poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 35: Zło nie jest takie złe

 
 
 Usiadłam na łóżku. Promienie słońca wpadały do sali przez duże okno tym samym rozpraszając ostatnie ciemne chmurki- ślady szalejącej w nocy burzy. Keith siedział na krześle ze skrzyżowanymi rękami na piersiach i z zamkniętymi oczami. Najwyraźniej jeszcze spał. Trudno mu się dziwić. Rozmawialiśmy prawie całą noc. Skończyliśmy rozmawiać gdzieś tak o drugiej w nocy. W sumie to chyba się co do niego myliłam. On nie jest taki okropny jak zawsze myślałam. Potrafi też normalnie rozmawiać. Nawet jeśli do drugiej w nocy rozmawiałam z nim tylko o walkach bakugan. Opowiedziałam mu także jak wyglądały bitwy bakugan i Młodzi Wojownicy za czasów Maskarada, ale też troszkę o swojej rodzinie. Za to on nic mi nie powiedział o swojej. To zrozumiałe. Mówienie o rodzinie równa się mówienie o uczuciach, a on nie był typem osoby która otwarcie potrafi i chce o nich mówić.  Jednak nie przeszkadzało mi to. Mam tylko nadzieję że Spectra obudzi się nim lekarz przyjdzie tu z całym orszakiem pielęgniarek i innych pracowników służby zdrowia. Chyba przesadziłam. Wczoraj przyszło tylko dwóch lekarzy i dwie pielęgniarki. Chcieli zobaczyć jak rany mi się goją. Mówili że pierwszy raz trafił im się przypadek kiedy pacjent wyszedł z czegoś takiego cało. Wypytywali mnie też czy aby na pewno nie pamiętam co mnie zraniło.
Odpowiedziałam że nie pamiętam. No bo co miałam im powiedzieć? Że moje rany to sprawka bakugana? Nie uwierzyliby w to. Wstałam z łóżka i odpięłam kroplówkę.
-Nie powinnaś tego robić.-powiedział Keith chłodno.
-Już nie śpisz?
-Jak widać.
I znów jest taki jak dawniej. Blondyn wstał i podszedł do drzwi.
-Do zobaczenia później.-powiedział i wyszedł.
-Okej.-szepnęłam.-To do później.
-Keith nie jest taki zły, prawda?-zapytał mnie Centurion.
-Prawda. Tylko zastanawiam się dlaczego kazali mu przy mnie czuwać.
-Przecież nie mogli pozwolić żebyś...-Centurion przerwał swoją wypowiedź.
-Żebym co?
-Nie nic.
-Centurionie ty coś wiesz. Wiedziałam! Wiedziałam że Dan coś ci powiedział! Mów w tej chwili o co chodzi.
-Elajza ci wszystko wyjaśni. Ja obiecałem że nic nie powiem.
-No powiedz!
-Nie mogę. Elajzy się zapytaj.
-Jasneee, zapytaj się Elajzy.-przewróciłam oczami.-Tyle że Elajzy tutaj nie ma.
-Ojej co za pech.-mój bakugan schował się pod kołdrę.
Ciekawe o co chodzi. Będę musiała sobie pogadać z Elajzą.
-Dzień dobry Elizabeth.-przywitał mnie lekarz który wszedł właśnie do sali w towarzystwie dwóch pielęgniarek.
Pogadam z Elajzą o ile przeżyję tę wizytę.
 
***

 Wybiła godzina trzynasta. Siedziałam właśnie na parapecie i podziwiałam widoki za oknem. Strasznie tu nudno. Ciekawe co porabiają teraz moi przyjaciele. Centurion nadal nie chce mi powiedzieć o co chodzi.
Ech...
Usłyszałam pukanie. Odwróciłam się. W drzwiach stała Elajza.
-No hej śmiertelna.-powiedziała z uśmiechem. Użyte przez nią słowo "śmiertelna" nie miało na celu obrażenia mnie.
-No hej wiedźmo.-przywitałam ją również z uśmiechem.
-Jak tam?
-Wszystko dobrze, poza jedną rzeczą.
-Jaką?-spytała siadając na moim łóżku.
-Powiedz Elajzo co wy knujecie?
-Knujemy?
-Tak knujecie. Po co kazaliście Spectrze mnie pilnować?
Popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Eeee...ten...no...yyy...no...-zaczęła bełkotać.-Yyyy...wiesz to taka zabawna sytuacja...taaa...-dodała śmiejąc się nerwowo.
-Po twoim nerwowym zachowaniu wnioskuję że jest to coś poważnego.
-Skąd ten pomysł?-zapytała uśmiechając się jak ktoś kto próbuje coś ukryć.
Kurczę, jak ja mam cokolwiek z niej wyciągnąć? Muszę ją jakoś zmusić do powiedzenia prawdy. Musze ją przechytrzyć. O już mam!
-Wiesz Centurion powiedział mi...
-Co ci powiedział? Wygadał ci wszystko, tak? O ty paplo.-zwróciła się Elajza do Centuriona któy właśnie pojawił się na moim ramieniu.
-Ja nic nie powiedziałem.-bronił się mój bakugan.
-Akurat! Wygadałeś Elz o moim eliksirze?! Mówiłam że to ma pozostać tajemnicą.
-Kiedy ja...
-Ha!-wskazałam na Elajzę oskarżycielsko tym samym przerywając wypowiedź mojego bakugana.-Mam cię! Jaki eliksir? Gadaj mi tu zaraz!
Karo posłała mi zdezorientowane spojrzenie. Nie wyczuła podstępu. Ha, dobra jestem ^-^
-Centurion nic mi nie powiedział. Chciałam cię po prostu przechytrzyć i za sprawą podstępu zmusić do powiedzenia mi prawdy.
-O szjet. Na serio dałam się nabrać?
-Tak.-odparłam z uśmiechem.-Teraz to już musisz mi powiedzieć o co chodzi. No więc?
-Dobra. Miałaś się o tym nie dowiedzieć. Po tym jak przywieźliśmy cię do szpitala w Warnington postanowiłam trochę pomedytować. I kiedy tak sobie medytowałam to naszła mnie pewna myśl. Wiedziałam że szybko to ty z tego szpitala nie wyjdziesz więc pomyślałam że uwarzę eliksir który cię wyleczy. Przeszukałam tonę ksiąg i nic nie znalazłam. Nigdzie nie było eliksiru który by ci pomógł. Postanowiłam więc udać się o pomoc do swojego brata. Na szczęście jak i nieszczęście mój brat jest czarnoksiężnikiem więc ma dostęp do pewnych ksiąg zakazanych. I w jednej z takich ksiąg natkną się na pewien eliksir który mógłby ci pomóc. Zdobyłam więc składniki i zajęłam się jego przygotowaniem. Wtajemniczyłam oczywiście w swój plan uzdrowienia cię Wojowników. Zgodnie stwierdziliśmy że lepiej będzie jeśli ty się o niczym nie dowiesz. Baliśmy się że jeśli ci powiemy o tym uzdrawiającym eliksirze to lekarze też się jakimś cudem dowiedzą.
-Aha. Ale dlaczego kazaliście Keith'owi mnie pilnować?
-No i tu mnie masz! Przypomnieliśmy sobie że masz Kartę Teleportacji i w obawie że możesz teleportować się do Marucho kiedy my będziemy ważyć eliksir postanowiliśmy załatwić ci ochronę. Kogoś kto cię zajmie i nie pozwoli ci przenieść się do wieżowca Marucho.
-Acha. A dlaczego akurat Spectra?
-O rany Elz. Jakaś ty dociekliwa. Jesteś normalnie taka jak Klaus.-Elajza udawała poirytowaną.
Zaśmiałam się. 
-No dobra. Wybraliśmy Spectrę dlatego bo wiedzieliśmy że jego nie przechytrzysz. Ja byłam zajęta przygotowywaniem tego eliksiru wiec nie mogłam cię pilnować. Dziewczyny też nie były za dobrym wyjściem. Przecież gdyby to one cię pilnowały to mogę się założyć że wykorzystałabyś zasadę mówiącą o tym że przyjaciele są sobie wierni i że mówią sobie o wszystkim. Chłopcy pomagali Marucho kończyć badania nad tymi danymi widmowymi więc też nie mogli tu z tobą siedzieć. A Dan...no cóż...on też się nie nadawał. Przecież gdyby to on tu z tobą był to byście się ciągle kłócili. Spectra natomiast był rozwiązaniem idealnym. Skończył już pracę nad Zestawem Bojowym dla Drago więc był wolny.
-Acha. To teraz jest wszystko jasne. I kiedy skończysz ten eliksir?
-Jutro będzie gotowy. Wybacz że ukrywaliśmy przed tobą prawdę.
-Nic nie szkodzi.
-Dobra to ja lecę. Muszę zamieszać eliksir.
-Tak szybko idziesz?-udawałam zawiedzioną. Elajza wybuchła śmiechem.
-No niestety. Trzymaj się.-powiedziała z uśmiechem na ustach i wyszła. I znów zostałam sama. Zaczęłam znów odpinać kroplówkę.
-Elz przecież wiesz że nie możesz. Musisz mieć cały czas dostarczane leki.-mówił Centurion.
-Ja chcę tylko na chwilę stąd wyjść. Powiedziałam i zabrałam Centuriona. W samej piżamie i kapciach wyszłam na korytarz.
-Muszą gdzieś tu być drzwi prowadzące na zewnątrz. -powiedziałam do siebie.
-Może zjedź windą na sam dół? Szpital ma swego rodzaju dziedziniec otoczony drzewami.
-Dobra myśl Centurionie.
Skręciłam i BENDZ! Odbiłam się od czegoś i wylądowałam na ziemi. Podniosłam wzrok żeby zobaczyć od czego się odbiłam. A raczej od kogo...
-Spectra?
-Co ty robisz na korytarzu?
-Ja...chciałam...tylko się przejść.
-Lekarze wiedzą że nie ma cię w sali?
-Nie.
-Lepiej do niej wróć.
-Nie. Spectra nie rozumiesz że ja się tu duszę? W tej sali szpitalnej jest okropnie!
-Elizabeth!-warkną.-Nie zachowuj się jak pięcioletnie dziecko.
-Wcale się nie zachowuję jak pięcioletnie dziecko!
-A właśnie że się zachowujesz. A teraz wracaj do sali zanim się zdenerwuję.
-Ej! Mirze możesz tak rozkazywać, ale nie mnie!
Mijająca nas pielęgniarka przystanęła na moment i zaczęła się nam przyglądać. Nie wiem czy to przez to że kłóciłam się ze Spectrą tak że pół szpitala mogło nas usłyszeć czy to przez to że zainteresował ją wygląd Spectry. Phantom był ubrany jak zawsze i mnie jego wygląd wcale nie dziwił, jednak ziemianie inaczej na niego reagowali. Nikt normalny nie paradował przecież w ŚRODKU LATA w płaszczu i masce. Spectra posłał pielęgniarce lodowate spojrzenie, po czym wrócił do przerwanej rozmowy. Czy może raczej kłótni.
-To jak będzie? Wrócisz grzecznie do sali nim przyjdą lekarze?-spytał, a jego ton znowu był chłodny.
-Po pierwsze: lekarze będą mieli ten swój obchód dopiero wieczorem, a po drugie: nie, nie wrócę. Wyszłam z tej sali bo chciałam się przespacerować po dziedzińcu, a nie po to żebyś mi kazał z powrotem do niej wracać!
-Jak macie się kłócić to może lepiej idźcie na zewnątrz, bo w przeciwnym razie pozostali pacjenci zaczną się zastanawiać czy nie są przypadkiem na oddziale psychiatrycznym!-przerwał naszą kłótnię Centurion. Zamilkłam. Albo zachowuję się tak nerwowo przez leki które mi podają, albo przez fakt że niedawno zmieniłam się w Myrnę. A może obie te rzeczy odpowiadają za moje dziwne zachowanie. Raz jestem miła, a raz wydzieram się jak wariatka. Czyżby to jakaś huśtawka nastrojów? Czy może tylko przy Keith'ie mi tak odwala? Hmmm...raczej to przez leki. O MATULU! Czy ja przed chwilą powiedziałam że zachowuję się tak dziwnie tylko przy...To brzmi tak jakbym zakochała się w Keith'ie. Podniosłam wzrok chcąc spojrzeć na niego, ale jego już nie było. Rozejrzałam się w około.
-Spectra znikną.
-Poszedł gdzieś.
-Jak to możliwe że nie zauważyłam jak odchodzi?
-Nie wiem, byłaś zamyślona. A tak w ogóle to o czym myślałaś?
-No...o niczym...konkretnym.-zaczęłam iść korytarzem.
-Zjedź winda na parter. Wyjdziesz na dziedziniec tylnym wyjściem.
-Przecież tylne wyjście prowadzi na parking.
-Jest tu jeszcze jedno tylne wyjście. Takie dla pacjentów.-sprecyzował mój bakugan.
Zrobiłam jak polecił mi mój bakugan. Zjechałam windą na parter, a potem skierowałam się w stronę tylnego wyjścia dla pacjentów.
Dziedziniec był całkiem duży. Większy niż się spodziewałam. Brukowane alejki, zielona trawa, kilkanaście drzew i kwiaty. Wszystko to rozmieszczone tak, aby ułatwić pacjentom szybką drogę do szpitala. Jednocześnie rozmieszczenie poszczególnych rzeczy sprawiało że miało się wrażenie że to prawdziwy park. Spectra siedział na jednej z ławek i rozmawiał z Heliosem. Promienie zachodzącego słońca padały na jego twarz nadając przy tym jego blond włosom złotego blasku, a twarzy...mniej okrutny wygląd. Podeszłam do niego.
-Czemu tak nagle zniknąłeś?-spytałam siadając na skraju ławki.
-Nie miałem ochoty na kłótnie z tobą.-odrzekł nie zaszczyciwszy mnie nawet jednym spojrzeniem. Patrzył przed siebie jak ktoś kto patrzy na cel którego długo szukał.
Przyciągnęłam kolana do siebie i oparłam o nie podbródek. Ta cisza była udręka, a zarazem miłą odmianą.
-Myślisz że uda nam się powstrzymać Zenohelda?-spytałam szeptem.
-Ja nie myślę. Ja to wiem.-odpowiedział nadal na mnie nie patrząc.
-Jesteś niezwykły.-szepnęłam i natychmiast ugryzłam się w język. Nie chciałam tego powiedzieć, a przynajmniej nie w taki sposób. Keith spojrzał na mnie. Utwiłam na chwilę wzrok w jego masce po czym kontynuowałam.-Znaczy...chodzi mi o to że...Jak ty to robisz?
-Co takiego?
-Zawsze wiesz że wygrasz, i nigdy się nie wahasz...przed niczym. Zawsze wiesz co zrobić.
-Nie zawsze. Czasami tak jak wy  ziemianie ulegam bezsilności, ale staram się tego nie okazywać.
Patrzył mi głęboko w oczy. Czułam to. I widziałam.
-Jesteś wspaniałym wojownikiem Spectra. Cieszę się że jesteś po naszej stronie.-sama nie wierzę że to powiedziałam. Czy naprawdę powiedziałam to od tak? Tak zwyczajnie nie rumieniąc się przy tym? Chyba tak.
Rozejrzałam się jeszcze raz po dziedzińcu. Oprócz nas była tu tylko kobieta o pięknych długich czarnych włosach. Siedziała niedaleko nas na ławce wpatrzona w sztalugę z pędzlem w ręku.
-Jak twoja ręka?-spytał.
Przypatrzyłam się bandażowi na swoim prawym nadgarstku.
-Dobrze. Już mnie w ogóle nie boli. Keith a...-przegryzłam wargę.- kiedy właściwie odebrałeś te dane widmowe?
-Dwa tygodnie temu.
-Czyli wtedy co Marucho. A dlaczego nie powiedziałeś nam że odebrałeś tą zakodowaną wiadomość?
-Chciałem wam o tym powiedzieć, ale...w swoim czasie.
-Aha.
Słońce powoli znikało za budynkiem szpitala. Spojrzałam w stronę ławki na której siedziała czarnowłosa kobieta, ale jej nie było. Stała przy wejściu do szpitala. Tym razem mogłam zobaczyć jej twarz...O RANY! Nie wierzę! Wstałam gwałtownie z ławki i zaczęłam biec w stronę tej kobiety.
-Proszę zaczekać!-zawołałam za nią. Nie usłyszała mnie. Weszła po prostu do budynku. Nagle poczułam ostry ból. Cały brzuch był przepełniony tym bólem. Złapałam się za brzuch po czym osunęłam się na kolana. CO SIĘ DZIEJE?!
Spectra podbiegł do mnie. Jego sylwetka zaczęła rozmazywać mi się przed oczami. Nie było to spowodowane łzami. Ja...po prostu czułam że zasypiam.
-Keith...-szepnęłam i zamknęłam oczy.
 
***
-Jak myślicie, ona żyje?-zapytał ktoś.
Otworzyłam powoli oczy.
Zobaczyłam Dana i Mirę, Runo i Shuna. Stali do mnie tyłem.
-Dan oczywiście że Elz żyje! Straciła tylko przytomność.-niebieskowłosa pokręciła głową załamana tak bezsensownym pytaniem bruneta. Uśmiechnęłam się lekko.
-Powiem Mistrzowi Spectrze że już się obudziłaś.-Gus podszedł do mnie delikatnie się uśmiechając.
Reszta odwróciła się w naszą stronę dosłyszawszy zdanie wypowiedziane przez Gus'a.
-Elz dziewczyno nie strasz nas tak więcej!-zawołał Dan.
Mój uśmiech się poszerzył.
-Nie ma sprawy Dan. Ile spałam?
-Jakąś dobę. Tym razem szybko się wybudziłaś.-odpowiedziała mi Mira.
-Właśnie tak się kończą potajemne randki bez wiedzy lekarzy.-zaśmiała się Runo, a ja nagle się wyprostowałam.
-To nie była randka, po prostu rozmawialiśmy.-broniłam się.
-Wiem ja tylko żartowałam.-uśmiechnęła się zielonooka.
Drzwi otworzyły się gwałtownie i do sali wpadła Elajza z moją białą torbą na ramieniu.
-Na sześć domen bakugana ty żyjesz!-dopadła do łóżka ciężko dysząc.
-Co się stało Elajzo?-zapytała Mira.
-Właśnie wyglądasz jakbyś właśnie uciekła ochroniarzom z oddziału psychiatrycznego.-zażartował Dan. Karo spojrzała na niego wzrokiem: "Skąd to wiesz?"
-Czekaj...ty na serio uciekłaś ochroniarzom z oddziału psychiatrycznego? -zapytał z niedowierzaniem chcąc się upewnić się że właściwie zinterpretował spojrzenie atenki.
-Tak. Chociaż nie do końca...gonili mnie jacyś goście w białych uniformach ze strzykawkami i igłami. Biegli za mną i darli się że mam wracać do kostnicy czy coś w tym stylu.
Ja i Dan wymieniliśmy przerażone spojrzenie.
-No tak. Znowu ci dwaj. Kiedy oni się pozbierają?-załamała ręce Runo.
Dan zaczął chichotać, a po chwili ja do niego dołączyłam.
Mira i Gus spojrzeli na nas zdziwieni co jeszcze bardziej nas rozbawiło. W tym momencie do sali weszli Spectra, Ace i Baron.
-Dan, Elz dlaczego się śmiejecie?-zapytała Mira.
Ja i Kuso spojrzeliśmy na siebie i tym razem wybuchneliśmy głośnym śmiechem.
-Dostali napadu tak zwanej śmiechawki, ale spokojnie przejdzie im. Ale może wytłumaczę wam najpierw o co chodzi.-Runo zwróciła się do Ruchu Oporu i Wojowników.-Shun, Elajza pamiętacie jak byliśmy tu ostatnim razem?
-Tak. Mieliśmy odnaleźć Webmaster'a Joe.-przypomniała Elajza.
-I podczas gdy my już siedzieliśmy w sali w której się znajdował ta dwójka-wskazała na mnie i na Dana- rujnowała psychikę dwóch pracowników tego szpitala. Czyli tych dwóch pielęgniarzy którzy cię gonili Elajzo.
Zaczęłam się już nieco uspokajać.
-W sumie to im się nie dziwię. Przecież nie wyglądam jak ziemianka.-Elajza wskazała na swoje czarno-białe włosy i na znamię w kształcie czerwonego rombu na lewym oku.
-Ale jakoś inni mieszkańcy Warnington tak na ciebie nie reagują.-zauważył Shun.
-Zaraz czyli że Dan i Elz zniszczyli psychikę dwóm ziemianom?-zapytała Mira.
-Nie celowo oczywiście.-powiedziałam.
-To był wypadek, ale nie pytaj jak to zrobiliśmy.-poprosił Dan.
-Elajzo, a po co ci moja torba?-zapytałam.
Atenka zdjęła ją z ramienia i położyła na łóżku.
-Musiałam w czymś to przynieść. Twoja torba idealnie się do tego nadawała. Lekarze na szczęście jej nie przeszukali.-wyjaśniła tajemniczo.
Wszyscy spojrzeliśmy na nią pytająco.


~~~~~~~~~~
Cześć wszystkim! Miałam już wczoraj wstawić rozdział, ale byłam zajęta rujnowaniem sobie dzieciństwa.^^" Taaa...teraz już chyba nigdy nie obejrzę kreskówki Ed, Edd i Eddy. Fuzionek nie żartował mówiąc że niszczy ludziom dzieciństwo. Ale nie mam mu tego za złe.^-^
Rozdział długi no nie powiem. A zaraz zabieram się do pisania 36, niestety nie będzie w nim balu. Kurdę, jaka ja jestem nieogarnięta! Zawsze muszę wszystko przekładać! Jestem zła :((((((.
Dan: Ja mam taką propozycję. PRZESTAŃ MÓWIĆ CO BĘDZIE ZA JAKIEŚ KILKA ROZDZIAŁÓW!!! Wtedy nie będziesz musiała niczego przekładać!
Elz: OK.^^
Najpierw muszę wprowadzić odpowiedni nastrój i zrobić taką przerwę miedzy wydarzeniami. No wiecie jakby to wyglądało w jednym rozdziale siedzi w szpitalu, a w drugim na balu. Jeśli się pozbieram psychicznie po tym co wczoraj oglądałam na naszym zacnym polskim YouTube to może dziś wstawię 36.
Dan: Ja też się muszę po tym pozbierać.
Elz: Oboje musimy.
Pozdrawiam^^
PS. Wstawiłam nowy filmik do zakładki z księżycem ^o^.
Dan: Jak dla mnie filmik niezły, ale dupy nie urywa. Że tak zacytuję koleżankę Elz.
Elz: Dan nie używaj brzydkich słów!!! Przepraszam was za jego zachowanie.



 
 


4 komentarze:

  1. Wielbie cie, ale nadal mam słaby internet więc się nie rozpisuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.^^ Nic nie szkodzi. :) Dobrze wiem jak to jest kiedy internet nawala.
      Pozdrawiam:))))

      Usuń
  2. Spectra to istna zagadka... Jakoś nie mogę go rozgryść. Raz jest miły dla Elz, a raz równa ją z ziemią... Elz posłużyła się podstępem aby wyciągnąć z przyjaciółkie prawdę... Hakerskie posunięcie. Elazja musi bardziej uważać jeśli chce coś ukryć ;) nie no to co wyrwało się Elz podczas rozmowy ze Spectrą, to serio zabrzmiało tak jakby ona się w nim zakochała XD I znowu zadałaś mi zagdkę. Kim była ta kobieta? Elz chyba ją zna, no nie? Dobra, postanowienie. Od dziś ćwiczę cierpliwość. Okey to ja lece trenować, niech wena cię nie opuszcza no i czekam na następny rozdział. A i jeszcze idę obejrzeć filmik przed treningiem :))) ;)
    ~Pozdrawiam~ ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elajza: Wiem, będę musiała bardziej uważać^^"
      Dan: Elajzo zrób tak jak ja. Włóż sobie zatyczki do uszu kiedy Elz coś mówi i przytakuj kiedy trzeba :D.
      Elz: Wiem że to tak zabrzmiało, ale ja się w nim nie zakochałam*upiera się jak małe dziecko*. Ja po prostu uważam że Spectra jest świetnym wojownikiem i umie dobrze walczyć i...
      Dan*nachyla się w stronę Elz i mówi coś co z pewnością ją rozzłości*: I ma te przepiękne, błękitne senne oczy.
      Elz*rumieniec*: Wcale nie!
      Dan: Rumienisz się...
      Elz: Eee...ktoś mnie woła to ja lece, na razie*w ekspresowym tempie wybiega z pokoju*
      Co do tej kobiety to wyjaśni się kim ona jest niestety dopiero w...którejś tam części^^".
      Pozdrawiam:))))

      Usuń