Rozejrzałam się po wielkiej sali balowej. Wszędzie wokół mnie wirowało tysiące barwnych sukien. Wszyscy zebrani na sali mieli na twarzach maski. Wszyscy z wyjątkiem mnie. Spojrzałam w górę. Pod sufitem wisiał wielki kryształowy żyrandol który sprawiał że sala wyglądała iście królewsko. Zaraz czy ona przypadkiem właśnie taka nie była? Królewska. Bogata. Piękna. Spojrzałam na suknie w którą byłam ubrana. Złota, długa do samej ziemi. Z pięknymi wzorkami. Do tego kolia z brylantów na szyi i złote pantofelki na nogach. Czuję się jakbym była w jakiejś bajce. Jeszcze tylko księcia brakuje.
-Mogę prosić?-spytał ktoś. Odwróciłam się żeby spojrzeć na właściciela głosu. Zobaczyłam chłopaka o blond włosach i koroną na głowie. Wyciągną ku mnie rękę tym samym prosząc do tańca. Przyjrzałam mu się. Strój jego był połączeniem nowoczesności i tradycyjnego królewskiego szyku. Wyglądał jak książę. Elz ty niemądra dziewczyno! On wyglądał jak książę dlatego że nim był! Naprawdę wyglądał królewsko. Jedyne czego nie mogłam zobaczyć to kolor jego oczu. Ale skoro on jest księciem to ta sala balowa musi znajdować się...w pałacu!
-Eeee..oczywiście.-podałam mu rękę, a drugą położyłam na jego ramieniu. On zaś lewą rękę położył delikatnie na mojej tali. Spojrzałam na zgromadzonych. Wszyscy tak tańczyli. Po chwili odwróciłam wzrok od tańczących i spojrzałam na księcia. On także na mnie patrzył. Lekko się zarumieniłam. Ludzie muszę skończyć z tymi rumieńcami! Tylko w ten sposób robię z siebie idiotkę. No, ale jak tu sienie rumienić kiedy najprawdziwszy w świecie książę patrzy na ciebie jak na siódmy cud świata? Zaraz, czy ja powiedziałam o sobie siódmy cud świata?! Ludzie...Jeszcze trochę, a zacznę się zmieniać w jedna z "Dam strojnych w elegancję". Nie mogę do tego dopuścić. Po jakichś trzydziestu minutach tańca, książę powiedział.
-Może na chwilę przestańmy tańczyć.-powiedział. Skinęłam głową na "tak". Książę poprowadził mnie do jednego z ogromnych okien pałacu. Wyjrzałam przez nie. Wysokie nowoczesne budynki w których gdzie nie gdzie paliło się światło. Wysokie nowoczesne budynki? Czyli to była Vestalia.
-Pięknie.-szepnęłam i spojrzałam na księcia. On uśmiechną się lekko.
-Elizabeth czy mogę cię o coś spytać?-szepną. Przymknęłam oczy.
-O co to tylko chcesz.-powiedziałam również szeptem.
-Kiedy już obejmę tron Vestali...czy nie zechciałbyś zostać moją królową?-spytał szeptem.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
-Jeśli tylko tego chcesz...to oczywiście.-wyszeptałam. Książę uśmiechną się delikatnie po czym nachylił się nade mną. Przymknęłam oczy czekając na pocałunek...
-ELZ WSTAWAJ!!!-usłyszałam czyjś krzyk. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam mały fioletowo-biały żyrandolik wiszący pod sufitem. On nie był ani trochę podobny do tego pełnego piękna i bogactwa żyrandolu z sali balowej. Odwróciłam wzrok w stronę Centuriona który siedział na stoliku nocnym.
-Centurionie właśnie przerwałeś mi najprawdopodobniej najsłodszy pocałunek w moim życiu!
-Jaki pocałunek?-spytał Centurion na co ja zmieszałam się trochę. Tak w ogóle jak mogłam powiedzieć "najsłodszy pocałunek w moim życiu" skoro jeszcze żadnego nie miałam?
-Żaden. Czemu mnie obudziłeś?
-Elz jest już dziewiąta dwadzieścia osiem! Wszyscy już dawno zjedli śniadanie.
-Co? To dlaczego mnie wcześniej nie obudziłeś?
-Spałaś tak spokojnie że nie chciałem ci przerywać. Zwarzywszy też na wczorajsze wydarzenia...Po prostu nie miałem serca cię budzić.
Spojrzałam zdezorientowana na bakugana.
-Wczoraj. Wydało się kto jest Enigmą i Maskaradem.-podpowiedział Centurion. Ach...no tak. Podniosłam się z ziemi i chwyciłam za telefon który leżał obok Centuriona. Faktycznie jest dziewiąta. Ooo...i nowa wiadomość.
Do:Elz
LIDIA: Jak się dowiem że on chciał cię pocałować, a ty nie chciałaś to ci obiecuję, wsiądę w pierwszy lepszy samolot, przylecę do Warnington i osobiście zdzielę cię w łeb!
O co chodzi Lidii? Kto to jest ten cały "on"?
-Ach no tak!-powiedziałam i walnęłam się w czoło na znak przypomnienia sobie wczorajszych wydarzeń. Hydron. Lidii chodziło o Hydrona. Tylko skąd jej przyszło do głowy że się pocałujemy? A raczej że on będzie chciał mnie pocałować? To że powiedział że chciałby żebym była dla niego kimś więcej nie oznacza że będzie chciał mnie pocałować. Spojrzałam na ekran telefonu żeby zobaczyć o której godzinie przyszedł esemes. Dwanaście minut po północy. -_-"
-Dobra. Daj mi pół godziny na oporządzenie się i dziesięć minut na ubranie się.-powiedziałam podchodząc do drzwi które prowadziły do łazienki.
-Tylko się pośpiesz.-ponaglił mnie. Weszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę. Pozwoliłam by ciepła woda spływająca po moim ciele zmyła ze mnie wszystkie negatywne emocje. Tak bardzo chciałabym zapomnieć o wczorajszych wydarzeniach. Wstydzę się tego co robiła Myrna. Wstydzę się tego co robiłam ja sama. Myrna tą jedną kartą przekreślała życie bakuganów z którymi walczyła. Sprawiała że cierpiały, ale ona miała to gdzieś. Nie obchodziło ją co się z nimi stanie. Nie obchodziło ją jak bardzo będą cierpiały w Wymiarze Zagłady. A tak w ogóle to czy ją coś kiedykolwiek obchodziło? NIE! Muszę przestać tak mówić. Przecież bądź co bądź Myrna to ja. Potępiając ją potępiam samą siebie. Sięgnęłam po żel pod prysznic o zapachu owoców leśnych. Och...tak bardzo chciałabym zapomnieć...o wszystkim. A najbardziej...o Hydronie. I o tym śnie. W tym śnie...Hydron chciał żebym została królową Vestali. I chciał mnie pocałować. Co gorsza...ja też tego chciałam. Co ja sobie wtedy myślałam? Nie wiem. Ale wiem że jedyne czego wtedy chciałam to zatracić się w jego pocałunku i w jego pięknych fiołkowych oczach...Kiedy wyszłam z łazienki było jakieś wpół do dziesiątej.
-Nie powinnaś się tak spóźniać.
-Spokojnie.
Szybko się wysuszyłam po czym przebrałam się w swoje typowe ciuchy i wyszłam na korytarz. Kiedy tak szłam zobaczyłam że coś czerwonego znika za zakrętem.
-Spectra.-szepnęłam. Ciekawa jestem gdzie on tak ciągle znika. I to jeszcze bez Gusa. Przecież Gus nigdy nie opuszcza swego Mistrza...
-Chyba nie zamierzasz go gonić...
-Nie skąd że znowu. Ale powiedz Centurionie czy ciebie nie ciekawi gdzie on tak ciągle łazi?
-Nie. To co robi Spectra to tylko i wyłącznie jego sprawa. A ciebie ciekawi?
-Nie.
Chciałabym z nim porozmawiać. Chce wiedzieć czy mi wybaczył te oskarżenia. Mam takie dziwne wrażenie że on stara się mnie unikać. Tylko dlaczego? Skierowałam się prosto do salonu. Uznałam że nie ma sensu iść do jadalni skoro wszyscy na pewno są już po śniadaniu.
-Cześć.-powiedziałam tak jakoś dziwnie zmieszana.
-Cześć Elz.-przywitał mnie radosny uśmiech Julie. Usiadłam na kanapie pomiędzy Danem, a Elajzą.
Rozejrzałam się po salonie. Wszyscy wydawali się spokojni. Spojrzałam na Mirę i przypomniałam sobie wczorajszą rozmowę z nią.
-Rano przy śniadaniu Mira spytała się mnie kto jest Myrną, ale jej nie powiedziałem.-powiedział szeptem Dan.
-Dzięki.
-A tak w ogóle to gdzie są Marucho, Preyas i Elfin?-spytał Centurion.
-Nie widziałam ich od śniadania.-powiedziała Mira.
-Może wyszli gdzieś na miasto.
-Wychodzenie teraz gdziekolwiek jest bardzo niebezpieczne.-wyszeptała Alice.
-Racja. Póki Vexosi nie wiedzą gdzie przebywamy to energie domen są bezpieczne. Ale jeśli Vexosi dowiedzą się gdzie jesteśmy już bezpiecznie nie będzie.-powiedziała Mira.
-Dlatego musimy tu zostać...przynajmniej na razie.-odarł Drago.
-To co teraz robimy? No bo nie będziemy chyba siedzieć tu cały czas?-spytała Julie.
-Wiecie generalnie Marucho pozwolił nam korzystać z wszystkiego co ma w swoim domu.-powiedziała Elajza.
-No tak.-przyznał Dan.
-A z poufnych źródeł wiem że Marucho ma tutaj salę kinową. Taką prawdziwą. Normalnie luksus o jakim zwykłym śmiertelnikom sienie śniło.-wyjaśniła Elajza.
-A przypadkiem gdzie jest ta sala kinowa?-spytał Dan.
-A wiedziałam że o to spytasz Danny. Oczywiście że wiem. Przecież mieszkałam tu kiedyś razem z Julie.-powiedziała Elajza.
-A faktycznie.-przyznał Dan.
-No to co chcecie oglądnąć?-spytałam.
-Jakiś film akcji!-ożywiał się Dan.
-Lepiej jakiś dramat romantyczny.-powiedziała Runo.
-A może jakąś komedię?-zaproponowała Mira.
-Nie-e.-powiedziałam.
-No to może horror?-zaproponowała Julie.
-O błagam. Naprawdę chcecie patrzeć na to jak jakiś aktor w masce seryjnego mordercy przecina plastikowym nożem jakąś wystraszoną dziewczynę? A kiedy już ją "potnie" to z tej niby-rany leje się czerwona farba! TANIE EFEKTY SPECJALNE! To jest po prostu totalna żenada.-powiedziała Elajza. Nie dziwiłam się jej. Niektóre horrory wyprodukowane przez hollywoodzkich reżyserów są naprawdę denne. Poza tym Elajza jest czarownicą, a to oznacza że takie rzeczy niespecjalnie robią na niej wrażenie. Chwilę się zastanowiłam po czym wstałam.
-Mam pomysł. Wy chłopaki pójdziecie na jakiś film akcji, a my pójdziemy na jakiś dramat romantyczny, okej?
Nikt nie protestował.
-To co chcecie obejrzeć?-spytała Mira. Runo i Julie spojrzały po sobie po czym odpowiedziały jednocześnie:
-GWIAZD NASZYCH WINA!
-Co to jest?-spytała Mira.
-Och, to jest naprawdę wspaniały film. Chodzi o to że jest chłopak i dziewczyna. I ona jest chora na raka, a jemu bodajże amputowano nogę. No i chodzi o to że oni się poznali na takim spotkaniu osób chorych na raka i w ogóle się w sobie zakochali no i oboje kochali książki i...-tłumaczyła Julie, ale jej przerwałam.
-W dużym skrócie: same ochy i achy są w tym filmie.
-A tak w ogóle to co to jest rak?
-Rak to jest taka choroba, i jeśli za późno się ją wykryje to...się umiera.-powiedziałam i spuściłam głowę. Ojciec Lidii choruje na raka. I jeszcze trochę i ją opuści.
-Ale rak to jest też takie zwierzę.-powiedziała Elajza.
-Mogę prosić?-spytał ktoś. Odwróciłam się żeby spojrzeć na właściciela głosu. Zobaczyłam chłopaka o blond włosach i koroną na głowie. Wyciągną ku mnie rękę tym samym prosząc do tańca. Przyjrzałam mu się. Strój jego był połączeniem nowoczesności i tradycyjnego królewskiego szyku. Wyglądał jak książę. Elz ty niemądra dziewczyno! On wyglądał jak książę dlatego że nim był! Naprawdę wyglądał królewsko. Jedyne czego nie mogłam zobaczyć to kolor jego oczu. Ale skoro on jest księciem to ta sala balowa musi znajdować się...w pałacu!
-Eeee..oczywiście.-podałam mu rękę, a drugą położyłam na jego ramieniu. On zaś lewą rękę położył delikatnie na mojej tali. Spojrzałam na zgromadzonych. Wszyscy tak tańczyli. Po chwili odwróciłam wzrok od tańczących i spojrzałam na księcia. On także na mnie patrzył. Lekko się zarumieniłam. Ludzie muszę skończyć z tymi rumieńcami! Tylko w ten sposób robię z siebie idiotkę. No, ale jak tu sienie rumienić kiedy najprawdziwszy w świecie książę patrzy na ciebie jak na siódmy cud świata? Zaraz, czy ja powiedziałam o sobie siódmy cud świata?! Ludzie...Jeszcze trochę, a zacznę się zmieniać w jedna z "Dam strojnych w elegancję". Nie mogę do tego dopuścić. Po jakichś trzydziestu minutach tańca, książę powiedział.
-Może na chwilę przestańmy tańczyć.-powiedział. Skinęłam głową na "tak". Książę poprowadził mnie do jednego z ogromnych okien pałacu. Wyjrzałam przez nie. Wysokie nowoczesne budynki w których gdzie nie gdzie paliło się światło. Wysokie nowoczesne budynki? Czyli to była Vestalia.
-Pięknie.-szepnęłam i spojrzałam na księcia. On uśmiechną się lekko.
-Elizabeth czy mogę cię o coś spytać?-szepną. Przymknęłam oczy.
-O co to tylko chcesz.-powiedziałam również szeptem.
-Kiedy już obejmę tron Vestali...czy nie zechciałbyś zostać moją królową?-spytał szeptem.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
-Jeśli tylko tego chcesz...to oczywiście.-wyszeptałam. Książę uśmiechną się delikatnie po czym nachylił się nade mną. Przymknęłam oczy czekając na pocałunek...
-ELZ WSTAWAJ!!!-usłyszałam czyjś krzyk. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam mały fioletowo-biały żyrandolik wiszący pod sufitem. On nie był ani trochę podobny do tego pełnego piękna i bogactwa żyrandolu z sali balowej. Odwróciłam wzrok w stronę Centuriona który siedział na stoliku nocnym.
-Centurionie właśnie przerwałeś mi najprawdopodobniej najsłodszy pocałunek w moim życiu!
-Jaki pocałunek?-spytał Centurion na co ja zmieszałam się trochę. Tak w ogóle jak mogłam powiedzieć "najsłodszy pocałunek w moim życiu" skoro jeszcze żadnego nie miałam?
-Żaden. Czemu mnie obudziłeś?
-Elz jest już dziewiąta dwadzieścia osiem! Wszyscy już dawno zjedli śniadanie.
-Co? To dlaczego mnie wcześniej nie obudziłeś?
-Spałaś tak spokojnie że nie chciałem ci przerywać. Zwarzywszy też na wczorajsze wydarzenia...Po prostu nie miałem serca cię budzić.
Spojrzałam zdezorientowana na bakugana.
-Wczoraj. Wydało się kto jest Enigmą i Maskaradem.-podpowiedział Centurion. Ach...no tak. Podniosłam się z ziemi i chwyciłam za telefon który leżał obok Centuriona. Faktycznie jest dziewiąta. Ooo...i nowa wiadomość.
Do:Elz
LIDIA: Jak się dowiem że on chciał cię pocałować, a ty nie chciałaś to ci obiecuję, wsiądę w pierwszy lepszy samolot, przylecę do Warnington i osobiście zdzielę cię w łeb!
O co chodzi Lidii? Kto to jest ten cały "on"?
-Ach no tak!-powiedziałam i walnęłam się w czoło na znak przypomnienia sobie wczorajszych wydarzeń. Hydron. Lidii chodziło o Hydrona. Tylko skąd jej przyszło do głowy że się pocałujemy? A raczej że on będzie chciał mnie pocałować? To że powiedział że chciałby żebym była dla niego kimś więcej nie oznacza że będzie chciał mnie pocałować. Spojrzałam na ekran telefonu żeby zobaczyć o której godzinie przyszedł esemes. Dwanaście minut po północy. -_-"
-Dobra. Daj mi pół godziny na oporządzenie się i dziesięć minut na ubranie się.-powiedziałam podchodząc do drzwi które prowadziły do łazienki.
-Tylko się pośpiesz.-ponaglił mnie. Weszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę. Pozwoliłam by ciepła woda spływająca po moim ciele zmyła ze mnie wszystkie negatywne emocje. Tak bardzo chciałabym zapomnieć o wczorajszych wydarzeniach. Wstydzę się tego co robiła Myrna. Wstydzę się tego co robiłam ja sama. Myrna tą jedną kartą przekreślała życie bakuganów z którymi walczyła. Sprawiała że cierpiały, ale ona miała to gdzieś. Nie obchodziło ją co się z nimi stanie. Nie obchodziło ją jak bardzo będą cierpiały w Wymiarze Zagłady. A tak w ogóle to czy ją coś kiedykolwiek obchodziło? NIE! Muszę przestać tak mówić. Przecież bądź co bądź Myrna to ja. Potępiając ją potępiam samą siebie. Sięgnęłam po żel pod prysznic o zapachu owoców leśnych. Och...tak bardzo chciałabym zapomnieć...o wszystkim. A najbardziej...o Hydronie. I o tym śnie. W tym śnie...Hydron chciał żebym została królową Vestali. I chciał mnie pocałować. Co gorsza...ja też tego chciałam. Co ja sobie wtedy myślałam? Nie wiem. Ale wiem że jedyne czego wtedy chciałam to zatracić się w jego pocałunku i w jego pięknych fiołkowych oczach...Kiedy wyszłam z łazienki było jakieś wpół do dziesiątej.
-Nie powinnaś się tak spóźniać.
-Spokojnie.
Szybko się wysuszyłam po czym przebrałam się w swoje typowe ciuchy i wyszłam na korytarz. Kiedy tak szłam zobaczyłam że coś czerwonego znika za zakrętem.
-Spectra.-szepnęłam. Ciekawa jestem gdzie on tak ciągle znika. I to jeszcze bez Gusa. Przecież Gus nigdy nie opuszcza swego Mistrza...
-Chyba nie zamierzasz go gonić...
-Nie skąd że znowu. Ale powiedz Centurionie czy ciebie nie ciekawi gdzie on tak ciągle łazi?
-Nie. To co robi Spectra to tylko i wyłącznie jego sprawa. A ciebie ciekawi?
-Nie.
Chciałabym z nim porozmawiać. Chce wiedzieć czy mi wybaczył te oskarżenia. Mam takie dziwne wrażenie że on stara się mnie unikać. Tylko dlaczego? Skierowałam się prosto do salonu. Uznałam że nie ma sensu iść do jadalni skoro wszyscy na pewno są już po śniadaniu.
-Cześć.-powiedziałam tak jakoś dziwnie zmieszana.
-Cześć Elz.-przywitał mnie radosny uśmiech Julie. Usiadłam na kanapie pomiędzy Danem, a Elajzą.
Rozejrzałam się po salonie. Wszyscy wydawali się spokojni. Spojrzałam na Mirę i przypomniałam sobie wczorajszą rozmowę z nią.
-Rano przy śniadaniu Mira spytała się mnie kto jest Myrną, ale jej nie powiedziałem.-powiedział szeptem Dan.
-Dzięki.
-A tak w ogóle to gdzie są Marucho, Preyas i Elfin?-spytał Centurion.
-Nie widziałam ich od śniadania.-powiedziała Mira.
-Może wyszli gdzieś na miasto.
-Wychodzenie teraz gdziekolwiek jest bardzo niebezpieczne.-wyszeptała Alice.
-Racja. Póki Vexosi nie wiedzą gdzie przebywamy to energie domen są bezpieczne. Ale jeśli Vexosi dowiedzą się gdzie jesteśmy już bezpiecznie nie będzie.-powiedziała Mira.
-Dlatego musimy tu zostać...przynajmniej na razie.-odarł Drago.
-To co teraz robimy? No bo nie będziemy chyba siedzieć tu cały czas?-spytała Julie.
-Wiecie generalnie Marucho pozwolił nam korzystać z wszystkiego co ma w swoim domu.-powiedziała Elajza.
-No tak.-przyznał Dan.
-A z poufnych źródeł wiem że Marucho ma tutaj salę kinową. Taką prawdziwą. Normalnie luksus o jakim zwykłym śmiertelnikom sienie śniło.-wyjaśniła Elajza.
-A przypadkiem gdzie jest ta sala kinowa?-spytał Dan.
-A wiedziałam że o to spytasz Danny. Oczywiście że wiem. Przecież mieszkałam tu kiedyś razem z Julie.-powiedziała Elajza.
-A faktycznie.-przyznał Dan.
-No to co chcecie oglądnąć?-spytałam.
-Jakiś film akcji!-ożywiał się Dan.
-Lepiej jakiś dramat romantyczny.-powiedziała Runo.
-A może jakąś komedię?-zaproponowała Mira.
-Nie-e.-powiedziałam.
-No to może horror?-zaproponowała Julie.
-O błagam. Naprawdę chcecie patrzeć na to jak jakiś aktor w masce seryjnego mordercy przecina plastikowym nożem jakąś wystraszoną dziewczynę? A kiedy już ją "potnie" to z tej niby-rany leje się czerwona farba! TANIE EFEKTY SPECJALNE! To jest po prostu totalna żenada.-powiedziała Elajza. Nie dziwiłam się jej. Niektóre horrory wyprodukowane przez hollywoodzkich reżyserów są naprawdę denne. Poza tym Elajza jest czarownicą, a to oznacza że takie rzeczy niespecjalnie robią na niej wrażenie. Chwilę się zastanowiłam po czym wstałam.
-Mam pomysł. Wy chłopaki pójdziecie na jakiś film akcji, a my pójdziemy na jakiś dramat romantyczny, okej?
Nikt nie protestował.
-To co chcecie obejrzeć?-spytała Mira. Runo i Julie spojrzały po sobie po czym odpowiedziały jednocześnie:
-GWIAZD NASZYCH WINA!
-Co to jest?-spytała Mira.
-Och, to jest naprawdę wspaniały film. Chodzi o to że jest chłopak i dziewczyna. I ona jest chora na raka, a jemu bodajże amputowano nogę. No i chodzi o to że oni się poznali na takim spotkaniu osób chorych na raka i w ogóle się w sobie zakochali no i oboje kochali książki i...-tłumaczyła Julie, ale jej przerwałam.
-W dużym skrócie: same ochy i achy są w tym filmie.
-A tak w ogóle to co to jest rak?
-Rak to jest taka choroba, i jeśli za późno się ją wykryje to...się umiera.-powiedziałam i spuściłam głowę. Ojciec Lidii choruje na raka. I jeszcze trochę i ją opuści.
-Ale rak to jest też takie zwierzę.-powiedziała Elajza.
***
-Miałaś rację Julie. Ten film jest wspaniały.-powiedziała Mira jednocześnie ocierając mokre od łez oczy.
-Ten film za każdym razem doprowadza mnie do łez.-przyznała Runo.
-Mnie też.-powiedziałam. Wyszłyśmy z sali kinowej.
-Jak myślicie, chłopcy jeszcze oglądają?-zapytała Mira.
-Pewnie tak. Wiesz jacy oni są. Jak pooglądają porządną demolkę od razu poprawiają im się humory.
-Jak myślicie, chłopcy jeszcze oglądają?-zapytała Mira.
-Pewnie tak. Wiesz jacy oni są. Jak pooglądają porządną demolkę od razu poprawiają im się humory.
-Tak.-powiedziałam.
-Jak myślicie czy Marucho już wrócił?-spytała Alice.
-Sprawdźmy.-powiedziała Elajza.
-A nie lepiej zaczekać na chłopaków?-spytała Mira.
-Nie...zanim oni wyjdą z tego kina to trochę czasu minie.-powiedziałam.
Szybko pobiegłyśmy do salonu. Kiedy weszłyśmy zobaczyłyśmy Marucho siedzącego na kanapie ze spuszczoną głową.
-Marucho co się stało?-spytała Alice.
Podniósł głowę aby na nas spojrzeć.
-Hydron i Shadow zabrali Elfin energie domeny.
Stanęłyśmy jak sparaliżowane. Straciliśmy energię domeny Aquosa. Jeśli Vexosi zdobędą energię Subterry, Darkusa i Pyrusa to...świat bakuganów czeka zagłada. I jeszcze Hydron. Od samego rana próbuję zapomnieć o nim i o tym śnie. I co? I nie wyszło mi. Ale to nie jest wina Marucho. Nikogo to nie jest wina. Teraz poczułam się jeszcze bardziej przybita niż rano.
-Nic na to nie poradzimy.-powiedział Legroid.
-Nie powinnam była dać się tak łatwo pokonać.-powiedziała smutna Elfin.
-Elfin nie obwiniaj się. Zrobiłaś co w twojej mocy żeby ochronić energie domeny.-pocieszył ja Wilda.
-Właśnie.-przyłączył się Hydranoid.
-A właśnie że zrobiłam. Gdybym nie uciekła to Vexosi by mnie nie znaleźli, Marucho nie musiałby mnie szukać razem z Preyasem, Vexosi nie stanęli by z nami do bitwy, a później nie odebraliby mi energii domeny.
-Jedyne co pozostaje nam w tej sytuacji zrobić to obronić energie pozostałych domen.-powiedziała Alice.
-Tylko jak powiemy o tym wszystkim reszcie?-spytałam.
-Damy radę. W końcu jesteśmy drużyną i bez względu na wszystko trzymamy się razem.-powiedziała Mira.
Uśmiechnęłam się lekko. Mira zawsze stawia na drużynę i na to że w "grupie siła". Nie dziwię się że to ona jest przywódczynią Ruchu Oporu.
No witam wszystkich^^. Bardzo przepraszam że ten rozdział jest nie ciekawy i mega krótki, ale jeśli ktoś z was pamięta 35 odcinek Bakugan Nowa Vestoria to pewnie wie że poza walką Marucho z Shadowem i Hydronem to za wiele się tam nie dzieje. A teraz mam do was takie pytanie nie związane z tematem mojego opowiadania. Lubicie Kuroshitsuji? Bo jeśli tak to kto jest waszą ulubioną postacią? Bo ja osobiście uwielbiam Aloisa.^^
Dan: o.O?
Elz: No co? Jest słodki. A poza tym Ciel jest już zajęty.
Dan: Serio? Przez kogo?
Elz: Przez Lady Elizabeth.
Dan: Uuuuuu...Elizabeth^-^
Elz: Nie mnie ciemnoto!
Dan: No dobra.:)
Rozdział czadowy ^^
OdpowiedzUsuńOj Centurionie nie ładnie przerywać czyjś sen XD. Zwłaszcza taki sen... Ech no cóż. A Spectra znowu gdzieś wędruje ciekawi mnie to. Sama bym za nim poszła ale to by było szpiegostwo wiec nie-e. Wytrzymam aż sama nam to wyjawisz tak samo jak sekret z Myrną. :D. Żywa dyskusja jaki obejrzeć film. Znam to uczucie gdy chłopcy chcą co innego a my dziewczyny jeszcze coś innego XD. No nie! Vexosi zabrali kolejną enrgie domen. :(
A jak mam być szczera to trafiłam na twojego bloga prawie całkiem zielona na temat bakugan. Nawet nie znałam do końca takiej serii :D Nie myślałam ze mi tak sie to spodoba. Kiedys wogóle nir interesowalam sie bakugan a teraz... Wciągnełam sie na maksa :DDD.
A i niestety nie znam Kiroshitsuji :( Ale chetnie poznam. A możesz opowiedziec w duzym skrucie o czym to jest? Byłabym wdzieczna :)))))
to czekam na kolejny rozdział.
~Pozdrawiam~ ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPrzepraszam, że nie komentowałam, ale obowiązki :p....szkoła. Rozdział świetny!!! Kiedy next?
OdpowiedzUsuń