poniedziałek, 29 czerwca 2015

One-shot #1: "Tajemnica zniknięcia Elz"- czyli melanż w Narnii!

 
 
(narracja trzecio osobowa)
 
Drrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr! Daniel Kuso uchylił lekko powieki. Było jasno. Sięgną dłonią do szafki nocnej, aby wyłączyć budzik.
-Dzień dobry Danielu.-przywitał swojego wojownika Drago.
-Czeeeeeśśśść Draaaaaaagooooo.-Kuso ziewną głośno.-Nie wiesz może która jest godzina?
-Wpół do ósmej.
-Tak wcześnie? To jeszcze pośpię pięć minut.
-Nie Dan. Masz wstać.
-Za pięć minut.-Kuso zagrzebał się pod kołdrą.
-Nie teraz. Nie możesz się obijać kolejny dzień. Musimy przeszkodzić Zenoheldowi w jego planach!
-No dobrze.
Dan z niechęcią opuścił ciepły i miły kokon jakim było jego łóżko. Szybko wykonał poranne czynności, a potem skierował się do jadalni na śniadanie. W owym pomieszczeniu czekali już na niego równie zaspani co on Wojownicy.
-Cześć wszystkim.-przywitał swoich przyjaciół.
-Cześć Dan.-odpowiedziała mu Mira.
-Gdzie reszta?-spytał Kuso, oprócz niego i Miry w jadalni byli jeszcze Baron i Shun.
Clay wzruszyła tylko ramionami.
-O której poszedłeś spać Dan?-spytała bruneta Mira.
-Yyy...gdzieś tak...po pierwszej?
-Nic dziwnego że chce ci się spać.-odezwał się Shun i upił łyk herbaty z filiżanki.
-Taaa...^^"
-Jakoś tu dziwnie cicho.-powiedział Baron.
-Przecież nie ma połowy Wojowników.-przypomniał mu Nemus.
-Fakt. Tu jest cicho...za cicho.-podchwycił temat Dan.-I to nie z powodu braku reszty...coś tu...JUŻ WIEM! Nie ma Elz!
Mira rozejrzała się po jadalni.
-Rzeczywiście jej nie ma. A to trochę dziwne. Ona nigdy nie opuszcza śniadania.
-To stwierdzenie chyba bardziej pasuje do Dana.-powiedziała Drago.
Mira zaśmiała się.
-Tak, to fakt.
-Ej! Co to ma znaczyć?! To chyba dobrze że nie opuszczam śniadań!
Tym razem zaśmiali się wszyscy prócz Shuna. Kazami nic nie mówił. Popijał tylko herbatę i przysłuchiwał się rozmowie.
-Ale to na serio dziwne że nie ma Elz...Może jest chora?-wrócił do przerwanego tematu Dan.
-Sprawdzimy to po śniadaniu.-powiedziała Mira.
Kuso mrukną tylko ciche "okej" po czym zajął się śniadaniem.
Kiedy już skończyli jeść Dan szybko popędził do pokoju białowłosej.
Zapukał.
Nic.
Żadnego "proszę".
-Elz jesteś tam?
Nie dostał odpowiedzi.
-ELZ!-Dan był już lekko poirytowany milczeniem dziewczyny. Nacisną klamkę, drzwi się otworzyły. Wszedł do środka. W pokoju nikogo nie było.
-Nie ma jej.-powiedział Drago.
-Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!
-Ciszej Danielu. A tak właściwie to nie rozumiem dlaczego tak się przejmujesz tym że Elz nigdzie na razie nie ma.
-Przejmuję się bo ona ma moje żelki!
-....
-Już wiem! Penie jest z Runo.
-Eee...Dan...-Dragonoid nie zdążył nic powiedzieć bo Kuso puścił się biegiem. Przez następny kwadrans latał po domu jak koliber po wypiciu espresso aż w końcu znalazł Misaki na balkonie w altance. Rozmawiała z Tigrerrą.
-Runo!-zawołał zdyszany Kuso.
-Dan, co ci się stało? Wyglądasz jakbyś właśnie przebiegł maraton.
-Szukam Elz. Nie widziałaś jej może?
-Nie, ale może jest z Julie...
Ku zdziwieniu błękitnowłosej Kuso popędził prosto do windy krzycząc coś o jakiś żelkach. Runo wzruszyła tylko ramionami i wróciła do rozmowy z Tigrerrą.
Tymczasem Dan był już w drodze do centrum handlowego.
-Ona, musi tu być, ona musi tu być.-mówił zdyszany Kuso.
-Danielu może wpierw odpocznij co? Bo w końcu zemdlejesz i nie znajdziesz Elz!-radził szatynowi bakugan.
-Nie! Ja muszę znaleźć moje żelki!-powiedział i wbiegł do ulubionego sklepu obuwniczego Makimoto. Tak jak się spodziewał znalazł w nim Julie. Niestety znalazł tylko ją. Po Brettley nie było tam śladu.
-Hej Julie.-podbiegł do srebrnowłosej.
-O cześć Dan.
-Nie widzieliście może Elz?-spytał Drago.
-Niestety nie.-odpowiedział mu Gorem.
-A dlaczego jej szukacie?-spytała Julie.
-Bo ma coś co należy do mnie.
-Może jest z Runo?
-Byliśmy u niej. Nie ma jej tam.
-No to może u Alice?
-No tak! Czemu wcześniej na to nie wpadłem? Alice! Moje żelusie tatuś nadchodzi! (Dan: Ej! Co to ma być? Co ty ze mną robisz?!, Autorka: To co mi się żywnie podoba, a teraz się zamknij i daj czytać dalej!^^)
-Aha...no cóż życzę miłych poszukiwań.-krzyknęła za odbiegającym Kuso Julie.
-A ja życzę miłych zakupów.-odkrzykną brunet. Nie usłyszał jednak odpowiedzi Julie.
-Hmmm...-Dan zatrzymał się niedaleko parku.
-Nad czym tak myślisz Dan?
-Zastanawiam się gdzie może być Alice.
-Pewnie w swoim pokoju.
Dan szybko pobiegł do domu Marucho.
Wbiegł po schodach na piętro gdzie swoje pokoje miały dziewczyny. Podszedł do jednych drzwi.
Zapukał.
Po dłuższej chwili braku odpowiedzi zapukał po raz drugi. Tym razem niemal od razu drzwi się odtworzyły.
-Coś się stało Dan?-spytała Gehabich.
-Jest z tobą może Elz?
-Nie. Jestem tylko ja i Hydranoid.
-No nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...
-A co się stało? Dlaczego jej szukasz?
-Ta podła jędza zakosiła mi dwa dni temu żelki!
-A czy przypadkiem nie przegrałeś ich w pokera?-podsunęła Alice. Dobrze pamiętała jak dwa dni temu Dan, Elz, Elajza, Ace, Mira i Gus grali w salonie w pokera. Pamiętała też że Dan wtedy przegrał swoje ukochane żelki(jak i inne słodycze) i musiał oddać je(wbrew swojej woli) Elz.
-Yyyy...prawdopodobnie...
-A sprawdzałeś u Elajzy?
-Yyyy...nie, ale sprawdzę! Dzięki Alice.
-Proszę.-rudowłosa zamknęła za sobą drzwi.
Dan podszedł do drzwi pokoju Karo. Zapukał. Nikt mu nie otworzył. Tym razem nie chciał czekać aż drzwi "łaskawie" się otworzą. Wszedł do środka. W pokoju panował półmrok. Dostrzegł Elajzę. Siedziała na ziemi po turecku. A raczej lewitowała po turecku. Miała zamknięte oczy. Mamrotała ciągle jakieś niezrozumiałe zaklęcie. Tuż przed nią w powietrzu lewitowała mała czarno-fioletowa kulka. Legroid.
-Elajzo?
Otworzyła oczy i upadłą na ziemię. Legroid także spadł i uderzył o twardą podłogę.
-Ałć. Dan przeszkodziłeś mi w medytacji.
-Mógłbym to samo powiedzieć!-wrzasną wściekły Legroid.
"Legroid i medytacja? A to dobre."-pomyślał Kuso.
-Przepraszam. Chciałem tylko zapytać czy nie ma z tobą Elz.
-No jak widzisz nie ma.-powiedziała atenka i zaczęła pocierać swoje bolące tylne partie ciała.
-No tak. Aaa...nie wiesz gdzie może być?
-Z Runo?
-Nie. Tam jej nie ma. Sprawdzałem.
-Julie?
-Też nie.
-No to może Alice?
-Pudło. Z Alice też jej nie było.
Elajza usiadła ponownie po turecku. Zastanowiła się chwile.
-U Miry sprawdzałeś?
-Mira też nie wie gdzie ona jest.
-Ace?
-Nie żartuj sobie nawet.
-Shun?
-To samo co Mira.
-Marucho?
-Nie wiem gdzie jest.
-Baron?
-On wie tyle co i ja.
-Gus?
-Phi.
-No to może Spectra?
-Wolne żarty! Keith jej nie znosi.
-A u psa sąsiadów sprawdzałeś?
-Co?
-Nic.
Zapadło miedzy nimi milczenie. Jednak po krótkiej chwili tego milczenia odezwała się Elajza.
-A szukałeś jej w bibliotece?
-Nie, ale tam na pewno jej nie ma.
-Kurczę, nie wiem co jeszcze mogłabym wykombinować! A tak w ogóle to po co ci ona?
-Pamiętasz naszą partyjkę pokera dwa dni temu?
-Aaaaaa...-Elajza uśmiechnęła się.-Tę partyjkę którą przegrałeś? A jakże mogłabym zapomnieć.
-Dobra daruj sobie tę gratkę na taemat "Jak to dziewczyna ograła Dana Kuso".
-Wcale nie miałam zamiaru zaczynać tej gatki!-broniła się dziewczyna.
-Dobra to ja idę jej szukać dalej. Dzięki za pomoc.
-Spoko.-Elajza na powrót zamknęła oczy. Po chwili Kuso widział jak ona i jej bakugan wznoszą się powoli do góry.


***
 

Wybiła godzina 13:32
-Jeny Elz jeśli bawisz się ze mną w chowanego to już ci mówię że wygrałaś!-jęczał zmęczony poszukiwaniami Dan.
-Trzeba przyznać jest w tym niezła.-powiedział Drago.
-I to aż za bardzo. Mogłaby się już przestać chować! Czekaj już wiem!
Dan wybiegł z salonu. Musiał znaleźć Kato. Na szczęście nie musiał długo szukać. Lokaj był na balkonie i pielęgnował kwiaty.
-Kato!
-Coś się stało paniczu?
-Potrzebuję twojej pomocy.
-Słucham.
-Mógłbyś zwołać wszystkich do salonu? To pilne.
-Oczywiście zaraz to zrobię.
-Dziękuję.
Parę minut później do salonu przybyli wszyscy Wojownicy razem z Ruchem Oporu.
-Co jest Dan?-spytała Mira.-Nadal nie znalazłeś Elz?
-Nie.
-To Elz zaginęła?-spytał Ace.
-Tak. Nigdzie jej nie ma. Szukałem wszędzie.
-Może jest gdzieś za miastem? Zrobiła sobie pewnie taki wolny dzień.-podsunęła Runo.
-Nie, to niemożliwe na pewno by nam powiedziała. Zastanawiałem się nawet czy nie bawi się z nami w chowanego.
-Ej, a może Vexosi wiedzą gdzie ona jest?-spytała Julie. Wszyscy zgromadzeni w salonie skierowali na nią swoje oczy.-No co?
-Julie nie głupio główkuje. Zadzwonię do Lync'a.-powiedziała Elajza i wyjęła telefon.
-SKĄD TY MASZ NUMER DO LYNC'A?!-zawołali jednocześnie Dan, Marucho i Julie.
Elajza uśmiechnęła się chytrze.
-Najlepsze melanże tylko w Vestali.-powiedziała. Kidy jednak zobaczyła ich miny szybko dodała:-Żartowałam. Nie wiem skąd mam jego numer. Tak jakoś.
Przez następne pięć minut Elajza próbowała dodzwonić się do Volana. Bezskutecznie.
-Kurczę, nie odbiera. No nic trzeba do nich lecieć.
-A po co lecieć skoro można się teleportować?-powiedział Dan.
-Racja.-przyznała Elajza. Wyjęła Kartę Teleportacji Enigmy. Wszyscy teleportowali się do pałacu Vexosów.

 ***
 
(u Vexosów)
 
-Profesorze Clay jak idzie...-zaczął król Zenoheld lecz nie dokończył. W sali tronowej rozbłysło jasne światło. Kidy zniknęło oczom zdumionych Vexosów i króla ukazali się...
-Młodzi Wojownicy!-wrzasnęła Mylene.
-Nie drzyj mordy.-uciszyła ją niedbale Elajza.-My tylko na chwilę. Nie widzieliście Elz?
-Nie.-odpowiedział Volt.
-A co? Zgubiliście ją?-zarechotał Shadow.
-No w pewnym sensie tak.-powiedziała Julie.
-A dlaczego myśleliście że jest u nas?-spytał Hydron.
Wojownicy spojrzeli na Julie.
-Eee...tak jakoś.-powiedziała zawstydzona Makimoto.
-Brakowało nam już opcji gdzie mogłaby być.-wyjaśnił Dan.
-No nic. Nie ma jej tu, wracajmy do domu.-powiedziała Runo.
-Telefonów się nie odbiera co?-zwróciła się Elajza do Lync'a.
-Nie wiń mnie! Telefon mi się rozładował!-bronił się Volan.
-No pewnie. Jakbym ja grała całymi nocami w Angry Birds to też by mi się komórka rozładowała.-powiedziała Elajza przyprawiając tym samym różowowłosego o rumieniec w mocnym odcieniu czerwieni.
-Skąd wiesz że gram w Angry Birds?-zapytał.
-Widać to po twoim stylu walki.-rzuciła Elajza.-No to nara Vexosi!
Po tych słowach Wojownicy zniknęli.
 
 
***
 
-No i gdzie ona może być?-spytała Runo patrząc na zegarek na ścianie. Była 15:24. Ona jak i inni siedzieli w pokoju Elz. Kompletnie nie wiedzieli gdzie ona może być.
-Nie wiem. Ale może wróci...kiedyś.-powiedział Marucho.
Rozległo się stukanie. Wszyscy obrócili sie w stronę Shuna. Ninja stał tuż przy szafie. Stukanie dochodziło właśnie z niej. Jeszcze jeden tym razem nieco głośniejszy stukot. Drzwi od szafy otworzyły się i wypadła przez nie...
-ELZ!-zawołali wszyscy.
-O hej.-tuż za fiołkowooką wyleciał jej bakugan.
-Elz!-Kuso rzucił się żeby uściskać przyjaciółkę.
-Eee...ciebie też miło...widzieć...dusisz...mnie.-białowłosa z trudem łapała powietrze.
-Dan uważaj bo jeszcze Runo zrobi się zazdrosna.-powiedziała Elajza i puściła oczko do Runo.
-No masz rację Elajzo.-przyznała Misaki.
-Nie będzie zazdrosna.-powiedział Daniel.-No, a teraz oddawaj moje żelki!
-Yyy...taaa...Co do twoich żelków to...-Elz nie była pewna jak ma to powiedzieć Danowi.
-Nie czas na żelki! Elz gdzie ty i Centurion byliście?
-No na melanżu.
Rucho Oporu spojrzał po sobie.
-To taka impreza.-wyjaśniła Julie.
-No, ale skąd ty wracasz?-spytała Runo.
-No mówię że z imprezy wracam.
-Ale gdzie ona była?
-No w Narni.
-Co to jest Narnia?-spytał Baron.
-Narnia to taki świat stworzony przez C.S. Lewisa. Ale to długa opowieść.-wyjaśnił Shun.
-To co ty w tej Narni robiłaś?-zapytała Mira.
-Mówię wam tyle się działo. W dużym skrócie. Poznałam Zuzanne, Piotra, Łucję i Edmunda. No i w ogóle tyle razem przeżyliśmy. Spotkaliśmy Świętego Mikołaja, Pana Tumnusa, Bobry, Centaury i w ogóle dużo się działo. No i oczywiście pokonaliśmy Białą Czarownicę. Najlepsza była koronacja Piotra, Zuzanny, Edmunda i Łucji na władców Narni w Ker-Paraverze(od autorki: przepraszam jeśli źle odmieniłam).
-I tam była ta impreza?-spytał Shun.
-W sensie że gdzie?
-No w Ker-Paravel.
-Nie. Znaczy tam też była impreza, ale dwa dni po melanżu w Ker-Paravel Bobry zorganizowały imprezę u siebie. Nie no mówię wam, ale się działo. Edmund i Pan Tumnus tak się opili że zaczęli śpiewać pieśń ku czci Białej Czarownicy. A Zuzanna to już o dwudziestej trzeciej odleciała. Gdzieś tak o pierwszej wszyscy już chcieli się zbierać, ale Pan Bóbr wyciągną wtedy butelkę najznakomitszego narnijskiego trunku, no to wszyscy zostali. Pan Tumnus zaprosił inne fauny, a te z kolei zaprosiły Centaury. No impreza była niezła.
-Ej, ale ty chyba nic nie piłaś, co nie?-spytała Elajza.
-Jeśli liczyć sok wiśniowy to tak, ale tylko sam sok.
-Zaraz Mistrzyni Elz ja już nic z tego nie rozumiem. Powiedziałaś że dwa dni później była ta impreza u tych bobrów. Jakim cudem dwa dni skoro nie ma cię od rana?
-Aaaa...no tak. Zapomniałem wam powiedzieć że w Narni czas płynie inaczej. Przepraszam.-powiedział Shun.
-Ty też tam byłeś Mistrzu Shunie?-spytał ninje Leltoy.
-Nie.
-No ,ale co z moimi żelkami?-spytał Dan.
-No właśnie. Zabrałam je do Narni i ten...no...w czasie tego melanżu u Bobrów poczęstowałam wszystkich.
-Coooooooooooooooooooooooooooo???????
-No co? Oni nie wiedzą co to są żelki. A nie codziennie nadarza się okazja żeby lecieć do Narni.
-A jak się w niej znalazłaś?-spytała Mira.
-Weszłam do szafy.-Elz wskazała na mebel.
-Moje żelki. Moje żelki. No why, no why?-lamentował Dan.
-A właśnie. Święty Mikołaj kazał ci to przekazać.-Elz podała Danowi mały, czerwony woreczek obwiązany złotą wstążką.
-Co to jest?-spytał Kuso.
-Nie wiem.-Brettley wzruszyła tylko ramionami.
Kuso odwiązał wstążkę i...
-Żelki!-zawołał uradowany.-Ej El a zabierzesz mnie kiedyś do Narnii?
-Może.
-Elizabeth Elz Brettley dostajesz szlaban!-powiedziała Elajza surowym tonem.
-Za co?
-Uciekasz sobie do Narni i nawet nam o tym nie mówisz? Myśmy się tak martwili! Nawet u Vexosów żeśmy byli!
-Przepraszam. Nie chciałam żebyście się przeze mnie denerwowali.-Elz przytuliła Elajzę.
-No dobra, ale i tak masz szlaban.
-Nie no odpuście jej.-wtrącił się Dan.
-Cicho siedź bo tu też dostaniesz szlaban!
-Phi.
-Danie Kuso masz szlaban.-oświadczyła Elajza.
-A na co mamy ten szlaban?-spytała Elz.
-Na żelki.-Elajza wyrwała Danowi woreczek ze słodkościami.
-NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-zawołali jednocześnie Dan i Elz.
 
 
Witam wszystkich bardzo serdecznie. Jak tam wakacje wam mijają?^^
Mnie jakoś chociaż to dopiero początek.
Dan: I dobrze. Będę miał więcej czasu na wnerwianie cię.
Już się boję.
Rozdział 28 też może dziś opublikuję, ale nic nie obiecuję^^. To do następnego rozdziału!:))


2 komentarze:

  1. Rycze, rycze i jeszcze raz rycze ze śmiechu. :DDDDD gdzie są moje żelki?! :DD one shot wyszedł supcio. Wizyta w Narnii. (jak się wkurze na siostre to każe jej wejśc do szafy i szukać Narnii :D )Elz jak mogłaś poczestowac wszystkich żelkami Dana? XD no.chociaż uczciwie wygrane. Lync odbieraj telefon [ nie no jak moja babcia. Ma telefon po to by lezal rozładowany xD ] czekam na nastepny rozdział
    Ps. U mnie wakacje narazie niezbyt dobrze. Od 8 rano roboty na podwórzu. Spać nie dają. Na dwór wyjść nie można bo wszędzie rozkopane. Ech no ale jeszcze tydzien i koniec tej męki. :D
    Ps.2 Sorki że taki chaotyczny kom ale jakoś nie mogę zebrać myśli. Może dlatego że one shot taki super czy też na oknem ciągle słychać odgłosy koparek i innych takich rzeczy.
    Czekam na C.D :)
    ~Pozdrawiam~ :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Dan się nie obraził co nie? :D
      Dan: Obraziłem się. Następnym razem uprzedź jak będziesz komuś dawać moje słodkości -.-
      Lync kiedy masz urodziny?
      Lync: Bo co?
      Bo razem z Wojownikami złożymy się na ładowarkę do telefonu dla ciebie ;D
      Dan: Po co się składać? I tak jej używać nie będzie.
      No w sumie racja.
      Współczuję. Oby te roboty się szybciej skończyły. U mnie wakacje nawet dobrze.
      Dan: Taa...bo cały czas siedzisz w domu.
      A ty to niby co robisz Danny?!
      Dan: -,-
      Twój komentarz wcale nie jest chaotyczny!;)
      Dan: Za to kom Elz jest :D
      Widzę że wrócił ci dobry humor.
      Dan: Nom^^
      Pozdrawiam:)))))

      Usuń