Od mojego powrotu do Wardington minął już tydzień. Spotkanie z Joe przełożyliśmy na dzisiaj ponieważ pogoda ostatnimi czas niestety nie dopisywała. Wolnym krokiem zeszłam na śniadanie.
-Co się stało?-spytał Centurion widząc moje zdziwione spojrzenie.
-Nikogo nie ma? Normalnie o tej godzinie ciotki przygotowują śniadanie.
-Może jeszcze śpią?
-Nie sądzę.-spojrzałam na zegarek wiszący nad wejściem do kuchni.-Wprawdzie jest już ósma, ale zwykle o tej porze któraś z ciotek jest jeszcze w domu.
-Oczywiście pamiętasz że dziś macie spotkać się z Joe.
-Pamiętam.-odparła i głośno ziewnęłam, po czym podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej karton mleka i położyłam na kuchennym blacie. Sięgnęłam do szafki i wyjęłam z niej zieloną miskę, później z szuflady wyciągnęłam łyżkę. Z drugiej szafki wyjęłam karton z płatkami śniadaniowymi. Potrząsnęłam nim. Pusty. Cóż trzeba poszukać czegoś innego do jedzenia. Zaczęłam grzebać w innych szafkach.
-Elz co robisz?-spytał Centurion.
-Szukam czegoś do jedzenia.
-Twoja ciocia Sophie zrobiła wczoraj zakupy.
-...Okej.
Sięgnęłam do ostatniej szafki. Otworzyłam ją.
-Jest!-ucieszyłam się widząc pudełko moich ulubionych płatków czekoladowych.
-Tylko jedz szybko, nie możemy się spóźnić.-upomniał mnie mój bakugan.
-Spokojnie. Nie ma co się śpieszyć. Przeteleportujemy się tam.-wsypałam płatki do miski, wlałam mleko i usiadłam na krześle.
-Nie chcę cię martwić Elz, ale musisz się jeszcze ubrać.
-Zdążę, Centurionie, zdążę.
Pięć minut później stałam już w kuchnie, najedzona, ubrana i z umytymi zębami.
-Gotowy?
-Oczywiście.
Wyjęłam Kartę Teleportacji i zniknęłam w barwnym świetle. ŁUP! Upadłam na dywan w salonie w domu Marucho. Dziwne. Zazwyczaj tak się nie dzieje. Zazwyczaj Karta Teleportacji nie płata mi takich figli. Coś jest nie tak.
-Elz!-zawołała Julie i pomogła mi wstać.
-Niezłe lądowania.-skwitował Dan.
-Dzięki. Uczę się od najlepszych Mistrzuniu.
-Co? Jaki Mistrzuniu?
-Dan każdy wie że ty jesteś Mistrzem spadania na cztery litery.-zaśmiałam się.
-Bardzo śmieszne, ale się uśmiałem.-powiedział z sarkazmem Dan.-Za to ty jesteś z tego co wiem Mistrzynią wszelkiego rodzaju sucharów.
-Masz mylne źródła.
-Nie sądzę.
-Co tak długo ci zeszło?-zapytał Shun.
-Właśnie. Doczekać się ciebie nie mogliśmy.-powiedział Marucho i poprawił okulary na nosie.
- Dobrze wiecie że Elz rano trudno zwalić z łóżka.-wyjaśnił Centurion.
-Dana o wiele trudniej, wierz mi.-powiedział Drago.
-Nieprawda. Mam prawo wstać o której tylko mi się podoba!
-Ej z tego co wiem mamy się spotkać z Joe.-zauważyła Elajza.
-Racja.-przyznał Dan.-Więc chodźmy!
-Spokojnie Dan.-powiedziała Elajza gasząc przy tym "ognisty" zapał Dana.-Zaraz pójdziemy. Spokojnie.
-Dan jakiś ty porywczy! Wiesz co, czasami przypominasz mi takie dziecko uparte jak osioł które jak czegoś nie dostanie to strzela focha.
-W końcu to Dan Kuso nieprawdaż?-rozległ się czyjś głos.
Wszyscy spojrzeliśmy w stronę z której dobiegał. W drzwiach stał Spectra Phantom. Z jego prawej strony stała Mira, a z lewej Gus.
-Spectra, Gus, Mira!-zawołała Runo.
-Cześć dziewczyny.-przywitała się Mira.
-Co wy tu robicie? Myśleliśmy że jesteście teraz w Vestali.-powiedziała Elajza.
-I byliśmy, lecz pewne...sprawy...-zaczął Spectra.-zmusiły nas do przybycia na Ziemię.
-Jakie sprawy? Czyżby znów działo się coś w Vestroii?-spytał Marucho.
-Nie. Tym razem to nie w Vestroii dzieje się źle, lecz w Vestali. A raczej zacznie się źle dziać jeśli nie powstrzymamy Zenohelda.-powiedział spokojnie Keith.
-Kim jest Zenoheld?-spytała Julie.
-Król Zenoheld jest władcą Vestalian.-wyjaśniła Mira.
-Mała poprawka droga siostro. Zenoheld to były król Vestali.
-Dlaczego były?-zapytał Marucho.
-Właśnie. Powiedzcie co działo się przez te sześć miesięcy w Vestali.-przyłączył się Dan.
-Co się stało z Vexosami?-zapytała Elajza.
-Może tak dacie im dojść do słowa?-warknął Legroid.
Wszyscy w ciszy i popatrzyli na Mirę, Spectrę i Gus'a.
-Duże się przez ten czas wydarzyło. Kiedy wróciliśmy do Vestali zostaliśmy zaproszeni do telewizji. Mieliśmy opowiedzieć co się stało w Nowej Vestroii. Audycja była nadawana na żywo. Ujawniliśmy przed vestalianami prawdę. Powiedzieliśmy że wyprawa do Vestroii miała na celu podbicie jej i jej mieszkańców. Oczywiście rodzina królewska zaprzeczyła wszystkim oskarżeniom. Vestalianie na całe szczęście uwierzyli nam a nie im. Chcieli postawić Zenohelda, jego syna i Vexosów przed sądem, ale nie zdążyli.
-Dlaczego?-zapytał Dan.
-Pewnej nocy oni po prostu uciekli. I nikt nie wiedział dokąd.
Poczułam znajome kłucie w żołądku. To kłucie pojawiało się zawsze gdy poczucie winy dawało o sobie znać. Usiadłam na skraju beżowej sofy i próbowałam zlać się z materiałem obicia kanapy. Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię. Wszyscy wypytywali Mirę o wydarzenia w Vestali, a ja nie musiałam o nic pytać. A dlaczego? A dlatego że wiedziałam już o tym wszystkim od Hydrona. Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam głowę i spojrzałam prosto w twarz Spectry. Patrzył na mnie chłodnym, a zarazem badawczym spojrzeniem. Zaczerwieniłam się. Dlaczego ja się muszę zawsze czerwienić ilekroć jakiś chłopak na mnie spojrzy? Spojrzałam na Mirę z nadzieją że Keith nie będzie już na mnie patrzył.
-Co się stało?-zapytał Centurion.
-Nic.
-Jakiś czas po ich ucieczce zaczęły krążyć plotki że Zenoheld szykuję nowy plan.-dokończyła Mira.
-Nie możemy mu na o pozwolić.-Dan poderwał się na równe nogi.
-Uspokój się Dan.-przystopował go nieco Shun.
-Ale wiecie to mogły być tylko plotki na niczym nie oparte. No bo w końcu nie wiemy czy to prawda.-powiedziała Mira.
-Na wszelki wypadek najlepiej zachować czujność.-powiedział Spectra.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Elajza spojrzała na zegarek.
-Ej jest już dziewiąta dwadzieścia siedem.
-I?-zapytał Kuso.
-Powiedziałam Joe że spotkamy się z nim o dziesiątej w parku.
-Jak chcecie możecie pójść z nami.-zwróciłam się do nowo przybyłych.
-A gdzie idziecie?-spytała Mira.
-Chcieliśmy się spotkać z Joe i zapytać się go czy nie miał jakichś wieści od Klausa odnośnie Vestali, ale teraz chyba nie musimy już go o to pytać, prawda?-Dan popatrzył na nas.
-Wiesz...może Klaus słyszał coś jeszcze o Zenoheldzie. Może on wie coś więcej.-powiedziałam niepewnie.
-Może i tak.-mruknął Dan.
Spectra zdjął maskę ukazując przy tym przepiękne błękitne oczy.
-Możemy iść.-powiedział.
Wyszliśmy z salony Marucho a potem zjechaliśmy windą na dół.
-Chyba znowu będzie padać.-stwierdziła Elajza spoglądając na niebo nad którym wisiały ciemne chmury.
-E tam.-machnęłam lekceważąco ręką.
Zaczęliśmy iść chodnikiem. Niektórzy przechodnie spoglądali ze zdziwieniem na Spectrę, Mirę i Gus'a. Ech. Ci cywile nie znają się na vestaliańskiej modzie.
-Ciekawa jestem jak wygląda ten nowy bakugan Joe'ego.-powiedziała Julie.
-Ja też.-przytaknęła jej Runo.
-Ciekawe co u niego słychać.-zastanawiałam się.
-Joe chodzi teraz z Chan.-oznajmiła Elajza.
Dan stanął jak wryty.
-Serio???
-Oj Dan. Zachowujesz się tak jakby to było coś dziwnego. To normalne że ludzie chodzą ze sobą.
-Nie chodziło mi o to Elazjo. Naprawdę Joe chodzi z Chan Lee?
-Tak.
Po kilku minutach byliśmy już niedaleko parku. Przeszliśmy obok jakiegoś sklepu. Wzdrygnęłam się. Moje nogi same z siebie się zatrzymały.
-Elz, co się stało?-spytała Runo. Nie odpowiedziałam. Stałam po prostu jak sparaliżowana. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
-Elz co jest?-spytała Julie. W odpowiedzi wskazałam na sklep przed którym się zatrzymałam. W środku w otoczeniu swej pudrowanej świty stała Ashlee. Właśnie płaciła ekspedientce za jakąś sukienkę. Créations de mode był to jeden z najdroższych butików w całym Warnington. Rzecz jasna takich sklepów z ciuchami w Wardington było niewiele ze względu na to że tylko naprawdę nielicznych było stać na ciuchy w takich butikach. Jeśli chciałabym kupić coś w tym sklepie musiałabym wydać przynajmniej połowę pieniędzy ze spadku po ojcu. A o tym nawet mowy nie było. Z reszta jakoś niespecjalnie zależy mi na ubraniach z tego sklepu. Moje obecne ciuchy mi wystarczą. Nie są aż tak markowe, ale nie są też jakimiś szmatami zdjętymi z Cinderelli. Chociaż dla tych dziewczyn równie dobrze mogłabym nosić ciuchy z ciucholandu, i tak nie zauważyłyby żadnej różnicy. A dlaczego? A dlatego że lakier do włosów którego używają nie dość że powiększył dziurę ozonową to jeszcze tak skurczył mózgi tych tapeciar że nawet nie potrafią powiedzieć gdzie leży Afryka. Chyba.
-Kto to jest?-spytała Mira wskazując na zbliżającą się do drzwi sklepowych Ashlee.
-To jest córka Voldemorta.-powiedziałam.-Największa żmija jaka pełzała po tym świecie.
-Czyli Ashlee Farewell. -wyjaśniła Elajza.
-O kogo my tu mamy.-zaczęła Ashlee kiedy już wyszła ze sklepu.-Największe bezguście Warnington.-zakpiła. Przewróciłam oczami jednocześnie próbując zdusić złość która gromadziła mi się w sercu.
-Daruj sobie te ociekające jadem zgryźliwe komentarze.-odgryzłam się. Przez chwilę w oczach Ashlee widać było zdumienie. Jednak to zdumienie zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Farewell odwróciła ode mnie wzrok i zaczęła się przyglądać każdemu z moich przyjaciół. Jej wzrok zatrzymał się na(ale zaskoczenie) Spectrze. Ashlee patrzyła na Keitha tak jak na Hydrona wtedy pod szkołą. Zebrało mi się na wymioty. Ta dziewczyna nie zna granic. Poza mną i jej "przyjaciółkami" otaczają ją zupełnie jej nieznane osoby a ona jak gdyby nigdy nic patrzy na Spectre takim wzrokiem jakby już był jej. O-H-Y-D-A. Ashlee po chwili straciła zainteresowanie Keithem. Nachyliła sienade mną i wysyczała mi do ucha:
-Ten twój kolega z pod szkoły byłby świetnym materiałem na chłopaka gdyby nie fakt że zadaje się z tobą.-zadrżałam. Nie. Jeśli ona powtórzy to na głos będę mieć przerąbane.
-N-nawet go...nie znasz.-wyjąkałam.
-I co z tego?-spytała.-Zrozum to sierotko. Dla mnie liczy się tylko żeby chłopak był ładny i miał kasy jak lodu. Mnie nie obchodzi jego miłość. Mnie obchodzi tylko wygląd i ilość kasy na koncie bankowym.
Matko ta dziewczyna jest bardziej pusta niż myślałam! Najpierw obrzuca mnie nie bardzo raniącym "przywitaniem", potem patrzy się na Spectrę jak na ciastko z kremem(nie żeby Keith mi się podobał, ale nie lubię jak takie wredne dziewuchy gapią się w taki sposób na moich przyjaciół) a potem jeszcze mówi mi coś takiego? Chyba plotka o tym że Ashlee jest córką Cruelli Demon i Hadesa jest faktycznie prawdą.
-O-odczep się od nas, okej?-zapytałam drżącym głosem.
Ashlee spojrzała na mnie z wyższością, puściła oko do Keitha i razem ze swoją sforą powędrowała najprawdopodobniej do Rêves de Café-ekskluzywnej kawiarni należącej do ojca jednej z jej psiapsiółek.
-O co chodziło tej dziewczynie?-spytała Julie.
-I dlaczego patrzyła na Mistrza Spectrę w taki dziwny sposób?-zapytał Gus patrząc na swego Mistrza.
-Nie wiem.-odparłam.
-Nie podejrzewałem że niektóre ziemianki są aż tak bezczelne.-mrukną Keith.
-Co powiedziała ci Ashlee?-spytała Elajza.
-Yyy...mówiła mi jakieś bzdury wyssane z palca na temat Lidii.-skłamałam.
-Kto to jest Lidia?-spytała Mira. Poczułam niemiłe ukłucie w sercu. Lidia...
-Lidia to moja przyjaciółka. Razem chodziłyśmy do szkoły.
-A do jakiej szkoły chodziłaś Elz?-spytała Runo.
-Właśnie, nigdy nie mówiłaś o swojej szkole.-ożywiła się Julie. No to się nieźle wkopałam. Co będzie jeśli dowiedzą się o mojej szkole? Oni wszyscy chodzili do szkół publicznych(tak przynajmniej myślę), a ja? Ja chodziłam do najbardziej ekskluzywnej szkoły w całym Wardington i przyznam się szczerze...nie podobało mi się to.
-Eee...możemy zmienić temat?-poprosiłam.
-Elz czego się wstydzisz?-spytał Marucho.
Westchnęłam.
-Niech będzie.-powiedziałam i skręciłam w słabo znaną mi uliczkę. Zazwyczaj kiedy szłam do szkoły to przez park, ale jak zdarzało mi się zaspać to szłam tedy żeby nieco skrócić sobie drogę. Przeszliśmy przez otwartą żelazną bramę jakiegoś budynku i wyszliśmy na chodnik.
-Widzicie tam jest moja szkoła.-powiedziałam wskazując na czarna żelazną bramę w murze za którą w pewnej odległości stał ogromny szary lecz w miarę elegancki budynek Fieldfog High. Danowi, Runo, Julie i Mirze naraz opadły szczęki w dół. Ukryłam twarz w dłoniach.
-Tylko proszę bez komentarza.
-Serio to twoja szkoła?-spytała Runo.
-Wiem jest okropna! Aż wstyd się przyznać że się chodzi do takiej szkoły.
-Z tego co słyszałem Fieldfog High to najbogatsza szkoła w Wardington.-powiedział Dan.
-Dobra. Sekret się wydał. Wiecie jak wygląda moja szkoła a teraz chodźmy do Joe.
-Jak udało ci się dostać do Fieldfog?-spytał Dan.
-Ech. Mój zmarły ojciec pozostawił mi w spadku czek na 100 000 dolarów i stary budynek. Za te pieniądze moje ciotki posłały mnie do tej szkoły. A teraz możemy już iść?
-Możemy.-powiedział Dan.
No i jest 10. Wybaczcie że notka tak późno. I przepraszam że nie dałam w tym rozdziale spotkania z Joe, ale jak zobaczyłam jaki jest długi(długi, serio?) to stwierdziłam: starczy. W następnym rozdziale spotkają się z Adminem i prawdopodobnie polecą do Klausa(nic nie obiecuję w tej kwestii). Dziś pod notką nie będzie obrazka bo znowu mi blogger szwankuje:(. No nic ja lecę pisać 11 rozdzialik. To do zobaczenia!:)
-Co się stało?-spytał Centurion widząc moje zdziwione spojrzenie.
-Nikogo nie ma? Normalnie o tej godzinie ciotki przygotowują śniadanie.
-Może jeszcze śpią?
-Nie sądzę.-spojrzałam na zegarek wiszący nad wejściem do kuchni.-Wprawdzie jest już ósma, ale zwykle o tej porze któraś z ciotek jest jeszcze w domu.
-Oczywiście pamiętasz że dziś macie spotkać się z Joe.
-Pamiętam.-odparła i głośno ziewnęłam, po czym podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej karton mleka i położyłam na kuchennym blacie. Sięgnęłam do szafki i wyjęłam z niej zieloną miskę, później z szuflady wyciągnęłam łyżkę. Z drugiej szafki wyjęłam karton z płatkami śniadaniowymi. Potrząsnęłam nim. Pusty. Cóż trzeba poszukać czegoś innego do jedzenia. Zaczęłam grzebać w innych szafkach.
-Elz co robisz?-spytał Centurion.
-Szukam czegoś do jedzenia.
-Twoja ciocia Sophie zrobiła wczoraj zakupy.
-...Okej.
Sięgnęłam do ostatniej szafki. Otworzyłam ją.
-Jest!-ucieszyłam się widząc pudełko moich ulubionych płatków czekoladowych.
-Tylko jedz szybko, nie możemy się spóźnić.-upomniał mnie mój bakugan.
-Spokojnie. Nie ma co się śpieszyć. Przeteleportujemy się tam.-wsypałam płatki do miski, wlałam mleko i usiadłam na krześle.
-Nie chcę cię martwić Elz, ale musisz się jeszcze ubrać.
-Zdążę, Centurionie, zdążę.
Pięć minut później stałam już w kuchnie, najedzona, ubrana i z umytymi zębami.
-Gotowy?
-Oczywiście.
Wyjęłam Kartę Teleportacji i zniknęłam w barwnym świetle. ŁUP! Upadłam na dywan w salonie w domu Marucho. Dziwne. Zazwyczaj tak się nie dzieje. Zazwyczaj Karta Teleportacji nie płata mi takich figli. Coś jest nie tak.
-Elz!-zawołała Julie i pomogła mi wstać.
-Niezłe lądowania.-skwitował Dan.
-Dzięki. Uczę się od najlepszych Mistrzuniu.
-Co? Jaki Mistrzuniu?
-Dan każdy wie że ty jesteś Mistrzem spadania na cztery litery.-zaśmiałam się.
-Bardzo śmieszne, ale się uśmiałem.-powiedział z sarkazmem Dan.-Za to ty jesteś z tego co wiem Mistrzynią wszelkiego rodzaju sucharów.
-Masz mylne źródła.
-Nie sądzę.
-Co tak długo ci zeszło?-zapytał Shun.
-Właśnie. Doczekać się ciebie nie mogliśmy.-powiedział Marucho i poprawił okulary na nosie.
- Dobrze wiecie że Elz rano trudno zwalić z łóżka.-wyjaśnił Centurion.
-Dana o wiele trudniej, wierz mi.-powiedział Drago.
-Nieprawda. Mam prawo wstać o której tylko mi się podoba!
-Ej z tego co wiem mamy się spotkać z Joe.-zauważyła Elajza.
-Racja.-przyznał Dan.-Więc chodźmy!
-Spokojnie Dan.-powiedziała Elajza gasząc przy tym "ognisty" zapał Dana.-Zaraz pójdziemy. Spokojnie.
-Dan jakiś ty porywczy! Wiesz co, czasami przypominasz mi takie dziecko uparte jak osioł które jak czegoś nie dostanie to strzela focha.
-W końcu to Dan Kuso nieprawdaż?-rozległ się czyjś głos.
Wszyscy spojrzeliśmy w stronę z której dobiegał. W drzwiach stał Spectra Phantom. Z jego prawej strony stała Mira, a z lewej Gus.
-Spectra, Gus, Mira!-zawołała Runo.
-Cześć dziewczyny.-przywitała się Mira.
-Co wy tu robicie? Myśleliśmy że jesteście teraz w Vestali.-powiedziała Elajza.
-I byliśmy, lecz pewne...sprawy...-zaczął Spectra.-zmusiły nas do przybycia na Ziemię.
-Jakie sprawy? Czyżby znów działo się coś w Vestroii?-spytał Marucho.
-Nie. Tym razem to nie w Vestroii dzieje się źle, lecz w Vestali. A raczej zacznie się źle dziać jeśli nie powstrzymamy Zenohelda.-powiedział spokojnie Keith.
-Kim jest Zenoheld?-spytała Julie.
-Król Zenoheld jest władcą Vestalian.-wyjaśniła Mira.
-Mała poprawka droga siostro. Zenoheld to były król Vestali.
-Dlaczego były?-zapytał Marucho.
-Właśnie. Powiedzcie co działo się przez te sześć miesięcy w Vestali.-przyłączył się Dan.
-Co się stało z Vexosami?-zapytała Elajza.
-Może tak dacie im dojść do słowa?-warknął Legroid.
Wszyscy w ciszy i popatrzyli na Mirę, Spectrę i Gus'a.
-Duże się przez ten czas wydarzyło. Kiedy wróciliśmy do Vestali zostaliśmy zaproszeni do telewizji. Mieliśmy opowiedzieć co się stało w Nowej Vestroii. Audycja była nadawana na żywo. Ujawniliśmy przed vestalianami prawdę. Powiedzieliśmy że wyprawa do Vestroii miała na celu podbicie jej i jej mieszkańców. Oczywiście rodzina królewska zaprzeczyła wszystkim oskarżeniom. Vestalianie na całe szczęście uwierzyli nam a nie im. Chcieli postawić Zenohelda, jego syna i Vexosów przed sądem, ale nie zdążyli.
-Dlaczego?-zapytał Dan.
-Pewnej nocy oni po prostu uciekli. I nikt nie wiedział dokąd.
Poczułam znajome kłucie w żołądku. To kłucie pojawiało się zawsze gdy poczucie winy dawało o sobie znać. Usiadłam na skraju beżowej sofy i próbowałam zlać się z materiałem obicia kanapy. Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię. Wszyscy wypytywali Mirę o wydarzenia w Vestali, a ja nie musiałam o nic pytać. A dlaczego? A dlatego że wiedziałam już o tym wszystkim od Hydrona. Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam głowę i spojrzałam prosto w twarz Spectry. Patrzył na mnie chłodnym, a zarazem badawczym spojrzeniem. Zaczerwieniłam się. Dlaczego ja się muszę zawsze czerwienić ilekroć jakiś chłopak na mnie spojrzy? Spojrzałam na Mirę z nadzieją że Keith nie będzie już na mnie patrzył.
-Co się stało?-zapytał Centurion.
-Nic.
-Jakiś czas po ich ucieczce zaczęły krążyć plotki że Zenoheld szykuję nowy plan.-dokończyła Mira.
-Nie możemy mu na o pozwolić.-Dan poderwał się na równe nogi.
-Uspokój się Dan.-przystopował go nieco Shun.
-Ale wiecie to mogły być tylko plotki na niczym nie oparte. No bo w końcu nie wiemy czy to prawda.-powiedziała Mira.
-Na wszelki wypadek najlepiej zachować czujność.-powiedział Spectra.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Elajza spojrzała na zegarek.
-Ej jest już dziewiąta dwadzieścia siedem.
-I?-zapytał Kuso.
-Powiedziałam Joe że spotkamy się z nim o dziesiątej w parku.
-Jak chcecie możecie pójść z nami.-zwróciłam się do nowo przybyłych.
-A gdzie idziecie?-spytała Mira.
-Chcieliśmy się spotkać z Joe i zapytać się go czy nie miał jakichś wieści od Klausa odnośnie Vestali, ale teraz chyba nie musimy już go o to pytać, prawda?-Dan popatrzył na nas.
-Wiesz...może Klaus słyszał coś jeszcze o Zenoheldzie. Może on wie coś więcej.-powiedziałam niepewnie.
-Może i tak.-mruknął Dan.
Spectra zdjął maskę ukazując przy tym przepiękne błękitne oczy.
-Możemy iść.-powiedział.
Wyszliśmy z salony Marucho a potem zjechaliśmy windą na dół.
-Chyba znowu będzie padać.-stwierdziła Elajza spoglądając na niebo nad którym wisiały ciemne chmury.
-E tam.-machnęłam lekceważąco ręką.
Zaczęliśmy iść chodnikiem. Niektórzy przechodnie spoglądali ze zdziwieniem na Spectrę, Mirę i Gus'a. Ech. Ci cywile nie znają się na vestaliańskiej modzie.
-Ciekawa jestem jak wygląda ten nowy bakugan Joe'ego.-powiedziała Julie.
-Ja też.-przytaknęła jej Runo.
-Ciekawe co u niego słychać.-zastanawiałam się.
-Joe chodzi teraz z Chan.-oznajmiła Elajza.
Dan stanął jak wryty.
-Serio???
-Oj Dan. Zachowujesz się tak jakby to było coś dziwnego. To normalne że ludzie chodzą ze sobą.
-Nie chodziło mi o to Elazjo. Naprawdę Joe chodzi z Chan Lee?
-Tak.
Po kilku minutach byliśmy już niedaleko parku. Przeszliśmy obok jakiegoś sklepu. Wzdrygnęłam się. Moje nogi same z siebie się zatrzymały.
-Elz, co się stało?-spytała Runo. Nie odpowiedziałam. Stałam po prostu jak sparaliżowana. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
-Elz co jest?-spytała Julie. W odpowiedzi wskazałam na sklep przed którym się zatrzymałam. W środku w otoczeniu swej pudrowanej świty stała Ashlee. Właśnie płaciła ekspedientce za jakąś sukienkę. Créations de mode był to jeden z najdroższych butików w całym Warnington. Rzecz jasna takich sklepów z ciuchami w Wardington było niewiele ze względu na to że tylko naprawdę nielicznych było stać na ciuchy w takich butikach. Jeśli chciałabym kupić coś w tym sklepie musiałabym wydać przynajmniej połowę pieniędzy ze spadku po ojcu. A o tym nawet mowy nie było. Z reszta jakoś niespecjalnie zależy mi na ubraniach z tego sklepu. Moje obecne ciuchy mi wystarczą. Nie są aż tak markowe, ale nie są też jakimiś szmatami zdjętymi z Cinderelli. Chociaż dla tych dziewczyn równie dobrze mogłabym nosić ciuchy z ciucholandu, i tak nie zauważyłyby żadnej różnicy. A dlaczego? A dlatego że lakier do włosów którego używają nie dość że powiększył dziurę ozonową to jeszcze tak skurczył mózgi tych tapeciar że nawet nie potrafią powiedzieć gdzie leży Afryka. Chyba.
-Kto to jest?-spytała Mira wskazując na zbliżającą się do drzwi sklepowych Ashlee.
-To jest córka Voldemorta.-powiedziałam.-Największa żmija jaka pełzała po tym świecie.
-Czyli Ashlee Farewell. -wyjaśniła Elajza.
-O kogo my tu mamy.-zaczęła Ashlee kiedy już wyszła ze sklepu.-Największe bezguście Warnington.-zakpiła. Przewróciłam oczami jednocześnie próbując zdusić złość która gromadziła mi się w sercu.
-Daruj sobie te ociekające jadem zgryźliwe komentarze.-odgryzłam się. Przez chwilę w oczach Ashlee widać było zdumienie. Jednak to zdumienie zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Farewell odwróciła ode mnie wzrok i zaczęła się przyglądać każdemu z moich przyjaciół. Jej wzrok zatrzymał się na(ale zaskoczenie) Spectrze. Ashlee patrzyła na Keitha tak jak na Hydrona wtedy pod szkołą. Zebrało mi się na wymioty. Ta dziewczyna nie zna granic. Poza mną i jej "przyjaciółkami" otaczają ją zupełnie jej nieznane osoby a ona jak gdyby nigdy nic patrzy na Spectre takim wzrokiem jakby już był jej. O-H-Y-D-A. Ashlee po chwili straciła zainteresowanie Keithem. Nachyliła sienade mną i wysyczała mi do ucha:
-Ten twój kolega z pod szkoły byłby świetnym materiałem na chłopaka gdyby nie fakt że zadaje się z tobą.-zadrżałam. Nie. Jeśli ona powtórzy to na głos będę mieć przerąbane.
-N-nawet go...nie znasz.-wyjąkałam.
-I co z tego?-spytała.-Zrozum to sierotko. Dla mnie liczy się tylko żeby chłopak był ładny i miał kasy jak lodu. Mnie nie obchodzi jego miłość. Mnie obchodzi tylko wygląd i ilość kasy na koncie bankowym.
Matko ta dziewczyna jest bardziej pusta niż myślałam! Najpierw obrzuca mnie nie bardzo raniącym "przywitaniem", potem patrzy się na Spectrę jak na ciastko z kremem(nie żeby Keith mi się podobał, ale nie lubię jak takie wredne dziewuchy gapią się w taki sposób na moich przyjaciół) a potem jeszcze mówi mi coś takiego? Chyba plotka o tym że Ashlee jest córką Cruelli Demon i Hadesa jest faktycznie prawdą.
-O-odczep się od nas, okej?-zapytałam drżącym głosem.
Ashlee spojrzała na mnie z wyższością, puściła oko do Keitha i razem ze swoją sforą powędrowała najprawdopodobniej do Rêves de Café-ekskluzywnej kawiarni należącej do ojca jednej z jej psiapsiółek.
-O co chodziło tej dziewczynie?-spytała Julie.
-I dlaczego patrzyła na Mistrza Spectrę w taki dziwny sposób?-zapytał Gus patrząc na swego Mistrza.
-Nie wiem.-odparłam.
-Nie podejrzewałem że niektóre ziemianki są aż tak bezczelne.-mrukną Keith.
-Co powiedziała ci Ashlee?-spytała Elajza.
-Yyy...mówiła mi jakieś bzdury wyssane z palca na temat Lidii.-skłamałam.
-Kto to jest Lidia?-spytała Mira. Poczułam niemiłe ukłucie w sercu. Lidia...
-Lidia to moja przyjaciółka. Razem chodziłyśmy do szkoły.
-A do jakiej szkoły chodziłaś Elz?-spytała Runo.
-Właśnie, nigdy nie mówiłaś o swojej szkole.-ożywiła się Julie. No to się nieźle wkopałam. Co będzie jeśli dowiedzą się o mojej szkole? Oni wszyscy chodzili do szkół publicznych(tak przynajmniej myślę), a ja? Ja chodziłam do najbardziej ekskluzywnej szkoły w całym Wardington i przyznam się szczerze...nie podobało mi się to.
-Eee...możemy zmienić temat?-poprosiłam.
-Elz czego się wstydzisz?-spytał Marucho.
Westchnęłam.
-Niech będzie.-powiedziałam i skręciłam w słabo znaną mi uliczkę. Zazwyczaj kiedy szłam do szkoły to przez park, ale jak zdarzało mi się zaspać to szłam tedy żeby nieco skrócić sobie drogę. Przeszliśmy przez otwartą żelazną bramę jakiegoś budynku i wyszliśmy na chodnik.
-Widzicie tam jest moja szkoła.-powiedziałam wskazując na czarna żelazną bramę w murze za którą w pewnej odległości stał ogromny szary lecz w miarę elegancki budynek Fieldfog High. Danowi, Runo, Julie i Mirze naraz opadły szczęki w dół. Ukryłam twarz w dłoniach.
-Tylko proszę bez komentarza.
-Serio to twoja szkoła?-spytała Runo.
-Wiem jest okropna! Aż wstyd się przyznać że się chodzi do takiej szkoły.
-Z tego co słyszałem Fieldfog High to najbogatsza szkoła w Wardington.-powiedział Dan.
-Dobra. Sekret się wydał. Wiecie jak wygląda moja szkoła a teraz chodźmy do Joe.
-Jak udało ci się dostać do Fieldfog?-spytał Dan.
-Ech. Mój zmarły ojciec pozostawił mi w spadku czek na 100 000 dolarów i stary budynek. Za te pieniądze moje ciotki posłały mnie do tej szkoły. A teraz możemy już iść?
-Możemy.-powiedział Dan.
No i jest 10. Wybaczcie że notka tak późno. I przepraszam że nie dałam w tym rozdziale spotkania z Joe, ale jak zobaczyłam jaki jest długi(długi, serio?) to stwierdziłam: starczy. W następnym rozdziale spotkają się z Adminem i prawdopodobnie polecą do Klausa(nic nie obiecuję w tej kwestii). Dziś pod notką nie będzie obrazka bo znowu mi blogger szwankuje:(. No nic ja lecę pisać 11 rozdzialik. To do zobaczenia!:)
Nareszcie nowy rozdział! Nie mogłam się doczekać! Okey dobra, teraz rozdział:
OdpowiedzUsuńFajnie że pojawili się Spectra , Mira i Gus. :-).
Nie dziwię się Elz. :-/ Ashlee rzeczywiście jest... no..brak mi słów. I w sposób jaki patrzyła na Keitha... Nie wiem jak Elz udało się utrzymać nerwy na wodzy.
Rozdział jak zwykle świetny :-D. Nie szkodzi że nie było spotkania z Joe. Będzie ciekawiej w następnym. ;-).
Bardzo dziękuję :D. Starałam się zrobić z Farewell naprawdę wredna i pustą laskę i sądzę że mi nawet wyszła. Mam już pomysła na 11 rozdzialik. Będzie walka Joe vs...(a tego nie zdradzę z kim Webmaster będzie walczył^^). Mam nadzieję że 11 będzie bardziej interesująca od tego.
UsuńDan: Oby bo jak nie to czeka cię lincz.
Elz: O_O.
Elazja: Ha, ha nasz Danny lubi sobie nieco pożartować.
Elz: '-'
Rozdział super;) Ashlee to naprawdę wredna i pusta lala, która nie cofnie się przed tym, by kogoś zmieszać z błotem obraźliwym komentarzem prosto z jej ust. I to spojrzenie na Keitha. Elz ma stalowe nerwy. Nie chcę myśleć co by było, gdyby puściły jej nerwy... Życzę weny i pozdrawiam. Czekam na następny rozdział ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:). Ashlee to taka typowa wredota dla której liczy się tylko ona sama. He, he. Właśnie wyobraziłam sobie Elz rzucającą się na Ashlee. Oj sama się boję myśleć co by to było jakby się pobiły(w sumie to bardziej Elz by się biła bo Ashlee po dwóch sekundach zapewne złamałaby paznokieć i chciała wezwać policje)^^. I ja również pozdrawiam:)
UsuńElz pisałaś, że polecisz blogi jeżeli ktoś Cię o to poprosi (chyba że źle zrozumiałam), więc proszę poleć mojego bloga ,,http://flowerbloomingatnigh.blog.pl/" .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Wszystko dobrze zrozumiałaś^^.Nie ma sprawy:). W następnej notce go polecę:). Wiesz jak masz mało czytelników na swoim blogu to mogę ci poddać pomysł na rozpowszechnienie go. Jak masz aska to możesz wkleić do niego adres swojego bloga. A jeśli na przykład wstydzisz się jakiś pytań na asku to możesz założyć drugie konto. Również pozdrawiam:))
UsuńDziękuje że polecisz mojego bloga i to mi na razie wystarczy. Nie mam konta na asku i nie chcę go mieć.
OdpowiedzUsuńDziękuje i życzę wesołych świąt wielkanocnych, a także duuuuuużo weny!
I ja również życzę Ci Wesołych Świat. oraz bardzoooooooooo dużo weny.:). Swojego bloga możesz też polecić na swoim profilu na gmail.:). A właśnie mam takie pytanie: kiedy wstawisz NN? Pozdrawiam.^^
UsuńMiałam wstawić notkę dwa dni temu, ale jak ją napisałam to mi się skasowała :( I muszę pisać od nowa.
OdpowiedzUsuń