poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 29: "Tam gdzie samotność rujnuje duszę...zawsze znajdzie się promień nadziei..."~Elz Brettley

 
 
Weszłam do domu. Czuje się taka bezsilna. Opuściłam Wojowników. Moich przyjaciół z którymi tyle przeszłam. I nic na to poradzić nie mogę.
-Chodź do salonu musimy porozmawiać.-powiedziała ciotka Clara.
Poszłam jak chciała.
-Usiądź Elz.-poprosiła ciocia Melinda. Jej głos był łagodniejszy. Najwyraźniej już minęła jej złość. Czy więc w tej trudnej dla mnie sytuacji znajdę w niej sojusznika?
-Tak więc. Dlaczego nie odbierałaś naszych telefonów?-ponowiła pytanie ciotka Clara.
-Dan już mówił byliśmy w Vestroii a tam jest słaby zasięg. Ba! Tam w ogóle nie ma zasięgu.
-Och doprawdy? A ja sądzę że kłamał. A po co byliście w Vestroii?
-Vexosi ją zaatakowali.-skłamałam.- Musieliśmy pomóc bakuganom.
-Z tego co wiem już je uwolniliście.
-Tak. To prawda. Uwolniliśmy bakugany, ale nie powstrzymaliśmy Vexosów.
-Więc dlaczego nie odzwoniłaś kiedy wróciliście do Marucho?-spytała ciocia Sophie.
-Kiedy wróciliśmy Spectra poinformował nas że Mylene i Shadow Prove zaatakowali Alice i doktora Michaela. Więc część z nas poleciała do Rosji żeby pomóc Alice i jej dziadkowi.-nadal kłamałam.
-Kto to jest Spectra?
-Nikt taki.
-Twój chłopak?
Pytanie cioci Sophie aż mną wstrząsnęło.
-CO?! Żartujesz? Spectra to nie jest mój chłopak! On mnie nawet nie lubi. Ba! On mnie nienawidzi.
-Dlaczego cię nienawidzi?-zapytała ciocia Melinda.
-Bo...-urwałam. W sumie to ja sama nie wiem dlaczego on mnie nienawidzi. A skąd wiem że mnie nienawidzi? To po prostu widać.-ja...sama nie wiem.
-A kim jest ta Mylene i ten Shadow Prove?-brnęła naprzód ciocia Sophie.
-To są członkowie Vexos.
-Dobrze, powiedziałaś nam co zrobiliście po powrocie do domu, ale to i tak nie tłumaczy dlaczego nie odbierałaś komórki.-powiedziała ciocia Clara.
-O jeny, a czy to takie ważne?-spytałam. Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni. Łyk zimnej wody dobrze mi zrobi.
-Tak ważne! Ponieważ jesteś pod naszą opieką i jeśli coś by ci się stało to...-ciocia Clara próbowała powstrzymać łzy napływające jej do oczu.-to nigdy byśmy sobie tego nie wybaczyły.
-Wy byście sobie tego nie wybaczyły?!-krzyknęłam i odwróciłam się gwałtownie.-Wy?! To ja nie mogę sobie wybaczyć! Nie mogę sobie wybaczyć tego co zrobiła Myrna! Ilekroć patrzę w lustro...
-Kto to jest ta Myrna?-przerwała mi ciocia Sophie.
No nie. Czy ja to naprawdę powiedziałam? To straszne! I co jej odpowiedzieć? Nigdy nie mówiłam ciotkom o Myrnie. Nigdy nie wspominałam im też o Maskaradzie, Enigmie, Karcie Zagłady i Nadze. Powiedziałam im tylko o bakuganach i o tym że są one żywymi stworzeniami. Trochę opowiedziałam im też o zasadach gry, ale nic poza tym. A teraz kiedy wymówiłam imię swojego alter ego będę musiała im powiedzieć. 
-Myrna to...-zawiesiłam się. Nie potrafię tego powiedzieć. Długo mi zajęło przyznanie się do tego przed samą sobą. Że to ja jestem Myrną.-to...
-No? Słucham?
-Nikt.
-Od dziś nie wychodzisz z domu, nie widujesz się ze swoimi przyjaciółmi. I masz zakaz na wszystko!-powiedziała ciotka Clara.
-Co?! Nie wy nie możecie mi tego zabronić! Nie możecie mi zabronić widywać się z przyjaciółmi!
-Miałyśmy umowę Elz, a ty jej nie dotrzymałaś!-rzekła oschle ciocia Sophie.
-Nie! Wy nie możecie...
-A z tym-ciocia Clara wyrwała mi Centuriona prosto z ręki.-koniec!-i rzuciła nim o ścianę.
Poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Do oczu ponownie zaczęły napływać łzy. Jak ona mogła? Tak skrzywdzić mojego bakugana? Mojego przyjaciela?
-Nienawidzę was!-pobiegłam na górę do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie i osunęłam się na podłogę. To jakiś koszmar. I co ja teraz zrobię...bez przyjaciół...bez Centuriona...
Podniosłam się z podłogi. Podeszłam do łózka i rzuciłam się na nie. Chciałabym się obudzić z tego koszmaru...
 
 
***
 
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegar zawieszony na ścianie. Jest godzina 10:45. Szkoda...
Myślałam że jest już noc...
Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.
Drzwi otworzyły się i do mojej sypialni weszła ciocia Melinda.
-Cześć Elz.
-Cześć.
Tylko na tyle mogłam się zdobyć. Bo tak naprawdę nie wiem czy ciocia Melinda jest po mojej stronie.
-Proszę.-położyła mi coś na dłoni. Mała czarna kulka z fioletowymi zdobieniami.
-Centurion...
-Zabrałam go z kuchni. Mam nadzieję że nic mu się poważnego nie stało.
-Centurionie.-wyszeptałam imię bakugana. On jednak nie zareagował. Posmutniałam.
-Elz wiem ze jesteś na nas zła.-zaczęła siadając obok mnie na łóżku.-Ale musisz zrozumieć że zabrałyśmy cię od Marucho dla twojego dobra.
-Dla mojego dobra?! Zabrałyście mnie od przyjaciół dla mojego dobra? Czy może zabrałyście mnie od nich bo chciałyście mnie ukarać za to że nie odbierałam od was telefonów?
-No dobrze. Masz rację. Zabrałyśmy cię stamtąd  bo chciałyśmy cię ukarać. Chyba kłamanie mi nie idzie za dobrze.
Obie się zaśmiałyśmy. Ciocia Melinda chyba faktycznie trzyma moją stronę.
-To teraz ty się przyznaj Elz.
-Do czego?
-Dlaczego komórki nie odbierałaś?
-Więc ta bajeczka Dana o Nowej Vestroii i o braku zasięgu jednak nie była przekonująca?-spytałam.
-No oczywiście że nie. Czy ty naprawdę myślałaś że uwierzę w tę opowiastkę Dana? Znam się z jego mamą na tyle długo że zdążyłam i jego poznać.
-Naprawdę?
-Tak. Wiec mam nadzieję że ty mnie nie okłamiesz.
-Tak jak ty mnie przed chwilą?
-Dobra przyznaję, źle zrobiłam.
-Nie da się ukryć.
-Ale to nie ja przez dwa dni nie odbierałam telefonów od swoich ciotek.
Westchnęłam.
-Dobra. Więc tak. Zaczęło się od tego że nie mogłam zasnąć. Więc postanowiłam się przelecieć nad miastem. No i w pewnym momencie zobaczyłam jak coś błyska na niebie. Okazało się że to Helios i Spectra. Spectra zabrał mnie na swój statek i tam powiedział mi że Vexosi są na Ziemi. Ale wtedy okazało się że odlecieli. I wtedy...
-Poczekaj Elz.-przerwała mi ciocia.-Opowiadasz tę historię jak dziecko które próbuje wcisnąć nauczycielowi kit o tym że pies zjadł mu pracę domową.
-No w sumie.-przyznałam i zaczęłam opowiadać wszystko od początku, ale tym razem spokojnie.
-Dobrze nic poważnego ci się nie stało.-powiedziała ciocia gdy już wysłuchała całej historii.
-Też się z tego cieszę.
-No dobrze, więc co teraz będziesz robić Elz?
-Nie wiem.
 
 
***
 
Zapadła noc, a ja ze słuchawkami na uszach siedziałam właśnie na parapecie i patrzyłam w niebo obsypane tysiącami gwiazd. Słuchałam właśnie utworu Warriors Imagine Dragons. Przed moją twarzą pojawił się Centurion. Zdjęłam słuchawki.
-Tak Centurionie?
-Musimy się stąd wydostać. Zenoheld nie będzie zwlekał.
-Ja nie wiem jak można się stąd wyrwać. Ciotki nie ustąpią. Muszę odbyć tę karę, a poza tym...ja nawet nie wiem jak mielibyśmy uciec. Nic nie wiem. Nie ma z nami Młodych Wojowników. Jesteśmy zdani na siebie.
-Tam gdzie samotność rujnuje duszę...zawsze znajdzie się promień nadziei. Wiesz czyje to słowa?
-Moje. Czytałeś mój notatnik?
-Tylko rzuciłem okiem.
-Wymyśliłam te słowa od tak. Są totalnie bezsensu.
-A czy coś w sztuce musi mieć sens?
Zaśmiałam się.
-Masz rację.
Zapatrzyłam się w gwiazdy. Centurion najwyraźniej dostrzegł to bo spytał:
-Pamiętasz która to Gwiazda Myrny?
-Tak. Tamta.-wskazałam na jedną z jaśniejszych gwiazd położoną na wschód od naszego domu.
-Z domu Marucho też ją dobrze widać.
-Tak.
Uśmiechnęłam się do siebie. Dobrze pamiętam dzień w którym nazwałam tę gwiazdę Gwiazdą Myrny. Było to tuż po spotkaniu z Joe. Podczas tego spotkania pogadałam sobie z nim o swoim alter ego, a także o Maskaradzie i Enigmie. Joe poradził mi żebym zaakceptowała fakt że to ja jestem Myrną. Przyszło mi to z trudem, i nadal przychodzi, ale się staram.
-Żałuję że nie mogę być teraz z przyjaciółmi. W ogóle uważam że ta kara jest za ostra.
-Takie życie. Nic na to nie poradzisz Elizabeth.
-Centurionie, wiesz że nie lubię jak tak ktoś do mnie mówi. Nie lubię swojego imienia.
-Czemu? Ładne jest.
-Wiem, ale jest takie trochę przestarzałe...w podstawówce mówili na mnie ciągle Lady Elizabeth i to mnie wnerwiało. Tak sobie szydzić z czyjegoś imienia? To wredne!
-Teraz nie jesteś już w podstawówce. Teraz jesteś gimnazjalistką ze szlabanem za nieodbieranie telefonów.
-Taa...mam tylko nadzieję że ciocia Melinda nie opowie o wszystkim cioci Clarze i cioci Sophie.
-Oby, bo w przeciwnym razie będziesz miała kłopoty, ale teraz się tym nie przejmuj. Musisz się wyspać.
-Masz racje przyjacielu.
 
 
***
 
Mgła. Wszędzie jest mgła. Gdzie ja w ogóle jestem?
-Elz!
Odwróciłam się.
-Centurion?
Patrzyłam na mojego bakugana który stał przede mną w swojej prawdziwej formie.
-Co się dzieje?-spytał.
-Nie wiem.
-Mogę wam to wyjaśnić.-rozległ się czyjś głos.
Nad nami rozbłysło sześć świateł z których wyłonili się Starożytni.
-Apollonir!
-Tak. Centurionie.
-Czym zawdzięczamy ten zaszczyt?-spytałam wcale nie kpiącym tonem i Apollonir dobrze o tym wiedział.
-Zjawiliśmy się ponieważ Młodzi Wojownicy są teraz bardzo słabi. I to nas martwi.-głos Oberon odbił się echem po pustej zamglonej przestrzeni.
-Osłabieni? Dlaczego?-spytałam patrząc na starożytnego bakugana Ventusa.
-Wy Wojownicy jesteście jednością. Ale jednością jesteście tylko wtedy kiedy jesteście razem.-głos Apollonira tak samo jak głos Oberon odbił się echem po nicości.
-Ale teraz nie jesteśmy.-zauważyłam.
-Właśnie. Dlatego ty Elizabeth musisz znaleźć sposób aby wrócić do swoich przyjaciół. Bo tylko będąc razem macie szansę na zwycięstwo.-rzekła Lars Lion.
-Centurionie. Na ciebie i Elz czeka jeszcze wiele niebezpiecznych przygód. Tak jak i na resztę Młodych Wojowników. Ale na razie musicie ocalić swoją przyjaźń. Dlatego chcemy ci coś podarować.-powiedział Apollonir.
-Co takiego?-spytał Centurion.
Nikt mu nie odpowiedział.
Każdy ze Starożytnych otoczony był poświatą w kolorze swojej domeny. Centurion także lśnił. Tylko on świecił białą poświatą.
-Centurionie ty ewoluujesz.-powiedziałam.
Po chwili Starożytni przestali lśnić kolorami domen więc mojego bakugana też nie otaczała już żadna poświata.
-Hmm...nie zmieniłeś się...-zauważyłam.
-Elz zapomniałaś że kiedy ja ewoluuję to nie zmieniam wyglądu.
-A no tak. Zmienia ci się tylko poziom mocy i super moce.
-Używaj z rozwagą swoich nowych mocy Centurionie. Stałeś się Darkusem Nighter'em Centurionix'em.-rzekł Exedra.
-Wyślemy do was kogoś kto pomoże wam wrócić do przyjaciół.-powiedział Apollonir.-Wypatrujcie go rankiem. Nadejdzie z zachodu.
Starożytni zniknęli.
-Czy to był sen Centurionie?
-Nie wiem. Bardziej jawa.
Uśmiechnęłam się.
-Miałeś rację. Tam gdzie samotność rujnuje duszę...zawsze znajdzie się promień nadziei. Darkus Nighter Centurionix.-powiedziałam patrząc na swojego bakugana.
 
 
Witajcie! Rozdział szybko dodany, ale słabo napisany. Oczywiście nie kończy mi się wena, nie martwcie się^^.
Dan: A kto by się tam martwił. -.-
Nie wiem.;-;
Mam nadzieję że się wam podobał^^.
To do 30 rozdziału!:))
Matko to już 30...
Dan: Punkt za spostrzegawczość. :3

Ha, ha.:)) Nie mogłam się powstrzymać żeby tego nie dodać.:D 
 


2 komentarze:

  1. Myślałam, że zejde na zawał jak ciotka Clara rzuciła Centurionem o ściane. O mało serce mi nie staneło. Już myślałam, że ciotki naprawdę zabiorą Elz bakugana ale na całe szczęście ciotka Melinda okazała więcej serca. Całe szczęśie :)) Pojawili się starożytni i obdarowali Centuriona. Fajno :D teraz tylko Elz i Darkus Nighter Centurionix muszą jakoś uciec i dołączyć z powrotem do młodych wojowników. Lecz ciekawe co na to ciotki Elz? Może jak ją przyłapią to... no nie wiem. Nawet nie chce myśleć. O.o (kilka dni temu przypuszczałam że mogą zabrać Elz Centuriona no i tak się stało. Więc teraz lepiej poczekam i nie będę przewidywać przyszłości XD) Tak więc czekam z wielką niecierpliwością na następny rozdział :))))))
    ~Pozdrawiam~ ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom^^. Oni się urwą z domu. A pomoże im w tym pewna osoba.
      Dan: Serio ten ktoś im pomoże? Bo w twoich notatkach pisze zupełnie co innego. o.o
      Zamknij się Danny!
      Dan: Vanessa powiedziałbym ci o co chodzi z tym ktosiem, ale Elz by mnie wtedy zabiła.
      Ale spokojnie na pewno Elz i Centurion uciekną.
      Dan: Ja tu czekam na wylew krwi!
      Zatkaj się Dan!
      Przepraszam za bulwers, ale ten łoś wnerwia mnie od wczoraj.
      Dan: Ha, ha ty to masz ze mną przerąbane Elz xD.
      Gdzie jest Shadow?
      Dan: O.O
      Idź go szukać.-,-
      Następny rozdział też pojawi się szybko^^.
      Pozdrawiam:)))

      Usuń