niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 7: "Zmieniłaś się..."


Na początku chciałabym polecić bloga Niny KUso: http://alice-gehabich-shun-kazami.blogspot.com/. Jak chcecie żebym na swoim blogu poleciła wasze blogi to lub poleciła je w Google+ to piszcie w komach. No a teraz rozdział.

 
 
Ciepłe promienie słońca musnęły mi twarz. Otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na zegarek: 7:34. Wcześnie.
-Dzień dobry Elz.-przywitał mnie Centurion.
-Dzień dobry Centurionie.
-Elz kochanie bo spóźnisz się do szkoły!-usłyszałam głos cioci Melindy dochodzący z dołu. No tak szkoła. Miejsce do którego nikt nie chce chyba wracać. Miejsce pozbawione wyobraźni zbudowane na surowych fundamentach szarej rzeczywistości. Jedynymi przedmiotami jakie naprawdę lubiłam były literatura i sztuka. A reszta? Do śmieci.
-Och dlaczego no dlaczego?-lamentowałam.
-Elz nie przesadzaj przecież zostały ci tylko dwa tygodnie do wakacji!-pocieszał mnie Centurion. Jednak to mi nie pomogło. Szkoła oznaczała więcej czasu na naukę mniej czasu na bitwy bakuganów.
-Zaraz schodzę!
Zeskoczyłam z łóżka i szybo wbiegłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam zęby i uczesałam się. Potem ubrałam mundurek szkolny składający się z:
  • czarnej spódniczki.
  • białych bawełnianych podkolanówek,
  • czarnej marynarki z herbem(mojej szkoły Fieldfog High)przedstawiającym otwartą księgę, pióro ptaka i sowę,
  • białej koszuli czy też raczej bluzki(jestem w końcu rodzajem żeńskim),
  •  jasno niebieskiego krawatu,
  • i czarnych lakierek z czarnymi wstążkami zamiast sznurówek które na życzenie dyrektora uczniowie mieli wiązać na kokardę(ech te głupie przepisy)
Kiedy już się ubrałam i spakowałam książki do torby i zabrałam Centuriona pośpiesznie zbiegłam na dół.
-Już jestem!
-Elz mogłabyś coś w końcu zrobić z tą grzywką. Wyglądasz jakbyś nigdy fryzjera na oczy nie widziała.-powiedziała z niesmakiem ciocia Clara.
-Clara daj Elz już spokój. Ona ma swój własny styl a jeżeli ta grzywka jest częścią jej stylu to niech ją ma.-skarciła ją ciocia Melinda.
-Ależ oczywiście! Dla niej liczy się tylko jej styl, przyjaciele i ta jej głupia gra!
-Bakugan to coś więcej niż gra!-wrzasnęłam. Nie czułam się z tym źle. Ciocia Clara może sobie mówić co jej tylko na język wpadnie, ale nie pozwolę jej obrażać bakuganów, o nie! A już zwłaszcza po tym jak ryzykowałam życie żeby je uratować. Obie moje ciocie spojrzały na mnie oczami pełnymi szoku. Ciocia Clara odwróciła się żebym nie zobaczyła jej łez.
-Ciociu ja...przepraszam. Nie wiem dlaczego tak się uniosłam.-wyszeptałam. Z tym "nie wiem dlaczego się tak uniosłam" to oczywiście kłamałam. Dobrze wiedziałam dlaczego się tak uniosłam. Istniały na to dwa wyjaśnienia. 1. Oburzenie spowodowane niegrzecznym określeniem bakuganów- "głupia gra", a 2. Myrna. Odkąd dowiedziałam się że jestem Myrną(a było to z rok może z półtora roku temu) zmieniłam się nie do poznania. Kiedyś byłam wrażliwą, cichą lecz wesołą dziewczyną której największym marzeniem było sprawienie żeby jej "dzieła wyszły" kiedyś z szuflady i zostały wydane. Lecz kiedy dowiedziałam się kim jestem...Cóż rzec jedynie mogę tyle że nie przypominałam już dawnej Elizabeth Brettley. O nie. W raz z demaskacją Myrny odeszła dawna Elz, a przyszła nowa. Lepsza, pewniejsza siebie, zdecydowana Elz. Oczywiście z dawnej Elz coś jeszcze we mnie zostało.
-Elz spóźnisz się do szkoły.-powiedziała ciocia Melinda.
-Ale...
-Śniadania nie zdążysz zjeść, ale lunch w szkole będzie.-powiedziała ciocia Clara.
-Dobrze.
Zabrałam swoją torbę i powlokłam się do drzwi. Zanim jednak wyszłam ciocia Clara odwróciła ku mnie swoją spuchniętą od łez twarz i powiedziała:
-Zmieniłaś się.
Po tych słowach wyszłam jeszcze bardziej przygnębiona niż przed momentem.
-Nie powinnaś być dla swojej cioci taka ostra.-powiedział Centurion kiedy szłam przez park do szkoły.
-Wiem mój błąd. Przeproszę je za to po powrocie do domu. Ale to nie moja wina! To przez Myrnę!
-Elz! Elz tutaj!-pospiesznie schowałam Centuriona do torby.
-O cześć Lidia.-przywitałam ją.
-Nie uwierzysz! W te wakacje jadę do cioci do Szkocji! I mam dla ciebie niespodziankę!
-Jaką? Niech zgadnę: chcesz udowodnić że potwór z Loch Ness to samica i nazwać ją moim imieniem?-zapytałam.
-Co? Nie.
-Yyy szkoda. Fajnie by było.
-Serio?
-Tylko pomyśl. Elz z Loch Ness.
-Przecież każdy wie że potwór z Loch Ness nie istnieje! Elz twój mózg chyba nie dorósł do wieku piętnastolatki.
-Oj przesadzasz. No, ale co to za niespodzianka?-spytałam podekscytowana.
-Więc tak. Tata powiedział że do cioci mogę polecieć z osobą towarzyszącą, i że mogę ją sama wybrać! Więc wybrałam ciebie!
Mój uśmiech i entuzjazm szybko wygasły. Ja do Szkocji? Ja w "Krainie Deszczowców"? O nie, za nic w świecie!
-Co jest? Nie cieszysz się?
-Jasne że się cieszę, ale ja chyba nie będę mogła z tobą lecieć.-odrzekłam smutno.
-Dlaczego?
-Bo obiecałam Runo, Julie i Elajzie że się z nimi spotkam. No i oczywiście spędzę kilka dni u Alice w Moskwie.
-Jasne. Wojownicy są teraz ważniejsi ode mnie!
-Nieprawda!-zaprzeczyłam i złapałam Lidię za ramiona.-Lidia jesteś moją przyjaciółką. Ty i Wojownicy jesteście dla mnie najważniejsi, no i oczywiście bakugan jest też dla mnie ważne.
-Elz ocknij się! Naszych bakuganów już nie ma! Oni wrócili do Vestroii! Zacznij żyć dorosłym życiem a nie marzeniami! Oprzytomnij Elz. To już nie jest świat jaki znałyśmy. W tym świecie nie ma bakuganów. Nie ma marzeń o bogactwie. Nie ma nic! Jest tylko Czarna Dziura, przepaść i rozpacz.-kiedy skończyła jej oczy były zaszklone.
-Lidia co się stało?-spytałam cicho. Lidia bez słowa usiadła na ławce niedaleko nas. Podążyłam w jej ślady.
-Bo...-zaczęła.-bo tata chce mnie na przyszły rok szkolny wysłać do szkoły do Szkocji.
Zamarłam.
-Co?-wydusiłam.
-Elz ja już tu nie wrócę. Tata chciałby żebym tam skończyła szkołę, tam studiowała.
-Ale przecież na studiach nie będziesz musiała tam studiować. Przecież wtedy będziesz już dorosła. Sama będziesz mogła wybrać sobie uczelnie.
-Nie. Ja muszę tam studiować.-powiedziała stanowczo Lidia.
-Ale dlaczego?
-Bo taka jest jego wola.
-Co? Jak to? Nie rozumiem.
-Elz mój ojciec...umiera.-powiedziała tłumiąc łzy.
-Ale, ale jak to?
-Mój ojciec od roku choruje na raka. Lekarze nic nie mogą zrobić. Dlatego tata mnie posyła do Szkocji. Mówi że tam będzie mi lepiej niż w Warnington.
-Twój tata nie ma racji.
-Wiem, ale chcę spełnić jego ostatnią wolę. Tata powiedział...-przerwała na chwilę żeby wytrzeć oczy chusteczką.-że jak dorosnę to odziedziczę stary zamek nad jeziorem Loch Ness w którym teraz mieszka ciocia do której mam w te wakacje jechać.
-Lidia tak mi przykro.-powiedziałam i przytuliłam ją.
-Dziękuję.-szepnęła.-No dobra, chodźmy do szkoły.
-Okej.
-A i Elz.
-Tak?
-Nie rozmawiajmy już o tym, dobrze? Chcę te dwa tygodnie przeżyć na wesoło.-uśmiechnęła się słabo.
-Okej.-odwzajemniłam uśmiech.
Po kilku minutach wyszłyśmy z parku. Po kolejnych szybko lecących minutkach doszłyśmy do szkolnej bramy. Szeroko otwarte żelazne wrota i ogrodzenie kojarzyły mi się raczej z wejściem na cmentarz a nie do szkoły. Ha, ha cóż za ironia. Większość uczniów postrzega tę szkołę jako cmentarz. Na żelaznym szyldzie nad bramą napisane było: FIELDFOG HIGH. Szkoła ta nie różniła się niczym od innych szkół w Wardington. Co ja wygaduję?! Jedna jedyna rzecz wyróżniała tę szkołe z pośród wszystkich innych. Fieldfog High była to szkoła...prywatna. Stworzona dla przyszłych prawników, prezydentów, dziennikarek, właścicielek muzeów i galerii sztuki, wykładowców Harvard University. Ta szkoła nie była dla byle kogo. Często zadaję sobie pytanie: "Skoro ta szkoła jest taka prestiżowa to co ja tu w ogóle robię?". I wtedy sobie przypominam. Mój świętej pamięci ojciec zapisał mi w spadku starą opuszczoną fabrykę i czek na ok.100 000 dolarów! Moje ciotki zainwestowały tę kasę w moją przyszłość, głównie w szkołę obecną i studia. Gdyby mój ojciec nie przepisał na mnie swojego majątku nie dostałabym się do tej szkoły tylko poszłabym do szkoły publicznej(kto wie może chodziłabym do tej samej szkoły co Dan). Miałam wiec niewyobrażalny zaszczyt obserwować "dzieci sukcesu i fortuny" w ich naturalnym środowisku. Przechodziłyśmy właśnie koło szkolnej elity-"Dam strojnych w elegancję"-jak nazwały swoją elitę te tapeciary. Wprawdzie dyrektor zabronił makijażu do szkoły, ale za odpowiednią cenę(cena ta wynosi ok.50 000 od każdej tapety z "Dam strojnych w elegancję") jest gotowy przymknąć na to oko. Czemu nie lubiłam tych dziewczyn? Bo zawsze gadały tylko o tym ile to ich rodzice mają kasy, o chłopakach i modzie. Rzygam tęczą jak to słyszę.
-Hej Elz jak tam twój chłopak?-zapytała mnie Ashlee-przywódczyni tej pudrowanej hołoty.
-Co? Ja nie mam chłopaka.
Wszystkie Damy  na czele ze swoją psełdo-słodką przywódczynią wybuchły  gromkim śmiechem tak że wszyscy uczniowie zgromadzeni na dziedzińcu przed szkołą zwrócili swoje oczy na nas. Korciło mnie żeby wyjąć Centuriona z kieszeni i krzyknąć: "Bakugan bitwa!" i aktywować kartę super mocy. To z pewnością dało by im popalić. Zamiast tego ze stoickim spokojem weszłam wraz z Lidią do szkoły.

***
 
Wyszłam ze szkoły. Byłam wykończona. Niech już będą te wakacje! Mam dość tej szkoły! Chce już być w domu. Chcę zrzucić z siebie ten głupi mundurek i wziąć długą relaksacyjną kąpiel. Myśl o przyjemniej gorącej kąpieli tak mną zawładnęła że nie zauważyłam dokąd idę. ŁUP! Wpadłam na kogoś, ale na szczęście się nie przewróciła.
-Witaj Elizabeth.-usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam na postać na którą wpadłam. Hydron. Stał przede mną Hydron-książę Vestali.
-H-hydron?-wydusiłam zdziwiona. O dziwo nie byłam na niego zła za tę szopkę którą odstawił w pałacu kiedy przyszliśmy by zniszczyć Kontroler.
-We własnej osobie.
-Hydron co ty tu robisz? Ja myślałam że jesteś w Vestali.-nie mogłam uwierzyć ze tu jest. Kątem oka spostrzegłam że "Damy strojne w elegancję" się nam przyglądają. Na twarzy Ashlee malowało się autentyczne zdziwienie, mimo to jej niebieskie oczy obserwowały nas bacznie.
-Chciałem cię odwiedzić i dać ci to.-szepnął mi na ucho i podał złożoną na pół jakąś kartkę. Spojrzałam na nią a potem na Hydrona i dopiero wtedy zorientowałam się że Hydron nie ma na sobie książęcego stroju. Był ubrany normalnie(od autorki: Hydron jest ubrany tak jak w drugiej serii "Nowej Vestroii"a ta seria zaczęła się od 27 odcinka "Bakugan Nowa Vestroia").
-Co to jest?
-Zobacz.
Rozwinęłam kartkę i zobaczyłam że coś jest na niej napisane. Niestety nie wiedziałam co.
-Hydron ja nie znam vestaliańskiego.
-Spójrz niżej.-polecił. Spojrzałam na kartkę i zobaczyłam po tym napisem tłumaczenie: "CO ROBISZ W SOBOTE WIECZOREM ZA  DWA TYGODNIE?". Zaśmiałam się cicho.
-Więc aż musiałeś tu przylecieć żeby mnie o to zapytać?
-Tak.
Zaśmialiśmy się oboje. Już nawet nie zwracałam uwagi na to że jestem pod szkołą i że szkolna elita na mnie patrzy. Kiedy już się uspokoiliśmy zobaczyłam że Lidia siedzi na schodach pod szkołą. Siedziała sama. Powinnam do niej podejść, ale jakoś nie mogłam oderwać od Hydron. Sama nie wiem dlaczego. Może po prostu nie mogłam oderwać się od jego oczu? Nie wiem i szczerze wątpię że kiedyś poznam odpowiedź.
-Więc co robisz w sobotę?
-Cóż w piątek wieczorem po zakończeniu roku szkolnego lecę do Moskwy do Alice.
-Dobrze więc przylecę tam.
-A skąd wiesz że się zgodzę? Muszę się zastanowić.
-Jestem księciem a mi się nie odmawia Elizabeth.-powiedział i uśmiechną się nonszalancko.
-Zależy gdzie mnie zabierzesz. A tak w ogóle co robiłeś przez te pięć miesięcy?
Nagle spoważniał. Lecz po chwili odrzekł z lekkim uśmiechem:
-Bądź w sobotę w Moskwie a się dowiesz.
-Dobrze Wasza Wysokość.-odparłam figlarnie. Spojrzałam na Damy. One i inne dziewczyny zgromadzone na dziedzińcu patrzyły na mnie z zazdrością a na Hydrona jak na smaczny kąsek który z przyjemnością zjadłyby na deser. Nagle się wzdrygnęłam.-Ej, ale to nie będzie...randka?
Hydron spojrzał na mnie tymi swoimi fiołkowymi oczami a ja się zaczerwieniłam.
-Do zobaczenia Elizabeth.-odrzekł i ucałował moją dłoń a potem odszedł. Ja patrzyłam jak odchodził i zastanawiałam się jaką cienką ripostą, obelgą czy inną docinką obdarzą mnie Damy.
-Kto to był?-wyrwała mnie z zamyśleń Lidia.
-Pamiętasz jak opowiadałam ci że poznałam takiego księcia?-odpowiedziałam nieprzytomnie.
-Tak. I jak mam być z tobą szczera to ci nadal nie wierzę że to był prawdziwy książę. No, ale wracając do mojego pytania: kto to był?
-To był właśnie ten książę.
-Żartujesz?-usta Lidii powędrowały w dół. Parsknęłam śmiechem widząc jej zdziwioną minę.
-Nie to był właśnie Hydron władca vestalian.

***
 
Zatrzymałam rękę nad klamką. Zacisnęłam mocniej powieki. Musiałam to zrobić. Musiałam porozmawiać z moimi ciotkami. 
-Nie bój się Elz.- powiedział szeptem Centurion próbując dodać mi otuchy.
-Nie boję się z nimi porozmawiać. Boję się jedynie konsekwencji tego czynu.
-To znaczy?
-A co jak dadzą mi szlaban? I nie pozwolą mi polecieć do Alice? Zabronią wyjść na spotkania z resztą Wojowników?
-Nie będzie tak źle.
Westchnęłam.
-Mam nadzieję.
Nacisnęłam klamkę i weszłam do domu. Od razu na wejściu do moich nozdrzy doleciał smakowity zapach smażonego mintaja. Weszłam do kuchni gdzie ciocia Sophie i ciocia Clara krzątały się nerwowo. Ach...bały się że obiad im się przypali. Ciocia Melinda natomiast nakrywała do stołu. Zobaczyłam tylko cztery nakrycia co bardzo mnie zdziwiło.
-Ciociu a gdzie są Susan i Max?
-Susan śpi u koleżanki, a Max u kolegi.-odpowiedziała mi ciocia Sophie. Dziwiłam jej się że pozwala swoim dzieciom na taką swobodę. Mają dopiero po jedenaście lat a już mogą nocować u znajomych. Odlot. Ja kiedy byłam w ich wieku nie mogłam nawet sama wyjść do spożywczego bo ciotki bały się żeby mnie nikt nie porwał. Zupełnie jakby Wardington było miastem w którym rządzi totalne bezprawie, a przecież tak nie było.
-Siadaj już podam obiad.-powiedziała ciocia Melinda z uśmiechem. Najwyraźniej trochę się uspokoiła. Kiedy już wszystkie siedziałyśmy przy stole poczułam jakiś ruch w kieszeni marynarki. Hmm...czyżby Centurion dawał mi jasne sygnały ze teraz jest odpowiedni moment na przeprosiny? Chyba tak. Wyjęłam go z kieszeni.
-Ciociu Claro przepraszam że odniosłam się do ciebie w taki sposób.-powiedziałam jednocześnie przerywając niezręczna cisze.
-Już się nie gniewam kochanie. W sumie to ja powinnam cię przeprosić. I ciebie także Centurionie. Wiem ile ta gra dla ciebie znaczy Elz. Nie powinnam mówić że jest głupia.
-Nic sienie stało.-odpowiedzieliśmy z Centurionem jednocześnie.
-No dobrze jedzmy bo nam wystygnie.-powiedziała ciocia Sophie.
 
 
I oto siódmy rozdział! Jak dla mnie może być. A jak wam się podoba? W prawdzie nie ma tu nic o bitwach i Elz nie spotyka się z Wojownikami, ale spokojnie jeszcze będzie wszystko w swoim czasie. Do następnego rozdziału!:)PS. Mam pytanie: jak wchodzicie na mojego bloga to jaka wam się favikona wyświetla?
 


 

 
 
 


11 komentarzy:

  1. Czyli dodałaś dzisiaj, fajno :-)
    A więc tak,
    rzeczywiście smutne że tata Lidii umiera :'(
    Elz zaskoczona spotkaniem Hydrona. Czyż by szykowała się nam mała randka? :-D
    Elz i Hydron jak dla mnie stworzyli by fajną parę.
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

    ~Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem przykro z tym odejściem taty Lidii, natchnęło mnie do tego jak słuchałam yuki kajiura-inevitabilis. To będzie taka jakby randka bo Hydron na razie nie chce aż tak okazać Elz że mu się podoba. Oj dalszy ciąg będzie będzie. Kto wie może nawet ich randka będzie w następnym rozdziale? Ja również pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Świetny!!😀😀 Masz talent !! Z niecierpliwością czekam na następny. Elz i Hydron... Fajjnie by było gdyby byli razem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny!!😀😀 Masz talent !! Z niecierpliwością czekam na następny. Elz i Hydron... Fajjnie by było gdyby byli razem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa:)). Wczoraj zaczęłam piać nowy rozdział:)

      Usuń
  4. O! Widzę że dodałaś spis treści. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Tylko cos mi nawala z tym bloggerem bo jak chce wpsa linpisu treści to mi się przycisk "zapisz" zawiesza. No, ale nic coś wymyśle żeby dodać następne linki:)

      Usuń
  5. Rozdział świetny(tak jak blog). Elz nie lubi szkoły - jak ja. Spotkanie z Hydronem. Kto by pomyślał że się spotkają w szkole:-) Czekam na dalszą część ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi że odwiedziłaś mojego nieszczęsnego bloga:). Bardzo dziękuje:). Elz boi się że Hydron szykuje dla niej jakąś randkę, ale sama nie wiem czy to spotkanie będzie można nazwać randką.:)

      Usuń
  6. Rozdział jest cudowny z resztą jak cały ten blog :3 Smutno,że tata Lili umiera :( Zgadzam się z osobami powyżej i napisze to co inni "Fajnie byłoby gdyby Elz byłaby z Hydronem" ! :D Widzę,że pojawił się spis treści ;3 No to małe podsumowanie ! Świetny blog,świetny rozdział ! Przepraszam,że taki,krótki komentarz,ale jakoś dzisiaj nie idzie mi kompletnie nic ;/ No i przepraszam,że tak późno skomentowałam,ale wczoraj brat mnie z rekrutował do oglądania filmów no i wiesz tak wyszło :) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :D Życzę Ci weny i abyś dalej prowadziła swojego świetnego bloga :) Zapraszam na mojego bloga! Pozdrawiam ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ci dziękuję:) Spoko rozumiem:). Ja właśnie od początku chciałam żeby Elz i Hydron byli ze sobą. A jak Hydron umrze to Elz będzie miała nowego chłopaka. Bardzo dziękuję za miły komentarz:). Tobie również życzę DUUUUUUUUUUUUUUUŻŻŻŻŻŻŻŻŻOOOOOOOOOO weny i pisz swojego bloga pisz(bo mnie on się strasznie podoba:)). Pozdrawiam:)

      Usuń