Wstałam. Nie wiem ile spałam. Centurion też nie wie. Nie wiem jak znalazłam się w swoim pokoju, ale podejrzewam że chłopcy mnie do niego przenieśli. Nie musieli się trudzić. Na kanapie w salonie też byłoby mi wygodnie(obstawiam że to właśnie do tego pomieszczenia przenieśli się zaraz po walce z Vexosami). Włączyłam telefon. Na ekranie urządzenia wyświetliła się godzina 14:06. Oczy rozszerzyły mi się z przerażenia. I to nie dlatego że właśnie dotarło do mnie ile spałam. Przeraziła mnie data którą zobaczyłam na wyświetlaczu. Był ósmy sierpnia. Zostało jakieś dwadzieścia trzy dni do końca wakacji. A to oznacza że mamy mało czasu na pokonanie Zenohelda. Nie sądzę żeby ciotki pozwoliły mi na takie wypady jak ten poprzedniej nocy w czasie roku szkolnego.
-Centurionie.-szepnęłam.
-Hm?-usłyszałam tylko jego niewyraźne mruknięcie.
Skierowałam telefon w stronę szafki nocnej. Nie było go na niej.
-Centurionie.-powtórzyłam.
Poczułam jakiś ruch pod poduszką na której opierałam dłoń. Po chwili wyczołgała się z pod niej mała ciemna kulka.
-Coś się stało?-zapytał.
-Nie. Po prostu się obudziłam.
Spojrzałam w stronę gdzie znajdowało się okno. Nie mogłam stwierdzić jak jest na zewnątrz ponieważ zasłaniały je zasłony. Jednak nieliczne promienie słoneczne przedostające się do pokoju przez cienką szparę pomiędzy dwoma zasłonami sugerowały że na zewnątrz świeci słońce.
-Ciekawi cię co się stało wczorajszej nocy?-zapytał.
-Tak. Chcę wiedzieć jak bardzo Myrnę poniosły emocję i jak bardzo poturbowani są teraz Vexosi.
Bakugan roześmiał się.
-Na pewno są cali. Chociaż muszę przyznać że drobne urazy ciała by im nie zaszkodziły.
-Na pewno.
Wstałam i wyszłam na korytarz.
Ani jednej żywej duszy. Kiedy mijałam pokój Dana moją uwagę przykuł fragment rozmowy którą usłyszałam, a która właśnie toczyła się za drzwiami gracza Pyrusa.
-Wiem Drago, ale...czemu akurat teraz mi to mówią.-zajrzałam przez uchylone drzwi do środka.- Przecież nie mogę zostawić Warnington. Tyle tu przeżyłem. To miasto jest nieodłączną częścią historii Młodych Wojowników Bakugan. Właśnie w tym mieście powstali, tutaj zaczęliśmy grać w bakugany, tutaj pokonaliśmy Nagę, Maskarada, Myrnę, Enigmę. Nie mogę tak po prostu stąd wyjechać. Nie mogę zostawić Runo, Elz naszych przyjaciół. Po prostu nie mogę!
Więc Dan gdzieś wyjeżdża? Dziwne, wcześniej nic o tym nie wspominał. Może jedzie na jakieś wakacje z rodzicami. W końcu ostatnio nie mieli zbyt dużo okazji na spędzenie czasu z synem. Ciekawe jak długo go nie będzie.
-Danielu musisz zaakceptować decyzję swoich rodziców.
-Ale...
Weszłam do pokoju. Wiem że powinnam w tej chwili raczej się cicho wycofać i udawać że nic nie słyszałam, ale jakoś nie mogę. Dan zazwyczaj nie jest taki przygnębiony. Nigdy zresztą nikt z Wojowników nie wspominał nic o wyjeździe.
-Dan?
Chłopak odwrócił się. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie i jakby lekka obawa że mogłam usłyszeć ich rozmowę.
-Elz...już się obudziłaś?-spytał siląc się na normalny ton.
-Tak. O co chodzi Dan? Gdzieś wyjeżdżasz?
-Nie, ja tylko...-chłopak urwał swoją wypowiedź.
-Powiedz co się dzieje.
-Nic.
-Bzdura.
-Mówię poważnie Elz.
-Wiesz nie urodziłam się wczoraj. Widzę że coś cię martwi. Normalnie bym nie naciskała, ale wyraźnie widać że coś jest nie tak.-powiedziałam siadając na łóżku obok niego.
Dan westchną. Ja czekałam w milczeniu.
-Tata dostał nową pracę więc musimy przeprowadzić się do BayView.
-Co?-spytałam. Nie sądziłam że to będzie przeprowadzka. Myślałam że Dan wyjedzie na coś w stylu "wakacje z prawdziwego zdarzenia", że po prostu rodzice chcą pobyć z nim trochę. Sądziłam że jego zmartwienie wynika z tego że będąc na wakacjach Dan nie będzie mógł nam pomóc zniweczyć plany Zenohelda.
-Niestety. Będę musiał się wyprowadzić.
Poczułam jak staje mi serce. Dan. Mój przyjaciel który był dla mnie jak brat ma stąd wyjechać. Nie! Warnington bez Dana nie będzie już takie fajne. Tyle się tu wydarzyło! Dan nie może odejść.
-Nie! Ja się nie zgadzam!
Spuściłam głowę zasmucona.
Dan nie może odejść.
Bez względu na to jakim czasami wydawał się kretynem, durniem, imbecylem, konfidentem...bez względy na to wszystko nie może odejść.
A jednak może.
Dan nie ma tu nic do powiedzenia. Wojownicy tym bardziej. Jego rodzice na pewno też tego nie chcą, ale taka okazja może się już nie powtórzyć. Pytanie tylko kiedy Dan powie o tym reszcie.
Samotna łezka spłynęła powoli po moim policzku.
-Hej smarku nie płacz.-Dan otarł mi łzę.
-Sam jesteś smarkiem, smarku.
Dan roześmiał się.
-No już Elz.-Dan posłał mi przyjacielskiego kuksańca.
Odwzajemniłam się mu podobnie.
-Będzie dobrze, siostra.-powiedział i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego.
-Ja myślę bracie.
W tej chwili przypomniał mi się dzień w którym zaczęłam nazywać go bratem, a on mnie siostrą.
To było wtedy jak byliśmy w restauracji u Runo. Alice i Runo sprzątały a Julie puszczała na cały regulator Disturbie Rihanny. W tym czasie Dan i ja kłóciliśmy się o to kto z nas stanie do walki z Maskaradem. W pewnym momencie ja powiedziałam do niego coś w stylu: "Na mózg ci padło? Ja walczę z Maskaradem.". A on odpowiedział: "Nic z tego siostro."
I właśnie tak to się zaczęło. Później bardzo często tak do siebie mówiliśmy(głównie przy okazji kłótni), aż w końcu Julie powiedziała że my zachowujemy się jakbyśmy byli rodzeństwem. Często nam to powtarzają. I faktycznie. Sprzeczamy się ze sobą jak brat i siostra.
-Mówiłeś reszcie?
-Jeszcze nie. Zamierzałem powiedzieć im o tym dopiero jak pokonamy Zenohelda.
-To chyba nie najlepszy pomysł Dan.-powiedział Drago.
-Czemu?
-Nie wiesz przecież kiedy go pokonamy. To może być za tydzień, a równie dobrze też i za miesiąc.
-Drago ma rację. Im szybciej im powiesz tym lepiej dla wszystkich.
-No nie wiem.
Dan nie był pewny tego pomysłu.
-Zastanów się nad tym.
Podeszłam do drzwi.
-Aaa powiedz Dan co się wczoraj stało? Chodzi mi o noc.
-Wiesz no Myrna i Enigma się zjawili, pokonali Vexosów, wydało się że to ty jesteś Myrną...nic nadzwyczajnego.
-CO?! Ruch Oporu dowiedział się że to ja jestem...
Zaschło mi w ustach.
-Tak.
-I jak zareagowali?
-Zrozumieli to. Nie byli źli.
Odetchnęłam z ulgą.
-Cieszę się. Bałam się że będą źli. A powiedz mi jeszcze...co z Vexosami? Wyszli z tego cało?
Dan parsknął śmiechem.
-Martwisz się o nich?
Przewróciłam oczami.
-Nie. Po prostu chcę wiedzieć czy Myrna im coś zrobiła. Chodzi mi o uszczerbek na zdrowi, bo ich psychika jakoś średnio mnie obchodzi.
-Nie. Spokojnie...nic im...nie zrobiła. Nie...musisz...się...o nich martwić.-wybełkotał Dan nadal się śmiejąc.
Ponownie przewróciłam oczami.
-Słuchaj nie wiem jak ty, ale ja nie chciałabym mieć na sumieniu żadnej żywej istoty.
-Nawet Vexosów?
-Nawet Vexosów. Bądź co bądź to żywi ludzie, a ja nie chcę przez nich zniszczyć sobie psychiki. A co by było jakby Myrna ich tam zabiła?
-Co? Daj spokój. Dobrze wiesz jaka jest Myrna. Mogłaby kogoś skrzywdzić, ale nie zabić. Chociaż...jakby się tak nad tym chwilę zastanowić to...
-Nie wiem jaka ona jest, bo nigdy z nią nie walczyłam. Znam ją tylko z waszych opowieści i własnych domysłów. Mogę jedynie podejrzewać co dzieje się kiedy bierze udział w jakiejś walce, ale nigdy nie przekonam się jaka jest na własne oczy.
Dan nadal się śmiał. Spiorunowałam go wzrokiem.
-Wybacz, ale...no po prostu nie mogę przestać...martwiłaś się o Vexosów. Nie no nie mogę...
Kuso spadł z łóżka. I nawet jak już leżał na tej podłodze nie mógł przestać się śmiać.
Uśmiechnęłam się do siebie. Jak miło znowu widzieć śmiejącego się Dana. W końcu po jakichś pięciu minutach doszedł do siebie.
-Ale masz nikomu o tym nie mówić.-powiedziałam grożąc mu palcem jak małemu dziecku. Mimo wszystko mówiłam poważnie.
-Dobra. Nikomu nie powiem że martwiłaś się o Lync'a, Mylene i Volta.
Usiadłam na podłodze obok mnie.
-Zamknij się mięczaku.-powiedziałam.
-Mięczak? Ja? To ty jesteś mięczakiem, mięczaku.
-Nie prawda. To ty jesteś mięczakiem słabeuszu.
-To ty jesteś słabeuszem Elz.
-Ach tak?-rzuciłam się na niego.
-Tak.-powiedział i obrócił nas tak że teraz ja byłam przygwożdżona do ziemi, a on był na górze.
Próbowałam zrobić to co on przed momentem. Niestety nie udało mi się to. Nadal byłam na dole.
-I co?-zapytał szczerząc zęby w uśmiechu.
-Złaź ze mnie smarku.
-To ty jesteś smarkiem. W końcu ja jestem starszy.
-Nie prawda!
-Mam ci pokazać akt urodzenia?
-Nie!
-No to widzisz.-Dan pstrykną mnie w nos i się zaśmiał.
W moich oczach pojawił się złość. Jednak nie zagościła tam na długo. Po krótkiej chwili wybuchnęłam śmiechem. Dan również zaczął się śmiać. Zszedł ze mnie, wstał i pomógł mi wstać. Drago i Centurion siedzieli na łóżku szatyna.
-Oj co my z wami mamy.-powiedział bakugan Pyrusa.
-Naprawdę nie zdziwiłbym się gdyby okazało się że jesteście rodzeństwem.-zwrócił się do nas Centurion ze śmiechem.
-Ha, ha. To niemożliwe.-zaczęłam.-Nie moglibyśmy być rodzeństwem.
-Czemu?-spytał Dan.
-Bo jestem od ciebie dużo lepsza w walce.
-No właśnie widziałem jak jesteś potężna.
-Chodziło mi o bakugany.
-O chyba śnisz! Mam ci przypomnieć że to ja pokonałem twoje alter ego?
-Pokonałeś Myrnę, a nie mnie.
-No to w takim razie stawaj do walki.-Dan założył na rękę gantlet.
-Nie chcę wam przeszkadzać, ale może przełożycie te bitwę na kiedy indziej?-zaproponował Centurion.-Przypominam wam że mamy teraz ważniejsze rzeczy do roboty.
-Prawda.-przytakną mojemu bakuganowi Drago.
Nasze bakugany natychmiast spoważniały.
-No dobra. Ale najpierw odpocznijmy chociaż przez chwilę. Na razie łażenie w te i we w te nic nam nie da.-powiedział Dan, podchodząc do szafki nocnej. Wydawał się wyluzowany, ale ja wiem że był spięty. Jednak miał rację. Na razie nie ma po co układać planu skoro nie wiemy co planuje Zenoheld. A planowanie kolejnych misji takich jak ta wczorajsza nic nam nie da. Przecież nie będziemy latać każdej nocy do pałacu Vexosów. Będziemy czekać na odpowiedni moment.
-Masz ochotę?-głos Dana przerwał moje rozmyślenia.
Podniosłam na niego wzrok. W dłoni trzymał tabliczkę białej czekolady.
-Jasne. Biała. Moja ulubiona.
Z powrotem usiadł na podłodze.
Usiadłam obok niego.
-Wiem. Dlatego ją wziąłem. Jak chcesz mam jeszcze zwykłą z orzechami.
-Nie. Ta jest lepsza.
Kuso wyją z kieszeni bluzy telefon i puścił Feel Like Falling Digital Daggers. Oparłam głowę na jego ramieniu. Dan oparł swoją głowę o moją. Zamknęłam oczy rozkoszując się taktami piosenki jednego z moich i Dana ulubionych zespołów, oraz smakiem czekolady. Bez względu na to jakim jest kretynem, kocham go. Podobnie jak pozostałych Wojowników. Moja rodzina. Nigdy nie pozwolę żeby ktoś was skrzywdził.
~~~~~~~~~~
Dziś zaczęła mi się przerwa świąteczna. Z racji tego że już za kilka dni Wielkanoc, chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia. Smacznego jajka, miłych i ciepłych chwil spędzonych z rodziną. Niech was Króliczek Wielkanocny odwiedzi i nich zostawi wam jajka czekoladowe.^^
Dan: Ty nadal w to wierzysz? Przecież on nie istnieje.
Elz: Cicho siedź. Bo jeszcze cię usłyszy. A swoją drogą mój drogi jadłeś wczoraj czekoladę.
Dan: No i?
Elz: No i chcę wiedzieć dlaczego się ze mną nie podzieliłeś mendo!
Dan: Przecież wiesz że ci nie wolno jej jeść!
Elz: To cię nie usprawiedliwia! T^T
Dan: -,-
Dziś rozdział luźny. :)
Dan: Noooo...dziś jest lajtowo. Ale co będzie we środę jak wrócimy do szkoły?
Nawet mi nie mów.
Dan: Swoją drogą mogłaś wstawić Still Here . Jest lepsze.
Elz: Nie podoba ci się Feel Like Falling?Dan: Podoba, ale Still Here jest lepsze.
Elz: Spokojnie na tą piosenkę też przyjdzie pora.:)
Raiko*patrzy na Dana jak na idiotę*
Dan: No co? Digital Daggers to jeden z moich ulubionych zespołów.
Shige: Macie te same gusta muzyczne. To okropne.
Dan: Nie prawda.
Raiko: A właśnie że prawda.
Dan: Weź wyjdź.
Raiko*przywala Danowi z pięści*
Elz: O rany i znowu się zaczyna.
Dan: Gdzie się podziewa Shadow jak jest potrzeby?!
Shige: A gdzie Ryuga?
Tsubasa*szybkie spojrzenie na siostrę*: Nie wiem.
Madoka: Ja też nie.
Masamune: Dan gdzie macie łazienkę?
Dan: Elz zrób coś bo nam dom zdemolują!
Elz: Na komentarze pod poprzednim rozdziałem odpowiem, zaraz^^. Pozdrawiam ^^
-Centurionie.-szepnęłam.
-Hm?-usłyszałam tylko jego niewyraźne mruknięcie.
Skierowałam telefon w stronę szafki nocnej. Nie było go na niej.
-Centurionie.-powtórzyłam.
Poczułam jakiś ruch pod poduszką na której opierałam dłoń. Po chwili wyczołgała się z pod niej mała ciemna kulka.
-Coś się stało?-zapytał.
-Nie. Po prostu się obudziłam.
Spojrzałam w stronę gdzie znajdowało się okno. Nie mogłam stwierdzić jak jest na zewnątrz ponieważ zasłaniały je zasłony. Jednak nieliczne promienie słoneczne przedostające się do pokoju przez cienką szparę pomiędzy dwoma zasłonami sugerowały że na zewnątrz świeci słońce.
-Ciekawi cię co się stało wczorajszej nocy?-zapytał.
-Tak. Chcę wiedzieć jak bardzo Myrnę poniosły emocję i jak bardzo poturbowani są teraz Vexosi.
Bakugan roześmiał się.
-Na pewno są cali. Chociaż muszę przyznać że drobne urazy ciała by im nie zaszkodziły.
-Na pewno.
Wstałam i wyszłam na korytarz.
Ani jednej żywej duszy. Kiedy mijałam pokój Dana moją uwagę przykuł fragment rozmowy którą usłyszałam, a która właśnie toczyła się za drzwiami gracza Pyrusa.
-Wiem Drago, ale...czemu akurat teraz mi to mówią.-zajrzałam przez uchylone drzwi do środka.- Przecież nie mogę zostawić Warnington. Tyle tu przeżyłem. To miasto jest nieodłączną częścią historii Młodych Wojowników Bakugan. Właśnie w tym mieście powstali, tutaj zaczęliśmy grać w bakugany, tutaj pokonaliśmy Nagę, Maskarada, Myrnę, Enigmę. Nie mogę tak po prostu stąd wyjechać. Nie mogę zostawić Runo, Elz naszych przyjaciół. Po prostu nie mogę!
Więc Dan gdzieś wyjeżdża? Dziwne, wcześniej nic o tym nie wspominał. Może jedzie na jakieś wakacje z rodzicami. W końcu ostatnio nie mieli zbyt dużo okazji na spędzenie czasu z synem. Ciekawe jak długo go nie będzie.
-Danielu musisz zaakceptować decyzję swoich rodziców.
-Ale...
Weszłam do pokoju. Wiem że powinnam w tej chwili raczej się cicho wycofać i udawać że nic nie słyszałam, ale jakoś nie mogę. Dan zazwyczaj nie jest taki przygnębiony. Nigdy zresztą nikt z Wojowników nie wspominał nic o wyjeździe.
-Dan?
Chłopak odwrócił się. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie i jakby lekka obawa że mogłam usłyszeć ich rozmowę.
-Elz...już się obudziłaś?-spytał siląc się na normalny ton.
-Tak. O co chodzi Dan? Gdzieś wyjeżdżasz?
-Nie, ja tylko...-chłopak urwał swoją wypowiedź.
-Powiedz co się dzieje.
-Nic.
-Bzdura.
-Mówię poważnie Elz.
-Wiesz nie urodziłam się wczoraj. Widzę że coś cię martwi. Normalnie bym nie naciskała, ale wyraźnie widać że coś jest nie tak.-powiedziałam siadając na łóżku obok niego.
Dan westchną. Ja czekałam w milczeniu.
-Tata dostał nową pracę więc musimy przeprowadzić się do BayView.
-Co?-spytałam. Nie sądziłam że to będzie przeprowadzka. Myślałam że Dan wyjedzie na coś w stylu "wakacje z prawdziwego zdarzenia", że po prostu rodzice chcą pobyć z nim trochę. Sądziłam że jego zmartwienie wynika z tego że będąc na wakacjach Dan nie będzie mógł nam pomóc zniweczyć plany Zenohelda.
-Niestety. Będę musiał się wyprowadzić.
Poczułam jak staje mi serce. Dan. Mój przyjaciel który był dla mnie jak brat ma stąd wyjechać. Nie! Warnington bez Dana nie będzie już takie fajne. Tyle się tu wydarzyło! Dan nie może odejść.
-Nie! Ja się nie zgadzam!
Spuściłam głowę zasmucona.
Dan nie może odejść.
Bez względu na to jakim czasami wydawał się kretynem, durniem, imbecylem, konfidentem...bez względy na to wszystko nie może odejść.
A jednak może.
Dan nie ma tu nic do powiedzenia. Wojownicy tym bardziej. Jego rodzice na pewno też tego nie chcą, ale taka okazja może się już nie powtórzyć. Pytanie tylko kiedy Dan powie o tym reszcie.
Samotna łezka spłynęła powoli po moim policzku.
-Hej smarku nie płacz.-Dan otarł mi łzę.
-Sam jesteś smarkiem, smarku.
Dan roześmiał się.
-No już Elz.-Dan posłał mi przyjacielskiego kuksańca.
Odwzajemniłam się mu podobnie.
-Będzie dobrze, siostra.-powiedział i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego.
-Ja myślę bracie.
W tej chwili przypomniał mi się dzień w którym zaczęłam nazywać go bratem, a on mnie siostrą.
To było wtedy jak byliśmy w restauracji u Runo. Alice i Runo sprzątały a Julie puszczała na cały regulator Disturbie Rihanny. W tym czasie Dan i ja kłóciliśmy się o to kto z nas stanie do walki z Maskaradem. W pewnym momencie ja powiedziałam do niego coś w stylu: "Na mózg ci padło? Ja walczę z Maskaradem.". A on odpowiedział: "Nic z tego siostro."
I właśnie tak to się zaczęło. Później bardzo często tak do siebie mówiliśmy(głównie przy okazji kłótni), aż w końcu Julie powiedziała że my zachowujemy się jakbyśmy byli rodzeństwem. Często nam to powtarzają. I faktycznie. Sprzeczamy się ze sobą jak brat i siostra.
-Mówiłeś reszcie?
-Jeszcze nie. Zamierzałem powiedzieć im o tym dopiero jak pokonamy Zenohelda.
-To chyba nie najlepszy pomysł Dan.-powiedział Drago.
-Czemu?
-Nie wiesz przecież kiedy go pokonamy. To może być za tydzień, a równie dobrze też i za miesiąc.
-Drago ma rację. Im szybciej im powiesz tym lepiej dla wszystkich.
-No nie wiem.
Dan nie był pewny tego pomysłu.
-Zastanów się nad tym.
Podeszłam do drzwi.
-Aaa powiedz Dan co się wczoraj stało? Chodzi mi o noc.
-Wiesz no Myrna i Enigma się zjawili, pokonali Vexosów, wydało się że to ty jesteś Myrną...nic nadzwyczajnego.
-CO?! Ruch Oporu dowiedział się że to ja jestem...
Zaschło mi w ustach.
-Tak.
-I jak zareagowali?
-Zrozumieli to. Nie byli źli.
Odetchnęłam z ulgą.
-Cieszę się. Bałam się że będą źli. A powiedz mi jeszcze...co z Vexosami? Wyszli z tego cało?
Dan parsknął śmiechem.
-Martwisz się o nich?
Przewróciłam oczami.
-Nie. Po prostu chcę wiedzieć czy Myrna im coś zrobiła. Chodzi mi o uszczerbek na zdrowi, bo ich psychika jakoś średnio mnie obchodzi.
-Nie. Spokojnie...nic im...nie zrobiła. Nie...musisz...się...o nich martwić.-wybełkotał Dan nadal się śmiejąc.
Ponownie przewróciłam oczami.
-Słuchaj nie wiem jak ty, ale ja nie chciałabym mieć na sumieniu żadnej żywej istoty.
-Nawet Vexosów?
-Nawet Vexosów. Bądź co bądź to żywi ludzie, a ja nie chcę przez nich zniszczyć sobie psychiki. A co by było jakby Myrna ich tam zabiła?
-Co? Daj spokój. Dobrze wiesz jaka jest Myrna. Mogłaby kogoś skrzywdzić, ale nie zabić. Chociaż...jakby się tak nad tym chwilę zastanowić to...
-Nie wiem jaka ona jest, bo nigdy z nią nie walczyłam. Znam ją tylko z waszych opowieści i własnych domysłów. Mogę jedynie podejrzewać co dzieje się kiedy bierze udział w jakiejś walce, ale nigdy nie przekonam się jaka jest na własne oczy.
Dan nadal się śmiał. Spiorunowałam go wzrokiem.
-Wybacz, ale...no po prostu nie mogę przestać...martwiłaś się o Vexosów. Nie no nie mogę...
Kuso spadł z łóżka. I nawet jak już leżał na tej podłodze nie mógł przestać się śmiać.
Uśmiechnęłam się do siebie. Jak miło znowu widzieć śmiejącego się Dana. W końcu po jakichś pięciu minutach doszedł do siebie.
-Ale masz nikomu o tym nie mówić.-powiedziałam grożąc mu palcem jak małemu dziecku. Mimo wszystko mówiłam poważnie.
-Dobra. Nikomu nie powiem że martwiłaś się o Lync'a, Mylene i Volta.
Usiadłam na podłodze obok mnie.
-Zamknij się mięczaku.-powiedziałam.
-Mięczak? Ja? To ty jesteś mięczakiem, mięczaku.
-Nie prawda. To ty jesteś mięczakiem słabeuszu.
-To ty jesteś słabeuszem Elz.
-Ach tak?-rzuciłam się na niego.
-Tak.-powiedział i obrócił nas tak że teraz ja byłam przygwożdżona do ziemi, a on był na górze.
Próbowałam zrobić to co on przed momentem. Niestety nie udało mi się to. Nadal byłam na dole.
-I co?-zapytał szczerząc zęby w uśmiechu.
-Złaź ze mnie smarku.
-To ty jesteś smarkiem. W końcu ja jestem starszy.
-Nie prawda!
-Mam ci pokazać akt urodzenia?
-Nie!
-No to widzisz.-Dan pstrykną mnie w nos i się zaśmiał.
W moich oczach pojawił się złość. Jednak nie zagościła tam na długo. Po krótkiej chwili wybuchnęłam śmiechem. Dan również zaczął się śmiać. Zszedł ze mnie, wstał i pomógł mi wstać. Drago i Centurion siedzieli na łóżku szatyna.
-Oj co my z wami mamy.-powiedział bakugan Pyrusa.
-Naprawdę nie zdziwiłbym się gdyby okazało się że jesteście rodzeństwem.-zwrócił się do nas Centurion ze śmiechem.
-Ha, ha. To niemożliwe.-zaczęłam.-Nie moglibyśmy być rodzeństwem.
-Czemu?-spytał Dan.
-Bo jestem od ciebie dużo lepsza w walce.
-No właśnie widziałem jak jesteś potężna.
-Chodziło mi o bakugany.
-O chyba śnisz! Mam ci przypomnieć że to ja pokonałem twoje alter ego?
-Pokonałeś Myrnę, a nie mnie.
-No to w takim razie stawaj do walki.-Dan założył na rękę gantlet.
-Nie chcę wam przeszkadzać, ale może przełożycie te bitwę na kiedy indziej?-zaproponował Centurion.-Przypominam wam że mamy teraz ważniejsze rzeczy do roboty.
-Prawda.-przytakną mojemu bakuganowi Drago.
Nasze bakugany natychmiast spoważniały.
-No dobra. Ale najpierw odpocznijmy chociaż przez chwilę. Na razie łażenie w te i we w te nic nam nie da.-powiedział Dan, podchodząc do szafki nocnej. Wydawał się wyluzowany, ale ja wiem że był spięty. Jednak miał rację. Na razie nie ma po co układać planu skoro nie wiemy co planuje Zenoheld. A planowanie kolejnych misji takich jak ta wczorajsza nic nam nie da. Przecież nie będziemy latać każdej nocy do pałacu Vexosów. Będziemy czekać na odpowiedni moment.
-Masz ochotę?-głos Dana przerwał moje rozmyślenia.
Podniosłam na niego wzrok. W dłoni trzymał tabliczkę białej czekolady.
-Jasne. Biała. Moja ulubiona.
Z powrotem usiadł na podłodze.
Usiadłam obok niego.
-Wiem. Dlatego ją wziąłem. Jak chcesz mam jeszcze zwykłą z orzechami.
-Nie. Ta jest lepsza.
Kuso wyją z kieszeni bluzy telefon i puścił Feel Like Falling Digital Daggers. Oparłam głowę na jego ramieniu. Dan oparł swoją głowę o moją. Zamknęłam oczy rozkoszując się taktami piosenki jednego z moich i Dana ulubionych zespołów, oraz smakiem czekolady. Bez względu na to jakim jest kretynem, kocham go. Podobnie jak pozostałych Wojowników. Moja rodzina. Nigdy nie pozwolę żeby ktoś was skrzywdził.
~~~~~~~~~~
Dziś zaczęła mi się przerwa świąteczna. Z racji tego że już za kilka dni Wielkanoc, chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia. Smacznego jajka, miłych i ciepłych chwil spędzonych z rodziną. Niech was Króliczek Wielkanocny odwiedzi i nich zostawi wam jajka czekoladowe.^^
Dan: Ty nadal w to wierzysz? Przecież on nie istnieje.
Elz: Cicho siedź. Bo jeszcze cię usłyszy. A swoją drogą mój drogi jadłeś wczoraj czekoladę.
Dan: No i?
Elz: No i chcę wiedzieć dlaczego się ze mną nie podzieliłeś mendo!
Dan: Przecież wiesz że ci nie wolno jej jeść!
Elz: To cię nie usprawiedliwia! T^T
Dan: -,-
Dziś rozdział luźny. :)
Dan: Noooo...dziś jest lajtowo. Ale co będzie we środę jak wrócimy do szkoły?
Nawet mi nie mów.
Dan: Swoją drogą mogłaś wstawić Still Here . Jest lepsze.
Elz: Nie podoba ci się Feel Like Falling?Dan: Podoba, ale Still Here jest lepsze.
Elz: Spokojnie na tą piosenkę też przyjdzie pora.:)
Raiko*patrzy na Dana jak na idiotę*
Dan: No co? Digital Daggers to jeden z moich ulubionych zespołów.
Shige: Macie te same gusta muzyczne. To okropne.
Dan: Nie prawda.
Raiko: A właśnie że prawda.
Dan: Weź wyjdź.
Raiko*przywala Danowi z pięści*
Elz: O rany i znowu się zaczyna.
Dan: Gdzie się podziewa Shadow jak jest potrzeby?!
Shige: A gdzie Ryuga?
Tsubasa*szybkie spojrzenie na siostrę*: Nie wiem.
Madoka: Ja też nie.
Masamune: Dan gdzie macie łazienkę?
Dan: Elz zrób coś bo nam dom zdemolują!
Elz: Na komentarze pod poprzednim rozdziałem odpowiem, zaraz^^. Pozdrawiam ^^
Jenny: *ociera łezkę wzruszenia*
OdpowiedzUsuńKyoya: Znowu jej odbiło.
Jenny: Morda Tategami -.-
Kyoya: Cofam to.
Jenny: *łapie Dana w mocny uścisk* Ty nigdzie nie jedziesz! Zostajesz tu!
Jessie: To wy się znacie?
Jenny: Nie ale i tak ma zostać!
Jessie: *mina pełna politowania* Elz Vexos'ów nie ma co żałować tylko lać ile wlezie.
Spectra: Ja to wszytko słyszę.
Jessie: I bardzo dobrze! Bój się!
Harumi: *siedzi z burakiem na twarzy i dyskretnie spogląda na Keitha*
Izumi: Sorry siostra jest zajęty.
Spectra: Przez kogo niby?
Izumi: Jessie ^^
Vexosi: *mina ala Wtf*
Jessie: IZUMI! *ściga chłopaka z krzesłem*
Kyoya: *patrzy się na Jenny* Twoja rodzina jest mocno stuknięta. Tak jak ty
:D
Jenny: Ciebie własny brat nienawidzi, ośle.
Ja: *facepalm* Co ja stworzyłam...
Ekipa: Nas ^^
Shadow: *z króliczymi uszami na głowie* Wesołych Świąt! Hojnego króliczka
Mylene: Który nie istnieje.
Shadow: Psujesz nastrój -.-
Ja: *kręci głową z politowaniem*
Jenny: Przechodząc do rzeczy. Super rozdział *.* dobrze, że tak szybko kolejny ^^
Ja: Wesołych Świąt, hojnego króliczka i ogólnie dobrze spędzonego czasu :D
Izumi: *ucieka przed Jessie* Nie zapomnijcie o kakao :D
Ja: Umieraaaaam.
OdpowiedzUsuńKelly: Nie jęcz. Aż tak poobijana nie jesteś.
Letty: Uważasz, że bolące plecy, tyłek i pocharatane ręce to nic takiego?
Kelly: *wzrusza ramionami* Ja tak mam na codzień.
Ja: Widzę że ty też w domu masz mase ludzi.
Ness: U nas jest... *liczy na palcach* Koło 10.
Letty: Dan co ty masz do mojego brata?!
Ryuto: On jest też moim bratem.
Letty: Ryuga!!!!
Ryuga: *wchodzi do pokoju* Co?
Letty: *wskazuje na Ryuto* Jaśnie wielmożny pan wrócił
Ryuto: Ups... To cześć! *wychodzi z pokoju*
Ryuga: Idź pobaw sie z nim w berka.
Letty: Mogę urzyć Oriona?
Ryuga: Tak
Ja: Ale idźcie do lasu! Bo sądziedzi znowu na policje zadzownią. Rozdział bardzo fajny, spokojny dobrze się go czytało ^^
Kelly: Elz w jednym się zgadzamy. Jak ktoś będzie chciał skrzywdzić moją rodzinkę to popamięta.
Ja: Czekamy na next :) Pozdrawiamy :*
S: O kurna! Ostatniego rozdziału nie skomentowałam, a teraz jestem któraś z kolei! >.<
OdpowiedzUsuńAS(Ayato Sakamaki): Skandal...
S: No właśnie! >.< Kurna... Weny na komy nie mam...
H (Hydron): Może to dlatego że w końcu wzięłaś się za rozdział?
S: Hydron masz wpirdol! Ta informacja była tajna łamane przez poufna!
H: Sorki?
AS: Nie znam was...
S: Do księciunia rozumiem że się nie przyznajesz, ale do mnie!
Keith: Może się uspokoicie?
S: Nie bo Ayato-kun się do mnie nie przyznaje T^T
H: Olej...
M (Minto): Tak jak ty mnie olałeś?
H: Kiedy?! O_o O_e
AS: Stary... To dziewczyna... Ich nie ogarniesz...
K: Jak nigdy się z tobą zgadzam...
*Shi, Minto i Yuno - która pojawiła się w tym samym momencie co Keith - wyciągają noże i z mordem paczają na swoich bishów*
Chłopacy: Run, boys! Run! *uciekają*
Dziewczyny: *biegną za nimi z nożami, a Shi wyciągła nawet skądś Kurikare*
SP (Shadow): Zostałem sam T^T I mnie w tym rozdziale nie było T^T Ogółem mało mnie ostatnio T^T
SS (Shu Sakamaki): *ignoruje wszystko i wszystkich słuchając muzyki*
SP: Pocieszył byś czy coś!
SS: *dalej ignoruje Shadow'a*
SP: A więc tak... Rozdział boski... Świetny, faza... Ale za mało mnie... *kiedy kończy zdanie przeszywa go Kurikara i pada trupem*
S: Spokojnie! On do nas wróci! Kiedyś xd Rozdział tak jak powiedział wyżej idiota... Boski, faza i o matulu biedny Dan... XD
AS: Bo ci uwierzę że ci go szkoda...
Reszta: Właśnie...
S: Cicho! Nikt nie musi wiedzieć >.<
Wszyscy: Weny, zdrówka i udanych świąt wielkanocnych! <3
S: Czałuję ~~^3^~~