniadanie. No dobrze. To od czego by tu...a tak, prysznic.


***

Elajza przeszła korytarz. Zeszła ze schodów. Znów przeszła przez korytarz i stanęła przed drzwiami pokoju. Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Mira i Ace nie zmienili pozycji od wczoraj co oznaczało że żadne z nich się nie obudziło. Keith siedział na krześle tuż przy łóżku siostry. Czyli jednak został w sali na noc. Prawą nogę miał założoną na lewą, ręce splecione na klatce piersiowej głowę miał spuszczoną. Zdjął także maskę którą położył na niskiej szafce obok łóżka. Postanowiła że potem obejrzy graczy Subterry i Darkus'a. Nie chciała budzić Spectry i oczywiście Heliosa, Wildy, Percivala...
Wycofała się najciszej jak potrafiła. Zamknęła drzwi.
-Cześć Elajzo.-głos Gus'a sprawił że Elajza aż podskoczyła.
-Gus. Matko, ale mnie przestraszyłeś. Nie spodziewałam się zobaczyć kogoś tutaj o takiej godzinie.
-Prawdę mówiąc ja też nie. Przyszedłem bo chciałem zobaczyć co u Mistrza, ale jak zobaczyłem że wchodzisz a po chwili wychodzisz z pokoju, wywnioskowałem że Mistrz Spectra jeszcze śpi, mam rację?
-Tak. Zastanawiam się...budzić go na śniadanie?
-Nie. Niech śpi. I tak raczej by nic nie zjadł.
-To niezdrowe.
-Wiem, Mistrz też o tym wie.
-Dziwię się że nie widać po nim takich rzeczy.
-Hm?-Grav spojrzał na dziewczynę zdumiony. Zmierzali razem w stronę jadalni.
-No wiesz...chodzi mi o to że nie widać po Spectrze tego że nie jadł od...yyy odkąd wróciliśmy z Delty?
-Tak właściwie to on nie jadł jeszcze za nim Vexosi zabrali nas do tego przeklętego miasta.-sprostował Vulcan.
-To jeszcze lepiej. Jak wy to w ogóle robicie że nie widać po was takiego wyczerpania? Nawet po Vexosach. Ciągle nam się naprzykrzają, a mimo to nie mają żadnych oznak zmęczenia. W pałacu pewnie też mają ręce pełne roboty. Zenoheld na stówę ich nie oszczędza.
-Jeśli mówisz o oznakach wyczerpania...to chodzi ci o jakieś konkretne?
-Tak. Takie typu cienie pod oczami, wychudzona twarz, cera w złym stanie...wiesz zwykłe wyczerpanie.
-To pewnie zależy od stanu fizycznego. Jeśli chce się być najlepszym to trzeba trenować. I nie chodzi mi tu tylko o walki Bakugan, ale też o trening fizyczny. Trzeba wyrobić sobie formę, zarówno tą fizyczną jak i psychiczną. I tak jak już wcześniej wspomniałem - trzeba trenować. To właśnie dzięki treningom Vexosi dotarli tak daleko, dzięki temu zostali wybrani na członków tej elitarnej grupy. Oczywiście mieli też specjalne treningi już po przyjęciu do Vexos.
Czarownica uderzyła się w czoło z otwartej dłoni.
-Ja nie mogę. Taka banalna odpowiedź. Nie mogę uwierzyć że zastanawiałam się nad czymś tak oczywistym.
Gus zaśmiał się cicho.
-Cześć.-Runo dołączyła do nich.
-Idziesz na śniadanie?-zapytała Elajza.
-Tak.
-Nie sądzę żeby pojawiło się na nim dużo osób.-powiedział Gus.
Doszli do jadalni. Gus otworzył je i przepuścił dziewczyny przodem po czym sam wszedł do pomieszczenia.
Przy stole siedzieli tylko Julie, Baron, Marucho i...no i właściwie tyle.
-Yyyy a gdzie reszta?-spytała Elajza spoglądając na przyjaciół.
-Nie wiemy.-powiedziała Julie.-Shun poszedł potrenować, Alice siedzi w kuchni i od piętnastu minut rozmawia z kimś przez telefon, a Dan i Elz...
-Szkoda mi ich.-powiedziała Elajza i razem z Gus'em i Runo usiadła przy stole.-Kiedy byliśmy w Delcie myślałam że odżyły w nich siły, że wzięli się w garść, ale chyba moja przemowa nie miała w sobie tyle mocy. Nie umiem tak przemawiać.-dziewczyna kręciła łyżką w misce płatków śniadaniowych.
-To nie twoja wina Elajzo że tej dwójce nie chce się spiąć czterech liter i zrobić coś ze sobą.- głos Runo brzmiał tak jakby dziewczyna miała focha, był jednocześnie niewzruszony. Wszyscy jednak dobrze wiedzieli że dziewczyna martwi się o Dana i Elz, w szczególności o Kuso, ale nie potrafi się do tego przyznać.-Dan...-Misaki wpatrywała się smutno w filiżankę herbaty.
-Wszyscy się o nich martwimy.-powiedziała Julie.
Zapadło milczenie.
Cisza jest naprawdę niesamowita. Ona potrafi rozwiązać wiele problemów w łatwy sposób, postępuje inaczej niż jej brat krzyk.
Szkoda tylko że nie potrafi rozwiązać akuratnie problemu Wojowników...


~~~~~~~~~~~~~~~
Ja chyba nigdy wcześniej nie opublikowałam dwóch rozdziałów w ciągu jednego dnia...a może opublikowałam tylko tego nie pamiętam? o.O
Dan: Trzeba by cię z tej sklerozy wyleczyć.
Taaaaa :O
Szczerze powiedziawszy to ta piosenka nie pasuje do rozdziału, ale że ją uwielbiam to wstawiłam xD 💝
Z resztą od początku planowałam do rozdziału 65 lub 66 wstawić jakąś piosenkę, ale nie każdej mi się miło słuchało pisząc ten rozdział.
Wstawiam dwa rozdziały bo ostatnio wstawiam wyjątkowo krótkie rozdziały więc pomyślałam że dziś wstawię dwa rozdziały.
Shadow:*zawodzi, to znaczy śpiewa^^"* "Związane oczy mam, nie widzę naszych błędów. Nie wiem jak mam iść pośród życia zakrętów. Myślałam, że mam wszystko, kiedy mam Ciebie. Czy nasza miłość przetrwa? Nikt tego nie wie." Ty wiesz fajna piosenka :D
Anubias: Shadow znowu będzie nas dręczył w nocy? -_-
Dan: Raczej tak.
Shadow: Będę śpiewał tę piosenkę całą noc! :D
Lync: I nie dasz nam spać?
Shadow: Nie.
Anubias: Kur***. A mówiłem żeby się go pozbyć jak była okazja. Ale nie! Bo te nocne śpiewy to tylko stan przejściowy! To teraz macie. Jak to dobrze że mam zatyczki od Jenny. Zawsze jeszcze pozostają słuchawki i telefon.
Shadow: NAWET NIE POCZUJĘ, GDY NAD PRZEPAŚCIĄ STANĘ! ZROBIĘ KROK I ZNIKNĘ TAM, ŻEGNAJ KOCHANIE!
Dan, Lync, Anubias: Zamknij się już!!!
Dan: Od teraz nie słuchamy przy Shadow'le żadnych piosenek, ok?
Lync: Ok.
Elz: No to pozdrawiamy^^

 

Rozdział 65: Szkarłat i ten jeden pamiętny dzień.


Elajza podeszła do Miry z tacą na której znajdowała się miska z wodą, a obok niej czysty, biały ręcznik, bandaż i gaza. Kiedy Dan, Spectra i Gus przenieśli Ace'a i Mirę do wcześniej przygotowanej sali Karo od razu rozpoczęła opatrywanie rannych i sprawdzanie czy nie mają jeszcze jakichś obrażeń. Na całe szczęście skończyło się tylko na zadrapaniach co nieco polepszyło humor czarownicy i sprawiło że mogłą odetchnąć z ulgą.
-Ja to zrobię.-rzekł Spectra, kiedy Elajza zbliżyła wilgotną gazę do dłoni Miry.
Elajza była zaskoczona, ale mimo to skinęła głową i pozostawiła Spectrze opatrywanie Miry.
"Odezwał się pierwszy raz odkąd przenieśli Mirę i Ace'a do tej sali."-pomyślała.
Wzięła drugą tacę z miską wody, ręcznikiem, bandażem i gazą i podeszła do Ace. Zaczęła przemywać jego rany, co jakiś czas zerkając w kierunku Spectry. Obserwowała z jaką delikatnością chłopak przemywał prawą dłoń Miry, brudząc tym samym koniuszki śnieżnobiałej rękawiczki szkarłatną cieczą.
Zerknęła na ramię Ace'a. Krew która z niego ciekła nieco ubrudziła jej nadgarstek.
Kiedy skończyła przemywać zranione miejsce wzięła się za nakładanie opatrunku.
-Legroidzie i co z Percival'em?-zapytała swojego bakugana któy wskoczył jej na ramię.
-Wszystko dobrze.-odpowiedział oschle.
Dziewczyna pomyślała że wywrócenie w tym momencie oczami byłoby jak najbardziej najlepszą reakcją na ton jakim Legroid udzielił jej odpowiedzi. Rzuciła szybkie spojrzenie na towarzysza Ace'a który teraz leżał zwinięty w kulkę na szafeczce obok jego łóżka.
-Helios, a co z Wildą?-zapytał Spectra.
-W porządku.-odpowiedział krótko bakugan.
Wilda tak samo jak Percival nie był chętny do rozmowy i tak jak strażniczy bakugan szarookiego, leżał na szafce przy łóżku Miry zwinięty i smutny.


***
 

-Ja nie mogę!-krzykną Shadow.-Czemu czterooki tak się wlecze!?
-Czemu nas się o to pytasz?-zapytał spokojnie Lync z uśmieszkiem wzruszając ramionami.-Zapytaj się jego.
-Kto wie może to zadanie go najzwyczajniej w świecie przerasta.-zastanawiała się na głos Mylene.
-Jak dla mnie to mógłby się pośpieszyć.-naburmuszony Shadow usiadł po turecku na jednym z komputerów.
Siedzieli w centrum dowodzenia, z czego nie byli zadowoleni pracujący tam strażnicy, ale nie można im się dziwić. Wrzaski i głupawka Prove'a naprawdę potrafił wykończyć człowieka psychicznie.
-Aż tak ci śpieszno do końca świata?-zapytała Mylene.
-NO BA!-Shadow zaczął obrzydliwie rechotać przyprawiając tym samym strażników o osłabienie i konieczność zaopatrzenia się w dodatkowe opakowanie leków na ból głowy.-Wiesz jak zajebiście będzie wyglądać widok Ziemi i Vestali wybuchających na drobne kawałeczki?
-Nie zapominaj o Nowej Vestroi.-rzucił Lync z zamkniętymi oczami zakładając ręce za głowę.
-Tylko czy to właściwe?-pytanie które zadał Luster sprawiło że Mylene, Shadow i Lync przenieśli na niego wzrok.
-Co masz na myśli Volt?-zapytała błękitnooka.
-Pomyślcie. Co my będziemy mieli z tego że niczemu winne planety zostaną zniszczone?
-No nie wiem...-Shadow udał że się zastanawia.- Może władzę?-wypalił unosząc brwi do góry.
-Władzę nad czym?-dopytał Volt.
-O co ci chodzi?!-Prove poderwał się z komputera na równe nogi.
-Jeśli Ziemia, Vestalia i Nowa Vestroia zostaną zniszczone...to nie będzie czym władać.
-Będzie. Są przecież jeszcze inne wymiary.-ziewną Lync. Była już dwudziesta trzecia i chłopiec robił się senny.-A poza tym musimy zniszczyć te trzy...-ponownie ziewną.-przeklęte planety za to co nam zrobiły.
-Chciałeś powiedzieć: za to co zrobiły naszemu królowi. Nam mieszkańcy tych planet nic nie zrobili.
-Czyżbyś zapomniał o upokorzeniu którego doznaliśmy w Nowej Vestroi kiedy Wojownicy uwolnili bakugany, a nas pokonali?-spytała Mylene splatając ręce na klatce piersiowej i rzucając znaczące spojrzenie Voltowi.
-Nie zapomniałem, ale czy wiesz przez kogo zostaliśmy tak upokorzeni?
-No oczywiście że tak. Przez Wojowników.-odparła Farrow. 
-Nie. Nie przez nich.
-Co ty pieprzysz?! Przecież to oni nas tak urządzili!-zawołał Shadow.
-Powtórzę: to nie przez nich.
-No to przez kogo? Oświeć nas mądralo.-Lync uchylił lekko powieki żeby spojrzeć na gracza Haosa znudzonym wzrokiem.
-Przez Zenohelda.-słowa te chłopak wypowiedział z kamienną twarzą.
Kilku naukowców i strażników zwróciło ku Vexosom zaciekawione twarze. Lync poderwał się z ziemi i w osłupieniu wpatrywał się w Luster'a. Na twarzy Shadow'a zdziwienie zastygło na kilka chwil. Chłopak wyglądał jakby musiał sobie przyswoić to co chwilę wcześniej powiedział jego "kolega" z drużyny.
-Jak tak możesz zwalać winę na naszego króla?!-zawołała Mylene i obejrzała się przez ramię na pracowników centrum dowodzenia.-Na co się gapicie idioci?!
Zimne niczym lód spojrzenie dziewczyny sprawiło że naukowcy szybko wrócili do przerwanych zajęć.
-Zastanówcie się. Gdyby nasz król nie odkrył Nowej Vestroi i nie kazał nam jej najechać to nic by się nie stało. A wcześniej czy później i tak by nas wybrał na członków Vexos. W końcu Vestali byliby potrzebni najlepsi gracze. Gdyby nie zachciało mu się podbijać Vestroi nic by się nie wydarzyło.
-Nawet jeśli dobrze mówisz to i tak nic nie zmieni. Przysięgliśmy wierność królowi.-rzuciła spokojnie wojowniczka Aquosa.
-I Vestali.-dodał Volt.
-Hm?
-Przyrzekaliśmy wierność nie tylko królowi, ale też i Vestali...ale teraz kiedy chcemy ją zniszczyć ta przysięga już nie istnieje. Została przerwana. Tak samo jak nasza przysięga wobec króla. Poza tym on też tak jak my ślubował wierność planecie kiedy był koronowany na króla.
-Tylko że to było trzydzieści lat temu. Wtedy Zenoheld został królem Vestali. Kiedy miał dwadzieścia lat.-powiedział Lync. Patrząc na Vexosów.
-Fakt, może i minęło od tego wydarzenia te trzydzieści lat, ale jego przysięga nie zmieniła się. Nadal go obowiązuje, aż do śmierci. To znaczy...obowiązywała bo już jest nieaktualna skoro Zenoheld chce zniszczyć...nasz dom.-czerwonowłosy nałożył nacisk na słowo "dom" bo chciał w ten sposób uświadomić resztę że mimo wszystko Vestalia jest planetą na której się urodzili, na której żyli...i którą opuścili i którą chcą teraz zniszczyć. A to wszystko przez jakąś głupią przysięgę wierności wobec starego dziada, która powiedzmy sobie szczerzę...przestała się już liczyć. To co ślubowali przed Zenoheldem kiedy mianował ich na członków Vexos...przestało istnieć.
Cała czwórka mimowolnie wróciła wspomnieniami do tego pamiętnego dnia. Nawet Mylene i Shadow, choć z niechęcią.
"Przyklękli na jedno kolano. Spectra na środku, a za nim po jego prawej stronie Mylene, za nią o jeden stopień niżej klęczał Lync. Po lewej stronie Phantoma na równi z Mylene znajdował się Volt, za nim Shadow na równi z Volanem. Każde z nich miało spuszczoną głowę, jak to przy pokłonach.
-Jako członkowie Vexos zobowiązujecie się wiernie służyć mi, ale przede wszystkim Vestali. Czy przysięgacie chronić Vestalię przed wszelkimi zagrożeniami?
-Przysięgamy.-odpowiedzieli jednocześnie.
-A czy przysięgacie oddanie mi i naszej ojczyźnie?
-Przysięgamy.-odpowiedzieli.
Król uśmiechną się.
Wstał z tronu.
-Tak więc powstańcie Vexosi -najdzielniejsi i najsilniejsi vestalscy wojownicy- i powitajcie swojego lidera.-to powiedziawszy król wskazał dłonią na Spectre."

Tak. Tego dnia żadne z nich nigdy nie zapomni. To właśnie wtedy Volt wydostał się ze slumsów w których mieszkał. Wtedy Lync opuścił dom dziadków. Tamtego dnia Shadow opuścił poprawczak. Dzięki temu Mylene mogła przestać wałęsać się po domach rodzin zastępczych których w swoim życiu odwiedziła już dość sporo i dzięki temu mogła zacząć nienawidzić Spectre. W dzień ich wstąpienie w jeszcze niezapełnione szeregi Vexos, Mylene poczuła nienawiść do blondyna która wzbierała w niej z każdym dniem i wciąż wzbiera. Nie rozumiała wtedy dlaczego to jego ich król wybrał na lidera i w sumie nadal nie rozumie. Może to po prostu przez to że Spectra wzbudzał większy respekt niż inni Vexosi i był bardziej niebezpieczny od nich? Cóż...teraz jest już za późno by dostać odpowiedź na to pytanie.
Żaden z Vexosów już nigdy się nie dowie dlaczego to właśnie Spectra Phantom został ich liderem.
-No już nieważne. Skupmy się teraz na robocie i zostawmy tę sprawę w spokoju. Nikt w dzisiejszych czasach nie dotrzymuje danego słowa, więc nie wiem po co robić tyle szumu.-głos albinosa wyrażał szczere znudzenie.
-Tak też myślałem. Nie dałeś się przekonać.-Volt założył ręce na klatę.
-Dobra starczy tego smęcenia.-ciszę przerwał Volan odwracając wzrok od reszty. Luster sprawił że wszyscy utonęli się we własnych myślach. Rozmyślali o swoim dawnym życiu i tym nowym.-Idziecie ze mą podręczyć Clay'a?-rzucił przez ramię kiedy był już przy drzwiach.
-W sumie to nie mam nic ciekawszego do roboty więc z chęcią wyniszczę mu resztki psychiki.-Shadow wzruszył ramionami i ruszył w stronę Lync'a. Mylene i Volt ruszyli za nim w milczeniu.


~~~~~~~~~~~~
Ohayo :)
Lync: Wiesz tego wspomnienia nie musiałaś tutaj dawać. -,- Przypominanie nam o tym dniu nie było konieczne i uwierz że nie zaczerpnęliśmy z tego radości ==
Mylene: Musze się z nim zgodzić.
Shadow: To idziemy do Clay'a?
Ace: Powiedz mi kiedy ja się obudzę? ==
Elz: Jak będę chciała, a teraz leż i sprawiaj pozory nieprzytomnego.
Ace: SPRAWIAJ POZORY?! Ja na serio jestem nieprzytomny...w opowiadaniu.
Elz: No i nadal masz być. Przynajmniej do czasu kiedy Elajza nie uwarzy lekarstwa.
Ace: Eh...-,-
Elz: ^^

 

poniedziałek, 18 lipca 2016

Rozdział 64: Domek z kart.


Profesor Clay stał za szybą małego pomieszczenia z którego nadzorował całą pracę. Miał przed oczyma najpiękniejszy widok na świecie: dwa na wskroś wyczerpane bakugany. Potężne laboratorium z swego rodzaju kloszem po środku. Pod kloszem tym znajdowali się Drago i Centurion, a potężne wiązki prądu raziły ich co chwila. W ten sposób właśnie profesor Clay chciał wydobyć z nich Rdzenie.
-Tak chcesz od nich wydobyć te Rdzenie?!-zapytał oburzony Shadow Prove.-Równie dobrze mógłbyś ich POPROSIĆ żeby ci je oddali!
-Nikt ci nie mówił że stare metody sprawdzają się najlepiej?-zapytał go profesor nie odrywając wzroku od bakuganów. Shadow już go jednak nie słuchał. Przeniósł swoje spojrzenie na nowe ofiary które będzie mógł zadręczać swoją paplaniną.
-I mówi to koleś który uważa że najlepiej iść z postępem.-wymamrotała Mylene.
-Hm, tak z innej beczki to co z Deltą?-zapytał Lync.
Profesor Clay w odpowiedzi wcisną jakiś przycisk na pilocie który trzymał w kieszeni. Z sufitu wysuną się ekran na którym wyświetliła się Nowa Vestroia. Vexosi skierowali swój wzrok na urządzenie. Na pustynnym obszarze domu bakuganów znajdowała się duża dziura. Poza nią nigdzie nie było widać żadnych zniszczeń.
-Myślałem że ten wybuch narobi więcej zniszczeń.-mrukną cicho Lync.
-A tak w ogóle to co wam to tak długo zeszło?-zwrócił się do Mylene i Hydron'a.- Gdybym to ja staną do walki przeciwko Wojownikom to załatwiłbym ich w niecałe dwie minuty!
-Wiesz gdybyś rzeczywiście był taki świetny jak mówisz to mój ojciec wybrałby ciebie do tej misji.-zgasił albinosa Hydron.
-Uspokójcie się. Nie jesteście tu chyba po to żeby się kłócić?-zapytał dwóch Vexosów Volt.
-Zachowujecie się jak małe dzieci. Spoważnielibyście chociaż na chwilę.-na usta Lync'a wpełz złośliwy uśmiech.
-Coś ty powiedział?!-Hydron zamachną się żeby uderzyć Volan'a, jednak jego pięść zatrzymała się tuż przed nosem różowowłosego. Zaskoczony książę powędrował wzrokiem na swój nadgarstek który trzymany był przez Luster'a.
Mężczyzna westchną ciężko. Nie dość że musi jak najszybciej załatwić sprawę z Rdzeniem Nieskończoności i Rdzeniem Ciszy to jeszcze musi wysłuchiwać kłócących mu się za plecami Vexosów. Trzeba by ich jakoś uciszyć. Clay ma mocne nerwy, ale każdy gdzieś ma swoje granice.
-Zdajecie sobie sprawę z tego że jeśli nie ukończę pracy na czas to wy za to odpowiecie?-spytał ze spokojem.
Vexosi przestali się kłócić i spojrzeli na naukowca.
-Król was ukaże jeśli się dowie że przeszkadzaliście mi w pracy.-powiedział. Miał nadzieję że dotrze to do nich i że będą już cicho. Zenoheld chciał jak najszybciej otrzymać informację o pomyślnym zakończeniu przygotowywania Alternatywnej Broni.
-Wkręca nas.-szepną Shadow ze złością wpatrując się w naukowca.
-Jasne, oczywiście. My odwaliliśmy najtrudniejszą robotę, ale to on zbierze wszystkie laury.-rzuciła cicho Mylene przez zaciśnięte zęby. Ona również nie obdarzyła profesora przyjaznym spojrzeniem. Wkurzyło ją to jak ich traktował. To że oni nie zajmowali się konstruowaniem broni dla Zenohelda nie oznaczało że profesorek może sobie nimi podłogę zamiatać.
-Mogę wiedzieć kiedy zajmie się pan naszymi bakuganami?-warknęła mając na myśli Macubass'a i Dryoid'a.- Po ostatniej bitwie przydałby im się przegląd, nie uważa pan?
Ciężkie teatralne westchnięcie profesora dało dziewczynie jasno do zrozumienia że może się pożegnać z odpowiedzią na swoje pytanie.
W końcu mężczyzna był teraz bardzo zajęty. Wgapianiem się w dwa cierpiące bakugany. No bo przecież od tego czy on będzie na nie patrzył zależy powodzenie tego zadania. A przecież to zadanie było takie trudne. Bo zabranie Rdzeni dwóm ledwo żywym bakuganom to przecież zadanie cholernie skomplikowane, a poziom jego trudności wykracza poza normę!
-Kurwa.-syknęła Mylene.- Nie będę dłużej stała tu jak jakaś idiotka. Jeśli nie chce pan dokonać przeglądu naszych bakuganów to pana problem, ale ostrzegam: w razie przegranej z Wojownikami to pan będzie świecił oczami przed królem. 
Clay tylko poprawił okulary na nosie i nie odrywał wzroku od tego co działo się przed nim na dole.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, Farrow prychnęła i wyszła z laboratorium.
Kilka minut po niej pozostali Vexosi również opuścili pomieszczenie.
Każdy z nich skierował się do swojej komnaty.
Książę Hydron zamkną za sobą drzwi i padł na łóżko.
Na reszcie.
Teraz w zaciszu swej komnaty mógł spokojnie pomyśleć.
Mógł sobie pozwolić na okazywanie swoich prawdziwych uczuć. Po raz pierwszy odkąd wrócili z miasta Delta nie musiał maskować tego co czuł. Szczerze to robiło się to męczące, ale co może zrobić? Jeśli chodziłby ze zmartwioną miną w towarzystwie pozostałych, wydałoby się to podejrzane. Reszta Vexosów zaczęłaby się zastanawiać i zadawać pytania albo co gorsza- zaczęłaby węszyć. Hmmm...jakby się nad tym dłużej zastanowić to może jednak by go olali.
No bo tak na serio. Widok Vexosów przejmujących się kimkolwiek innym niż oni sami...Takie zachowanie zdecydowanie do nich nie pasowało.
Sięgną do kieszeni i wyciągną z niej medalion.
Przyglądał mu się przez chwilę.
"Jeśli mam go jej dać to muszę ją najpierw przeprosić."-pomyślał.
Tylko że...to może być trudne...nawet bardzo.
Ona może mu nie wybaczyć. Jest to bardzo prawdopodobne.
A może wybaczy?
Fiołkowooki wstał z łóżka. Musi się przekonać. Tylko czy to nie za szybko? Może jeszcze nie ochłonęła? Nie zdążyła uspokoić myśli.
To za szybko. Na razie nie pójdzie. Nie teraz kiedy...tak się wszystko posypało. Jak domek z kart.


~~~~~~~~~~~
Ile to już? ^^"
Dan: Dziesięć dni.
Tak. Chciałam wrzucić rozdział w piątek wiecie żeby było tak równo tydzień po 63, ale stresowałam się bo przecież w piątek 15 miały się ukazać w szkołach średnich listy przyjętych.
Dan: Tak. Jesteśmy usatysfakcjonowani.
To prawda. Dostaliśmy się do wymarzonego liceum.^^
Dan: 6 LO górą!
Shadow: Przecież jeszcze nawet do niego nie chodzicie ==
Dan: Jesteś zazdrosny bo my jesteśmy już w liceum(ciul że jeszcze nieoficjalnie), a ty nadal musisz się kisić w gimnazjum mimo że masz już 17 lat.
Shadow: A to moja wina że nie przeszedłem?
Dan i Elz: Tak. `<`
Hmmm...nie chce mi się pisać tego podsumowania. ;-;
Dan: Leń.
:d
Dan: To kończmy już to.
Ok. To...pozdrawiamy^^


piątek, 8 lipca 2016

Rozdział 63: Ranni

 

Całe miasto zaczęło się trząść.
Spectra i Gus wbiegli na arenę.
Kolejno bakugany Wojowników zaczęły wracać do form kulistych.
-To trzęsienie ziemi?-zapytał Dan lądując na ziemi.
-Mogę się mylić, ale poprzednie Kontrolery nie robiły nam niespodzianek w postaci trzęsienia ziemi co nie?-mówiąc to Marucho poprawił okulary na nosie.
-Spectra o co chodzi?!-zawołał Dan do blondyna.
-Najwyraźniej Vexosi wzbogacili system zabezpieczeń miasta Delta o dodatek w postaci opcji samo zniszczenia.-rzekł Phantom spokojnie.
-To czemu nas nie ostrzegliście?!-krzykną w jego stronę Ace który nadal stał z Mirą na tej dziwnej kolumnie na środku pola gry.
Spectra tylko westchną. Najwyraźniej uznał że nie warto odpowiadać na tak idiotyczne pytanie.
-Jak mieliśmy to niby zrobić skoro już nie należymy do Vexos?-odpowiedział Grit'owi Gus.
-Ej, nie chcę przerywać tej fascynującej kłótni, ale...-Elajza zrobiła uskoczyła w bok żeby nie dostać ciężkim kawałkiem marmuru który zlatywał z wyższych pięter schodów.-Schody lecą nam na głowy!
Ziemia coraz bardziej się trzęsła. Fragmenty marmuru i szkła spadały w dół prosto na nas.
-Mira, Ace chodźcie tutaj!-zawołała Runo.
-Dobra!-odkrzykną jej Ace.
I już mieli wskoczyć na trybuny kiedy spory kawał szklanego sufitu spadł pomiędzy nich.
-Nic ci nie jest Mira?-zapytał Ace dziewczynę.
Ta ciężko oddychając pokiwała głową przeczący.
-Chodźmy.-odpowiedziała mu. Zrobiła tylko jeden krok kiedy część kolumny na której stali osunęła się. Mira zleciała w dół i...zatrzymała się. Ace uchronił ją przed bolesnym i śmiertelnym zderzeniem z podłożem. Trzymał ją mocno za rękę. Zaczął ją powoli wciągać. I wtedy i od nim grunt się osuną. Oboje zlecieli, a na nich spora część marmurowych odłamków.
-MIRA! ACE!-zawołały dziewczyny.
Dwójka vestalian spadała coraz szybciej. Oboje próbowali złapać się kolumny, ale poskutkowało to tylko otarciami. Zobaczyłam jak odłamek skały metamorficznej zadrasną ramię Ace'a, a kolejny wbił się Mirze w dłoń.
-Mira!-zawołał Wilda.
-Ace trzymaj się.-Percival próbował złapać swojego wojownika za koszule. Jednak będąc w formie kulistej niewiele mógł zdziałać.
Wszyscy patrzyliśmy na nich z przestrachem o oczach. Byli coraz bliżej ziemi.
-Bakugan bitwa! Bakugan start! Pyrus Helios MK2!
Bakugan Spectry złapał Mirę i Ace.
Zbiegliśmy do nich z trybun. Ziemia nadal się trzęsła, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Troska o przyjaciół sprawiła że byliśmy w stanie zachować równowagę. Szczęście w nieszczęściu co nie?
-Boże Mira, Ace!-zawołał Julie.
Spectra bez słowa wziął delikatnie siostrę na ręce. Była nieprzytomna podobnie jak Ace.
Baron i Dan zajęli się Ace'em.
-Spadajmy stąd.-powiedziała Elajza trzymając w dłoni Kartę Teleportacji.
Kiedy ona zdążyła po nią pobiec?
Jedna sekunda i już staliśmy w korytarzu w domu Marucho.
-Trzeba ich szybko zanieść do jakiegoś pokoju.-powiedział Marucho.
-Pójdę po Kato.-rzuciła szybko Elajza i pobiegła gdzieś.
Juli zajrzała do jednego z pokoi. Podeszłam do niej. Pokój był pusty i nie należał do żadnego z Wojowników. Jednak było tam tylko jedno osobowe łóżko, a nam potrzebne jest albo dwuosobowe łóżko, albo dwa osobne łóżka.
-Tutaj!-zawołała Runo.
Weszliśmy do pokoju w którym się znajdowała. Stało tam dwuosobowe łóżko.


***



Phantom podszedł powoli do łóżka i ostrożnie położył na nim siostrę.
Dan i Baron to samo zrobili z Ace'em.
Blondyn stał i patrzył bez słowa na Mirę. Miała kilka zadrapań. Najbardziej poraniona była prawa dłoń.
-To my już pójdziemy. Sprawdzimy gdzie jest Elajza.-Kuso poczuł się dość niezręcznie. Nie wiedział czy ma się odezwać czy może wypadałoby raczej zachować milczenie.
-Mistrzu...-rzekł cicho Gus.
-Chcę być teraz sam Gus.-odpowiedział Spectra nie spuszczając wzroku z Miry.


***
 

-Nie jest dobrze. Straciliśmy Drago i Centuriona, Mira i Ace są ranni, a z Keith'em jest coraz gorzej.-szepnęła Runo.
-Spectra zamkną się we własnym świecie to fakt, ale nie możemy mówić że jest z nim coraz gorzej. Przecież Mira żyje i to jest najważniejsze. Jestem pewna że kiedy się obudzi to wszystko sobie wyjaśnią.
-Skąd możesz wiedzieć że tak się stanie?-zapytał Shun.
-No bo zawsze tak jest. Wiem to z własnego doświadczenia. Myślicie że ja i Daisy żyłyśmy ze sobą w nieustannej zgodzie?
-No tak zapomniałem o twojej starszej siostrze.-powiedział Shun.
-Musimy być dobrej myśli.-głos Barona był cichy.
-Właśnie. Teraz musimy się trzymać razem. Musimy się wspierać jeszcze bardziej niż wcześniej.-przytaknęła słowom Barona Alice.
Cała piątka obejrzała się za siebie.
Dan wlókł się kilkanaście kroków za nimi. Szedł powoli. W ogóle mu się nie śpieszyło. Trzymał ręce w kieszeniach spodni i wpatrywał się w swoje buty. Na jego twarzy widać było przygnębienie, chociaż wyglądał tak jakby chciał udawać obojętnego.
Elz nigdzie nie było, najpewniej ulotniła się do swojego pokoju.
Stanęli przed otwartymi drzwiami. W środku Elajza i Kato przygotowywali dwa łóżka.
Czarownica wygładziła białe prześcieradło.
-Dajcie nam jeszcze chwilę.
-Pomóc wam?-spytał Shun.
-Nie trzeba paniczu. Już prawie skończyliśmy z panienką Elajzą przygotowywać pokój.-poinformował chłopaka Kato.
-Poczekamy. Za chwilę w końcu trzeba będzie tutaj przenieść Mirę i Ace'a.-powiedział ninja.
-Z tego co widziałam, są tylko trochę poobijani i nieprzytomni, ale nie badałam ich jeszcze więc nie jestem w stanie stwierdzić w jakim dokładnie są stanie. I szczerze powiedziawszy nie jestem pewna czy to aby na pewno ja powinnam ich zbadać.
-Czemu?-zapytała Julie.
-Słabo znam się na medycynie.
-Ale wiesz co trzeba robić w takich sytuacjach?-Julie zadała kolejne pytanie.
-Wiem
-Elajzo poradzisz sobie.-Runo położyła dłoń na ramieniu czarownicy.-A w razie jakby się coś działo to Marucho może skombinować tutaj bardzo dobrą opiekę medyczną.


~~~~~~~~~~~~
Cześć! :)
Jak tam wam wakacje mijają? Nam dobrze, chociaż dzisiaj nie wiem czemu popadłam w taki jakiś nostalgiczny nastrój. Ale dobra^^. Wzbogaciłam nieco design bloga :). Mam nadzieję że wszystko jest u was widoczne, bo zawsze się w takich chwilach cykam że jednak coś u kogoś się nie wyświetli.
Zmieniłam mało, jedynie wyjustowałam niektóre rzeczy typu data, komentarz  dodałam cienie w gadżetach, zaokrągliłam rogi u postów, obrazków. I dodałam tło posta :)



Ja osobiście jak do tej pory to leniuchuje i coś czuję że tak mi miną całe wakacje. :)
Shadow: Czyli tak jak zawsze. ^^
Dan: Nie. Robisz coś. Oglądasz Lego Ninjago :)
Elz: Fakt. Ostatni raz oglądałam to jakieś trzy może dwa lata temu, a może wcześniej nie wiem nie pamiętam, i jak przeczytałam 36 rozdział u Vanessy to jakoś tam mnie natchnęło na oglądanie.^^  Lloyd 💖 . I w sumie jak mam być szczera to ciekawi mnie jedna rzecz, a mianowicie ile oni mają lat? o.O No bo tak oglądam, oglądam i jakoś tak mi ciągle to po głowie chodzi. o.O
Kai nie wiem czemu ty się tak Lorda Garmadona czepiasz. Wzór ojca jak dla mnie. A przynajmniej pod niektórymi względami. Zobaczymy jak ty się będziesz zachowywał jak będziesz miał swoje dzieci, he, he^^. Ale tak na poważnie Kai. Odpuść ojcu Lloyd'a. Jeździsz po nim jak po świeżym asfalcie, no naprawdę.
Shadow: Teraz to ty jeździsz po Kai'u. ;-;
Elz: Oł...yyyy...ktoś podrzuci jakiś temat bo zrobiło się niezręcznie ^^"
Dan: Nie.
Shadow: <.<
Lync: Mnie w to nie mieszaj.
Anubias:*ignoruje*
Elz: Dzięki. -,-
Dan: No dobra. Kończ to.
Shadow: A gdzie ci się tak śpieszy? >.>
Dan: Nigdzie.
Elz: To my pozdrawiamy^^. Wow jeszcze tylko 7 rozdziałów i będzie 70! :)
Dan: Tak, a potem będziesz chciała dobić do 80 >.>
Elz: No ba. ^^
Shadow: Ty wiesz co ci powiem? Ambitny tytuł ma ten rozdział. Taki oryginalny i pomysłowy.
Elz: No wiem. ^^*udaje że nie wyczuła ukrytego sarkazmu*


 

sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 62: Ucieczka przed goryczą porażki i miastem Delta.

 

-Najpierw zastanówmy się nad zachowaniem Vexosów, a potem spróbujmy to połączyć z bitwą.-zaproponował Dan. Nerwowo zaciskał pięści kiedy tylko wspominał o Vexosach. Ja starałam się z całych sił wstrzymywać łzy. Nawet starałam się nie myśleć o płaczu.-Czy w ich zachowaniu było coś nienaturalnego?-zapytał.
Wszyscy siedzieliśmy w takim kółeczku, chociaż ja bym tego kółeczkiem nie nazwała.
-Poza tym że na początku przegrana ich nie wzruszała to chyba wszystko było w porządku.-zastanawiała się Alice.
-Właśnie. Oni się uśmiechali kiedy ich pokonaliście.-zauważyła Julie.-I właśnie te uśmieszki zdradzały że coś jest na rzeczy.
-Te uśmieszki to nie schodziły im z ust przez całą bitwę.-rzuciła Runo. Ona też z trudem powstrzymywała złość.
-Czyli to potwierdza teorię iż Vexosi mieli jakiś plan.-Elajza przeczesała swoje czarno-białe włosy.
-Mam wrażenie że oni nie traktowali tej bitwy na poważnie.-oznajmiła Alice.
-Co przez to rozumiesz?-zagadnęła Julie.
-Ciągle się uśmiechali i używali dość słabych ataków. To tak jakby im wcale nie zależało na zwycięstwie, albo jakby wiedzieli że wygrają.-wyjaśniła rudowłosa.
-WŁAŚNIE!-zawołał Dan i gwałtownie wstał.
-Mistrzu Danie co się stało?-zapytał Baron.
-Najsłabsze ataki!-Kuso z powrotem usiadł.
-Co "najsłabsze ataki"?-spytała Runo.
-Na samym początku bitwy używali najsłabszych ataków, podczas gdy my rozkręcaliśmy się aktywując co silniejsze super moce. To był ich plan! Chcieli żebyśmy zużyli jak najwięcej mocy. Tylko że...to nadal nie wyjaśnia dlaczego nasze bakugany ledwo stały na nogach po każdym nawet najsłabszym ataku...
-Może to ma jakiś związek z tymi światłami?-zastanawiałam się obserwując jak Ingram, Wilda, Elfin i Percival zderzają się ze sobą.
-Jakimi światłami?-Dan był autentycznie zdziwiony.
-No tymi które pojawiały się na arenie podczas bitwy. Jak aktywowaliśmy super moce.-wyjaśniłam, ale zdziwienie nie zeszło z twarzy Dana nawet na chwilę.-Za każdym razem kiedy używaliśmy jakiejś super mocy przez arenę przelatywała taka błyszcząca smuga, a chwilę potem nasze bakugany ledwo poruszały się z wyczerpania. Te rzeczy są ze sobą powiązane.
-To pewnie to o czym mówił Shun.-ożywiła się Alice.
-"To"?-zapytałam.
-Shun podczas bitwy powiedział że arena wysysa moc z waszych bakuganów i oddaje ją bakuganom Vexosów.
-To by wyjaśniało te światła i nagłe zmęczenie naszych bakuganów.-zastanowił się Dan.

 
***
Spectra od kilkunastu minut przekopywał system zabezpieczeń miasta Delta szukając tej jednej furtki która akuratnie była mu potrzeba. A chodzi właśnie o zabezpieczenie wyjść z miasta. Musi je złamać. Wtedy będą mogli się wydostać. Jak na razie jednak nie znalazł tego czego chciał. Albo to zabezpieczenie zostało dobrze ukryte, albo najzwyczajniej w świecie informacje o nim zostały usunięte z komputera Delty tak by uniemożliwić im ewentualne jej znalezienie. Wyjątkowo wkurzająca była także bariera która blokowała działanie teleportu w gantletach. Ekstra.
-Kto by pomyślał że Vexosi nie są aż tacy głupi. Ukryli kod do zabezpieczeń wejść do miasta Delta.-rzekł Gus patrząc na duży ekran komputera który wyświetlał długie wiązki vestaliańskich znaków.
-Nie ważne gdzie ukryli ten kod. Ja i tak go znajdę.-Phantom uśmiechną się.

 
***


-Super moc aktywacja! Kula Aresa!-zawołała Mira.
-Podwójna super moc aktywacja! Miecz Pioruna+ Kanonier Di-or!-krzykną Ace.
Oba te bakugany ruszyły na Ingram, Elfin i Preyas'a.
-Może im pomożemy?-Julie zadała pytanie Runo.
Misaki rzuciła przelotne spojrzenie Danowi po czym odmówiła.
-Poradzą sobie.-szepnęła Elajza i spojrzała w górę. Powędrowałam za nią wzrokiem.
Mocne i wyraziste wyładowania mknęły prosto ku Kontrolerowi. Kiedy już tam dotarły rozległ się syk.
-Ja nie mogę! Mistrzowie słyszeliście to?!-zawołał Baron.
Wszyscy z wrażenia aż wstaliśmy.
-To znak że już są blisko zniszczenia kontrolera.-powiedziała Tigrerra. Jej wojowniczka z uśmiechem spojrzała na naszych przyjaciół walczących na arenie.
Poczułam ukłucie w środku. Oni walczą. Ich bakugany są z nimi.
A mojego tu nie ma.
Bo został zabrany przez tych...Vexosów.
I teraz smutek ustąpił miejsca gniewowi i goryczy.
Poczułam gniew bo pozbawili mnie mojego przyjaciela i będą zadawać mu cierpienie i gorycz bo dałam się pokonać. Nie zauważyłam tego ich banalnego planu. Bo nie potrafiłam pomóc Centurionowi wtedy kiedy jeszcze mogłam to zrobić.
Podciągnęłam kolana pod brodę i ukryłam w nich twarz.
-Hej nie smućcie się.-usłyszałam nad uchem głos Karo. Podniosłam na nią wzrok. Elajza uśmiechała się.
-Musicie przestać wyglądać tak posępnie. Spójrzcie tylko na Shun'a, Marucho, Mirę i Ace'a. Oni się nie załamali tą porażką.
-Bo oni nie stracili bakuganów.-burkną Dan w rękaw kurtki.
-Tu się z tobą zgodzę, ale to i tak nie zmienia faktu że dzielnie walczą. Ta wasza porażka ich podładowała. Stała się napędem do jeszcze szybszych działań. Oni nie siedzą i nie czekają na cud jednocześnie użalając się nad swoim smutnym losem. Oni coś robią! A to przecież wy powinniście jako pierwsi rwać się do roboty! Wam najbardziej powinno zależeć na wydostaniu się z miasta i jak najszybszym spotkaniu z Vexosami!
W miarę jak Elajza się rozkręcała, miałam wrażenie że czuję się jeszcze gorzej niż przed tą jej przemową.
Serio.
Poczułam się jak jakaś frajerka która gówno w życiu umie zrobić, i która jest za słaba żeby uratować swojego bakugana.
Westchnęłam.
-Szczerze? Nie poprawiłaś mi tym humoru.-powiedziałam i na powrót schowałam twarz w kolanach.
-Muszę się zgodzić.-przyznał Dan.
-NIE MUSIAŁABYM WAM POPRAWIAĆ HUMORY GDYBYŚCIE OD RAZU PO UCIECZCE MYLENE I HYDRONA RUSZYLI DUPY I NAM POMOGLI!-wydarła się.
Spojrzałam na nią. Z resztą nie ja jedyna. Wszyscy na nią patrzyliśmy. Nawet Shun, Marucho, Mira i Ace stojący na polu gry wpatrywali się w Elajzę zaciekawieni skąd u niej nagle taki wybuch. I mogę się założyć że Spectra i Gus też ją usłyszeli. Spodziewałam się że czarownica będzie wkurzona, ona jednak uśmiechała się do nas promiennie.
-To jak? Podniesiecie się i zawalczycie o swoich partnerów czy może macie zamiar nadal się mazgaić?-zapytała.
I o dziwo to mnie podniosło na duchu. Dana też.
-I ty się jeszcze pytasz?!-zawołał z uśmiechem na ustach.
-No to co? Za długo już tkwimy w tym miejscu.-chwyciłam bakugana pułapkę w dwa palce.-Dan, Runo, Julie gotowi?
-Jasne!-zawołali.
-My też Mistrzyni!-na ustach Barona pojawił się szeroki uśmiech.
-Ja i Hydranoid również pomożemy.-Alice uśmiechnęła się. Odpowiedziałam jej tym samym.
-W końcu chodzi tu o los nas wszystkich.-dodał Hydranoid.
-Więc bierzmy się do roboty.-Elajza złapała Legroid'a który wskoczył prosto do jej dłoni.
-BAKUGAN BITWA!-zawołaliśmy.
-Bakugan start! Teraz Haos Szablo Tigrerra!
-Naprzód Subterra Młoto Gorem!
Z uśmiechem patrzyłam jak Dan, Elajza i Baron wyrzucają w powietrze swoje bakugany.
-To jak Alice? Gotowa?-spojrzałam na nią.
Odpowiedziała mi twierdzącym skinięciem głowy.
-Bakugan start! Oto Darkus Alpha Hydranoid!
Już miałam wezwać bakugana pułapkę kiedy ryk Hydranoida rozniósł się echem po arenie. W jednym momencie w oczach stanęły mi świeczki bo przypomniał mi się ryk Centuriona pełen bólu kiedy Dryoid ranił go ostrzem Murasame. Dobra. Elz ogarnij się.
-Naprzód bakugan pułapka! Darkus Darksnajder!
-Czy mi się wydaje czy zrobiło się tu nagle trochę tłoczno?-zapytał Preyas kiedy pojawiliśmy się obok reszty na arenie.
-Wiesz jeśli nie chcecie pomocy...-zaśmiała się czarownica.
-Coś ty Elajzo! Jasne że chcemy.-poprawił się Preyas.

 
***

 
Na twarzy Spectry pojawił się pełen zadowolenia uśmiech. Znalazł już kod i właśnie kończył się włamywać do systemu tego jednego najbardziej im w tym momencie potrzebnego zabezpieczenia.
I...udało się. Teraz wszystkie wyjścia zostały otwarte.
-Mistrzu udało się!-Gus uśmiechną się lekko uradowany faktem że są już wolni.
Dokładnie w chwili kiedy zabezpieczenie zostało złamane tuż nad ich łowami rozległ się odgłos tłuczonego szkła. Phantom znał go bardzo dobrze. Słyszał go już trzy razy w życiu. A był to dźwięk pękającego i rozpadającego się na milion kawałeczków kryształu który emitował fale zmieniające bakugany w kulki zwanego Kontrolerem Wymiaru.
Czyli oba plany się powiodły.
Złamali zabezpieczenia i uwolnili bakugany.


~~~~~~~~~~~~~
Część :) ♡
Dan: Witajcie :D Jak tam u was? Cieszycie się że już wakacje? Nam jest jeszcze smutno po rozstaniu z klasą, ale jednocześnie jesteśmy szczęśliwi że już będzie wolne :D.
Shadow: I z czego ty się cieszysz? To tylko dwa miesiące, a nie wieczność.
Dan: Ale grunt że wolne^^
Elz: No jeszcze zostało jakieś 8 rozdziałów do 70 :)
Shadow: Dasz radę?
Elz: Nie, nie dam. Poddam się na pół metku. No ba że dam! Jestem już bliska skończenia tej części opowiadania! :)
Shadow: To ile ci rozdziałów do końca zostało?
Elz: Nie wiem. To zależy. Muszę sobie to wszystko dobrze rozłożyć.
Dan: I zgaduję że trochę ci to zajmie.
Elz: Cicho tam xD.
Dan: Tak więc nie przedłużając...Mamy nadzieję że rozdział wam się choć trochę podobał. ;)
Elz: Pozdrawiamy^^