sobota, 8 sierpnia 2015

One-shot #2: "Ci co dziewic łakną krwi..."- czyli bracia Sakamaki w akcji! cz.1

 
 
Usiadłam na kanapie w salonie. Dzisiejszy dzień był spokojny(nic dziwnego skoro nic się nie działo), ale mimo to w powietrzu czuć było narastające napięcie. Po Vexosach i ich królu słuch zaginą. No dobra nie do końca. Wiemy gdzie przebywają, ale co knują to tego już nie wiemy.
-Straszne nudy!-zajęczałam.
-Jakbym słyszał Dana.-odpowiedział Centurion.
-Tak, to faktycznie zabrzmiało jak Dan.-zgodziła się z Centurionem Runo.
-No może trochę...-przyznała Alice.
-No wiecie...Żeby porównywać mnie do Dana...
-Ale sama musisz przyznać że zabrzmiałaś zupełnie jak Dan.-zaśmiała się srebrnowłosa.
-No dobra, to był tekst w stylu Dana. Ale co ja poradzę że nudno jest. Niech Vexosi w końcu się pokażą! Mam dość tej bezczynności!
-Każdy z nas chciałby dowiedzieć się co nowego planują Vexosi Elz, ale na razie możemy tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać.-powiedziała spokojnie Mira.
Westchnęłam.
-Nabrałam ochoty na walkę. Chłopcy są jeszcze w BakuPrzestrzeni?
-No pewnie że są! Dan nigdy nie odpuścił by sobie bitwy. A z resztą ma zakład z Elajzą.-ożywiła się Runo.
-Zakład?-uniosłam do góry brew w zdziwieniu.
-Założyli się o coś, ale nie wiem o co. Chyba o żelki. Jak Elajza wygra z Danem to Dan stawia jej żelki, a jak Dan wygra to Elajza mu stawia. Ale mogli założyć się też o coś innego.-wyjaśniła Runo.
-Dobra to ja się z chęcią dołączę do tego zakładu.-wstałam gwałtownie. Energia na nowo mi wróciła.-Chodź Centurionie.
Wzięłam bakugana i popędziłam do wyjścia.
-Później do was dołączymy!-zawołała za mną Julie.
-Okej!-odkrzyknęłam jej.
Popędziłam prosto do sali w której znajdował się główny system BakuPrzestrzeni. To tam naukowcy Marucho doskonalą BakuPrzestrzeń.
Weszłam na platformę teleportu.
-Za pięć sekund nastąpi włączenie się teleportu. Rozpoczynam odliczanie...pięć...cztery...trzy...dwa...jeden...-z głośników rozbrzmiał głos jednego z naukowców.
Po chwili zaczęłam znikać. Ale kiedy znowu moje wszystkie cząsteczki złączyły się i znowu mogłam się ruszać ze zdziwieniem spostrzegłam że nie znajduję się już w BakuPrzestrzeni. Byłam...sama nie wiem gdzie. Wszędzie były drzewa.
-Co to ma być? Przecież dopiero co byłam w domu Marucho!
-Może coś poszło nie tak?
-Co mogło pójść nie tak? Przecież ci goście pracują dla Marucho.
-Elz tam jest jakaś brama.-powiedział Centurion.
Odwróciłam się. Rzeczywiście. Brama, a za nią ogromny stary dwór, czy może raczej stara willa.
-A co to ma być?! Cofnęliśmy się do czasów wiktoriańskich czy jak? Dlaczego teleport przeniósł nas tu, a nie do BakuPrzestrzeni?
-Nie zastanawiaj się nad tym. Użyj Karty Teleportacji.
-A no tak.-przywaliłam sobie w czoło z otwartej ręki.-Gdzie ja mam głowę.
Włożyłam rękę do kieszeni spodni. Nic. Włożyłam rękę do drugiej kieszeni. Też nic.
-Pusto. Obie kieszenie są puste.-powiedziałam.-Musiałam zostawić Kartę Teleportacji Myrny w pokoju.
-Nie masz telefonu?
-Nie. A nawet jakbym miała to mogę się założyć że nie byłoby zasięgu.
-Może w tej willi są jacyś ludzie którzy będą tak łaskawi i chociaż powiedzą nam gdzie jesteśmy.
Przyjrzałam się bramie ogrodzenia z powątpieniem.
-Nie sądzę.
-Co ci szkodzi zapytać?
-A nie sądzisz że pytanie w stylu: "przepraszam, ale chciałam zapytać gdzie jestem" nie będzie brzmiało ciut dziwnie?
-Ale zapytać możesz.
-No okej, tylko ty masz siedzieć cichutko w mojej kieszeni.
-Dobrze.
Zabrałam Centuriona z mojego ramienia i włożyłam go do kieszeni. Podeszłam do bramy. Westchnęłam po czym otworzyłam ją. Rozległ się grzmot. Uniosłam twarz ku górze. Na niebie zbierały się szare chmury.
-Będzie lało.-szepnęłam zamykając za sobą bramę.
Willa wyglądała staro, a jednocześnie tak pięknie i świeżo. Właściciele muszą o nią dbać.
Podeszłam do drzwi i chwyciłam za czarną, żelazną kołatkę. Zastukałam trzy razy. Odczekałam chwilę. Nikt mi nie otworzył. Już miałam sięgnąć dłonią do klamki kiedy drzwi same się otworzyły.
-Upiornie.-szepnęłam.
Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.
-Przepraszam, ale jest tu ktoś?
Rozległ się kolejny grzmot. Weszłam do przestronnego holu. Pod sufitem wisiał wielki złoty żyrandol. Na zimnej gładkiej posadzce aż po schody, a może i nawet dalej rozciągał się czerwony dywan.
-Gdyby nie ta grobowa cisza mogłabym pomyśleć że to dom Klausa.-powiedziałam sama do siebie. Usłyszałam czyjeś szybkie kroki. Po chwili zobaczyłam jak po schodach zbiega jakaś blondwłosa dziewczyna. Kiedy mnie zobaczyła stanęła jak wryta.
-Tu jesteś maleńka.-u szczytu schodów pojawił się wysoki chłopak o rudych włosach sięgających ramion z kapeluszem na głowie, koszuli, na pół rozwiązanym krawacie i marynarce, oraz w czarnych spodniach.
-Raito.-szepnęła blond włosa. W jej głosie wyczuć można było strach.
-Raito co tu się dzieje?-nie wiadomo skąd pojawił się chłopak o ciemnych włosach, w eleganckim stroju. Zza cienkich oprawek okularów błyszczały czerwone oczy. Kiedy mnie dostrzegł zapytał:
-Kim jesteś?
-Eee...ja...ten...-dukałam.
-Pewnie kolejną narzeczoną.-zaśmiał się chłopak o czerwono-brązowych włosach i zielono-żółtych oczach.
-Będzie więcej krwi?-szepną ktoś za mną. Na karku poczułam czyjś oddech.
Odwróciłam się i zobaczyłam...pluszowego misia. Jego właściciel miał fioletowe włosy i oczy.
-Yyy...przepraszam że weszłam bez pozwolenia, ale...chciałam skorzystać z telefonu.
-Z telefonu?-zapytał ten który powiedział o mnie narzeczona.
-Tak, z telefonu. Ja...zabłądziłam i ten...no...
-Niekulturalnie jest rozmawiać tak na środku holu. Chodź za mną.
Spojrzałam na niego niepewnie. W końcu się przełamałam i poszłam za nim. Poprowadził mnie do czegoś w rodzaju salonu.
-Usiądź.-nakazał.
Usiadłam na niebieskiej kanapie. Nieznajoma dziewczyna stanęła obok kanapy, a gość w kapeluszu przysiadł się do mnie. Chłopak o zielono-żółtych oczach rozsiadł się wygodnie w fotelu obok kanapy. Fioletowowłosy usiadł z prawej mojej strony. Zaś chłopak o czerwonych oczach po prostu stał. Czuję się osaczona.
-Jak się nazywasz sikorko?-zapytał kapelusznik.
-Elizabeth Brettley, ale wszyscy mówią mi Elz.
-Elizabeth, tak? Piękne imię. Prawie tak piękne jak twój zapach.-kapelusznik nachylił się do mnie.-Ślicznie pachniesz. Tak słodko że aż nie mogę się powstrzymać.
-Że co?!
Znowu grzmot. .
-Możecie zachowywać się ciszej?-usłyszałam czyjś głos za moimi plecami. Odwróciłam się. Z tyłu była jeszcze jedna kanapa. Leżał na niej blondyn ze słuchawkami w uszach. Miał zamknięte oczy.
-Oj zamknij się Shu.-sykną czerwonowłosy.
-Lepiej ty się zamknij Ayato.-przy komodzie stał białowłosy chłopak. Grzywka częściowo zasłaniała mu twarz, ale mimo to mogłam zobaczyć jakiego koloru są jego oczy. Czerwone...niczym krew.
Chłopak o czarnych włosach poprawił okulary i westchną.
-Jak się tu znalazłaś?-zapytał.
-Eee...ja...no...więc...-słowa ledwo przechodziły mi przez gardło. Gdzie ja się znalazłam?! Spokojnie Elz...spokojnie. Skup się i pomyśl. Jeśli powiesz im że teleportowałaś się tu to ci nie uwierzą. Więc co odpowiedzieć? Że nie wiem jak się tu znalazłam? To chyba najlepsze rozwiązanie.-Ja sama nie wiem jak się tu dostałam. Obudziłam się w lesie. Ostatnie co pamiętam to to...że byłam w domu z moimi przyjaciółmi...
-Cóż nie mamy tu telefonów...
-Wyglądasz na wyczerpaną...-szepnęła nieznajoma dziewczyna.
Serio? Na prawdę aż tak źle wyglądam? Może to nawet lepiej. Przynajmniej moje kłamstwo wydaje się wiarygodne.
-Pozwól że nas przedstawię.-rzucił sucho okularnik jednocześnie ignorując dziewczynę.-Ja nazywam się Reiji.
Skinęłam głową. Przedstawił wszystkich po kolei. Blondyn ze słuchawkami to Shu, chłopak o różowych włosach to Ayato, białowłosy to Subaru, chłopiec z misiem to Kanato, kapelusznik to Raito, a dziewczyna to Yui.
-Mam nadzieję że będę mógł poznać cię bliżej sikorko.-Raito uśmiechną się nonszalancko.
-Jestem spragniony.-szepną Kanato i zbliżył swoją twarz do mojej szyi.
-Ej co ty robisz?!-zawołałam i odskoczyłam od nich.
-Oj niegrzeczna z ciebie sikorka. Nie ładnie tak odmawiać nam swojej krwi.-zaśmiał się Raito.
Oczy rozszerzyły mi się w przerażeniu.
-K-krwi? C-co tu jest...grane?-zapytałam, lecz o chwili do mnie dotarło.-Wy...wy jesteście...wampirami.-wydusiłam.
Ponownie rozległ się grzmot.
-Jakaś ty spostrzegawcza.-rzucił Ayato z wrednym uśmiechem na ustach.
Bez słowa pobiegłam do drzwi wejściowych. Kiedy już do nich dotarłam szarpnęłam za klamkę. Zamknięte.
-Nie!-wrzasnęłam.-Nie, nie, nie!
-A dokąd to maleńka?-rozległa się szept tuż przy moim uchu. Odwróciłam się gwałtownie. Przede mną stał Raito. Uśmiechną się odsłaniając ostre wampirze kły. Jeszcze bardziej się przestraszyłam. On musiał to zauważyć bo powiedział:
-Czyżby moja sikoreczka się przestraszyła?
-Zostaw mnie!-próbowałam mu się wyrwać. Nic z tego.
Złapał mnie za rękę i przygwoździł do ściany.
-Chętnie się z tobą zabawię.-szepną i nachylił się w stronę mojej szyi.
-Nie!-wrzasnęłam i popchnęłam go.
Korzystając z okazji pobiegłam w byle którą stronę. Wszystko jedno gdzie, byle tylko się stąd wydostać. Usłyszałam odgłos deszczu i szelest liści, oraz wiatr. Pobiegłam przez korytarz. Zobaczyłam jakieś drzwi. Otworzyłam je, szybko wbiegłam do środka. Była to kuchnia, a co ważniejsze miała okna.
-No dalej, otwórz się.-szepnęłam do siebie. Nie mogłam go otworzyć. Szarpnęłam mocniej. Udało się. Wyskoczyłam przez nie. Wylądowałam na ziemi. Podniosłam się. Spodnie miałam ubabrane ziemią. Pobiegłam dalej. W dość szybkim tempie deszcz przybrał na sile. Rozpętała się najprawdziwsza burza. Jeszcze tylko trochę, a dobiegnę do bramy. Jeszcze tylko trochę...
Nagle pojawił się przede mną Raito.
-Nie myślałaś chyba że mi uciekniesz, co?-powiedział i objął mnie mocno. Odgarną mi mokre włosy z szyi.-Nie martw się sikorko, zaraz poczujesz się lepiej.
W jednej chwili poczułam ostry ból w szyi. Było to gorsze niż pobieranie krwi, czy jakikolwiek cios fizyczny. Czułam jak wysysa ze mnie krew. Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam. Mój głos nie chciał opuścić mojego gardła. Obraz przed moimi oczami zaczął znikać. Na jego miejsce wchodziła ciemność. A po chwili już tylko mrok widziałam przed oczami.

~~~~~~~~~~~~
A oto i 1 cz. One-shota! :D
Dan: Elz-chan co to ma być? Jak to jest pierwsza część do aż się boję myśleć co będzie dalej O.O
Elz: He, he :)
Dan: Takie to trochę zboczone mi się wydaje.
Elz: Ty się nie znasz. I co ty tu właściwe robisz?!
Dan: Przyszedłem zabrać swoje rzeczy.
Elajza: Widzieliście Kastiela?
Dan: A co chcesz się z nim umówić?^^
Elajza: Nie -.-
*wchodzi Kastiel*
Kastiel: No hej.
Elazja: O właśnie. Zapomniałam o czymś. To jest tak zwany BSNP czyli Bezpieczne Sprawdzanie Nowych Pracowników.
*Elajza pstryka palcami i pojawia się maszyna do rentgena, skaner i zestaw do pobierania odcisków palców, po czym robi Kastielowi rentgen, pobiera jego odciski palców, i dokładnie go sprawdza sa pomocą skanera*
Kastiel: Odciski, skaner i maszyna z rentgenem. Elajzo jesteś piękna kiedy mi nie ufasz.*posyła dziewczynie nonszalancki uśmiech*
Elz: Ok-ej. Tak więc przemilczę to. Na razie żegnam się z wami moi drodzy czytelnicy^^.


 
 


3 komentarze:

  1. Em nawet nie wiem co powiedzieć......... Dla mnie to jest............. ekstra!!!!! :D Zapoznałam się z fabułą Diabolik Lovers a Oneshot bardzo mi się podoba. Moi znajomi mówią, że jestem wapirem. Pewnie dlatego, że nie przepadam za słońcem, ubieram się w ciemne kolory i mam ostre zęby....Dobra mniejsza, jak czytałam końcówke one shota to o mało mi serce nie staneło. O.o dziewczyno co ty dalej wymyślisz to strach się bać. Ciekawe czy Elz będzie wampirzycą :D
    Czekam na drugą część oneshota
    ~Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :))
      Dan: Oj tak. Strach się bać. Przeczytałem jej notes w którym zapisuje pomysły do notek i mało zawału nie dostałem. Powiedziałbym Ci Vanesso czy Elz będzie wampirzycą, ale Brettley by mnie za to ukatrupiła^^".
      W następnym one-shocie wszystko się wyjaśni. Ale nie wiem kiedy on się ukaże^^"
      Pozdrawiam:))))

      Usuń
  2. Fajnie by było gdyby Elz byłaby wampirzycą :-D

    OdpowiedzUsuń