-Jenyyyyy. Nie mogę uwierzyć że ten dzień tak szybko się skończył! To okropne!-jęknęła Julie na co wszystkie się zaśmiałyśmy.
-Elajzo która godzina?-zapytała szarooką Runo.
-Jest dokładnie.-zaczęła Elajza patrząc na telefon.-Jest...21:45!
-Nooo, a jest jeszcze tak wcześnieeeeee. Jesteś pewna Chan że nie możesz dłużej zostać?-spytałam ze smutkiem w głosie.
-Niestety nie. Ale spokojnie. Jeszcze was odwiedzę.-uśmiechnęła się.
-No ja myślę.-powiedziała Elajza.
-Miło było cię znowu spotkać Fortressie.-powiedział do bakugana Pyrusa Hydranoid.
-Również się z tego cieszę, przyjaciele.
-Tylko odwiedź nas jeszcze kiedyś z Chan Lee.-poprosiła Tigrerra.
-Odwiedzę. I w razie czego służę pomocą, jeśli chodzi o tych całych Vexosów.
Ja, Runo, Elajza, Mira, Alice i Julie popatrzyłyśmy na niego, a potem na Chan.
-No co? Fortress mówił poważnie.
-Naprawdę pomoglibyście nam w razie zagrożenia?-zadała pytanie Elajza.
-Oczywiście. W końcu od tego ma się przyjaciół.
-Panno Chan samolot jest już gotowy.-poinformował Chinkę Kato.
-Dobrze, dziękuję Kato.
Lokaj skłonił się lekko i wszedł do samolotu.
-Na razie Chan! Trzymaj się-powiedziałam na pożegnanie i wszystkie przytuliłyśmy miodowooką.
Chan wsiadła do samolotu który po kilku sekundach uniósł się w górę. Lee zamachała do nas z okna. Odmachałyśmy jej.
-To takie smutne. Wciąż ktoś nas odwiedza i opuszcza.-jęknęła ponownie Julie.
-Nie martw się.-po przyjacielsku klepnęłam Makimoto w plecy.-Jeszcze się z nią zobaczymy.
-No to teraz muszę tylko poczekać na szlaban od rodziców.-powiedziała (o dziwo) radosnym tonem Runo.
-Czemu?-spytała Elajza.
-Przecież nie uprzedziłam ich że zrobimy z restauracyjnej kuchni pobojowisko!-zaśmiała się Runo.
-Na pewno ci przebaczą. W każdym razie ja ci wybaczam.-Julie znów wróciła do normalności.
Runo wybuchnęła śmiechem.
-Może aż tak strasznego bałaganu nie zostawiłyśmy.-powiedziała Mira, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Na pewno nie.-uśmiechnęła się Alice.-W razie czego posprzątamy.
-To jak? Idziemy już spać czy jeszcze coś porobimy?-spytała Runo.
-Eeee...chyba już nie.-wyszeptałam i spojrzałam na Julie która uwiesiła mi się na ramionach i już zasypiała.
-No i jak ty ten bagaż staszczysz na dół?-spytała Runo powstrzymując śmiech.
-Nie wiem.-szepnęłam ledwo powstrzymując się od śmiechu.
***
Przystanęłam żeby zawiązać but.
-No rodzice Runo na pewno na długo zapamiętają dzisiejszy dzień.-powiedział Centurion. Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie bałaganu jaki zrobiłyśmy w restauracji.
-Tak z tymi babeczkami było mnóstwo roboty.-szepnęłam. Zapewne wszyscy już śpią więc nieładnie byłoby przerwać im sen.-Jak myślisz Centurionie daleko jeszcze do mojego pokoju?-ponownie szepnęłam. Wprawdzie na korytarzu paliło się światło pochodzące z kilku kinkietów, ale i tak niewiele było widać.
-Dobrze że chociaż aż tak wielkiego huku nie narobiłyście.
Przewróciłam oczami.
-Oj Centurionie. Ty zawsze i zawsze tylko chcesz mi wytykać to co dobrze zrobiłam i to co niedobrze zrobiłam.-zaśmiałam się cicho.
-Po prostu pilnuję żebyś nie wpadła w jakieś tarapaty!
-Wiem i za to ci dziękuję.
Po kilku minutach jakoś dotarłam do swojego pokoju. Byłam zmęczona, ale szczęśliwa. Szczęśliwa że Chan nas odwiedziła. Cieszyłam się że nadal pamięta o starych przyjaciołach. Nacisnęłam klamkę i drzwi otworzyły się z cichym skrzypieniem. Weszłam do środka i zapaliłam światło. Kilkoma krokami pokonałam odległość dzielącą mnie od szafy.
-Może nim się przebierzesz, zmienisz opatrunek?
-Nie trzeba. Przecież jest świeży.
-Dziwię się że z tym nadgarstkiem piekłaś babeczki.
-Jakoś tak w trakcie tych naszych wybryków zapomniałam o nim.
-No to możesz teraz zmienić ten bandaż.
-Nie muszę!
-A może jednak? Ten nadgarstek szybciej się zagoi...
-Centurionie przecież nie skaleczyłam się w niego! Nie dostanie się więc tam żadne zakażenie. Nie musisz mi przypominać o zmianie opatrunku. Ja dobrze o tym pamiętam, ale na razie po prostu nie jest to konieczne.
-Czy bakugan martwiący się o swojego wojownika jest aż tak rzadko spotykanym zjawiskiem?
-Nie.-odpowiedziałam spokojnie lecz stanowczo.
-No dobrze. Idź już tak spać. Ale z samego rana masz mi zmienić ten opatrunek!
-Tak jest!-ucieszyłam się że Centurion w końcu się poddał. Przebrałam się w piżamę i wśliznęłam do łóżka.
***
Która jest teraz godzina? Sama nie wiem. Od dwóch, może trzech godzin zasnąć próbuję i wciąż nie mogę. Dopadła mnie bezsenność, czy jak? Prawą ręką sięgnęłam do szafki nocnej i po omacku usiłowałam znaleźć pstryczek od lampki. Nic. Nigdzie go nie wyczuwałam. Ta lampka jest aż tak daleko? Jest! Znalazłam przycisk. Pokój rozświetliło małe światło. Rzuciłam szybkie spojrzenie na stoliczek nocny. Centurion leżał na nim pogrążony w śnie. Ciekawe co mogło mu się śnić...
Odrzuciłam kołdrę i wstałam z łóżka. Odblokowałam komórkę by zobaczyć która godzina...1:27...bosko. Już chciałam pójść po ciuchy kiedy ŁUP! Potknęłam się...o kołdrę którą wcześniej z siebie zrzuciłam. Ałć. Mój nadgarstek...
-Elz!-Centurion podleciał do mnie, lekko zaniepokojony.
-Nic mi nie jest. Wybacz że przerwałam ci sen.
-Nic nie szkodzi...nie możesz spać?
Przed nim nic się nie ukryje. Centurion zawsze wie co mi dolega.
-Tak.
-Pochodź chwilę po pokoju. Może wtedy poczujesz się senna.
Zaczęłam więc chodzić po pokoju w te i z powrotem. Nic to nie dało. Nadal nie chciało mi się spać.
-To może napij się mleka.
Centurion wskoczył na moje ramię, a ja szybko lecz po cichu poszłam do kuchni. Kiedy już się w niej znalazłam nie zapaliłam światła tylko od razu po omacku namierzyłam lodówkę. Otworzyłam ją i wzrokiem poszukałam kartonika z mlekiem. Wyjęłam go z lodówki. Z suszarki wzięłam jakiś kubek i nalałam do niego mleka.
-Elz to mleko musi być ciepłe!
-Szczegóły. Carmen jak wypije zimne mleko to od razu chce jej się spać.-powiedziałam najspokojniej w świecie i napiłam się.
-Ale ty nie jesteś Carmen!
-Co za różnica czy ciepłe czy zimne? I tak ono nic mi nie pomoże.
-Czyli mam rozumieć że senna nie jesteś?
-Ani trochę...
-Nawet odrobinę?
-Nawet odrobinę.
-Więc musimy znaleźć sposób, abyś jak najszybciej zasnęła! Chodź, mały lot nad Warnington dobrze ci zrobi.
Centurion zaczął ciągnąc mnie za koszulę nocną.
-Centurionie, może bym się najpierw przebrała? Nie chcę aby całe Warnington podziwiało moją bieliznę!
-Tylko się pośpiesz. Musisz szybko zasnąć.
-Dobra.
Dopiłam mleko i pobiegłam na górę. Dopadłam do szafy i w pośpiechu zaczęłam wyjmować z niej ciuchy. Nie widziałam nawet co wyjmuję.
-Spokojnie, nie tak szybko.
-Sam kazałeś mi się śpieszyć!
-A wiesz w ogóle co ubierasz?
-Nie.
-Szczerość.
-Do potęgi "x".
Jakąś minutę później byłam już gotowa. Podeszłam do okna i otworzyłam je.
-Elz ty naprawdę chcesz przez okno skakać?!
-Ech...no widzisz taka sytuacja.^^
-Elz nie skacz, jeszcze sobie coś połamiesz, albo gorzej...się zabijesz.
-Nie zabiję się Centurionie.-ujęłam go w dłonie.-Gotowy?
-A jakże by inaczej.
Wyskoczyłam przez okno. Spadałam dość szybko.
-Bakugan bitwa! Bakugan start!-wyrzuciłam Centuriona przed siebie. Bakugan domeny Darkusa przybrał swoją prawdziwą formę, a ja na nim wylądowałam.
-Uf! Udało się.-odetchnęłam szczęśliwa.
-Bałaś się? Przecież wiesz że nigdy nie pozwoliłbym ci spaść.
-Dziękuje przyjacielu.
Lecieliśmy spokojnie nad uśpionym Warnington. Noc była piękna, wprawdzie miejscami niebo przysłaniały chmury, ale to zbytnio nie miało znaczenia. Liczyła się tylko ta cisza i spokój. Warnington wyglądało przepięknie z lotu ptaka.
-Przyjemnie się leci w nocy prawda?-spytałam.
-Tak.
-Mam nadzieję że za chwilę poczuję się senna.
-Oby. W przeciwnym wypadku nie będziesz mogła jutro normalnie funkcjonować.
-Ta...-przyznałam.-Szkoda tylko że księżyc nie świeci.
Podniosłam oczy ku niebu.
-Centurionie!
-Co się stało?
-Widzisz to?-spytałam. Co jakiś czas przestrzeń za chmurami rozjaśniała się jasnym światłem.
-Fajerwerki?-zapytał mnie Centurion patrząc na chmury i tajemnicze przebłyski.
-Nie. To zdecydowanie nie fajerwerki.
-Więc może to błyskawice?
Pokręciłam przecząco głową.
-Sprawdźmy to.
Centurion wzniósł się wyżej na swoich potężnych skrzydłach. Kiedy już znaleźliśmy się w chmurach kompletnie straciłam orientację. Centurion także.
-Yyy...w górę czy w dół?-zapytałam niepewnie. Nie chciałam żeby Centurion zobaczył że nie wiem w którą stronę ruszyć teraz.
-Spróbujmy w górę.
-Dobrze.
Mój bakugan wzleciał wyżej. Nagle tuż koło Centuriona przeleciał potężny strumień ognia. Musiałam złapać się mocniej Centuriona, aby nie zlecieć.
-C-co...to było?-zapytałam. Serce waliło mi jak młot. Oddychałam ciężko. Całe życie przeleciało mi przed oczami.
-Helios!-zawołał ktoś.
Odwróciłam się i przed sobą zobaczyłam ogromnego smoka domeny Pyrusa. Na jego ramieniu siedział nie kto inny jak Spectra Phantom. Żołądek podskoczył mi do gardła. Momentalnie poczułam że policzki zaczynają mi płonąć.
-Centurion...
-Witaj Heliosie.
-Spectra...
-Elizabeth...hm...widzę że na ciebie także tej nocy Morfeusz nie rzucił swojego zaklęcia.
-Tak. Jakoś zasnąć nie mogę. Te dziwne światła rozpraszające ciemności tej nocy to...twoja sprawka?
-Tak.
-Hmm...nie chcę być niegrzeczna, ale...nie sądzę aby dziwne światła na niebie były...
-Nikt ich nie widzi. Całe Warnington śpi.-przerwał mi Spectra.
-Więc dlaczego Helios używa super mocy?
Spectra nic nie powiedział. Pstrykną tylko palcami. Przed nami zalśniło jakieś światełko. Stopniowo wokół niego zaczęło się coś formować, aż w końcu ten niezidentyfikowany obiekt stał się Vestaliańskim Niszczycielem.
Helios ze Spectrą na ramieniu poleciał w stronę statku. Ja wraz z Centurionem podążyłam za nimi. U dołu statku wysunęło się wejście. Spectra zeskoczył z ramienia Heliosa który po chwili zmienił się w kulkę. Zrobiłam to samo i tak jak w przypadku Heliosa Centurion zmienił się w formę kulistą.
Phantom szedł dobrze mi już znanym korytarzem. W końcu kilkanaście godzin wcześniej ja także nim zmierzałam. Zmierzałam nim do centrum dowodzenia. A teraz szłam w dokładnie tym samym kierunku tuż za byłym liderem Vexos. Podczas tej krótkiej "wycieczki" owy były lider nie odezwał się ani razu. Zresztą i ja nic nie powiedziałam.
Spectra wystukał jakiś kod na klawiaturze i drzwi do centrum dowodzenia otworzyły się.
-Więc...-zaczęłam, ale ugryzłam się natychmiast w język. Czy powinnam się w ogóle odzywać? Lepiej nie. Phantom odwrócił się, rzucił na mnie szybkie spojrzenie po czym podszedł do komputera. Wystukał coś na klawiaturze i po krótkiej chwili na sporej wielkości ekranie pojawiła się mapa.
-Co to jest?-spytałam podchodząc do niego.
-To mapa Warnington.
Spojrzałam na ekran. Na całej mapie świeciły się dwa punkciki oddalone od siebie nieco. Jeden z nich był niebieski, a drugi czerwony.
-Ten niebieski punkt to Vestaliański Niszczyciel, a ten drugi to jakiś statek z Vestali. Na sto procent jest to statek któregoś z Vexosów.
Zamarłam. Czy on powiedział że ten drugi statek...
-Jak to statek Vexosów?!
-Tak.-odparł spokojnie Spectra.-Jednak jest w tym wszystkim coś bardzo dziwnego, bowiem statek ten oddala się od miasta.
-Co? Jak to?
-Nie wiem, ale to na pewno jakiś podstęp.
-No ale dlaczego oddalają się od Warnington?
-Ich radary na pewno wykryły Niszczyciela.
-Czyli w takich sytuacjach samo maskowanie nie wystarcza?-spytałam zaskoczona własnym spokojem.
Spectra skiną głową.
-Trzeba ostrzec resztę.-powiedziałam i odwróciłam się, aby skierować się do wyjścia.
-Nie.-Spectra zatrzymał mnie natychmiast.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Jak to? Mamy nie powiadamiać o tym reszty?!
-Na razie ich statek oddala się od Warnington. Być może nie będziemy musieli z nimi walczyć.
Jego słowa uspokoiły mnie nieco. Nastała cisza. Długa i trudna do zniesienia cisza. Co mam zrobić? Może powinnam udać że jestem senna i stąd iść?
***
A tymczasem na statku Vexosów...
-Mylene wyjaśnij mi dlaczego się wycofujemy?-spytał Lync i założył sobie ręce za głowę.
-No właśnie.-podchwycił temat Shadow.-Dlaczego zwiewamy?
-Mieliśmy siedzibę Wojowników na wyciągnięcie ręki. Mogliśmy się tam niepostrzeżenie dostać i zabrać tę rzecz dla profesora Clay'a.-powiedział Volt .
-Idioci! Czy wy potraficie używać mózgu?! Przecież tam był Spectra!
Trzej Vexosi spojrzeli na niebieskowłowsą zdziwieni.
-Nasze radary wykryły Vestaliańskiego Niszczyciela.
-Zaraz! To ten frajer nie zostawił go gdzieś w pobliżu Vestali?!-zawołał Shadow.
-Nie. Spectra sprowadził swojego Niszczyciela na Ziemię.-odpowiedziała albinosowi Mylene.
-No, nieźle. Ale to nie tłumaczy dlaczego się wycofaliśmy.-powiedział Lync.
Mylene odwrócił się do niego tak że jej peleryna zafalował gwałtownie.
-Jak mamy ukraść te kartę dla profesora Clay'a kiedy Spectra nas obserwuje?
-Skąd wiesz że nas obserwuje? To że jego statek jest w Warnington nie oznacza że nas wykrył i że...-Lync nie dokończył bo Mylene złapała go za koszulkę i podniosła do góry.
-Spectra nie jest taki głupi! Myślisz że dlaczego to właśnie jego wybrano na przywódcę Vexosów?!
-Aaa już rozumiem...ty nadal masz wąty do króla za to że wybrał Phantoma na lidera Vexos?-zaśmiał się Shadow.
Mylene rzuciła mu mordercze spojrzenie.
-Tak czy inaczej-zaczęła i puściła Lync'a..-dopóki jesteśmy pod radarem Spectry nie możemy zabrać Wojownikom tej karty.
-A tak właściwie to o jaką kartę chodzi czterookiemu?-spytał Shadow.
-O Kartę Zagłady.
Farrow spojrzała na " towarzyszy". Miny Shadow'a i Lynca mówiły: "WTF?". Jedynie Volt miał spokojną i niewzruszoną minę.
-Nigdy nie słyszeliście o Maskaradzie, prawda?-to pytanie zadał Volt.
Witajcie moi drodzy! Jak tam klasyfikacja? Jesteście już po niej? Bo ja na całe szczęście tak. Teraz już są wakacje(wprawdzie nie oficjalnie, ale jednak) więc mogę się skupić na blogu i na częstszych notkach^^. Mam nadzieję że notka wam się choć trochę podobała.
Dan: Zgaduję że nie, ale moje zdanie już od dłuższego czasu się tu nie liczy...-,-
Elz: No co ty nie powiesz.
To ja się z wami na razie żegnam i do 27 rozdziału!^^
Whee nowa notka ^^ nie mogłam się doczekać. A więc rozdział super przez duże S. Też chciałabym przelecieć się w nocy nad miastem. To musi być ekstra. Spectra jak zawsze czówa. Mylen chyba naprawdę jest mocno wkurzona że to właśnie Phantom został wybrany na przywódce. Vexosi chyba nigdy nie przestaną kombinować by pokonać młodych wojowników. Ciekawe po co im karta zagłady. I dlaczego Volt wspomniał o Maskaradzie. Hmmm ciekawe. Będe miała tematy do rozgryzienia.
OdpowiedzUsuńPs. Ja też już mam "wakacje" ^^ Byle do piątku a później już dwa miesiące wolnego. Mam nadzieję że będziesz miała bardzooooo dużo weny ;) Czekam na następny.
~Pozdrawiam~ ^^
OMG!!! ROZDZIAŁ JEST ZAJEBISTY!!!
OdpowiedzUsuńTen lot nocą nad Warnington Jezu... czułam jakbym też tam leciała na Centurionie. A co do Centoriuma bez obrazy ale on zachowuje się jak Twoja matka. I to taka mega nad opiekuńcza. Coś nie przekonał mnie Spectra mówiąc że całe miasto śpi. No zapewne ja do czwartej w nocy nie zasnę. No ale co ja się o mnie rozpisuję. To notka jest o WIELE ważniejsza! A w tej notce dla mnie i tak najważniejszy jest MMMMMMAAAAAAAAASSSSSSSKKKKKKKKAAAAAAAARRRRRRRRRRAAAAAAADDDDDD!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Swoją drogą mało kreatywne dali mu imię. Albo raczej pseudonim. Ale MASKARAD! Jest MASKARAD! Kocham tą postać!!!! (Ale to zapewne już wiesz)
Elz błagam, błagam! Napisz następny rozdział szybko!!!!!!!!!!!!!!
No i tym akcentem KOŃCZYMY!!!
Do zobaczonka! 8-)
Myline rzuciła w Shadowa Lyncem... Tak na pewno to tak wyglądało...
OdpowiedzUsuńGeneralnie to zabrałam się za nadrabianie, jak widać i proszę oświeć mnie jak wyglądają bakugany Elz i Eljazy bo mi to chyba gdzieś umknęło.
Na koniec zapraszam do mnie, będą nowe bakugany!